Skocz do zawartości

Amolek

Brony
  • Zawartość

    821
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Amolek

  1. Nie hałasowałeś zbyt mocno, lecz nawet to sprawiło, że klacz lekko podskoczyła, po czym odwróciła się do ciebie. Była wyraźnie lekko zdezorientowana, co tylko dodało jej jeszcze trochę uroku. - Prze... przepraszam. Nie miałam pojęcia, że ktoś tutaj jest. Ja... - język zaczął się jej plątać. Umilkła, czerwieniejąc coraz bardziej na policzkach.
  2. Zrzuciłeś resztę ekwipunku na bok i padłeś zmęczony na łóżko. Spałeś w miarę spokojnie, w końcu zmęczenie całym dniem wyszło, lecz to ,co ci się śniło nie było przyjemne. Obudziłeś się, kiedy było już dosyć jasno, mimo wiecznej warstwy chmur na niebie. W głowie kotłowały ci się urywki ze snu. Megaczary, wybuchy, twoja rodzina, towarzysze... Lecz twoja uwagę przykuł widok, który sprawił, że przestałeś na razie zaprzątać sobie głowę snem. Przed tobą, odwrócona tyłem, stała Candi. Nie miała swojego fartucha, także jej grzywa była w nieładzie. To jednak sprawiło, że młoda klacz wyglądała jeszcze ładniej. I wyglądało na to, że ciebie nie zauważyła jeszcze.
  3. Krople jadu powoli skapywały do fiolek z mieszanką składników. W miarę mieszania ich zawartości, a także odpowiedniego zabezpieczania już gotowego antidotum, sporządzałeś także notatki z dawkami zależnymi od wagi. Czas płynął dosyć szybko na pracy. Nie wiesz kiedy oczy zaczęły ci się przymykać, a głowa opadała coraz bardziej i częściej...
  4. Podszedłeś pod ambulatorium. Tak jak myślałeś, światła były zgaszone. Ostrożnie wszedłeś do środka, dziwiąc się, że drzwi nie były zamknięte. Swe kroki skierowałeś do wydzielonego małego laboratorium. Przygotowanie antidotów z całej ilości jadu trochę zajmie, ale widać masz całą noc na to.
  5. - Jak chcesz. Ale spotkajmy się później. - Odparł Calamity. Ruszyliście w drogę powrotną do Nowej Appleloosy. Ostatnie krople deszczu zmoczyły wam sierść i grzywy. Po jakimś czasie dotarliście do miasteczka, akurat, gdy zmierzchało. Rozdzieliliście się przy bramie wejściowej. Klaczka i pegaz ruszyli do tamtego ogiera, ty natomiast do szpitala.
  6. Ruszyłeś przodem, a za tobą poszła Little Pip i Calamity. - Dobra, uważajcie. - Powiedziała klaczka, po czym, za pomocą magii, odpaliła końcówkę lontu. Ledwo wyszliście przed jaskinię... *BUM* Ziemia się zatrzęsła, trochę kamieni się posypało, a z wnętrza jaskini wyleciała chmura pyłu.
  7. Korzystając z magii rozmieściliście dynamit na całym obwodzie wejścia. Powinno starczyć, aby pogrzebać Stajnię 24 praktycznie na zawsze.
  8. - Moim zdaniem należy je umieścić przy stropie, na górze. Wtedy jest szansa, że wszystko się zawali. - Pegaz rzucił okiem na wejście do Stajni. - Albo dokoła wejścia.
  9. - Nie. - Odparł pegaz. - A nawet gdybym potrafił, to mój stan... cóż, widzisz jaki jest. - Może ja spróbuję? - Pip zwróciła się do ciebie. - Starczy chyba ostrożnie się z tym obchodzić?
  10. Twoi towarzysze kiwnęli głowami, po czym ruszyliście dalej ku wyjściu. Nic nie zakłócało wam powrotu, tak więc szybko znaleźliście się w pomieszczeniu wejściowym Stajni. Znajdowało się tutaj trochę wody, która powoli spływała wgłąb kompleksu. - To co robimy teraz? - Spytała się klaczka. - W końcu trzeba się zająć naszym zadaniem zanim wyjdziemy.
  11. Wyostrzyłeś słuch. Dobiegł do ciebie szum spływającej wody, wasze ciche oddechy... i to wszystko. Nic nie wskazywało na to, że coś lub ktoś zaatakował ten stwory. Żadnych śladów krwi, nic.
  12. Tuż za tobą ruszyła Pip podpierając lekko Calamity'ego. Pegaz nadal potrzebował trochę pomocy, ale lek działał bardzo szybko , więc z tym nie powinno być problemu. Wróciliście do schodów prowadzących na różne poziomy Stajni i zobaczyliście na niższym poziomie taflę wody oraz unoszące się na niej zwłoki kilku chimer.
