Skocz do zawartości

ZenoN1.0

Brony
  • Zawartość

    15
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez ZenoN1.0

  1. Siema, powiem mi ktoś czy zaszła jakaś zmiana ludzi w kręgu spotkań w ciągu ostatniego roku? Bo widzicie, tak się składa że mniej-więcej rok temu byłem na dwóch i ćwierć meet'a(pomiędzy nimi różne odstępy czasu), tylko że granicy lat na karku nie przeskoczysz. W związku z tym pytanie - jak obecnie ze średnią wieku? Bo, nie oszukujmy się, różny wiek -> różne sposoby myślenia, ergo, totalnie różni rozmówcy.
  2. ZenoN1.0

    Wyżal się.

    @MasterBezi Jakkolwiek kiedyś się podpisałem pod tym że czerwony zły(i zdania nie zmieniłem) to z przytoczonej historyjki widzę że trochę pojechałeś i nie da się ciebie poprzeć. Gardzenie donoszeniem to nie jest żadne usprawiedliwienie. Pozwoliłeś ciągnąć się gadce i mało tego sam brałeś udział w robieniu osobistych wjazdów(tyle wynika z twojej wypowiedzi). Rada na przyszłość - takie akcje rozwiązuje się na pw, dronka korporacji zazwyczaj nie ma ochoty czytać o co tam żre się przykładowy Mariusz z Krzyśkiem. A jeśli już były bardziej kontrowersyjne kwestie to nie rozumiem dlaczego narzekasz na Inkwizycję, trzeba było na samym początku puścić im cynk co się kręci, a tak chcesz być pierwszym spośród równych wobec prawa.
  3. Cóż, ja niestety widzę szklankę do połowy pustą i stąd też podpisuję się prędzej pod przemaganiem kategorii zła, niźli chęci czynienia dobra. Niby subtelna różnica ale chyba jest. A właśnie z tym fermentem dla samego fermentu jest od groma problemów. Bujała się z tym cała filozofia życia i pomimo podawania swoich stanowisk to ich późniejsze interpretacje często ukazywały wiele skrytych wewnątrz nich absurdów (pomijając już to, że nie raz, nie dwa język był diabli poetycki a to nie jest najlepsza metoda żeby próbować sprzedać swój system w przejrzysty sposób). Czy wola dla samej woli. Czy wola dla celu. Imperatyw czystej woli, jak Sam zauważyłeś może doprowadzić do zachowań autodestrukcyjnych. Człowiek może zamienić się w bestię rzuconą w świat. Atoli widzę w tym działaniu pewien potencjał i niemożność odseparowania od siebie tych stanowisk. Dobrze zorganizowana społeczność byłaby w stanie przekuć to na pewną ideę która mogła by zespoić potrzebę ciągłego samodoskonalenia. Tylko jest z tym pewien problem. Jak każdy argument z konieczności tak i ten jest najsłabszy. Niemniej jednak widzę w tym jedyną możliwość wyzwolenia się (jestem naiwny jak dziecko w kategorii tego że dobra wola w końcu w człowieku zatryumfuje) z obecnego kryzysu moralności/kultury, bierność, bądź brak zdecydowanego działania są nie do zaakceptowania.
