Skocz do zawartości

Draco Brae

Brony
  • Zawartość

    2929
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Draco Brae

  1. - Ja wiem co się zmieniło, ale powiedzieć nie mogę - odparła Moon. - No po za tym że dziś mamy poniedziałek, który jest wolny bo są apele dla klas wyższych... Mi chodziło raczej o to że stoimy tu jak kołki w płocie. Moon przysiadła i podrapała się w głowę.
  2. - Dobra, nieważne - odrzekła Moon. - Jak nawyki Ci zostały, to i tu możesz się w coś wkopać. A i zapomniałabym... Twój zakład z Dark wciąż obowiązuje... NIESTETY! - warknęła Moon. - Zresztą co tu stoimy jak te głupie ... yy nieważne po raz drugi... Chodźmy gdzieś...
  3. Moon spojrzała na Ciebie z wyrzutem. - Jak to też i jak to tylko niezłe? - spytała. - Ktoś tu w ogóle nie zwraca uwagi chyba na żadnego ogiera... Jesteś zboczona Lightie - dodała zrezygnowana.
  4. Błękitne niebo i blask słońca, to była jedyna rzecz którą mogłeś dostrzec po za czupryną przyjaciela z zespołu. Cameron podrapał się po łbie. Ciągle stał nad Tobą. - Gramy coś dziś? - spytał. - Bo ostatnio wszyscy sobie trochę odpuściliśmy... No ale zabawić się też można jeszcze... To jak będzie Ren? Cameron nachylił się bardziej nad Ciebie by mieć pewność, że go nie zignorujesz. Jego pysk był pogodny, jak zawsze... No, po za chwilami, gdy był zmęczony zabawą.
  5. - Eeee, dobra starczy tej czułości, bo jeszcze sobie pomyślą, że ja też jestem hem nie tego - odparła zaskoczona Moon. - Mam nadzieję, że wyciągniesz lekcje z tego koszmaru - dodała, odwzajemniając wreszcie uścisk, a po chwili Cię puściła. Jej ciało było równie cudowne jak ciało Dark.
  6. Daleko nie miałyście, już po chwili byłyście pod domem Morning. Wesoły pegaz wziął od Ciebie mąkę i jedną torbę od Moon, po czym ruszył do środka ze słowami "Paa, muszę mamie dziś pomóc trochę w pracy. Zostałaś wreszcie sama z Moon. - Hmm? - westchnęła znacząco...
  7. Tristis westchnął i skierował się na północ. Ruszyłeś za nim. Wędrówka była, trochę nudna, monotonna. Wyszliście wreszcie z lasu. Słońce już dawno wzbiło się ponad ziemię. - Wędrówka będzie długa i męcząca - rzucił Tristis. - Czeka nas około tydzień marszu. Po drodze odwiedzimy jednego zleceniodawcę. A i jeszcze jedno, lekcja druga. Bądź czujny. Odkąd wyszliście z lasu byliście na otwartej przestrzeni. Mimo to miałeś być czujny? To nawet nie miało sensu. Maszerowaliście. Wreszcie, po południu Tristis się zatrzymał. Na Twoje szczęście, bo kopyta zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Byłeś zmęczony długim marszem. Rozejrzałeś się, kilka pagórków, nieliczne drzewa. - Rozbijemy tu obóz na godzinę. Chyba dasz radę rozpalić ognisko? - spytał. - Ja idę poszukać czegoś do zjedzenia. Tristis nawet nie czekał na Twoją odpowiedź, oddalił się od Ciebie i co chwila rozkopywał ziemię...
