- Ty się jeszcze pytasz? Naprawdę myślisz, że mogę mieć ważniejsze sprawy od was? - zapytałem retorycznie, kręcąc głową z małym uśmiechem. Po chwili spojrzałem na podskakującą małą i uniosłem wzrok ku niebiosom - Bogowie, skąd ona bierze energię?
Chwyciłem Cidrell za kopyto i zacząłem prowadzić ją powoli w kierunku mojego domu. Szeptałem jej przy okazji do ucha czułe słówka i pocieszenia:
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Masz ciągle Elisę... oraz mnie. Nie ma co płakać, sama mówiłaś, że był z niego kawał drania. No i wyszło na to, że, ehm, nie byłaś w jego typie. Cóż, według mnie zostawić kogoś takiego jak ty to szczyt debilizmu... - i tym podobne. Równocześnie zastanawiałem się, co klacze robią, kiedy coś takiego się stanie. Pewnie cały czas płaczą, tak jak ona przed chwilą. Jak można płakać po czymś takim, to ja nie wiem. Przecież on ją bił! Powinna się cieszyć, a nie szlochać! Przez głowę przemknął mi pomysł, ale zaraz go odrzuciłem. Tak szybkie zaproszenie jej na kolację byłoby chyba przesadą.