Skocz do zawartości

[MLP] Wędrować za głosem swojego serca - Grey Tear (El Martinez)


Applejuice

Recommended Posts

Przed oczyma miałeś jedynie morze. Nic, tylko woda i woda... Co jakiś czas jedynie mewa przelatywała obok ciebie, po czym lądowała na jednej z wystających z morza, śliskich skał.

Nie wiedziałeś, jak daleko może być Canterlot. Mogłeś lecieć wiele dni, lub też jedną noc...

Plusk fal i skrzeczący śpiew mew - tylko to słyszałeś przez ostatnie kilka godzin. Cel dolecenia do Canterlot był zbyt silny, by przejmować się jeszcze inną błahostką... taką jak głód.

Dopiero po chwili zorientowałeś się, że nic nie jadłeś, a słońce było już wysoko. Głód zwyciężył - zaczęło ci burczeć w brzuchu i z każdą chwilą traciłeś na siłach.

Coraz częściej widziałeś skały. Były one o wiele większe i spokojnie można było na nich wylądować. Może warto rzez chwilę odpocząć i upolować jakąś rybę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 68
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Alaaaa, na przyszłość odpowiadaj z kompasem przy klawiaturze :D Pozwolę się troszkę porządzić i sam sobie zmienię kierunek i miejsce ^^ ------------------------------- Burczało mi w brzuchu, siły zaczęły słabnąć. Przeleciałem już tak dużo... Canterlot nie mógł być daleko. Nie aż tak. Zniżyłem lot wypatrując miejsca do krótkiego postoju. Teren pode mną nie wyglądał zachęcająco - był bagnisty i podmokły. Takie miejsca nie są bezpieczne. Jednak moje skrzydła potrzebowały krótkiego odpoczynku. Przynajmniej do wieczora - zaryzykuję i polecę nocą. Wylądowałem na małej, wyglądającej na w miarę solidną wysepce. Wokół mnie rozciągał się bagnisty krajobraz - nie najprzyjemniejszy widok. Rozejrzałem się po okolicy. Obok kępki trawy, która jeszcze nie poddała się rozkładowi, dostrzegłem dziwnie wyglądający krzak - był bardzo niski, jednak gruby i pomarszczony jak korzeń. Cervisia. Magiczna, ale mimo to wciąż jadalna roślina. Podszedłem i urwałem kawałek łuskowatej łodygi. Smakowała okropnie - jak rozmokła, gorzka kora drzewa. Jednak od razu poczułem, że pomaga. Po moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło. Nie wszystkie magiczne rośliny są takie złe... Najedzony, usiadłem pod jedynym, trzymającym się jeszcze drzewem w okolicy. Jeszcze chwila odpoczynku i wracam na niebo. Zwierciadło na szyi zadrgało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto by w ogóle się zorientował, w którą ty stronę lecisz, kurka >.<

-------------------------

Czyżby to było kolejne ostrzeżenie od mistrza Eona?

Kiedy twoje zwierciadło drży, w pobliżu czai się niebezpieczeństwo. Okolica była jednak spokojna - przynajmniej taka się wydawała. Nigdzie nie wyczuwałeś żadnej złej energii. Pomimo tego trzeba było zachować bezpieczeństwo.

Do wieczora było jeszcze daleko. Tutaj, na tej małej bagnistej wysepce, znajdowało się coś, co nie dawało ci spokoju. Jakby... czyjaś obecność?

Być może tylko ci się zdawało, ale poczułeś na kopytku lekki ucisk w miejscu, gdzie miałeś założony pierścień od tajemniczej klaczy.

