Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. Więc oglądam świat w trakcie przemiany..? Czy to możliwe, że ja mogłem dokonać tyle złą? Że to ja zmieniłem te cudną krainę w proch, ból i śmierć? Co jest w tym cholernym zamku... - Ruszaj! - krzyknął na postać kucyka. Nie liczyłem, że mnie usłyszy, chciałem tylko by wszystko się wytłumaczyło... - No rusz się - jęknąłem i czekałem na to co będzie dalej...
  2. - Emm chwilkę - bąknęła "paniusia". - Sprawdzę, a Ty Testja, dzwoń i pytaj o możliwości spotkania z bibliotekarzami. Druga klacz chwyciła najpewniej za telefon i oczekiwała na połączenie. Moon w reakcji na to spoważniała.
  3. Więc pech mnie dziś nie będzie opuszczał? Może to pokuta za wymordowanie swojej przybranej rodziny? Nie... nie ma czegoś takiego jak bóg czy przeznaczenie. Jest tylko plugawa wola człowieka. Pozostanie tutaj nie wróży nic dobrego... Trza zebrać mój miecz i cofnąć się do bramy, może nas wpuszczą... jeśli nie. Trzeba będzie stanąć do walki...
  4. Twilight ruszyła dalej za Tobą. Po krótkiej chwili marszu obok kolumn doszliście do schodów prowadzących w dół. Jednak ten zamek nie różnił się specjalnie od poprzedniego. Każdy stopień był jakby porośnięty mchem. Na dodatek jakby z góry cały czas kapała woda, więc wszystko było śliskie. Ruszyłeś ostrożnie pierwszy z mieczem w pysku przygotowany na każdy atak. Schody zakręcały się w dół, aż wreszcie zniknęły przed małymi drewnianymi drzwiami. Twi uchyliła je za pomocą magii byś mógł wparować i w razie czego obronić klacz. To jednak nie było potrzebne. Całę pomieszczenie było nieco mniejsze od lochów, które powinny tu być. Po krótkiej chwili zorientowałeś się że jesteście w laboratorium. Stoły operacyjne, narzędzia, zaschnięta krew, trzy dźwignie przy drzwiach i jakby szyba po prawo. Po lewo były jakieś regały i półki z medykamentami. - Czy... to też było tu wcześniej? - spytała nieco złamanym głosem Twilight.
  5. - Rozumiem... - odparła spokojnie Reira. - Nie spiesz się, póki co mamy czas. Klacz cały czas siedziała przy biurku i wydawała się coś zapisywać. Powietrze w pokoju już dawno przeszło zapachem perfum Reiry. Zdecydowanie za słodkim zapachem...
  6. Przez dłuższą chwilę mogłaś oglądać to jak dwie recepcjonistki szaleją przy dokumentach i co chwila dzwonią po następne. Moon obserwowała całe to zamieszanie dobrze się przy tym bawiąc. - MAAAM! - krzyknęła uradowana "paniusia". - O co chodziło z personą jaką jest Dark Star? Moon Cię popchnęła lekko do przodu i jakby przekazała uśmiechem, że dalej poradzisz sobie sama...
  7. Drzwi od pokoju otworzyły się zaraz po tym jak zapukałeś. Reira stała w szlafroku, a na Twój widok nie drgnęła jej nawet powieka. Zostawiła drzwi otwarte i usiadła przy biurku. - O czym chciałeś porozmawiać? - spytała nawet nie wiedząc czy zostałeś...
  8. - Nie jest to zabawne? - spytała Moon. - A może kazać im się jeszcze przebrać za klaunów? Heheh... to zbyt okrutne - pomyślała na głos. - Drogie panie, uraczyłybyście nas dwoma butelkami z PonyColą? Obie klacze spojrzały się z jeszcze większym przerażeniem na Moon, potem znów na siebie. Obie zgodnie kiwnęły pyskami twierdząco i jedna z nich znów złapała za telefon. - Dwie PonyCole do recepcji, NATYCHMIAST! - warknęła "paniusia". Moon znowu się roześmiała. A po chwili przyszedł ten sam ogier co przed chwilą, wyciągnął z Torby dwie butelki i postawił je na biurku po czym wyszedł... - Proszę się częstować - powiedziała z wymuszonym uśmiechem "paniusia". Moon podała Ci jedną butelkę i od razu ją otworzyła.
  9. Dave już nic Ci nie odpowiedział, zostawił Cię bez słowa odpowiedzi. Drzwi się otworzyły i cicho po chwili zamknęły. Pozostało Ci jakieś 40 minut wolności, a potem wywiad. Poszukasz w kimś wsparcia, a może usiądziesz i uraczysz się szampanem? Cokolwiek zrobisz i tak przez resztę dnia będzie towarzyszyło Ci uczucie, że zraniłeś przyjaciela...
