Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Pielęgniarki i lekarz zdecydowanie się cofnęli. Szeptali coś między sobą w zdziwieniu. Kucyk lokaj od razu podszedł do Magnusa i patrzył na niego z góry. Był większy... - Pan się położy z powrotem do łóżka - powiedział spokojnie. - Teraz - dodał stanowczo. - Sebastianie, nie strasz pacjentów - mruknął mały arystokrata. - Wybacz Paniczu - odpowiedział mu lokaj. Młody ogier popatrzył po was i analizował chwilę wasze pytania. Potem przysiadł na ziemi, przez co wydawał się jeszcze niższy. - Nie znam was - odparł chłodno. - Nic nie wiem o żadnej Equestrii, Trapnest czy o barze - dodał i spojrzał się z zainteresowaniem na Rena. - Obaj opowiadacie jakieś brednie, ale... jest w tym coś zabawnego. PhantomHive to jedno z trzech ocalałych miast od Uwolnienia i Wielkiej Wojny. Znaleziono was na południe od miejsca w którym teraz jesteście. Jakieś 30 kilometrów od granic miasta. Przy sobie mieliście jedynie naszyjniki. Tak, leżeliście razem pod "gruszą" i sępy były gotowe was pożreć... Jesteście braćmi? - spytał Ciel uśmiechając się i jakby zdając sobie sprawę, że pyta retorycznie. - Właśnie, teraz czas na moje pytania. Gdzie uchowaliście się przez okrągły miesiąc od tych wszystkich tragicznych wydarzeń i czym są wasze naszyjniki? Jeden z członków grupy ratowniczej, niechcący dotknął gołym kopytem klejnotu i uległ poważnym obrażeniom. __________________________________ Znów po jednej :>
  2. - Rozumiem... - odparła. - Deth mi o niej powiedział. Mogę się zabrać z wami? - spytała Exi z nadzieją. Jej brat tylko skwasił minę, odwrócił łeb w inną stronę i cofnął się lekko. - Nie widzę problemu - dodała od siebie Morning. - Prawda?
  3. Wymazany z kart historii? Więc trzeba tam powrócić w wielkim stylu... Zaśmiałem się szyderczo. - Ten, który mnie ożywił... Wolałbym obstawać przy marszu - zełgałem. - Ale ostatecznie pewno zrobisz co będziesz uważał. Nienawiść rodzi nienawiść. W każdym jest tyle samo dobra co zła, jednak teraz czuję, jak zło bierze nade mną górę... Mimo to wciąż mam wiele pytań. - Zamiast teleportować mnie tam... pokaż mi to jak rzekomo unicestwiam ostatnią nadzieję. Udowodnij mi to zamiast ciągać mnie nie wiadomo gdzie!
  4. Drogę do wyjścia zagrodził Ci sam Mark. Pojawił się dosłownie znikąd. - Wybacz, ale nie mogę pozwolić Ci wyjść. Nawet jeśli Cię to nie bawi, zostaniesz tu jako lider swojego zespołu. Pij, rozmawiaj, dowcipkuj. Jesteś gwiazdą, a gwiazdy mają swoje obowiązki...
  5. Śniadanie znikło swoim tempem, a wy ruszyłyście powoli do szkoły. Spacer mijał na śmiechu, nawet luźnych rozmowach z Moon. Zrobiło się jeszcze przyjemniej, gdy spotkałyście Morning. Twoja dziewczyna przywitała Cię mocnym przytuleniem i dobrą nowiną... Wkrótce miała wyjechać do Canterlotu. Smutny fakt, ale też miły. Twojej dziewczynie udało się. Teraz szło się jeszcze przyjemniej do szkoły. Do czasu, gdy spotkałaś tam Exi i Deth'a. - Hej! - krzyknęła już do was z daleka smocza klacz. - Co z Dark?
