Skocz do zawartości

DJSzklaż

Brony
  • Zawartość

    134
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez DJSzklaż

  1. Spoiler

    1. JESTEŚ KUCEM, ZEBRĄ, CZY PRZEDSTAWICIELEM INNEJ RASY? JAK SIĘ NAZYWASZ I SKĄD POCHODZISZ? JAKI JEST TWÓJ WZROST I WIEK? JAK JESTEŚ ZBUDOWANY/NA?

    Jednorożec. Nazywam się Magnesia, pochodzę z Satelity Equestrii, choć obecnie przebywam na Aun' Saal. Wzrost i budowa przeciętne. Wiek 27 lat.
    2. JAK PRZEBIEGAŁO TWOJE DZIECIŃSTWO? TWOJE DORASTANIE?
    (dwór królewski, posiadłość ziemska, akademia, sala zebrań korporacji, ulica?)
    Szczegółowo opisane dalej.
    3. JAKIE JEST TWOJE POCHODZENIE SPOŁECZNE?
    (szlachta, kapłaństwo, pracownik korporacji, wolny poddany?)
    Wolny poddany
    4. CZY POSIADASZ JAKIEŚ MOCE OKULTYSTYCZNE?
    (magia, psionika, medytacja, teurgia?)
    Magia na poziomie podstawowym + specjalny talent.
    5. CZYM SIĘ ZAJMUJESZ? CZY KIEDYKOLWIEK CHCIAŁEŚ/AŚ BYĆ KIMŚ INNYM?
    (studia, obowiązkowa służba wojskowa, praca dla korporacji, służba kościołowi, służba na statkach kosmicznych?)
    Do niedawna była to praca na statkach kosmicznych, obecnie poszukuje zatrudnienia.
    6. JESTEŚ PRZESĄDNY, CZY KIERUJESZ SIĘ ROZSĄDKIEM?
    Kieruję się rozsądkiem.
    7. WYZNAJESZ JAKĄŚ RELIGIĘ (Kult Słońca, Kult Księżyca, Kult Smoka, INNA), CZY WIERZYSZ TYLKO W SIEBIE?
    Wieżę w siebie.
    8. CO SĄDZISZ O NOWOCZESNEJ TECHNICE/TECHNOLOGII? CZY POTRAFISZ SIĘ Z NIĄ OBCHODZIĆ?
    Potrafię, znam się na mechanice statków kosmicznych. Nowoczesna technologia jest obecnie bezcenna.
    9. POSIADASZ JAKIEŚ MUTACJE I/LUB WSZCZEPY CYBERNETYCZNE?
    Nie.
    10. CZY ZADOWALA CIĘ OBECNY STAN RZECZY, CZY RACZEJ JESTEŚ TYPEM REWOLUCJONISTY? MASZ KONTAKTY ZE ŚWIATEM PRZESTĘPCZYM?
    Nie mam kontaktu ze światem przestępczym. Obecnie powodzi mi się nie najlepiej, ale nie jest to wina żadnego systemu. Więc nie, nie jestem typem rewolucjonisty. 
    11. CO NAJBARDZIEJ CENISZ, CZEGO NIE CIERPISZ I DO CZEGO DĄŻYSZ? KOCHASZ KOGOŚ? STRACIŁEŚ/AŚ KOGOŚ? MASZ ZACIEKŁEGO WROGA?
    Cenię wolną wolę. Nie cierpię planety Deshna. Dążę do unormowania swojego statusu majątkowego, który obecnie prezentuje się mizernie. Ucieczka z domu się liczy? Jeżeli tak, to straciłam całą rodzinę. Zaciekłego nie, aczkolwiek myślę, że kucyki u których się zadłużyłam nie są moimi przyjaciółmi.

     

    Cała historia:

     

  2. Możliwe, że moja na moją ocenę olbrzymi wpływ ma sympatia do Rainbow Dash. 2/10 nie polecam. 

    Właściwie miałem dość po pierwszych pięciu minutach. Obraz wydurniającej się w coraz to gorszy sposób Rainbow zmęczył mnie i wręcz zniesmaczył do tego stopnia, że pod koniec czekałem już tylko z wytęsknieniem na napisy końcowe. Szczerze powiedziawszy już kiedy po raz pierwszy natknąłem się na spoilery tego odcinka miałem mieszane uczucia. Niby dobrze, że wreszcie dostała się do tych Wonderbolts bo to w końcu jakiś rozwój postaci ale czy naprawdę musiało się to odbyć w taki sposób? A raczej czy musiała się zachowywać w taki sposób? Trochę zaczęła mi przypominać Spike w tym nieszczęsnym odcinku z igrzyskami i zapalaniem znicza (tytułu nie pomnę).

