Skocz do zawartości

Mephisto The Undying

Brony
  • Zawartość

    10766
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    5

Posty napisane przez Mephisto The Undying

  1. Moolight

    Po rzuceniu okiem na dół zauważyłeś, że Raziel i Starlight nie wyglądali jakby mieli się pozabijać, chociaż trzymali dystans jakby nie mieli ochoty za bardzo się do siebie zbliżyć. Podążyli jednak za tobą gdy ty zacząłeś lecieć. 
    Ale to nie była jedyna rzecz jaką dostrzegłeś. Zauważyłeś też, że na dole w okolicy kręciła się jakaś nieduża osoba w płaszczu. Najpewniej kucyk którego nie znałeś. Zauważyłeś za to w oddali innego zbrojnego który zdawał się rozmawiać z jakimś jeleniem. Nie byłeś pewny na sto procent, ale to najpewniej był Star Hollow.

    Blazing Rose

     

    W momencie gdy zbrojny wzbił się w powietrze, uświadomiłaś sobie, że było by dość łatwo cię zobaczyć z jego przewagi wysokości, ale zdawał się zwrócić wzrok ku czemuś innemu niż tylko ku tobie. Więc w pewnym spokoju mogłaś eksplorować wrak, chociaż nie było tu aż tak dużo rzeczy, trochę ubrań, jeden nieduży srebrny naszyjnik. Trochę monet. Jednak to nie było aż tak intrygujące jak szkielet który wyjął jakiś notes i zaczął go przeglądać. 
    Nie wiesz jakim cudem, ale pomimo, że czaszka zadawała się nie ruszać wyglądało to trochę jakby jego ekspresja się zmieniała, od razu czułaś jego irytację. A jednak twarz nawet nie drgnęła. A jednak czułaś jakby była wykrzywiona w grymasie zdenerwowania na notes. 

  2. Moolight

    Starlight spojrzała na ciebie.

    - Cóż, jeśli chcesz się powołać na to... to chyba będę wręcz zmuszona się zgodzić... więc... - zacięła się na moment.

    - Raziel. - przedstawił się szkielet. 
    - Razielu, jestem Starlight Glimmer, witam w drużynie. - Odchrząknęła i spojrzała na ciebie. - Dobra, musimy jeszcze znaleźć Stara, więc Moon, jakbyś mógł wzbij się w powietrze - wskazała w górę. - Masz przewagę której ani ja... ani Raziel nie mamy.

    Blazing Rose

     

    Droga w kierunku wraku była dość oczywista, z racji, że grupa jeleni szła w tamtym kierunku, nawet jeśli wystartowali wcześniej to i tak bez większych problemów mogłaś ich dostrzec. Więc w zasadzie wystarczyło pójść za nimi, zwłaszcza, że nie zwrócili zbytnio uwagi, to i nawet kradzież powinna być łatwa. 
    W pewnym momencie jednak "odłączyłaś" się od grupy. Z racji, że ci zostali pomagając jakiejś grupie kilku kucyków, ty po prostu przemknęłaś obok, idąc dalej na poszukiwanie "skarbów". Zamiast skarbów jednak zobaczyłaś... dość dziwaczną scenę. 

    Klacz jednorożca, stała na przeciwko dziwnej... dwunożnej i o wiele wyższej od ciebie istoty. Której ciało zdawało się być chuderlawe, pokryte szmatami. Głowa z kolei... cóż, tu dość szybko rozpoznałaś, że ten biały materiał nie był wcale żadną chityną, skórą czy inną formacją. To była czaszka. Z klejnotem osadzonym na czole. To co właśnie stało i rozmawiało z jednorożką... i najpewniej gwardzistą, wnioskując po pancerzu, było szkieletem, na dodatek nie kucyka. 

  3. Moolight

    Starlight jeszcze przez parę sekund celowała rogiem w szkieleta który zdawał się być gotowy do kolejnego uniku. 
    Zauważyłeś, że statyczna elektryczność wokół jej rogu powoli przestała rozbłyskiwać. 
    - Raziel... stworzony z kości... chodzący na dwóch nogach... Moon ta istota nie jest normalna - powiedziała. 

