Skocz do zawartości

[MLP] Dowieść swojej wartości u jednorożców - Lovely Flower (Salmonella)


Applejuice

Recommended Posts

Głośno wypuściłam powietrze z ust. - Pff... nie jestem pewna. Tu jest cudownie... - rozmarzyłam się. Mimo, że znajdowałam się w Ponyville dopiero od kilku godzin, ale to miejsce wydawało mi się stworzone dla mnie. - ...ale to nie jest wycieczka krajoznawcza - westchnęłam. - Jestem w drodze do Canterlot, na poszukiwanie siostry. Rozmowa przypomniała mi o celu mojej podróży. Poczułam wyrzuty sumienia - z powodu bezczynności, w dodatku sprawiającej mi przyjemność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 237
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Poszukiwanie siostry? - powtórzyła lekko zdziwiona farmerka, zastygając z babeczką w kopytku. - Do Canterlot? Ech... - westchnęła. - Nie lubię Canterlot, tak samo jak innych, tych WYRAFINOWANYCH miast. - Dobitnie podkreśliła jedno słowo. - I ty też na taką nie wyglądasz. Lepiej trzymaj kopytka tutaj.

Wreszcie wzięła do ust babeczkę i kiedy skończyła ją jeść, ponownie się odezwała:

- Nie chcę tutaj niczego mówić, ale skoro twoja siostra tam pojechała, to musiała mieć jakiś szczególny powód, prawda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnęłam. Już druga osoba podczas mojej podróży to sugerowała. - Uważam, że została do tego zmuszona... - powiedziałam, nie patrząc w stronę Applejack. Szybko zmieniłam temat. - Czyli dobrze rozpoznałam w Tobie bratnią duszę... też nie cierpię tych wyrafinowanych, canterlockich snobów... Także sięgnęłam po babeczkę i zaczęłam powoli jeść smakołyk. Patrzyłam w okno i powoli zlizywałam lukier ze szczytu wypieku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Farmerka najwyraźniej zauważyła, że nie chcesz o tym rozmawiać. Bratersko objęła cię ramieniem i powiedziała:

- W takim razie serdecznie zapraszam na naszą farmę! Na pewno spodoba ci się zapach obornika.

Uśmiechnęła się i puściła do ciebie oczko.

- No... oczywiście nasze świnie nie śmierdzą tak bardzo.

Wybuchła śmiechem. Ocierając łzy, ponownie się odezwała:

- Pociąg do Canterlot sporo kosztuje. Jeśli chcesz, to możesz na niego zapracować u mnie. Każda para kopyt jest potrzebna, szczególnie, że mamy zbiory.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cieszyłam się, że pomarańczowa klacz tak dobrze mnie rozumie. Zastanowiłam się nad jej propozycją. - Całą drogę od Hoofington aż tutaj przebyłam pieszo... Przydałby mi się jakiś wygodniejszy środek transportu - uśmiechnęłam się. - Nogi mam w porządku, nawet bardzo, więc chętnie przyjmę propozycję! Porządna praca fizyczna w dobrym towarzystwie - coś dla mnie. Jeśli rodzina Applejack była tak miła, jak kowbojka, to czekał mnie świetny okres. Nagle coś mi się przypomniało. - Jest tutaj jakiś... hotel? Motel? Szałas? Jakiekolwiek miejsce, w którym można by spędzić kilka nocy nie tracąc fortuny?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mój dom. - Klaczka uśmiechnęła się ciepło. - Nie, nie, nie ma żadnego problemu! - dodała szybko, kręcąc głową z sprzeciwem. - I dla twojego ogiera znajdzie się miejsce - powiedziała, szczerząc zęby.

Applejack wstała.

- No nic. Trzeba rozprostować kości...

- AJ!

Do farmerki podbiegła Pinkie. Złapała ją za kopytko i porwała w tłum tańczących przyjaciółek.

- Chodź, Er! - wykrzyknęła różowa klaczka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłam mile zaskoczona propozycją. Miałam nadzieję, że takowa padnie, ale nie chciałam wpychać się komuś do domu po paru minutach znajomości.

~ Sama bym tak zrobiła... U nas w siedzibie bandy zawsze było miejsce dla każdego. ~

Dogoniłam Applejack z Pinkie i zaczęłam podrygiwać w rytm muzyki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muzyka płynęła ze starego gramofonu, ale była żywa i wesoła. Co jakiś czas sprzęt tylko trochę nadawał na innych falach, jednak nikt nie zwracał na to uwagi.

