Skocz do zawartości

Komisarz Goblin

Brony
  • Zawartość

    282
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez Komisarz Goblin

  1. Ukryłeś się pomiędzy gruzami jakiegoś niskiego budynku. Nie miał już dachu ale zawsze to jakaś kryjówka. Łatwo będzie z tego uciec, jak i nikt nie podejdzie niezauważony.

    Przynajmniej tak myślałeś, albowiem gdy rozpocząłeś obserwację w celu dostrzeżenia pościgu, obok ciebie pojawiła się tamta klacz również szukając wzrokiem przeciwnika.

    - Musimy znaleźć lepszą kryjówkę. Jak uciekałam to słyszałam jakiś szybki pojazd, pewnie zaraz tu będzie. - Powiedziała nie patrząc nawet w twoją stronę.

  2. Biegłeś po kamiennych schodach, stukając głośno kopytami.

    Gdy tu wchodziłeś, wieża wydawała ci się mniejsza. Miałeś wrażenie, że powinieneś już być na dole w połowie tej drogi, którą przebyłeś.

    Jak już znalazłeś się na parterze i rzuciłeś się ku wyjściu, zderzyłeś się z ową klaczą, której zaledwie 5 minut temu uratowałeś życie. Była niebieskim jednorożcem o fioletowych oczach i grzywie tego samego koloru. Miała na grzbiecie torbę z symbolem Republiki. Jej bronią były 2 pistolety maszynowe, które lewitowały za sprawą magii przy jej głowie.

    Wstała i w osłupieniu zaczęła cię oglądać. Najwyraźniej nie rozumiejąc dlaczego ktoś w barwach Imperium uratował jej życie.

  3. Pocisk przeleciał przez łeb kuca zostawiając krwawego kleksa na ścianie za nim.

    Widziałeś jak klacz po strzale spojrzała w twoją stronę. Gdy wybiegła za róg i dostrzegła zabitego przez ciebie imperialistę uśmiechnęła się. Chwyciła oburącz jego broń, zaczekała aż pościg znajdzie się za rogiem i wystrzeliła. Z trójki kucy nic nie zostało.

    - Idiotka! - Pomyślałeś. Mógłbyś się założyć, że eksplozję widać z każdego miejsca w mieście. 2 szybkie buggy zaczęły zmierzać w kierunku wybuchu.

    Za to nieznajoma zmierza w stronę twojej wieży. Ściągając za sobą waszych prześladowców...

  4. Uśmiechnął się.

    - Właściwie to nie ja mam te informację. W zasadzie to nie wiem o co biega, po prostu jakiś żniwiarz wybulił mi 5 dolców za zaprowadzenie cię do niego gościu. Pewnie to on ma to twoje info gościu.

    Mówił z typowym akcentem "murzyńskich gangów".

    - Chodź za mną gościu!

    Odwrócił się i zwyczajnie zmierza w stronę jednego z zaułków. Ruszyłeś za nim.

    Takie miejsca zazwyczaj były wypełnione biedakami, lecz nie to. Zaułek był całkowicie pusty, jedynie na końcu zobaczyłeś tajemniczą postać.

    - Wbijaj tutaj! - Powiedział murzyn wskazując palcem w stronę nieznajomego, po czym odszedł.

    Żniwiarz... Rzadko można ich spotkać. Ich całe ciało jest nielegalnie ulepszone i zazwyczaj handlują właśnie takimi ulepszeniami. Gdy się do niego zbliżyłeś, ciarki przeszły cię po plecach. Pod jego skromnym ubraniem ujrzałeś sploty drucianych mięśni. zamiast lewej ręki miał działo tak duże, że mógłbyś włożyć tam rękę. A co do jego twarzy... Nie byłeś pewien, czy to modyfikację, czy jakiś nowoczesny hełm bojowy.

    - Stwierdzenie. Przybyłeś po informacje. - Jego głos brzmiał jak jakiś tani windowsowy syntezator głosu, tyle że jeszcze bardziej elektronicznie.

    - Raport. W dniu 6 kwietnia komisariat na ulicy Golden Street, kod terminala 6592 został zaatakowany przez wrogie nieznane frakcje. Podejrzenie. Gang "Petardy" jest odpowiedzialny. Uzasadnienie. Wysoko postawieni dowódcy "Petard" posiadają implanty bojowe.

