Jag_a Napisano Luty 14, 2013 Share Napisano Luty 14, 2013 https://docs.google.com/document/d/1jAOjnr9rY2eWSlBAx4JO7tNpbq8nhBgENUO57eeZRcE/edit Kolejne moje opowiadanko, jedynie dla tych, którzy grali w Mass Effecta, (zwłaszcza część trzecią), bowiem jest to po prostu zTCBizowanie (wstawienie kuców do naszego świata) przyszłości ludzkości, opisanej w zakończeniu owej gry. Szykujcie się na porcję solidnego bullshitu, bowiem temat ten jest dość kontrowersyjny, Oczywiście nie posiada pełnego zakończenia. (Koniec następuje po prostu w chwili wyboru) i... Właściwie trudno powiedzieć coś więcej. Nic nie jest nigdy proste. Ani wybory przed którymi stajemy, ani możliwe konsekwencje. Ostrzegam ponownie, możecie nabawić się minbucka, bo również starałem się zachować złożoność i jasność wypowiedzi, ale i ich niekompletność (spoiler: stąd np. niepełny opis syntezy) Tak czy inaczej: Zapraszam i liczę mimo wszystko, że ktoś podziela moje zdanie wobec tego uniwersum Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Fiesta Napisano Luty 14, 2013 Share Napisano Luty 14, 2013 Kolejne moje opowiadanko' date=' jedynie dla tych, którzy grali w Mass Effecta[/quote'] Grałem w Mass Effecta, ale go nie lubię. Czy to jest opowiadanie dla mnie? Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jag_a Napisano Luty 15, 2013 Autor Share Napisano Luty 15, 2013 Nie bardzo Chyba, że będziesz czerpał radość z niedomówień Edit... No dobra... Nie lubisz ME, nie wiem czemu, ale to opowiadanko ma z nim wspólne jedynie to, że mają podobną treść. Jeśli ją znasz, to dostrzeżesz podobieństwa. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Hoffman Napisano Styczeń 31, 2021 Share Napisano Styczeń 31, 2021 Dnia 14.02.2013 o 22:38, Jag_a napisał: Kolejne moje opowiadanko, jedynie dla tych, którzy grali w Mass Effecta, (zwłaszcza część trzecią) (...) Wiadomo, jak działa przekora, co nie? Pomimo tego, że w Mass Effecta praktycznie w ogóle nie grałem, postanowiłem rzucić okiem na opowiadanie. Trudno mi ocenić, czy znajomość tego uniwersum zadziałałby dodatnio, w końcu kto nie lubi odnajdywać smaczków wszelakich związanych ze znajomą grą, filmem, czy komiksem, ale z drugiej strony, takie wejście „na świeżo” w tekst będący crossoverem, bez żadnej wiedzy o uniwersum, potrafi niekiedy zachęcić do nadrobienia zaległości, czy zapewnić inne, wyjątkowe wrażenia z lektury. W każdym razie, jeśli tekst zaskoczy – bo w końcu najwięcej zależy od samego tekstu – może pozostawić po sobie dobre wspomnienia, zaciekawić, zaintrygować, właśnie ze względu na tę niewiedzę. Z przyjemnością mogę przyznać, że akurat w przypadku „Rozsądku”, tak właśnie się stało. Zielonego pojęcia nie mam o Mass Effect, nie widziałem na oczy wspominanego zakończenia, a mimo to, tekst mnie wciągnął i nawet się spodobał, zaintrygował. Wszystko było dla mnie świeże, inne i przez to ciekawe, chociaż forma, czy też konstrukcja opowiadania nie dały powodów do zachwytu. Wielu rzeczy brakuje. Na przykład justowania. W dialogach zamiast półpauz są dywizy, brakuje spacji po dywizie, co dodatkowo psuje wrażenia... chociaż chyba raz czy dwa razy rzeczywiście przyuważyłem spację. Stylistyka nawet ok, ale rzucają się w oczy literówki, podwójne spacje, pozjadane literki, kulejąca interpunkcja, niekiedy pojawiają się błędy ortograficzne. Niedobrze. Cytat „Pobocze ścieżki ogrodzone było jednak dość niebezpiecznie wyglądającym i dość wysokim murkiem, prawdopodobnie pod napięciem. ” „Ścieżki odgrodzone było”, powtórzenie („dość”), podwójna spacja, tego typu rzeczy będą nam towarzyszyć dosyć często w trakcie lektury. Cytat „Ostatnim z trójki był doś młody mężczyzna, ręce unosił w powietrzu na znak pokoju, starając się wyciszyć pozostałych kłócących się zawzięcie ze sobą.” Zjedzone „ć”, chyba brakuje jednego przecinka, po „pozostałych”. Poza tym, może być Cytat „Ponieważ ze wszystkich ludzi, których postanowiłam tu sprowadzić, ty wykazujesz się największą z pośród nich obojętnością.” „Spośród”, łącznie i przez „s”, a nie „z”. Tak to wygląda, na przykładach. Ogólnie, forma jest bardzo niedopracowana, natomiast, odnośnie konstrukcji tekstu, mam na myśli proporcje między opisami, a dialogami. Sam tekst można uznać za podzielony na trzy części. Mamy krótkie wprowadzenie, początek historii (nagłówek "Historia zaczyna się... tutaj"), a także rozwinięcie + zakończenie, w postaci nadejścia tej chwili. To jak najbardziej w