[ZAKOŃCZONE]W_objęciach_Chrysalis: Na ratunek NPNZ!!! (by Shantee)

[Nightmare]

Minął dzień, odkąd Podmieńce porwały Shantee. Wishing Cry zerwała się z łóżka. Znowu śniły jej się koszmary związane z Changeą, Chrysalis i kokonami. Usłyszała burczenie w brzuchu.

(pierwszą lub trzecią osobą)

[Shantee]

//Gdyby co, ja piszę ''byłam'' a nie ''była'' itp.//

Wstałam z łózka i pomasowałam się kopytkiem po głowie. Nie lubiłam zbytnio tych podmieńców, choć wcześniej miałam do nich neutralne nastawienie. Pobiegłam kłusem do kuchni, by rozejrzeć się za jedzeniem.

[Nightmare]

Ja początki zawsze robię w 3 osobie

---

Było tam dużo jedzenia, a na blacie leżała szarlotka: ostatni wypiek Shantee.

[Shantee]

Zasmuciłam się, kiedy zobaczyłam szarlotkę. Przez chwilę patrzyłam na nią, a potem wzięłam ją kopytami i zaczęłam jeść wypiek.

[Nightmare]

Był słodki, rozpływał się w ustach.

[Shantee]

Po zjedzeniu ciasta oblizałam się. Teraz, skoro byłam już trochę najedzona, zaczęłam myśleć, co robić dalej. Pomyślałam jednak, że mogę zawołać psa Tume, czyli psa Shantee.

[Nightmare]

Po kilku gwizdnięciach, przybiegł Tume.

[Shantee]

- Hej piesku. Twoja Pani zniknęła, chyba to wiesz? Ja chyba wybiorę się na wyprawę, by ją uratować. Niewykluczone, że zabiorę ciebie. - Pogłaskałam psa po głowie i popatrzyłam na niego.

[Nightmare]

Piesio wyglądał żałośnie, oklapły mu uszy, a ruchliwy ogonek zwisał bezwładnie.

[Shantee]

- Oj, tylko się nie przejmuj. Pomożesz mi. A gdyby co - Siad! - Wzięłam psi smakołyk, by rzucić psu jak wykona komendę.

[Nightmare]

Piesek, dalej markotny, usiadł.

[Shantee]

Dałam mu przysmak, po czym postanowiłam iść do swojego pokoju i odpowiednio spakować swoje juki, by móc potem uratować Shantee.

[Nightmare]

luki

juki

---

W swoim pokoju znalazłaś swoje juki z zapinką o wyglądzie burzowej chmury.

[Shantee]

Aaa, sory, ja słowa tak rzadko używam, że w ogóle nie wiem, przez co się pisze

---

Lekko się uśmiechnęłam i otworzyłam je.

[Nightmare]

W środku była tylko czapka i fartuch Pracownika Fabryki Pogody.

[Shantee]

- Ja jeszcze się nie spakowałam? - Spytałam sama siebie, po czym zaczęłam wkładać jedzenie do pierwszej juki. Do drugiej włożyłam koc z mojego łóżka, linę i mały nożyk.

[Nightmare]

Tume wlazł pod łóżko, kiedy ty wypchałaś juki po brzegi. Ktoś zadzwonił do drzwi.

[Shantee]

Zdziwiłam się, i zaczęłam myśleć, kto to mógł być. Poszłam do drzwi i otworzyłam je.

[Nightmare]

Stała za nimi mała klaczka jednorożca o niebieskiej sierści i granatowej grzywie.

- Jest moze Shantee? - wysepleniła.

[Shantee]

- Umm... została porwana... - Powiedziałam, zastanawiając się, po co jej te informacje.

[Shantee]

(Pomyliłam sobie, ale zedytowałam. )

[Nightmare]

W oczach klaczki pojawiły się łzy.

- A-Ale... Jak?

[Shantee]

Nagle nabrałam odwagi.

- Niestety... słyszałaś o podmieńcach? Kiedy był wielki ślub w Canterlocie Shining Armora z Księżniczką Mi Amore Cadenza? Te czarne kucyki, które mają na sobie dziury... To właśnie one...

[Nightmare]

Klaczka położyła uszy i się rozpłakała.

[Shantee]

- Wiem, mi też jest smutno. - Powiedziałam i pogłaskałam klaczkę. - Nie płacz. Ona też była dla mnie kimś ważnym.

Rozejrzałam się wokoło, by sprawdzić, czy ktoś patrzy.