Skocz do zawartości

Voltiur2

Brony
  • Zawartość

    108
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Voltiur2

  1. <Uśmiecham się zadziornie na jej flirt.>
    - Oby był nam kiedyś dany... panno?

    <Słucham uważnie jej słów i zaczynam rozmyślać do momentu, aż sami znaleźliśmy się w porcie. Wysiadam z powozu i pomagam jej wyjść, od tak z zwykłej uprzejmości. Spoglądam w kierunku oceanu, który stoi, dosłownie stoi.>

    - Faktycznie dość niecodzienny widok. Długo, to już trwa?
    <Spoglądam na towarzyszkę podróży z zaciekawieniem i zaczynam się zastanawiać, co może powodować taki stan rzeczy i czemu jeszcze nikt z tym nic nie robi, a przynajmniej nie widać aby robił.>

  2. < Na jej wypowiedź o gryzieniu, uśmiecham się zadziornie i mówię żartobliwym tonem.>
    -Dziękuję bardzo, może kiedyś skorzystam i poproszę, o te przyjemność. 

    <Słucham dalej tego co mówi z lekkim uśmiechem odpowiadam na jej pytanie.>
    -Tak, kieruje się w stronę portu, aby złapać jakiś statek. Komplikacje? Jakie komplikacje? Czyżby ktoś postawił blokadę morską, czy Equestria, aż tak się boi wojny, że porty zamyka?
    <Zaśmiałem się lekko.>
    - Nie ma komplikacji, których nie da się obejść. <Spoglądam jej głęboko w oczy.> Może ty znasz jakiś sposób?

    <Pytam uśmiechając się do niej przyjaźnie i nie robię sobie nic z faktu, iż zauważyła moją nieufność.>

  3. <Płacę woźnicy, odkładam bagaże w odpowiednie miejsce i wchodzę do środka. Przed wejściem sprawdzam zapięcie kieszeni i bezpieczeństwo portfela oraz innych wartościowych rzeczy. Robię taki sposób, aby gryfka tego nie zauważyła, a nawet jeśli to uznała, to za zwykłe poprawienie munduru. Wchodzę spokojnie do powozu i siadam naprzeciw młodej gryfki. Spoglądam na nią uważnie i obserwuje jej zachowanie przez całą drogę, a dla niepoznaki rozpoczynam konwersacje. Uśmiecham się do niej subtelnie.>  

    - Mam niezbyt miłe wspomnienia z gryzienia, a gryzący jeszcze mniej przyjemne, więc podziękuję.

    <Uśmiechnąłem się szerzej i zaśmiałem.>

    - Dziękuję, za możliwość podróży z panią. To niesamowity zbieg okoliczności, że jedziemy w tym samym kierunku. Mogę zapytać dokąd urodziwa Pani zmierza? Poza portem rzecz jasna.
    <Prowadzę z gryfką rozmowę jednocześnie o wszystkim i niczym konkretnym, cały czas ją obserwując i uważając, aby nic mi zaraz nie zginęło. "Wszak te zmutowane ptaszyska, są bardzo chciwe...">

  4. <„Eh… chyba czeka mnie marsz przez miasto.” Pomimo faktu, iż do powodu wsiada jakaś gryfka, to podchodzę do woźnicy.>

    -Przepraszam, którędy najszybciej dotrę do portu?

    <Czekan na instrukcje i podążam wskazana drogą. Jeżeli gryfka jedzie w tym samym kierunku i zaproponuje, że mogę zabrać się z nią, to korzystam z okazji. „Nawet jeśli jest piratem, to i tak mi nic nie zrobi, a w razie czego i tak sam potrafię się obronić. Kto byłby tak głupi, aby napadać na oficera w mundurze i z bronią? Chyba tylko samobójca albo inna mało inteligentna istota…”>