    Ten cyborg nie mówi ci nic nowego. Podobnie brzmiał raport policyjny po tym wydarzeniu. Ale jednak blaszak kontynuuje. Swoją drogą niepokoi cię jego sposób wypowiedzi.

    - Zaprzeczenie! "Petardy" ani inni cywile nie mają dostępu do tak zaawansowanej broni jak: D32 Redemeer, Hornet c-500 i Gran-libentrof. Jest to broń prototypowa, dostęp maja tylko... Teoretycznie nikt nie ma dostępu...

    Na chwilę zapauzował. Pierwsze słyszysz te nazwy, mimo że o militariach trochę wiesz.

    - Stwierdzenie. Brak danych na temat dowódców ataku. Po za tym komisariat został zaatakowany przez gang "Dymiarzy". Osoby z ulepszeniami i zaawansowaną bronią byli jedynie inicjatorami. Wniosek. Jest to dziwne, ponieważ "Dymiarze" nie tolerują ludzi z implantami. Spostrzeżenie. Teren opanowany przez "Dymiarzy", wzrósł trzykrotnie po incydencie. Stwierdzenie. Siedziba główna gangu znajduje się w dzielnicy "Redbrick". Liderem jest Chorwat o nazwisko Dovan. Zapytanie. Chcesz jeszcze czegoś? Może coś kupić? Stwierdzenie. Więcej na ten temat już nie zdobędę.

    Czułeś jak adrenalina narastała w twoich żyłach. Po takim czasie, w końcu jakiś trop! Trzeba te informację wykorzystać...

  5. Gobi mnie zachęcił do tej histy, więc... daję xd

    Imię: Brown „Bullet”.

    Nazwisko: Shield.

    Płeć: ogier.

    Rasa: jednorożec.

    Cutie mark: biało-czerwona tarcza z wbitą w sam środek strzałą.

    Zdolności: niezwykła celność i umiejętność posługiwania się karabinem snajperskim. Znajomość urządzeń szpiegowskich. Umiejętność przetrwania.

    Rodzina: matka White Sugar, ojciec Black Shield, bracia Grey i Red Shield, siostra Violet Shield. Wszyscy, prócz zmarłego ojca, należą do Lunarnych i uważają Browna za zdrajcę.

    Historia:

    Bullet siedział na skraju zrujnowanych murów, wpatrując się w skąpaną w świetle księżyca dolinę. Było tak cicho i spokojnie, że prawie mógł uwierzyć, że w Equestrii panuje pokój. Niestety, już od przeszło stulecia Equestria była terenem olbrzymiego konfliktu będącego zaprzeczeniem nauk księżniczki Celestii. Kiedyś kuce dzieliły się miłością i tolerancją wobec wszystkich, a teraz... zabijały się za to...

    Jednorożec dźwignął się powoli, lewitując ostrożnie swój karabin snajperski, po czym ruszył w stronę ruin. Kiedyś w tym miejscu stała stolica - Canterlot. Teraz jednak, po wieku ciągłych walk i zniszczenia, nie ma tutaj nic, prócz wielu zrujnowanych zabudowań. Smutne świadectwo upadku harmonii i rozwoju konfliktu. To właśnie tutaj doszło do pierwszych walk pomiędzy zwolennikami Słońca i Księżyca. Ci pierwsi należeli do Imperium Solarnego - zajmowali większą część Equestrii i ponad wszystko czcili Celestię. Kompletnie wypaczyli jej nauki, sądząc, że muszą „wypalić” wszelkie zło. Drugi zaś, zwolennicy Luny, zostali zmuszeni do ucieczki na Księżyc, gdzie założyli Nową Republikę Lunarną. Również i oni stworzyli swoją własną filozofię, uzasadniającą konieczność „eliminowania wrogów ciemności”.

    Bycie neutralnym w tym świecie nie wchodziło w grę. Albo należało się do jednych, albo do drugich. Inaczej było się obiektem ataków ze strony jednej, jak i drugiej frakcji. Bullet należał do zwolenników Celestii. Długo wierzył, że to, co robi jest słuszne. Jego dowódcy „nakarmili” go ideałami i ochoczo korzystali z jego talentu do strzelania. Od źrebięcia imponował celnością, co szybko znalazło odzwierciedlenie w jego uroczym znaczku.

