-
Zawartość
516 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
6
Wszystko napisane przez Sttark
-
Dobra postawa. Więc wierzę, że coś więcej niż tylko powietrze jest ci potrzebne do życia W celu zaprezentowania analogii. I masz racje masz, ale nie w wszystkich krajach. Po za tym, tutaj głównym punktem wyjścia był argument, że ,,małżeństwa stare były dobre bo były stare, więc powinniśmy się tego trzymać a nie zmienić świat,, itd. W następnym akapicie rozwinąłem dlaczego nie działały. Ale homoseksualizm to nie choroba. Brak patogenu czy degradacji organizmu od razu wyklucza jako taką. Twierdzenie, że nią jest jest po prostu bezmyślne i wskazuje na brak wiedzy w danym temacie. I tyle, temu może moje oburzenie, przesadzone bądź nie, na tak podstawowy fakt naukowy. Imo, homoseksualizm był uważany za chorobę tylko przez 20/30 lat w historii świata. I argumenty za którymi się powoływali zwolennicy tej teorii nie miały charakteru merytorycznego. Ot, była to tzw. ,,choroba społeczna,,. Wiem, ale mimo wszystko, niektóre religie jak najbardziej mówią o wojnach świętych np. Islam. Zależy jak na to spojrzeć, ja niebyłym aż tak cyniczny w tej materii. Owszem kwestia gospodarki również musiała odgrywać ważną rolę, ale wiele ludzi walczyło o prawa do równości z pobudek czysto empatycznych, może nawet trochę altruistycznych. I nie, teraz dopiero zauważyłem spoiler xd.
-
...Ty jesteś poważny? http://www.footprintnetwork.org/en/index.php/GFN/page/world_footprint/ @Ensifer Błagam, powiedz mi, że żartujesz i nie jesteś aż takim ignorantem by nic nie wiedzieć na temat tego zjawiska -_- To akurat widać. Nie ma znaczenia, jak jest dla ciebie. Ma znaczenia jak jest zgodnie z naukowymi kryteriami. Nikt nie promuje homoseksualizmu. To znaczy, że głównym kryterium uprawniającym do bycia z sobą związku nie był tylko cenzus pieniężny, jak się dzisiaj często spotyka, ale i cenzus na który nikt nie miał wpływu. Ani obywatel, ani obywatelska. Np. fakt nie możliwości pobrania się z biedniejszą osobą, bo prawo tego zabrania. Brak możliwości związków pomiędzy religiami, brak możliwości związku pomiędzy ludzi o różnych kolorach skóry. Ludzie nie mogli tego zmienić i to jest najgorsze. Stawianie wymagań, które są nie do przejścia w celu utrzymania formalizacji instytucji, dla samej formalizacji, nie dla człowieka, któremu ma służyć prawo. Zarówno wedle konceptu prawa natury, jak i prawa pozytywistycznego. Chyba, że dla ciebie to dobrze, że czarna osoba, nie może się ożenić z białą, bo nie wypada, bo kolor skóry itd. Ale jakoś w to wątpię. Więc z jakiejkolwiek byś na to strony nie spojrzał, stara definicja małżeństwa, podobnie jak definicja obywatela np, była nie uczciwa i stawiała jednych na wygórowanej pozycji względem drugich. Powód? Inny stan urodzenia, kolor skóry czy również, coś tak trywialnego jak wybór partnera do życia tej samej płci. No własnie, nie działały. Świat się zmienia, zawsze tak było, można szczekać na to jak pies, albo przyłączyć się do karawany postępu. Postępu bardzo logicznego i sensownego. Zwłaszcza w kwestii walki o prawa prywatne jednostki. Nie mamy, hetero mogą wziąć małżeństwa a homo nie. Nie są równe. bez względu na to, czy hetero chcą mieć dzieci, czy nie, mogą to zrobić, homo nie mogą. Nie masz pojęcia co to znaczy faworyzowanie chyba..od kiedy to równy dostęp do tej samej instytucji cywilnej do faworyzowanie? xd Nie rób ladacznicy z logiki. Oj nie byłbym taki pewien. Społeczeństwa taki, że ludzie w końcu będę równi pod względem zawierania aktów cywilnych. Według danych np. przez burmistrza Nowego Jorku Michaela M. Bloomberga szacuje się, że w ciągu roku na legalizacji małżeństw osób tej samej płci miasto pozyskał 259 milionów dolarów. Ponadto wprowadzenie takich związków poprawia warunki bytowe ich uczestników dzięki czemu społeczeństwo ponosi mniejszy koszt w zakresie opieki zdrowotnej i socjalnej. Imo, na zaniku niewolnictwa biali też dużo stracili, głównie tanią siłę robocza, ale mimo wszystko godność człowieka i równe prawa były ważniejsze niż dobro konkretnej grupy, ponad inne.
-
Nie szkodzi. Populacja homoseksualistów jest u ludzi od początku powstania homo sapiens i jakoś ludzie żyją, rozwijają się nadal, i jest ich więcej niż powinno, biorąc pod uwagę szybkie wyczerpywanie się zasobów zwierzęcych i roślinnych. Więc jestem bardzo ciekaw jakie naukowe podstawy ma stanowisko, że homoseksualizm szkodzi gatunkowi xd. Gdyż żadne dowody na niebie i ziemi, peer review, na to nie wskazują. Nie prawda. Kiedyś definicja obywatela obejmowała tylko osoby, które mieszkały w miastach i posiadały tam pracę. Tak było np. w Niemczech w czasach 2 rzeszy. W wielu państwach europejskich było podobnie. Czyli powinniśmy posługiwać się tą definicją obywatela, gdyż jest ona wcześniejsza? Albo, może jeszcze dalej, cofnijmy się do Cesarstwa Rzymskiego. Tam obywatelem mógłby być każdy kto jest sui iuris lub dotyczy go iuris civile. Do tego też mamy się cofnąć? Wyrzucić poza margines wszystkich czarnych, jak było jeszcze z 200 lat temu? Definicje się zmieniają, trzymanie się na siłę tej starszej, gorszej, mniej uczciwej i upośledzonej prawnie, jest głupim pomysłem i zakrawa o argumentum ad traditio. Dobrze, to świadczy o konwencie, może się wyrobię w tym roku xd.