  6. Twilight sama otworzyła wrota za pomocą magii, zaś Shvia wykonała Twoje polecenie co do joty. Nie przewidziałeś tylko jednego. Rozpędzony blaszak, który będzie się ślizgać jest jeszcze bardziej niebezpieczny. Biegłeś ile sił w kopytach byleby dotrzeć za bramę. Słyszałeś za sobą pękający lód, Shiva musiała spowalniać blaszane monstrum. Może właśnie dzięki temu udało Ci się wybiec z manufaktury. Twilight od razu zamknęła wrota i mogliście odpocząć... Lub też nie. Byliście na placu z całym legionem wojsk... Znaczna większość to były te zwykłe tępe zbroje, ale w niektórych miejscach szwędały się te lepsze blaszaki. Droga do wieży stała otworem... Przed Tobą musztra, po lewo (najkrótsza droga) kilka ulepszonych blaszaków, po prawo (dłuższa droga) znacznie więcej zwykłych... - Ale kanał...
  7. Lider Trapnest chyba wyczuł co się święci i również dopił swojego drinka. Dalej już tylko milczał. Tisa spanikowała, że znów zepsuła atmosferę, słyszałeś to wyraźnie jak szepcze do siebie. Zostałeś sam z Artensem przy barze. Na kontynuację rozmowy się nie zapowiadało, a impreza zdawała się trwać długo. Pojawiło się jednak wybawienie. Wrócił Cameron, co prawda został od razu "zaatakowany" przez Tisę, ale nie przeszkadzało mu to specjalnie. Skoro wrócił jeden członek, inny znów mógł zniknąć. Niestety Reira wyprzedziła Cię i skierowała się do wyjścia. Obserwowałeś kątem oka całe to zajście. Stan chyba postanowił zatrzymać Twą przyjaciółkę, jednak ostatecznie sam ją wyprowadził...
  8. Po jednej odpowiedzi, a potem znów ja ... tak zapomniałem o tym wspomnieć, dlatego edit ____________________________________________ Waszą "pogawędkę" przerwało otwarcie drzwi. Stał w nich może czternastoletni ogier-jednorożec. Był w czarnym płaszczu i cylindrze. Jego pysk był barwy ciemnego oceanu. Nieco dłuższe włosy młodzika wystawały spod cylindra i mieniły się grafitem. Jego oczy, pełne powagi i tego samego koloru co sierść, wędrowały po waszej dwójce. Wzrok młodego ogiera zatrzymał się na zniszczonej szafce. - To nie oni... ale to wciąż zaskakujące - skomentował na głos i ruszył na środek sali. Za nim weszły dwie pięlęgniarki, potem chyba jakiś lekarz i wysoki biały ogier z czarnymi włosami o oczach rubinu. Ten ostatni był ubrany jak lokaj. - Witam was w PhantomHive. Jednym z ostatnich ocałałych miast kucyków. Jestem Ciel Tirez, a wy? Powiedzcie mi jakim cudem przeżyliście miesiąc po za granicami jakiejkolwiek osady.
  9. Nutka zalecana dla klimatu > < __________________________________________________ U Rena... Beznadziejnie klejąca się rozmowa doprowadzała Cię już do szału. Chciałeś uciec z tej kiepskiej imprezy, lecz Stan musiał Cię zatrzymać. "Nie mogą wszyscy członkowie Twojego zespołu od tak sobie wyjść. I tak gęsto się tłumacze za Camerona i Dave'a". Byłeś w kajdanach sławy oraz własnych... emocjonalnych. Nie mając nic lepszego do roboty postanowiłeś się raczyć alkoholem tak długo jak to będzie możliwe. Lepiej wyjść na alkoholika, niż się teraz męczyć. Krzepiąc się drugą szklanką Apple Jammy stało się coś nieoczekiwanego. Gdzieś głęboko w sobie usłyszałeś śmiech małej klaczy. Potem były już krzyki pełne bólu i nadziei na pomoc. To nie było normalne. Poderwałeś się od baru chcąc rozeznać się czy jakiś jednorożec nie robi sobie przypadkiem z Ciebie jaj, ale bezwiednie upadłeś na ziemie... podobnie jak inni. Krzyki, należały do wszystkich obecnych, tylko śmiech... śmiech nie był stąd. Wszystko brzmiało jakbyś był pod wodą, ale