    Nie wiedział, ile ofiar miał na swoim koncie. Zdecydowanie zbyt dużo, by Lunarni kiedykolwiek zechcieli go wysłuchać. Tak przypuszczał. Wolał jednak tego nie sprawdzać. Bullet nie miał teraz dokąd pójść, odkąd naraził się swoim współtowarzyszom broni. Nigdy nie był wobec nich nielojalny - jedynie odkrył coś, co miało pozostać zapomniane...

    Wszystko zaczęło się od pacyfikacji przejętego przez Republikę Lunarną miasteczka Ponyville. Jednorożec jak zwykle wpierw wspierał żołnierzy z dystansu, a później przeszukiwał wraz z nimi budynki w poszukiwaniu niedobitków. W starej, zrujnowanej bibliotece znalazł coś, co go mocno zaniepokoiło. Były to dokumenty sprzed wielu lat, sporządzone przez kogoś, kto podejrzewał, że księżniczki Celestia i Luna nie umarły tak, jak do tej pory wierzył. I... choć nie chciał w to wierzyć (w końcu propaganda Solarnych mówiła, że Celestia zginęła w zamachu Lunarnych), dowody były niepokojące. Zaczął o to później wypytywać. Co prawda początkowo zaczęto go zniechęcać do drążenia tematu. Kiedy jednak ciągnął to dalej, momentalnie stracił przychylność innych. Później nawet spróbowano go zabić i nawet by się im udało, gdyby nie przypadkowy wystrzał gdzieś w pobliżu, co dało mu szansę na ucieczkę.

    Teraz krył się wśród zgliszczy Canterlot, z łatwością unikając wszystkich patroli, które wysyłano tutaj od czasu do czasu, zarówno ze strony swoich dawnych towarzyszy, jak i Lunarnych. Co prawda miasto leżało w granicach Imperium, pozostawało w zasadzie ziemią niczyją. Było to idealne miejsce dla kogoś takiego jak on. Poza tym, wiedział, że w zgliszczach wciąż pozostało wiele zaklęć, więc szukał wśród nich czegoś, co pozwoliłoby zakończyć ten bezsensowny konflikt. Miał też cichą nadzieję na przywrócenie w jakiś sposób tego, co wszyscy utracili - harmonii.

    Cel w życiu: przetrwanie; znalezienie sposobu na zakończenie tego konfliktu.

    Ekwipunek: karabin snajperski, pistolet, torba, zapas amunicji, prowiant, kilka urządzeń szpiegujących i nasłuchujących.

    Wygląd: brązowy, nieco wychudzony ogier o nienaturalnie długim i ostro zakończonym rogu. Jego blond grzywa jest krótko ścięta, a ogon - spięty czarną tasiemką. Ma zielone oczy.

    Znalazłeś idealny punkt dla snajpera. Jakaś stara wieża, prawie nieuszkodzona. Na samym szczycie znajdował się mały pokoik z oknami, które dawały widoczność na cztery strony świata.

    Widzisz teraz większość oddziałów Solarnych. Im bliżej pałacu, tym ich więcej. Dostrzegłeś również, że z dawnej siedziby obydwu księżniczek regularnie wynoszone są skrzynie z jakimiś rzeczami. Jesteś za daleko żeby wiedzieć co to, ale na pewno coś istotnego skoro znajduję się tam tylu żołnierzy.

    Nagle usłyszałeś parę strzałów po północnej stronie. Spojrzałeś na rozgrywająca się tam akcję. Jakaś klacz w kolorach republiki uciekała przed trzema żołnierzami Imperium. Niestety nie ma szans. Tam gdzie ucieka dostrzegłeś ciężko opancerzonego kuca ziemnego z dwoma działami 2,5 cala. Szkoda że go nie widzi, zmierza na pewna śmierć. Z jej pistoletem maszynowym, nawet go nie zadraśnie.

    Posmutniałeś, nie lubisz patrzeć na czyjąś bezsilność. Nawet jeśli to wróg. Zresztą teraz już każdy jest dla ciebie wrogiem...