     

    + Rainbow zmieniająca fryzurę

    + Wata cukrowa Pinkie

    + Rozwój postaci

     

    - Nieznikający wyraz zażenowania z mojej gęby przez cały czas trwania odcinka

    - Wygłupy Dash

    - Czy ten odcinek miał jakieś przesłanie?

    - Nudnawe

    - I przewidywalne

    - Reklamy co pięć minut przerywające odcinek

     

    Ogólnie, do szybkiego zapomnienia.

  3. Długo czekałem na kolejny odcinek z Trixie ale stanowczo było warto.

    Od dawna obawiałem się, że powrót Trixie może oznaczać albo powtórkę z rozrywki z poprzednich sezonów, co byłoby już cokolwiek nudne, albo próbę przedstawienia jednorożec na siłę w dobrym świetle i jednoczesne zabicie jej charakteru. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Owszem, Trixie po raz kolejny przybywa do Ponyville żeby pokazywać swoje sztuczki, ale cała otoczka jest już inna. Przede wszystkim charakter Trixie ulega pogłębieniu, przez co postać przestaje być jednoznacznie negatywną bohaterką. 

     

    Dodatkowo kilka postaci tła i znudzona Celestia.

     

    Jeśli miałby się do czegoś przyczepić to pewnie do denerwującego zachowania Twilight... ale nie będę tego robił.

     

    Sam odcinek uważam za dotychczas najlepszą część 6 sezonu.

    • +1 1
  4. Doczekałem się i kolejnego rozdziału.

    Działo się niby sporo, a jednak nie tak dużo. Możliwe, że przez skupienie się tylko na jednym wątku. Ale co tam, mi się podobało. Forma bez zarzutów, nie znalazłem też trollowych wstawek! na plus.

    Spoiler

    Co do samej treści: Nie mogę się doczekać Hualonga. Ładnie zaznaczony charakter Night Shadow zwłaszcza podczas rozmowy z Gray. Niby królewna, a klnie jak szewc.

    Zdziwiło mnie trochę z jaką łatwością Shad wyjawia Celestialowi swoje plany. 

    No to teraz tylko czekać do następnego rozdziału i nie zapomnieć co wydarzyło się do tej pory.

    • +1 1
  5. Fanfik zrobił na mniej jak najbardziej pozytywne wrażenie, zwłaszcza, że wyjątkowo lubię klimaty sci-fi. Widniejący tuż koło tytułu tag [human] napawał mnie pewnym niepokojem ale jak się okazało zupełnie niepotrzebnie.

     

    Spoiler

    Całość zaczyna się w dość standardowy sposób jak na sci-fi. Wojna, kryzys i te inne. Ludzie podnoszą się budując olbrzymie miasta i zaczynają bawić się w bogów. Ciekawy motyw nie powiem, bodaj pierwszy raz spotykam się w naszym fandomie z podobnym podejściem do tematu przyczyn relacji człowiek-kuc. Nawiązanie kontaktu Victora z kucykami nie jest naciągane, zagłębiwszy się w realia świata przyszłości zwyczajnie wiarygodne. 

     

    Udane (choć krótkie) przedstawienie Pinkie Pie i relacji kucyków z ludźmi. Postać samego Victora także przyzwoita. Jednak tym co najbardziej ucieszyło mnie w Zepsutej Zabawce jest Lyra. Choć z drugiej strony... Już podejrzewam, że nie będzie to najmilsza z przygód jednorożec o jakich miałem przyjemność czytać. Od początku towarzyszy nam bowiem ciężki klimat, może jeszcze nie mroczny ale widać że coś wisi w powietrzu i to coś prędzej czy później wybuchnie. Prawdziwe oblicze świata ukrywane przed Lyrą i kłamstwa którymi karmi ją Victor. Tak, to się nie może dobrze skończyć.