-
Dlaczego wypowiadasz się w temacie nie mając elementarnej wiedzy na temat zjawiska patologii oraz ,,zwyrodnienia,, cokolwiek to znaczy z naukowego punktu widzenia? Po za tym, pytaniem było czy homoseksualizm jest naturalny. Odpowiedź, jest twierdząca. Czy ty osobiście uważasz to za zwyrodnienie? Ok, masz prawo, ale nie daje ci ono możliwości wpływania na życie i prawo cywilne innych ludzi. Btw..definicja zwyrodnienia: Jest to skutek zaburzonej przemiany materii polegający na gromadzeniu się w komórkach lub w macierzy pozakomórkowej substancji, które normalnie w nich nie występują lub których ilość jest znacznie mniejsza. Jest to zaburzenie jakościowe prowadzące do upośledzenia czynności narządów. Gdzie w homoseksualizmie mamy gromadzenie się w komórkach lub w macierzy pozakomórkowej substancji, które normalnie w nich nie występują?? Czy homoseksualiści są z definicji upośledzeni na jakieś narządy? Czemu ludzie posługują się zwrotami medycznymi, których nie rozumieją....
-
No jednak trochę jest. Juź kiedyś była nawet dyskusja na ten temat Homoseksualizm występował w naturze od początku świata i nie ma żadnego powodu by ludzie utrudniali życie tym osobom, tylko dlatego, że są zarozumiałymi dupkami, albo popełniają błędy logiczne jak cherry picking albo cokolwiek innego. I ktoś tutaj naprawdę powołuje się na ST w dyskusji o homoseksualizmie??? Mam nadzieje, zę to troll bo nie wiem jak inaczej wytłumaczyć coś tak absurdalnie głupiego i idiotycznego. Na to nawet nie da się odpowiedzieć w jakikolwiek mądry sposób. Szczerze? Nie wierzę by ktokolwiek naprawdę jeszcze był na tyle szalony by powoływać się, tylko jak mu to pasuje, do pewnych elementów z tej starej księgi. I jeszcze wymaganie by świeckie państwo to przestrzegało..meh. Mniej religii więcej gejów. Konkurencja się zmniejszy i przynajmniej nie wywołają wojny, jak religijni mieli w zwyczaju przez cały dotychczasowy czas. Imo, pisałem kiedyś dlaczego kwestia Biblii i homoseksualizmu nie jest tak oczywista. Jak wstanę to może odświeżę ten post. Bo warto by się było nad nim zastanowić. Odnośnie tolerancji to nie ma sensu się wypowiadać. Każdy ma własną subiektywną definicje co jest racjonalne i akceptowalne a co nie. Problem polega na tym, że każdy z nas nie ma mocy sprawczej, by wprowadzić to w życie. U niektórych to szkoda, a u innych to..no cóż, dzięki Bogu, że takie osoby co najwyżej piszę te rzeczy na forum o kabanosach kolorowych xd.
-
Zna ktoś kody na obecną wersje na podniesienie poziomów gemów? Będę wdzięczny.
-
A kim jest ten Rabin? I spoko, tez znam paru, ale wątpię by było to odpowiednia próbka reprezentatywna. Ok spoko, koniec tematu. Może to oznaczać dokładnie to co jest napisane. Albo coś alegorycznego. Albo Jezus w ogóle tego nie powiedział. Dlatego własnie nie lubię Ewangelii Jana. Zbyt dużo tam do gdybania, zbyt mało konkretów. Edit: Masz na myśli Schudricha? Jeżeli tak to winszuje, aż tak wysokich kręgów znajomości tam to nie mam xd.
-
Nie, nie wskazują. Konkretny przykład możesz zacytować. Ten przez ciebie wskazany, nic nie mówi, że Jezus to bóg. Jest on wspomniany to prawda, ale nic po za tym. Nie wiesz w jakim języku głosił Jezus. Ja też nie, dowodów na istnienie tej postaci jest dosyć mało, więc nie wiem do czego chcesz sprowadzić ten punkt. Nie interesuje mnie bajdurzenie, ale fakty. A faktem jest, że NT powstał w Grece. Udowodnij empirycznie, że ten duch istnieje, wtedy ok xd. W przeciwnym razie, sorry, ale to wytwór twojej wyobraźni, albo tulpa, czy coś podobnego. Ten argument w ogóle nie może być używany w jakiejkolwiek poważnej dyskusji o jakimkolwiek tekście literackim. Raczej nie kwestia poglądów, ale dowodów. Skoro się łączą to jaki mamy wspólny czynnik przyczynowo skutkowy? Wszak pierwsze księga Biblii to zupełnie co innego niż NT. W każdym zakresie. Nawet wizerunek boga jest inny. Ten opiera się na wizerunku Baala. Ponownie, to na tobie spoczywa dowód. Co chcesz osiągnąć zadając mi pytanie, które ci zadałem? Ty napisałeś, że to rozpatrywał w innym kontekście, nie ja. Więc, się pytam, skąd wiesz jak on to rozpatrywał? Ja bym nie założył nigdy czegoś tak absurdalnego. Ech..ponownie, nie wiesz jak oni to rozpatrują -_- Niby skąd wiadomym? Nie ja, ale ty. W końcu ty rościsz sobie prawo do wiedzenie w jakim kontekście to rozpatrywali nie ja xd. W takim razie, polecam ci się dowiedzieć, ja nie będę robić nic co będzie powodowało obalenie mojej argumentacji. Nie moja w tym działka.
-
To na tobie spoczywa ciężar dowodu, nie na mnie Ja nie założyłem z góry jakiejś tezy, tylko zadałem pytanie. Nadal nic nie wskazuje na to, że mowa tutaj o Jezusie xd. Czyli źródle nie mającym nic wspólnego z omawianym tematem. Nie o wymowność tutaj chodzi, ale o autentyczność. Jej w aramejskim nie uświadczysz. Zwłaszcza, że cały Nowy Testament był pisany w grece. Nie, nie trzeba by było, gdyż nie były one pisane w kontekście całości. Lol, większość z fragmentów ewangelii powstawała niezależnie od siebie. Niektóre były dopisywane i dorabiane przez zupełnie inne osoby. Tu akurat wystarczy wskazać na Biblię Watykańską oraz Synajską. Chyba już kiedyś mówiłem ile tam jest materiału, a ile więcej jest go w późniejszych edycjach. Więc, pogląd twierdzący, że każdy fragment należy tak rozpatrywać może być zgodny z religijną otoczką, ale nie jest z biblistyka samą w sobie i badaniami tekstu.