  6. DEUS EX

    1. Imie: Leo

    2. Nazwisko: Marivaux

    3. Płeć: Mężczyzna

    4. Modyfikacje: Brak

    5. Umiejętności: Mistrz wszelakich sztuk walk, zawodowy strzelec, spore umiejętności tropicielskie

    6. Historia: Leo urodził się w Paryżu, w zamożnej rodzinie. Jego ojciec był wysokiej rangi wojskowym i od młodych lat starał się wychować syna na wojownika. Od najmłodszych lat miał wpajane do głowy takie wartości jak rodzina, honor i poświęcenie. Kiedy był trochę starszy ojciec zapisał go na boks gdzie zaczął zdobywać pierwsze doświadczenie w walce. Po kilku latach trenowania boksu postanowił zrezygnować na rzecz nauki wschodnich sztuk walki. W wieku 27 lat, kiedy na świecie zapanował terror, Leo postanowił wyjechać do Ameryki, aby wstąpić do policji i pomagać w opanowywaniu sytuacji. Z jego zdolnościami i koneksjami rodzinnymi został przyjęty bez najmniejszych problemów, dzięki czemu mógł spełnić swoje marzenia, oraz pokazać ojcu, że dobrze go wychował i jest czegoś wart. Jego służba w siłach policji przebiegała dosyć spokojnie, ponieważ jako nowy rekrut był wysyłany w rejony o mniejszym stopniu niebezpieczeństwa.

    Pewnego feralnego dnia, razem z grupą kolegów został wysłany na interwencje do bloku gdzie rozpoczynała się jakaś bójka. Po przybyciu na miejsce, zamiast bójki zastali regularną wojnę dwóch największych gangów w mieście, na dodatek okazało się, że są w centrum wydarzeń. W trakcie potyczki zginęli prawie wszyscy policjanci, przeżyli tylko Leo i partner jego kumpla z wydziału.

    Pobyt Leo w szpitalu umilała mu jego przyjaciółka z komisariat, która zazwyczaj pracowała przy sprawach papierkowych. Nie minęło dużo czasu, kiedy oboje zaczęli do siebie czuć coś więcej niż przyjaźń i zakochali się w sobie. Po wyjściu ze szpitala młody funkcjonariusz policji zaczął podejrzewać, że wydarzenia sprzed kilku tygodni nie były zwykłym błędem, a czymś więcej. Wykorzystując kilka swoich dojść odnalazł funkcjonariusza starszego stopniem, który będzie miał coś do powiedzenia o tamtej tragedii. W trakcie rozmowy wyszło na jaw, że wejście grupy mundurowych w sam środek wojny gangów, było specjalnie zaplanowane, aby zadać cios w szeregach policji. Leo starał się też dowiedzieć kto to zaplanował, lecz dowiedział się tylko tyle, że ktoś wpływowy przekupił wysokich rangą funkcjonariuszy. W nerwach zabił swojego informatora i natychmiast udał się na komisariat, aby zrobić tam porządek, nawet za cenę swojego życia. Kiedy dotarł już na miejsce zastał istne pobojowisko. Od żywych znajomych dowiedział się, że na komisariat wdarła się grupa chuliganów, a wśród nich było kilku dziwnych gości z bronią palną z wyższej półki. Ci drudzy z niewiadomych przyczyn porwali kilkoro policjantów, a wśród nich była również Carole Fillion, jego wybranka serca. Po tym wszystkim czego ostatnio doświadczył postanowił odejść ze służby i rozpocząć poszukiwania na własną rękę, w czym pomogą mu rozległe kontakty w świadku przestępczym i handlarze nielegalną bronią.

    7. Cel w życiu: Odnaleźć swoją ukochaną Carole Fillion

    8. Ekwipunek: Pistolet Beretta 92FS + 5 magazynków o pojemności 15 naboi, zestaw 6 noży do rzucania, nóż szturmowy GLOCK 78

    Spoglądałeś na zdjęcie swojej Carole. Uliczne lampy oświetlały ławkę na której siedziałeś. To miasto przygnębiało. Każdej nocy takiej jak ta, niebo było tak zadymione, że nie dało się dostrzec na niebie ani gwiazd ani księżyca. Za to w dzień było nienaturalnie ciemno.

    Chwile jeszcze wpatrywałeś się w te znajome błękitne oczy, po czym schowałeś jedyną rzecz, która została ci po twej wybrance.

