Skocz do zawartości

[MLP] Dowieść swojej wartości u jednorożców - Lovely Flower (Salmonella)


Applejuice

Recommended Posts

Ku twojemu zdziwieniu Applejack wyglądała na strasznie zmęczoną, podobnie jak reszta rodziny. Babcia Smith przysypiała na swoim fotelu w kącie, chociaż zawsze tętniła życiem, Big Macintosh ciągle chodził z opuszczoną głową, a Apple Bloom bez przerwy ziewała.

Nie wyspali się?

Pomarańczowa klacz spojrzała na ciebie i mruknęła:

- Yhm. Możesz zrobić kanapki, w lodówce jest wszystko, a chleb jest już pokrojony...

Zabrałaś się do przyrządzania posiłku. Każdy milczał, słychać było tylko ciężkie ziewanie i westchnięcia Apple Bloom.

- Jak tam się spało, partnerze? - spytała AJ. - Dzisiaj będziecie mieli trochę luzu... a potem wyjeżdżacie do Canterlot, tak?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 237
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Tak, raczej tak - ziewnęłam. - Naprawdę dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiliście. Jesteście wspaniali. Skończyłam przyrządzać kanapki i usiadłam przy stole. Po kilku kęsach moja ciekawość mnie pokonała. - Coś specjalnego działo się w nocy? Wyglądacie na zmęczonych...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Applejack usiadła obok ciebie i westchnęła.

- Była burza w nocy, dosyć ostra - powiedziała. - Powaliło parę drzew, na szczęście to nic takiego i nikomu nic się nie stało. Musiałaś twardo spać - dodała z uśmiechem.

Nagle Babcia Smith wybudziła się ze snu.

- Co te pegazy sobie wyobrażały?! - wykrzyknęła. - Na zgniłą rzodkiew, takiej burzy nie było tutaj od wieków!

- Yup - wtrącił Big Macintosh.

- Podobno opuściły jakieś dwie ulewy i dzisiaj musiały to naprawić jedną gigantyczną - dodała Apple Bloom.

- Musiały się nieźle nadźwigać tych chmur - rzekła Applejack.

Przez chwilę dłubała w swojej sałatce, a potem spytała się ciebie z nieśmiałym uśmiechem:

- Jak tam Mist?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawahałam się. - On... to chyba tylko moja paranoja - spróbowałam się uśmiechnąć. Applebloom przyszła mi z pomocą i zabiła niezręczną ciszę kilkoma głośnymi mlaskami i potężnym beknięciem. To nieco rozładowało atmosferę i zaczęliśmy rozmawiać o sprawach mniej przytłaczających. - No to co nam dzisiaj przygotowałaś, Applejack? - zapytałam, gdy na moim talerzu został już tylko ostatni kęs placka jabłkowego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Applejack nie zdążyła ci odpowiedzieć. Do jadalni wszedł Mist, cały rozczochrany, chwiejąc się.

- Czeeeeść wszystkim... - mruknął i opadł na krzesło obok ciebie. Miałaś wrażenie, że jego głowa zaraz uderzy w blat stołu. Wyglądał na bardzo zmęczonego.

Pomarańczowa klacz uśmiechnęła się szeroko.

- Przyszedłeś w idealnym momencie, partnerze - powiedziała. - A więc... jak już wczoraj mówiłam, dzisiaj dostaniecie coś o wiele lżejszego. Będziecie łuskać groszek.

Mist zmarszczył brwi.

- To tyle?

Applejack wzruszyła ramionami.

- Jest tego dosyć sporo.

- To spoko. - Pegaz pokiwał głową i zabrał się za jedzenie kanapki.

- Wszystko jest przed domem - oznajmiła AJ. - Ja już muszę lecieć do roboty. Do zobaczenia! Aha, nie musicie po sobie sprzątać, ja to zrobię potem - dodała z uśmiechem.

To powiedziawszy wyszła. Zostałaś sama z Mistem. Apple Bloom musiała już pójść do szkoły, a Babcia Smith w tamtej chwili również wychodziła na dwór.

Ogier przeciągnął się, a potem położył głowę na twoim ramieniu i mruknął:

- Jestem wykończony...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zjedz, ja już pójdę pracować... - odpowiedziałam, wstając. Fryzura Mista skutecznie zasłaniała jego twarz. - I zrób coś z sobą, bo się groszek przestraszy - zachichotałam i jeszcze bardziej rozczochrałam pegaza. - O której wczoraj wróciłeś?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pegaz spojrzał na ciebie z łobuzerskim uśmiechem.

