Skocz do zawartości

Manehattan - Miraż ~ Magus


Hoffner

Recommended Posts

Rozdział 1:
Taniec Anarchii część 1
~
Wielka rozróba na Manehattanie.
[Crossover LoL]
 
5 lat przed powrotem Księżniczki Luny z księżyca...
 
To był pierwszy taki dzień, pierwszego miesiąca służby, podczas którego wszyscy początkujący gwardziści zostali wezwani na salę konferencyjną, a nie odprawieni na patrole rozsiane po całym mieści, gdzie nic się naprawdę nie działo, bo tak były wyznaczone trasy ale to był tylko mały szczegół, aż do tamtego czasu o godzinie 10, dnia 1 lipca, gdzie już upały dały popalić mieszkańcom Manehattanu temperaturami rzędu 37°C, a Claudsdale nie mogło nic zrobić z braku dostatecznej ilości pegazów...
 
Sala była spora, typowa klimatyzowana sala wykładowa na 100 osób z czego może była zajęta z 1/3 miejsc przez gwardzistów ubranych w czarne, przyciągające słońce kamizelki kuloodporne z całym osprzętem. 2 pary metalowych kajdanek, pałki i pistoletu energetycznego na wkłady z kryształów, służący do ogłuszania w nagłych przypadkach.
 
20 była jednorożcami, 8 pegazami, a pozostałe ziemskimi kucami. To stanowiło cały skład sali rozmawiających dość żywo na temat po co w ogóle zostali tu sprowadzeni w takiej liczbie. Większość się znała z Canterlot, więc nie brakowało im wspólnych tematów zwiększających ekscytację po przez kolejne wymysły i niestworzone teorie...
 
Wszystko jednak ucichło, gdy po raz kolejny otwarły się drzwi, a przez nie weszła pojedyncza klacz, nie posiadająca żadnych szczególnych atrybutów anatomicznych... Może poza tym że nie była na pewno to ta przedstawicielka, która zajmuje się typowymi klaczymi sprawami. Nie miała na sobie żadnego munduru, poza różowym żakietem i ochraniaczami z syntetycznych płyt na tylnych kończynach i torsie przytwierdzonymi skórzanymi paskami chroniąc tak całą ją szczupłą sylwetkę. Zadziwiającą rzeczą były hextechowe rękawice znajdując się na przednich kopytach nie należące do najlżejszych... To jednak ona poruszała się niezwykle lekko mając je naprawdę mocno przytwierdzone... Większość zaczęła się zastanawiać jak to robiła.
 
Widzieli ją po raz pierwszy na posterunku... Klacz o jasno brązowej sierści i różowej średniej długości, postrzępionej grzywie z okularami w formie opaski podtrzymującą fryzurę o grubych szkłach widzianych na wielu budowach. Spojrzała się na wszystkich swoimi niebieskimi oczami, w których przez chwilę można by dostrzec istną kpinę... A pod jej okiem, na lewym policzku widoczny był magicznie wykonany dodatkowy znaczek. Było to cyfra rzymska sześć albo słowo :Vi"... W uchu miała parę drobnych kolczyków...
 
Podeszła do mównicy, o którą się oparła luzem i nie korzystając z mikrofonu zaczęłam, jakby to miało być dla niej bardziej karą niż obowiązkiem.
 
- Witam młodzież w naszym pięknym mieście... Mieście wielkiego postępu.... - mówiła to z lekkim sarkazmem choć sama nie miała wiele więcej niż oni. - Zostaliście mi przydzieleni...Wszyscy bez wyjątku... - Wskazała na wszystkich swym kopytem gestykulując przy tym palcami swej wielkiej rękawicy. - Nie wiem po co. Sama sobie bym poradziła ale Caitlyn... Wiecie ogiery... Mus to mus... Pchać się trzeba. Oto plan na dziś... Mówcie mi Vi... - Wskazała na jednego palcem. - Odpal rzutnik - rzuciła krótko. Milczała moment zanim projektor się nagrzał.
 
- Dowód 995r04698 w mojej sprawie... Stwarzanie masowego zagrożenia publicznego. Zbiorowa panikowanie, wybuchy... Szkody które kosztowały już miasto ponad pół miliona bitów w niecały tydzień. Może słyszeliście o tym co działo się w zoo? A to jeszcze nie koniec. Jak widzicie... Jinx, bo tak została nazwana wielce trafnie panna, która to napisała zaplanowała kolejny skok i powiadomiła nas o tym - mówiła wielce zła że wykazała się aż taką arogancją wzorowej obywatelki...
 
Różową kredką świecową na brudnym białym pergaminie było napisane dość wielkimi literami...
 
"wielka łapo! złap mnie jeśli potrafisz! dziś 12 bank centralny! papatki!"
 