To... ona? Jest gdzieś tutaj?!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozejrzałem się nerwowo po okolicy. Pierścień zachował się tak pierwszy raz. Choć równie dobrze, mógł mnie po prostu uwierać; nie należał do najluźniejszych. Okolica wyglądała spokojnie. Może nie przyjaźnie, ale nie zauważyłem niczego podejrzanego. Więc pewnie mi się tylko zdawało - wyobraźnia lubi płatać figle. Skrzydła odpoczęły. Znów byłem w pełni sił, a Słońce zaczynało zachodzić. Mimo wszystko, w takim miejscu nocą bezpieczniej jest na niebie. Złożyłem kopyta w znak Via Partem. Skupiając myśli na mapie Equestrii i zaznaczonym na niej Canterlocie, wypuściłem w powietrze błękitną kulę. Ognik zawisł na chwilę, wyglądając jak bardzo jasna gwiazda na tle ciemniejącego nieba. A potem nagle wystrzelił gwałtownie przed siebie, zostawiając za sobą białą, mglistą smugę. Więc przynajmniej nie pomyliłem kierunków... Odbiłem się od ziemi i wzbiłem w powietrze. Chłodny, nocny wiatr uderzył mnie w oczy, zmierzwił mi grzywę. Nie oglądając się już za siebie, poleciałem w ślad za znikającym już, jasnym punkcikiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Więc przynajmniej nie pomyliłem kierunków..." Już myślałam, że napiszesz "Więc przynajmniej nie pomyliłem kierunków, tak jak Soczek..." :P

---------------------------------

Teren nadal był podmokły i bagnisty. Ciężko było dostrzec jakiś gładki skrawek ziemi, by móc na nim ustać i odpocząć. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny.

Maleńki, błękitny punkcik szybował po niebie, wiodąc cię ku Canterlot. Ufając mu, leciałeś za nim.

Wkrótce wleciałeś w mgłę, jednakże była na tyle słaba, byś mógł nadal widzieć co masz przed sobą. Jedynie omiotła całkowicie ziemię, nie pozostawiając ani jednego krzewu widocznego. Gdzieniegdzie wysokie korony suchych drzew przedzierały się przez mleczny puch.

Nagle kula zachowała się dziwnie. Stanęła w miejscu i po chwili z oszałamiającą prędkością zanurkowała w dół, tonąc we mgle. Biała smuga po chwili zniknęła, zostawiając cię na dobre samego w nieznanym terenie.

Mogłeś lecieć dalej - w końcu twoja magia zawsze miała rację. Ale mogłeś też zaryzykować i spróbować ustalić, co się stało z kulą, która tak ni stąd, ni zowąd zleciała z kursu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Marti jest nieprzytomny, więc pisze równie nieprzytomny post xd

----------------------------

Spojrzałem w dół, w ciemną i mglistą otchłań. Moja magia nie zawodzi. Kula nie mogła bez powodu zmienić kierunku. To musiało coś oznaczać... Choć mało prawdopodobne, żebym już teraz był nad Canterlotem.

Nie miałem innego wyboru. Musiałem sprawdzić, co zaniepokoiło magię. Znak Defendit był już przygotowany, a znakiem Fist próbowałem rozgonić otaczającą mnie mgłę. Powoli i bezszelestnie machając skrzydłami, zniżałem lot. Wyciszyłem myśli. Słyszałem nawet najmniejszy szelest liści, niepokojonych przez wiatr.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zwinnymi ruchami omijałeś suche gałęzie drzew, by w końcu wylądować na podmokłej ziemi.

Dookoła otaczały cię gęste krzaki, o dziwo pokryte dziwnie wyglądającymi owocami. Przed tobą rozciągała się ścieżka, która znikała za gęstą mgłą.

I wtedy usłyszałeś głośny szelest liści. Dźwięk wydawał się być o tyle dziwniejszy, że w okolicy nie znajdowało się ani jedno drzewo.

Odgłosy z każdą chwilą narastały, aż w końcu... z drzewa zeskoczyła postać. Może nie tyle co zeskoczyła, tylko wspomogła się skrzydłami by miękko wylądować. Była zakapturzona, a czarna peleryna powiewała na niespokojnym wietrze.

