Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Na moim pyszczku pojawił się szok. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Sponyfikowany człowiek. Na dodatek sama wybrała życie kucyka. Nikt jej nie zmusił. I nie wydaje się być na nas złą za to, co stało się z ziemią. Na dodatek uczy magii na uniwersytecie? Czyżbym się pomylił? Czyżbym naprawdę źle oceniał sponyfikowanych. I nie powinienem ich mierzyć jedną miarą? Znów spojrzałem na egzaminatorkę. -Dziękuje i bardzo miło mi panią poznać. Muszę przyznać, że zrobiła pani na mnie wrażenie. I nieco zachwiała mój światopogląd
  2. -Tak jest. Już zaczynam Pierwsza część za mną teraz pora pokazać, co potrafię. Magia nigdy mnie nie zawodziła była częścią mnie, od kiedy pamiętam. Musi mi się udać. Powoli zamknąłem oczy, po czym zacząłem się koncertować. Na moim rogu pojawiła się żółta aura. Ustawiłem się w pozycji obronnej i wyciągnąłem głowę do przodu. Powoli zaczęła powstawać żółta tarcza obronna. W końcu skończyłem. Następnie ponownie się skoncentrowałem. Szkatułkę zaczęła otaczać żółta aura. Uniosłem głowę i lekko zgiąłem ciało. Po czym krzyknąłem. -Aperite!
  3. Złapałem oddech. Po czym zacząłem się koncentrować. Próbowałem sobie przypomnieć odpowiedzi na pytania. Wzrok klaczy wbijający się we mnie trochę mnie denerwował. Przez co miałem lekki stres. Pomimo że byłem gwardzistą. Takie sytuacje wywoływały u mnie stres. W końcu spojrzałem w oczy klaczy i się odezwałem. -Więc to będzie tak. Aby użyć zaklęcia kul ognia należy mieć naprężone ciało i głowę wysoko wyciągniętą do góry. Natomiast, jeśli chodzi o wymowę zaklęcia dźwięku należy wymówić je na głos szeptem. Formułom na zaklęcie ciemności jest Tenebris. A jeśli chodzi ostatnie pytanie uważam, że tego zaklęci powinniśmy używać w czasie walki lub obrony, aby obezwładnić przeciwnika. Ewentualnie podczas treningu. Nie powinno się go używać do zabawy
  4. [200-30=170] Przyjrzałem się dokładnie sali. Zawsze się denerwowałem na takich egzaminach. Na pyszczku pojawił mi się lekki pot. Mięśnie miałem napięte. Spokojnie tylko spokojnie. Przygotowywałem się na ten materiał poradzę sobie będzie dobrze. W końcu stanąłem na baczność i spojrzałem na klacz, która miała mnie egzaminować. Jedna klacz będzie mnie egzaminowała? Obym zrobił dobre wrażenie na egzaminie. Nie chcę źle wypaść -Zgadza się jestem Golding Shield. I chciałem zdobyć certyfikat na kolejne poziomy zaklęć z zakresu 2 i 3
  5. Stałem pod bramom. Ale nic ciekawego się nie działo od czasu pojawienia się tego podejrzanego pegaza. Nagle przyszedł mój kapitan. -Starczy już możesz iść -Dam radę -Nie nadwyrężaj sił. Nie musisz nic udowadniać. Poza tym z tego, co wiem czekają cie dzisiaj egzaminy z magii Nagle złapałem się kopytem za głowę -Zupełnie zapomniałem -Nie martw się poradzisz sobie. W każdym razie idź już i zrób sobie później nieco wolnego. Nie chcemy nadwyrężać twoich sił -Tak jest! Po tych słowach opuściłem bramę i skierowałem się w stronę uniwersytetu na egzaminy. Trochę się denerwowałem, że nie dam rady. Ale przygotowywałem się tyle czasu. Musi mi się udać. Wszedłem do sali, w której miały się zacząć testy