     

     

    Co do samego tłumaczenia to mało mam do powiedzenia. Czytało się dobrze, bez większych zgrzytów (kilka powtórzeń się znalazło). No i oczywiście gratuluje podjęcia się tłumaczenia rosyjskiego fanfika :). 

  6. 9 minut temu Zodiak napisał:

    Brakuje mi tutaj pewnego napięcia, pewnej, nie bójmy się użyć tego słowa, epickości. W końcu to walka o stolicę! O Canterlot! I nie mam tu na myśli powtórki z Władcy Pierścieni, tylko nadanie temu wydarzeniu pewnej atmosfery podniosłości. Bo tu sprezentowałeś suchą bijatykę.

    Tak to niestety często bywa. Z pozoru wielkie i doniosłe wydarzenia mogą nas srogo rozczarować pospolitością, wręcz banałem i na odwrót fakty uważane powszechnie za nieciekawe mogą być wyjątkowo zajmujące. Co do samego rozdziału, chciałem zachować przynajmniej częściową wiarygodność. Zaniechałem pierwotnego pomysłu pertraktowania z obrońcami i zwyczajnego zdobycia bez walki (co w realnym świecie najprawdopodobniej by nastąpiło), bo skoro już piszę o kolorowych kucykach nie ma co silić się na przesadny realizm. Możliwe, że byłem nieco zbyt ostrożny, ale wolałem zachować epickość na później. 

  7. 42 minuty temu Cahan napisał:

    jednak poprzedni podobał mi się jakoś bardziej.

    Zgaduje, że to przez brak kilku głównych wątków.

     

    43 minuty temu Cahan napisał:

    Tak nagle, no po prostu parę chaotycznie napisanych fragmentów.

     

    Spory wpływ miał pewnie styl opisywania oblężenia. Starałem się opisać sytuacje w kilku miejscach, żeby dać czytelnikowi szerszy wgląd na całą sytuacje jednocześnie nie przesadzając z długością poszczególnych opisów. Możliwe, że właśnie to w połączeniu z dość dynamicznie zmieniającą się sytuacją odebrałaś jako nielogiczności.

  8. Kolejny fanfik, który komentuje na grubo po przeczytaniu, ale co tam, fabułę jeszcze pamiętam.

     

    Niniejszy fanfik przeczytałem już po opublikowaniu ostatniego rozdziału, miałem więc tę przyjemność przeczytania całości w dwie noce i przyznam szczerze było to jedno z najszybciej przeczytanych przeze mnie wielorozdziałowców. Nie czytałem komentarzy i nie wiedziałem czego się spodziewać, no może obecność tagów epic i postapocapiptyc podpowiadały że będzie co najmniej dobrze. Koniec końców podszedłem do czytania bez jakichkolwiek uprzedzeń czy nadziei.

     

    Początkowo historia grupki ocalałych nie wyróżnia się specjalnie oryginalnością spośród większości opowieści post apokaliptycznych. Ot typowa walka o przetrwanie i wybijająca się na jej tle przyjaźń człowieka i kucyka. Można powiedzieć, że spodziewałem się właśnie czegoś podobnego, zwykłej strzelanki w nieco mrocznym klimacie. Skoro już o klimacie mowa to od początku pozytywnie mnie zaskoczył. Niepokojąc, porwane sygnały radiowe, wszechobecne potwory, opustoszałe miasto robiły wrażenie. Wydaje mi się jednak że początkowo właśnie na tym jechał fanfik, na klimacie. To dla niego czytałem dalej nie zwracając szczególnie uwagi na przydługie opisy kolejnych karabinów, huraganowych nawał ogniowych i mimo wszystko denerwującej relacji Maksa z Midnight. I gdyby fanfik do końca zachował ten sam poziom stwierdził bym pewnie, że jest to kolejna przyzwoita powieść, która jednak przejdzie w mojej głowie bez echa, liczyłem nawet że tak się stanie. Cóż... myliłem się i to bardzo. Bo potem nadciąga przełom w Save me. Mniej wybuchów, mniej przygód, mniej gróźb gryzienia za to więcej klimatu i coś bardzo istotnego, coraz więcej informacji o otaczającym nas świecie. Wspomnienia sprzed zagłady miasta, wyczuwalne napięcie temu towarzyszące i te niepokojące wspomnienia z samolotu. To jest cholera genialne. A potem... potem nadchodzi zakończenie, które moim zdanie jest najlepszym zakończeniem jakie zdarzyło mi się czytać w dziełach fandomowych. Nagły zwrot akcji, pokazanie że wszystko co braliśmy za pewnik nigdy nie miało miejsca, że od początku czytaliśmy o czymś innym. Co by nie mówić, zakończenie jest bezsprzecznie najlepszą częścią Save me. I to właśnie z jego powodu oddaję swój głos na [Legendary].