    - Och błagam. Nie mam powodu by was krzywdzić. Jestem naukowcem, pragnę studiować wasze społeczeństwo, nie was mordować. Jesteście intrygującą rasą, nie moja wina, że spędzenie kilku... zakładam, że mileniów, w podziemiu sprawiło, że nie mam miękkiego ciała jak wy - rzucił. 
    - Więc... co jest przedmiotem którego szukasz? - zapytała Starlight. 
    - Och, albo moich narzędzi. Albo maski która pozwoli mi przyjąć formę kucyka, żebym mógł bez problemów podróżować. Gdybym miał czyjąś twarz mógłbym też takową stworzyć, ale urwanie twarzy nie jest do końca łatwe i wymaga kogoś martwego - wyliczył na palcach. 
    Po chwili Starlight przestała stać w pozycji gotowej do ataku. 
    - Dobrze... Ale dlaczego mielibyśmy ci pomóc? - zapytała wreszcie. 
    - Bo jestem wybitnie uzdolnionym twórcą magicznych przedmiotów dla którego przemierzenie świata jest akurat po drodze, nasza przyjaźń będzie dla obu stron równie przydatna - stwierdził.
    Starlight spojrzała na ciebie.


    Blazing Rose


    Czasem życie jest złośliwe, czasami, zmusza cię do ucieczki za morze i zamieszkania, nawet jeśli tylko chwilowo, w zupełnie obcym kraju. No i jeszcze zawsze może być gorzej. No i to była mniej więcej taka sytuacja. 

    Z początku zdawało się, że i dzisiaj będzie nudny dzień. Ale jak się dziś okazało, nic bardziej mylnego. 
    Od jakiejś godziny na dworze, w niewielkim portowym miasteczku, na terenie Cervidas, było niezwykle głośno. Nawet przez zamknięte okno w twoim pokoju w tawernie zdawało się, wielkie poruszenie, dopiero po zatrzymaniu się na moment i wsłuchaniu w rozmowy, dowiedziałaś się, że powodem tegoż chaosu było rozbicie się statku. Podobno nieco na wschód stąd, na plażę wyrzuciło jego szczątki, toteż parę co silniejszych Jeleni zostało zebrane, żeby pójść to zbadać, może pomóc rozbitkom. Donieść żywych, napisać do Equestrii o martwych i takie tam. 

    Ale nikt nie powiedział, że nie możesz tam pójść zobaczyć, czy nie ma tam czegoś wartościowego, prawda?

  4. W tym czasie szkielet odszedł i zaczął zajmować się czymś w swoim notesie. 
    Po paru próbach Starlight zakaszlała i otworzyła oczy. 
    - Moon... - burknęła po chwili i zamrugała. Po chwili poczułeś jak przyciągnęła cię do siebie przytulając cię. - Na Celestie jak się martwiłam... - powiedziała po chwili. Po paru sekundach cię puściła zerwała się naglę wycelowała rogiem w szkieleta i wystrzeliła promień. 
    Usłyszałeś odgłos jakby coś zostało rozerwane. Gdy magia zniknęła na miejscu szkieleta nie było. 
    - Czy tak reagujesz zawsze gdy spotkasz coś czego nigdy wcześniej nie widziałaś?! - zawołał po chwili szkielet stojąc parę metrów za wami. Na co Starlight nagle się odwróciła. 

    - Ilekroć widzę potwora z czasów przed panowaniem Celestii, tak! - zawołała. 
    - Potwora?! Ja rozumiem, że wy nie lubicie kiedy wasze przeznaczenie spogląda wam w oczy ale czy to naprawdę powód żeby atakować mnie tylko dlatego bo brakuje mięśni?! - zapytał. 
     

  5. - Ja tym bardziej nie wiem. Ta ziemia wyglądała inaczej za moich czasów - rzucił szkielet. - Ale dobra, idziemy do tego fioletu - dodał. 
    Po przejściu paru pagórków faktycznie zobaczyłeś Starlight leżącą na ziemi, nieprzytomną. ale oddychała. Szkielet podszedł bliżej i dotknął kościstymi palcami jej klatki piersiowej. Palce delikatnie rozbłysły - Jak to możliwe, że macie takie szczęście? W jej płucach nie ma wody - oznajmił.

