Powieść Huxley'a zdecydowanie ukazuje nam antyutopię. Przecież ci ludzie musieli być szczęśliwi. "Dajcie mi prawo do bycie nieszczęśliwym" - te słowa chyba najlepiej opisują to, co można przeczytać w tej słynnej książce. Nie mieli dostępu do religii, do kultury. Byli pozbawieni możliwości intelektualnego rozwoju. Myślę, że trzeba sobie zadać jedno pytanie: lepiej jest być szczęśliwym głupcem, czy nieszczęśliwym oświeconym? Ja wolałbym to drugie. Wolałbym umieć myśleć samodzielnie i cierpieć, ale być wolny. Bo co innego się liczy? A poza tym...czy prawdziwym szczęściem jest to szczęście przedstawione w "Nowym Wspaniałym Świecie"? Czy w życiu chodzi tylko o to, żeby poprawić sobie humor poprzez ćpanie i przespać się z każdą kobietą/mężczyzną spotkaną na ulicy? O tym, że świat przyszłości wg. Huxley'a jest antyutopią przekonać się możemy w kilku rozdziałach. Na początku mamy opisany proces wychowywania dzieci: aby część dzieci zrazić do książek czy przyrody, razi się je prądem podczas gdy one oglądają kwiatki. Dzieci przeznaczone do wykonywanie prostych prac krzywdzi się przez niedostarczanie odpowiedniej ilości tlenu do mózgu, przez co są niedorozwinięte. Przecież ten "wspaniały świat" to świat autorytaryzmu, w którym są pewne schematy, których trzeba przestrzegać!