  6. Ten pegaz nagle mnie opluł. Gdy już chciałem go złapać odleciał. Powoli starłem ślinę z pyszczka. Nagle przybiegł mój kapitan z kilkoma gwardzistami. -Słyszeliśmy jakieś wrzaski. Co się stało? Chwilę patrzyłem w milczeniu w niebo -Obawiam się, że nie jest dobrze -Co masz na myśli? -Chyba namierzyłem niebezpiecznego osobnika. Który jest skłonny do buntu -I pozwoliłeś mu uciec -Niestety. Nie łatwo zatrzymać pegaza przed lotem -Możesz go opisać? I co dokładnie zrobił? -Chciał się dostać na teren pałacu i zobaczyć księżniczki bez pozwolenia. Groził gwardziście na służbie i szerzył mowę nienawiści -To już coś. Trzeba go mieć na oku opisz go -To będzie łatwe. Ciemnobłekitny pegaz. Jednak jego oczy są nietypowe. Takie same miała Nightmare Moon. Pegaz się nazywa Blue Cut -Ten.. Bule Cut? Jesteś pewien? -Raczej nie będzie innego kucyka o tym rysopisie i tym imieniu. Zresztą sam się przedstawił -Dobrze już wysyłam gwardzistów, by obserwowali jego biuro. Jeśli zrobi coś podejrzanego trafi do lochu. A jak z tobą chcesz już iść do domu. Twoja służba dawno minęła Chwilę stałem w milczeniu -Nie. Zostanę do rana -Jesteś pewien? -Tak w obecnej sytuacji wolę być na miejscu -Jak sobie życzysz Po tych słowach część gwardzistów poszła obserwować biuro podejrzanego osobnika. Kapitan wrócił w okolice pałacu. A ja stanąłem przy bramie. To będzie długa noc.
  7. Nagle mój róg zalśnił na żółto I przybrałem pozę bojową. Chwytając włócznie -Spróbuj tu wejść. A cała armia gwardzistów zrobi z tobą porządek. Po za mną jednym czekają tylko na to. To, co się stało jest tylko winą twojego niskiego parszywego gatunku. To wy nam wypowiedzieliście wojnę. To wy mordowaliście moich braci. A teraz niszczycie naszą kulturę i nasz świat. Jedyne, co wam się należy to zagłada. Nigdy nie zrozumiem jak taki parszywy gatunek mógł powstać. Ostatnie ostrzeżenie. Odejdź stąd to zapomnę, że groziłeś gwardziście na służbie. Zrób coś głupiego a dopilnuję osobiście byś resztę życia spędził w lochu. Rozumiesz to?
  8. Zmrużyłem oczy. Na widok tego pegaza. Jego zachowanie mówiło samo za siebie. Kolejny sponyfikownay i to jego prostackie zachowanie. Ale te jego oczy strasznie podobne do Nightmare Moon. Pewnie skutki uboczne eliksiru. -Powiem to tak panie Blue Cut żeby pan zrozumiał. Nie wiem, z jakiego rynsztoka pan wyszedł. Ale w tym miejscu panuje wyższa kultura i żadne napoje alkoholowe nie są tolerowane za wyjątkiem cydru i nie zobaczy pan księżniczki. Chyba, że jest pan na liście
  9. Chwilę wierciłem się łóżku nie mogą zasnąć. Chwilę popatrzyłem na pokój, po czym wstałem i ubrałem swoją zbroję i wziąłem mój ekwipunek. Miałem jakieś złe przeczucia. Powoli skierowałem się w stronę pałacu. Nie byłem pewny, co. Ale coś kazało mi tam iść. Chciałby, aby ten dzień już dobiegł końca. W końcu dotarłem w okolice pałacu. Po czym skierowałem się w stronę bramy. Cóż raczej mnie nie przegonią jak powiem, że chce nadgodziny.
