To tylko potwierdza moją wyjątkowość i wielkość. Z tym poleceniem coś non-amino będzie trudne, gdyż osobę jarającą się SAO (rzekłbym wręcz, że swój na swego wpadł) nie da się uratować od mangoamino. Może spróbuję ją zakucykować. A co do podanych książek, to raczej istnieją małe szanse powodzenia na obecnym etapie zalotów, gdyż wciąż posiadam za mało danych wywiadowczych i realnych wpływów. Z obecnych obserwacji wynika, że bardziej potrzebuję dobrych romansideł i coś bardziej lekkiego klimatem. W Warhammera 40k mogę spróbować ją wkręcić, ale na pewno nie na stronę obdartusów i parchatych mord z Chaosu.