  5. <Rzucam przelotne spojrzenie na dwójkę gwardzistów, po czym ponownie spoglądam na klacz.>
    - Już śpieszę z odpowiedzią. Jednak pozwoli Pani, że pierwej się przedstawię, hrabia Mondschein-Jäger. Otóż droga Pani, gdy wyszedłem z pociągu i rozglądałem się za kimś, kto odebrałby mój bagaż i zawiózł mnie do portu, to dostrzegłem Pani sylwetkę w towarzystwie tych dwóch Panów. <Spoglądam wymownie na towarzyszące jej ogiery.> Wydała mi się Pani znajoma, więc z  lekką naiwnością źrebięcia podszedłem zapytać. Wszak miło jest czasem spotkać kogoś znajomego, podczas długiej i samotnej podróży. Wszak Equestria słynie z przyjaźni i jej magii. 
    <Rozglądam się za tragarzem i wracam spojrzeniem do Starlight.>
    - Wprawdzie jest mi Pani znaną osobistością, jednak moje nadzieje, co do jakichkolwiek podwalin naszej wcześniejszej znajomości legły w gruzach, panno Starlight Glimmer. 

    <Spoglądam ponownie za tragarzem lub stojącym gdzieś powozem, po czym znów wracam do klaczy.>
    - Proszę wybaczyć, to najście droga Pani, ale na mnie już czas. Muszę znaleźć powóz i udać się do portu, bowiem czas nagli. Życzę miłego dnia.
    <Skinąłem lekko głową w jej kierunku i odchodzę w poszukiwaniu wcześniej wspomnianego wozu i tragarza, aby zabrać się z bagażami i ruszyć w kierunku portu.>

  6. <Przez dłuższą chwilę przyglądam się zarówno klaczy jak i dwójce gwardzistów, aby mniej więcej określić region z jakiego pochodzą. Mimo wszystko resztę swojej uwagi poświęcam klaczy jednorożca, której wygląd wydawał mi się znajomy. "Czyżbym widział ją na jakimś balu w Canterloci?"  przeszło mi przez myśl, kiedy oderwałem od niej wzrok, aby rozejrzeć się za jakimś tragarzem lub kucem, który zawiezie mnie do portu i weźmie mój bagaż. Wykorzystując fakt poszukiwania bagażowego, zmierzam w kierunku owej klaczy rozglądając się z wcześniej wspomnianymi usługami. Będąc na jej wysokości przyglądam się jej kątem oka i gdy  ją minę, to robię jeszcze dwa, czy trzy kroki by dać sobie szanse na ewentualne po kojarzenie faktów. Niezależnie od wyniku obracam się w jej kierunku robiąc krok. Zwracam się do niej z lekkim uśmiechem.>

     

    -Wybaczy Panie śmiałość. Jednak odnoszę wrażenie, że dane było nam się spotkać. Bywała droga Pani może na balach w Canterlocie lub jakiś ważnych dla Equestrii uroczystościach?

  7. Viktor

     

    <Wstanę ociężale z łóżka i powolnym krokiem idę do łazienki, bym przemyć pysk. Spoglądam na swe lico w lustrze mrucząc pod nosem.>

    -Kolejna cudowna noc...

    <Po przemyciu się zabieram się i wychodzę z pokoju. "Muszę się napić..."

    Z nietęgą mina idę do szynku, by zamówić syte śniadanie i butelkę wina.>

    - Dzień dobry. Poproszę syte śniadanie i wino do tego...

    <Rzekłem obojętnie do istoty, która znajduje się na obsłudze. Gdy dostanę, to czego potrzebuje, to siadam w koncie i oddaje się konsumpcji posiłku i zabijam koszmar jednym lub dwoma kieliszkami.>

     

  8. <Spoglądam na nią z lekką pogardą.>

    -Na dole rozumiałaś wszystko świetnie...

    <Podchodzę do łóżka i zbieram swoje rzeczy. Mój wyraz pyska stał się obojętny, tak samo jak głos.>

    -Dobranoc Spring Love.

    <Wychodzę z pokoju zamykając za sobą drzwi i idę na dół. Podchodzę do szynku i wynajmuję sobie jedno osobowy pokój. Podchodzę do Hardshella i informuję go, że jeśli chce to może iść spać do Spring, a sam udaję się do swojego pokoju i szykuję się do spoczynku. Przed położeniem się spać zamykam drzwi na klucz.>

  9. <Uśmiecham się lekko i spoglądam w jej stronę.>

    -Kiepska wymówka Spring... Zwłaszcza, że chwilę temu sama wykazywałaś zainteresowanie. 

    <Spokojnym krokiem podchodzę do niej i obejmuję jej szyję. Delikatnym muśnięciem całuję ją w policzek.>

    -Każdy z nas kogoś ma...