Dostrzegłeś również twoją magiczną kulę, która latała wokół głowy postaci.

- Skończony idioto.

Postać zdjęła kaptur. Twoim oczom ukazała się ta sama twarz, którą wcześniej spotkałeś w jaskini! Dumna i piękna szara klacz o zielonych oczach i długich, kręconych włosach. Wpatrywała się w ciebie z gniewem.

- Czemu zbaczasz ze swojej drogi? Nie takie było twoje przeznaczenie! - Wskazała na ciebie drżącym kopytkiem. - To prawda, że zbyt dużo ci opowiedziałam, ale mógłbyś być trochę rozważniejszy!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Widok tajemniczej klaczy wywołał u mnie prawdziwą burzę uczuć - poczucia radości, spełnienia, osiągnięcia celu. Ale także złości. Poczułem się urażony jej słowami. "Nie takie było twoje przeznaczenie" - więc niby co nim jest?! Otworzyłem usta, mają zamiar wyrazić swój rankor. I wtedy ponownie napotkałem te wielkie, szmaragdowe oczy. Zimne, a przy tym tak piękne. W ich widoku było coś uspokajającego, odganiającego wszelkie złe emocje. Spuściłem głowę. Chciałem przeprosić. Uświadomiłem sobie jednak, że naprawdę nie mam za co. Wciąż miałem parę wątpliwości do wyjaśnienia. - Twoje słowa pozostawiły u mnie więcej pytań niż odpowiedzi. Pytań tak ważnych, że to im postanowiłem się poświęcić. To moja decyzja. - Zamilkłem. Wiatr szumiał cicho, rozganiał wszechobecną mgłę. Robiło się coraz jaśniej. - Ostatnie dni spędziłem na poszukiwaniach. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o Córach i Synach Nocy. O tobie. - Uniosłem głowę, spojrzałem klaczy prosto w oczy. - Mamy ze sobą wiele wspólnego. Jeśli ktoś potrafi pomóc mi w odnalezieniu przeznaczenia, to wydaje mi się, że moje obecne poszukiwania nie są bezcelowe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

OK. No to odpisujemy, wreszcie, kurrrde.

________________________________

- Dużo wspólnego? - powtórzyła klacz, przyglądając ci się spod zmrużonych powiek. - Jesteśmy zupełnie inni! I nikt nie chciałby być taki jak Córa Nocy!

Dysząc, mierzyła cię wzrokiem. Po chwili cicho westchnęła i spuściła głowę.

- Nikt nie chciałby być taki jak ja - szepnęła.

Nastała cisza, w której słychać było tylko szumienie wiatru. Powiew targał grzywę klaczy, która stała w miejscu niczym słup soli. Mogło się wydawać, że w ogóle się nie ruszała. Jedynie oddychała głęboko i szybko.

Nagle podniosła głowę, a na jej twarzy malował się ten sam wyraz co przedtem. Ton jej głosu nie był jednak przepełniony gniewem, lecz lodem.

- Uwierz mi, że nie powinieneś tego robić. Naprawdę. Nie chcę, by komuś stała się krzywda przez to, że zadaje się z niewłaściwą osobą. Skoro znasz historię Cór i Synów Nocy wiesz co dzieje się z tymi, którzy zostaną złapani. Dlatego po prostu odejdź, Grey. I postaraj się zapomnieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