- Myślałem, że taki jestem bardziej "maczo". - Parsknął śmiechem, ale po chwili spoważniał. Odchrząknął. - Pewnie już słyszałaś o tej burzy. W nocy pomagałem innym pegazom. Niezły chaos był.

Pochylił się nad swoją porcją sałatki i zaczął bawić się kawałkiem pomidora, lecz po chwili powiedział:

- Rainbow złamała skrzydło, chyba dosyć poważnie, zaniosłem ją do szpitala. Powiedziałem już o tym Applejack, pójdą ją odwiedzić po południu. Później też do niej zajrzę.

Jeszcze raz się przeciągnął i westchnął.

- Jakoś nie jestem głodny. Pójdę się ogarnąć - mruknął, minął cię i poszedł na górę. - Zaraz przyjdę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokiwałam głową, wyszłam z domu i skierowałam się za stodołę.

~ Ciekawe, dlaczego się nie obudziłam... Zazwyczaj mam czujny sen... Applejack chyba nie jest zła, ona by nie potrafiła udawać. Gorzej z Mistem... Ta jego "er-di" reprezentuje element lojalności, a Mist pewnie myśli, że jestem jej totalnym przeciwieństwem... Nie wiem, nie wiem nic, co on sobie myśli? No i dzisiaj znowu odwiedzanie Rainbow - niby nie mam mu tego za złe, ale co, jeśli będzie chciał zostać, aż ta jego pegazica wyzdrowieje? Ehh... ~

Gdy okrążyłam drewnianą budowlę, moim oczom ukazało się kilka sporych worków pełnych małych, zielonych kulek. Zauważyłam też coś w rodzaju drewnianej wanny, szerokiej, lecz dość płytkiej. Usiadłam i wzięłam w kopyta malutkie nasionko. Na początku było ciężko - nawet, jeśli udało mi się wyłuskać kuleczkę ze strączka, to ta pierwsza często wymykała mi się - ale po chwili nabrałam wprawy. Siedziałam w dosyć smętnym nastroju i zastanawiałam się nad tym, co zrobię, jeśli pegaz nie będzie chciał mi nadal towarzyszyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mist przyszedł do ciebie po chwili. Miał całą mokrą grzywę. Dostrzegłaś również okropne zmęczenie na jego twarzy...

Usiadł obok ciebie i zabrał się do łuskania groszku, nie odezwawszy się nawet słowem. Pracowaliście w milczeniu i w napiętej, sztywnej atmosferze...

Na niebie było sporo chmur. Słońce również świeciło, jednakże nie tak mocno jak wczoraj. Dostrzegłaś, że w sadzie leży parę powalonych drzew. Babcia Smith przyglądała im się, kręcąc głową.

Zerknęłaś na Mista. Patrzył w niebo, a po chwili znów zabrał się do pracy. Przy okazji spojrzał też na ciebie. Westchnął.

- Jutro jedziemy do Canterlot, ta? - mruknął.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zastanowiłam się chwilę. - Ja jadę - powiedziałam w końcu i spojrzałam pytająco na pegaza. Kiedy jednak ten podniósł głowę, szybko odwróciłam wzrok. Zastanawiałam się, czy nie powinnam zostać choć jednego dnia dłużej i pomóc rodzinie Apple przy porządkowaniu bałaganu po burzy. Uznałam, że zapytam o to później Applejack... ale to już nie była sprawa Mista.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przełknęłam ślinę. - Chcę przez to powiedzieć, że jeśli chciałbyś zostać z Rainbow, dopóki nie wyzdrowieje, to nie powinieneś się mną przejmować - odpowiedziałam. Wypowiedzenie tych słów przyszło mi z zadziwiającą łatwością. Kątem oka obserwowałam reakcję Mista.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mist znów uniósł głowę i spojrzał na ciebie. Nie potrafiłaś rozszyfrować emocji, które wyrażała jego twarz... Przyglądał się tobie przez parę chwil, a potem pokręcił głową, westchnął i dalej łuskał groszek.

Nie odpowiedział na twoje pytanie. Znów pracowaliście w milczeniu. Zapowiadało się na to, że będzie tak już do końca dnia...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oparta o ścianę stodoły kontynuowałam łuskanie tych małych, wrednych ziarenek, które za nic nie chciały trafiać do balii, i z każdą minutą byłam coraz bardziej zła. Nie, nie na pracę ani na Mista. Na siebie. Że nie pojechałam wczoraj z Rarity. Gdybym to zrobiła, to teraz prawdopodobnie byłabym już w Canterlot, a może nawet bym stamtąd wracała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mist również patrzył prosto w twoje oczy. Nie odzywał się przez dłuższą chwilę. Wyglądał na zdezorientowanego.