    <Odstępuję od niej.>

    -Po prostu przyznaj, że się boisz... Zrozumiem. 

  10. <Przepuszczam Spring Love w drzwiach, wchodząc tuż za nią i zamykam drzwi. Przekręcam klucz w zamku, po czym odkładam go na jeden z stolików nocnych. Podchodzę do jednego z łóżek i odkładam rzecz, oraz zdejmuje płaszcz i rzucam go na materac. Spoglądam na Spring Love. Podchodzę do niej powolnym krokiem i popieram ja delikatnie po policzku.>

    -Sama to z siebie zdejmiesz czy ci pomóc?

  11. <Uśmiecham się lekko.>

    -Chyba nie lękasz się poznawania nowych rzeczy i zgłębiania ich natury?

    <Patrzę na Spring Love przez chwilę, po czym odzywam się ponownie.>

    -Idę wynająć pokój.

    <Wymijam Spring Love, by przechodzić po jej prawej stronie i zupełnym przypadkiem, gdy mój ogon jest na wysokości jej znaczka. Wykonuję zamach by trafić ją w zad. Podchodzę do szynkwasu.>

    -Pragnę wynająć pokój na noc. 

    <Po wynajęci pokoju zbieram swoje rzeczy i udaję się w jego kierunku, posyłając Spring Love długie spojrzenie.>

  12. <Widząc odchodzącą Spring Love, daję jej odejść kawałek i za pomocą magii łapię koniec jej ogona i ciągnę w swoim kierunku. Robiąc silny i zdecydowany ruch magiczną "ręką" Patrzę na nią lekko spode łba i mówię stanowczym głosem.>

    -Nikt cię nie nauczył, że nie wychodzi się w środku rozmowy, bez pożegnania?

    <Wstaję od stołu i podchodzę do klaczy, stając centymetr od jej pyska i wbijam spojrzenie w oczy. Zwracam się do niej drapieżnym tonem.>

    -Może trzeba, by nauczyć cię czegoś i dać kilka prywatnych lekcji? Hmm?

     

  13. <Uśmiecham się do Spring Love i zwracam się do niej w mrocznej mowie. Patrząc jej cały czas w oczy.>

    -Twoją młodzieńczą naiwność, połączoną z fascynacją tego co ci nieznane. Ten dziki płomień pożądania, którego chwilami nie potrafisz powstrzymać.

    <Upijam łyk wina i uśmiecham się do niej.>

    -Właśnie to mówią twoje oczy Spring, a nawet więcej niż ci się wydaje dziecinko.

    <Patrzę na nią drapieżnie z zawadiackim uśmieszkiem i popijam wino.> 

  14. -Sama widzisz. Wystarczy odrobina odwagi.

    <Patrzę czerwonymi tęczówkami prosto w jej oczy i w milczeniu obserwuję, jak klacz wypija zawartość kieliszka.>

    -Może dolewkę? Bo chyba mi nie odmówisz skoro już rozpoczęliśmy wspólną degustację. Poza tym twoje młodzieńcze oczy same cię zdradzają dziecinko.

    <Uśmiecham się drapieżnie w jej kierunku. Za pomocą magii przystawiam butelkę do jej kieliszka i nalewam.>

    -Napij się.

    <Rzuciłem tonem nieznającym sprzeciwu.>

     

     

  15. <Uśmiechnąłem się pod nosem i wpatruję się chłodnym i nieobecnym spojrzeniem w Spring Love.

    -Ta panienka nabiera dodatkowego wymiaru

    -Oj tak... tylko lepiej niech uważa czego sobie życzy... Wszak diabeł może siedzieć bliżej niż myśli.

    -Jest jeszcze młoda i nawet nie wie, co może się stać z nią pod wpływem takich przyjaźni.

    -Owszem, ale dla nas było by idealnie...

    Viktor obdarzył  Spring Love zimnym spojrzeniem i przemówił do klaczy. Jego głos był chłodny  i na swój sposób przerażający.>

    -Uważaj czego sobie życzysz dziecko, bo może się to spełnić. 

    <Uśmiecham się tajemniczo, popijając wino i patrząc jej głęboko w oczy.>

    -Może się napijesz, czy brak ci do tego odwagi? 