-
Nie prawda. Abraham nie ma z tym nic wspólnego. Nie było on czynnikiem warunkującym poprawność używania zwrotu ,,syn boga,,. Skąd wiesz w jakim rozpatrywał to kontekście? Skąd wiesz, że to w ogóle był legionista a nie sposób Łukasza by pokazać, że nawet wrogowie, uznali jego prawość? Skąd dzisiejszy rabin będzie wiedział jak rozpatrywał to fikcyjny legionista, jakiś Tytus albo Marcus? Zbyt wiele nie wiadomych, zbyt mało danych do wyciągania wniosków. Dalej to już zależy jakim językiem będziemy się posługiwać, jednak Ewangelia Jana była spisana oryginalnie po grecku, więc będę się trzymać właśnie tego języka. I tytuł alfa i omega przysługuje co najwyżej Jahwe, nie Jezusowi. Osobą w Objawieniu 1:8 jest bóg, nie Jezus . W Objawieniu 21:6,7 zaznaczono,że chrześcijanie będący duchowymi zwycięzcami są "synami" Tego ,który jest znany jako "alfa i omega". "I rzekł do mnie: Stało się !Jam jest Alfa i Omega ,początek i koniec .Każdemu spragnionemu dam darmo ze żródła wody życia.Każdy zwyciężający odziedziczy to wszystko i ja będę jego Bogiem ,a on będzie moim synem". Czyli człowiekiem sprawiedliwym. Innymi słowy ten fragment nie wskazuje na to, że to Jezus jest bogiem. Przynajmniej dla mnie, ale tutaj interpretacje mogą być różne. Z tego co widziałem i czytałem swego czasu, kłótnie o ten fragment trwają. Moim zdaniem to z grubsza bezsensu gdyż Jan anonimek jest strasznie mało wiarygodny. Nikt z autorów ewangelii nie znał Jezusa, ale Jan był tak daleki od jego poznania, jak nikt inny. Zwłaszcza jego antyżydowski styl pisania, obrazuje jego Greckiego korzenie. Ale, dobrze znał Palestynę, to mu trzeba oddać. Widzę, że naprawdę lubisz te fragmenty z Apokalipsy. Co sądzisz o poglądzie, że już się ona wydarzyła dawno? Po za tym tłumaczenie zaprezentowane na ten anonimowej grafice jest tendencyjne, jak to zawsze ma miejsce w przypadkach dzieł Biblijnych. Owszem można to i tak rozumieć, ale nie jest to nic pewnego. Kwestia interpretacji. Kolejny dowód na to, że kwestia boskości Jezusa jest nie prawdziwa i udowodniona, albo co najmniej, wątpliwa.
-
Jan jest mało bardzo wiarygodny, gdyż powstał najpóźniej z większość ewangelii i to nawet tych apokryficznych. Autor ewangelii Jana, który oczywiście nie był św. Janem, miał zdecydowanie wielkie odchyły. Widać to zwłaszcza w Apokalipsie, która może być odbierana na tak wiele sposób, że to aż śmieszne xd. ,, To akurat nie jest nic niezwykłego. Każdy Żyd nazywa siebie synem Boga. Jednak jeśli Żyd nazwie siebie Synem Człowieczym.,, Nie każdy. Po za tym, nie mogłeś się tak nazwać. To ktoś musiał cię nazwać tym określeniem, oznaczającym osobę sprawiedliwą oraz prawą. Po za tym ,,jam Alfa i Omega,, Początek i Koniec,,. Ten Jezus z ewangelii Jana to straszny megaloman. Ani wersja bizantyńska w opracowaniu Erazma, ani kompilację Tischnendorfa ani nawet Nestle-Alanda nie zawiera takiego wizerunku Jezusa. Chyba dlatego tak mało ją lubię. Prywatnie.
-
@Ensifer Nie do końca rozumiem o co ci chodzi. Sam zwrot ,,syn boga,, owszem był używany dodatkowo. Pisałem już o tym z 2/3 strony temu. Pokazuje to również Ewangelia św. Łukasza. Pozwól, że zacytuje. W Ewangelii Marka zwrot „syna Boga” występuje również w klamrze zamykającej: w słowach rzymskiego centuriona pod krzyżem: „Zaprawdę, ten człowiek synem Bożym był„. Tyle że zwrot ten, w tym konkretnie kontekście, wskazuje akurat na coś innego i inne znaczenie: centurion widząc jak Jezus kona na krzyżu mówi: Zaprawdę ten człowiek był zaiste synem Boga (w sensie: człekiem sprawiedliwym i niewinnym). Żeby było ciekawiej, tak też słowa te przekazuje jako jedyny Łukasz: „Zaiste, człowiek ten sprawiedliwy był„. Zwrot „Syn Boga” w jęz. hebrajskim oznaczał ni mniej, ni więcej tylko człowieka sprawiedliwego, wiernego sługę bożego a nie, zgodnie z wierzeniami pogańskimi, nadprzyrodzoną postać zrodzoną przez samego Boga z dziewicy… Podobnie zwrot „Syna Abrahama” czy „Syn Dawida” nie oznaczają kogoś zrodzonego bezpośrednio przez Dawida… Łukasz przekazuje więc sens faktyczny, Marek treść, wskazywać to może na to, że obaj korzystają niezależnie z trzeciego źródła, które tłumaczą w inny sposób. Podobna sytuacja występuje w Historiach narodzin, gdzie Mateusz pisze: aby się wypełniło, co było powiedziane przez proroków, że: „Nazorejczykiem będzie nazwany„. (Mt 2:23) Łukasz natomiast: to spłodzone świętym będzie nazwane, synem Boga. (Łk 1:35) i w innych miejscu: że: „Wszystek mąż, co rozewrze żywot świętym Panu będzie nazwany„) (Łk 2:23) Obydwaj piszą o tym samym, tyle że Mateusz zwrot „nazorejczyk” wiąże z miastem Nazara a Łukasz tłumaczy w jego faktycznym znaczeniu jako „święty Boga”… To, że oba te zwroty występują w wersetach 2:23 to już zbieg okoliczności… Zwrot ,,syn boga,,to po prostu związek frazeologiczny. Nawet Łukasz to dobrze przekazuje. Ponownie, cytując: Dobrym przykładem może być sam początek Ewangelii Marka, gdzie w dwóch pierwszych wersetach mamy trzy miejsca sporne a pierwsze z nich występuje w pięciu wariantach. W krytyce biblijnej kodeksy Watykański i Synajski stawiane są na pierwszym miejscu, chyba że… zawierają inne lekcje od tych preferowanych przez komitet biblijny. Wtedy znajduje się odpowiednie argumenty podważające wiarygodność danej lekcji w Sinaiticus czy Vaticanus… Widać więc, że wybór danego wariantu ma charakter mocno subiektywny – co zdaniem członków komisji biblijnej czy danego kompilatora jest bardziej zbliżone do treści oryginalnej lub też co powinno być tym tekstem oryginalnym. Jezus Pomazaniec czy Jezus Pomazaniec, Syn Boga? Wariant krótszy – aleksandryjski występuje w 01*, Θ, 28, pc, 530, 582*, 820*, 1021, 