  4. @Nana Zgadzam się co pierwszej części akapitu. Co do stylu, nie jest ani specjalnie rozbudowany ani nie zawiera imo bóg wie jakich pojęć. Staram się pisać tak by było to dla wszystkich zrozumiałem i zakładam jakąś tam wiedzę u czytelnika. Tylko tyle, czy aż tyle, nie wiem. Co do dwójki. Muzykę jako interpretację formy matematycznej możemy odszukać np. u Pitagorasa bądź idealistów niemieckich. Temat jest dość ciekawy ale jak zwykle jest problem z dostępnością książek. Co do literatury, nie zaprzeczałem, że ją budowała, napisałem, że to nie jest jej fundament. Ale odsyłam niżej bo jeszcze się do tego odniosę. Pudło. @Solaris Smutno mi się zrobiło jak wróciłem i zobaczyłem, że zdążyli Państwo dokonać na mnie egzekucji(zaraz po tym jak Pan wpadł), a truchło zakopać, jeszcze zanim pojawiłem się na polu walki. Tak czy siak, Habermas byłby smutny ponieważ czytając twoją wypowiedź Solaris nie widać tam krzty dobrej woli. Po pierwsze, gdzie perspektywizm? Ja rozumiem że łatwiej jest mi na gębę przykleić kartkę z hasłem wróg ale zdrowy rozsądek chyba wymaga próby zrozumienia wszystkich stron między którymi dokonuje się komunikacja. Co z tego wynika, po drugie, zaczynasz swoją wypowiedź od słów iż nie potrafisz zrozumieć części moich wypowiedzi, jednak nie powstrzymuje cię to, zamiast np. napisać ~ nie do końca łapię co tam modzisz Zenek, napisz to inaczej/jeszcze raz. To podejmujesz dyskurs, i tak, widać że pogoniłeś gdzieś w dal. Ponieważ stoi jak wół od samego początku że miłość sobie gdzieś tam siedzi ale nie jest czynnikiem który odpowiada za przemiany w procesie dziejowym. Wybaczcie mi że zacytuję sam siebie. I ty stoisz dumnie, z wypiętą piersią starając się wyważyć drzwi które są, kto by pomyślał, już otwarte szeroko na oścież. Muszę ci zadać pewne, malutkie pytanie, mianowicie twierdzisz więc że objawienie się miłości w Uczcie jest znakiem tego że system metafizyczny Platona wraz z jego teorią państwa są nieistotne. Chociaż nie, napisałeś że to się ujawniło w literaturze, w końcu ja, jako wielki pożeracz ludzkich serc chciałem zniszczyć tę ideę w świadomości - przyznam że trochę to kupuję, lubię jak jest jakiś tam ferment myślowy. I odwołując się do romantyzmu, określ czy masz na myśli bitą literaturę czy myśl która spłodziła filozofię życia. Bo wiara w porządek poza światem liczb i miłość nie wniosła niczego nowego. A ta filozofia z kolei była niezłą podpałką która spowodowała że ogień myśli europejskiej wzbił się pod niebiosa. Niestety chłopaki mieli ciekawsze rzeczy do kontemplowania niż miłość(jakbyś reflektował to bym rozwinął, bo jeszcze zarzucisz mi że jestem gołosłowny, więc proszę, jeśli chcesz, możemy skupić się gdzieś z boczku na rozmowie dt. romantyzmu, bo widzisz, masa nazwisk, masa teorii a nie chcę zanudzać innych). Potem odwołujesz się do takiego pana który zajmował się scholastyką i co z tego wynika? Ano niewiele, chyba że jego twórczość jest w stanie zaćmić cały dorobek metafizyki klasycznej wersji egzystencjalnej i esencjalnej. I to ona, tj. miłosć miała kształtować umysły ludzi a nie ostatecznie społeczeństwo celu którego ojcem był św. Tomasz. Ale co ja tam wiem, mały mam rozumek. Zdanie w którym odwołujesz się do wspomnianego przeze mnie Kanta, wyraźnie dowodzi, że, ale na prawdę z całym szacunkiem, olałeś sobie wszelką treść jaką wplotłem w swoją wypowiedź. Tak się składa, że z tego co wiesz to nihilizm jest odrzuceniem, ale to rozmowa na inny temat , chyba żeś ciekaw, temat jest dobry. Ale wróć, Kant oraz nihilizm. A mnie się wydawało że podałem kilka punktów w których dokonała się zmiana toru procesu dziejów, i tak np. pojawienie się Kantowskiej metafizyki, w konsekwencji