Skocz do zawartości

Jonathan Cloud

Brony
  • Zawartość

    185
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Jonathan Cloud

  1. So cruel ;_;

    --------------------

    - Ouch.. Tak. To nie moja wina, że padłaś nieprzytomna po zwykłym poluzowaniu nadgarstka - przewróciłem oczami. Przyszło mi towarzyszyć dość niezdarnej osóbce. Westchnąłem. -  A czy to jakiś problem? Naprawdę... Czy Ty potrafisz przyjąć coś do wiadomości bez atakowania kogoś innego? Yandereka?

  2. WWWskin :3 The most awesome skin. Ale ogarnę ten zmodyfikowany Joy'a :D

     

    Btw

    Chciałby ktoś zagrać? Zaraz, teraz, kiedyś?

     

    Edit

     

    Dobra. Ogarnąłem ten zmodyfikowany skin. Z tego co widzę to jedynym co się zmieniło to kursor. I like it :)

  3. - Normalnie - zatrzymał się i spojrzał na dziewczynę. - Serio... Z tego co się orientuję to powinnaś móc biegać i to dość sprawnie. Lek, który ci dałem cofa czas "zapisany przez twój mózg i organizm", przez co w ogóle nie powinnaś odczuwać skutków ostatnich kilku godzin. No dobra, nevermind. Chodźmy - podbiegł do niej i wziął ją na ręce, a potem zaczął podróż przez czarny korytarz. Ja tylko przypatrywałem się jego działaniom. Będąc w pogotowiu. Nie chciałem, żeby zrobił coś głupiego.

  4. Popatrzyłem na nią badającym wzrokiem. Nie zdziwiło mnie to, że się przewróciła. Nikt nie mógłby przyjąć tego leku i utrzymać błędnik w bardzo dobrej kondycji.

    - Nieważne. Ale teraz musimy się spieszyć. Nie ma sensu siedzieć tu i gadać bez sensu - podszedłem do drzwi i położyłem dłoń na klamce. - Lepiej szybko się otrząśnij. Czeka nas szybki bieg. Po drodze zahaczymy o pokój, w którym przetrzymywany jest nasz przyjaciel. Nie wiem czemu, ale nic się tu nie zmieniło. A to oznacza tylko to, że później będzie gorzej - otworzyłem drzwi spojrzałem jeszcze raz na dziewczynę.

    - Muszę się z nim zgodzić. Jeszcze nigdy nie widziałem tak dużego podobieństwa pomiędzy dwoma wizytami. Wszystko jest takie samo. No.. Nie licząc Azraka, który pojawił się całkiem bez sensu.

  5. Proszę bardzo. Niedawne męczenie się z osu! Jak tylko nagram więcej powtórek to wrzucę.

    http://www.youtube.com/watch?v=ewbsP3Q6g0U

     

    Zapisać... Następne powtórki renderować w 60 kl/s

  6. HEJ! Przez kilka dni nie będę miał zbyt dużo czasu, więc raczej nie będę odpisywał cały czas. See ya.

    --------------------------------------------------------------

    Ale szef kuchni w McDonaldzie się spóźniał i duch dziwnej kobiety postanowił go zastąpić. Lecz nie w roli kucharza, ale klienta.

    - A więc nie chcesz? - właścicielka wysokiego i dziwnie syntetycznego głosu wydawała się być zawiedziona. Pod jej stopami powstała wyrwa międzywymiarowa. Po chwili podrzuciła klucz do góry.

    - Twoja ostatnia szansa.

    __________________________________

    - Widzisz co zrobiłeś? Zemdlała! - nie byłem zbyt zadowolony. Czasu było coraz mniej, a problemów coraz więcej. Trzeba było szybko coś wymyślić.

    - Spokojnie. Obudzę ją - złowieszczy uśmiech nie był zbyt miły. Wiadomym było, co się zaraz wydarzy. Ale jednak... Stało się coś innego. Chłopak wyjął z kieszeni scyzoryk i rozciął sobie rękę. Kilka kropel krwi poleciało do ust dziewczyny. Co dziwne... Krew ta nie miała zwykłego koloru.

    - Eh... Miałeś ją obudzić. Ale żeby od razu używać właściwości naszej krwi? - jedyne co zrobił, to uśmiechnął się. Nic więcej.

