Skocz do zawartości

Magus

Brony
  • Zawartość

    5482
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    8

Wszystko napisane przez Magus

  1. Gdy wychodziłem z koszar coś z dużą prędkością na mnie wpadło. Usłyszałem znajomy głos, po czym otworzyłem oczy. -Swift złaź ze mnie. Grzbiet mnie boli -Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłeś. Ten twój zmiennik już mnie kompletnie irytował -Aż tak źle? -Ty byś chyba szybko z nim w konflikt popadł -Dobra. Ale złaź ze mnie. Ciężki jesteś -Ah wybacz. Swift powoli ze mnie wstał -Więc, co jest? -Wciąż tylko gadał o tym klubie. Całymi dniami na patrolach bardzie interesował się klaczami niż służbą -Cóż rozumiem. Więc nie martw się. Te dni należą do przeszłości. Ale od jutra -Dlaczego? -Zmęczony jestem. Trening z księżniczką Twilight mnie wykończył -Ćwiczyłeś magię z księżniczką?! -Jak widzisz nie próżnowałem tam. Ale dziś nie mam sił Swift -Dobra to do jutra Golding. Miło będzie wrócić do normalnych patroli -Masz racje przyjacielu Po tych słowach ruszyłem w stronę domu. Może feniks już się wykluł. Byłaby miła niespodzianka. Pomyślałem z uśmiechem. .
  2. Poszedłem do naszych koszar. Jak zwykle, co niektórzy gwardziści ćwiczyli. Naprawdę brakowało mi tych widoków. Ale lekcja z księżniczką Twilight też będzie moim wspomnieniem na całe życie. Poszedłem do pokoju dowódcy. Znów jego pokoju pilnowało dwóch gwardzistów ziemskich kucyków z włóczniami w kopytach. Ale widząc mnie natychmiast mnie przepuścili. Kapitan znów przeglądał jakieś papiery. Po czym nagle je odłożył. -Golding? Miło cię widzieć -Dziękuje sir -Już myślałem, że zostaniesz na stałe w Ponyville i o nas zapomnisz -Nigdy. Ponyville jest piękne i spokojne, ale to Canterlot jest mym domem -Cieszy mnie twoja postawa. Ale gdyby była taka okazja? -Jaka? -Część gwardzistów pójdzie do Ponyville, jako wsparcie dla tamtejszych służb. Za bardzo ignorowaliśmy ten obszar. Zainteresowany? -To bardzo miłe. Że pan o mnie pomyślał, ale to tu chce zostać -Cóż. Rozumiem. Szczerze to mnie to nawet cieszy. Jesteś dobrym żołnierzem. Szkoda takiego tracić. I jak zadanie i współpraca ze Striding Rasonem? -Zadanie wykonane. Jeśli chodzi o Striding Rasona. To zrobił na mnie naprawdę wielkie wrażenie -Wiedziałem, że dacie radę się dogadać. Dobrze Golding. Zrób sobie dziś wolne. Ale jutro staw się tu z powrotem. Chwila odpoczynku ci się przyda -Tak jest sir Powoli opuściłem biuro kapitana. Mówiąc szczerze miałem ochotę na chwilę wolnego. Po treningu z księżniczkom byłem wyczerpany. Zacząłem opuszczać koszary.
  3. Ponyville Striding Rason powiadomił lokalnych stróżów o niebezpiecznym osobniku. W Ponyville zaczęła się obserwacja i oczekiwanie na okazje. Aż zrobi coś głupiego. Stridinga jednak zastanawiało czy on jest jeden. Zastanawiał się czy nie zaczekać aż naprowadzi na całą grupę. Większość buntowników działała w grupie. W tym wypadku mogło być podobnie. Na razie trzeba się skupić na obserwacji Canterlot Pojawiłem się w blasku światła w samym centrum Canterlotu. Na moim pyszczku pojawił się uśmiech. Mój dom znów tu jestem. Tak mi go brakowało. Nawet tą chwilę. Ale miałem lekką migrenę. Moja pierwsza teleportacja i to na taką odległość. Potrafiło to zmęczyć. Poszedłem prosto do domu. Gdzie zostawiłem wszystkie swoje rzeczy poza ekwipunkiem gwardzisty. Zrobiłem niewielkie gniazdo dla jajka feniksa. Być może wkrótce się wykluje. Teraz muszę zanieść raport do kapitana. Na temat mojego zadania w Ponyville. Powoli opuściłem dom.