awantury o ateizm którą rozpoczął Jacobi, aż do ww. nihilizmu. I skoro napisałem biało na czarnym że to przykład zmiany to skąd wyciągnąłeś tutaj jakąkolwiek zbieżność z kat. miłości. Kombinuję jak diabli i za cholerę nie rozumiem jak. To mógłbyś rozwinąć bo ja nie mam zamiaru tworzyć sobie fantomów z którymi będę potem się ścierać. Argument z religią, patrz akapit wyżej. Pojawienie się religii - zmiana dziejowa. Wiem że kupiłeś sobie ludzi swoja rozległą wiedzą z encyklopedii KULowskiej(bądź jakiejkolwiek innej z tej samej półki) ale bądźmy szczerzy, to nic więcej jak chwyt retoryczny(co zabawne Nana sama mi to zarzuciła, może faktycznie wygląda to na to że staram się sprzedać swoja osobę jak jakiegoś głosiciela słowa). Tak samo tutaj jak i w dopiero co wspomnianym akapicie poleciałeś z tematem gdzie ci się podobało. Zniszczyć moje wyobrażenie o świecie(będzie srogi skrót myślowy - chyba, że chcesz to dokładnie rozwalać)? Cieszy mnie że podjąłeś próbę ale widzisz, w człowieku zawiera się coś takiego jak wyrwa ontologiczna, używając dużego uproszczenia na wszystkim znanym gruncie, można powiedzieć że to taki grzech pierworodny. Taka tam skłonność do czynienia zła zamiast dobra. I widzisz małe dronki widząc w jak bardzo są miernej sytuacji tworzyły pewne konstrukty myślowe, konwencje, umowy społeczne itd. Po co? Ano żeby sobie poradzić z draństwem które siedzi w człowieku. Te z kolei ścierały się między sobą. W końcu każde chłopaki wiedzą najlepiej jakie zasady panowały w ich piaskownicy i jakie są najlepsze. Stąd też ciągły konflikt. To on wymusił by się przemóc. Wersja tl; dr Posłużę się schematem, bo widzę całość tej rozmowy póki co tak: człowiek->myśl->zmiana dziejowa(duża waga) człowiek->miłosć->kultura(mała waga) Tyle że Pan stara się wyrwać z mojego dyskursu drugi tor i skrytykować mnie pisząc, że go tam nie ma. No jest ale nie jest tak istotny dla uniwersum jak pierwszy.
  5. Ależ moja droga napisałaś żeby nie ograniczać swojego oglądu kategorii miłości jedynie do sfery ludzkiej. Ale rozumiem, zabsolutyzowałem to zdanie, spoko, tak czy siak de facto nie zmienia to nic wewnątrz treści jaka się póki co ujawniła. Miałbym napisać coś o miłości bez człowieka jako pryzmatu? Punkt wyjścia, rzecz banalna, miłość w charakterze po pierwsze wyższego abstraktu duchowego. Po drugie miłości naturalnej, obserwowanej w świecie przyrody - miłości pasywnej. Miłości absolutu do istoty ludzkiej(i tak, to cholernie złożona kwestia, mogę na ten temat napisać coś więcej niż słowa które wygłasza grzmiący z ambony kapłan). Właśnie te przez wieki aż do pozytywizmu wiodły prym(potem dokonał się jeden wielki burdel kulturowy - mam na myśli odrzucenie jakiejkolwiek metafizyki, przy próbie wyzwolenia się i fascynacji tym ujęciem rzeczywistości). I miłość stałą się w końcu chodliwym towarem, "ludzkim" towarem. Czy ktokolwiek mówi teraz o miłości z wyższej półki, ergo miłości bez konotacji kobieta bądź mężczyzna, no nie. I nie, nie mówię że jest zła, czy też że nie istnieje, lub bóg jeden wie co. Teraz hop akapit do góry. Używając skrótu myślowego mogę się zgodzić z początkiem Twojej wypowiedzi. Ale żeby miłość była filarem pod literaturę? No zdecydowanie mniej niż bardziej. Teatr, pół, na pół - diabli silne związki z literaturą. Muzyka? Tutaj odwołałbym się do matematyki oraz funkcji kultu/rytuału. Taniec, dobra z tym się nic nie da zrobić, a przynajmniej ja nigdy nie siedziałem w tym temacie. Może ktoś inny jest specem od tańca w klasycznej formie i się wypowie co o tym sądzi. Światem wstrząsnęło wiele rzeczy od imperiów, poprzez religie i filozofie. Przykłady? Zacznijmy od banałów takich jak bunt skierowany przeciwko