Fik przyjemny, poczytny i jeszcze jakieś pozytywne słowa na "p".
Stylu pisania Cahan raczej reklamować nie trzeba, ponieważ jakość broni się sama. Na papierze fabuła jest prosta, ale diabeł tkwi w szczegółach, dzięki którym tekst wciąga szybko i głęboko. Siłą opowiadania jest śledzenie zdarzeń wraz z bohaterką oraz poznawanie jej reakcji oraz przemyśleń wynikających z charakteru klaczy/autorki, który, delikatnie mówiąc, ściera się co chwila z ogólnie przyjętym podejściem do życia kolorowych taboretów; (prawie) brak tu niespodziewanych zwrotów akcji, zdrad, wybuchów, juchy, laserów, mieczy w pyskach i gołych klaczy.
Postacie są stworzone nienagannie, zarówno "Mój Mały Insert", który nie cierpi na klasyczne bolączki związane z zastosowanym podejściem, ale stworzony jest rzetelnie i bez gloryfikowania - nie jest wybrańcem, nie otacza się natychmiastowo milionem psiapsiółek/haremem i nie przyzwyczaja się do życia wśród pastelaków pierwszego dnia - jak i pozostałe jednostki przewijające się w tekście, które są zróżnicowane, mają naszkicowane charaktery i podejścia i nie są jak wycięte z tektury. Przynajmniej te, które nie robią głównie za tło lub źródło gagu i nie zachowują się, jakby miały watę cukrową zamiast mózgu, chociaż nawet takie są zrobione wiarygodnie.
Equestria przedstawiona jest w fiku... dość przyziemnie, choć logicznie i sensownie. Oczywiście, to wciąż świat magii i pucyków, ale to jednocześnie "normalne" państwo i społeczeństwo, z całym dobrodziejstwem inwentarza. W świat przedstawiony da się uwierzyć, z jednej strony dzięki jego "realizmowi" i wewnętrznej logice, a z drugiej dzięki plastycznym, świetnie napisanym opisom.
Podsumowując, naprawdę warto zabrać się za "Smak Arbuza". Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały.