Skocz do zawartości

"Wojna, Wojna nigdy się nie zmieni" - Matalos (END)


KougatKnave3

Recommended Posts

Jesteś w swojej bazie, za niedługo macie zaatakować belgrad, niektórzy twoi towarzysze przewidują najgorsze. Właśnie dostałeś wieść o tym że lotnictwo może się spóźnić z powodu "Spotkania" z działkami przeciwlotniczymi obrońców Belgradu. Po pewnym czasie podchodzi do ciebie jeden z dowódców ataku na miasto, generał Sikorski - Jak tam morale twojego oddziału? Bo z tego co słyszę to raczej marne - powiedział

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strzelam palcami u rąk. Jak mają w łapkach coś takiego, to penie zwiększą obronę w centrum. Ciekawe, czy zrobili to kosztem przedmieść, czy mają jakiś inny pomysł. - Sir, wiadomo już coś o liczebności wroga? Mój adiutant ma w głębokim poważaniu to o co go proszę. Do teraz nie dostałem statusu osobowego "Rosemary", wie pan co się z nią stało - wspominam dość nieprzyjemny wypadek, kiedy to mech z mojej drużyny eksplodował. Dwóch zginęło, reszta załogi skończyła z poważnymi oparzeniami. Do dzisiaj ten kretyn nie przyniósł mi rozpiski ze szpitala. Trzy dni już czekam na to i za każdym razem słyszę "Zaraz..."

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wroga jest o stu więcej niż nas - powiedział, minęła całkiem spora cisza która była przerywana odgłosami z Kantyny - Co do twojej prośby to... - powiedział. Siedział chwile cicho jednak o paru minutach wziął głęboki wdech - ... Zmarli godzinę po przybyciu do ambulatorium - powiedział już ze smutną miną

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uderzam pięścią o stół. - K***a - klnę na cały głos. Zabiję tego gnojka, co miał mi dostarczyć tą wiadomość. Trzy cholerne dni! Straciłem najlepszych ludzi... i nawet o tym nie wiedziałem. Dygoczę z gniewu, czuję jak krew napływa mi do twarzy... Jeśli ten ch*j adiutant, teraz wejdzie do kantyny, to przysięgam, że zginie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siadam za stołem i wspominam. Bury, Dziki, Wiewiór i Capi... Nawet nie miałem jak ich dobrze pożegnać... Najlepsi mechowi, w całym batalionie... Teraz nie żyją, a ich dowódca nawet nie przyszedł ich pożegnać... Wiem! Zrobię to teraz. Wychodzę z kantyny i kieruję się do szpitala. Spytam się, może ich jeszcze nie odesłali...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chciałbym się dowiedzieć, co się stało z załogą jednostki numer 2564. To dla mnie bardzo ważne - dodaję zmartwiony. Jak się okaże, że już ich nie ma, to przysięgam, że wejdę do tego miasta i zrobię tam taki rozpierdziel, że będą błagać na kikutach nóg o kapitulację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wystarczy... - mruczę. Staję na baczność i uderzam się raz w pierś. Capinowski... Najlepszy ładowniczy, jakiego kiedykolwiek widziałem. Tak śmigał z tymi taśmami podczas załadunku, że ho ho ho... Wyrywam kartkę z notesu, notuję na niej kilka słów. Takie pożegnanie, zasłużył na nie. Wkładam mu karteczkę do ręki. - Nie wie pan, gdzie mają resztę... załogi? - pytam się medyka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szedłeś w kierunku warsztatu, po drodze słyszałeś jakieś rozmowy o sytuacji itd. Po paru chwila dotarłeś, widziałeś jak jeden z mechaników wymieniał płytę przy lewej nodze twego mecha, zauważył ciebie i do ciebie podszedł. - Pański mech jest prawie naprawiony, za około godzinę będzie jak z fabryki - powiedział

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...