    Na ulicach panował względny spokój. Punki postawiły stare radio na ulicy i tańczą ten swój "Break dance" czy jak oni to tam nazywają, jakoś nigdy cię to nie interesowało. Przed tobą przeszedł jakiś żul chowając coś pod obdartym płaszczem. Dlaczego te pijaki wszystkiego się boją? Nie siedziałbyś tu, ale właśnie tutaj kazał ci siedzieć gość, który umówił cię z kimś kto może coś wiedzieć na temat tamtego ataku.

    - Ty jesteś Marivax?

    Spojrzałeś kto nie potrafi poprawnie twojego nazwiska wypowiedzieć.

    Czarnoskóry mężczyzna, szerokie spodnie, bandana na głowie i koszulka koszykarska. Nie ma złych zamiarów, praca w policji nauczyła cię to rozpoznawać...

  7. Witaj księżniczko! Mam do ciebie kolejne nurtujące mnie pytania. 1. Na jakie oddziały dzielą się gwardziści? 2. Czy smoki mają z kucykami jakiś pakt? Czy po prostu się nimi nie interesują? Odnoszę wrażenie, że gdyby chciały to mogłyby podbić całą Equestrie. 3. Myślałaś kiedyś o stworzeniu sojuszu pomiędzy kucykami a goblinami?

  8. A czy twoje przyjaciółki chcą źle? Niby jaki miałyby w tym cel, gdyby nie były twoimi przyjaciółkami? Zwyczajnie zostawiły by cię samą. Masz rację, źle robią okłamując cię, ale jeśli kiedykolwiek uważałaś je za przyjaciółki, to powinnaś im zaufać.

  9. A co z twoimi przyjaciółkami?

    Sądzę, że na pewno chciałyby abyś znowu spędzała z nimi czas. One tęsknią za tobą i chcą dla ciebie jak najlepiej.

    ...

    A to tutaj to tylko worek mąki i kamulec...

    Hmm... Widzę, że jak na razie tylko jedna osoba ma w sobie dość odwagi, by stawić czoła Pinkamenie, gratuluję! :D

    Lemuur

  10. Już kiedyś mówiłem, że jeszcze tu wrócę.

    A ja nie rzucam słów na wiatr.

    Doświadczenie: 6 lat sesji. Dużo książek. Dużo gier. Dużo ogarniętych systemów RPG.

    Dlaczego Ty?: Bo lubię prowadzić lub grać w sesje RPG. Podoba mi się to forum i chciałbym zrobić coś fajnego dla innych użytkowników, a nie tylko spamić SB.

    Mogę w zasadzie codziennie pisać, mam sporo czasu i chęci.

    Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?: No tutaj to się rozpiszę. Może Was tym przekonam :)

    Każda wersja Equestrii. Ludzie w Equestrii, stara Equestria, Equestria w przyszłości, wszystkie Equestrie. Innymi słowy do przedyskutowania.

    "Conan" - Kim zostaniesz? Złodziejem z Argos, dzikim berserkerem z Hyperborei, czy może groźnym wojownikiem z Cymerii? Wybór należy do ciebie! Wstąp do brutalnego świata Hyborii i odnajdź zaginione skarby lub odkryj mroczne sekrety, o których wszyscy zapomnieli.

    "Star Wars" - Ścigacze unoszące się nad ziemią, bitwy gwiezdne, laserowa broń, do tego można być żołnierzem, albo rebeliantem. Niektórzy zostają Jedi jeśli mają smykałkę do poruszania rzeczy siłą woli. W każdym razie, co jeszcze potrzebne jest do szczęścia?

    "Deus Ex" - Przyszłość. Ludzkość została drastycznie podzielona, na obrzydliwie bogatych i na tych żyjących na krawędzi ubóstwa. Ulice są pełne punków i żebraków. Wielkie korporacje praktycznie posiadają większą władze od rządu. Wielką kontrowersje wywołują różnego rodzaju wszczepy, które pomagają ludziom żyć, czasem nawet ratując im życie. Lecz nie jest to takie proste z powodu konieczności podawania neuropozyny, substancji rozkazującej organizmowi traktować wszczepy, niczym własne organy czy kończyny.

    Oczywiście cena neuropozyny nie każdemu odpowiada...