  13. - Racja. Wydaje mi się, że każde z nas ma dosyć tego miejsca.- Pegaz powoli opanowywał chwianie i wracał do pionu. - Skoro to wszystko, to ruszmy się do wyjścia. - Little Pip też wyglądała na klaczkę, która ma dosyć przebywania tutaj.
  14. - Chyba... - odparł Calamity, po czym powoli zaczął się podnosić. Zachwiał się lekko, gdy stanął na wszystkie kopyta. Widać osłabienie nadal robiło swoje. Wyglądał tak, jakby wyszedł przed chwilą z baru po mocnej imprezie.
  15. Klaczka tylko kiwnęła głową, po czym wróciła do zajmowania się pegazem. Musiałeś trochę pogrzebać, zanim udało ci się znaleźć odpowiednią ilość nieuszkodzonych fiolek. Z takim wyposażeniem rozpocząłeś wydobywanie gruczołów jadowych. Ostrożnie wycinałeś je z kolejnych zwłok stworzeń i przelewałeś jad do fiolek, napełniając trzy z nich. Z takiej ilości można by zrobić surowicy dla grubo ponad setki kucyków.
  16. Po dokładniejszych oględzinach zlokalizowałeś gruczoł z jadem. Stwierdziłeś, że da radę go wyciąć, aby pozyskać ewentualny jad. Starczą odpowiednia narzędzia oraz jakieś fiolki na trującą wydzielinę.
  17. Twoje rozmyślanie przerwało szurniecie kopyta i cichy, ledwie słyszalny, jęk. Już chciałeś podejść, lecz klaczka zareagowała szybciej i doskoczyła do rannego pegaza. Widać antidotum działało bardzo szybko, a pewnie też miała w tym udział wytrzymałość Calamity'ego.
  18. Lek wykonany był na bazie samego jadu, jak każda surowica. Receptura zawierała głównie sposób przygotowania i kilka dodatkowych składników. Wyglądał na prostu w przygotowaniu, starczy mieć trochę jadu tego stworzenia.
  19. - Ja... sama nie wiem. - Klaczka lekko szurnęła kopytem po podłodze, cały czas lewitując rewolwer. Zauważałeś u niej zmęczenie, a także wyczuwałeś niepokój. W końcu ta sytuacja, mimo, że polepszona, nie była nadal dobra. Wręcz tragiczna. - Mam po prostu nadzieję, że ten lek czy co to jest, zadziała. - Little Pip odezwała się po chwili. - Oraz, że jak najszybciej stąd wyjdziemy.
  20. Odrzuciłeś pustą strzykawkę na podłogę. Wiedziałeś, że minie trochę czasu zanim zauważysz działanie antidotum. Pozostanie tutaj było bardziej niebezpieczne niż wcześniej, jednak ciężko by wam było iść z nieprzytomnym, dorosłym ogierem. W dodatku z siodłem bojowym. Na razie jednak słyszeliście jedynie swoje oddechy.
  21. Pospieszyłeś do miejsca, gdzie zostawiłeś Little Pip oraz Calamity'ego. Zbliżając się dosyć szybko zauważyłeś kilka nowych ciał Chimer leżących na korytarzu. Widać klaczka dawała sobie radę, a zostawienie jej przy rannym pegazie było dobrym pomysłem. Chwilę potem byłeś już przy nich.
  22. Nie znalazłeś pojedynczego opisu, a jedynie dopisek do receptury mówiący :" Testy nie wykazały niepożądanych skutków ubocznych." Pozostawało mieć nadzieję, że to prawda. Teraz liczyła się każda chwila...
  23. Uchyliłeś drzwiczki do końca... i odetchnąłeś z ulgą. Wewnątrz znajdował się stojaczek z trzema strzykawkami, kilka notatek i nagrań oraz pistolet 10mm z zapasowym magazynkiem.
  24. Przeczesywałeś biuro, po kolei wyrzucając jakieś śmieci i im podobne rzeczy. W końcu podszedłeś do dębowego biurka wbudowanego w podłogę. Zauważyłeś dlaczego tak było. W jednej ze ścianek wewnątrz znajdował się sejf, z lekko uchylonymi drzwiami.
  25. Pip tylko kiwnęła lekko głową, jej mina wyrażała niepewność i strach. Ty natomiast ruszyłeś biegiem do biura, mając w duchu nadzieję, że zdążysz podać antidotum. Bieg... echo wystrzału za tobą... bieg... ruch kratki wentylacyjnej zauważony kątem oka... bieg, ciągły bieg... ciągnący się w nieskończoność Jednym ruchem kopyta kliknąłeś we włącznik drzwi do biura Nadzorcy.Twoim oczom ukazało się pomieszczenie w całkiem dobrym stanie, biorąc pod uwagę wygląd reszty Stajni. Teraz tylko trzeba znaleźć recepturę i lek, a może jeszcze coś się trafi...
×
×
  • Utwórz nowe...