Skocz do zawartości

DJSzklaż

Brony
  • Zawartość

    134
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez DJSzklaż

  1. Otworzył oczy i rozejrzał się po pokoju nieprzytomnym wzrokiem. Z telewizora dobiegał dźwięk jakiegoś teleturnieju a przez okno wpadał do pokoju promień słońca oświetlając skraj łóżka. Viper przetarł oczy. Musiał zasnąć. 

    Do jego uszu dobiegł jakiś hałas, najprawdopodobniej ten sam który wyrwał go z drzemki. Podniesione głosy dochodziły z korytarza i nie brzmiały przyjemnie.

    - Naprawdę musicie dzisiaj? - warkną niezadowolony. Była niedziela a on nie mógł w spokoju spędzić dnia.

    Zły, wstał z łóżka, i podszedł do drzwi wyjściowych żeby sprawdzić co dzieje się na zewnątrz.   

  2. Viper z hukiem otworzył drzwi swojego mieszkania. Zdjął płaszcz i poszedł w stronę lodówki, schować w niej jedzenie. Spojrzał na wiszący na ścianie w kuchni, tuż nad małym nieco zdezelowanym kredensem, zegar. Było jeszcze wcześnie a on już nie wiedział co robić. Zwykle do późna siedział w pracy a w domu spędzał mało czasu, tak że nie był przyzwyczajony do siedzenia w mieszkaniu przez kilka godzin. Na spacery chodzić nie lubił, a bary zaliczał praktycznie codziennie po pracy więc nie były dla niego specjalną atrakcją. Ot jeden z przystanków na drodze do domu. 

    Nie mając nic ciekawego do roboty, usiadł na łóżku w sypialni i włączył stojący na niedużej szafce stary, kwadratowy, obudowany w drewniane pudełko telewizor. Prawdę mówiąc całe wyposażenie domu Vipera miało co najmniej kilkudziesięcioletnią historię. Całość kupił wraz z mieszkaniem. Telewizor zaszumił i zaskrzeczał nie mogąc znaleźć żadnego kanału. Zniecierpliwiony mężczyzna, wstał z miejsca i walną pięścią w obudowę. Raz drugi i trzeci. Obraz zaskoczył, z głośników dobiegła jakaś głupawa muzyczka reklamy a zadowolony z siebie Viper usiadł z powrotem na łóżku czekając na jakieś interesujące informacje, których poskąpiła mu gazeta.  

  3. - W porządku? - Viper wyprostował się, jego słowa zniekształcał nieco zakrywający usta kołnierz. - Wyglądają tragicznie. Jakby ktoś po zebraniu najpierw je zasuszył a potem wytarzał w błocie. Może i się nie znam ale jak wygląda porządna marchew to wiem.

    Wypowiedziawszy te słowa zamilkł, jakby zdziwiony własną wylewnością w stosunku do nieznajomego. Zamiast tego wpatrzył się w stojącego obok mężczyznę. Wyglądał bardzo młodo. Zerknął do koszyka obcego i lekko wzdrygną. Sam pewnie nie przeżył by nawet tygodnia bez mięsa, a u mężczyzny obok nie widział go nawet odrobiny.

    - Pewnie przez to jest taki blady - pomyślał i uśmiechnął w duchu.

     

     

  4. Viper szalał właśnie po dziale mięsnym. Uwielbiał mięso, właściwie mógłby jeść tylko to. Z koszem wypchanym mięsem poszedł w stronę picia. Zgarnął z półki kilka butelek wody, dorzucił kilka butelek piwa i ruszył w stronę kas. Po drodze miną warzywa. Przystaną na chwilę. Wziąć to świństwo, czy sobie darować. Niby zdrowe ale...

    Machną ręką i ruszył po kilka warzyw. Przystanął przy najbliższym stoisku i zaczął przebierać ręką w sporym stosie marchwi.

  5. Znudzony Viper rzucił gazetę na stół, wstał z lekko skrzypiącego krzesła i podszedł do wieszaka z którego zdjął swój ulubiony czarny płaszcz. Wychodząc i zamykając drzwi usłyszał krzyki kilka mieszkań obok. Sąsiedzi znów się kłócili. Ich wrzaski były nieodłącznym elementem niedzielnego poranka. 

