Vixen z lekkim znudzeniem słuchała praczki i kapitana drużyny. Kiedy chciała coś powiedzieć kątem oka zauważyła jakieś jaskrawe kolory odróżniające się od szarych, czarnych i białych kabli leżących w całkowitym nieładzie wciśnięte między ciasne przejścia pomiędzy pralkami. Chwilę walczyła z sobą. Ciekawość wygrała. Klacz odłączyła się od grupy i ruszyła w tamtą stronę. Po kilku minutach przedzierania się przez masę kurzu, innych kabli i porzuconej, brudnej bielizny dotarła na miejsce. Odgarnęła kable i zobaczyła pudełko po proszku do prania. Nie byłoby może w nim nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że pod jaskrawym napisem "Do kolorowych ubrań" i dość niezręcznie wymyśloną nazwą "Kolorowy wir" widniał cutie mark Rainbow Dash. Obejrzała dokładniej przednią część pudełka. Nie zobaczyła nic ciekawego oprócz znaczka. Odwróciła pudło na drugą stronę wysypując resztki zawartości. Na odwrocie jakiś specjalista od marketingu zapragnął umieścić pokazowy efekt działania środka czyszczącego, co zaowocowało dwoma wizerunkami koszulki z emblematem drzewa "przed" i "po" praniu.
Znalezisko tak pochłonęło klacz, że dopiero po chwili, że od jakiegoś czasu słyszy powolny, ale nieustępliwy dźwięk szurania czegoś ciężkiego o ziemię. Rozejrzała się i dostrzegła, że otaczające ją pralki delikatnie przesuwają się w jej kierunku zacieśniając zamknięty krąg, zaś ich okablowanie niebezpiecznie inteligentnymi ruchami zbliża się do pegazicy niczym stado wściekłych węży.
Klacz przeraziła się. Nie wiedziała jak wydostać się z tego kręgu nie zwracając większej uwagi podświadomości. Odlecieć nie mogła, gdyż pewnie coś innego by się nią zajęło. Wybiegnąć też marne szanse – pralki były za duże by mogła je przeskoczyć, ani wskoczyć w wyjść. Wzięła głęboki oddech i wrzasnęła:
-POMOCY!
Przestała na sobie polegać, tym bardziej, że była sama. Może reszta drużyny pomoże jej się wydostać.