Search the Community
Showing results for tags 'wh40k'.
-
Samotny Gwardzista The Lone Korpsman(oryg.) Opis: Witam, to moje pierwsze tłumaczenie opowiadania, dlatego też w razie błędów uprasza się o zwracanie mi uwagi. Trafiłem na niego dzięki Amolowi (dzięki!), a że tekst ujął mnie, postanowiłem go przetłumaczyć dla szerszej publiki. Dziękuję za prereading Niklasowi i Amolowi, a także cenne rady Miłej lektury.
-
Satelita badawczy Ordo Xenos, obrzeża systemu solarnego Gamma Doga <<INICJOWANIE SYSTEMÓW>> ... ... ... <<OPERACJA ZAKOŃCZONA SUKCESEM>> <<ROZPOCZĘCIE PROCEDURY POTWIERDZENIA TOŻSAMOŚCI>> ... ... <<<KOD POPRAWNY>>> ... <<<POTWIERDZONO WPROWADZENIE FIZYCZNEGO IDENTYFIKATORA>>> <<<TOŻSAMOŚĆ POTWIERDZONA>>> <<PROCEDURA ZAKOŃCZONA>> ... <AKTYWOWANO PRIORYTET [iNKWIZYCJA]. UDOSTĘPNIANIE BAZ DANYCH> ... ... ... ... <<OPERACJA ZAKOŃCZONA SUKCESEM. PEŁNY DOSTĘP DO BAZ DANYCH>> <<<WCZYTANO RAPORT NR 563K8573P>>> [RAPORT] [16:57] ROZPOCZĘCIE MISJI NR 563K8573P. WYSTRZELENIE SONDY. [16:58] URUCHAMIANIE GENERATORÓW. [17:00] SKOK W IMMATERIUM ZAKOŃCZONY POWODZENIEM. ROZPOCZĘCIE REJESTRU ZMIAN W SPACZNI. [17:05] BRAK ZMIAN. [17:10] BRAK ZMIAN. [17:12] WYKRYTO OBIEKT. WYMIARY: 2,3M X 4,0M, KSZTAŁT SYMETRYCZNY WZGLĘDEM OSI. BUDOWA: BRAK DANYCH. [17:14] UTRATA KONTAKTU Z OBIEKTEM. [17:15] BRAK ZMIAN. [17:17] WYKRYTO OBIEKT. WYMIARY: 2.004,7M X 12.947,03M, KSZTAŁT SYMETRYCZNY WZGLĘDEM OSI. BUDOWA: ROZPOCZĘCIE ANALIZY. [17:19] WYKRYTO OBIEKT. WYMIARY: WYKRACZAJĄCE POZA SKALĘ, KSZTAŁT NIEREGULARNY. [17:20] CIĄGŁY KONTAKT Z OBIEKTEM. [17:23] ANALIZA ZAKOŃCZONA. BUDOWA: ORGANICZNA. [17:25] CIĄGŁY KONTAKT Z OBIEKTEM. PRAWDOPODOBNY KURS: GAMMA DOGA IV. [17:27] ODNOTOWANO POWAŻNE USZKODZENIA SONDY. PRZYCZYNA: KONTAKT Z KWASEM ORGANICZNYM. [17:29] UTRACONO KONTAKT Z SONDĄ. [KONIEC RAPORTU] ... <PROCEDURA [HERETYK] ZAINICJOWANA. ROZPOCZYNAM CZYSZCZENIE BAZ DANYCH.> ... ... ... <BAZY DANYCH SKUTECZNIE WYCZYSZCZONE> Planeta-świątynia Jesta, układ planetarny Carno II Planeta-świątynia płonęła żywym ogniem. Jej niezwykle zielone puszcze, pokrywające większość powierzchni świata, stały w piekielnych płomieniach, powoli zmieniając się w ocean popiołów i chmury trującego dymu, zasnuwające już nieboskłon. Lasy te powszechnie uważano za najwspanialszy cud tej części galaktyki. Pobożni mieszkańcy miasta-sanktuarium leżeli na ulicach wśród morza krwi, wywleczeni z zaciszy swych domostw przez pojawiających się znikąd heretyków i brutalnie zarżnięci ku chwale mrocznych bogów Chaosu. Ciała tych samych heretyków, powykręcane w przedziwnych mutacjach, płonęły niczym żagwie na ogromnych, zbiorowych stosach, dołączając do dzieła zniszczenia, którego sami dokonali. Niektórzy z nich wciąż żyli, kiedy polewano ich promethium i podpalano. Brat Miecza Cardias klęczał pośród tego zmaterializowanego piekła i wsłuchiwał się w trzask płomieni. Na tle jaskrawej łuny, którą rzucała pożoga, w swym czarnym jak kosmiczna pustka, potężnym pancerzu wspomaganym wyglądał niczym półbóg, zamyślający się nad kruchością ludzkiego życia. Ale myśli Czarnego Templariusza nie zajmowało coś tak błahego jak ludzie. Krew heretyków pokrywająca jego starożytną zbroję i zakonny tabard parowała na parzącym