  10. Patrol wokół pałacu dobiegł końca. Nic specjalnego się nie działo. Dowódca przydzielił drugą zmianę. A nam pozwolił odejść. Popatrzyłem jak gwardziści idą do tego miejsca, o którym mówili. To jest po prostu straszne. Poszedłem prosto do domu z obrzydzeniem na pyszczku. Po czym zdjąłem hełm, zbroje i buty. Cały ekwipunek położyłem w kącie. Po czy wziąłem pióro i dziennik. "Dziennik Golding Shielda Kolejny dzień od czasu, gdy zajęliśmy ten przeklęty świat, Dzisiaj się dowiedziałem, że zgorszenie ludzi niczym trucizna przelało się dalej niż sądziłem. Nawet gwardii nie można już ufać. Wielu z nas dało się omotać. Tymi strasznymi i ohydnymi ludzkimi słabościami. Zaczynam się zastanawiać czy pozostałem już tylko ja? Nikomu nie mogę ufać. Każdy mógł się już poddać zgorszeniu. Ale skoro tak jest? To czy w tym wypadku ja jestem wrogiem nowej Equestrii? Nie wiem już, co robić. Mój ojciec oddał życie w obronie Equestrii. A teraz przewraca się w grobie. Zapewne widząc, co się dzieje. Chyba zostałem zupełnie sam. Niestety muszę się z tym pogodzić. Jednak nie zmienię mojego nastawienia. Moja służba dla księżniczek nigdy się nie skończy. Wciąż wieże, że one mogą to wszystko naprawić i uratować nasz dom." Zamknąłem dziennik, po czym położyłem się do łóżka. Jutro czeka mnie nauka w akademii magii. Cóż przynajmniej to odwróci moje myśli od tego bagna. Powoli zamknąłem oczy, po czym zasnąłem
  11. Dotarłem w okolice pałacu. Już na miejscu było kilku gwardzistów. I miejscowy dowódca, który rozdzielał zadania. Nagle spojrzał na mnie, gdy zbliżałem się do miejsca zbiórki -Spóźniłeś się żołnierzu! Twoje imię? -Golding Shiled! Sir! Proszę mi wybaczyć miałem patrol a potem trening z moim partnerem Dowódca zaczął przeglądać jakąś listę -A faktycznie jesteś tu. Tak miałeś prawo się spóźnić. Dostałeś dziś sporo zadań, Twoje spóźnienie zostaje usprawiedliwione. Dobrze wasza grupa zacznie obserwować zewnętrzny teren pałacu. Patrzcie czy nie pałęta się tu ktoś niepożądany. Jeśli takiego zobaczycie natychmiast aresztować! -Tak jest! Ruszyłem wraz z grupą gwardzistów. Obserwowałem cały teren. Pałac tak majestatycznie, wyglądał Księżniczki miały dobry gust. Byłem już kilka razy w środku. Podczas pilnowania spokoju na różnych przyjęciach. Ale zawsze pałac był dla mnie niesamowity. Nagle jeden z gwardzistów się zatrzymał i obrócił w moją stronę -Ej Golding. Idziesz z nami po służbie? Popatrzyłem nieco zdezorientowany -Dokąd? -W Canterlocie otworzyli niesamowity klub. Jest tam, na co popatrzeć. Te klacze są tam niesamowite Popatrzyłem trochę zdziwiony -Jaki klub? -Klub nocny. Powiem tyle źrebaki tam raczej nie wejdą. Powiedział z dziwnym uśmiechem Na moim pyszczku można było ujrzeć obrzydzenie -Co wy gadacie?! Jesteście gwardzistami! Musimy dawać przykład innym! A nie zachowywać się jak banda dzikusów! Rozum wam odjęło! Pomyślcie, co czują te klacze, co tam pracują! -Nie wydaje mi się, aby narzekały. Poza tym klub jest legalny. A my też się musimy jakoś zrelaksować po służbie -To jest obrzydliwe! Nie! Choćbym nie wiem, kto pozwoli na otwarcie takiego miejsca! Moje kopyto nigdy tam nie stanie -Twoja sprawa. Nie wiesz, co tracisz Rozmowa dobiegła końca. Wróciliśmy do patrolu. Jednak nie mogłem uwierzyć, że coś takiego istnieje w Canterlocie. Co się dzieje z moim domem? To straszne. To wszystko wina sponyfikownych. Zanim ich nie było takie rzeczy się nie działy Nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie ich tolerować.