     

    Oczywiście nie tylko sam koniec zasługuje na uznanie, w końcu mamy tu do czynienia zarówno z trzymająca się kupy fabułą, w miarę ciekawymi choć nie przesadnie rozwiniętymi bohaterami i złowrogim klimatem. Swoją drogą Midnight mogłaby zostać lepiej wykreowana gdyby dostała więcej czasu.

     

    Także ten... gratuluje ukończenia fanfika, którego z pewnością szybko nie zapomnę. Dajcie temu panu legendary.

    • +1 4
  9. 11 minut temu GałoK napisał:

    Szczerze to nudne to było, i bardzo szybko zleciało.

    Wut? Jak coś jest nudne to raczej się dłuży a nie zlatuje...

     

    Co do samego odcinka to takie 7/10. Jak na otwarcie sezonu nic nadzwyczajnego. Dość spokojny odcinek z mocno zaznaczonym motywem odnowy starej przyjaźni. Ale czy to źle, że nie dostaliśmy kolejnej epickiej walki z OP antagonistą? Że nie było dużo (jak na otwarcie sezonu) wybuchów, laserów i cholera wie czego jeszcze? Uważam, że nie. Było nie było miał to być podobno serial o przyjaźni czy coś, nie kolorowe mordobijstwo. A, nie było nowego antagonisty, czyżby Hasbro straciło na nich pomysły?

  10. Tak więc kolejny rozdział za mną.

     

    Cóż mogę powiedzieć, rozdział zdecydowanie ciekawy aczkolwiek stanowczo zbyt krotki. Dowiadujemy się kilku jak najbardziej interesujących faktów z przeszłości głównego antagonisty, pojawia się jakaś nowa kraina, jesteśmy światkami kolejnego starcia księżniczek ze złem wcielonym, a to wszystko na przestrzenie zaledwie... pięciu stron. Rozumiem, że założenie było takie żeby pisać krótko i treściwie, ale tym razem całość przypomina nieco streszczenie. Bardzo ciekawy motyw Królestwa Tambelon wręcz domaga się rozszerzenia. 

     

    W samym tekście wyłapałem kilka powtórzeń, zabrakło też kilku liter. Wydaje mi się, że rozdział pod względem stylistycznym stoi poniżej reszty twoich tekstów...

     

    Rozumiem że zbliżamy się już do końca Porzuconych... czyżby czekała nas epicka walka na koniec? Czekam na kolejne rozdziały!

  11. 21.03.2016 at 00:04 SPIDIvonMARDER napisał:

    Equestria nie jest III Rzeszą, nigdy nie była i nie będzie w tym fiku.

    I całe szczęście. Niestety, albo stety dla niektórych, niemożliwym jest nie skojarzyć sobie kraju używającego niemieckiego uzbrojenia z III Rzeszą. Zwłaszcza, że raczysz nas opisami choćby mundurów, będących niemal kopią tych z czasów II wojny.

     

    21.03.2016 at 00:04 SPIDIvonMARDER napisał:

    dlatego przeszczepiłem do Equestrii to, co mi się podobało.