płuca śmiertelników powietrzu. Hełm Kosmicznego Marine, wzorowany na rycerską przyłbicę, zdobił złoty, kunsztowny wieniec laurowy, zaś na kontrastujących z resztą rynsztunku białych naramiennikach wymalono maltańskie krzyże. Przed członkiem Adeptus Astartes stała latarnia - płonął w niej święty ogień z Terry. Jego serce i umysł płonęły o wiele straszliwszym i okrutniejszym ogniem, przy którym ogarniający całą Jestę pożar wydawał się ledwie dziecięcą zabawą zapałkami. Całe jestestwo Cardiasa zionęło mroczną wręcz nienawiścią i słusznym gniewem. Bitwa się skończyła - zwyciężyli. Lecz kres walki nigdy nie przychodził dla Czarnych Templariuszy. Ich życie stanowiła niekończąca się Wieczna Krucjata. Ich bitwę zakończyć mogła jedynie śmierć ku chwale Boga-Imperatora. Brat Miecza szeptał gorliwie modlitwy do Władcy Ludzkości, nie pozwalając swej nienawiści przygasnąć nawet na moment. Skupiał się na wściekłości, która ogarniała go, gdy myślał o płonących na stosach zdrajcach Imperium. Heretycy przybyli do systemu znienacka, omijając wszelkie systemy ostrzegawcze, które mogły kupić nieco czasu lokalnemu rządowi na przygotowanie obrony i ewakuację mieszkańców. Wyznawcy Chaosu zaatakowali najpierw planetę-świątynię, Jestę, nie mogąc oprzeć się pokusie zdeprawowania świętego miejsca. W ciągu jednej nocy wymordowali niemal całą populację świata, by zadowolić swych demonicznych władców. Dopiero potem ich statki zbombardowały stolicę układu, której większość powierzchni zajmowały miliardowe miasta-roje. Planetarne Siły Obronne nie okazały się być jednak rozpuszczone. Przez kilka dni powstrzymywały szturmy przeciwnika i równocześnie nadawały rozpaczliwe błagania o wsparcie. I w końcu pomoc przybyła. Jedna z Flot Krucjaty, pierwotnie kierująca się ku rejonowi, w którym zarejestrowano eldarską działalność, odebrała sygnały i zmieniła kurs, pojawiając się za rufami heretyckich okrętów. W kilka minut większość wrogich okrętów została zmieniona w kosmiczne śmieci, mające po wieki krążyć wokół systemu. Te statki, które przetrwały, rozpoczęły paniczną ucieczkę w Spacznię, często rozbijając się o siebie nawzajem. Pozbawione wsparcia z orbity armie kultystów zostały szybko zneutralizowane przez Gwardię Imperialną. Czarni Templariusze skierowali więc swoją flotę ku Jeście, zbombardowali pozycje Chaosu, po czym rozpoczęli desant na jedyny kontynent na planecie. Po kilku godzinach wyrżnęli niemal wszystkich. Po paru minutach modlitwy, Brat Miecza podniósł się z klęczków, potęgując jedynie półboskie wrażenie swej osoby. Templariusz delikatnie i z odpowiednim szacunkiem podniósł latarnię ze świętym ogniem i przyczepił ją do złotego łańcucha, zwisającego z jego pasa. Jego wzrok padł na płonący niedaleko stos. Wrzucony w płomienie półżywy heretyk zaczął szamotać się i nieludzko wrzeszczeć, wykrzykując w niebogłosy imiona demonów, które miały przyjść mu na pomoc. Nic się jednak nie wydarzyło i po paru chwilach kultysta znieruchomiał. Cardias sięgnął do pasa i chwycił rękojeść swego miecza. Ułamek sekundy później płomienista łuna odbiła się od klingi, kiedy wyciągnął ją z pochwy, jednakże tylko na moment. Reconquista zajaśniała własnym, błękitnym blaskiem, kiedy starożytne