  12. -Nie rozumiem skąd wiedziałeś, kiedy odskoczyć -Wystarczy tylko dobrze się skupić. Wy pegazy zbyt bardzo polegacie na swoich skrzydłach i prędkości. Co jest bardzo dobre w walce. Ale jak widzisz można to wykorzystać przeciwko wam. Gdyby to nie był trening. A ja byłbym wrogiem już byś nie żył -Rozumie. A więc mądralo naszym problemem są skrzydła a wasz, jaki jest? -Czyż to nie oczywiste? Róg. Zbyt bardzo na nim polegamy. A gdy utracimy jego magię. Często stajemy się bezsilni. Ale jak widzisz ja go nie potrzebowałem by cię pokonać -Jasne... -Teraz ja cię o coś spytam. Dlaczego z takimi umiejętnościami lotniczymi. Wybrałeś gwardie a nie karierę w Wonderbolts? -Przygoda. Wonderbolts to tylko pokazy. Natomiast gwardziści wyruszają na niebezpieczne misje, ale zawsze towarzyszy im dreszcz emocji. No i klacze lubią zbroje gwardzisty. Jeśli wiesz, co mam na myśli? Przewróciłem oczami do góry -Mam nadzieje, że z tym ostatnim żartujesz -Śmiej się. Ale swojej żony nie poznałbym gdybym został w Cloudsdale i wstąpił do Wonderbolts. To dzięki gwardii ją poznałem -Cóż może coś w tym jest -Co teraz? -Ty masz już koniec służby. Ale ja się zgłosiłem do pilnowania okolic pałacu. W najbliższym czasie muszę się też udać na uniwersytet. Podszkolić się w zaklęciach. No i muszę odwiedzić mamę. Nie chce żeby myślała, że o niej zapomniałem -Nigdy tak nie pomyśli. Więc kiedy czeka nas kolejny patrol? -Przyjdę po ciebie, gdy będzie czas na kolejny patrol -Zgoda Po tych słowach się rozeszliśmy Swift ruszył w kierunku domu. A ja pałacu.
  13. Poszedłem z moim partnerem na salę. Na czas treningu używaliśmy kijów zamiast włóczni. By nie wyrządzić sobie większej krzywdy. Oczywiście zdarzały się i wypadki przy takim treningu. Ale trzeba się poświęcić by stać się jak najlepszym. Lubiłem z nim trenować. Gdybym trenował z kucykiem ziemskim. Walka by głównie polegała na unikaniu jego silnych ataków. No i cały trening odbywałby się na ziemi. Róg dawałby mi pewną przewagę. Ale już nieraz widziałem jak kucyki ziemskie potrafiły zaskoczyć i pokonać zbyt pewnego siebie jednorożca. Natomiast trening z drugim jednorożcem skończyłby się zapewne pojedynkiem magicznym. Ale trening z pegazem to było coś. Dobrze zmierzyć się z kimś, kto ma takie możliwości lotu i jest tak szybki. Zawsze zazdrościłem pegazom ich skrzydeł. Zastanawiało mnie jak to jest je mieć. Co prawda istnieje zaklęcie, które potrafi dać kucykowi skrzydła. Ale to nie jest to samo. Latać wśród kucyków może tylko pegaz i alicorn. A ja niestety nie będę nigdy miał skrzydeł. Ustawiłem się z partnerem w odpowiedniej pozycji. Po czym ten wzbił się w powietrze. Nagle zaczął lecieć z niesamowitą prędkością w moją stronę. W ostatniej chwili zdołałem odskoczyć. W młodości Swift wiele trenował niesamowite akrobacje powietrzne, których teraz używa w walce. Nieraz potrafił mnie nimi zaskoczyć. Ale teraz już się nauczyłem, co robić. Gdy ponownie wzleciał w powietrze. Oczekiwałem jego kolejnego ataku. Nagle zaczął lecieć z taką prędkością, że ciężko go było zauważyć. Skupiłem się, po czym zamknąłem oczy. Słyszałem jak się do mnie zbliża. Gdy był już niemal obok mnie odskoczyłem na bok. Swift leciał z taką prędkością, że nie zdążył się zatrzymać. Uderzył z dużą siłą o ziemię. Gdy chciał się już pozbierać. Położyłem koniec kija na jego grzbiecie. Co oznaczało, że wygrałem ten pojedynek. Lekko się uśmiechnąłem, po czym podałem mu kopyto by pomóc mu wstać.