  4. (I to bardzo) Chwilę kręciłem się po Ponyville by znaleźć Striding Rasona. W końcu udało mi się go znaleźć. Rozmawiał z jakimiś źrebakami. Cóż postanowiłem zaczekać aż skończy. Gdy źrebaki pobiegły natychmiast do niego podszedłem. -Golding? Myślałem, że już jesteś w Canterlocie. Jeśli chcesz spytać o księgę to już ją oddałem księżniczce -Striding w Ponyville dzieje się coś złego -O, czym ty mówisz? -Napotkałem ogiera. O czarnej sierści w brązowym płaszczu przeciwdeszczowym i kolczudze -I, co z nim? -Na początek. Jest bardzo ordynarny. Ale gdy na mnie spojrzał widziałem w jego oczach czystą nienawiść i pogardę. Myślę, że to buntownik -Jesteś pewny? -Brak mi dowodów. Ale proszę miej go na oku. Dla bezpieczeństwa -Nie martw się. Poradzę sobie. Nie z takimi sobie radziłem podczas wojny. Powiadomię lokalne władzę. Będziemy go mieli na oku. Zrobi coś głupiego. Księżniczki go osądzą a my go sprowadzimy -Dziękuje. Cóż na mnie już czas muszę wracać -Odprowadzić cię na pociąg? -Niema takiej potrzeby. Jeszcze się zapewne spotkamy. Żegnaj Mój róg zaczął intensywnie świecić, po czym zniknąłem w blasku światła. Striding lekko się uśmiechnął. Po czym ruszył powiadomić władzę o sytuacji.
  5. Wziąłem swój certyfikat i się uśmiechnąłem. Zostały mi ostatnie dwa poziomy, aby osiągnąć najwyższy poziom magii przeznaczony dla jednorożców. Czułem jak magia wręcz wypływa z mego ciała. Nigdy się tak nie czułem. To było naprawdę coś. Musiałem aż dotknąć kopytem rogu. Na moim pyszczku pojawił się uśmiech. Powoli zacząłem kierować się do wyjścia. Zanim wyszedłem spojrzałem jeszcze na tego nieprzyjemnego kucyka. Wiedziałem, co muszę zrobić na wszelki wypadek. Nie mogłem tego zignorować. Jeszcze raz spojrzałem na księżniczkę i się uśmiechnąłem. -Dziękuje za wszystko wasza wysokość. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś panią spotkam. Proszę dbać o siebie Powoli opuściłem bibliotekę. Teraz mogłem natychmiast teleportować się do Canterlotu. Ale najpierw muszę porozmawiać z Rasonem i przekazać mu moje podejrzenia. On się powinien resztą zająć. Wyruszyłem go szukać.
  6. Cóż nie do końca wyszło. Po powrocie do Canterlotu będę musiał dalej nad nim poćwiczyć w wolnej chwili. Cóż moje ostatnie zadanie żeby księżniczka wystawiła mi certyfikat. Chwilę zastanawiałem się nad odpowiedzią. Po czym spojrzałem w oczy księżniczki i się odezwałem. -Uważam, że to zaklęcie jest przydatne. Choćby gdybym był na misji z gwardzistami i jeden z naszych by nagle stracił przytomność. Dzięki zaklęciu mógłbym go ocucić. Tak samo gdybym gdzieś znalazł nieprzytomnego kucyka. Mógłbym również użyć zaklęcia, aby go ocucić. Kto wie czy w takim wypadku. Nie skończyło by to się nawet uratowaniem czyjegoś życia
  7. Byłem zdziwiony. Do tej pory szło mi rewelacyjnie. Ale księżniczka mnie ostrzegała. Cóż trening czyni mistrza. Nie zawsze wszystko od razu wychodzi. Może tym razem się uda. Nigdy się nie poddaje. Znów się skoncentrowałem. Jeszcze mocniej niż wtedy. Na moim pyszczku zaczął pojawiać się pot. Mój róg zalśnił na żółto. Po czym ponownie rzuciłem zaklęcie. -Transformandae Simplicior!