cichło z czasem. Tak samo jak Twój oddech. To nie był sen... Ty... umierałeś... Niespokojny płomień Twojej świecy zgasł, kończąc wszystko. U Magnusa... Olbrzymia zbroja gnała w Twoją stronę. Musiałeś działać szybko. Uskok, tylko tyle potrafiłeś zrobić. Nie przewidziałeś jednak, że Element Magii, nie będzie tak zręczny jak Ty. Blaszany gigant nie zabił Twilight od razu. Uderzył ją tylko z całej siły swym prawym przednim kopytem. Ciało fioletowej klaczy było jak worek i odleciało prosto do pieców i innych elementów kuźni. Straciłeś bezpowrotnie towarzyszkę. Fala bólu uderzyła o Twoje serce, ale nie tylko o Twoje. Usłyszałeś również krzyk Shivy... - Rozwalmy go... - wydusiła z siebie ostatnia towarzyszka. Biały niedźwiedź, popisowy numer Shivy, został przyzwany z miejsca. Lodowa bestia zaszarżowała na stalowego potwora. Gigantyczna zbroja odpowiedziała kontr szarżą. Mimo tego... nie mogłeś powstrzymać swojej żądzy zemsty. Nawet Ty uległeś temu uczuciu. Zrobiłeś ostatni błąd w swoim życiu. Dałeś ponieść się emocjom i za bardzo zbliżyłeś się do blaszanego potwora. Niedźwiedzi walec Shivy nawet nie drasnął zbroi, ale było już za późno na unik... Pozostała jedynie walka. Jak Deber z Gorgotem. Twoja specjalna umiejętność okazała się strzałem w dziesiątkę. Skutecznie rozwaliłeś kończynę blaszanego potwora. Ten jednak nie zraził się tym... - Żegnaj Magnusie... To było ostatnie co usłyszałeś... Twój płomień świecy również zgasł przedwcześnie... Zaświaty? Nie... to nie dla was. I jeszcze nie pora na odpoczynek. Sen? Również nie... to było zbyt realistyczne. Przyznacie sami. Czas wszystko połączyć. Zjednać... dwa różne światy... A potem... iść dalej. Naprzód nie zatrzymując się. Wasze świece znów zapłonęły. Wróciły wam życia. Czy to za sprawką tych słów w nicości? Zupełnie jakby śmierć niczego nie oferowała... Bezkresna przestrzeń samotności i niebytu. Jednak te dziwne słowa nie należące do klaczy ani ogiera rozpaliły was na nowo. Nurtowało każdego z osobna jedna kwestia. Czuliście że jesteście sami, a mimo to, to coś zwracało się do was per "wy". Myślenie? Ta możliwość była jeszcze ograniczona. Coś was jeszcze tłumiło... Obaj zaczęliście się powoli wybudzać z czegoś podobnego do snu lub szoku. Czuliście, że jesteście niesieni. - Maria Gravez, zdaję się że mamy jeszcze dwóch ocalałych! - słyszeliście czyjś krzyk. - Zawiadom Panicza Ciela! Ale jakim cudem... minęło przecież tyle czasu... - mruknął na tyle głośno byście usłyszeli. Wciąż przytomność była poza waszym zasięgiem. Czuliście zmęczenie i ból. Fizyczny i psychiczny. W końcu straciliście wszystko i wszystkich. Półprzytomność w jakiej byliście szybko znikła. Ustąpiła miejsca leczniczemu zabiegowi natury jakim jest sen. Znów otoczyła was pustka, jednak, coś w niej było. Jakaś mgła, zupełnie jakby dym z waszych świec życia... Ból ciała najpierw zbudził Magnusa. Był w łóżku, podpięty do kroplówki jak jego sąsiad naprzeciwko, z tymże wciąż nieprzytomny. Mała salka, najpewniej w szpitalu. Biel, biel i jeszcze raz biel. Wszystko miało tutaj tą barwę. Ściany, podłoga, łóżka, nawet zasłonki. To one oddzielały was od świata za oknem. Na ciele nie mieliście specjalnie oznak "śmierci", ale licznych zadrapań i siniaków ukryć przed sobą nie dało rady... Twój sąsiad również się budził. ________________________________________________ Kolejka Ares, Soczek itd. Wszystko to, przez pewien szczegół... Magnus ma raczej bardziej wytrzymałe ciało szybciej się budzi więc no... Enjoy.