    To jest właśnie jeden z większych problemów KO, przynajmniej jeśli chodzi o logikę. Przeszczepiłeś mnóstwo rzeczy bez większej refleksji, przede wszystkim jeśli chodzi o uzbrojenie. Jak zostało to wymyślone, dlaczego i poco ma służyć? Tego brakuje i z tego rodzą się błędy logiczne. Przykład? Niech będzie coś względnie nieznaczącego, co jednak wyraźnie wskazuje na sporą sprzeczność i brak konsekwencji względem historii. Flota Equestrii. Skoro została zbudowana praktycznie od podstaw powinna zostać ukierunkowana jakąś koncepcją prowadzenia wojny morskiej. I nie ma znaczenia czy equestriańczycy się na niej znają czy nie bo chwila zastanowienia wystarczy żeby dojść do odpowiednich wniosków. Do czego dążę: uzbroiłeś kucyki jednocześnie w lotniskowce i pancerniki czyli przedstawicieli niemal dwóch różnych epok jeśli chodzi o założenia prowadzenia wojny. Rozumiem, że chodziło o odwzorowanie siły Niemiec (kolejne skojarzenie z III Rzeszą) ale to żadne wytłumaczenie. W momencie pojawienia się lotniskowca idea pancernika przestała odgrywać rolę w bitwach morskich z jednego prostego powodu. Można było go zatopić wysyłając kilka samolotów, które były nieporównanie tańsze od okrętu. Występowanie samych pancerników w II wojnie było spowodowane zmieniającą się w tym samym czasie doktryną prowadzenia wojny morskiej, której w Kryształowym Oblężeniu nie powinno być bo zwyczajnie nie było jej wcześniej (a newet jeśli jakaś była to tak niesamowicie odległa że i tak wszystko trzeba było wymyślić od podstaw). 

     

    Kończąc ten przydługi komentarz stwierdzam, że duża liczba nielogiczności jest głównie winą tego "przeszczepiania tego co ci się podobało". Crossover crossoverem ale takie bezrefleksyjne kopiowanie niestety do niczego dobrego nie prowadzi.

    • +1 1
  12. Do Kryształowego Oblężenia zabierałem się długo. Czy to ze względu na objętość, czy brak czasu, nie ważne. W każdym razie zacząłem gdy opublikowana była niemal całość pierwszego tomu. Długo też dawałem dziełu szansę na poprawę ale po jakimś pół roku zwyczajnie mnie przerosło. Nawarstwiające się błędy logiczne zebrały swoje żniwo, jednak tym co ostatecznie odstręczyło mnie od lektury Kryształowego Oblężenia byli bohaterowie. Co konkretnie? Przestało mi na nich zależeć. Miałem zwyczajnie gdzieś czy Twilight poprowadzi kolejny błyskotliwy kontratak, Rainbow zestrzeli kolejnych dwadzieścia iliuszynów, a Celestia dostanie bólu serca przez cierpienia poddanych. Ale po kolei.

     

    1. Bohaterowie. Zacznijmy od nich skoro już wywołałem ten temat. Na przestrzeni całej powieści postacie średnio-dobre przeplatają się z tymi fatalnymi. Znamienne jest to, że tymi gorzej wykreowanymi są z reguły postacie kanoniczne. Jak już przede mną stwierdził Bodzio bohaterowie kanoniczni są koszmarnie przerysowani. Nie wiem co jest źródłem takiego stanu rzeczy, czy to inwencja twórcza autora chcącego na siłę wyłuszczyć cechy postaci, czy też zwykła nieudolność. Jakkolwiek by nie było dostajemy obraz charakterów komicznych. Głównie zaobserwować to możemy w zachowaniu mane6, które naturalnie grają pierwsze, albo przynajmniej jedne z pierwszych skrzypiec w opowiadaniu. I o ile jeszcze przedstawienie Twilight czy Fluttershy jest w miarę znośne (tej drugiej głównie przez rzadkie występowanie w fanfiku), to zobrazowanie Pinkie Pie woła o pomstę do nieba. Szczęśliwie, że także dostała nie dużo czasu. Drogi autorze, zamieniłeś to radosne, przyjazne stworzenie w wioskowego przygłupa i klauna! Inteligencja różowej klaczy jest porażająca, podobnie zresztą jak część jej wypowiedzi. Nie będę ich przywoływał bo jest tego bardzo dużo, wskaże tylko fragment z odwiedzinami rodziny i może zabawy na poligonie w jeżdżenie czołgiem na wszystkie strony. Podobnie źle przedstawia się RD. Co ciekawe to właśnie jej charakter zachęcił mnie do zapoznania się z KO po lekturze Żelaznego Księżyca. Liczyłem na jakąś wewnętrzną przemianę tęczowogrzywej, może nawet jakieś głębsze przemyślenia dotyczące wpływu wojny na zwykłe kucyki. No niestety, okazuje się, że Rainbow od początku była w sumie durną suką, jedyna zmiana jaką zaobserwowałem w RD to nagła skłonność do napojów wyskokowych. Dalej mamy AJ. Tu nie mam wiele do powiedzenia, farmerka jest zwyczajnie bardziej prostacka niż w serialu. Jest jeszcze Rarity, a raczej była bo po kilku epizodach z czasów przedwojennych została całkowicie pominięta, a szkoda bo nie wyglądała tak tragicznie.