  14. Dociągnęliśmy awanturnika do celi więziennej. Po czym oddałem go w kopyta strażników. Resztą zajmie się już sąd. Cóż przynajmniej nikomu nie stała się krzywda. Mój partner znów na mnie spojrzał. -Mam nadzieje, że, jednak spróbujesz być tolerancyjny. I pomimo tego nieprzyjemnego wypadku. Nie osądzisz wszystkich sponyfikowanych tak samo -Cóż próbować zawsze można. Mimo wszystko dawniej nie dochodziło do takich rzeczy. Kiedyś, zanim tu wylądowaliśmy. Canterlot był stolicą naszej krainy. Panowała tu wyższa kultura. Jedyne problemy jakie mogły się zdarzyć, to gryfy i podmieńce. A nawet oni nie byli niemal wstanie zbliżyć się do Canterlotu. A teraz? To wygląda jak bratobójcza walka -Cóż niektórych rzeczy nie ominiemy. Co robimy dalej? Chwilę myślałem nad odpowiedzią. Po czym się odezwałem. -Niema co próżnować. Chodźmy na salę potrenować. Przyda mi się trochę ruchu -Czy ty w ogóle się czasem bawisz? -Nie mam na, to czasu. Są ważniejsze rzeczy. Chodźmy Po czym obaj ruszyliśmy w stronę sali treningowej.
  15. Idąc z partnerem ulicami Canterlotu. Nagle usłyszeliśmy jakąś awanturę w okolicznej restauracji. Cóż chyba niema co liczyć na spokój. Spojrzeliśmy na siebie z partnerem, po czym ruszyliśmy w stronę, gdzie można było usłyszeć coraz głośniejsze krzyki. W końcu zobaczyliśmy jakiegoś ziemskiego kucyka, który wrzeszczał na kelnera. -Najpierw zajęliście nasz świat! A teraz wymyślacie ceny z kosmosu! Jakim prawem! -Proszę się uspokoić. Straszy pan gości -Ja ci się uspokoję! Po tych słowach awanturnik chwycił szklankę w kopyto i chciał się już zamachnąć. Gdy nagle stanęliśmy za, nim. Chwilę stałem i patrzyłem na awanturnika poważnym wzrokiem. Sponyfikowni wieczne problemy z, nimi. I jak mam być dla nich tolerancyjny? W końcu się odezwałem. -Proszę, to odłożyć. Następnie uspokoić się. Zapłacić za posiłek i opuścić ten lokal. Rozumie pan? Awanturnik obrócił się w moją stronę. Na jego pyszczku widziałem gniew. -Myślisz, że się was boje?! -Ostrzegam po raz ostatni Awanturnik nagle się zamachnął próbując uderzyć mnie szklanką. Mój partner chciał już skoczyć na niego aby go obezwładnić, ale nie zdążył. Chwyciłem kopyto awanturnika, którym próbował mnie uderzyć. Po czym mu je wykręciłem. Szklanka wypadła z jego kopyta. Jego pyszczek przygniotłem do stołu. -Chciałem załatwić, to rozsądnie i spokojnie. Ale, skoro tak chcesz. Atak na królewskiego gwardzistę. To poważne wykroczenie. Sąd cie nie minie do tego czasu jesteś zatrzymany -Jeszcze, za to zapłacicie! Zobaczycie -Oczywiście Kiwnąłem kelnerowi głową. Po czym ten odszedł A ja z moim partnerem zacząłem ciągnąć awanturnika do celi. Znów spojrzałem na mojego partnera. -Tolerancja co? Mój partner nic nie odpowiedział.