Każdy był pochłonięty zabawą.

Pinkie Pie była najbardziej ożywiona ze wszystkich. Podchodziła do każdego, porywała go do tańca, przy okazji wymieniła z kimś parę zdań, i jeszcze do tego zdążyła się napić i zjeść babeczkę - była duszą towarzystwa. I niewątpliwie jednym z najbardziej pozytywnych kucyków jakie kiedykolwiek poznałaś.

Wkrótce ty znalazłaś się na jej radosnym "celowniku". Podbiegła do ciebie i popchnęła na środek pokoju, wywijając głową i ogonem we wszystkie strony.

- Jak... ci się... podoba...? - powiedziała, dysząc ze zmęczenia. - Zaraz... wzniesiesz toast... W końcu... - spojrzała na ciebie i uśmiechnęła się - jesteś nowa...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jest świetnie - wykrzyknęłam. Mój entuzjazm zniknął, kiedy usłyszałam dalszą część zdania. - T-t-toast? Koniecznie? - bąknęłam. Nie miałam pojęcia, co mogłabym powiedzieć. Zaczęłam rozglądać się za Mistem.

~ Może on ma jakąś... wenę. ~

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pegaza jednak nigdzie nie było w pobliżu. Nie było go widać wśród tańczących, ani nawet przy stole z jedzeniem.

Pinkie zauważyła twoje wahanie.

- To nic strasznego! - zapewniała. - Jesteś wśród swoich! Nie ma się czego wstydzić!

- W razie czego chętnie wystąpię z tobą.

Pojawiła się przy was fioletowa jednorożec.

- Wiesz, nie chcę się chwalić... ale w tego typu rzeczach jestem naprawdę dobra - powiedziała z nieśmiałym uśmiechem.

- O! O! - wykrzyknęła entuzjastycznie różowa klacz. - Z Twilight przy boku nie musisz się o nic martwić! Pewnie i tak będzie gadać przez cały dzień, więc ty nie zdążysz nic powiedzieć - dodała szeptem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

// Powiedz, że mój pegaz flirtuje z Rarity na boku! Proszę! :D

Uśmiechnęłam się nieśmiało do fioletowogrzywej, która popchnęła mnie na środek sali.

~ Musisz się postarać... Może ona nie jest taka zła... Przełam się, przełam się... ~

Zatupałam kilka razy kopytkami. Zgromadzone kucyki zwróciły się w moją stronę.

- Mam... wygłosić toast - bąknęłam. - Jestem tu nowa, zresztą wiecie... Właściwie tylko przejazdem. I... to niesamowite, że Wy wszyscy... tak mnie przyjęliście. Naprawdę niezwykłe. I... To świetne. Bo naprawdę nie znam innego miejsca, w którym tak całkiem bez uprzedzeń przyjmuje się obcą osobę, zwłaszcza taką jak ja. To znaczy znam... ale tam nigdy nie zaznałam bycia przyjmowaną, zawsze byłam tą przyjmującą. To niezwykłe, jak dobro... wraca - uśmiechnęłam się, trochę do słuchaczy, a trochę za siebie. Potem szturchnęłam Twilight.

- Nie umiem, kiepsko mi idzie, pomóż - szepnęłam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Zapewnię ci "inną" rozrywkę :D Ale nie będziesz zawiedziona (przynajmniej mam taką nadzieję)

--------------------------------

Twilight od razu "wkroczyła do akcji":

- Jednym z wielu obyczajów Ponyville jest przyjmowanie nowych gości oraz poznawanie ich, a nawet zaprzyjaźnianie się. Sama dowiedziałam się tego na własnej skórze, kiedy po raz pierwszy przybyłam do tego miasta.

Uśmiechnęła się ciepło do swoich przyjaciółek, a potem przeniosła wzrok na ciebie.

- W ten sposób chcemy, by kucyki miały swoich przyjaciół w zupełnie nowym otoczeniu.

- No bo przychodzi taki nowy kucyk i nikogo nie zna, pewnie musi być mu przykro, i mi też jest przykro jak widzę takiego smutnego kucyka, dlatego zawsze urządzam przyjęcia dla gości! - wtrąciła się Pinkie. - Żeby byli uśmiechnięci!

- Właśnie - przytaknęła Twilight. - A to również ma inne dobre strony. Możemy poznać nowe kucyki, wymienić się doświadczeniami i zdobyć nowego przyjaciela. Każdy potrzebuje przyjaciela - dodała.