- Wiesz w ogóle, dlaczego tu z tobą jestem? - spytał w końcu. Wstał ze swojego miejsca. - Myślałem że dlatego, bo po prostu chcę być przy tobie. Byłem w tobie zakochany. I dlatego chciałem ci pomóc.

Podszedł bliżej ciebie wolnym krokiem.

- Wiesz jak ja się teraz czuję, kiedy ty mówisz mi, że mogę z tobą nie jechać? Że mam być szczęśliwy? Tuż po tym, jak porzuciłem już WSZYSTKO, żeby być z tobą?! - wybuchnął. Nie panował nad sobą. Oddychał głęboko, a z każdym jego kolejnym słowem gniew w nim narastał.

Uderzył z całej siły w balię, przez co się przewróciła. Po chwili odetchnął parę razy, żeby się uspokoić.

Rozłożył skrzydła.

- Masz rację - odezwał się znów. - Może wreszcie powinienem zainteresować się sobą.

To powiedziawszy... odleciał...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- B-b-byłeś? B-byłeś we mnie zakochany? - wyjąkałam. Bardzo chciałam wierzyć, że pegaz zwyczajnie się przejęzyczył, ale wiedziałam, że to nieprawda. Jeszcze przez chwilę popatrzyłam na znikającą w oddali sylwetkę, po czym wróciłam do pracy. Przez łzy ledwie widziałam zielone nasiona w moich kopytkach, ale po pół godzinie skończyłam robotę. Wytarłam oczy i poszłam poszukać Applejack.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szybko znalazłaś Applejack. Zajmowała się kukurydzą niedaleko domu. Właśnie prowadziła pełny wózek warzyw do stodoły. Spostrzegła cię i podeszła do ciebie z szerokim uśmiechem.

- Hej! Jak tam? Robota skończona?

Mina jej zrzedła, gdy przyjrzała się tobie z bliska. Musiałaś mieć zapuchnięte oczy...

- Co się stało, cukiereczku? - spytała łagodnie po chwili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- My... pokłóciliśmy się z Mistem. I chyba już nie chce mi towarzyszyć - odpowiedziałam po dłuższej chwili. - Tak, groszek skończony. Która godzina? Tak naprawdę bardzo chciałam porozmawiać jeszcze z Applejack, ale bałam się, że ona nie ma ochoty na wysłuchiwanie żalów prawie obcego kucyka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dwunasta... nie jestem jeszcze pewna, ale być może pojadę do Canterlot jeszcze dzisiaj... - powiedziałam bezbarwnym głosem, grzebiąc kopytkiem w ziemi. Moje oczy chwilę błądziły po horyzoncie, po czym zatrzymały się na odległej sylwetce wiszącego na stromym zboczu góry zamku Canterlot. - Jeszcze raz dzięki za pomoc, za ciepłe przyjęcie i całą resztę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Ku twojemu zdumieniu... a może nawet radości... Applejack objęła cię za szyję i zaczęła prowadzić w kierunku jej domu.

- Canterlot sobie poczeka - powiedziała łagodnie. - Musisz odpocząć. Wszystko na spokojnie... Poza tym, nie wyglądasz najlepiej... Potrzebujesz z kimś porozmawiać? - spytała uprzejmie. Nie chciała na siłę wtrącać się w twoje sprawy, co należało docenić...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Może potrzebuję, ale raczej nie mam ochoty - odpowiedziałam beznamiętnie. Naprawdę nie miałam pojęcia, ile powinnam mówić Applejack... i ile ona ma ochotę wysłuchać. - Wybacz, że nie pomagałam wam podczas burzy... o niczym nie wiedziałam. Ale Mist ma mi to za złe. Rainbow złamała skrzydło, a ja spałam sobie smacznie w pokoju...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Applejack chyba nie spodobały się twoje słowa. Zabrała kopytko z twojej szyi i westchnęła cicho.

- Nie znam się na tych waszych "sprawach miłosnych" - powiedziała - ale coś mi się wydaje, że za bardzo się obwiniasz. Nie będę cię zmuszać do rozmowy żeby ci pomóc, bo to pewnie tylko pogorszy sytuację.

Zaśmiała się cicho.

- Z ogierami tak to już jest - mruknęła. - Może po prostu nie był ciebie wart? Poza tym, jeśli chodzi o Rainbow Dash, złamała to swoje skrzydło przez jej własną głupotę. A ty wcale nie musiałaś nam pomagać. Już nie bądź taka rycerska. - Uśmiechnęła się lekko. - Idź do domu i doprowadź się do ładu... Na pewno wszystko jakoś samo się ułoży.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...