1436, 1555*, 1692, L2211, pismach Orygenesa, Asteriusza, Serapiona, Cyryla i innych. Wariant dłuższy bizantyński – υἱοῦ τοῦ θεοῦ („Syna Boga”) w kodeksach: A, E, F, G, H, K, M, Δ, Γ, Π, f1, f13, 2, 33, 180, 205, 565, 579, 700, 892, 1006, 1071, 1242, 1292, 1342, 1424, 2542, Maj, w pismach Ireneusza, Ambrożego, Hieronima, Augustyna, Cyryla a w wariancie υἱοῦ θεοῦ dodatkowo w 01C1, B, D, L, W, 732, 1602. Poza tymi trzema głównymi wariantami mamy jeszcze warianty mniejszościowe υἱοῦ κυρίου („Syna Pana”) – 1241 oraz τοῦ θεοῦ („Boga”): 055, pc. Cytaty z Ojców Kościoła mogą być nieadekwatne do kontekstu, w tym przypadku jednak Orygenes cytuje cały początek ewangelii Marka, wraz z kolejnymi wersetami, i w jego wersji słowa „Syna Boga” nie występują w ogóle. Jeśli spojrzymy do czterech głównych kodeksów to sprawa robi się jeszcze bardziej skomplikowana. Trzy z nich zawierają zwrot „Syna Boga”, jedynie Sinaiticus posiada wersję krótszą, skorygowaną przez drugiego kopistę w formie dopisu mniejszymi uncjałami nad poprawianym wersetem. Sinaiticus: Ἀρχὴ τοῦ εὐαγγελίου Ἰ-ῦ Χ-ῦ. korekta: υ-ῦ θ-ῦ (Początek dobrej nowiny J-a Ch-a.) Vaticanus: Ἀρχὴ τοῦ εὐαγγελίου Ἰ-ῦ Χ-ῦ υἱοῦ θ-ῦ. (Początek dobrej nowiny J-a Ch-a, syna B-a.) Alexandrinus: Ἀρχὴ τοῦ εὐαγγελίου Ἰ-ῦ Χ-ῦ υ-ῦ τοῦ θ-ῦ. (Początek dobrej nowiny J-a Ch-a, S-a B-a.) Bezae: Ἀρχὴ τοῦ εὐαγγελίου Ἰη-ῦ Χρ-ῦ υἱοῦ θ-ῦ. (Początek dobrej nowiny Je-a Chr-a, syna B-a.) We wszystkich czterech kodeksach „Jezus Chrystus” (Pomazaniec) pisany jest w formie skrótu nomina sacra. W kodeksach Watykańskim i Bezae zwrot „syna” nie stanowi formy imienia boskiego i zapisany został w pełnej formie: Więcej: http://synopsa.pl/krytyka-tekstu-na-przykladzie-mk-11/. Więc..tia, raczej bym wątpił w to, że Jezus w jakikolwiek sposób ,,był bogiem,,. Jest na to zdecydowanie zbyt mało poszlak, ewentualne, pochodząc z znaczenie późniejszych okresów, i są wynikiem, raczej interpretacji twórczej ludzi, niż czegokolwiek innego. z tego co wiem, są chrześcijanie, którzy również nie są zwolennikami tego poglądu. Głównie Św Jehowy, ale i Adwentyści również. Niektórzy.
-
Jezus umarł raczej na palu, drzewie albo coś krzyżo podobnym. Tradycyjny wizerunek krzyża to zmyślony obraz spopularyzowane za czasów Konstantyna. Imo, wtedy w ogóle stał się symbolem chrześcijaństwa, wcześniej była to ryba. A co do trójcy, to już się wypowiadałem w tym temacie. To fake. Nigdy nie było, żadnej trójcy świętej czy czegoś podobnego. Ot, ludzie musieli podnieść rangę Jezusa do boga, no bo hej..czemu nie. Te wydarzenie są związane z Soborami, więc wszystko zależało od wybranych biskupów, którzy musieli się opowiedzieć za, albo przeciw temu pomysłowi. Odnośnie trójcy to polecam zainteresować się wstawką trynitarną, oraz Comma Johanneum (w wolnym tłumaczeniu „fraza Janowa”) jest jednym z najbardziej znanych fałszerstw tekstu Nowego Testamentu o podłożu trynitarnym. Wstawka ta, obejmująca dwa zdania w 1 Liście Św. Jana (poniżej zaznaczona na czerwono), używana była przez wieki w walkach przeciwko antytrynitarianom. Z prostego powodu, jest to w zasadzie jedyny fragment w Nowym Testamencie odnoszący się bezpośrednio do Trójcy („a ci trzej jedno są”). Jest tego więcej, polecam przejrzeć synopsy, albo literaturę krytyczną.
-
Ja pierdziele...było idealnie. serio, nie od paru tygodni tak dobrze nie oglądało mi się odcinka. Wszystko było na swoim miejscu. Ponownie, jak to fajnie się pomylić co do zawartości odcinka po samym tytule. Kiedy usłyszałem o nim myślałem, że będzie to jakieś głupie i nie na miejscu nawiązanie do piłki nożnej w świecie kuców. Akward dla mnie trochę. A tu nie dość, że to cholerstwo naprawdę ma sens i pasuje do klimatu świata to jeszcze naprawdę mam ochotę zobaczyć tego więcej w przyszłości. Rzeczywiście ta gra trochę przypomina Qidditcha. Każdy z zawodników ma określoną rolę i każdy gra inaczej i robi co innego od reszty drużyny. Nice Co do fabuły to nawet nie chcę mi się rozpisywać zbytnio, ale powiem tylko tyle, że uwielbiam odcinki takie ja ten. Mówiłem to już nie raz, ale to relacje miedzy postaciami i spokojna atmosfera są najlepszą rzeczą co te show ma do zaoferowania. I tutaj było to idealnie zrealizowane. Serio, mam chyba nowego ulubionego scenarzystę. Już sam początek był śmieszny jak RD się pojawiła znienacka i rozproszyła AJ XD. Dalej było tylko lepiej. Od momentu jak Fluttershy i Pinkie odkryły w sobie naturalny talent to początkowo myślałem, że będzie to odcinek o zazdrości. Ale nie, to by było zbyt prostackie. Następnie, dołączyły do drużyny i już łatwo można byłoby domyśleć się morału. Który nie był wyświechtany. W sumie ciężko go nawet tutaj zauważyć, idealnie wtapia się w fabułę odcinka i wynika sam z siebie. Nie musi być nawet mówiony. AJ i RD same się domyślają, że ich martwy ciąg, nie jest najlepszym pomysłem dla pegaza i kucyka ziemnego. Obydwie traktowały tą grę jako zabawę, podczas gdy pozostałe piekliły się jak domorośli kibice sportowi. Zachowywały się bardzo naturalnie, a chemia miedzy postaciami była również widoczna. Co jeszcze? W sumie.. Snails też trochę zapulsował. Niby lekko głupawy i niemrawy, ale nie irytował i nawet przyjemnie się go oglądało jak gra. Sam wynik meczu był najmniej ważny. I cieszę się, że scenarzysta też tak uznał, dlatego tak mało czasu antenowego na niego poświęcono. Wynik był formalnością. Relacje między postaciami to crem de la crem. Nie wiem co jeszcze mogę napisać, ale dawno nie oglądało mi się odcinak tak przyjemnie. Chyba od czasu Rarci i reportażu z jej przyjaciółkami z pierwszej połowy sezonu. Dla mnie cudo. Wrócę do niego nie raz nie dwa. 11/10.