  10. Plan jaki wdrożyłeś w życie okazał się strzałem w dziesiątkę, poza małym szczegółem. Blaszany bydlak zignorował przewracające się elementy maszynerii i szarżował po czym się dało w Twoją stronę. Jego bieg był niczym lawina, tratował wszystko po drodze. Nie wiele myśląc wziąłeś nogi za pas w nadziei na cud. Szczęście było jednak po Twojej stronie. Żadna ze zbroi tworzących się tutaj nie drgnęła nawet. Poza tym miałeś po swojej stronie dwie wspaniałe czarodziejki. Obie niewiele myśląc podcięły olbrzyma. Olbrzymia zbroja gruchnęła porządnie o ziemie dosłownie kilka metrów od Ciebie. W samą porę można powiedzieć. Niestety, bydle również było odporne w jakimś stopniu na magię. - Magnusie, WIEJ! - wrzasnęła Shiva. - Nie mogę go zamrozić! Dwa razy nie trzeba było Ci powtarzać. Razem z Twilight biegłeś ile sił w kopytach do bramy. Przez tego potwora znów mieliście spory kawałek do przebycia. Obie czarodziejki robiły co mogły by Cię jakoś odciążyć od pościgu, lecz teraz blaszany pociąg nawet nie myślał się zatrzymać. Nawet jeśli teraz dobiegniesz to wrót, co potem?
  11. - Pomysł dobry ale... - zaczęła Twi. - Ale tu jest dostatecznie głośno od dźwięku wybijanego metalu. - Dokładnie. Trzeba będzie podejść znacznie bliżej i jakoś go sprowokować przewracając coś... Utknęliśmy...
  12. Artens wydawał się zainteresowany "przyjacielską" pogawędką. - Huh... Styrany życiowo przez klacze? - wciąż nie odpuszczał. Co gorsza do pogawędki przyłączyła się Tisa... - Um... przepraszam, że przeszkadzam Ren... ale nie wiesz może gdzie jest wasz perkusista? Bardzo chciałabym z nim porozmawiać...
  13. Moon westchnęła i na chwilę zatkała się owsianką. - Jest, ale za późno się obudziłaś co chcesz w życiu robić. Jakbyś w dzieciństwie na zwróciła uwagę co sprawia Ci przyjemność, a mogłabyś to wykorzystać w swojej karierze to byłoby strzałem w dziesiątkę. Nauka magii pod okiem uczennicy samej Celestii, to Twoja jedyna szansa - odparła spokojnie i dalej zajadała się owsianką.
  14. Niestety, te omyłki zdarzają mi się nazbyt często. _________________________________________________ Ogier pociągnął mocny łyk ze szklanki, a potem odpowiedział Ci spojrzeniem. - Co... ubrudzony jestem? - spytał zdziwiony, lub nawet speszony. - Mniejsza, genialnie się z Tobą i Twoim zespołem koncertowało - dodał i zwrócił wzrok na szklankę. - Macie świetnego perkusistę.
  15. Twilight i Shiva na słowa o krasnalach zaśmiały się. Taki żart w okresie, gdy wszystkim jest ciężko, zdecydowanie poprawiał morale. Szybko jednak entuzjazm w Tobie zgasł. Wyjścia pilnowała olbrzymia zbroja. Różniła się od wszystkich dotychczasowych, a nawet normalnego kucyka. Bydle miało około czterech metrów wysokości i kroczyło na dwóch kopytach... Twilight cofnęła się za Ciebie. Zbroję było nie trudno dostrzec z dużego dystansu, ale może być problem, jak ona was zauważy podczas swojego patrolu.
  16. - Jest sposób - kontynuowała rozmowę Moon. - Bierzesz się do roboty u Twilight. Jeśli u niej się sprawdzisz, masz szansę na najlepsze szkoły magii w całej Equestrii. Z tymi słowami byłyście już w kuchni. Obie zasiadłyście przy stole gdzie czekała na was owsianka. Słodki aromat i identyczny smak... Mimo to, gdzieś głęboko czułaś, że czeka Cię jeszcze dziś parę chwil goryczy.