Wzięła głęboki oddech.

- Nie rozumiałam tego do czasu, kiedy wy mi to uświadomiłyście. I myślę, Er, że ty również poczułaś ciepło w sercu.

Wykonała gwałtowny ruch, którego się nie spodziewałaś. Twilight... przytuliła cię.

- A zatem - odezwała się ponownie, podając ci szklankę z sokiem pomarańczowym i biorąc do góry swoją - wypijmy za Er i Mista!

- Za Er i Mista! - powtórzyły przyjaciółki.

Odgłosy obijanego szkła wypełniły całe pomieszczenie. Twilight uderzyła swoją szklankę o twoją, po czym napiła się swojego soku.

Po chwili znów wszyscy zaczęli rozmawiać. Fioletowa jednorożec uśmiechnęła się do ciebie jeszcze raz, po czym ruszyła w wir tańczących.

- Idziesz? - rzuciła przez ramię, bo już ktoś do niej podszedł, by razem zatańczyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tanecznym krokiem ruszyłam za Twilight, ale po chwili się od niej odłączyłam i dyskretnie popląsałam w stronę kanapy. Co chwila zerkałam na boki - wiedziałam, że jeśli Pinkie mnie złapie, nie wymigam się od harców na parkiecie. Zamoczyłam małe ciasteczko w czekoladowej fontannie i zaczęłam jeść. Liczyłam, że sprawię wrażenie osoby, która tylko odpoczywa. Ciągle rozglądałam się za Mistem. Tęskniłam za nim i byłam trochę zła, że tak po prostu wyszedł z przyjęcia które, bądź co bądź, było organizowane na jego cześć. Obawiałam się, że moje nowe znajome uznają go za niemiłego. Oblizałam się i wzięłam ze stołu szklankę oranżady.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiadomo kiedy, a już nastał wieczór. Klaczki powoli zaczęły siadać przy wspólnym stole, gdyż były zbyt zmęczone, by dalej tańczyć.

Tylko Rarity wywinęła się, że musi iść już do domu, bo ma mnóstwo pracy. Przyjaciółki pożegnały się, a po chwili Pinkie Pie przyniosła kolację.

- Wszyscy do stołu! - krzyknęła, bo Twilight ożywczo rozmawiała o czymś z Applejack w kącie pokoju. Klaczki, zamiast zasiąść przy stole, podeszły do ciebie.

Fioletowa jednorożec spytała:

- Er... ty byłaś tutaj z ogierem, prawda? Gdzie on teraz jest?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopiero po chwili zorientowałam się, że ktoś coś do mnie powiedział. Odwróciłam się gwałtownie w stronę klaczek i pokiwałam głową. - Tak, był ze mną... Nie wiem, gdzie jest teraz - powiedziałam smutnym głosem. - Też się martwię. Sięgnęłam po jakąś przekąskę i ugryzłam kawałek, ale po chwili stwierdziłam, że nie mam ochoty na jedzenie. Uniosłam głowę. - Kto widział go ostatni?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cóż... - odezwała się AJ.

Wszystkie głowy zwróciły się w jej kierunku.

- Ostatni raz widziałam go wtedy, kiedy się rozdzieliliście. Znaczy się, jak ty usiadłaś koło mnie, a on został w progu - wyjaśniła farmerka.

- Hej! - wykrzyknęła Pinkie. - Chyba Rainbow Dash z nim rozmawiała. Bo jej też nie ma.

Dopiero w tej chwili wszyscy zorientowali się, że tęczowogrzywej pegazicy nie ma przy stole.

- Fakt... - odezwała się zamyślona Twilight. - Podczas toastu także jej nie było!

- No to na co czekamy? NA DWÓR! - krzyknęła Pinkie, wybiegając z pokoju niczym błyskawica. Reszta także za nią pobiegła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Popędziłam za Pinkie. W idiotyczny sposób ufałam tej nieprzewidywalnej, różowej klaczy. Byłam też pewna, że z tęczowogrzywą pegaz nic mu nie grozi.

~ Chyba, że... ~

Nie. Głupie myśli.

Wbiegłam kłusem w chłodną, granatową noc rozświetlaną pastelowymi barwami okolicznych budynków. Wbiłam wzrok w niebo, wypatrując tęczowej smugi na czarnym aksamicie nieboskłonu.