-
Kolejna późno recenzja. Meh, nie byłoby tak, ale cóż...obrona sama się nie obroni Co do odcinka to mogę napisać na pewno, że na niego oczekiwałem już od dosyć dawna. Pomysł na to by pokazać changelingów jako nie armie kitowców Królowej Chrysalis, ale społeczeństwo z silną hierarchią, wzorowaną na hierarchii owadów, wyszedł dobrze. Albo..prawie dobrze. W sumie to mało się dowiedzieliśmy po za tym, że zmiennokształtni rodzą się z kokonów. I są od urodzenia podporządkowani swojej matce. Tak jak klasyczne owady w gnieździe wiec nie jest to specjalnie nowy koncept typowego roju. Ale, tam gdzie tak wiele podobnych sobie istot, musiał się trafić ktoś wyjątkowy. Thorax. Swoją drogą super imię. Changeling, który od początku chciał jedynie czuć miłość, dzielić się nią oraz mieć przyjaciół. Dlatego też, postanowił wyruszyć do Crystal Impaire i szukać swojego szczęścia. Sam pomysł jest całkiem ciekawy, zastanawia mnie jednak czy changelingi mają coś w stylu ,,zmysłu roju,, czyli jak jeden z nich coś robi to pozostałe również to wiedza, albo chociaż Królowa. Chyba raczej nie, bo gdyby było inaczej, to wbrew swojej woli, Thorax stałby się przyczyną zguby Kryształowego Królestwa. Kolejnym dużym plusem odcinka jest Spike. Nareszcie jakiś fajny odcinek, już drugi w tym sezonie, w którym smok potrafi się wykazać nie robiąc tylko za tani comic relief. Jego sława w Imperium naprawdę jest czymś więcej niż tylko żartem, co w sumie, jest zrozumiałe biorąc pod uwagę, że ocalił to miejsce. A pamiętliwy mieszkańcy nadal lubią czcić swojego bohatera. Czcić na taką skalę, że pozwalają mu dowodzić bandzie strażników w tak ważnej operacji jak szukanie ewentualnego szpiega na terenie królestwa. Swoją droga, to byłaby naprawdę ciężka robota. Tak znaleźć szpiega, który niczym się nie wyróżnia od pozostałych mieszkańców miasta. Naprawdę nie ma żadnego zaklęcia, które by pomogła w wykrywaniu zmiennokształtnych? Żadnego? Czemu w takim razie Chyrsalis nie podmieni się w Celestię i nie będzie szkodziła Canterlot za plecami księżniczki? Byłoby ciężko, ale do osiągnięcia. Tak czy inaczej Spike pokazał swoją dobrą stronę akceptując nowego znajomego i przyjmując go jako swojego. Cały ten motyw o zaufaniu był całkiem słodki i fajnie poprowadzony. Poza w sumie..piosenką. Tak jak zwykle nie mam nic przeciwko temu, to tutaj..można byłoby zrobić to o wiele lepiej. Na pewno o wiele lepiej. Jest ckliwa i rozumiem, że taki ton miała mieć, jednak..ech. Reakcja Shining Armora wydawała się najbardziej sztuczna z wszystkich. Co jak co, ale on miał powody by nie ufać tym istotom, w końcu pobratymcy Thoraxa odpowiadali za porwanie jego narzeczonej. I zrobienie mu prania mózgu. Więc tak szybkie zapomnienie o tym pod wpływem piosenki uważam, za średni pomysł. Po za tym? Wszystko było na swoim miejscu. Solidny odcinek z rozczarowująca końcówką. Mam nadzieje, że będzie więcej interakcji między Spikiem a Thoraxem w przyszłości. 8/10.
-
Oho. Kolejny odcinek za nami a ja nic jeszcze o nim nie napisałem. Hm... W sumie ciężko mi się jakoś specjalnie rozpisać o tym epizodzie, gdyż był w sumie prosty. Zarówno pod względem fabuły, przesłania oraz morału. Zachowanie postaci ogólnie było ok, ale jedna sprawa... O którym odcinku mówisz? Bo jeżeli o tym z Gildą i Fluttershy to nie. Wtedy to właśnie Pinkie powstrzymała Rainbow przed zrobieniem dowcipu Drżypłoszce. Ta się zgodziła i stwierdziła, że ,,w sumie ma racje,,. Więc teoretycznie Dash ciągle mogła by chcieć zrobić jej kawał. Zwłaszcza pod nieobecność Pinkie. Tutaj można się spierać czy ta różowa nie powinna inaczej zareagować na wieść o tym, że Flutterka prawię umarła na zawał, ale jak widać, nie odniosła się w ogóle do tego. Ogólnie ten odcinek strasznie pasował klimatem do sezonu pierwszego. Nawet nawiązywał do sytuacji w której RD i PP robią dowcipy mieszkańcom Ponyville. Sytuacji w sumie nie wspominanej w ogóle w następnych odcinkach sezonu pierwszego, drugiego itd. Dopiero teraz do tego wrócono. Dlaczego? Może kończą się pomysły? Albo postanowili wyciągnąć stary wątek, gdyż nie pokusili się jeszcze o żaden morał z tym związany. Albo Rainbow Dash znowu wpadła w ,,tą fazę,,. Kto to wie. Sam epizod był prosty, zarówno w konstrukcji jak i morał. I moim zdaniem działało to dobrze. W sumie jestem tylko trochę zaskoczony, że RD tak bardzo dała się nabrać na ten numer z zombie. Powinna mieć zdecydowanie więcej odporności i pomyślunku. Jak ktoś wyżej napisał, po takich zachowaniach należało się spodziewać zemsty, i to okrutnej. I w sumie taka była. Śmieszna, ale mogła ją przerazić, zwłaszcza, gdy wiedziała, że to wszystko to jest jej wina. Dobrze, że końcówka wyszła w porządku. Nie było jakiegoś głupiego, przesadnego poczucia winy ot, wszyscy się śmieli z własnych żartów. W dobrym guście zakończenie. Chociaż fajnie by było zobaczyć więcej duetu Pinkie i Rainbow. Naprawdę dobrze się prezentuje. Początkowo bałem się, że odcinek będzie w stylu Mare do well, ale na szczęście, twórcy uniknęli błędów z tamtego epizodu i nie zeszmacili całkowicie swoich postaci. Ulga była i to duża. Ogólnie porządny, przyzwoity epizod dla mnie 7/10.