- Wiem, co się z nimi działo - zacząłem. - A mimo to nadal pragnę was odnaleźć. Jeśli ktoś potrafi mi wytłumaczyć, dlaczego jestem inny - to wy. Tak, mamy ze sobą dużo wspólnego. Prócz ciebie i mnie, nie znam nikogo, kto umie posługiwać się Znakami. To musi coś znaczyć. Zbliżyłem się do tajemniczej klaczy, spojrzałem jej prosto w oczy. - Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństwa, które może mi grozić. Ale nie boję się go. I jak widać - dodałem po chwili - nie boisz się go i ty. Ty także mnie szukałaś. I odnalazłaś. Co było tego powodem? Chęć przekazania mi, że moja droga jest bezcelowa. Nie wydaje mi się. Zamilkłem na chwilę. Wiatr szumiał złowieszczo, tańcząc wkoło razem z ciemnością. Była to bardzo ciemna noc. Ciemniejsza niż inne. Gwiazdy świeciły lekko na niebie. Słabiej niż zwykle. - Nie zmuszaj mnie to odejścia. To tylko moja decyzja. A tą jest poznanie Synów i Cór Nocy. Wiem, że muszę to zrobić. Choć nie potrafię tego wytłumaczyć. Nie zabraniaj mi tego. Jeśli nie chcesz mi pomóc... - zamilkłem. Chciałem powiedzieć "odejdź", ale to słowo nie mogło przejść mi przez gardło. - Jeśli nie możesz mi pomóc... to będę musiał zrobić to sam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nic nie rozumiesz - szepnęła smutno klacz.

Wyglądała, jakby walczyła z samą sobą. Wierciła kopytkiem dziurę w ziemi i obserwowała przy tym mrówkę, która zostawała zasypana lawiną. Za nic nie chciała na ciebie spojrzeć.

Po dłuższej chwili milczenia powiedziała:

- Nie jesteś taki jak Córy i Synowie Nocy. Magię masz w sobie. Urodziłeś się z nią, a my... - przerwała, po czym dodała szybko: - ...my ją zdobyliśmy. Dzięki Lunie, która już jest bezpieczna w pałacu w Canterlot. Nasza misja dobiegła końca. Musimy jedynie walczyć o przetrwanie, by Celestia nas nie dopadła. Tak... moim celem było przekazanie tobie, że twoja wędrówka jest bezcelowa.

Odwróciła się do ciebie tyłem i zaczęła odchodzić wolnym krokiem.

- Nie zmarnuj swojego życia i podążaj dalej... Jednak... jeśli...

Zatrzymała się i ciężko westchnęła.

- ...jeśli naprawdę chcesz iść ze mną, nie powstrzymuję cię. Każdy ma swoją własną wolę. Chcę ci tylko uświadomić, że możesz tego bardzo żałować. Zastanów się i podejmij decyzję.

Odeszła, lecz niedaleko. Przysiadła na jednym z ogromnych głazów i zaczęła bawić się swoim ogniem z wyjątkowo smutnym wyrazem twarzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Burza myśli rozpoczęła się w mojej głowie... Wyboru musiałem dokonać w tej chwili. Zdawałem sobie sprawę z jego wagi... Już chciałem odejść, gdy nagle... Coś zrozumiałem. Pielgrzymka miała udowodnić moją wartość. Przekonać do niej mnie samego. Pomóc sobie. Ale to nie ja potrzebowałem pomocy. Moja magia nie była naturalna. Tak jak i Synów i Córek Nocy. Ja nie byłem prześladowany. Oni - tak. I to oni byli w potrzebie. Żaden wiatr nie jest dobry dla okrętu, który nie zna portu swego przeznaczenia. A ja odnalazłem swoje. Powoli ruszyłem w stronę siedzącej w samotności klaczy. Podszedłem blisko, słyszałem jej oddech. Nachyliłem się i wyszeptałem. Spokojnym, pewnym głosem. - Wiem, co teraz powiesz. Że będę tego żałować. Ale nie obchodzi mnie to. Idę z tobą. - Wiatr wzmagał się, grzywa klaczy powiewała łagodnie. - Zaprowadź mnie do reszty Cór i Synów Nocy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz gwałtownie się wzdrygnęła. Natychmiast wstała i odeszła od ciebie prędko, patrząc na ciebie gniewnym wzrokiem.