    "Ballada o wikingach" - Droga do Valhalli nie jest łatwa. Musisz najpierw udowodnić, żeś godny, aby zasiąść wśród bogów. Pokaż na co cię stać i wyrusz na wyprawę pełną niebezpieczeństw i adrenaliny. Staw czoła straszliwym potworom, odnajdź ukryte skarby Midgardu i wypij wraz z przyjaciółmi cały alkohol, jaki znajdziecie po drodze.

    Sesja dość ściśle związana z mitologią Nordów.

    "Mass Effect" - Komandor Sheppard... Każdy o nim słyszał. Od paru lat jego bohaterskie działania inspirują ludzi, aby wstąpić do wojsk przymierza i walczyć za ludzkość.

    Oczywiście dla niektórych ważniejsze od przetrwania ludzkości są pieniądze.

    Inni wolą zwyczajnie zdobyć uznanie poprzez walkę.

    Są też tacy, dla których ważna jest tylko jedna rasa, ich własna...

    Więc kim chcesz zostać?

    - Odważnym człowiekiem?

    - Żądnym krwi Kroganinem?

    - Sprawiedliwym Turianinem?

    - Pomysłowym Quarianem?

    - Bystrym Salarianinem

    - Mądrą Asari

    Wybierz mądrze i pamiętaj... Galaktyka Cię potrzebuje!

    "Terrahypt" - Ciekawe uniwersum, natrafiłem na nie całkiem przypadkiem i od razu przypadło mi do gustu. Aby było jeszcze lepsze, zmodyfikowałem je trochę po swojemu.

    Świat wygląda tak, że była sobie planeta, jakieś 30 razy większa od ziemi. Chroniła ją istota zwana "Arią". Według niektórych była aniołem, inni mówili, że to kosmitka z zaawansowaną technologią. W każdym razie, pewnego dnia ogromny obiekt postanowił sobie uderzyć w planetę. Aria poświęciła się, aby ograniczyć zniszczenia. Zrobiła co mogła, ale planeta i tak rozpadła się na wiele części. Jeden z takich kawałków długo dryfował, aż w końcu trafił do innej galaktyki. Co ciekawe dzięki poświęceniu obrończyni, na tym odłamie przeżyło trochę ludzi. Stworzyli oni dwa wielkie silniki po jednej stronie "wyspy kosmicznej" i zanim nastąpiło wyziębienie obszaru pozwolili, aby małe słońce wpadło na ich orbitę.

    Tak właśnie powstał Terrahypt - "pęknięta planeta". Do tego dochodzą kosmici, którzy zamieszkiwali tą galaktykę. Jest ich pełno i taaak będziecie mogli nimi zagrać jeśli chcecie.

    Szczegółowo opiszę świat jeśli zostanę gm i kogoś zainteresuje temat.

    Wady, zalety (swoje, oczywiście):

    Wady:

    - Na serio nie wiem co tu wpisać... To jest wada?

    - Niektórym może nie odpowiadać moje poczucie humoru.

    - Lenistwo, tak to na pewno wada. Ale sesja to przyjemność, więc to chyba nie robi różnicy?

    Kontakt (mail / gg / aqq / skype):

    E-mail - [email protected]

    gg - 25812919

    Zalety:

    - Za dużo tego by wszystko wymienić :D

    - Inteligencja

    - Duże doświadczenie

    - Poczucie humoru (przynajmniej moim zdaniem)

    - Skromność

    - Wyobraźnia

    - Dobry kontakt z istotami myślącymi

    Przykładowe WŁASNE opowiadanie:

    Zbliżał się wieczór. Na bezchmurnym niebie, nikły już ostatnie promyki słońca.

    Przed małą drewniana chatką, dwa małe pegazy bawiły się w "berka" ganiając się nawzajem w powietrzu. Jak na tak małe źrebaki, całkiem nieźle latały.

    Co jakiś czas, w okienku domku pojawiał się starszy ciemnoniebieski pegaz i patrzył co robią maluchy. Po czym wracał do środka i siadał przed kominkiem na fotelu bujanym.

    Wnętrze miało bardzo przyjemną atmosferę.

    Można było wyróżnić każdy, charakterystyczny aspekt mieszkania.

    Pierwszy znajdował się na ścianie w której były drzwi. Półki wypełnione żywnością i lekarstwami. Innymi słowy znajduje się tu wszystko zdatne do spożycia.