-
To był dobry odcinek. To pierwsze co mi przyszło na myśl już po tym jak zobaczyłem tytuł epizodu na ED. Ten odcinek będzie w porządku. Będzie miał prosty, jasny i klarowny morał, pokaże CMC jako dojrzalsze osoby i ta nauczkę niespełnionym rodzicom, którzy ciągle próbują wepchnąć swoje niespełnione życzenia i ambicje. Z tego co widzę, nie tylko mi się ten motyw skojarzył, ale to nic dziwnego, bo specjalnie on ukryty nie był. Zacznijmy od tego, że trochę mnie tutaj nie było, i pewnie skrobnę coś na temat poprzedniego odcinka jakoś jutro czy coś, bo póki jestem na wakacjach, mało mam chęci na pisemne recenzje. Ale teraz do meritum. Więc odcinek zaczyna się od dosyć znanego i popularnego motywu w kreskówkach amerykańskich, dotyczących wyścigów po dzielniach. Sam nie wiem skąd to się wzięło, czy to naprawdę jest tam aż tak popularne, czy to tylko jakiś dziwny odgrzewany motyw, który ma pokazać..no w sumie nie wiadomo co. W zależności od kreskówki takiego wyścigi albo mają jakiś morał do przekazania, albo nie. W zależności od jakości. Tutaj morał był, i to całkiem dobry i miły do zaprezentowania. Bardzo fajnie było zobaczyć CMC w jakiejś dojrzalszej roli, bardzo to lubię. Mam nadzieje, że nie spróbują zrezygnować z tego, w następnych odcinkach. Miło jest widzieć te dzieciaki zachowujące się dojrzale i bardziej racjonalnie. W przeciwieństwie do ich starszych sióstr.(No..i Rainbow Dash, ale tutaj uznamy dla uproszczenia, że to ,,siostra,,). W ogóle jak oglądałem te show, zdałem sobie sprawę, że bohaterki MLP są jeszcze naprawdę młode i niedojrzałe pod pewnymi względami. Tutaj np. zachowywały się bardziej jak napalone nastolatki na jakiś konkretny cel, niż dojrzałe osoby, chcące lekko za bardzo pomóc swoim pociechom. AJ chciało zbudować swój tradyc..mhm..antyczny samochód by podtrzymać tradycje rodziny. Wow..to naprawdę musi być poważna sprawa xd. Przez chwilę miałem wrażenie, że chcę wydziedziczyć AB za to, że śmiało zaproponować zbudowanie innego auta. Rainbow Dash zachowywała się najbardziej zgodnie z swoim charakterem i ją to akurat rozumiem czemu uparła się na tą szybkość biorąc pod uwagę jej zamiłowanie do niej. A Rarity..Rarity była najlepsza w tym odcinku. Jej mimika, głos, vendetta..to było piękne. Jak zobaczyłem, że w kreatywności głównej nagrody pozbawiła jej Derpy w swoim gruchocie, tylko dlatego, że sędziowie postanowili ocenić jej dzieło jak ,,kreatywne,, bo było tak złe, że niemożliwe by ktokolwiek celowo zrobił coś takiego. Boże..to było piękne. Lałem się z tego mocno. I jeszcze ten kadr na zacieniowaną twarz Rarci jak Sweetiee ją pyta o to kto to zrobił..lol, wygląda na to, że Rari ma naprawdę powody by nie lubić Derpy. To może być ciekawe. A po za tym? Sam wyścig był jaki był, ale nie on był najważniejszy w tym odcinku. Każdy raczej wiedział jaki się to skończy, osobiście myślałem, że siostry wygrają i potem na mecie się ogarną, albo CMC ich wygadają przy odbieraniu medali, które jeszcze sobie przywłaszczą. Ostatecznie jednak było inaczej, i..znowu się zgodzę z powyższym mówcą. Ta cała trasa naprawdę była dziwna i chyba trochę nieprzemyślana. Nie do końca wiem jak chcieli uniknąć tej kraksy w wypadku jakichkolwiek różnorodności w prędkościach, ale hej..nie ja ją organizowałem. Więc,,małe podsumowanie. Na plus Cheerlee. Jej reakcje i mimika była super, szkoda, że sama nie zabrała więcej głosu w tej sprawie. Na plus CMC. Super, że są takie dojrzałe, mam nadzieje, że będzie tego więcej. Plus za brak sprzeczek na linii CMC i Diamond Tiara. Ich relacje chyba naprawdę się polepszyły i już nie będzie więcej głupich docinek. Plus za w sumie fajny, spokojny odcinek. Miło się go oglądało. Na minus. W sumie było przewidywalne. Można było bardziej pokombinować i np. dać odcinek poświęcony bardziej na współpracy pomiędzy siostrami. Albo by np. tylko Rarity, jako jedyna, która miała dobry motyw, chciała budować swój własny samochód, a AJ i Rainbow próbują ją od tego odciągnąć. Ogólnie podobało mi się. Dobry odcinek, dla mnie na solidną ciepłą ósemkę.
-
@Airlick Wiesz..są ludzie którzy mają naprawdę różne cele w życiu. Niektórzy za najważniejszą będą uważali pracę i możliwość samodoskonalenia się. Inni będą stawiali na miłość i nie będzie im przeszkadzała spokojna i pewna posadka, nawet mało wymagająca, ale stabilna i niezbyt wygórowane rozrywki. Nie każdy po prostu od razu może sobie wyznaczyć tak ambitny cel i do niego dążyć. Wszystko zależy od człowieka i poświęcenia. Więc, w sumie, nie ma co się dziwić, ze niektórzy po prostu mają mało ambicji odnośnie pracy i są bardziej ambitni w innych dziedzinach życia. Oczywiście życzę ci powodzenia w swoim marzeniu, mam nadzieje, że je zrealizujesz. Ja osobiście nie mam aż tak wielkich i skomplikowanych planów. Wiem, że chcę ukończyć prawo a potem? Nie wiem, może zostanę na Uniwerku jako doktorant i polubię nauczanie i pracę w katedrze prawa międzynarodowego i ochrony środowiska? A może zdecyduje się na radcę prawnego? Chociaż na pół etatu. Zawsze zostaje jeszcze branża turystyczna, albo ochrona środowiska..Plany są, ale na razie mało konkretne, choć na mój wiek to i tak nie jest pewnie źle
-
Jestem niby agnostykiem..ale jasna cholera, ta scena z tego filmu zawsze mnie wzrusza. Piękna piosenka, połączona z ładną animacją, dała najlepszy film wytwórni Dreamworks. Piękna opowieść, mitologia, kto co woli. Ale widok ludzi odzyskujących nadzieje i w końcu wolnych po tylu latach niewoli jest naprawdę bliski memu sercu.
-
Będzie można pisać clopy?
-
Szkoda, bo chętnie bym je przejrzał, tak z czystej ciekawości.