  8. -Niema w tym nic dziwnego księżniczko, że go nie lubisz. Tak szlachetne kucyki nie powinny być zmuszane do używania tego zaklęcia Wcale się nie dziwiłem księżniczce, że nie lubiła tego zaklęcia. Niestety jednak czasem trzeba przekroczyć pewne granice. Jednak to nie księżniczki powinny sobie tym zaprzątać głowę. Tak paskudne zaklęcia powinny być używane przez nas. W końcu od tego jest gwardia by dbać o porządek i móc czasem wyręczyć księżniczki. Zaklęcia szły mi jak dotąd rewelacyjnie. Cóż księżniczka była naprawdę rewelacyjną nauczycielką. Zasłużyła sobie na swój tytuł to pewne. Skupiłem się na kolejnym zaklęciu, o którym mówiła księżniczka. Teraz czekała mnie transmutacja. Zgodnie z jej poleceniem spróbowałem zmienić książkę w kamień. Przyjąłem pozycje, aby rzucić zaklęcie. Po czym mocno się skupiłem i powiedziałem głośno i wyraźnie. -Transformandae Simplicior!
  9. Uśmiechnąłem się na pochwałę księżniczki. Zastanawiałem się chwile nad jej pytaniem. Rozumiem, dlaczego je zadała. Zaklęcie było potężne. W nieodpowiednich kopytach mogłoby zrobić poważne kłopoty. Ja jednak miałem tylko jeden cel w życiu. A każde zaklęcie, którego się nauczę użyje tylko do pomocy Equestrii i szerzenia dobra i harmonii naszego świata. Spojrzałem na księżniczkę po, czym lekko się uśmiechnąłem. -Gdybym miał wybierać spośród dawnych wrogów Equestrii sądzę, że Sombra zasłużył by potraktować go tym zaklęciem. Ewentualnie potwory podobne mu. Czyli mordercy, psychopaci. Wszyscy, którzy szerzą zło dla czystej satysfakcji bez ważniejszych powodów zasługują by użyć na nich tego zaklęcia. Jednak gdybym miał go użyć. Posunąłbym się do tego w ostateczności i nie próbowałbym uśmiercić tego, na którego rzuciłbym zaklęcie. Według mnie każdy zasługuje na proces nie zależnie od zbrodni
  10. Powiodło mi się udało mi się uleczyć księżniczkę. Nie wiem, co bym zrobił gdyby przeze mnie coś jej się stało. Moim obowiązkiem jest je chronić a nie doprowadzać do krzywdy. Znów uważnie wysłuchałem księżniczki. Gdy opowiadała mi o kolejnym zaklęciu. Więc mogę go użyć, ale raczej unika się używania go na kucykach. Na pewno nie użyje tego zaklęcia bez wyraźnego powodu. Uśmiechnąłem się lekko -Cieszę się, że nic ci się nie stało księżniczko. Bo nie mógłbym sobie tego wybaczyć. A jeśli chodzi o zaklęcie formuła to lunctus. Musze powiedzieć je szybko, głośno i nagle by zaskoczyć przeciwnika. Pozycja, którą muszę przyjąć taka jak zwykle przy zwykłych zaklęciach Z poleceniem księżniczki skupiłem się na zaklęciu. Ustawiłem się w pozycji do rzucania zaklęć. Po czym na moim rogu ponownie pojawiło się żółte światło. Następnie skupiłem się na meblu i powiedziałem szybko, głośno i niespodziewanie -Lunctus!
  11. Na moim pyszczku pojawił się szok. Księżniczka sama się zraniła. Tylko po to, aby pomóc mi w zaklęciu? Nie mogę jej zawieść. Zrobię wszystko by ją wyleczyć z tej rany. To nie było dobre. Księżniczka powinna zranić mnie. Jej cenna krew nie powinna się przelać z powodu kogoś tak błahego jak ja. Dokładnie zacząłem przypominać sobie instrukcje księżniczki. Błagam niech się powiedzie. Na moim rogu pojawił się żółty blask. Po czym pochyliłem róg do dołu. Następnie powiedziałem formułę delikatnym szeptem. Według instrukcji księżniczki -Sanavit
  12. Słuchałem dokładnie każdego słowa księżniczki. I w milczeniu na nią patrzyłem. Dobrze, więc nie mogę użyć tego zaklęcia na innego kucyka. Nawet przestępcy? Ale skoro tak zarządziła księżniczka. To musi być jakiś powód. Żadne prawo nigdy nie powstało bez powodu. Więc będę przestrzegał używania tego zaklęcia zgodnie z przepisami. Księżniczka poprosiła bym powtórzył jak rzucić zaklęcie. Chwilę patrzyłem na nią i się zastanawiałem. Po czym się odezwałem -Formuła zaklęcia to Impetum Vobis. Abym rzucił je poprawnie Muszę być w postawie z głową wyciągniętą do przodu. Ale muszę zrobić to tak by nie wzbudzić podejrzeń
  13. Pokiwałem w milczeniu głową. Nie byłem pewny czy to dobry pomysł, ale skoro księżniczka sobie tego życzy nie mogę nic zrobić. Moim obowiązkiem jest słuchać jej rozkazów. Jak i wszystkich innych księżniczek Mam nadzieje, że nic jej się nie stanie. Bo nie wybaczę tego sobie nigdy. -Jeśli takie jest twoje życzenie wasza wysokość to tak będzie. Ja już jestem gotowy do nauki. Powiedziałem z miłym uśmiechem.