     

  6. Po raz kolejny, na twarzy szkieleta jakimś cudem pojawiły się emocje. Tym razem było to pełne zdziwienie. 

    - Elementy... Harmonii? - zapytał po chwili. - W życiu nie stworzył bym czegoś z tak kiczową nazwą. Może mnie z kimś mylisz? - wzruszył ramionami. - Jednakże faktycznie, jestem Artificerem. I to bardzo dobrym. Niestety, jak już pewnie dostrzegłeś. Nie jestem w najlepszym stanie. Może i cię zaskoczę, ale nawet dla Nas bycie szkieletem nie jest pożądane. Nie dość, że straciłem większość mojej mocy magicznej, to jeszcze muszę używać te resztki które mam żeby trzymać się w całości- pokręcił głową. - Gdybym tylko miał moje laboratorium... - westchnął.

     

    Gdy już wzleciałeś w powietrze, dostrzegłeś jeden fioletowy kształt leżący za jakimiś trzema fiordami.

  7. Szkielet spojrzał na ciebie.
    - Raziel. Me imię to Raziel. Miło mi poznać... Moonlight Meadow... Dlaczego macie księżniczkę przyjaźni? - zapytał. - Jak można być władcą konceptu? Że co? Musicie jej płacić podatek od posiadanych przyjaciół? To straszne barbarzyństwo. I ucisk - dodał zaraz potem krocząc przed siebie. - Masz skrzydła nie? To może podleć w górę i poszukaj ich? - zaproponował. 
    Moment... Raziel... kojarzyłeś takie imię z Legend Equestrii. Było to imię istoty która ponoć była twórcom Elementów Harmonii w ich fizycznej formie. 

  8. Ej ptysie. Ktoś jeszcze się dueluje? 
    Jak tak to 1v1, DE_Dust, Long AWP Only. No  kevlar. 
    Ewentualnie No Items Final Destination. 
    Dawno się z ludźmi nie biłem... ani nie robiłem nic na forum też... ale co tam. Szanse na to, że będę miał z kim walczyć tez chyba nie są zbyt duże. 
     

  9. - Do ruszania księżycem potrzeba takiej ilości energii, że nawet ta niebieska księżniczka była by w stanie zmieść wszystko co na tej planecie istnieje z jej powierzchni. Uczą was w szkole propagandy. PISANEJ NA BEZNADZIEJNYM MATERIALE! Mogliście się chociaż postarać by zrobić coś wodoodpornego! Alee nieee pooo co! Aaaaaarghh! - potem wziął głęboki wdech. - Tak, chodźmy muszę przestać myśleć o... o wiesz czym - burknął zdenerwowany i ruszył przed siebie. - Jak wyglądają ci twoi koledzy? - zapytał. 

  10. Jäger wyłonił się zza pagórka i otrzepał. 
    Jego róg błyszczał sugerując gotowość do ataku na którą szkielet zdawał się "unieść brew". Jakimś cudem mogłeś rozpoznać jego ekspresje nawet jeśli był tylko koścmi. 

    - Czyli aż trójka jednorożców i jeden pegaz. Powiedział bym, że masz dzięki temu niezłe zaplecze magiczne, ale wasza prymitywna magia... cóż pozostawia wiele do życzenia - stwierdził szkielet. 

    - Czym jesteś? - zapytał szlachcic. 

    - Kimś o wiele starszym od ciebie i od tych waszych księżniczek od siedmiu boleści. Na bogów tysiąc lat tylko siedzą na dupie i obżerają się ciastem, no jedna kamieniami księżycowymi ale wciąż! I do tego ta cała propaganda o tym, że ruszają słońce, księżyc i gwiazdy! Co za żart - zaśmiał się jakby faktycznie go to rozbawiło. - Jak głupim trzeba być żeby uwierzyć, że śmiertelna istota mogła by to zrobić - kontynuował swój śmiech. 