-
Dla wpływów. To proste i jest to cecha akurat nie tyle religii co ludzi ogólnie. Tak jakoś mamy, że lubimy wpływać na światopogląd innych. Nieważne, jaki byle tylko osoba X zgadzała się z mną. Z religią jest podobnie. Jeżeli ktoś nie wyznaje taką jaką my, to zazwyczaj ostracyzujemy taką osobę. Uważamy za gorszą inną itd. I to nie ważne, czy to chrześcijaństwo, islam czy nawet ateizm, gdyby się dorwał do władzy, krzywo by patrzył na jakąkolwiek wiarę. Tak to już jest. A im większa religia, tym bezkarnie się czuje. A jeżeli ma władzę w swoich rękach i nikogo nad sobą, fizycznie, to nie trudno sobie wmówić, że to my stanowimy prawo i jak ktoś ma umrzeć to zapewne dlatego, że sobie na to zasłużył. I w Biblii było zawsze oryginalnie. Nie mordować. Nie, nie zabijać. Dlaczego? Dlatego, że zabijanie dla koczowniczych plemion było czymś normalnym i wpisanym w naturę. Tak samo jak wojny itd. Więc zakaz zabijania był tutaj nie na miejscu. Bardziej zakaz nie potrzebnego znęcania się nad wrogiem i niesprawiedliwego zabójstwa. A z herezją i magią to już inna sprawa. Ot, część z tych ludzi naprawdę była groźnymi i niebezpiecznymi przestępcami. Część padła bo była niewygodna społecznie. Część z jeszcze innych powodów. Świeccy uważali, że tak jest ok, ot można zaryzykować twierdzenie, że było takie prawo zwyczajowe, w które kościół za bardzo nie wchodził. To temat na naprawdę dłuższą rozprawkę.
-
To w sumie normalny proces, że z czasem moda na pewne tematy zanika. W Polsce fandom nigdy nie był aż tak wielki, jak na zachodzie. Ale i wschodzie też, jeżeli się spojrzy na Rosję. Po prostu ludziom nie chcę się pisać i udzielać. A dlaczego? Tego nie wiem, pewnie z powodów podanych przez ludzi wyżej. Dla mnie forum było fajne mniej więcej w 2013/14 rok. Głównie pod względem aktywności. Nie można jednak przypuszczać, że to co przyciągało ludzi parę lat temu i teraz przyciągnie tyle samo. Są jakieś statystyki pokazujące ile średnio ludzi się rejestrowało np. w 2014 a ile teraz? Albo to samo z aktywnością?
-
Kolejny odcinek Rarity i Pinkie, kolejny w Canterlocie. Mam wrażenie, że po tym sezonie ludzie już będą wymiotować tą lokacją. Toż w Ponyville dziele się mniej rzeczy niż tam. Ale to sezon eksploracyjny więc..ma to w sumie sens. Przede wszystkim. cieszy mnie powrót mapy i zaznaczania na niej zadań niczym w Skyrimie. Trochę się dziwie, że teraz to Twi jest w stanie przyzywać ją ot tak na zawołanie, ale to drobny szczegół, albo ja nie zrozumiałem tego dobrze. Cały odcinek skupia się na motywie zarabiania na siebie, ale jednocześnie utrzymywania swojej własnej kultury i nie zapomnieniu o tożsamości. W sumie mało kreskówek korzysta z tego motywu, więc jak dla mnie jest to plus. Zwłaszcza, że nasz bohaterski duet dobrze się tutaj wpasował. Fabuła jest odpowiednio prowadzona a zachowania postaci na tyle wiarygodne bym uwierzył w to, że Rarity będzie skupiała się głównie na kwestiach finansowych, zaś Pinkie na utrzymaniu kultury. Oby dwie miały racje, chociaż tutaj więcej jest po stronie Pinkie, ale na szczęście, Rarcia się zreflektowała pod koniec i jasno stwierdziła swój błąd. Na szczęście w robieniu reklamy jest dużo lepsza niż PP. W sumie to powinny się zamieć tymi rolami już na samym początku działania na pomoc restauracjom. Różowa przez cały dzień próbowała zareklamować knajpkę a Rarci wystarczyła do tego zaledwie krótka chwila xd. Trochę dziwnie to wyglądało jak kusiła ogierów tymi znakami i prowadziła ich w ciemny zaułek, gdzie jest bardzo ciemno i cicho...Albo to tylko ja. Po za tym nie ma tutaj o czym pisać. To był solidny epizod, nic specjalnego, ale na tyle dobrze się oglądało, że nie mam w sumie czego się przyczepić. Po za jedną rzeczą. Na bogów, czemu te nowe postacie są takie...karykaturalne. Jeszcze tego grubego kucharza zrozumiem, ale ta krytyk wyglądała koszmarnie. Naprawdę wolałbym by miała normalny wygląd klaczy i wyróżniałby ją tylko cechy krytyka, jak np. długopis, notes albo surowe spojrzenie. A tak mamy freak show małe ostatnio. Modele normalne klaczy są mego urocze i super komponują się z światem. Niestety o wielu nowych postaciach nie mogę tego powiedzieć. I trochę tła były puste w tym odcinku. Albo przynajmniej odebrałem takie wrażenie. Oczywiste sama cygana/hinduska(?) wygląda super, podobnie jak style tej restauracji. W sumie trochę ciężko uwierzyć, że źle im się powodziło. Niby wolny rynek itd, ale naprawdę w Canterlot nie znalazł by się nikt, kto naprawdę by szukał trochę orientalnego jedzenia? Chyba, że wybrali naprawdę złą dzielnice. Wtedy jest to wiarygodne. Jak dla mnie 7/8 na 10. Odcinek tyłka mi nie urwał, ale był porządny i fajnie zobaczyć kolejnych cudzoziemców, którzy naprawdę lubią słonie. Sądząc po obrazkach itd. Ciekawe, czy mają one status nieco bardziej..boski u nich. Może są traktowane jak alicorny? Mam nadzieje, że wrócimy do tego motywu. Oczywiście subtelne nawiązanie do Ramsaya na plus. Odnośnie nawiązań do kucharzy... https://derpiboo.ru/1176094
-