// Yay, poezja!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wow O.o Niezły opis ^^

--------------------------

Reszta klaczek zrobiła to samo. Każda zadzierała głowę do góry, wypatrując dwójki zaginionych pegazów.

Po chwili do waszych uszu dotarł świst powietrza i tętent kopyt. Od strony miasta szła Rainbow Dash oraz Mist. Wyglądali na zmęczonych. Kiedy dotarli do was, Rainbow pośpieszyła z wyjaśnieniami:

- Przepraszamy, że...

- Gdzie wy żeście, do siana, byli? - przerwała jej farmerka.

- Ominęło was wspaniałe przyjęcie! - wtrąciła się Pinkie.

- Martwiliśmy się o was! - dodała Twilight.

Dash uśmiechnęła się i powiedziała:

- Wiem, wiem... I przepraszamy za to. Ale po prostu byliśmy na zewnątrz, a tu się okazało, że Cheerilee potrzebuje pomocy przy remoncie świetlicy w szkole. Z ochotą więc jej pomogliśmy.

- Ale czemu nic nie powiedzieliście? - spytała Pinkie.

- Bo to nie mogło czekać. Potrzebowali pomocy, inaczej jutro dzieci nie mogłyby mieć zajęć.

- Tylko... czemu wyszliście z przyjęcia...? - zapytała fioletowa jednorożec.

Mist obrzucił cię gniewnym spojrzeniem i powiedział:

- Wyszedłem na chwilę żeby się przewietrzyć, a Rainbow poszła za mną.

- Chciałam się dowiedzieć, co go trapi - rzekła pegazica.

- Bo nikt innego tego nie zauważył - mruknął Mist.

- Więc... nim się obejrzeliśmy, a czas szybko nam minął na lataniu. Pokazałam Mistowi parę sztuczek... i kiedy mieliśmy wracać, pojawiła się Cheerilee. To wszystko.

Wszyscy umilkli. Pinkie ze smutkiem w głosie szepnęła:

- Coś cię trapiło, Mist? Na m-moim przyjęciu?

- To nic takiego, Pinkie - od razu powiedział ogier. - Już jest lepiej. I jeszcze raz przepraszam, że tak to wyszło. A szczególnie ciebie.

Na twarz różowej klaczki powoli powracał uśmiech.

- No nic. Przyjęcie i tak było udane! Ale jest już za późno, żeby dalej tańczyć i się bawić. Poza tym, państwo Cake mają jeszcze dużo roboty i nie chcemy im przeszkadzać, prawda?

- Oczywiście... No to... do zobaczenia! - rzuciła Sparkle, po czym odeszła w swoją stronę.

Pinkie pomachała wam radośnie i weszła do piekarni. Na zewnątrz zostałaś tylko ty, Mist i Applejack, która zrobiła zawstydzoną minę i powiedziała:

- To ja... czekam na mojej farmie. Traficie tam bez trudu. Zresztą, to nie daleko.

Farmerka również odeszła. Zostaliście sami na kamiennej uliczce Ponyville.

- Jak się bawiłaś? Fantastycznie, prawda? - spytał beznamiętnie pegaz.

------

Ło. Ale długo wyszło O.o

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

// Pinkie i "za późno na zabawę"?! O.o

Państwo Cake mają robotę :P

Oooo, prawie zapomniałam -> http://28.media.tumblr.com/tumblr_lzlccvL4dD1qfbxa0o5_250.gif

Zwiesiłam głowę. Zdawałam sobie sprawę, że powinnam zwracać większą uwagę na pegaza - on opiekował się mną przez całą podróż, zwracał uwagę na każdy mój ruch, a ja nawet nie zauważyłam jego przygnębienia. Z drugiej jednak strony irytował mnie wielce pokrzywdzony Mist. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby podszedł i zasugerował mi chociaż, że potrzebuje zainteresowania. Dla mnie zmartwiona mina nie była z tym równoznaczna. Sama zazwyczaj wolałam być w takich chwilach samotna.

- Owszem, bawiłam się fantastycznie - burknęłam. - Applejack zaproponowała, żebyśmy u niej przenocowali oraz popracowali kilka dni na farmie. JA mam zamiar skorzystać.

Spojrzałam na pegaza. Nie byłam pewna, co zrobić. Podejrzewałam, że jeśli napomknę o jego wyjściu, zdenerwuje się jeszcze bardziej i urządzi mi pogadankę w stylu "teraz to już za późno". Staliśmy chwilę w ciszy.