  11. - Jeśli się nie mylę najbliżej mamy do Nashramae. To portowe piasto. Blisko może też być Zuretta, ale jeśli się nie mylę wciąż mamy do niego dalej niż Nashramae. Niezbyt dobrze orientuję się w okolicy, zwłaszcza, że wszędzie jest piach. No ale do Nashramae mamy dzień drogi... na jaszczurze z Noxus... - rozejrzał się i przetarł dłonią twarz. - Dobrze, że jeszcze nie zapłaciłem... No cóż, nie ważne. Powinniśmy ruszyć na wschód, nie wiem ile zajmie droga na nogach ale mam manierkę która codziennie produkuję wodę. Gorzej z prowiantem i skwarem - westchnął i zajrzał do księgi w poszukiwaniu jakiegoś zaklęcia które powiedzmy stworzy mu stół pełen jedzenia. O tak sobie po prostu. 

  12. Percival nie zamierzał marnować czasu i rzucił się pędem za kobietą. Nie wiedział czy był od niej szybszy czy wolniejszy, ale na razie nie było to istotne. Po prostu chciał oddalić się od swojej potencjalnej śmierci drugi raz. Nie zamierzał też na razie zadawać pytań odnośnie tego czy to był ten jej mistrz, ale wnioskując po reakcji to mogło być to.

    Jeśli dotrą do miejsca gdzie ziemia nie będzie się zsuwać i będzie miał okazje zapytać, zapyta "co to było?" 

  13. Szkielet przetarł twarz dłonią. 

    - Przysięgam, że jeśli znajdę kiedyś jakiegoś adwokata doskonałości książek i papieru to mu przywalę. Lub jej. Nie istotne - stwierdził. - Wracając, zaskoczyłeś mnie, na dodatek całkiem pozytywnie, nie sądziłem, że wasz gatunek ma dość ciemnej materii w czaszce żeby dokonywać tak skomplikowanych powiązań - co ciekawe, brzmiało to jak naprawdę szczery komplement. Bardzo rasistowski, ale szczery. - Cóż, może zaczniemy w pewnym sensie od początku. Wasz gatunek ma problem z przyznaniem, że przyjaźń jest tak naprawdę transakcją. Taką w której obie strony mogą coś zyskać. Tutaj, definitywnie przyda mi się... powiedzmy... asystent, połączony z przewodnikiem. Jesteś członkiem tego społeczeństwa od dawna, no, od urodzenia. Więc pewnie możesz mi bardzo pomóc zarówno z odnalezieniem mojej zguby, jak i z moimi badaniami. I tak nie mam obecnie celu podróży, a ty chyba jakiś masz. W zamian, użyczę ci moich mocy. Jestem niezłym czarodziejem, ale prawdziwą moją smykałką jest tworzenie magicznych przedmiotów. Więc, oboje możemy być dla siebie przydatni. Co ty na to? - zapytał i wystawił w twoim kierunku dłoń. 

  14. Percival zaśmiał się donośnie, zadowolony z faktu, że udało mu się wydostać. Podniósł się i otrzepał a potem rozejrzał. 

    - Żaden starożytny grobowiec nie uwięzi Percivala na stałe - zaśmiał się raz jeszcze. Spojrzał na kobietę i uśmiechnął się zawadiacko. - Jestem wszechstronnie utalentowany - oznajmił, ale zaraz potem ukłonił się. - Jednak, bez twojej pomocy nie udało by się nam wyjść więc muszę złożyć ci moje wyrazy podziękowania - powiedział. 

    Zaraz potem wyprostował się i ukrył książkę do torby. 

    - No ale skoro już się wydostaliśmy, może wiesz czy nie ma tam czegoś ciekawszego? - zapytał. A potem rozejrzał się w poszukiwaniu swojego przewodnika. 

  15. - Ostrożnie. Ta książka jest delikatna, jak ją uszkodzisz to marne szansę, żeby znalazł taką drugą - wycedził, wyraźnie podirytowany. Ale ostatecznie i tak obserwował jej ruchy, z każdym gwałtownym ruchem, jego stres rósł. Uspokoił się dopiero gdy księga została mu ponownie wciśnięta do rąk. Obejrzał ją szybko, żeby upewnić się, że strony są całe a potem spojrzał na wskazany akapit i zaczął go czytać. Nie wiedział jakie to będzie zaklęcie, ale może faktycznie wybrała coś przydatnego. 