  10. Shiva milczała, zaś Twi posłusznie, choć niechętnie chwyciła Cię za ogon. Ruszyłeś zwyczajnie przed siebie, gdzieś w końcu dotrzesz przecież. Po krótkim marszu przez kolejną sale. Dostrzegłeś blask odbijanego światła. Kolejne zbroje pilnujące drzwi. Dwie sztuki, ale inne od poprzednich. Cały czas były w ruchu, jakby coś w środku nich oddychało... Zaryzykujesz zbliżenie się do nich czy pójdziesz na lewo lub prawo?
  11. Dave zamknął drzwi, ale od nich nie odchodził. Odwrócił się do Ciebie i patrzył na to co prezentowałeś. - To nie ja chcę wiedzieć Ren... ale dobrze, że wybuchłeś na mnie, a nie na kogoś innego - papieros w ustach Dave'a tlił się i roznosił wokół przyjaciela dziwną aurę. - Nie tylko Tobie jest ciężko, ale teraz udowodniłeś, że masz uczucia...
  12. Dave chwilę milczał, potem skierował się do wyjścia. Przy samych drzwiach się zatrzymał. - Czyli źle się trzymasz i nie ma czego świętować. Jasne to Tobie jest najciężej, bo nie potrafisz jasno powiedzieć komuś jakie są Twoje uczucia. Nie rozumiem Cię przyjacielu... Jedynym pożegnalnym dźwiękiem było otwieranie drzwi...
  13. Życie jednak nikogo nie rozpieszcza. Wszyscy dostają kopy... Nie pamiętam już gdzie byłem ostatnio, teraz nie wiem dokąd zmierzam. Stoję głupio przed drzwiami do mojego chwilowego lokum i mam w nim zostawić swoje rzeczy... Ale przecież ja nic nie mam tak naprawdę. Ostatecznie schowałem swój klucz i powoli z powrotem ruszyłem na dół. Nie miałem chwilowo czego szukać w pokoju, a nie chciałem też stwarzać problemu... Spokojnie poczekam, zjem co zamówiłem, a potem kolejna podróż jak się wyśpię?
  14. W jednej chwili oba alicorny zostały popchnięte falą magii Twi i przewrócone, a potem przylgnęły przez lód do ziemi. Śmiech Gatanyer'a brzmiał psychodelicznie i rozbrzmiewał po całym zamku. Nie robił sobie z tego nic, że został zaatakowany. Wycofaliście się jak najszybiciej mogliście do poprzednich wrót. Wcisnąłeś tam kafelek, a Twi zajęła się mieczem. Znów coś zaklekotało i zaczęło niemiłosiernie skrzypieć. Śmiech Gatanyer'a nie ustawał, przyprawiał Cię o dreszcz, a to co mogło czekać na Ciebie w tej sali wcale nie musiało być przyjemniejsze niż ten alicorn... Miecz wypadł z zamka, a wrota otwierały się mozolnie. Gdy tylko nadarzyła się okazja, wszyscy przebiegliście przez szparę nie czekając nawet na pełne otwarcie. Twi w ostatniej chwili wyciągnęła kafelek i wrota na powrót się zamknęły. - Już uciekacie moje robaczki? - rozległ się głos alicorna. Ten głos szaleńca niósł się po całym zamku. - Nie ładnie tak porzucać swojego boga, którego się uwolniło.... Gwahahahah.... Byłeś z towarzyszkami i towarzyszem w kolejnej sali pełnej mroku... Przedyskutujesz plan działania, czy też może od razu zaczniesz szukać dalszej drogi?
  15. Kątem oka widziałeś jak Dave opiera łeb o kopyta. - Nie ma przyszłości? Wszystko straciło sens? Poddajesz się? - powtórzył Dave. - Doceń to co masz, zanim czas sprawi, że docenisz to co miałeś. K***a otrząśnij się! - wrzasnął i spojrzał na Ciebie prosto z kopyt. - Jeśli Blast całkiem się rozpadnie to będzie koniec nas wszystkich. Stworzenie nowego zespołu jest już nierealne. A my nie potrafimy nic innego... Jeśli chcesz mojej porady co do Reiry... Powiedz jej wprost wszystko co czujesz. Będzie łatwiej... jej i Tobie. Dave wstał niespokojnie z łóżka i wyciągnął paczkę fajek. Gryzący dym tytoniu rozniósł się wokół Twego przyjaciela...
  16. Dave przez chwilę milczał. Odpowiedziało Ci jedynie zamknięcie drzwi i otwarcie butelki szampana. - A co mam siedzieć i rozpaczać? Czy to mnie gdzieś zaprowadzi? -Dave usiadł na łóżku obok Ciebie. - Za przyszłość Blast, za nas bracie - zaraz po tych słowach słyszałeś jak Dave ciągnie szampana. Po chwili, gdy skończył podał Ci butelkę. - Na wywiadzie milczymy o tym, po za tym... powiedz mi... jak sobie radzisz?