  16. Idąc z moim partnerem przez ulice Canterlotu. Widziałem jak się tu wszystko pozmieniało od czasu, gdy ludzie do nas dołączyli. Nasz świat zmieniał się na gorsze. Obyczaje, które sprowadzili ze sobą nie niosły nic dobrego ich gatunek wlał swoje obrzydliwe cechy w nasz gatunek. W pewnym sensie, to my przegraliśmy te wojnę. Bo powoli tracimy samych siebie i zapominamy kim jesteśmy. Nagle z zadumy wyprowadził mnie głos mojego partnera. -Przepraszam zamyśliłem się. Mówiłeś coś? -Pytałem, czy wszystko w porządku? Znowu zamyśliłeś się o sponyfikowanych? -To jest silniejsze ode mnie -Powinieneś, im odpuścić wielu z nich walczyło po naszej stronie. Pamiętasz POZ? -Fakt. Masz racje wielu walczyło. Ale, to wszystko jest przez nich. Gdyby próbowali się z nami porozumieć. Nie doszło, by do tego. Tylko oni są temu winni. A paru tych co byli po naszej stronie nic tu nie zmieni -Równie dobrze moglibyśmy tak powiedzieć o jednorożcach. Pamiętasz Sombre? On nie był człowiekiem. Księżniczka Luna też zeszła na ciemną stronę. Ją też powinniśmy tak traktować? Musimy nauczyć się wybaczać. Tak jak wybaczono Discordowi -Mylisz pojęcia. Księżniczka Luna próbuje naprawić dawne błędy. Natomiast po sponyfikowanych tego nie widzę. I nie porównuj wszystkich jednorożców do Sombry. On był wyrzutkiem. A co do Discorda nigdy nie byłem przekonany. Ale taka była decyzja księżniczek. Zresztą, dopóki element harmonii go pilnuje niema się co martwić. Może i masz nieco racji. Nie powinienem oceniać tak samo wszystkich sponyfikowanych. Spróbuje być bardziej tolerancyjny. Teraz wracajmy do patrolu Po tych słowach ruszyliśmy dalej ulicami Canterlotu. Obserwować okolice.
  17. Powoli skończyłem śniadanie. Po czym zacząłem się szykować. Ubrałem na siebie zbroje, hełm i buty. Następnie wziąłem włócznie w kopyto. Od czasu, gdy sponyfikowni robią problemy musimy być ciągle uzbrojeni. Nigdy nie wiadomo, kiedy cię ktoś zaskoczy. Z boku przypiąłem krótki miecz. Nie była to standardowa broń straży. Ale pozwolono mi ją nosić. Ze względu na świetną umiejętność walki nią. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Domyśliłem się, kto to jest. Powoli otworzyłem drzwi. Po czym się lekko uśmiechnąłem w drzwiach stał czerwony pegaz w zbroi gwardzisty. Mój partner. Dla bezpieczeństwa chodziliśmy teraz w grupach. Nawet najlepsi z nas mogli wpaść w zasadzkę wroga i nie wyjść z tego cało. -Gotowy do służby? Golding -Jasne Swift -Czyli, od czego zaczynamy? -Chodźmy na plac główny od tego zaczniemy patrol. Później się zobaczy Po tych słowach opuściliśmy mój dom i udaliśmy się na plac. Zacząć codzienny patrol.
  18. Powoli zacząłem się budzić, gdy pierwsze promienie porannego słońca wpadły prze moje okno prosto na mój pyszczek. Księżniczka Celestia jak zawsze zapewniła nam piękne słońce. Zacząłem powoli wstawać z łóżka. Po czym chwilę patrzyłem na Canterlot. Mój dom, moje miejsce w Equestrii. Mieszkam tu od zawsze i zawsze będę chronił to miejsce. Niestety już nic nie jest tak łatwe jak dawniej. Kiedyś elementy harmonii dbały o ład naszej krainy. Ale teraz wszystko się zmieniło. Odkąd wylądowaliśmy w tym świecie wszystko się pogorszyło. Wciąż pamiętam jak Equetria zajęła ten przeklęty świat. Nienawidzę tego świata i jego mieszkańców. Którzy teraz żyją wśród nas. Przynieśli naszemu światu zgorszenie i na dodatek nam samy. Ale księżniczki podjęły tą decyzje a my musimy ją uszanować Cóż starczy tego użalania się. Wkrótce muszę wyruszyć na patrol. Zacząłem przygotowywać jakieś śniadanie przed wyjściem.
  19. Magus

    Co mówi sygna?

    To jest specjalna magia. Dla wybranych. A teraz przytul mnie.
×
×
  • Utwórz nowe...