  16. - Mówię o reliktach moich czasów, narzędzia które pozwalały nam bez problemów usuwać części ciała z istnych istot, w idealny sposób. Ale pewnie czegoś takiego teraz nie zdobędę. A te które było moje zostało skradzione wraz z maską. Arghhh! - ponownie kopnął piach żeby ostatecznie zacząć nerwowo kartkować książkę. - Do tego jeszcze ten wasz fatalny materiał! Jaki prostak uznał, że coś tak nietrwałego to doskonały sposób na spisanie waszej wiedzy?! - zapytał cię, ale chyba nie oczekiwał odpowiedzi. 

  17. - Problemem nie jest pozbycie się twarzy, problemem jest zrobienie tego idealnie. Nie mogę stworzyć maski gdy twarz jest źle urwana. A ja nie mam narzędzi - burknął niezadowolony. - Nie mogę pokazać się w waszych miastach wyglądając tak! - wskazał na siebie. - Wasz gatunek źle znosi spojrzenie swojej śmiertelności w oczy. Ale oczywiście moją maskę skradziono! Argh! - kopnął piasek. - Co ja mam teraz zrobić?! Masz jakiś pomysł? Bo ja nie. A nie mogę dalej badać waszego społeczeństwa bez wyglądania jak jeden z was - przetarł dłonią twarz. 

  18. - Z pragnienia raczej nie umrzemy. Ta butelka którą wcześniej radośnie wypiłaś codziennie napełnia się świeżą wodą - rzucił po czym wyjął książkę i zaczął szukać jakiegoś zaklęcia które albo pomoże mu we wspinaczce, albo da mu szansę jakoś stąd wylecieć. Ewentualnie teleportacja też wchodzi w grę. - Starożytny Shurimiański. Jeśli znasz, możesz mi pomóc - stwierdził. 

  19. Percival zupełnie nie przejął się tym, że nazwano go złodziejem. 

    - To nie kradzież, jeśli właściciel nie żyje - stwierdził - I cóż, jest to księga z zaklęciami, potrafię też czarować, problem jednak w tym, że nie do końca wszystko w niej rozumiem. Muszę na ogół tłumaczyć wszystko na bieżąco, muszę się jeszcze podszkolić - wyjaśnił. 

  20. Istota zatrzymała się spoglądając na Moona. 

    - Aa. Co? Ej moment. Czy ty... - wyglądał jakby bardzo długo się zastanawiał. - Byłeś na statku, prawa? - zapytał i podrapał się po podbródku. - Hmmm. Ale jakim cudem przetrwałeś? - zapytał - No nie ważne - po tych słowach przeszedł obok ciebie i poszedł po swój notes, potem poruszył swoimi... szponami i niebieska energia oczyściła przedmiot z brudu. - Powiedz mi, czy zawsze tak ciężko usunąć twarz twojemu gatunkowi? Tamtemu biedakowi i tak się nie przyda - pokręcił głową i wskazał na zwłoki.

    Zdawał się jeszcze nie dostrzec Jagera. 

  21. Szkielet po chwili puścił twarz kucyka.

    - Arghh! Cholera. Jak ja mam teraz się pokazać... cholerna katastrofa statku. Nie dość, że straciłem książki to jeszcze maskę - pokręcił głową zdenerwowany. Włożył dłoń pod swoje łachmany czegoś szukając. Wreszcie wyjął coś w rodzaju notesu i odtworzył go. - Uughhh... przeklęty papier - cisnął notesem w waszą stronę. Prawdopodobnie ze zdenerwowania. Ala zaraz potem znowu coś warknął i poszedł w kierunku gdzie rzucił obiekt. 

  22. Co ciekawe, cały twój ekwipunek był. No mimo wszystko zbroja do pływania, hę? 

    No ale, nie mieliście w zasadzie swoich bagaży, ale to co było bezpośrednio przy was akurat mieliście.

    Gdy już oboje wstaliście, udaliście się w kierunku źródła głosu. Po przejściu za wydmę zobaczyliście... coś... w dole. Była to wysoka istota, odziana w resztki żagli, zdawała się wbijać coś w rodzaju szponów gryfa w okolice twarzy jakiegoś martwego kucyka. 

    - Argh! Czy futro działa jak jakaś kotwica? - burknął. 

    Teraz zauważyliście, że cokolwiek to było, nie miało skóry, tylko kości...

