Skocz do zawartości

Najgorszy reżyser Equestrii


Recommended Posts

A więc przedstawiam wam mojego OCka. Nie pierwszego, ale pierwszego, którego publikuję. Nie jest idealny, zdaję sobię z tego sprawę, więc proszę o kulturalną, konstruktywną krytykę, która pomoże mi udoskonalić moją postać. No i to by było na tyle z mojego wstępu. Bawcie się dobrze!

PS.: Rysunek wstawię za niedługo.

 

Imię: Daub
Pseudonim: Z, najgorszy reżyser świata
Wiek: 23 lata
Rasa: kucyk ziemski
Płeć: ogier
Zawód: reżyser filmowy
Miejsce urodzenia: Las Pegasus
Miejsce zamieszkania: Las Pegasus
Rodzina:
matka - Needlework, kucyk ziemski
ojciec - Ditches, kucyk ziemski
babcia - Grey Mouse, kucyk ziemski
Partnerka/partner: brak
Zwierzątko: Makaron, udomowiona anakonda płci męskiej

 

Wygląd: Daub jest średniego wzrostu kucykiem ziemskim. Ma jasnopomarańczową kręconą grzywę i ogon. Jego sierść jest koloru jasnoszarego ze złotymi plamami na pysku i uszach. Ma duże, zielone oczy. Jego znaczek przedstawia gigantyczną, skrzydlatą anakondę koloru oliwkowego, owiniętą wokół tornada. Często nosi berecik.

Charakter: Daub ma duży dystans do siebie. Doskonale wie, że jego dzieła, jeśli mają być oceniane na serio, to zasługują na 1/10, i nie próbuje temu zaprzeczać. To niesamowity optymista. Jest szczery, gdyby go o coś spytać wprost, ale jeśli może, to nieco podkoloryzowuje rzeczywistość. Ma niezwykłą wyobraźnię, myśli innym torem niż reszta kucyków. Od innych twórców odróżnia się otwartą miłością do kiczu i bezsensu. Ma nienajgorsze poczucie humoru, chociaż niekiedy jest opacznie rozumiany ¿przez innych. Jest prostym ogierem, nie przepada za zbytnią poetyką, śmieszy go szukanie drugiego dna w jego filmach, które z założenia mają być po prostu niskobudżetowymi horrorami z nutką komedii, bez żadnych ukrytych analogii i mądrości. Jest jednym z tych, którzy najpierw robią, a dopiero później myślą. W połączeniu z nieodpowiedzialnością i nieumiejętnością długodystansowego planowania może to być niebezpieczne dla samego Daub'a. Reżyser uważa, że wszystko jest dla kucy, i nawet nie dodaje do tego, że musi to być w umiarze. Ma kiepski gust (muzyczny, filmowy, architektoniczny, modowy...).

 

Lubi: węże, absurdy, sztampę, horrory, krzyki, żarty, czekoladę, latanie na paralotni, nowoczesne technologie, grę w ping-ponga, śpiew
Nie lubi: sportów drużynowych, prac fizycznych, nauki

 

Umiejętności: kręcenie naprawdę kiepskich filmów, abstrakcyjne myślenie, zajmowanie się wężami, latanie na paralotni, granie w ping-ponga, obsługa nowoczesnych (jak na Equestrię) technologii

 

