Horse_Wars: Niewolnicy (by PiekielneCiastko)

[Ohmowe Ciastko]

Szybko się do niego skierowałem.

[Nightmare]

Drogę przerwały ci komandodroidy.

[Ohmowe Ciastko]

Z mojej wiedzy wynikało, że nie powinny mieć jakiejkolwiek tarczy energetycznej, dlatego od razu wyjąłem miecz świetlny z chęcią przecięcia ich.

[Nightmare]

Komandodroidy słynęły z tego, że były strasznie szybkie. Kilka przeskoczyło ad tobą, strzelając.

[Ohmowe Ciastko]

Tacy pewni siebie? To chyba nigdy nie walczyliście z jedi. Ale czy oni mają SI? Chyba tak. Przecież są to komandosi. Muszą mieć możliwość walczyć bez kontaktu z bazą. Przestań o tym myśleć. Tak czy inaczej chcą cie zabić. Skarciłem się w myślach. Nie wiedziałem, jakie mają zabezpieczenia przeciwprzepięciowe. Będąc gotowy nadal odbijać pociski szukałem zabezpieczeń i projektorów gęstości.

[Nightmare]

(wiesz jak wyglądają komandodroidy?)

Droidy wciąż strzelały, były duże szanse, że zostaniesz trafiony.

[Ohmowe Ciastko]

Wiem. Po prostu upewniam się, że nie są to przeróbki.

---

Możecie nawet latać, a i tak mam na was haka. Szybko wytworzyłem falę uderzeniową, która swoim zasięgiem objęła wszystkie droidy. Nie czekając na efekt zacząłem zbierać moc na impuls EMP.

[Nightmare]

Ze statku wyszła Kate i oparła się o ścianę. Niby przypadkiem zniszczyła jednego droida. Inne schowały się przed falą za statkami lub w nich.

[Ohmowe Ciastko]

Czy te moje EMP przestało działać? Muszę to sprawdzić jak będę miał możliwości. Ale co teraz? Chyba pośpieszę się do ucieczki. Nie mam czasu.Ale? A niech to draconequus, muszę w końcu zrobić coś z tymi rakietami. Wykonałem kilka uderzeń kinetycznych mających stworzyć kupki z sępów. Pobiegłem do statku Kate jednocześnie odkładając na kupki rakiety od B-2, które mi pozostały. Byłem gotowy do szybkiego podgrzania ich w celu spowodowania wybuchu.

[Nightmare]

Po chwili dotarłeś do statku, a za tobą leżał złom, który chwilę temu był droidami sępami.

- Co tak długo? - zapytała od progu Kate.

[Ohmowe Ciastko]

Statek cały droidów, a ona co tak długo.

-Nic, po prostu po drodze spotkałem droideki i chyba hutę. No to co? Lecimy?

[Nightmare]

- Nie chcesz się pobawić? - zapytała, zrzucając jednego sępa na grupę B2.

[Ohmowe Ciastko]

-Pomożesz mi zebrać wszystkie sępy w jedno miejsce? Mam jeszcze kilka rakiet od B-2. Można spróbować spowodować ich wybuch. Może coś zrobi to statkowi.

Mmm, coś tu nie pasuje.

[Nightmare]

- E, tam, lepiej idźmy. Nudno tu. - weszła do statku.

[Ohmowe Ciastko]

-Klaczo, tutaj jest statek republiki. Tylko czekać, aż zacznie się bitwa. Ja zostaję.

Kontynuowałem zbieranie sępów w jedno miejsce.

[Nightmare]

- Nie rozumiesz?! Jeny... Wlecimy na statek Republiki!

[Ohmowe Ciastko]

-Co? Jak to wlecimy?-nie rozumiałem sensu taktycznego takiego posunięcia.

[Nightmare]

- Każdy wahadłowiec ma komunikator.

[Ohmowe Ciastko]

-Aaa, komunikator. Teraz nawet sam nie wiem, o czym pomyślałem. Tak czy siak mam zamiar zniszczyć te sępy.

[Nightmare]

- Ty swoje. Dobra, rozwal sobie, a ja odpalę wachadłowiec.

[Ohmowe Ciastko]

Nadal zbierałem wszystkie sępy w kupkę. Tak naprawdę liczyłem, że wybuch jednego zainicjuje wybuchy innych.

[Nightmare]

Po chwil zamiast sępów były kawałki metalu i procesorów.

[Ohmowe Ciastko]

Szlag, normalnie to latają aż miło. Jak oni zrobili, że te torpedy, rakiety i pręty paliwowe są tak stabilne? Przecież to powinno zrobić fajerwerki jak w sylwetra na Corusant. Ach, ten świat jednak nie jest sprawiedliwy. Raz zostaję sithem i ledwo udaje mi się przejść na jasną stronę mocy, a kiedy indziej coś, co normalnie prawie co przy mnie samo wybucha zniszczone nie chce nic zrobić.

Wszedłem do statku.

-Dobra, możemy lecieć. Ten szmelc nawet nie chce wybuchnąć.

[Nightmare]

W tym samym momencie za tobą rozpętało się kolorowe piekło. Błyskawicznie wylądowałeś w wachadłowcu. Po chwili wylecieliście z hangaru.

[Ohmowe Ciastko]

Z wielkim trudem utrzymałem się na nogach.

-Patrz, ale wredne. To gdzie ten komunikator?