  23. Zaraz potem, druga fala poruszyła statkiem. Wtedy też zauważyliście, że jeden z członków załogi kazał wam szybko zejść pod pokład, dla względów bezpieczeństwa. Dlatego też praktycznie każdy podążył za rozkazem. 

    Z racji, że był to duży, wycieczkowy statek, zostaliście odesłani do jadalni na statku, gdzie starano się uspokoić większość pasażerów. 

    Zauważyliście na pewno ogiera z wcześniej, który zdawał się być całą sprawą zupełnie nie przejęty, czytając teraz jakąś zupełnie inną książkę. 

     

    Przez długi czas, oprócz fal, które pojawiały się od czasu do czasu, nie wydarzyło się nic innego. 

     

    Nagle, przez burtę do środka wbiła się gigantyczna macka, chwytając jednego z załogantów i wyrywając go na zewnątrz. Na statku nastała panika. Której towarzyszył jedynie chaos i destrukcja. Więcej macek wbiło się na statek, niszcząc wszystko w około. 

    Na bokach pojawiły  się pęknięcia, jakby coś naciskało na kadłub, aż ostatecznie statek przełamał się na pół a wy wpadliście do granatowej głębi. 

     

    -----~!~-----

     

    Uczucie wilgoci i bólu w płucach było pierwszym co poczuliście po obudzeniu się. Pod wami był piasek. 

    W zasadzie to... na brzegu były teraz tylko dwa kuce, pewien szlachcic który niedługo wcześniej przeżył noc pełną przygód i pewien strażnik, z misją większą niż on sam. 

    Oboje byliście obecnie na brzegu, piaszczystym brzegu. Wokół was były odłamki drewna, metalu, walizki i skrzynie. Wrak statku. 

    Jedyne co słyszeliście to odgłos morza... i czyjś głos... dobiegający zza wydm. 

     

    Witamy... w zasadzie to gdzie? 

  24. Starlight spojrzała zdziwiona na ogiera.

    - Cóż, to książka historyczna, więc dziwne, że wspomina o jakiś historyjkach...- stwierdziła otwierając pierwszą stronę a potem kartkując książkę. - Hmm... To standardowa wersja... 

    - Na północy nie ma nic co by było mi potrzebne - rzucił i spojrzał na Starlight. - A jeśli ta książka jest historyczna to macie fatalnych historyków, ugh! - ogier przewrócił oczami. 

     

    Mniej więcej w podobnym czasie, poczuliście jakby statkiem zarzuciło, co jest dziwne, bo dotychczas morze było spokojne. Inna sprawa, że nie było żadnych innych fal, a ta przyszła ze strony przeciwnej do wiatru.

  25. Starlight pokręciła głową. 

    - Niczego. Poza tym, że wszędzie była potężna magiczna aura ale nie taka jakby... wiesz, jednorożcowa, czy nawet ta od księżniczek. Coś... starego i zdenerwowanego... ale nie wiem co - oznajmiła. - Jakby coś krzyczało, chcąc się zemścić za straszny czyn...  ale nie wiem co i kto... jakby... - wtedy usłyszałeś czyjś podniesiony głos.

     

    Ogier, jak zauważyłeś szybko jednorożec uderzył książką w blat i spojrzał na ciebie gniewnym wzrokiem. 

    - Co wywołuje u mnie tyle emocji?! No może na przykład to, że ktoś uznał, że doskonałym pomysłem jest napisać historię "stworzenia" a potem dawać tam jakieś durne pierdoły o jakiś kucach śpiewających w kółeczku! Do tego, kto uznał, że papier to dobry materiał do przechowywania na nim wiedzy?! Nie dość, że jest łatwopalny, to jeszcze łatwo się drze i moknie. A ja muszę wiedzieć! Co było wcześniej!!  Przed tymi waszymi plemionami! Co było przed waszymi cywilizacjami! Na początku! - zawołał wściekle a potem chwycił książkę i cisnął ją za burtę. - Bezużyteczne śmieci! - zawołał w czasie rzucania. 

     

    Starlight chwyciła książkę swoją magią i przyciągnęła ją do siebie. 

    - Pełna Historia Wigilii Serdeczności, czyli historia Equestrii, pióra Blue Quilla. Hmmm... 

×
×
  • Utwórz nowe...