- Chodźmy na farmę - powiedziałam. Chciałam dodać "no chyba, że wolisz przenocować gdzie indziej", ale powstrzymałam się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mist ruszył po chwili za tobą ze spuszczoną głową upewniając się, że dzieli was duża odległość.

- A co innego mogę zrobić? - mruknął.

Na farmę rodziny Applejack prowadziła wyróżniająca się od wszystkich kamiennych uliczek miasta, piaszczysta ścieżka. Od razu było widać, że wiedzie przez wiejskie obszary Ponyville. Głównie dlatego, że po bokach rozciągały się łąki i pastwiska, a w powietrzu unosił się zapach gnoju farmerskiej beztroski.

Po chwili zostawiliście budynki miasta daleko w tyle, mając przed sobą jedynie ścieżkę. Przeszliście przez małą górkę, aż w końcu waszym oczom ukazał się wyjątkowy widok.

Otaczały was jabłonie z czerwonymi, dojrzałymi owocami. Było ich mnóstwo. Dalej stała gigantyczna stodoła.

Pola były obfite w warzywa, szczególnie w marchewki - na jednym z nich stała duża maszyna, która prawdopodobnie służyła do... czegoś związanego z marchewkami. Ciężko powiedzieć, bo wyglądała dosyć specyficznie.

Ze stodołą był połączony mniejszy budynek, który był domem rodziny Apple. Przy nim stała Applejack, czekając na nowych pracowników.

Kiedy tylko was ujrzała, podeszła do ciebie i spojrzała na Mista. Widząc jego rozgniewaną minę, zwróciła się bezpośrednio do ciebie:

- Chodź, Er. Zaprowadzę cię do waszego pokoju. Jutro zaczniecie pracę w sadzie, dobra? - Klacz uśmiechnęła się promiennie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

// Pozwoliłam sobie na mały opis pokoju - wątpię, żeby zmienił coś w fabule, a uzupełnia trochę miejsca pomiędzy "weszłam do pokoju" a "zasnęłam".

Powoli powlokłam się za Applejack, skupiona na jako-takim trafianiu kopytami w stopnie schodów. Ciepłe, przytulne wnętrze wywołało u mnie senność - a raczej pozwoliło mi ją wreszcie okazać. Nie spałam prawie od dwóch dni - nie licząc tych kilku godzin poprzedniej nocy, które i tak nie wystarczyły, aby w pełni odespać powietrzną podróż nad oceanem oraz pielgrzymkę z Hoofington do Ponyville.

Lekko nieprzytomnym wzrokiem popatrzyłam na pokój, do którego wprowadziła nas farmerka. Podłogę z nieheblowanych desek przykrywał sztywny dywan z prostym wzorem. Ściany w zielono-żółte paski, niezbyt wymyślne drewniane meble i kilka zdjęć rodzinnych na ścianach wnosiło do pomieszczenia jeszcze więcej swojskości i przytulności. Nie mogłam już oprzeć się chęci padnięcia na ogromne, dwuosobowe łóżko stojące na środku.

- Obudź...

~ Nas? ~

- Obudź mnie, jak tylko będę potrzebna. Wylej mi wiadro zimnej wody na głowę, ale mam przytomna wyleźć z tego łóżka, tak? - zwróciłam się do Applejack. - I jeszcze raz dzięki za przenocowanie - uśmiechnęłam się błagalnie. Nie chciałam wyrzucać kowbojki, a jedynie zasugerować, że za moment padnę z hukiem na podłogę. Gdy zostałam sama z Mistem, zdjęłam apaszkę, rozpuściłam włosy i, unikając wzroku pegaza, padłam na materac. Zielone jabłuszka szczerzyły się do mnie z pościeli - i było to ostatnie, co zobaczyłam przed zaśnięciem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obudziło was pukanie do drzwi... a przynajmniej ciebie. Mista nie było w łóżku, ani nawet w pokoju. Nie pamiętałaś nawet czy z tobą został.

Przez okno wdzierały się promyki porannego słońca, oślepiając twoje zaspane oczy. Sen w mięciutkiej pościeli i wygodnym łóżku był naprawdę przyjemny. Tylko tego było ci potrzeba po ostatnich dniach.

Pukanie ucichło. Przez uchylone drzwi wyjrzała uśmiechnięta głowa Applejack.