Historia:
 Daub urodził się w niebogatym domu na obrzeżach Las Pegasus jako syn szwaczki i robotnika fizycznego. W okolicy jego domu nie żyło zbyt wiele dzieci, więc często bawił się sam przy pomocy drewnianych figurek, które zrobił mu jego ojciec. Wymyślał różnorodne historie i rodzice zauważyli prędko, że ma bardzo wybujałą wyobraźnię. Chcieli, by syn bawił się przy nich, ale, obserwując go stwierdzili, że jest po prostu głupawy.
 Gdy ukończył sześć lat, rodzice posłali go wcześniej do szkoły, bo praca pożerała im coraz więcej czasu, a nie chcieli zostawiać synka samego w domu. Nie byli w stosunku do niego zbyt wymagający - miał być po prostu nie gorszy od większości klasy, nie liczyli na piątki i szóstki. Słusznie zresztą nie liczyli, bo Daub był uczniem raczej przeciętnym.
 W szkole zaczęły się jednak dla niego poważne problemy towarzyskie. Był beznadziejny w sporcie, biedny, rudy i chodził na zajęcia śpiewu, więc niełatwo było mu znaleźć przyjaciół. Jego jedynymi znajomymi były koleżanki z chórku szkolnego, przez co był przezywany od klaczy.
 Po jakimś czasie przestał zwracać uwagę na przezwiska i nabrał nastawienia "a kogo to obchodzi". Stwierdził, że najważniejsze jest, co on sam chce robić, a nie, co inni od niego oczekują. W okresie dojrzewania nabrał też większej pewności siebie i nauczył się mówić o sobie z przymrużeniem oka.
 Nie zlikwidowało to jednak jego problemu ze zdobyciem znaczka. Nie miał talentu do niczego, śpiewał jako-tako i właściwie chodził na zajęcia śpiewu tylko dla koleżanek. Był najwyżej średniakiem z przedmiotów szkolnych, nie miał żadnych ciekawych zainteresowań, jego opowiadania pisane na equestriański budziły co najwyżej śmiech. Nawet do kopania rowów się nie nadawał.
 Swój znaczek zdobył dopiero w wieku szesnastu lat. Jego klasa była na wycieczce na planie filmowym. Daub zobaczył w magazynie rekwizytów ogromnego, sztucznego węża i wpadł na pomysł nakręcenia własnego filmu. Inni uważali, że takiej tandety nikt nie kupi, ale kucyk ziemny się uparł i zaczął pisać własny scenariusz. Gdy po trzech tygodniach (nie był zbyt rozbudowany) udało mu się go skończyć, przystąpił do poszukiwania aktorów. Jego przyjaciółki z chórku były zażenowane jego pomysłem, ale, w imię przyjaźni, zgodziły się przez godzinę wrzeszczeć z przerażenia przed niewidzialnym potworem. Z pomocą starszego brata jednej z klaczy zmontowali wspólnie sceny i mieli już gotowy film. Beznadziejnie amatorski i z okropną fabułą, ale nadal film.
 Po nakręceniu tego "potworka", jak go grupa nad nim pracująca nazywała, pojawiło się pytanie - Co dalej? Ano, właśnie nikt nie miał żadnego sensownego pomysłu, bo, żeby ktoś chciał coś takiego pokazać w kinie, musiałby być niespełna rozumu albo mieć naprawdę dziwne poczucie humoru. Niestety, w Las Pegazus nie znaleźli żadnego dyrektora kina, który spełniałby choć jedno z tych kryteriów, ale znaleźli za to woźnego Old Bill'a, który był niezłym trollem i pomógł im puścić ich film w porze, w której miała lecieć premiera najnowszego hitu pod tytułem "Ziemniak".
 Dzieło Daub'a i jego paczki zyskało na szybko dorobione napisy i tytuł "Ziemniak", który jednak zupełnie nie oddawał treści tego widowiska, przepełnionego niewidzialnymi wężami z kosmosu oraz kiepsko tłumionym śmiechem aktorów. Sami twórcy podpisali się pseudonimami. Był to pomysł Daub'a, który stwierdził, że jego imię nie nadaje się dla reżysera. Nie mógł przewidzieć, że za kilka lat jego pseudonim stanie się nazwą dla najniższej niszy filmowego śmiecia.
 W czwartkowy wieczór paczka przyjaciół usiadła na wygodnych kinowych fotelach i rozpoczęła seans. Bill ich nie zawiódł, zamiast dramatu o kucykach ziemskich w czasach przedequestriańskich, widzowie dostali kiepski horrorek nakręcony przez grupkę uczniów.
 Powiedzieć, że byli zszokowani, to mało powiedziane. Pierwsze pół filmu obyło się bez zbędnych komentarzy, druga połowa została skomentowana jedynie jednym cichym "wtf?" i bardzo przedłużonym "co" pewnej starszej jednorożki.
 Gdy skończył się film, Daub zauważył, że pojawił się u niego znaczek. Była to skrzydlata anakonda owinięta wokół tornada, symbolizująca jego talent do reżyserowania beznadziejnych horrorków klasy z oraz, jak się okazało później, jego ukrytą umiejętność zajmowania się wężami.