imperialistycznym zapędom Aten, przejdźmy przez pojawienie się Judeo-chrześcijanizmu a skończmy na Kancie który otworzył drzwi nihilizmowi. Skąd to wszystko? Ano stąd że zawsze miałaś tabun bliżej nieokreślonej hołoty którą jakiś umysł strzelił w pysk i pokazał im nowy kierunek. Kultura wyrosła na antagoniźmie, konflikcie, pokonywaniu kolejnych form dziejowych, oraz, pytaniu po jakąś cholerę żyć i jak żyć. Co funduje moje istnienie i czy moje poznanie opiera się na prawdzie. Zadaję więc pytanie jakiej rewolucji dziejowej dokonała miłość? Ja na prawdę chętnie podejmę dyskurs. Sprecyzuj jakieś kwestie, a jak tylko wrócę z roboty, to będzie w poniedziałek, zabiorę się za odpowiadanie,
  6. @up Ad.1 Tak to jest proza życia. Tak samo bycie dronką korporacji jak spotkanie się ze starym znajomym wypicie z nim kilku piw i zaduma nad tym że kiedyś było zajebiście a teraz, cóż, życie już nie porywa, mówiąc delikatnie. Uogólnię coby można mnie było łapać za słówka i wytykać palcami ale filozofia to nie słowo wytrych które nada jakiś transcendentny charakter pierwszemu lepszemu hasłu - a widzę że to obecnie dość popularne zjawisko. Dlatego z czystym sumieniem wszystkie luźne rozmowy dookoła ludzkiego życia ładuję w jego prozę. Horyzont interpretacji tego pojęcia jest tak szeroki że wszystkie nie dotyczące rozważań uniwersum kwestie - a dotyczące tego jak taka dronka korporacji radzi sobie np. między ludźmi łapią się w jego zakresie. Ad. 2 Tak to jest śmiała teza i nie zgodzę się z tym żeby primus motor dla kultury była miłość. Zdobycze kultury narodziły się ze zdziwienia nad światem i pytania "dlaczego?", zamiast obecnie panującego "jak?". Miłość była zawsze gdzieś z boku, w końcu wykorzystana w filozofii nauczyła się korzystać z jej mechanizmów. I dobrze napisałaś że nie należy jej rozumieć jako pojęcia w perspektywie antropomorfizmu ale nigdy nie była ona rdzeniem, zawsze pozostawała w cieniu bardziej istotnych zagadnień jak chociażby bóg/przyczyna rzeczy. Czy zafundowała dziedzictwo kulturowe? Jak najbardziej. Czy tak doniosłe jak zakładasz? Nie sądzę.
  7. Nic nie może zmienić natury człowieka. No po prostu nie ma przebacz. Jak najbardziej można podejmować działania żeby zmienić swoje zachowanie i postępowanie ale nigdy nie da rady zmienić się rdzenia. Wszelka zmiana całego ludzkiego wnętrza to nic innego jak nie życie w zgodzie z samym sobą - co w konsekwencji odbije nam się czkawką przy której najpewniej wyplujemy kiedyś swoje płuca. Będąc człowiekiem zawsze masz w sobie tę wyrwę która spowoduje że zwrócisz się ku konkretnemu działaniu, konkretnej świadomości bez względu na to jaką stylówę chciałbyś obrać. Możesz się przemagać z tą osią dzień, dwa, tydzień, może nawet kilka lat, ale kiedyś nie wygrasz. Sztuką jest wykorzystać ją a nie zaprzeczyć samemu sobie. Wykorzystać swoje draństwo/wiarę/wrzuć tu cokolwiek co uważasz za słuszne, by złapać za mordę uniwersum i jakoś sprawnie w nim egzystować. I tak, wpisuje się tutaj jak najbardziej kategoria związku. Nie zmienisz się, wiec wykorzystaj to co masz dla związku. @Marquise +1(chociaż ta zmiana, no dyskusyjna rzecz) @Magenta Akceptacja dotycząca fizyczności, czy wręcz wchodząca dalej w seksualnosć zawsze rozwija się w przestrzeni związku wraz z jego trwaniem. Stąd też wydaje mi się że ta linijka wraz ze swoim następstwem nie wpasowuje się do końca w narzuconą w domyśle kategorię wady. Czy miłość warta jest zaryzykowania? Zależy od persony - żadnemu człowiekowi z porcelany nie będę sugerować by rzucał się w przepaść. Co innego jak gość ma kręgosłup ze stali i nie tak łatwo go złamać. @Nana To nie filozofia - to proza życia, to raz. Dwa, to dość śmiała teza.