  17. Dobijasz mnie i czuję się jak jaskiniowiec T_T... zgrozo jaskiniowiec który jest na rozszerzonym polskim... Tragediante.................................. ___________________________________________ Siedziałeś tak przy barze, będąc jednocześnie w pułapce swoich dotychczasowych dokonań, gdy nagle poczułeś kopyto na swoim ramieniu. - Można? - usłyszałeś znajomy głos. Odwróciłeś tylko łeb i ujrzałeś spokojny wyraz pyska Artensa. - Barman, poproszę to samo. Nie czekając nawet na Twoje pozwolenie dosiadł się, a barman podał mu raz, dwa jego zamówienie...
  18. Moon wreszcie Cię wypuściła i zakończyła całą ceremonię uśmiechem. - Ale działa - odparła. Dalszą konwersacje przerwało wam wołanie Fluttershy - Dziewczynki, chodźcie do kuchni. Owsianka z jabłkiem już jest gotowa. - Nic nie kombinuj... mam Cię dziś cały dzień na oku...
  19. Twilight zignorowała Twój rozkaz i spokojnym cwałem Cię wyprzedziła. Wyprzedziła również Twoje jakiekolwiek słowa. - Te w ogóle się nie ruszają, więc nie musisz być aż tak ostrożny - odparła z rozbawieniem. - Swoją drogą Ciekawe po co ich tyle...
  20. - Seks, opuszczanie lekcji, co zrobisz dalej? Pomyśl tak jakby pomyślała Twoja matka - odparła spokojnie Moon. Jej oddech znów łagodnie przeleciał po Twojej sierści. - Po za tym, Dark wcale lekko nie było w zaświatach. Oberwało jej się za takie rozpuszczanie Ciebie... możesz wierzyć lub nie...
  21. Idąc do drzwi po prawej cały czas czułeś na sobie wzrok brata Moon Blade'a. Dopiero przechodząc za drzwi poczułeś ulgę od tego uczucia. Teraz razem z Twi, byliście w wielkiej zbrojowni... albo raczej przy taśmie produkcyjnej. Gdzieś w oddali, po lewo były wielkie piece i kowadła do wybijania elementów zbroi, zaś po prawo zbroję same składały się do kupy, jednak nie ruszały się. To były te drugie... Elementy gotowe były przenoszone wysoko w powietrzu za pomocą magii... To było bardzo ogromne pomieszczenie, ale jasne mimo iż okien tu nie było. Na przeciwko was w oddali, były kolejne wrota...
  22. Moon przyciągnęła Cię do siebie, tak byś była na przeciwko niej. Byłaś naprawdę blisko, pyszczek w pyszczek. - Nic się nie stanie? - spytała przeszywająco. Jej oddech spłynął po Twojej skórze. - Matka raczej nie będzie zadowolona z tego, że zamieniasz się w łobuza...
  23. Pegaz parsknął ze śmiechu. - Braciszku coś ci się chyba w głowie potelepało. Pamiętaj, że ja zawszę dostaję to czego chcę. Ale skoro nasza Pani cię wzywa, idź... Mimo pewnego zdziwienia, pegaz odpuścił. Czas wykorzystać szansę wolności nim znowu coś komuś do głowy wpadnie. - Magnusie, tu są dwie bramy i raczej nie ma mowy o jakiejkolwiek pomyłce i powrocie do tej sali...
  24. Jeszcze przed chwilą mi tu "buhahałaś" teraz to oboje nie wiemy o co chodzi xD. ______________________________________________________ Barman, kuc który był jak pasterz w konfesjonale, bez słowa skierował się do Ciebie. Również dostałeś szklankę z Apple Jammy. Cynamon, antonówka i whiskey. Ciekawa kombinacja... Dave dopił szybko swojego Drinka i wstał od baru. - P******e to wszystko. Wracam do pokoju. Robiło się coraz goręcej na przyjęciu. Impreza dosłownie marzenie...
  25. Więc jednak byłem martwy. Jeśli faktycznie byłem tym, który pogrzebał wszelką nadzieję, kto był na tyle głupi, by mnie ożywić z powrotem. Więc jeśli jestem tym złym... spalę do gołej ziemi resztkę tej krainy. - Rozczaruję, cię. Wciąż nic, ale jeśli faktycznie jestem tym złym. To jest ktoś ode mnie gorszy...
×
×
  • Utwórz nowe...