systemy napełniły broń energią. Była o wiele starsza od Czarnego Templariusza. Zakonne archiwa datowały jej powstanie na dwa tysiące po Herezji Horusa. Według zapisków, brała udział w wielu wspaniałych momentach imperium. Sam jej wygląd o tym świadczył. Uformowany na kształt zakapturzonego wysłannika niebios jelec sugerował, że broń została stworzona przez Mroczne Anioły. Koniec rękojeści zdobiła najnowsza chluba - złota, prezentująca kły paszcza lwa - dar Niebiańskich Lwów dla Templariuszy za pomoc w odbudowie zakonu po zagładzie na polach Armageddonu. Klingę Reconquisty zdobiły słowa Modlitwy Ścieżki, stworzonej podczas Oczyszczania Roju Thetus, gdzie Cardius wraz z braćmi zwalczał kult Genokradów. Czarny Templariusz dzierżył broń już setki lat i ani razu go nie zawiodła. Otrzymał ją wraz ze swoim awansem na Brata Miecza - odpowiednika sierżantów z innych zakonów. Oręż wręcz go fascynował. Jedynie Imperator mógł wiedzieć, ilu Czempionów nim władało przed promocją na przywódców Krucjaty. Ilu już wrogów Ludzkości - heretyków, mutantów i xenos - padło po ciosie tego ostrza? W ilu bitwach brało? - Chwała Imperatorowi, Bracie Miecza! - zza pleców Kosmicznego Marine zagrzmiał zniekształcony przez hełm okrzyk. Cardias odwrócił się i zobaczył idącego w jego kierunku znajomego Krzyżowca*. Riddhe należał do drużyny, którą dowodził Cardias. W przeciwieństwie do przełożonego, Marine nie udało się jeszcze zasłużyć na zakonny tabard - symbol oddania Wiecznej Krucjacie. Nosił typowy pancerz Adeptus Astartes, Mark VII, bez dodatkowych ozdób, pomalowany na kolory Czarnych Templariuszy. - Chwała Złotemu Tronowi, bracie! - odpowiedział Cardias, unosząc triumfalnie Reconquistę. Riddhe nie zdążył odpowiedzieć. Nienawiść Brata Miecza, do tej pory gorliwie pielęgnowana wewnątrz duszy, wybuchła z mocą porównywalną do supernowej. Reconquista przecięła powietrze w wściekłym, niekontrolowany ciosie, skierowanym w nicość. Cardias czuł, jak plugawe macki Spaczni dotykają jego umysłu, próbując wpoić mu heretycką myśl. Słuszny gniew Templariusza momentalnie zmienił się w nieopanowaną furię. Wszystkie jego zmysły wyczuwały, jak Immaterium jest zniekształcane pod czyjąś wolą. - PSIONIK!!! - Riddhe wrzasnął potężnie. Odgłosy pochodzące z innych ulic miasta-sanktuarium potwierdzały to - inni Templariusze również to wyczuwali. Brat Miecza skręcił w spazmie wściekłości. która go dosłownie dławiła. Nienawiść jego zakonu do użytkowników mocy Spaczni była wręcz legendarna. Jako jedni z nielicznych Astartes nie posiadali Kronikarzy - marines, którzy potrafią władać Immaterium. Oczywiście, Czarni Templariusze nie wyczuwali użytkowania Spaczni naturalnie - sami musieliby mieć wtedy moce psioniczne. Ktoś próbował namieszać w głowie pobliskim marines... Albo się z nimi skomunikować. Adeptus Astartes, jeśli mnie słyszycie... głowie Cardiasa rozbrzmiał spokojny, kobiecy głos, napełniający Brata Miecza jeszcze większą wściekłością. Gniew szybko zaczął jednak ustępować zimnemu profesjonalizmowi. Bazując na sile myśli wlewanych w jego umysł myśli oraz ich zniekształceń, mógł z łatwością stwierdzić, że telepatka posiada bardzo duże umiejętności oraz nadaje z poza tego systemu. Templariusz