- Hej, Er - powitała cię radośnie, wchodząc do pokoju i ściągając kołdrę w zielone jabłuszka z twoich nóg. - Jak chcesz nadal u mnie pracować, to powinnaś się już zbierać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

// Dopiero teraz zauważyłam dopisek w przedostatnim poście. Jakbyś kiedyś pisała fanfica, to chętnie zostanę Twoim korektorem :P Uniosłam powieki i spojrzałam na pomarańczową klacz. Gdy uświadomiłam sobie, że nie rusza ustami "tak dla sportu", ale w celu przekazania mi czegoś, usiadłam wyprostowana na materacu i skinęłam głową. - Zaraz zejdę - wydukałam wreszcie zdanie, które układałam sobie w głowie od jakichś pięciu minut. Gdy farmerka wyszła, przetarłam oczy i pochyliłam się nad balią z wodą. Po chwili namysłu włożyłam do naczynia całą głowę - od razu lepiej. Zimny płyn zmył śpiochy z moich oczu, wlał się do uszu i zdecydowanie przyspieszył pracę mojego mózgu. Splotłam mokrą grzywę w warkocz i zeszłam po schodach na parter. Liczyłam, że podczas śniadania poznam resztę rodziny, która tak miło mnie ugościła. Miałam też - dość lichą - nadzieję, że Mist jest w domu, a jedynie wstał wcześniej, niż ja. - Bry - zawołałam, wchodząc do pomieszczenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oooo, fajnie słyszeć :P

--------------

Cała rodzina Applejack, składająca się z muskularnego czerwonego ogiera, małej klaczki z kokardką na głowie i starszej klaczy z siwymi włosami, siedziała właśnie przy stole, zjadając jabłkowe przysmaki.

Pomieszczenie, podobnie jak te, w którym spałaś, było wyjątkowo przytulne. Sądząc po stole, przy którym wszyscy siedzieli, musiała być to jadalnia. Kiedy Applejack poprowadziła cię bliżej, z prawej strony znajdowało się jeszcze jedno pomieszczenie - kuchnia. Stało tam mnóstwo słoików z różnorodnymi przetworami, duża lodówka, a w kącie stare, drewniane drzwi.

Farmerka wskazała ci krzesło obok siebie i podsunęła ci talerz z kanapką z dżemem jabłkowym.

- Witaj, moje drogie dziecko! - zaskrzeczała staruszka, mierząc cię wzrokiem. - Big Macintosh, to jest ta klacz, co miała u nas pracować?

- Yup - przytaknął ogier.

- To jest Er, babciu - wtrąciła się AJ z pełnymi ustami. - Zostaje w Ponyville na trochę i chce sobie zarobić na bilet do Canterlot.

- Bilet do Canterlot?! A po jakiego grzyba?! - dopytywała babcia.

Mała klaczka zdawała się być wyjątkowo zakłopotana całą tą sytuacją. Zarumieniła się po uszy i rzuciła szybko, biorąc do kopytka torbę z podręcznikami:

- To ja lecę do szkoły!

Wybiegła z domu niczym błyskawica. Starsza klacz, nie zwracając na nią uwagi, kontynuowała:

- Niczego tam nie znajdziesz. Same mieszczuchy! No, chyba że chcesz odwiedzić Królewskie Siostry, to co innego. One są naprawdę...

- Nie przejmuj się Babcią Smith - szepnęła Applejack. - Zawsze tak nawija. Jak już się najesz, to wszystko ci wytłumaczę. Zresztą, zbijanie jabłek z drzew nie jest takie trudne. - Puściła ci oko i zaczęła pochłaniać już drugą kanapkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mam nadzieję - uśmiechnęłam się niepewnie. Zastanawiałam się chwilę, dlaczego mała klaczka tak się speszyła moją obecnością, ale rozterki szybko zniknęły pośród kremu jabłkowego, pieczonych jabłek, jabłek, herbaty jabłkowej, jabłek, ciasta jabłkowego, naleśników z jabłkami i jabłek. Dwie rzeczy, których trudno było odmówić posiłkom w domu rodziny Apple: smakowitość i jabłka. Nagle coś sobie przypomniałam. - Widzieliście Mista? - spytałam zmartwiona. W świetle dnia czułam się całkowicie odpowiedzialna za naszą wczorajszą kłótnię. Nie szukałam już winy u pegaza, a po prostu szczerze smuciłam się z powodu spięcia. - Poprztykaliśmy się wczoraj na przyjęciu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...