Wakacje... Gorąco... Nudno... xd
Znaczy się, trzeba się zapisać. ^^
Doświadczenie:
Kiedyś byłem MG na pokemon pbf'ie (pokogame, może ktoś kojarzy).
W każdym razie wiem z czym to się je.
Dlaczego Ty?:
No, błagam. Kto by nie chciał mieć gry u Cahira?!
Toż to jest spełnienie największych marzeń! A dzięki mojej łaskawości, te marzenia mogą stać się rzeczywistością!
Jakie INNE realia mógłbyś zaproponować?:
Huhuhu... Dużo tego.
-Star Wars (wszystkie czasy, z czego najlepiej radzę sobie ze Starą Republiką a najsłabiej z Dziedzictwem)
-Pokemon (no ba, maniaczyłem w to całą podstawówkę ^^)
-Wiedźmin
-League of Legends (A co! Skoro jest, a przynajmniej było coś takiego jak Journal of Justice, to może być i gra! Przykładowo, zwykły, szeregowy żołnierz Noxusu, dążący do zdobycia władzy)
-Berserk (Czasy Złotego Wieku jako najemnik, możliwość zostania Apostołem i inne pierdoły)
-Harry Potter (Dla zapalonych satanistów)
-Eragon (Hmm... Skoro znam uniwersum, to czemu nie)
-Władca Pierścieni (Może nie znam aż tak dobrze, jak uniwersum SW, ale dam sobie radę. ^^)
-Power Rangers (Bo kto by nie chciał multisesji w kolorowych obcisłych strojach. xD)
Wady, zalety (swoje, oczywiście):
Zalety: Wady:
-Łatwy dostęp do komputera/internetu -Lenistwo
-Pomysłowy -Mogę przyćmić niektórych graczy swoją wspaniałością :(
-Duże poczucie humoru -Problem z wymyślaniem imion (chcę, żeby każde było wyjątkowe, a to czasami jest trudne)
-Wiele uniwersów
-Pokręcona wyobraźnia.
Kontakt (mail / gg / aqq / skype):
GG jest w profilu. Mail też. Aqq nie mam. Skype'a nie podam. ^^
Przykładowe WŁASNE opowiadanie:
Sigh... Musiało do tego dojść. >.< No, nic. Zaraz coś tu nabazgram, tylko zagram jednego rankeda w LoL'a.
*25 minut później*
Yay! Wygrana. ^o^
Dobra. Skoro już mam motywację, to startujemy.
Napiszę coś, co kiedyś miało być fanfickiem, ale z nieznanych przyczyn nigdy nie powstało. xd
***
Nie ma emocji – jest spokój.
Nie ma ignorancji – jest wiedza.
Nie ma namiętności (pasji) – jest pogoda ducha.
Nie ma chaosu – jest harmonia.
Nie ma śmierci – jest Moc.
Kodeks Jedi, spisany przez mistrza Odan-Urra
Ciemność. Spokój. Cisza.
Nieograniczona przestrzeń spowita w ciemności, która jednak nie przytłaczała. Po prostu była.
Nagle, w okolicy zaczynają pojawiać się świecące punkciki. Jedne były większe, inne mniejsze, światło niektórych niemal oślepiało, zaś inne były ledwo tlącymi się iskierkami. Z każdą chwilą liczba punktów powiększała się, rozjaśniając ciemność, a poszczególne punkty zaczęły łączyć się między sobą, tworząc skomplikowaną sieć.
Punkty przedstawiające osoby wrażliwe na Moc. Tych, którzy mieli wrodzony talent, którzy rozwijali go i skupiali się na nim całe swoje życie, ale także tych, u których dopiero co wrażliwość się ujawniła.
Moc przenikała całą galaktykę. Nie istniały planety. Nie liczył się dystans. Liczyła się tylko Moc. Moc, która łączyła. Spajała. Wpływała na losy tych, którzy o niej wiedzieli. Dzięki Mocy można by dokonać rzeczy niemal niemożliwych. Rzeczy, o których nie śniło się największym...
-Mistrzu Serksh! Mistrzu Serksh!
Punkty Mocy, łączące je linie, ciemność. Wszystko to prysło w jednej chwili. Mistrz Jedi, Serksh znowu znajdował się na Ossusie, na jednym z wielu dziedzińców.
Przed nim znajdowała się grupka młodzików na czele której, wysunięty o dwa kroki stał dziesięcioletni chłopak z kruczoczarnymi, krótkimi włosami, ubrany w tradycyjne, brązowe szaty młodzików, który zawołał Serksha.