  8. ZenoN1.0

    Equestria Girls

    Pewnie widziałem jako ostatni w całym uniwersum ale i tak zamierzam podzielić się moimi wrażeniami. Nie byłem pozytywnie nastawiony do tego filmu i po obejrzeniu go niewiele się w tej materii zmieniło. Nie był on aż tak słaby jak się tego spodziewałem ale i tak nie był w stanie mnie porwać. Jeśli ktoś reflektuje rzucić okiem na na moje uwagi/spostrzeżenia/wynaturzenia dt. tej animacji - zapraszam do spoilera. I tak, wiem że ten film może się ludziom podobać ale wolałbym dostać coś więcej niż średniaka bez perspektyw.
  9. ZenoN1.0

    Co aktualnie czytamy

    "The First Heretic" - Aaron Dembski-Bowden, gorąco polecam, mój ulubiony pisarzyna z Black Library, jeszcze ani razu mnie nie zawiódł I zaraz w kolejce zbiór opowiadań, "Age of Darkness"
  10. Nikt nam łba jeszcze nie ukręcił i nie wydaje mi się że ma się tak stać. Temat bezpieczny, niczego nie rozpowszechniamy, omawiamy dane zjawisko. Ano ma, tzn. taki był punkt wyjścia, kobiecość a kucyk - podobieństwa, różnice i geneza takiego pociągu(I like trains).
  11. Jako człowiek leniwy poskaczę trochę od posta, do posta. Mam nadzieję że nie będziecie mi mieć tego za złe. Xinef: A co z odpowiedzialnością za przyszłe pokolenia? Nie jesteśmy rzuconymi w świat jednostkami, jesteśmy, czy tego chcemy czy nie częścią pewnego procesu historycznego. Xinef: Tutaj rzecz rozbija się o godność ludzką a nie o przejmowanie się lub nie kupką pikseli. Godność ludzka człowiekowi się należy a taki wybryk osoby trzeciej silnie w nią ingeruje i działania przeciwko takim skrajnościom powinny być o napiętnowane. Co do całego problemu zalewania się w trupa. To wydaje mi się że to kwestia - a jakżeby inaczej dojrzałości i zobowiązań. Jak masz łeb na karku i wiesz że następnego dnia będziesz szedł do pracy to nie zalejesz się jak stopięćdziesiąt. Tak samo jak masz świadomość tego że nie wypada zataczać się na ulicy ponieważ jakieś normy kulturowe jednak powinny w społeczeństwie obowiązywać. Spoiler dedykowany Xinefowi oraz wszystkim fanom miłowania myśli
  12. Dzięki Xinef. Zacznę od dupy strony za co proszę mi wybaczyć. Chciałbym na moment zwrócić szczególną uwagę na punkt drugi. Mianowicie na fenomem pociągu, bądź co bądź kontrowersyjnego, do rysowanych klaczy. I tak w naszej kulturze pierwszą rzeczą, jeśli by wziąć za mordę temat relacji damsko-męskich jest punkt wyjścia, i tak, będę tu generalizować. Punktem wyjścia jest aparycja. Dana kobieta ci się podoba - zagadasz do niej. Nie podoba ci się - ominiesz ją szerokim łukiem. Przynajmniej biorąc pod uwagę perspektywę człowieka z ulicy. Przenieśmy się teraz na moment na grunt pracy bądź jakiejkolwiek szkoły. Obcujesz z ludźmi poznając ich charakter. Te relacje są wymuszane czy tego chcesz czy nie i wiele z nich eskaluje. Jak dotychczas same oczywiste oczywistości czyż nie? Ale jest coś jeszcze o czym lwia część ludzi z jakiegoś powodu zapomina. I ja i wy mieliśmy okazję wchodzić w związki z kobietami. I tak każdy zauważy tu dwie rzeczy. Po pierwsze że nie istnieje kategoria podrywu z ulicy, podrywu na kawę, podrywu na cokolwiek co miałoby zbudować związek od tak. Po drugie afekcja dotycząca fizyczności buduje się dopiero w przestrzeni związku. Co to ma do kolorowych kucy zapytacie? Ano, model który zachodzi w codziennym życiu bardzo łatwo nałożyć jako pryzmat na jakąkolwiek postać fikcyjną - bohaterkę książki, komiksu, filmu etc. Adnotacja pierwsza jest następująca - charakter każdej z bohaterek jest nam sprzedany w serii odcinków z różnych perspektyw