  14. Wszedłem do środka biblioteki. Gniewnie spojrzałem na kucyka. Po czym ruszyłem za księżniczką na górę. Nie byłem pewny, ale miałem wrażenie, że ten kucyk jest uzbrojony. Zobaczyłem małego smoka, który miał się zająć biblioteką. Oby nic mu się nie stało. W końcu dotarłem do księżniczki. -Jestem gotowy wasza wysokość. Dziękuje, że zechciałaś mi poświęcić swój czas. Miałbym też prośbę czy mogę zostać do czasu aż ten kucyk opuści bibliotekę? Jest w nim coś podejrzanego
  15. Magus

    20% cooler Rainbow Dash quiz

    Miała rozgonić chmury nad Ponyville i dbać o pogodę.
  16. Zmrużyłem oczy na zachowanie kucyka. W Canterlocie wziąłbym go za kark i nauczył manier. Ale tutaj nie jest Canterlot. Nie mogę karać go za jego prostackie zachowanie. Dopóki księżniczka nie kazała mi zrobić z nim porządku. Miałem związane kopyta. Czekałem dalej w milczeniu. Na wezwanie księżniczki. Chyba będę musiał powiadomić tutejsze władzę żeby mieli na oku tego kucyka coś z nim było nie tak. Może jak wyjdzie porozmawiam z księżniczką o tym podejrzanym osobniku.
  17. Stałem pod biblioteką, gdy nagle zauważyłem, że ktoś tu przyszedł. Cóż biblioteka to publiczne miejsce, pomimo że mieszka tu księżniczka. To nie był pałac w Canterlocie. Moja sprawa do księżniczki chwilę potrwa. Nie byłem pewny czy to sponyfikowany czy nie. Ale po ostatnich wydarzeniach starałem się inaczej patrzeć na sponyfikowanyc. Odsunąłem się na bok. Po czym się odezwałem -Proszę może pan wejść pierwszy. Jeśli chce pan wypożyczyć książkę. Moja sprawa do księżniczki jest nieco dłuższa
  18. (292-5=287 za posiłek) Powoli zacząłem otwierać oczy. Znów miałem dosyć pokręconą noc. Najpierw znów śniła mi się gala i taniec na niej. Potem jakby czas się cofnął i wróciłem do czasów, gdy chodziłem na uniwersytet w Canterlocie. Cóż to były całkiem przyjemne czasy. Dobrze wspominałem czasy szkolne. I ostanie, co do mnie wróciło moje ostatnie pożegnanie z ojcem. Pamiętam jak prosiłem go jako źrebak by nie szedł na te bitwę. Ale on podobnie jak ja był oddany Equestrii. Zawsze pamiętam jak mówił, czemu trwają nasze bitwy z innymi stworzeniami. Według jego opinii. Gdy dochodziło do konfliktów z gryfami to przeważnie z powodu zazdrości tych pierwszych o wpływ kucyków na świat. Jeśli chodziło o podmieńce to uważał, że kierował nimi nie tylko instynkt przetrwania, ale podobnie jak u gryfów zazdrość. Bo one same według niego nie potrafiły nikomu okazywać szczerej miłości. I to, dlatego tak jej pragnęły. Cóż nie wiem czy miał racje. Ale kto wie. Ciekawe, co by powiedział o dzisiejszych konfliktach z ludźmi i o nich samych. W sumie kolejne sny oznaczały, że mój umysł wraca na właściwy tor. Całe szczęście. Dobrze czas wstawać. Powoli wyszedłem z łóżka. Popatrzyłem na jajko. Miałem nadzieje, że przez noc się wykluje. Ale widać to za wcześnie. Może to i lepiej łatwiej będzie transportować jajko niż pisklę feniksa. Zjadłem kilka jabłek na śniadanie i popiłem sokiem. Następnie uczesałem grzywę i ubrałem się w z broję. Zabrałem wszystkie swoje rzeczy i opuściłem kawiarnię pod kopytkiem. Ponownie ruszyłem do biblioteki księżniczki. Pomimo że wiedziałem, że jest otwarta. Znów lekko zapukałem w drzwi. Cóż zasady to zasady.