Był to Lestrey, urodzony na Taris, niechciany syn szlachcica i mieszczanki. Porzucony przez ojca, opuścił matkę, wiedząc, że nie zdoła go utrzymać. W nocy, przemknął na prom, który leciał na Ossus. Zaraz po przylocie, jego wzrok padł na Wielką Bibliotekę Jedi. Nie namyślając się długo, Lestrey udał się tam, a mistrzowie Jedi wyczuwając w nim wrażliwość na Moc postanowili go szkolić.
Dzisiaj, 4 lata od tego wydarzenia, ten sam chłopak stał przed Serkshem, z lekko niepewną miną, spowodowaną zapewne przerwaniem medytacji mistrza.
-Mistrzu... Przepraszam, że przerywam, ale wyruszamy za godzinę. Myślałem, że zapomniałeś, więc przyszedłem ci przypomnieć. - Powiedział Lestrey, przestępując z nogi na nogę.
Prawda. - Pomyślał Serksh.
Dzisiaj, dzieciaki mają lecieć na Dantooine, zdobyć kryształy i stworzyć swoje własne miecze świetlne, a następnie zostaną przydzieleni do mistrzów i rozpoczną szkolenie padawana. Być może, jeden z nich trafi do mnie. -Przemknęło przez myśl Serkshowi.
-No, dobrze! W takim razie, trzeba ruszać! -Powiedział mistrz Jedi, wstając z ziemii i otrzepując szatę.
-Zabierzcie niezbędne rzeczy i za godzinę spotykamy się przy statku.
***
-Wyjście z nadprzestrzeni. Cel: Dantooine zostanie osiągnięty za 20 minut.
-Zrozumiałem, MK-41. Pójdę powiedzieć reszcie. Pewnie nie mogą się już doczekać.
***
-Mistrzu! Już tu są!
-Dobrze. Wyślij na Dantooine pojedynczy oddział. Niech zabiją starego, ale jeśli tkną młodych osobiście się z nimi rozprawię.
-Tak jest, Panie.
***
-Niee! Dlaczego! To niesprawiedliwe! -W sali zabrzmiały oburzone głosy dziesięciolatków.
-Cisza. Dzisiaj macie odpocząć i przygotować się. Do jaskini wyruszymy dopiero jutro. Potraktujcie to jako naukę cierpliwości, którą powinien posiadać każdy Jedi. -Powiedział Serksh spokojnym głosem, ucinając dyskusję.
***
Tej nocy nikt nie spał spokojnie. Młodzi, byli zbyt podekscytowani jutrzejszymi wydarzeniami. Mistrza Serksha, nawiedzały wizje. Dziwne, przyćmione i niezrozumiałe, skutecznie przerywały sen, niepokoiły. W jednej chwili, wszystkie niewyraźne wizje zniknęły zastąpione jednym, wyraźnym obrazem pięciu zamaskowanych wojowników stojących w pokoju wokół łóżka Serksha. Mistrz Jedi zerwał się z łóżka, jednak pokój był pusty. Nie wyczuwał także nikogo obcego w Mocy, więc nie mógł to być nikt niewidzialny. Wizja ta zaniepokoiła jednak Serksha, uniemożliwiając mu dalszy sen.
***
-Idioci! Niekompetentne durnie! -Krzyk ten rozniósł się po całym statku.
-Co się stało, mój Panie?
-Widziałem tych durni, których wysłałeś na planetę. Ich i ich porażkę. Jednak nie wszystko stracone. Przygotuj mój myśliwiec. Załatwię to osobiście.
-Oczywiście. Myśliwiec będzie gotowy za 10 minut.
***
Jaskinia była ogromna. Z licznymi korytarzami, wydrążonymi przed laty. Chociaż nie było żadnych szczelin, jej wnętrze wypełniała jasna poświata
Przyczyną tego dziwnego zjawiska, były setki kryształów, wyrastające ze ścian, sklepienia i podłoża. W jaskini tej od wielu lat pojawiali się młodzi Jedi, poszukujący kryształów, które będą służyć w mieczach świetlnych.
W tej chwili, znajdowało się w niej siedmiu dziesięciolatków oraz jeden mistrz Jedi.
-Ten kryształ nazywa się Opila. W Bibliotece mogliście wyczytać, że użycie go w mieczu ułatwia jego prowadzenie i zmniejsza jego ciężar. Jest on idealny dla tych, którzy lubią używać szybkich i eleganckich cięć.
-A ten, mistrzu?! Pierwszy raz widzę coś takiego! -Krzyknął Lestrey podchodząc do ściany i pokazując czerwony kryształ, o bardzo intensywnej barwie.