Pismo było więcej niż koślawe, a całości ledwo można było się doczytać jakby pisał to ktoś pod wpływem... albo dziecko. Choć jedno i drugie nie było wcale wykluczone.
 
- Widzicie więc, co się szykuję... Przez nią już 10 wylądowało w szpitalu... Jedna zasada. Nie gońcie jej. Od tego jestem ja... Następne zdjęcie! - rzuciła i pojawił się następny obraz. Tym razem rysopis... Biała klacz znajdowała się na nim o niebieskich długich warkoczach i różowych oczach wyglądała jakby uciekła z wariatkowa... Artyście idealnie udało się odtworzyć te spojrzenie. Zabiję cię... Ale nie wiadomo czy była to jego wizja artystyczna, czy naprawdę tak wyglądała z przekazu świadków. Jednak ten obraz wyraźnie mówił że jest z nią co nie tak.
 
- Jinx, którą tu widzicie... To wariatka pierwszej kategorii, może nawet tworzy nową dla siebie. Nie cofnie się przed niczym by mieć ubaw i będzie go szukać na każdy możliwy sposób. Pewnie dlatego to napisała by mieć pewność że się zjawię... - Wzruszyła ramionami. - Co musicie o niej wiedzieć... Używa 3 broni... Wyrzutni rakiet, działka obrotowego na energię powietrza i przerobionej wersji naszego miotacza... Oprócz tego dysponuje granatami hukowymi... Nie lekceważcie jej... Może wygląda jak wygląda ale zawsze udaje się jej zwiać jakimś cudem i nikt nie jest wstanie tego wytłumaczy. Nie wiadomo czy ma to wszystko zaplanowane... Gdzie ma umieścić ładunki wybuchowe, czy to ślepe szczęście, na które to wiecznie wygląda. Jakieś pytania? - spytała od niechcenia. Bardziej machinalnie niż chcąc to zrobić... Później chciała przejść do objaśnienia planu i na tym by skończyła przed jedenastą... Tak myślała...
Edytowano przez Hoffner
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wybory. To one kierują naszym życie. Sam niedawno się o tym przekonałem, gdy dokonałem takiego, który miał w pełni zmienić moje życie. Po skończeniu akademii mogłem zdecydować, co dalej. Mogłem zostać w Canterlocie. Miejscu moich narodzin. Większość właśnie tak robiła. Canterlot miał niemal zerową przestępczość. Gwardia miała tam bardziej rolę reprezentacyjną niż obrońców prawa i porządku. Zadanie, więc tam było bardzo proste. Można było, na co dzień chodzić w pięknej zbroi i imponować wszystkim tym, że znasz osobiście księżniczkę Celestie. Ja jednak nigdy nie lubiłem drogi na skróty sam chciałem udowodnić, co jestem warty. Dlatego też przybyłem do Manehattan. Miejsca, które odwiedziłem tylko raz, jako źrebak razem z rodzicami, gdy byłem w teatrze. Teraz wyglądało to tak jakby całe wieki minęły od tego dnia. Jestem sam zdany na siebie. Wszystko tu było mi obce. Mimo że znałem ogierów z sali to nie miałem z nimi jakiejś bliższej znajomości. Zawsze stroniłem od innych byłem samotnikiem. Taka już moja natura. Tu na nowo zacznę swoje życie. Czas pokarzę czy dokonałem dobrego wyboru tu przyjeżdżając. Jeśli jednak, choć trochę uda mi się zmienić to miasto. Wtedy nie będę miał wątpliwości czy zrobiłem właściwie.

 

Ten dzień od początku dawał mi w kość. Nie dość, że panowała bardzo wysoka temperatura a nasze stroje wcale nie należały do tych, które nadają się do służby w takie dni. To jeszcze teraz to zebranie. Jednak nie było tego złego. W tej sali było znacznie przyjemniej niż na zewnątrz gdzie ciężko było wytrzymać całodzienne patrole. Czasem zastanawiałem się czy nie lepiej było zostać w Canterlocie. Jednak obecnie bardziej mnie zastanawiało, czemu zostaliśmy tu wezwani? Co takiego mogło się stać? Siedziałem spokojnie z nikim nie rozmawiając i raczej nie zwracając uwagi, o czym mówią inni. Czekałem na kogoś, kto nam wszystko wyjaśni. Starałem się nie wyróżniać od innych i spokojnie siedziałem nie zwracając na siebie uwagi.