    Zbiegł szybko po schodach i wychodząc na ulicę przez wysokie frontowe drzwi, postawił sobie kołnierz, zasłaniając szyję i twarz niemal do samego nosa.

    Ruszył najkrótszą możliwą drogą do lokalnego sklepu, do którego zwykle docierał w niecałe 20 minut.

  6. Nieprzyjemny, zgrzytliwy dźwięk budzika wyrwał Vipera ze snu przed siódmą. Jak zwykle zapomniał go wyłączyć. Zwlókł się z łóżka i poszedł do niedużej kuchni. Otworzył staromodną lodówkę i zajrzał z nadzieją do środka. Na różnorodność jedzenia i problem z wyborem nie można było narzekać, lodówka była niemal pusta.

    -Będzie trzeba zrobić zakupy - pomyślał, wyciągając chleb, masło i ser żółty. Postawił wszystko na stole i podszedł do kuchenki zagotować wodę. Po chwili siedział już nad kubkiem gorącej, lurowatej herbaty, żując bez specjalnej przyjemności kanapkę. Myślami był przy nieznajomej którą zauważył wczoraj w barze. 

    Szybko uwiną się ze śniadaniem i wrócił do sypialni ze wczorajszą gazetą pod pachą. postanowił chwilę poczytać a dopiero potem wybrać się do sklepu. W końcu była niedziela i dziś otwierane były znacznie później niż zwykle.

  7. Viper opuścił bar zaraz po Rebbece w nieco tylko lepszym nastroju. Teraz stał w obskurnym, odrapanym zielonym korytarzu, oświetlonym kilkoma słabymi żarówkami i szarpał się z zamkiem drzwi swojego domu. Mieszkał na czwartym piętrze kamienicy w niewielkim mieszkaniu. W końcu udało mu się otworzyć drzwi i wszedł do niewielkiego ale całkiem przyjemnego pomieszczenia. Nie namyślając się długo ruszył w stronę sypialni w nadziei na odprężający sen.

  8. Viper wparował z powrotem do baru głośno trzaskając drzwiami. Jego ciskające gromy oczy, zignorowały zdziwione spojrzenia klientów i omiotły całe pomieszczenie. Szybkim krokiem ruszył w stronę stolika przy którym siedział. Oczywiście ktoś musiał już tam siedzieć i utrudnić mu spokojne przeszukanie miejsca.

    Sycząc z gniewu Viper obejrzał podłogę w miejscu gdzie siedział. Ze zdziwieniem odkrył że koło ściany leży jakiś przedmiot który był jego portfelem.

    - Nikt nie ukradł? - zdziwił się i przeliczył pieniądze. 

    Było ich całkiem sporo, a skoro już tu był postanowił zamówić coś do jedzenia. Byle nie frytki. Nie znosił ich. Popatrzył po gościach. Same frytki?

    - Przepraszam - zwrócił się do Cat nieco ironicznie. - Macie tu do jedzenia coś innego niż frytki?

  9. Viper szedł szybko po zalanych wodą ulicach. W bytach od kilku minut chlupała mu woda. Spojrzał w górę na czarne niebo i odruchowo wsadził rękę do lewej kieszeni. Była pusta. Pusta!

    - Cholera! - warkną zdenerwowany, po czym puścił ostrą wiązankę.

    Musiał zostawić portfel w barze zaraz po zapłaceniu. Kieszonkowca wykluczał bo odkąd opuścił bar nie spotkał nikogo, a w barze nikt nawet się do niego nie zbliżył. Nic dziwnego, jego zarośnięta twarz skutecznie odpychała potencjalnych rozmówców.

    Kląc co chwile pod nosem wrócił do baru w wyjątkowo podłym nastroju. Miał tylko nadzieję że nie będzie musiał nikogo prosić o pomoc.