  7. - Ech... Serio? - spojrzał z pogardą na szarżującą dziewczynkę. Gdy była kilkanaście centymetrów od niego, kucnął błyskawicznie i uderzył dłonią w nadgarstek rozluźniając mięśnie, tym samym doprowadzając do wyślizgnięcia się oręża z dłoni. Spojrzał na nią śmiejąc się. - Na przyszłość, gdy będziesz chciała mnie zabić, powiedz. Będę mógł dać ci fory.

  8. - He? To ten gość ci o tym nie powiedział? - spojrzał zdziwiony na dziewczynę. -  Hmm... W takich sytuacjach zwykł wszystko wyjaśniać, ale jak widać tym razem zapomniał. Ech... Jonathan ma dość skomplikowane wahania tożsamości. Na tyle zaawansowane, że możemy egzystować jednocześnie. Więc lepiej naucz się rozróżniać głosy - pokazał jej język, ale po chwili go schował i przybrał poważną minę. Następnie roześmiał się. - Czekaj... Dobija się - zamknął na chwilę oczy, a gdy je otworzył, jedno z nich było brązowe.

    - Hmm.. Chyba nie ma sensu tego wyjaśniać głębiej - to z pewnością był głos okularnika. - Wziąłeś ostrze?

    - Nie... Zostawiłem je.

    - Jak to je ku*wa zostawiłeś?!

    - Już spokojnie... Nie bulwersuj się - zaśmiał się głośno.  - Nie mamy czasu na takie sprawy. Zresztą nasza rozmowa chyba trochę przeraża tę oto dziewczynkę - spojrzałem na nią. Faktycznie... Widok jednej postaci mówiącej na przemian dwoma głosami może być dziwny.

  9. Gdy kopnąłeś drzwi, te zatrzęsły się, ale nie otworzyły. I nie wyglądały na takie, które miałyby to w najbliższym razie zrobić. W pokoju robiło się coraz zimniej. Nagle usłyszałeś za sobą cichy, kobiecy głos:

    - Weź to - kobieta z blond włosami, a raczej duch takowej, trzymała w ręku mały, mosiężny klucz. Już na pierwszy rzut oka widać było, że pasuje do drzwi za tobą.

    -------------------------------------

    - Pierwsza rzecz jaką musimy zrobić to znaleźć Jacoba. Bez niego stąd nie wyjdę - uśmiechnąłem się pod nosem. - Może i jest idiotą, ale czasami potrafi zrobić coś sensownego. - sprawdziłem godzinę. Jako, że czas tutaj był co chwilę zaginany, nie można było określić dokładnej godziny. Jeżeli nie znało się systemu... Na oko od otwarcia drzwi minęły 2 i pół godziny. Wrota będą otwarte jeszcze przez 30 minut. Jako, że wtedy była 16:30, a do tej pory czas zmienił się 6 razy, trzy razy 20 min do tyłu i raz 12 minut do przodu, a potem tak samo do tyłu, mamy jeszcze ok. półtorej godziny. To powinno wystarczyć. Po chwili spojrzałem na nóż leżący na stole przede mną.

    - Weź to - powiedziałem do Charlotte, patrząc na ostrze, którego brzeg błyszczał czerwoną barwą. - To ci pomoże przetrwać. W większości przypadków będę zdejmował Cienie z dystansu, ale gdyby udało się jakiemuś dostać dostatecznie blisko, by nas zranić, wystarczy wbić ten nóż w jakąkolwiek część ciała. Rozpadną się.

    Czy ja napewno dobrze robię?

    - W każdym razie... Ruszajmy - otworzyłem powoli drzwi prowadzące na korytarz. Nikogo ani niczegu tu nie było. To dobry znak. Pokazałem dziewczynce dłonią, aby podążała za mną. Na razie nie mieliśmy się czego bać. Jeżeli pojawił się tu Azrak, to oznacza, że reszta Cieni z tego miejsca zniknęła pod naporem energii neuroelektrycznej. Szliśmy spokojnie przez korytarz szukając najbliższych drzwi. Jednak nawet chwila wytchnienia musiała zostać zakłócona przez głęboki, męski głos.

     

    - Ooh... Jak widzę znalazłeś sobie towarzyszy? - zamarłem. Po tylu razach nie mogłem go nie rozpoznać.