     

    Lepiej prezentują się bohaterowie nie kanoniczni. Zwłaszcza postać Dornira została moim zdaniem dobrze wykreowana. Typ pruskiego oficera. Całkiem dobrze wkomponował się w realia wojny i jest bodaj jedynym kucykiem nadającym się do klimatu, który panować powinien w tego typu powieści. Powinien. 

     

    Im dłużej jednak czytałem przygody tychże bohaterów tym bardzie miałem dość. Postacie były w gruncie rzeczy płaskie, nijakie i przewidywalne. Nużyły mnie coraz bardziej aż zwyczajnie odstręczyły od lektury.

     

    2. Fabuła. Też nie najlepiej. Począwszy od niezbyt błyskotliwego zachowania Sombry utrzymuje się podobny poziom bezsensu. Co konkretnie? Choćby fakt wysłania elementów harmonii na pierwszą linę na najcięższym odcinku frontu. Ja rozumiem, że fanfik wojenny bez mane6 to nie fanfik ale naprawdę wypadałoby zachować choć minimum logiki. Te całe elementy to ponoć ważne dla Equestrii przyrządy, nie lepiej więc byłoby wysłać ich powierniczki gdzieś na dalekie tyły? Nie mówiąc o tym, że Twiligjt w... ile to było? 8 lat? zostaje dowódcą dywizji pancernej. Niestety, z całym szacunkiem dla księżniczki, to dość mało prawdopodobne. A nawet jeśli to przeczytanie kilkuset, czy kilku tysięcy książek nie zrobią z cywila wybitnego dowódcy. Praktyka jest kluczowa. Zresztą skąd ona się właściwie nauczyła taktyki skoro nie dość, że w Equestrii od dość dawna już panował pokój, to w kilka lat zmieniona została całkowicie doktryna prowadzenie wojen? 

     

    Kolejnym mankamentem jest poruszona przez moich poprzedników kwestia ekonomii państwa, nie będę się więc już nad tym rozwodził. Dodam tylko, że od manufaktur do fabryk produkujących czołgi jest naprawdę długa droga. Tak z kilkaset lat... Polityka uskuteczniana przez księżniczki nie zostanie przeze mnie pominięta. Tym razem przyczepie się przedstawienia samych negocjacji. Znudziły mnie i rozbawiły za razem. Szczególnie scysja ze smokami. To był koszmar, straszliwe spłaszczenie osobowości tychże stworzeni i przerobienie w jakieś bezmózgie, spasione krowy. Ale to szczegół bo wkraczamy powoli w wojnę. Mamy więc strony konfliktu - kucykowe ZSRR i III Rzesza. I o ile jeszcze ZSRR zachowuje się "po swojemu" o tyle III Rzesza niezbyt. Equestria jest na siłę przedstawiana jako ta dobra strona konfliktu, pomijane są więc te bardziej nieprzyjemne aspekty. Zabijanie jeńców? nie, jesteśmy ponad tym! Rozczaruję cię autorze. Skoro mamy być konsekwentni i do końca bawić się w crosover z II wojną to i takie aspekty warto zaznaczyć. Bo na wojnie wszyscy w większym bądź mniejszym stopniu dopuszczali się zbrodni. 

     

    3. Klimat. Coś jest, ale na pewno nie klimat jakiego oczekiwałem. Początkowo jest go więcej, wtedy kiedy KO jest typowym Slice of Life. Kolejne opisy kąpieli księżniczek (nudne co prawda) starają się go zbudować. I tak budują, budują aż nagle cała ta konstrukcja wali się z hukiem przez jedno nijak nie pasujące słowo, czasem zdanie. Przez nie pasujące mam na myśli, albo zbyt wyszukane, albo zbyt potoczne - nagminnie w ustach którejś z księżniczek. Natomiast gdy wkraczamy w sam konflikt klimat zanika. Co gorsza miałem wrażenie, że i styl pozostał taki sam jak na początku, czyli taki który raczej pasuje do obyczjówki. A to niedobrze. Kilkakrotnie złapałem się na ogarniającym mnie znużeniu podczas czytania teoretycznie zapierających dech w piersiach wydarzeniach. Koronnym przykładem niech będzie atak Sombryjczyków na Cantrlot. Znudził i zdenerwował. 

