Skocz do zawartości

[Gra] Ponies of Might and Magic - Eternal Dream (Gandzia)


Generalek

Recommended Posts

Łupieżca z drwiącym uśmiechem na ustach wyrwał zakrzywiony nóż z już martwego ciała Diamentowego Psa. Puścił swoją ofiarę i odepchnął ją od siebie, przez co truchło bezwładnie uderzyło w ścianę chatki i osunęło się na ziemię, zostawiając za sobą szkarłatną smugę. Kuc podrzucił swoją broń i złapał ją w locie, nie przestając się uśmiechać. Odwrócił głowę w kierunku małej bezsilnej grupki innych psowatych, które przyglądały się mordowi z zimną nienawiścią, zaciskając do białości swoje wielkie łapy.

- Ktoś chce do niego dołączyć? - rozbójnik machnął uzbrojonym kopytem na trupa, po czym zarechotał głośno i ruszył w bok, okrążając tłumek. - To właśnie się dzieje, kiedy ktoś próbuje się nam stawiać, rozumiecie?! - wrzeszczał z dziką radością, upojony strachem budzonym wśród mieszkańców miasteczka. Nie zdawał sobie sprawy, że Diamentowe Psy nigdy się go nie bały. Ich brak chęci do walki pochodził ze zwykłego, prostego rozsądku (choć powszechnie uważano tę rasę za mało inteligentną). Zbyt wielu zginęłoby w próbie przegnania bandy z okolicy, a nawet gdyby się to udało, kolejna czekała jedynie na okazję do zastąpienia starej. Oczywiście, znajdowali się tacy, których to nie obchodziło i nadal stawiali opór. Tego, co się z nimi działo, mieli przykład tuż przed sobą.

- Powinniście się cieszyć! Wasze suki są tak brzydkie, że nawet półślepy Rat nie potrafi na nie patrzeć! - watażka kontynuował tyradę, co wywoływało śmiech wśród stojących z tyłu łupieżców. Jeden z nich bezwiednie podpalił łuczywo i wrzucił przez nieoszklone okno do jednej z chatek, po czym przyglądał się, jak płomienie pochłaniają dorobek czyjegoś życia. - Tak... Powinnyśmy was wyste... wyste... - nagle herszt zaciął się, nie potrafiąc wymówić za trudnego dla niego słowa. Zamlaskał parokrotnie. - Egg!

- Wysterylizować, szefie. - odezwał się ktoś z pośród bandy.

- Ha! Właśnie! Ale że, wy, idioci z natury, nie rozumiecie tak skomplikowanego słowa, wyjaśnię. - kuc przejechał kopytem po płazie zakrzywionego noża i zbliżył je do oka niczym jubiler diament, by sprawdzić, czy na pewno nie ma jakiejś skazy. - Tym waszym psim dziwkom powinno się rozpruwać cipy, wyciągać wszystko ze środka i zaszywać. Tak... - ponownie zarechotał, gdy przyszedł mu do głowy pomysł. - Co powiecie na to, panowie?! - ryknął i odwrócił się do swoich towarzyszy. - Spróbujemy tego na którejś z tych k... - nie zdołał dokończyć, głos uwiązł mu w gardle. Spoglądał z otwartymi ustami ponad głowy bandytów. A potem zaczął niekuco wrzeszczeć.

 

Nie wszyscy grabieżcy zdążyli odwrócić. Pierwszego zmiotło potężne uderzenie starożytnej buławy. Łupieżca uderzył w lichą ścianę płonącej chatki, rozbił ją swoim ciałem w drzazgi i wleciał do środka inferna. Nawet jeśli krzyczał, nikt nie zwrócił na to uwagi. Szkielet Diamentowego Psa, trzymający się w całości wbrew wszelkim prawom rządzącymi tym światem,okuty w powgniatany pancerz i niosący w kościanych palcach okrytą pajęczynami żelazną maczugę, uniósł ponownie swój oręż, po czym zmiażdżył kolejnego bandytę. Tymczasem następnego nieumarły, władający dwoma zardzewiałymi toporami, wyłonił się z zaułka i wbił jedną z broni w czaszkę innego grabieżcy po samo stylisko. Nie kłopotał się z jej wyciąganiem, po prostu ruszył na bandę szybkim krokiem, ciągnąc za sobą truchło.

 

Niektórzy członkowie bandy próbowali uciekać w zaułki, ale tam trafili na kolejnych wiecznych żołnierzy i ginęli pod ciosami ich starożytnej broni. Diamentowe Psy z przerażeniem i w bezruchu przyglądały się, jak ich przodkowie wyrzynają całą bandę ich dręczycieli, nie szczędząc nikogo. Ożywiły się dopiero, kiedy jeden ze szkieletów trafił starym, spróchniałym pniem używanym w roli broni, jej herszta w pierś. Prymitywny oręż pękł z trzaskiem, ale cios był na tyle silny, że odrzucił kuca daleko w tył. Prosto między tłum psowatych. Cóż, mieszkańcy często nosili przy sobie sierpy czy noże, do tego ich ras została obdarowana przez naturę szczątkowymi pazurami.

 

Nikt nie zwracał uwagi na wrzaski rozrywanego żywcem na strzępy watażki.

 

Spoglądałeś z chłodnym dystansem na pobojowisko ze szczytu kamiennej chatki, która posiadała na tyle mocny dach, że mogła cię utrzymać. Twoi nieumarli żołnierze wyrżnęli wszystkich bandytów i teraz stali bezczynnie, bez jakiegokolwiek zadania do wykonania. Czekały wiernie na twój rozkaz - w końcu byli jedynie zwykłymi szkieletami, bez żadnej dozy inteligencji. Tymczasem twoi poddani, po skończeniu z hersztem, zauważyli cię w końcu i przyglądali ci się z wielkimi oczami, szepcąc ze strachem między sobą, czekając na jakiś ruch z twojej strony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem beznamiętnym wzrokiem na trupy grasantów. Skupiłem się, rzucając zaklęcie ożywienia martwych. Kilku dodatkowych wojowników zawsze się przyda, zwłaszcza w tych ciężkich czasach. Bandyci ostatnio zrobili się zbyt namolni, a chociaż byli łatwym przeciwnikiem, to każda taka interwencja odrywała mnie od moich badań. Nie pomagała mi bierność moich żywych poddanych - wyglądało na to, że nawet sformowanie milicji stanowiło problem dla ich wątłych umysłów.

- Musicie zacząć o siebie dbać - zacząłem mówić swym pozbawionym uczuć głosem. - Nie zawsze będziemy mogli przybyć, by pozbyć się kilku słabych śmiertelników, którzy was nękają. - Zerknąłem na leżące wszędzie resztki rozerwanego herszta bandytów. - Skąd nadeszli ci grasanci? - spytałem. Trzeba było wysłać zwiadowców, by upewnili się, że te kuce nie miały przyjaciół. Może przy okazji znajdą coś interesującego. Jednocześnie wydałem moim umarłym sługom rozkaz uprzątnięcia ciała wodza najeźdźców i ułożenie ich w niewielki stos przy granicy mojej domeny. To powinno pokazać tym głupcom, że u mnie ma panować porządek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...