 

Sala nagle jednak ucichła, gdy nagle drzwi stanęły otworem. Moje oczy zwróciły się na powód tej ciszy. Chyba w końcu pojawił się ktoś, kto nam wszystko wyjaśni. Byłem kompletnie zszokowany widokiem klaczy. Spodziewałem się jakiegoś ogiera z licznymi bliznami, który zaraz nam wszystko wyjaśni. Zamiast tego pojawiła się klacz. Gdyby to była jedyna rzecz, która dziwiła. Tak jednak nie było. Jej wygląd nie wskazywał, że jest ona strażniczką prawa. Wręcz przeciwnie. Patrząc na nią mógłbym pomyśleć, że ona stoi po przeciwnej stronie barykady. Na dodatek, co ona miała na przednich kopytach? Pierwszy raz coś takiego widziałem. Jeszcze ten znak pod jej okiem. Co to ma znaczyć? Może jednak to nie ona ma poprowadzić ten wykład. A trafiła tutaj przez pomyłkę, bo pomyliła drzwi. Jakież było moje zdziwienie, gdy podeszła od tak jak nigdy do mównicy. Czyli to jednak ona. Dobrze nie oceniajmy książki po okładce. Muszą być przecież jakieś powody, że pełni tak ważną funkcje. Jednak jej zachowanie też nie wskazywało na kogoś, kogo powinno się darzyć większym szacunkiem.

 

Mimo że sama dobitnie wskazała, że najchętniej zajęłaby się to sprawą sama. Pewność siebie bywa zgubna. Powinna uważać by jej kiedyś nie zgubiła. Zawsze tak uważałem. Jednak starałem się nie zwracać uwagi na to jak się zachowywała. Starałem się skupić na tym, co mówiła. Chciałem wiedzieć jak najwięcej. Dlatego musiałem się skupić. W końcu zaczęło się wyjaśnianie wszystkiego. To, co słyszałem wprawiło mnie w szok. Jak jedna klacz mogła przynieść takie straty? Jak to możliwe, że do tej pory jej nie złapano? Zastanawiał mnie również list, który napisała. Musi być niebywale pewna siebie. Nie docenia nas. Wkrótce się przekona, że to ją zgubi. Jednak wszystko wskazywało na prywatną rozgrywkę pomiędzy Vi, która nam wszystko tłumaczyła jak i tą, Jinx. My byliśmy tylko dodatkiem w ich grze. Jinx chce by to Vi ją ścigała list na to wskazuje. Natomiast Vi chce sama z nią to załatwić. Mogłem tak uznać po tym jak powiedziała, że sama by sobie poradziła. Te dwie mają między sobą jakieś porachunki najwyraźniej.

 

W skupieniu patrzyłem na zdjęcie naszej podejrzanej jej wygląd  sprawiał, że ciarki same pojawiały się na grzbiecie. Na dodatek ta broń, z której korzystała. Ma nad nami przewagę. Nasza broń wyglądała w tym wypadku blado. Jednak sama broń nie czyni niepokonanym. Ale ta informacja o dziesięciu naszych w szpitalu wzbudzała zaniepokojenie. Coś tu było zdecydowanie nie tak. To z pewnością nie będzie łatwe zadanie. Mimo że zauważyłem, że klacz nie jest chętna do rozmowy musiałem dowiedzieć się paru rzeczy. Chyba tylko ja się na to odważyłem na to. Bo nie widziałem by inni również tak zrobili. Podniosłem kopyto w górę i zacząłem kulturalnie pytać.

- Czy może nam pani przybliżyć obraz Jinx? - spytałem z wyraźnym szacunkiem w głosie, który starałem się okazać klaczy, jako mojej podwładnej. Nie chciałem do nie mówić Vi. Wydawało mi się to niegrzeczne. - Czy wiecie coś więcej o niej? Ma jakąś rodzinę lub znajomych? Skąd pochodzi? Czy w jej działaniach dopatrzyliście się jakiegoś schematu? Istnieje możliwość, że ona działa na kogoś usługach? - pytałem spokojnie. Jednak można było zauważyć ciekawość w moich pytaniach. Miałem jednak nadzieje, że jej nie zirytuje moimi pytaniami. To nie było moim celem. Chciałem tylko wiedzieć jak najwięcej o naszym celu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ech... - westchnęła zażenowana. - Gdybym wiedziała jak się nazywa, to bym powiedziała imię, a nie ksywkę... No nie? Idąc dalej tym tropem nie znamy jej personaliów. - Otwarła wielką dłoń, którą zacisnęła aż słychać było zgrzyt mechanizmów na całej sali. - Nie wiemy o niej nic wartościowego oprócz tego że to wariatka? Nie ma schematu... Jaki przestępca wybija szyby u jubilera i nie bierze nic z wystawy? Przepraszam. Nie wybija. Wysadza swą wyrzutnią budząc całą dzielnicę hukiem. Jaki przestępca wchodzi do zoo i wypuszcza wszystkie zwierzęta wysadzając klatki ładunkami? To wariatka, której nikt nie byłby wstanie kontrolować, nawet jeśliby chciał. Wariatka czerpiąca adrenalinę z pościgów za nią... Tylko to ją interesuje... Czego jeszcze ci trzeba czy twoja ciekawość została zaspokojona? - zapytała otwierając dłoń...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Myślę, że to wszystko wyraziła się pani krystalicznie jasno. Dziękuje za udzielenie odpowiedzi - odpowiedziałem spokojnie lekko opuszczając głowę. Nie pytałem już o nic więcej. Nie chciałem tym przypadkiem irytować Vi. Widać było, że ta niechętnie chciała odpowiadać na pytania. Jednak zastanawiałem się, jakim cudem posiadamy portret Jinx a nic niemal o niej nie wiemy? Nikt nigdy jej nie widział? W żadnych urzędach niema o niej wzmianki? To jest dziwne. Przecież ktoś taki nie wyrasta nagle z powietrza. Sam jej wygląd wskazuje, że powinna zostać zauważona przez kogoś. W końcu nieźle wyróżnia się w tłumie. Jednak pewnych informacji Vi mi udzieliła. Sposób działania Jinx z pewnością nie wskazuje na kogoś normalnego. Tacy przestępcy są najgorsi. Nie zależy jej na zyskach skoro nie kradnie. Niszczenie i chęć zwrócenia na siebie uwagi. Z tego opisu wnioskuje, że jedyne, na czym jej zależy to sianie chaosu. Być może traktuje to jak jakąś grę? Dowiem się, gdy ją spotkam. Chyba, że ten list to zwykła podpucha by nas zmylić. Jednak już nic nie powiedziałem o swoich przemyśleniach. Siedziałem spokojnie wpatrzony w Vi czekając aż wyjaśni nam, co mamy robić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