     

    4. Na koniec coś dla jednych dużo bardziej prozaicznego, dla mnie zaś niemniej istotnego czyli geografii świata. Rozumiem crosover i te inne, ale Polkonia i Ruskonia? Serio, nie można było wykazać się jakąś większą inwencją twórczą? Ale nie to zasługuje według mnie na kwiatek tegoż opowiadania. Potworkiem jest Francja... Skąd ona tam się wzięła? Czym jest, dlaczego? 

     

     

     

    PS. Nic nie znaczący błąd w "Arsenale". Hood nie był klasyfikowany jako krążownik ciężki a liniowy.

    • +1 7
  13.  

     

     

    Najlepszy Wielorozdziałowiec: Save me - Draques

    Najlepszy Oneshot: Księżniczki - Malvagio

    Najlepsze tłumaczenie ukończone: Racist Barn - Airlick

    Najlepsze opowiadanie komediowe: Die Hard, Spotkanie z Pancerną Bestią - Alberich

    Najlepsze opowiadanie z tagiem [Slice of Life]: Klacz w czerwonym kapeluszu - Madeleine

    Najlepsza fabuła: Save me - Draques

    Najlepsze opisy: Trzy Strony Medalu - Pillster

    Najlepiej stworzona postać niekanoniczna w opowiadaniu: Grey Dust (Porzuceni) - Niklas

    Najlepiej oddana postać kanoniczna: Luna (Trzy Strony Medalu) - Pillster

    Najlepsze tłumaczenie nieukończone: The Life and Times of Winning Pony - Dolar84

    Najlepsze opowiadanie nieukończone: Aleo he Polis - Dolar84

     

    Na razie tyle ale postaram się wydłużyć listę. 

    • +1 3
  14. Dziękuję za długą recenzję, postaram się trochę wytłumaczyć.

     

    Po pierwsze odniosłem wrażenie że bierzesz te 100 stron za co najmniej połowę fanfika. W takim wypadku naturalnie miałbyś rację pisząc że cały ten konflikt nie ma większego sensu, a realia nie zostały należycie przybliżone. Jednak opublikowana część jest początkiem, a wymieniony przez ciebie problem sensowności wojny zostanie z czasem wyjaśniony.

     

    Ilość duża ilość bohaterów miała w domyśle ukazać konflikt z wielu perspektyw. Możliwe, że rzeczywiście zacząłem od zbyt wielkiej ich ilości, ale chciałem uniknąć sytuacji wprowadzania nowego wątku kiedy cała opowieść się zbytnio rozwinie.

    16 godzin temu Johnny napisał:

    Prawdę powiedziawszy to co o nich zapamiętałem to zdumiewający brak dyscypliny i odrobinę niewiarygodne charaktery. No bo co to ma być, że dowódcy wojskowi żrą się ze sobą jak kocury a nawet się z tym nie kryją?

    Nie powiedziałbym że charaktery są niewiarygodne. Trzeba pamiętać że jednym z moich założeń było rozwarstwienie społeczne, co za tym idzie zarozumiałości klasy wyższej/bogatszej oraz rasizm, z którym rzeczywiście mało kto się kryje.

     

    16 godzin temu Johnny napisał:

    Czytając o dziwnych snach nawiedzających Sandstorma spodziewałem się jakiejś choćby małej intrygi, może ingerencji przeciwnika, a otrzymałem raz dwa rozwiązaną sprawę, z której księżniczki stroją sobie żarty.

    Księżniczki śmieją się z czegoś zupełnie innego, prawda że w tej samej rozmowie, ale nie ma to wiele wspólnego z samym snem.

     

    16 godzin temu Johnny napisał:

    zaś pojawiająca się później rozmowa sióstr dotycząca szpiegowania własnych poddanych to dla mnie jakaś pomyłka.