A co takiego wyrabiają? Rozwijają postacie? Tutaj na przykładzie Fluttershy widzimy bardzo dobrze jak ta bohaterka się rozwinęła w trakcie serialu. Od nieśmiałej, zamkniętej w sobie cichej introwertyczki powoli, powoli zmieniała się na bardziej pewną siebie oraz stanowczą wersje. To jest idealny rozwój postaci, nie wrzucony na siłę, stopniowy, robiony z odpowiednim wyprzedzeniem. Fluttershy miała całe sezony na to by dojrzeć i jej zachowanie wobec swojego brata, darmozjada było bardzo prawidłowe. Wiem z praktyki ^^. Naturalne, ludzkie oraz pasujące do introwertycznej, ale powoli stanowczej postaci. Wbrew pozorom, to dosyć częste połączenie. W końcu odcinek z Minotaurem czemuś służył. Poniekąd... A teraz odnośnie samego odcinka, bo skoro już tu jestem to trochę napiszę, Rozumiem, że ktoś może uważać, że FS była wredna wobec swojego brata itd. Ale mam wrażenie, że te osoby, chyba nie wiedzą jak bardzo irytujące potrafią być szkodniki żerujące na innych, zwłaszcza na tych, którzy mają z nimi związek emocjonalny. Ten odcinek jest własnie tego dobrym przykładem. Rodzice Fluttershy są podobni z charakteru do swojej córki, ale widać, że nie mieli tyle doświadczeń i powodów do zmian charakteru. Nie dojrzeli tak jak ich córka. Są ok, zarówno ich modele, cieszy fakt, że to nie wypisz wymaluj Flutershy w wersji męskiej oraz damskiej z inną grzywą. Albo, że któryś z rodziców nie ma całkowicie odmiennego charakteru. Tak Drżypłoszka od dziecka była otoczona miłością oraz spokojem zarówno od strony matki jak i ojca. To bardzo fajne. Główną osią odcinka były relacje pomiędzy żółtym pegazem a jej bratem. Te relacje zostały przedstawione bardzo dobrze. Na pewno lepiej niż relacje Twi z Shining Armorem. Ten drugi pojawił się dosłownie znikąd i trochę namieszał nam(fanom) w wyobrażeniu tego jaki dzieciństwo miała Twi. Okazuje się, że aż tak to ona samotna nie była...Miała brata który ją bardzo kocha, ma z nim dobre relacje itd. Niby ok, ale ta relacja zawsze wydawała mi się trochę zbytnio wyidealizowana. Owszem jest możliwa, ale mało prawdopodobna. Zwłaszcza, jak się ma do czynienia z super ambitnym młodym jednorożcem, który umie prawie wszystko i jest geniuszem. Tutaj z kolei relacje są dużo naturalniejsze i żywsze. Fluttershy zna swojego brata i wie jaki z niego irytujący szkodnik. Jest..paskudny. Nie dba o siebie, ma gdzieś swoją rodzinę oraz siostrę, przynajmniej w kontekście ich zdania odnośnie jego życia, jest zarozumiały i przesadnie napuszony. I dobiera się do Dash...cóż, nie twierdzę, że to nie jest dziwne, ale miałem nadzieje, że swego czasu strzeli go piorunem czy czymś. Samej sceny co prawdą nie było, ale off screen dostało mu się porządnie, co bardzo cieszy ^^ Ciekawe od kiedy zaczął ją w ogóle podrywać? I tutaj dochodzimy do najważniejszego punktu w epizodzie. A mianowicie do Zephyra Breeze'a. Jest okropnym leniem i ofiara batalionową, która nic nie potrafi zrobić dobrze, z każdej pracy się wymiguje, bo nie wierzy w siebie, jest zakompleksiony oraz cierpi na wyraźne samouwielbienie. Jak praktycznie każdy artysta, uważa siebie za lepszego niż jest. Boże to jest takie prawdziwe xd. W całym tym zamieszaniu odnośnie tego czy FS traktowała go odpowiednio, czy nie, to mogę was zapewnić, że traktowała go dokładnie tak jak trzeba. Jak sobie zasłużył. To nie była pierwsza sytuacja w której koleś stracił pracę oraz nie był w stanie niczego ukończyć porządnie. Czy mi go szkoda? Może trochę. Jednak zdecydowanie bardziej żal by mi było jego rodziców oraz siostry. Jeżeli naprawdę nie wiecie jak to beznadziejnie mieć w rodzinie totalną ofermę, która nic nie potrafi zrobić i nie chcę podjąć się takiego zarobku, to gratuluje, ale ja znam parę takich osób i wiem jakie z nimi są problemy. Fluttershy zareagowała idealnie i wiedziała dobrze czego trzeba by jej brat się ogarnął. Głaskanie po główce byłoby dobre?? Nigdy! Tylko by spotęgowało nastawienie tego gościa na nic nie robienie. Jeszcze bardziej by popsuło tego ogiera od środka. Flutterka widziała jak jej rodzice próbują zaradzić problemem. Bez rezultatu! Nic nie dawało ich dobroć oraz wyrozumiałość, zwłaszcza, że gość bez skrupułów grał na emocjach swoich rodzicieli. To było..paskudne swoją droga, nienawidzę takich ludzi w życiu, którzy zachowują się w taki sposób. Osobiście gdyby to się zdarzyło w prawdziwym życiu to po zwaleniu 2/3 roboty, i to takiej prostej, jak np. mycie okien nie miałbym problemów z wywaleniem takiej osoby na zbity pysk, gdyż użeranie się z nimi jest zupełnie nie logiczne. Niby można się tłumaczyć, że rodzina itd. Ale z jakiego miejsca, niby ktoś w rodzinie kto nic nie robi ma być lepiej traktowany, niż ktoś kto robi bardzo wiele, kto też ma trudności, kto się stara i ciągle rozwija? Tak mówię o FS. Nie miała ona żadnego powodu by dawać mu jakikolwiek kredyt zaufania, zwłaszcza po tym, ze i tak go już stracił wielokrotnie w przeszłości. Shy zachowała się bardzo dojrzale w tym odcinku, dokładnie tak jak powinna się zachować osoba użerająca się takim pasożytem, i to najgorszego rodzaju, pasożytem rodzinnym. Nie ma bardziej irytującego gatunku niż on. Co prawda jak dla mnie mogłaby być bardziej stanowcza i zostawić tego gościa lesie jak pokarm dla Patykowilków, w końcu, FS dba o zwierzęta to byłby zgodne z jej charakterem. Jak dla mnie odcinek super. Nie zwalili przekazania, nie było sztampowo, nie próbowali się skupiać na rzeczach oczywistych, tylko twardo i konsekwentnie brną w rozwój osobowości żółtej pegazicy. Zephyr jest dobrze przedstawionym przykładem pasożyta, który na szczęście, dzięki anielskiej cierpliwości swojej siostry ma szanse być na swoim. Piosenka była ok. Relacje z Rainbow, braciszka były nawet zabawne. Wzór mamuśki FS jest naprawdę uroczy. Z tego co widziałem chyba przypomina jakąś postać z G1. Twórcy konsekwentnie rozwijają postać( nie tak jak w odcinku z Minotaurem). Zephyr ma fajnego VA. FS już drugi raz pokazuje, że wie co to twarda miłość. Raz z Tankiem Rainbow, a teraz z swoim bratem. Ta postać naprawdę zyskuje, ostatnio staje się najbardziej dynamiczna z wszystkich z Mane 6. 9/10 bym dał. Ale chyba to tylko dlatego jak realistycznie podeszli twórcy do omawianego tematu.