    - Dobrze widzisz... Czego chcesz?! - krzyknąłem. Moja nieudana próba ukrycia przerażenia nie umknęła mojemu rozmówcy.

    - Boisz się? Wiesz co oznacza mój głos, prawda? - złowieszczy śmiech poniósł się echem po korytarzu. - Teraz to już nie jest zabawa. Jeden fałszywy ruch, a wy i ten wasz koleżka zginie! Czy jesteś gotowy?! Star Breaker! - zamarłem po raz drugi. Tego przezwiska nikt nie używał odkąd skończyłem 14 lat. Chociaż nawet wtedy znała je tylko grupka moich najlepszych przyjaciół. Więc jakim cudem on je znał?

    - Skąd wiesz?! Skąd je znasz?! - nie otrzymałem odpowiedzi... głos ucichł, a cisza ponownie wypełniła pustą przestrzeń. Lecz nie na długo. Po chwili do naszych uszu dotarły dziwne krzyki. Źródeł było mnóstwo. A to oznaczało, że pojawiła się Horda. Dlaczego? Dlaczego tym razem to wszystko jest takie pomieszane? Horda nie ma prawa tu być! Nie ma! To napewno złudzenie. Jednak złudzeniem to nie było. Kilka sekund później ujrzeliśmy przed sobą grupę Cieni. Wśród nich byli dwaj Magicy.

    W walce nie mamy szans

    Odsunąłem się do tyłu, by być na równi z Charlotte. Kucnąłem.

    - Trzymaj się mocno i pod żadnym pozorem nie krzycz - szepnąłem jej do ucha. Następnie podniosłem ją i rzuciłem się w stronę okna. Potem tylko uderzenie, odgłos tłuczonego szkła... i przestrzeń.

    Ciemność.... Przestrzeń... Pustka... Co powinienem teraz zrobić? Wciąż lecieliśmy w dół. W pewnym momencie podświadomie złapałem się rurki wystającej z wiszącego w przestrzeni budynku.

    Po prostu daj mi się ponieść

    - Heh... Jak chcesz - nie zdawałem sobie sprawy, że powiedziałem to na głos. Nagle obraz zaczął się zamazywać, a ja tracić przytomność. Moje włosy zbielały, a oczy zalśniły czerwienią. Jednak potem... Zapadła ciemność... Dla mnie.

    - Trzymaj się mocno. Wbijemy się tam - głos był o wiele chłodniejszy i beznamiętny niż oryginalnego Johnny'ego. Nie czekając na odpowiedź, chłopak rozbujał się na rurce po czym skoczył w kierunku ściany celując w najsłabsze miejsce. Bingo! Ściana zaczęła pękać, a po chwili całkowicie sie rozpadła pozostawiając wyrwę, przez którą na spokojnie mogli dostać się do budynku. Gdy wylądował na podłodze, postawił dziewczynkę, a sam zaczął chodzić po pomieszczeniu.

    - Eh... Czemu on musi zawsze nosić takie dziwne ubrania? - popatrzył z pogardą na grubą, niebieską bluzę. Po chwili na jej miejscu pojawiła się cienka, biała bluzka z kapturem, której tył zdobiła duża, szkarłatna gwiazda.

  10. To tak,

    Narazie jest za mało tekstu (zresztą napisanego za dużą czcionką, 12 będzie ok). Mam nadzieję, że na prologu się nie skończy. Liczę na dłuższe rozdziały.

    Pozdrawiam

    Czcionkę zmieniłem. Mało tekstu, bo to prolog. Chciałem tylko pokazać wstęp do fabuły. Nie martw się. Na prologu napewno się nie skończy ^^ Rozdziały będą... hmm... nie wiem. Myślę, że ok. 20-25 stron. Chyba, że chcecie po 80 jak w Falloucie xD

  11. Mała informacja. Przy dolarach $ pisze się przed kwotą. np. $500 ^^

    -----------------------------

    - Ja już mam broń. Ale na wszelki wypadek wezmę jeszcze trochę amunicji - powiedziałem z naciskiem na słowo "amunicja", tak by facet za ladą to usłyszał. Po chwili myślenia podszedłem do niego. - Nie wiem czy masz naboje to tej broni. Są one dosyć niestandardowe i trudno je zdobyć, ale jeżeli masz to poproszę 3 magazynki - uśmiechnąłem się. 

×
×
  • Utwórz nowe...