    Drugi był po prawej stronie gdy wchodziło się do mieszkania. Tutaj przyklejone były przeróżne plany i projekty dziwnych machinerii.

    Na drewnianej powierzchni po lewo, wisiał jeden wielki obraz, przedstawiający biała klacz pegaz o błękitnych, wielkich oczach. Wyglądało już na dosyć starą, lecz miała na twarzy lekki uśmiech.

    Ostatnia ściana, naprzeciw drzwi była najbardziej imponująca. Kominek jako jedyny element w domu, był wykonany z marmuru. Robił wrażenie...

    Oprócz interesującego materiału, wisiała nad nim złota zbroja Centuriona gwardii Celestii. Po za tym cała ta ściana była ozdobiona przeróżnym trofeami typu: porożami zwierząt, parę broni białych, wiele odznaczeń i gdzie nie gdzie nawet różnokolorowe klejnoty.

    Właśnie przed tym kominkiem na bujanym fotelu siedział stary pegaz, prawe oko miał całkowicie białe a jego grzywa na starość mocno się przerzedziła, ale mimo to nie utraciła swej granatowej barwy.

    Zacisze spokojnego mieszkanka zostało nagle przerwane, przez niespodziewane wpadnięcie dwóch źrebiąt. Staruszek aż podskoczył.

    - Dziadku, opowiedz nam historie jak byłeś w wojsku! - Zakrzyknął mały pegaz. Jego towarzyszka usiadła obok i spoglądała błagalnymi oczyma.

    Starzec wyrównał oddech, przymknął oczy i rzekł. - W porządku, ale zaraz po tym pójdziecie grzecznie spać.

    - Taaak! -Zakrzyknęły, po czym usiadły przed nim na ziemi.

    Stary odchrząknął, uniósł głowę do góry i rozejrzał się po mieszkaniu jakby czegoś szukając.

    Jego wzrok zatrzymał się na obrazie białej klacz. Popatrzył chwilę w zadumie, po czym uśmiechnął się czule do obrazu i powiedział.

    - Dziś opowiem wam, jak poznałem waszą babcie... i moją żonę.

    Gdy to powiedział i nie usłyszał reakcji, aż się bujnął na swym krześle ze zdziwienia. Oczekiwał jakiś pytań, jak to zwykle bywało...

    Ale dzieci siedziały spokojnie i oczekiwały opowieści.

    Odchrząknął i wbił wzrok w sufit.

    - Służyłem już wtedy w gwardii przybocznej księżniczki...

    Kolejny słoneczny dzień w ogrodach Canterlot. Księżniczka codziennie wychodziła tutaj na spacer. Nie ma się jej co dziwić. Zdaniem wielu, było to najpiękniejsze miejsce w całej Equestrii.

    Liczne labirynty z żywopłotów, stawy i wodospady, statuy bohaterów starych czasów.

    Na jednym takim spacerze, znalazł się Argand z rodziny “Blueshield”, członek elitarnej gwardii królewskiej. Dostał proste zadanie, zwyczajny patrol po ogrodach.

    Gdy już wypolerował swoja i tak błyszczącą zbroję, ruszył wolnym krokiem do zachodniej części ogrodów. Pierwszy raz dostał tu przydział, więc był lekko pod ekscytowany, lecz starał się tego nie zdradzać. Przez pierwsze 15 minut, zachowywał kamienna minę i nawet nie zerknął na otaczające go piękno. Później już dał się oczarować. Gdy oglądał to wszystko, miał wrażenie że mógłby tu już zostać na zawsze. Zapach kwiatów był niczym miód dla jego nozdrzy, a szum wodospadów brzmiał jak muzyka. Spokojna i uspokajająca.

    W pewnym momencie zauważył, że aż się uśmiecha sam do siebie.

    Potrząsnął głową i przyjął swoją zwyczajową minę.

    W pobliżu ciemnoniebieski pegaz dostrzegł drewnianą ławeczkę, ustawioną naprzeciw małego wodospadu spadającego w oczko wodne. Rozejrzał się czy czasem nikt go nie obserwuje.

    Wokół było całkiem pusto. Usiadł na ławce i odprężył się, nawet odrobinę za bardzo...