  8. Kopniak był mocny. Miałem szczęście, że nie pogruchotał mi żeber. Przeciągnąłem się próbując zignorować drwiący śmiech motłochu. ~ Ostatecznie, grad ciosów... To w czym jestem najlepszy... ~ pomyślałem. Zdawałem sobie sprawę, że z szermierką mało osób mnie przewyższało. To była moja szansa. ~ Ale z drugiej strony po co się ograniczać... Wielkolud prosi się o podstęp... Rozciągnąłem rękę z drewnianym mieczem. Zacząłem żałować, że nie przewróciłem się. Mógłbym wtedy spokojnie wziąć trochę piasku do dłoni. ~ Może to będzie głupio wyglądać, ale nie mam wyjścia... ~ powoli się odsunąłem i delikatnie zacząłem okrążać olbrzyma. ~ Seria odbić od ziemi, za pomocą rąk to moja szansa na pochwycenie garści piasku. Potem już tylko grad ciosów i ostateczność to ten piasek. Skwar zaczynał mi już doskwierać. Najwyższa pora to zakończyć. Nie lubię drwin. Nie lubię też przegrywać... Zresztą to może być moja pierwsza przegrana walka w pojedynku jeden na jeden, odkąd stałem się najlepszy...
  9. Morning miała podobny cutiemark do Ciebie. Również składał się z trzech elementów, ale były nimi trzy babeczki. Jej całe ciało wciąż było pełne energii. Nie zmieniła się wiele, po za tym, że była podobna z postury do Ciebie. - Ogólnie powiadasz? - zaczęła Moon. - Jak na razie to lubieżnie oglądasz Morning - skończyła, unosząc jedną brew. Star tylko zachichotała.
  10. Moon ścięła Cię wzrokiem. - Spokojniej mi tu z tym tuleniem. Herezje szerzycie... - odparła. - Morning, daj jej mąkę. Twoja przyjaciółka zawiesiła na Tobie jedną torbę. Morning cały czas była uśmiechnięta. - O czym chciałaś pogadać? - spytała Star.
  11. - Witaj - odparła Moon. - Hej hej! - zakrzyknęła Morning. - Wyściskała bym Cię gdyby nie te tobołki obok moich skrzydeł - dodała. - Czyżbyś chciała pogadać o czymś konkretnym? - spytała Moon. Znała odpowiedź... - Jak tak to może nam pomożesz?
  12. - Trapi Cię coś? - spytał Cameron. A w zasadzie prawie krzyknął. - Mnie jak coś gnębi to się bawię. Zaraz ja się zawsze bawię - odparł lekko zdziwiony. Spojrzałeś w jego stronę. Wstał otrzepał się i skierował do Ciebie. - Słuchaj - kontynuował. - Masz ochotę na jakieś małe co nieco i panienki? - spytał, stojąc nad Tobą.
  13. Po krótkim spacerze byłaś pod domem Morning. Zapukałaś, jednak nikogo nie było w domu. Rozejrzałaś się z nadzieją i szczęśliwym trafem dostrzegłaś w oddali Morning z Moon. Wracały z zakupami.
  14. Dziwnym trafem zawędrowałeś na dach. Ciepłe, jeszcze przedpołudniowe słońce przyjemnie grzało. Najpierw Reira, teraz Dave. Sen wariata... - Stary... - usłyszałeś głos Camerona i rozejrzałeś się. Nic nie zobaczyłeś. - Zasłaniasz mi słooońceee... - spojrzałeś dosłownie pod siebie. Cameron leżał i poddawał się słońcu. - Mógłbyś? - spytał.
  15. - Dla ścisłości, my lecimy Lightie. Paa - odparła Dark. - Pa pa - odparł maluch. W ten oto sposób Dark wzbiła się w powietrze razem z Love'm. Po chwili sama stałaś jak głupia przed dziedzińcem szkolnym...
  16. Malec przytaknął z uśmiechem. Dark wreszcie złapała oddech. - Nie mogę... normalnie nie mogę... huuu - westchnęła. - Dobra, młody widzę, że pogodny dzieciak jesteś to polecimy do domu - z tymi słowami Dark spojrzała na Ciebie. Widziałaś po niej nie małe rozbawienie. - Młody, wskakuj - dodała. - Sory Lightie, dla Ciebie nie ma miejsca. Maluch się zaśmiał i wskoczył na Dark...