Nic jednak nie powiedziała. Cisnęła ze złością ognistą kulą gdzieś w dal i rozłożyła swoje potężne skrzydła.

- Nie myśl, że będę na ciebie czekać - powiedziała i uniosła się w górę, błyskawicznie wzlatując ponad suche drzewa. Dostrzegłeś, że leci w kierunku Canterlot.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Jeszcze przez chwilę stałem jak osłupiały, zaskoczony nagłym zniknięciem klaczy. Rozejrzałem się nerwowo. Niebo było spokojne, niczym nie zaniepokojone. W przeciwieństwie do mnie. Dostrzegłem szybko oddalający się czarny punkt. Pomimo dzielącej nas odległości, rozpoznałem go. Nie było czasu do stracenia. Rozłożyłem skrzydła, wzbiłem się w powietrze. Uderzyło mnie w twarz, stawiało dzielny opór. Ale byłem silniejszy. Przyśpieszyłem. Dystans pomiędzy mną a czarnym punktem zmniejszył się. Zrównałem się z nią. Jej twarz była pusta, nie wyrażająca żadnych emocji. Straszna, ale przy tym i piękna. Chciałem się odezwać, zwrócić na siebie jej uwagę. Nie mogłem. Może usłyszy moje myśli, odgadnie moje pytania. Sam jednak nie mogłem się na to zdobyć. Towarzyszyłem jej w milczeniu, lecąc ku swojemu przeznaczeniu*. *Ave częstochowskie rymy xD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz nie odezwała się do ciebie ani słowem. Patrzyła przed siebie, lecąc szybko i zwinnie. Ledwo co mogłeś za nią nadążyć.

Mgła powoli ustępowała. Zaczęły was oślepiać ostre promienie słoneczne, a po kilku chwilach ujrzeliście czyste, błękitne niebo.

Nie lecieliście już nad bagnami, tylko nad łąkami i polami, na których rosła kukurydza. Otaczały was dookoła - ani śladu kucyków.

- To będzie długa wędrówka - odezwała się nagle klacz. Usłyszałeś w jej głosie obawę. - Mogłam cię poprowadzić inną drogą. Gdybyśmy lecieli wzdłuż tamtych podmokłych terenów... Może i byłoby dłużej, ale przynajmniej mógłbyś odpocząć gdzieś w cieniu.

Spojrzała na ciebie.

- Nie pojmuję cię. I chyba nigdy nie pojmę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz zagryzła wargę i zamyśliła się.

- Do Cór i Synów Nocy - powiedziała takim tonem, który sugerował, że nie można jej zadawać żadnych pytań.

Leciała dalej z kamienną twarzą, patrząc przed siebie beznamiętnie. Miałeś dziwne wrażenie, że coś ukrywa...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Lot zaczynał się ciągnąć, a ja wciąż nie byłem pewny kierunku, w którym podążam. Nie odzywałem się - nie byłem pewien, czy mogę liczyć na odpowiedź. Jednak ciekawość przemogła. Zrównałem się z lecącą obok mnie towarzyszką. Ile dni lotu przed nami? - zapytałem. - I... Opowiedz mi coś o sobie. Skąd pochodzisz... Jeśli mamy razem podróżować, to chciałbym przymajmniej poznać twoje imię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz spojrzała na ciebie. Dostrzegłeś ból w jej oczach.

- Myślałam, że znasz moją historię - powiedziała szorstko. - Wymordowano mój cały ród, rodzinę, przyjaciół. Została nas garstka. Całe życie musimy uciekać, nie możemy liczyć na niczyją pomoc. Nikomu nie ufamy. Nie przejmują się naszymi uczuciami, uważają nas za insekty, które po prostu trzeba zlikwidować.

Odwróciła się od ciebie.

- Nie pamiętam swojego imienia. Mam za to numer. Trzy. Jestem trzecia na liście - szepnęła. - Trzecia na liście do zlikwidowania...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...