    - Wstawaj! Jesteś w pracy a nie na wakacjach!

    Argand otworzył oczy. Pierwszą rzeczą jaką ujrzał, była biała klacz o wielkich błękitnych oczach.

    Wpatrywał się w nią przez chwilę. Miał wrażenie ,że to sen, ponieważ ten widok wydawał mu się zbyt niesamowity. Najpiękniejsza klacz jaką kiedykolwiek widział, a w tle krajobraz jak z obrazu...

    Nagle się ocknął. Zasnął na służbie i ktoś go przyłapał! Nigdy wcześniej mu się to nie zdażyło.

    Szybko stanął na równe nogi unikając wzroku białej pegaz.

    - J..ja przepraszam, tego... niechcący. - Uśmiechnął się głupio, po prostu nie wiedział co powiedzieć. Ale gdy widział minę swej rozmówczyni zrozumiał, że zachowuję się jak głupek. Nie chciał wyjść na takiego, więc wziął głęboki oddech i zaczął ponownie. Tym razem już z poważną miną.

    - Przepraszam za moje zachowanie. Zachowałem się karygodnie, więc przyjmę każdy wymiar kary.

    Nagła zmiana zachowania, najwyraźniej zaskoczyła nieznajomą. Lekko tupnęła kopytkiem, a na jej twarzy pojawił się wesoły uśmiech.

    - Spokojnie, nikt nie będzie cię karał. Tutaj i tak nic się nigdy nie dzieję, więc wcale nie musimy być tacy czujni. - Rozejrzała się wokół.

    - Sama zawsze przychodzę w to miejsce gdy jestem na patrolu. Nazywam się Crystal, a ty?

    - Argand...

    Teraz on nie wiedział jak się zachować. Ale z jakiegoś powodu nie obawiał się żadnych konsekwencji. Klacz ściągnęła z głowy swój hełm ukazując złociste włosy i usiadła ze spokojem na ławce.

    - No usiądziesz ze mną, czy będziesz tak tu stał? - Dodała z jeszcze szerszym uśmiechem.

    Zrobiło mu się ciepło na sercu. Jeśli jesteś żołnierzem, rzadko kiedy ktoś jest dla ciebie taki miły.

    Nie musiał się długo wachać by usiąść wraz z nowo poznaną towarzyszką.

    - … i kiedy się do niej przysiadłem... ech?

    Gdy staruszek zobaczył reakcje maluchów zachichotał cichutko.

    Brzdące już spały. Położyły się na ziemi i nawet nie zauważył jak przestały go słuchać.

    - Głupi ja - Pomyślał sobie. W końcu to dzieci, jeśli w opowieści nie ma żadnych wybuchów czy bitew to szybko się znudzą.

    Powoli wstał ze swojego krzesła i wyciągnął z małej komody koc, którym nakrył źrebaki.

    On sam również odczuł teraz zmęczenie. Podszedł do łóżka, ale zatrzymał się...

    Wrócił się do obrazu Crystal i stanął przed nim. W jego oku pojawiła się pojedyńcza łza na wspomnienie tamtych “lepszych czasów”.

    - Och, Crystal, nigdy nie zapomnę tamtego dnia. Szkoda że tak szybko mnie opuściłaś. - Wyszeptał.

    Otarł łzę i uśmiechnął się. Spokojnym krokiem zbliżył się bardziej i przyłoży czule głowę do malowidła.

    - Zawsze będę cię kochać...

    Kuniec

  11. Droga księżniczko Celestio, wróciłem z chęcią zadania Ci kolejnych pytań. Bo znów parę rzeczy mnie interesuje. 1. Jaki był najpiękniejszy moment w twoim życiu? 2.Zawsze jesteś miła i dobra dla wszystkich innych istot i to przez tysiące lat. Do tego kontrola słońca to duża odpowiedzialność. Czy nie masz czasem ochoty chociaż zobaczyć, jak to jest zrobić komuś przykrość? Chyba każdy posiada swoją ciemną stronę. 3.Jako że starszyzna goblinów nie przekazała mi tym razem żadnych pytań do zadania, spytam od siebie. Co do pytania numer "2" jaka była największa przykrość, którą komuś uczyniłaś umyślnie i z premedytacja?

×
×
  • Utwórz nowe...