  17. Był dobry, nie trafiłem na miernotę. Westchnąłem. Przyjąłem kolejną pozycję do ataku. Tym razem stałem lekko na palcach pochylony do przodu, a drewniany miecz obróciłem parę razy w dłoni. Ręka z "ostrzem była skierowana lekko do tyłu przedramienia. ~ Spróbujemy piruetu - pomyślałem. Plan był prosty, atak frontalny i natychmiastowy piruet. Jak coś się nie uda spróbuję kopniakiem i kolejny piruet. Zupełnie jak przystało na tancerza ostrzy... Tak jak uczył mnie przybrany brat... ~ Cholerna przeszłość... Ruszyłem, jak najszybciej na olbrzyma. Niski atak frontalny... Przeszłość napawała mnie gniewem. Chciałem to skończyć jak najszybciej. ~ Czy to do cholery się uda? ~ spytałem sam siebie.
  18. W oczach Dave'a widziałeś wściekłość i smutek. Po wyrazie jego pyska miałeś wrażenie, że zaraz coś powie, jednak powstrzymał się od dłuższej wypowiedzi. - Nie ważne, rób co uważasz - odparł zrezygnowany i odwrócił łeb w bok. Ruszył dalej i gdy był pod drzwiami, wciąż nie utrzymując kontaktu wzrokowego kontynuował - Pamiętaj tylko, że nie jesteś pępkiem świata. Dave po tych słowach otworzył drzwi i czas jakby zwolnił, gdy on miał już wyjść...
  19. Mały źrebak wyszczerzył ząbki. - Tak jest Lightie! - odkrzyknął - I mama chyba jest w pracy - odparł. Dark wciąż nie wyrabiała, śmiała się. Hated patrzył się już lekko zdziwiony na Mishę. - Lightie, co się stało Cioci Dark? - spytał. Dark nawet nie zakontaktowała na pytanie.
  20. Jak na złość nikogo nie było teraz na ulicy. Dark wylądowała obok Ciebie. - Ciekawa jestem ile dokładnie się zmieniło. Wróciłaś na chwilę do domu, nie było innego wyjścia jak spytać ojca. Frost się trochę zdziwił i odesłał Cię do szkoły. Dobudowano tam teraz żłobek... Po chwili byłaś przed szkołą razem z Dark. Podbiegł do was mały źrebak, pegaz. Był żółty z czerwoną grzywą krótko przyciętą i długim ogonem pospinanym w żółte gumki. - Cześć ciociu Lightie, cześć Ciociu Mischievous - zawołał. Dark nie wytrzymała i wybuchła śmiechem. Młody ogier również się uśmiechnął, choć nie wiedział o co chodzi...
  21. Wyszłaś z domu, a w blasku słońca wisiała Dark. Musiała skorzystać z okna. Jej skrzydła cudownie rozpościerały się w powietrzu. - A w ogóle gdzie jest ten żłobek? - krzyknęła z powietrza. To było dobre pytanie, sama również nie wiedziałaś. Rozejrzałaś się i niby niewiele się zmieniło w mieście wokół Twojego domu. Same drobne szczegóły...
  22. - Siostrzeńca? - spytała zdziwiona Dark. - Co tu się u diabła dzieje... Dobra, lepiej odwalić swoją robotę i mieć to z głowy. Zostaw to cholerstwo i idziemy - odparła Dark. - W ogóle czyj to dzieciak? - spytała znów.
  23. Dark się roześmiała i wreszcie Cię puściła. - No, dobra, co zamierzasz dziś robić? Bo ja nawet nie wiem jaki mamy dzień tygodnia - odparła Dark. - Dobrze by było ogarnąć co tu się dzieje...
  24. - Już mówię... - zaczęła niepewnie Dark. - Cały pic polega na tym, że jeśli coś się stanie królowej, to reszta pasożytów przejmuję częściową kontrolę nad gospodarzami. To prowadzi do szaleństwa nosiciela. I jeśli obiekt nie umrze z gorączki, będzie szalał i roznosił jaja dalej...
  25. Dark podrapała się w czuprynę. - Nie, ten świat jest jedynym, tylko że się trochę zmienił - odparła zamyślona. - Ee? Ty mnie tulisz? Nowość - odparła i odwzajemniła uścisk. - Wiesz, że w tamtym świecie, sama do tego wszystkiego doprowadziłaś? - spytała mocniej dociskając Cię do siebie, zupełnie jakby się czegoś bała.
×
×
  • Utwórz nowe...