- Dziękuję... - rzuciła krótko pstrykając palcami. - Do rzeczy... Następny slajd... - Machnęła dłonią. A na ścianie zobaczyć można było plan szczegółowy plan banku. - Nie wiemy jeszcze jak chce przebić się przez ściany... W ogóle jak chce wejść tam... Nie znaleźliśmy żadnych podkopów, rozmieszczonych wcześniej ładunków... Kanały są za daleko... Niedostanie się nimi. Ten atak ma się wydawać samobójczy... Nie możliwy. Nie patrzę jednak tak na niego. Nie mogę. Nie raz nas zaskoczyła - Westchnęła lekko rozczarowana spoglądając na gwardzistów. - Posłuchałabym waszych pomysłów... ale nie ma na to czasu i tak do tego nie dojdziemy. Próbowaliśmy już dawno... a zostały nam raptem 2 godziny od 10... a dobry kwadrans już minął... - Ziewnęła. - Nie dużo czasu w tym skwarze... To jest nieistotne. Będziemy imrowzować.

-Dalej... - Machnęła po raz kolejny. Pokazał się schemat rozmieszczenia sił... Rozpisany na szybko markerem... w postaci plam i liczb... - Pegazy na dach... Połowa jednorożców do środka w auli... 5 bezpośrednio w skarbcu. Reszta obstawia otoczenie wraz z pozostałymi w 3 osobowych zespołach. Ziemny i 2 jednorożce w komplecie... Krótkofalówki w pogotowiu/ Dobieracie się sami według tych wytycznych. Znacie się lepiej. - Urwała na moment zanim znowu zaczęła. - Nie zgrywajcie bohaterów. Jeśli macie iść do WC to teraz. Tak samo jak jeszcze potrzebujecie coś z arsenału. Pozostawiam wam wolne kopyto... Nie przesadźcie tylko. Za 20 minut chce was widzieć na parkingu w ciężarówkach Gotowych do drogi... Wszystko jasne? - spytała podniesionym głosem. Chciała słyszeć wyraźną odpowiedź.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obserwowałem w milczeniu slajdy słuchając każde słowa VI. Wejście do banku wydawało się niemożliwe po tym, co nam powiedziała. Więc jak niby ona się tam dostanie? To niewykonalne żeby sama w pojedynkę to zrobiła z nami wszystkimi na karku. Jeśli ta klacz mówiła poważnie, że chce włamać się do tego banku to chyba naprawdę jej mózg nie pracował jak należy. Plan, który powiedziała nam VI mi odpowiadał, gdy obstawimy całe to miejsce tak jak mówi to niema szans by ta klacz się dostała. Co do jednego VI miała racje siedząc tu i rozmawiając tylko tracimy czas. Trzeba było działać jak najszybciej. Odezwałem się jednocześnie ze wszystkimi innymi jak w chórze mówiąc.

- Tak jest! - Powoli wstałem z miejsca by skierować się ku wyjściu i zejść na parking. Nie wiedziałem jeszcze, w której będę grupie. Nigdy zbyt dobrze się z innymi nie dogadywałem. Jednak to nie było ważne a zadanie, które nas czekało. Więc niezależnie, w której grupie będę dam z siebie wszystko. To będzie ostatnie przewinienie, jakiego Jinx się dopuści to więcej niż pewne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...