co pozwala określić jaki jest horyzont danej postaci. Z kolei drugą adnotacją będzie to, że tak jak zaznaczył w swojej wypowiedzi Xinef, afekty są budowane właśnie w oparciu o charakter. W związku z tym opinie o oddaniu dla którejś z m6 nie wydają mi się żadną abominacją, a zwykłym ludzkim pragnieniem zbudowania relacji w oparciu o odnoszenie się do wybranego przez siebie ideału. A to że niektórzy potrafią je wznieść na wyżyny absurdu i uczynić ostatecznie kolorowego kuca swoim obiektem nieprzerwanych westchnień i pragnień seksualnych to co innego. Pora na punkt pierwszy. Czy takie, powyższe właśnie zaplecze wiedzy o kobietach jest dobre i sprzedać się może jako wiedza praktyczna w rzeczywistości? Zdecydowanie sądzę że nie, jakkolwiek by nie brać pod lupę którejkolwiek z postaci to są one jednak wyraźnie ociosane w kamieniu, to zaledwie archetypy. Nie są dynamiczne i tak jak wierzę w to że nic nie potrafi zmienić natury człowieka, tak nie zawaham się stwierdzić że wszystko co jest nadbudowane dookoła tego rdzenia jest plastyczne jak cholera. Szczególnie, biorąc pod uwagę kobiety. Jeszcze nie dane mi było spotkać takiej która nie byłaby mentalną inkarnacją chaosu - co wcale nie ma negatywnej konotacji.
  13. Duży plus dla pana wyżej. A to, to zespoilerowane postuluję wydzielić - imo materiał na solidną dyskusję(albo darcie kotów z nienawistnikami).
  14. Ktoś lubi clop - spoko Ktoś lubi gore - spoko Ktoś lubi *wstaw tu cokolwiek czego nie lubisz właśnie ty drogi czytelniku* - na prawdę, spoko Ktoś traktuje śmiertelnie poważnie kolorową bajkę o jeszcze bardziej kolorowych kucykach - to już nie jest spoko. I prawdę mówiąc nie do końca rozumiem to całe oburzenie na wszelkie abominacje jakie narosły w fandomie. Niestety nie jestem człowiekiem postępowym i tak, przerażają mnie różnego rodzaju dewiacje, ale, jeśli jest grupa ludzi której gusta estetyczne zaspokajają pochlastane, uprawiające stosunek rysowane konie to w czym problem? Nie zachwycam sie tym, ale nie będę też tych ludzi piętnować. Nie mam zamiaru zaglądać ludziom na dyski ich komputerów i mówić co jest dobre a co złe, tak samo jak nie mam zamiaru zaglądać ludziom do sypialni i patrzeć czy sypiają ze sobą vanilla czy też lubią BDSM. Czy przypadkiem osią tego tematu nie są rzeczy które powodują że fandom jest źle odbierany na zewnątrz? Tak tylko sobie pytam. Bo mimo wszystko wydaje mi się że trochę pojechałeś z tym swoim postem Talar. Albo to ja, w co trudno mi samemu uwierzyć, potrafię podejść z dystansem do problemów które przedstawiłeś. Czy argument -> clop/gore i ludzie go lubiący to pierwotne zło, tak na prawdę nie znaczy tyle co -> cholera, biorą i będą nas brać za chorych na umyśle przez tę właśnie grupę napaleńców. Bo to chyba jednak rozchodzi się tutaj jak napisał Flutt, o złe, duszące powietrze dookoła ludzi lubiących mlp. Bo może ona, tj. twórczość fanów rzeczy "dziwnych", być czynnikiem szkodliwym dla fandomu.
  15. Ja po raz pierwszy wpadłem na krzywy ryj i nikt żadnych obiekcji nie miał. Fani kolorowych koni to na prawdę otwarci ludzie, ergo, wal jak w dym.
  16. @up Jedyny horror klasy B w którym widziałem mordercze żołnierzyki to Demonic Toys. Jednakże część pierwsza nie pasuje do twojego opisu. Być może była to któraś z kolejnych części(jak to zwykle tych musiało kilka powstać) - jedynki zdecydowanie nie polecam. Osobiście, Buka nie zniszczyła mi dzieciństwa, tylko wywoływała narastające stopniowo napięcie i ciary na plecach. To była taka wielka niewiadoma, bardziej groźna niż bezpieczna.