 Dwa dni później "Ziemniaka" wyreżyserowanego przez Z uznano oficjalnie za najgorszy film w historii Equestrii i zaczęto szukać kucy odpowiedzialnych za jego stworzenie. Nie było to trudne, bo większość z nich wystąpiło na ekranie, a Daub w końcu dobrowolnie przyznał się do napisania scenariusza.
 Equestriańskie Towarzystwo Filmowe nie za bardzo wiedziało, co z tym zrobić, ale w końcu stworzono specjalną "nagrodę" za najgorszy film. W ten sposób "Ziemniak" Daub'a został nagrodzony Złotym Ziemniakiem w każdej kategorii, wyłączając "piosenkę". Złotego Ziemniaka za najgorszą piosenkę zdobył "Ziemniak" Downcast'a, właśnie ten, którego figlarny woźny zdjął z ekranu.
 Rodzice Daub'a też nie za bardzo wiedzieli, jak zareagować na to, że ich syn został najgorszym reżyserem w Equestrii. Za sugestią matki Needlework postanowili się jednak cieszyć z tego, że ich syn jest sławny i pogratulować mu "sukcesu".
 Daub skończył szkołę i nakręcił kolejny film. Tym razem jego fabuła opierała się na próbach uratowania gryfiej wioski przed ogromną, skrzydlatą anakondą z innego wymiaru, żywiącą niezwykłą nienawiść do gryfów. Fabuła była dosłownie z plota wzięta, bo pomysł na ten film przyszedł z wpatrywania się Daub'a w jego uroczy znaczek. Po puszczeniu tego czegoś w kinie (najgorszy reżyser świata jeszcze był na topie) dodano kilka nowych kategorii do Złotych Ziemniaków, ale odbiór był ogólnie pozytywny z naciskiem na "co ja p*órwa oglądam".
 W niecały rok po "Nazikondzie" przyszła kolej na "Zemstę Lasu". W kinach w całej Equestrii można było oglądać bohaterskie zmagania grupki nastolatków z lasem Everfree. Pojawiły się tu pierwsze prawdziwe wątki komediowe.
 Kolejne lata przyniosły "Opuncję zabójcę", " Nazikondę 2", "Chomiki zagłady", "Rekiny z kopalni", "Krwawy księżyc", "Smokosprite'a" oraz "Przyczajonych obcych, ukrytych reptilian".
 W międzyczasie jego życie prywatne i publiczne nadal jakoś się toczyło. Po niespodziewanym sukcesie komercyjnym "Nazikondy", Daub nie za bardzo wiedział, jak wydać pieniądze. W końcu kupił sobie węża i nazwał go Makaron. Nie za bardzo był do tego przygotowany, ale nikt przecież nie mówił, że najgorszy reżyser świata był odpowiedzialny czy inteligentny. Szczerze mówiąc, Z był wtedy jedynie dziewiętnastoletnim ogierkiem, nie radzącym sobie z nową sytuacją. Dziewiętnastoletnim ogierkiem wpadającym na bardzo dziwne pomysły. Wracając jednak do węża, był to piękny, młody samiec anakondy. Zieloniutki, ślicznie pasował do znaczka naszego bohatera. Całe szczęście, że pasował do znaczka, bo okazało się, że Daub intuicyjnie rozumie potrzeby węży i Makaron jednak nie zdechnie przez głupotę swojego właściciela.
 Inny niezbyt mądry pomysł Daub wprowadził w życie pierwszego kwietnia, kiedy miał już dwadzieścia dwa lata. Zwołał oficjalną konferencję medialną, podczas której ogłosił wszem i wobec swoją miłość do Discorda. Duch chaosu znienacka pojawił się, aby ogłosić, że są zaręczeni. Niby fajnie, ale mało kto załapał żart i od tego czasu wszyscy mają Daub'a za geja.
 Oprócz rzeczy głupich, Z próbował też rzeczy... też głupich, ale nie w sposób żenujący czy ośmieszający. Spróbował na przykład lotu na paralotni. Od dziecka marzył o lataniu, więc, gdy po wpuszczeniu "Nazikondy 2" do kin przypłynęła do niego gotówka (w Equestrii nie ma raczej wielu reżyserów), miał już pomysł na wydanie jej w sposób zagrażający tylko jemu. O dziwo nie zrobił sobie nic, a przeżył kilka wspaniałych chwil w powietrzu.
 Zazwyczaj jednak trudno jest stwierdzić, że Daub w ogóle ma jakiś związek z showbiznesem. Większość pieniędzy wykorzystuje na drobne przyjemności i jakoś bardzo się nimi nie chwali. Ma ładny, acz nieduży domek w średniozamożnej dzielnicy. Właście nieczęsto wychodzi z domu, większość czasu poświęca albo filmom, kręconym w piwnicy (niedawno odkrył greenscreen), albo Makaronowi. W sumie to tylko młody ogier z nietypowym hobby i wielką kolekcją Złotych Ziemniaków.
 Obecnie Daub pracuje nad trzecią częścią "Nazikondy", która odnosi niemałe sukcesy, oraz spotyka się z Pot Still'em, nowopoznanym barmanem urodzonym w Kryształowym Królestwie, który także jest całkiem nieszanblonowy i inspiruje go do pisania scenariusza (dzięki niemu zaprojektował Alkohondę).

  • +1 6
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...