znieruchomiał, czując nienawistną bezsilność. Nie mógł nic zrobić tej wiedźmie. Kolejne słowa wprawiły go w osłupienie. ...od teraz jesteście pod dowództwem Ordo Xenos. *oryginalne Initiate da się przetłumaczyć jedynie na Nowicjusza, co nie brzmi zbyt dumnie, więc postanowiłem heretycko użyć tytułu związanego z Wieczną Krucjatą I tak oto zakończyliśmy ten przydługi i nudny wstęp do sesji. Jeśli jeszcze się nie domyśliliście, ta gra będzie odbywała się w świecie Warhammera 40.000. Ogólne zawiązanie fabuły: Wasza postać jest członkiem jednego ze słynnych zakonów Adeptus Astartes. Podczas wykonywania misji odebraliście psioniczny sygnał od Ordo Xenos, każącym wam udać do systemu Alfa Doga, który okazuje się być pod pełną kontrolą Inkwizycji (placówki naukowe, archiwa, etc.). Waszym zadaniem będzie pokonać wroga, którego Ordo Xenos boi się na tyle, by wezwać na pomoc każdy możliwy zakon w okolicy... Wymagam długich, rozpisanych postów, bo tak, sam również będę się starać dawać dość rozbudowane odpisy. Oczywiście, nie można też przesadzać - nie ma pisać odpowiedzi w dwóch tysiącach słów, jak nasza postać kicha. Będą sytuacje wymagające długiego odpisu, jak i takie niewymagające. Wzór karty: Imię: Zakon: W zasadzie nie ma ograniczeń, są tylko dwa warunki: a) zakon musi istnieć (nie może być wymyślony przez gracza), b) naturalnie wykluczamy Excommunicate Traitoris. Klasa: Charakter: Musi się częściowo pokrywać z zakonem. Karty typu niezdyscyplinowany Ultramarines będą płonąć. Komputery, na których zostały napisane, też. I persony, które je napisały. Historia: Nie wymagam podawania dat. Możecie korzystać zarówno z kanonicznych wydarzeń, jak i wymyślonych przez siebie, dopóki będą pasować do uniwersum. Wygląd: Czyli jak badassowa ma wyglądać wasza postać. Uzbrojenie: Zbyt dużo, by wymieniać. A teraz czas na wesołe złodziejstwo od Turreta. Klasy: Powiedzmy, że będę akceptować również inne klasy typu zwiadowca (czuję ogromne obrzydzenie sobą i tą klasą), Terminator (karta Terminatora musi bardzo dobra, żeby zostać zaakceptowana), etc. Przykładowe zakony: Jeśli wybierzecie zakon, którego tu nie ma (co jest oczywiście bardziej niż zalecane), napiszcie w rubryce klasa, jakie ma plusy i minusy oraz ewentualne odznaczenia. Karty mogą otrzymać 3 statusy: - zaakceptowana - karta jest na tyle dobra, że przyjąłem ją bez wahania, - oczekująca - karta jest niezła, ale niewystarczająco, by trafić od razu do finalnego składu. Może do niego dołączyć po upływie terminu zapisów, jeśli nie będzie już pełen, - odrzucona - HERESY!!!; Możecie modyfikować swoje karty - zostaną wtedy poddane ponownej ocenie - proszę mniej jednak o tym informować. Termin zamknięcia zapisów: 5 lipca (dwa tygodnie). Mam prawo do nagłego, niezapowiedzianego zamknięcia zapisów. To tyle. Jeśli macie wątpliwości, piszcie w tym temacie.
-
Witam, jestem nowy, zarówno w fandomie, jak i na forum. Jest to też mój pierwszy fanfik w ogóle. Tak więc proszę o konstruktywną krytykę, i zmieszanie z błotem w razie potrzeby Jak będzie jakiś odbiór, będę robił dalsze "rozdziały" Tak więc, oto moje wypociny. Enjoy! Prolog - https://docs.google.com/document/d/1dsHhmC_xwffDSoyfeyhYcWG626Iu8wfm-TW8AEMTOnc/edit