  19. (300-8=292) Za radą księżniczki skierowałem się do kawiarni Pod kopytkiem. Wszedłem ciękim wolnym krokiem do środka. Cóż tak chyba było nawet lepiej. Odkąd tu przybyłem wcale nie spałem. Co już dawało pierwsze objawy. Jak, choćby straszne znużenie. Cóż lekcja dzisiaj byłaby ciężka zarówno dla mnie, jak i księżniczki, gdybym był nieuważny podczas zajęć. Zapłaciłem z góry za pokój . Po czym do niego poszedłem. Nie przypominał mojego domu w Canterlocie, ale nie był zły. Rzuciłem swoją torbę podróżną , włócznie i miecz w kąt. Po czym zdjąłem całą zbroje i położyłem się do łóżka musiałem się porządnie wyspać przed jutrzejszymi zajęciami z księżniczkom. Łóżko było bardzo wygodne. Miałem tylko nadzieje, że nie będzie mnie czekała tak dziwna noc jak po gali.
  20. Ponownie ukłoniłem się uroczyście księżniczce. Co prawda musiałem wkrótce wracać. Ale Canterlot się nie rozpadnie jak jeszcze chwilę mnie nie będzie. I nauka u księżniczki byłaby z pewnością wielki zaszczytem i pomocą. -Dziękuje księżniczko, to dla mnie wielki zaszczyt. I dziękuje za informacje, gdzie mogę spędzić noc. Do zobaczenia jutro Powoli opuściłem bibliotekę i skierowałem się do miejsca, o którym mówiła księżniczka.
  21. Miałem trochę zakłopotaną minę wiele razy byłem blisko księżniczki Celesti i Luny. Podczas gdy pilnowałem jakiś uroczystości. Jednak nigdy nie rozmawiałem z nimi bezpośrednio. Księżniczka Twilight od niedawna była księżniczką. Po wystroju jej domu i niej samej mogłem się domyślić, że nie obnosi się z tym tytułem. Mimo wszystko byłem gwardzistą i zawsze musiałem okazywać szacunek księżniczkom. Spojrzałem na księżniczkę, po czym się ukłoniłem. -Wasza wysokość, to wielki zaszczyt cię poznać. Nazywam się Golding Shield. Jestem gwardzistą z Canterlotu. Jednak pewne sprawy sprowadziły mnie do Ponyville. Chciałem cię prosić o poświęcenie mi chwili swego cennego czasu i pomoc w osiągnięciu nowego poziomu magii. Będę bardzo wdzięczny za pomoc. Oczywiście, księżniczko, jeśli nie masz na to czasu, to zrozumiem, to. Powiedziałem mając nadzieje że księżniczka nie zauważy mojego zdenerwowania w głosie z powodu tego spotkania.
  22. Dzień w Ponyville przelatywał mi spokojnie. Po tej akcji z alkoholem. Nie działo się nic co mogłoby sprawiać jakieś problemy w miasteczku. To miejsce było rzeczywiście niesamowite. Ale nie mogłem dłużej zwlekać. Muszę wkrótce wracać do Canterlotu. Jednak najpierw spróbuje prosić księżniczkę o pomoc w magii. Choć nie chciałem jej się narzucać. Chwilę szukałem miejsca, gdzie mieszka księżniczka. Znalazłem bibliotekę, o której słyszałem w Canterlocie. Mimo, że biblioteki to publiczne miejsca i każdy mógł tu wejść. Teraz mieszkała tu księżniczka. Więc musiałem zachowywać się porządnie, tak jak zostałem wychowany. A nie jak ostatni prostak. Delikatnie zapukałem do drzwi biblioteki mając nadzieje, że zastanę księżniczkę w środku.
×
×
  • Utwórz nowe...