  17. - Jaa? - spytała zdziwiona i jednocześnie rozbawiona Moon. - Ja nie mam nic, ale gwarantuję Ci, że te klacze dadzą mi wszystko o co poproszę. Słowa Twojej opiekunki jeszcze nie dotarły do klaczy. Ale ta beżowa chyba znalazła teczkę, albo klaser informacji o Dark. - Kochaniutka, chyba coś mam. - Idiotko, to są stare informacje, z przed dwóch dekad. Szukaj dalej... - Yhym... Moon znów parsknęła śmiechem i patrzyła na kabaret. - Tak więc, masz na coś ochotę? - spytała znów.
  18. - Pogrzeb? - Dave powtórzył Twoje słowa i lekko się zaśmiał. - Przyjacielu... mówisz jakbym odchodził na zawsze. Ale chyba nie masz zamiaru trzymać tego w nieskończoność? - spytał spokojnym głosem, ale i nieco rozbawionym. - No już, wpuścisz mnie i napijemy się, czy będziemy tak stać w drzwiach i się droczyć?
  19. Oba jednorożce usilnie przeczesywały dokumenty, a Moon się im przyglądała z zaciekawieniem. "Paniusia" nawet wykonała telefon ze słowami by przynieśli jakiś karton i klaser z dokumentami w trybie cito. Faktycznie pojawił się jakiś tam pegaz z jednym źdźbłem słomy w pysku i rzucił im to na biurko, a potem wyszedł. Obie klacze dosłownie panikowały przetrząsając sterty dokumentów. - Napijesz się czegoś Lightie? Zdaję się, że to może trochę potrwać.
  20. Gdy tylko Moon podeszła, beżowa klacz zdryfiła i zaczęła szybko przetrząsać dokumenty. - Identyfikator Dark Star to DQS413 - odparła spokojnie. - Tak, już szukam, już, już. Obie klacze zaczęły przetrząsać dokumenty, a Ty spojrzałaś się zdziwiona na Moon. Twoja opiekunka odpowiedziała Ci spokojnym uśmiechem.
  21. Na ostatnią wolną godzinę zebrało Ci się na przemyślenia, choć miałeś pogadać z Reirą. Kwestia czasu kiedy ona nie wytrzyma i przyjdzie do Ciebie. Odsłoniłeś okno po czym zaraz je zasłoniłeś. Kilkanaście albo i więcej pegazów czekało na to, aż wyściubisz nos z okna. Byłeś nie tylko więźniem swoich emocji, ale też więźniem swojej sławy. Dalsze przemyślenia przerwało Ci pukanie... Czyżby Reira? Tak szybko..? Musiałeś to sprawdzić choć wcale tego nie chciałeś... Otworzyłeś drzwi i kolejne zaskoczenie tego wieczoru... Dave z butelką szampana. - Uczcimy jakoś udany koncert? A potem pożegnamy się jak przyjaciele, a nie jak marionetki świata show?
  22. - Ale po co te nerwy i stanowczość, to jest urząd, a przynajmniej część urzędowa. Winnaś zachowywać się spokojnie by nie utrudniać nam pracy - odparła spokojnie beżowa klacz. - Twoje imię i stróża, miasteczko i identyfikator stróża?
  23. Posiadacz symbolu yin zaczął się głupkowato uśmiechać. Natomiast Twi podeszła do Ciebie z symbolem. Mały biały kafelek pasujący do poprzednich wrót, a obok niego czerwona wstążka, podobna do tej co znalazłeś poprzednio. - Ja bym siebie nie drażnił - dodał rozbawiony posiadacz symbolu yang.
  24. Wkurzoną paniusie uspokoiła druga klacz wzrokiem. Potem znów spojrzała na Ciebie i przestała pisać. - Po pierwsze - zaczęła beżowa klacz spokojnie. - Zdarza się, zwykle są tu raczej wysokie kucyki, stąd ta wysokość. Po drugie, jeśli tu jesteś, to raczej nie jesteś żywa - kontynuowała z uśmiechem. - Po trzecie ten formularz to jest po to by w ogóle nam głowę zawracać, ale miałam kiedyś tak pociesznego szkraba jak Ty w domu więc słucham o co chodzi?
  25. Klacz westchnęła twierdząco i słyszałeś jak stawia kopyta w kierunku krat. Oba alicorny przyglądały się wam z ciekawością. - Ty naprawdę wierzysz, że potrafiłbyś mnie powstrzymać? - spytał posiadacz znaczku yin. W akompaniamencie do słów alicorna usłyszałeś skrzypienie krat, a potem otworzenie kufra. - Tylko jakiś kafelek z wizerunkiem skrzydeł i rogu oraz czerwona wstążka...
×
×
  • Utwórz nowe...