-To... Niemożliwe... Przecież to Qixoni! Ale przecież one nie występują na tej planecie... Wszyscy do wyjścia! Już! -Krzyknął Serksh, wyciągając miecz świetlny.
-Mistrzu! Co się dzie...
*BUM*
Potężny wybuch rozsadził komorę jaskini, w której znajdowała się grupka młodych.
-Widzisz? Mówiłem ci, że nie ma sensu walczyć z mistrzem, skoro można załatwić go prostym ładunkiem wybuchowym. -Powiedział zamaskowany, odziany w czarny strój mężczyzna wskazując drugiemu, podobnie ubranemu brązową, poszarpaną szatę, której skrawek wystawał spod sterty gruzu.
-Może i tak. Ale nie czas na gadanie. Łap dzieciaki i spadamy stąd, zanim cała jaskinia się zawali. -Odpowiedział drugi rozglądając się po jaskini.
-Chwila... Gdzie reszta? -Dodał po chwili.
-O nich ci chodzi? -Powiedziała postać stojąca za jego plecami, rzucając mu pod nogi trzy zakapturzone głowy. W ręku trzymała miecz świetlny, który rozjaśniał jaskinie zielonym blaskiem.
-Serksh! -Krzyknął Lestrey.
-Nie ma czasu! Uciekajcie, już! -Krzyknął mistrz, przebijając jednego z napastników mieczem. Po chwili odskoczył i zablokował cięciem atak kolejnego przeciwnika.
-Zginiesz tu. -Warknął ostatni napastnik kręcąc mieczem młyniec.
Serksh zauważył, że był lepszy niż pozostali. Ale musiał go pokonać. Sithowie nie mogli przechwycić młodych.
Podczas kolejnego natarcia, mistrz Jedi skumulował Moc. Kiedy ostrze przeciwnika było tak blisko jego twarzy, że mógł poczuć jego ciepło, uwolnił Moc odrzucając przeciwnika na stertę gruzu. Następnie skupił się ponownie i użył Mocy, by gruz przygniótł ogłuszonego przeciwnika.
Serksh wyłączył miecz i przypiął go do pasa. Teraz musiał odszukać podopiecznych.
Powoli ruszył w kierunku wyjścia, kiedy nagle usłyszał krzyk.
-MISTRZU, UWAŻAJ!
Serksh odwrócił się w idealnym momencie, by zobaczyć jak niebieski miecz świetlny przebija jego klatkę piersiową.
-Niemożliwe... Jakim cudem nie wyczułem cię w Mocy? -Wydyszał
-Och, widocznie nie jesteś tak silny, jak myślałeś. Ale czego można się spodziewać, po zwolenniku Jasnej Strony?
-Zaraz... To znamię... Jesteś Exar Kun!
-Tak... Ale dla ciebie, to już raczej nie ma znaczenia -Powiedział Exar Kun wyciągając miecz z ciała przeciwnika i jednym cięciem pozbawiając go głowy.
***
Lestrey, razem z innymi uciekł z jaskini. Jednak w przeciwieństwie do kompanów, którzy pobiegli do Akademii, w której spędzili noc, dziesięciolatek został jednak przy wejściu i z ukrycia obserwował przebieg walki. Po zwycięstwie Serksha wyszedł z ukrycia, by podbiec do mistrza, jednak w tej chwili zauważył jeszcze jednego przeciwnika, który atakował Jedi od tyłu. Krzyknął, lecz było już za późno. Mistrz padł na ziemię bez życia. Lestrey próbował uciekać, jednak nogi odmówiły mu posłuszeństwa.
Zabójca jego mistrza powoli zbliżał się do niego.
Nagle, Lestrey prócz strachu poczuł coś innego: wściekłość. I nienawiść. Bez ostrzeżenia, w furii rzucił się na mężczyznę z pięściami.
Mężczyzna błyskawicznym ruchem złapał chłopca za szyję i poderwał go do góry.
-Masz w sobie nienawiść i zapał... To dobrze. Nadasz się. -Powiedział ciskając chłopca na ziemię.
-Chodź ze mną, a dokończę twoje szkolenie. Staniesz się potężny. Jeśli będziesz godzien, być może pewnego dnia zabijesz mnie i pomścisz swojego mistrza.
-Kim... Kim jesteś? -Wydyszał chłopiec podnosząc się z ziemi.
-Jestem Exar Kun. Ale ty, mów do mnie mistrzu.
Zwerbowanie Lestreya, przyszłego głównodowodzącego wojsk uderzeniowych na Ossus.