    Skoro ma się nielojalnych dowódców to wypadało by mieć o nich jakieś informacje.

     

    16 godzin temu Johnny napisał:

    Rozumiem wyjaśnienie że mogą mieć problemy „kadrowe” ale czyż w czasie wojny nie lepszy lojalny głupiec niż nielojalny geniusz?

    Lojalny głupiec nadaje się na trepa, ewentualnie straż przyboczną. Z głupimi dowódcami daleko się nie zajdzie, bo nie mówiąc o samym dowodzeniu na polu bitwy (które wcale do najprostrzych nie należy), muszą zajmować się sprawami armii, takimi jak choćby  zaopatrzenie. Kretyn raczej sobie z tym nie poradzi, a jego lojalność jest w tym momencie mało warta.

     

    16 godzin temu Johnny napisał:

    To czego tutaj nie widzę to również sens całej tej wojny. Niby są tutaj jakieś informacje o rasizmie i nierównościach społecznych ale jest tego zdecydowanie za mało. Fanfik ma już ponad sto stron a wciąż prawie nic nie wiadomo o racjach rebeliantów. Za co oni właściwie walczą? Czego chcą? Czy wcześniejsze działania pokojowe szlag trafił tak łatwo że wystarczyła śmierć  potencjalnego reprezentanta na dworze? Jaki związek ma z tym wszystkim Starlight Glimmer?

    Jak już pisałem, jest to wciąż zbyt którtka częćś fanfika, żeby dokładnie wyrobić sobie o tym zdanie. Staram się rozdzielić informacje o przeszłości w miarę równomiernie po wszystkich rozdziałach.

     

    16 godzin temu Johnny napisał:

    No i reszta wojska tak zwyczajnie zapomniała o swoich dwóch kolegach, którzy nie wrócili z poszukiwań zbiega? Aha – i dlaczego o tym zbiegu tak szybko zapomniano? Ponawiam zarzut, że nie widzę tutaj dyscypliny.

    Bo jej nie ma. W Equestrii od ponad 1000 lat panował pokój, nie łatwo po takim czasię stworzyć od zera karną i zdyscyplinowaną armię.

     

    16 godzin temu Johnny napisał:

    Co to się stało, że w ciągu bądź co bądź krótkiej kampanii dochodzi do takich rzeczy jak spalenie wioski czy jeszcze niewyjaśnione zniszczenie gospody

    Nie ma znaczenia czy wojna trwa tydzień czy dziesięć lat, zniszczenia są zawsze, mniejsze bądź większe ale są. A gospoda nie ma z wojskiem wiele wspólnego.

     

    16 godzin temu Johnny napisał:

    że już o całej masie łaciny podwórkowej nie wspomnę.

    Owszem, trochę tego jest. Ale wizja kulturalnego wojska jest mało przekonująca.

     

    16 godzin temu Johnny napisał:

    Niestety, całej masy nielogiczności nie ratują również opisy, których jest tyle co kot napłakał.

    To że armia funkcjonuje kiepsko jeśli nie fatalnie nie oznacza od razu nielogiczności. Przedstawiłem poprostu wojsko, które w gruncie rzeczy niewiele jest warte i nikt nie powiedział że będzie wygrywać kampanie. Co do opisów to nie mam wiele do powiedzenie. Jest ich za mało, ale staram się to poprawić. 

    • +1 3
  15. godzinę temu Dolar84 napisał:

     

    Natomiast nie mogę pominąć formy, która może i powinna być lepsza. Znalazłem sporo powtórzeń, nieprawidłowo użytych sformułowań i zwykłych błędów stylistycznych. Nie mówię, iż jest tragicznie, ale było ich wystarczająco dużo, bym na tych jedenastu stronach zawarł dobrych kilkanaście komentarzy. Największym zgrzytem było zwracanie się do Ceśki i Lulu per "księżniczki" - tu aż wzywałem interwencji Cthulhu Miłosiernego.

     

    Prawda. Swoją drogą sam widząc twoje komentarze łapałem się za głowę, jakim cudem mogłem wypisywać taki rzeczy jak wspomniane przez ciebie tytułowanie władczyń "księżniczki". Teraz dużo bardziej zwracam na to uwagę, także mam nadzieję, że tego typu kwiatków więcej nie uświadczysz.

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...