  17. Potencjalność aktu woli to nie wyraziste problemy. To raz. Dwa, u niej się ww. uwydatniają właśnie przez skakanie pomiędzy sukcesem a moralnością. RD w stosunku do niej jest prosta jak budowa cepa. Coś poszło nie tak, widzę błąd, koryguję swój występek, Wiadomo czego się po niej spodziewać. W wypadku Rarity zawsze wolałbym pozostawić jakąś szarą strefę.
  18. Sieknąłem temat trzy strony wstecz ale diabli wiedzą czy nie dokonam powtórzenia z wcześniejszych(swoja drogą zacne posty Marquise). Tak czy siak chciałbym zwrócić waszą uwagę na pewną małą, maleńką rzecz. Mianowicie Rara jest najbardziej ludzką z bohaterek. W czym rzecz? Ano sprawa ma się następująco. Oczywiście już teraz mogą się podnieść głosy że każda postać ma swoje wady - ludzkie wady poniekąd, no ma, zgadzam się. Ale nigdzie nie są one rdzeniem postaci. Pojawiają się jako materiał do przyjrzenia się danemu problemowi i w konsekwencji rozwiązania go. Z kolei ten biały jednorożec uosabia lwią część cech zawartych w człowieku. I tak dobrych jak i złych. Przede wszystkim możliwości i uwaga wolę. Użyjmy teraz paru skrótów myślowych. W końcu każdy człowiek chce się czegoś dorobić w życiu. W związku z tym przedsięwziął by on wszelkie możliwe działania by swój cel osiągnąć. Naginał by zasady mniej lub bardziej ale jeśli miałby okazję przed nosem to pewnie dałby z siebie wszystko. Biorąc pod uwagę że ktoś taki miałby jednak wypracowaną jakąś moralność. To byłby również zdolny do rzutu okiem na swoje postępki. Mógłby być zażenowany własnym postępkiem i chcieć się odkupić w oczach innych. Mógłby stwierdzić że wszystkie chwyty dozwolone i przeć dalej. Mógłby to, mógłby tamto... Wszystko co dobre, gorsze i szare w zasadzie można rzucić na ścianę przez pryzmat tej postaci dosłownie w każdej chwili. I taka Rara nie jest nikim więcej jak zbiorem wielu wypadkowych które mają potencjał obrócić się przeciw idei całego serialu - przyjaźni, mogą, ale nie muszą. Jest projektantką mody i balansuje na krawędzi pomiędzy dwoma światami, tym mogłabym i tamtym mogłabym. Właśnie dlatego że ma jakieś tam uczucia, jakąś tam godność, to że boi się kompromitacji, że ma takie a nie inne ego. W związku z tym nie rozumiem gdy słyszę że można jej nie znosić, ma w sobie tak wielki potencjał, tyle możliwości zabawy z charakterem a musieli w S3 zawieść i tego nie wykorzystać.
  19. ZenoN1.0

    Problemy Sercowe

    @Qebor&Aziz Wspólne zainteresowania z panną wcale nie będą dla was remedium, przynajmniej nie całkowitym, Fakt, to może być przyzwoity punkt wyjścia ale nie bałbym się też na waszym miejscu skakania w ogień rozmowy dosłownie ze wszystkim. Sam miałem okazję być dość długo w relacji z panną z którą nie łączyło mnie w tej materii dosłownie nic. Jej postrzeganie z kolei wciąż było otwarte na nowe informacje, i tak, uwierzcie można pannie nawijać, dajmy na to o grach video(czy też o czymś jeszcze bardziej statycznym) przez bite 2 godziny. Ona z kolei jako słuchacz może wcale nie być tym zanudzona. W końcu mówiąc o temacie X nie sprzedajesz samego tematu ale swoja osobę, ustosunkowanie do niego, reakcje itd.
  20. Witam, Zenon jestem Nie znacie mnie i ani ja was. Ale chętnie doświadczę fenomenu fanów(a że jest hiatus i nic sie nie dzieje tym bardziej). W związku z tym dwa pytania. Czy mam rozumieć że ustawiacie sie na Grenadierze(i na który dzień, niby będę na obu ale zawsze jest jakieś "ale" no nie)? To raz. Dwa, Miło by mi było jakby ktoś podrzucił mi pmką swój nr tel. cobym was na owym konwencie znalazł.
×
×
  • Utwórz nowe...