  16. <Uśmiecham się złośliwie kiedy Spring mówi o wygodnym rozsiadaniu się.>

    -Ach więc tak się to teraz nazywa.

    <Rzuciłem z lekkim rozbawieniem, by była pewna, że to żartobliwa złośliwość. Patrzę przez dłuższą chwilę na nią i na Hardshella w milczeniu.>

    - Ileż ciekawych rzeczy może wypłynąć z czyichś ust. Jedno trzeba przyznać panienko. Twoja przyjaźń z Hardshellem, jest tym czym z założenia powinna być cała Equestria. Pomimo diametralnych różnic pochodzeniowych, potraficie się dogadać, zapewne troszczycie wzajemnie i obdarzacie tą całą magią przyjaźni, czy jak się tam to zwało...

    <Uśmiecham się w jej kierunku.>

    -Wasze relacje są godne najszczerszego podziwu. Założę się, że najmłodsza z księżniczek była by wielce uradowana z waszych relacji i przezwyciężenia barier, które dzielą ten świat.

  17. "Z pewnością mają upośledzenie umysłowe" pomyślałem słysząc Hardshella, który nie do końca zrozumiał moje intencje, które były zaparte w pytaniu. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na niego pobłażliwie.>

    -Chyba nie do końca zrozumiałeś moje pytanie. Wyraziłem zainteresowanie twoją rasą, a ty obruszasz się, jak kokieterka, która została odrzucona. Może i masz rację w tym, jak jesteście postrzegani przez innych, ale mój stosunek do twojej rasy jest ambiwalentny. Do póki, któryś z twoich pobratyńców nie wejdzie mi w drogę rzecz jasna, ale to akurat tyczy się wszystkich ras.

    <Upijam łyk trunku.>

    -Poza tym sam stwierdziłeś, że narodziłeś się by być bronią. Więc może i Chrysalis pozbawia swoich żołnierzy wolnej woli, by łatwiej ich kontrolować. 

  18. <Spoglądam na Hardshella i przesuwam jego kieliszek do siebie.>

    -Pewnie masz rację. Płoną zapewne równie efektownie. Jednak myślę, że nie jest to stosowne miejsce i moment, by rozmawiać o zabijaniu choć to ciekawy temat.

    <Patrzę na Hardshella.>

    -To prawda, że wszystkie podmieńce nie mają duszy? Bo jak patrzę na ciebie, to mam wątpliwość względem tego stwierdzenia. Wiem, że jesteś eksperymentalną bronią, ale wciąż pozostajesz tym kim jesteś.

     

  19. -Ależ ja się nie urażam moja droga. Przecież, jesteś już na tyle dorosła, by sama decydować o tym, jak iść przez życie.

    <Upijam łyk wina i uśmiecham się lekko.>

    -Skąd w ogóle pomysł, że mogłem poczuć się urażony? Moja droga przecież, nie powiedziałaś nic złego.

    <Lustruję od góry do dołu sylwetkę Spring Love.>

    -Chcesz mi zaimponować, czy przemawia przez ciebie próżność? 

  20. -Sądząc po tytule zapewne tak.

    <Spoglądam na Hardshella śmiejąc się lekko.>

    -Masz krótką pamieć, mój drogi! Jeszcze jakiś czas temu przecież piliśmy razem wino. Już zapomniałeś, czy wciąż ci szumi w głowie?

    <Nalewam Hardshellowi odrobinę wina.>

    -Przy twojej głowie, lepiej byś nie pił za dużo, bo ostatnio dziwnie mówiłeś do panny Love

    <Spoglądam na Spring.>

    -Próbowałaś kiedyś zabić podmiańca błyskawicą? Dość skuteczna metoda, z pewnością mniej męczy od walki w zwarciu.

  21. -To ciekawe.

    <Spoglądam na Hardshella z lekkim uśmiechem.>

    -Może się napijesz? Zawsze cieplej pod sercem ci będzie

    <Patrzę na Spring Love.>

    -Tytuł książki jest dość ironiczny biorąc pod uwagę obecność, nowego rodzaju podmieńca... Bez urazy Hardshellu.

    <Upijam łyk wina i patrzę w kierunku Arctic Blue.>

    -Kim jest przedstawiona postać na monumencie, który stoi na środku miasteczka? Przyznaję, że dość nietypowy to posąg.

     

     

×
×
  • Utwórz nowe...