  10. Viper dopił piwo i wstał od stołu, hałaśliwie szurając krzesłem. Robiło się już późno a on był zmęczony dzisiejszym dniem i niezbyt miłą rozmową z szefem. Z jak zwykle naburmuszoną miną ruszył w stronę wyjścia po drodze jakby od niechcenia pozdrawiając Lisa uniesioną ręką. Nie znał go zbyt dobrze ale często spotykali się na ulicy czy w barze . W drzwiach miną się jeszcze z czarnowłosą kobietą. Wszedł przed bar i odetchną chłodnym wieczornym powietrzem. Obejrzał się jeszcze raz w kierunku przybytku który właśnie opuścił i skierował się w stronę swojego domu.

  11. Imię: Viper

    Nazwisko: Gray

    Imię z bajki: Żmij

    Bajka lub baśń z której pochodzi postać: Legendy Słowiańskie

    Wygląd: Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, o krótkich czarnych włosach i długiej na kilka centymetrów brodzie tego samego koloru. Ma zielone oczy i krzaczaste brwi. Na czole tuż nad lewym okiem ma niewielką ale dobrze widoczną bliznę. Ubiera zazwyczaj czarny płaszcz z dużym kołnierzem, który lubi stawiać gdy wychodzi na miasto. Do tego spodnie obowiązkowo czarne, do materiału nie przykłada większej uwagi, ale zazwyczaj są to jeansy. 

    Charakter: Ponury i zgryźliwy. W towarzystwie kolegów potrafi się rozgadać ale przy obcych przeważnie siedzi cicho. Nie lubi opuszczać swojego mieszkania, jest to miejsce, w którym bezsprzecznie czuje się najlepiej. 

    Informacje dodatkowe: Pracuję w biurze i szczerze tego nienawidzi. Woli noc niż dzień, uwielbia obserwować gwiazdy. Jest to jedyna pora kiedy z chęcią wychodzi z domu by przespacerować się po ulicach miasta. Często można go spotkać w barach nad kuflem piwa. 

  12. Limestone Grass spojrzała na swoich towarzyszy podążających za Rainbow. Perspektywa zalania w trupa, przesunęła się o kilka godzin. I całe szczęście kto normalnie pije o tej porze. Klacz rozejrzała się dookoła po otaczających ulicę domach. W żadnym stopniu nie przypominały one olbrzymich kamienic Fillydelphi, w których cieniu się wychowała. Po kilku minutach marszu grupa dotarła na miejsce. Limestone spojrzała przeciągle na fasadę jedno piętrowego, drewnianego budynku z murowaną podmurówką i dość ordynarnym szyldem, w poszukiwaniu cennika. 

  13. Limestone podrapała się z zażenowaniem po głowie. Doskonale pamiętała swój ostatni pobyt w karczmie, kiedy to w pijanym widzie rozwaliła połowe wyposarzenia tego przybytku. Pokrycie kosztów zniszczeń zabrało jej wtedy ostatni pieniądze. Tym razem postanowiła być nieco ostrożniejsza i po chwili namysłu podążyła za swymi towarzyszami.

  14. - Co do map, to nie wiem – przyznała Limestone. – Ale wystarczy że powiecie gdzie a dowiem się wszystkiego o przeciwniku. – Klacz wypięła dumnie pierś. – Tak się składa, że jestem jednym z najlepszych tropicieli w Equestrii.

    Klacz rozejrzała się dookoła nieco znużona przeciągającą się rozmową. Chciała już wyruszać, chodź nie dokońca wiedziała gdzie.

  15. - Właśnie gdzie ten handlarz? – warknęła rozzłoszczona czymś Limestone. – Po prawdzie to siedzę tu już od kilku dni i żadnego nie spotkałam. W ogóle ta dziura mi się nie podoba, patrzcie – klacz wyciągnęła z juków niewielką sakiewkę. – Zwinęłam to jednemu „ziemniakowi”, a tu pusto. Nawet jednego bita! – Ze złością cisnęła niepotrzebny przedmiot za siebie. Popatrzyła po grupie nieznajomych i zwróciła się do stojącego obok zielonego jednorożca, owego Green Sworda – Patrz na to. – Wyciągnęła nuż, musiała się przed kimś pochwalić swoimi umiejętnościami w rzucaniu, i cisnęła nim przez całe pomieszczenie. Ostrze wbiło się prosto w głowę przedstawionego na plakacie lecącego Wonderbolta. – Trafiony zestrzelony! – zarechotała.

×
×
  • Utwórz nowe...