porządku. Opowiadanie rozkręca się naprawdę klimatycznie, spodobały mi się opisy, akcja rozwijała się w rozsądnym tempie, stopniowo budując nastrój, pomimo faktu, że bohaterem jest zwykły Polak, zwykły Jan Kowalski, który gra w gry. Zatem bez poważniejszych zarzutów, niestety do czasu. Pierwszym zgrzytem okazuje się scena konfrontacji bohatera z aż trzeba zwaśnionymi stronami – oprócz przedstawiciela FOL-u i POZ-u, pojawia się trzecia postać, reprezentująca zupełnie nową organizację, czyli Organizację Obrony Wolności (OOW). Chodzi mi o to, że rozgorzała wówczas ostra dyskusja, w której to dyskusji zabrakło narracji przy poszczególnych kwestiach mówionych. Niejeden raz miałem kłopot z ogarnięciem kto co mówi, kto komu grozi itd. Może nie byłem dostatecznie skupiony, a może dialog został napisany zbyt chaotycznie, zabrakło jakichś przerywników w postaci zwykłych akapitów, jakichś przemyśleń, oceny zaistniałej sytuacji ze strony głównego bohatera. Samo rozwiązanie sporu zaś przyjąłem zupełnie bez emocji. Było troszkę niespodziewane, ale skwitowałem je zwyczajnym „aha”. Dało się w tym odczuć pewną delikatną groteskę. A może to miał być czarny humor? Nie wiem, mam mętlik w głowie. Następnie pojawia się Celestia we własnej osobie i kolejny, poważniejszy zgrzyt. Na tym etapie, opowiadanie staje się w całości długim dialogiem, gdzie najbardziej rozbudowane kwestie posiada wspomniana bohaterka, niekiedy podzielone na krótsze odcinki, ale nie wiem, czy dobrze zapisane. Ciągnie się to i ciągnie, aż następuje zakończenie – dosyć ubogo opisane, niesatysfakcjonujące. Domyślam się, że wynika to z zakończenia Mass Effect 3, o którym wspomniał autor, niemniej, ten kawałek pozostawia wiele do życzenia. Opowiadanie sprawia wrażenie urwanego. Szkoda, mam wrażenie, że wystarczyłoby kilka dodatkowych zdań, niekoniecznie do spółki z dodatkowymi opisami rozcinającymi nieco przydługi dialog między Janem, a Celestią i opowiadanie mogłyby pozostać urwane, w sensie, że otwarte, ale jednocześnie wystarczająco satysfakcjonujące, by uniknąć wrażenia... no, może nie tyle niedosytu, co poczucia, że autor mógł postarać się lepiej. W porządku, ale w takim razie, skoro wymieniłem tyle wad, dlaczego ostatecznie swoje ostateczne wrażenia określiłem jako pozytywne? Jak opowiadanie zdołało mnie zaintrygować, zaciekawić, zapisać się w pamięci pozytywnie? Odpowiedzi na te pytania kryją się w słowach Celestii – zapewne zostało to mocno zainspirowane grą, ale wciągnęła mnie koncepcja cyklu, o którym opowiedziała, przybliżając między innymi to, jak on działa w praktyce. W tle przewija się oczywiście skromny wątek... no, nazwę go filozoficznym, z braku innego określenia. Chodzi oczywiście o naturalne skłonności autodestrukcyjne występując w rasach rozumnych, które po kolei budowały swoje cywilizacje, a te z kolei upadały, a także pomysł na to, że ponyfikacja jest nie tylko sposobem na przetrwanie istnień z wielu minionych okresów historycznych, zachowując w ten sposób ich tożsamość, kulturę i co nie tylko, ale także usunięcie z nich wspomnianych wcześniej tendencji, efektywnie gwarantując pokój. Wszyscy stają się jedną, pozbawioną żądzy władzy rasą, zachowują wspomnienia, doświadczenie, dorobek. Mało tego, dowiadujemy się o możliwości połączenia DNA, Eteru z rzeczywistością. W tym sensie, ponyfikacja przedstawia się jako absolutne zbawienie, rozwiązanie wszelkich problemów, wystarczy tylko podjąć właściwą decyzję... W sumie, ciekawe jest to, że najwyraźniej Celestia ma nad sobą tajemniczych stwórców, jako że jest ich tworem i narzędziem do osiągania harmonii. Zwiastuje śmierć, ale i potęgę, no i oferuje coś więcej. To jednak nie są jedyne filozoficzne smaczki, na jakie natrafimy – oprócz znajomych rozważań o sensie czy słuszności moralnej ponyfikacji, znajdziemy przemyślenia o przyszłości, sensie życia, nadzieję oraz jej znaczenie wobec chwili, tego typu rzeczy. Nic nowego, ani specjalnie odkrywczego, ale rzeczy te w znaczącym stopniu urozmaicają tę konwersację. Ciekawie się to czytało. Zważywszy na to, że historia zapewne zatacza koło, mając na uwadze zakończenie, zaczynam się zastanawiać, czy ten wszechświat nie jest przypadkiem skazany na porażkę i powtarzanie w kółko tych samych błędów, skoro, jak się domyślam, w poprzednich epokach, erach, jednostki będące odpowiednikami Jana Kowalskiego również się odwracały i uciekały, nie potrafiąc podjąć wyboru, toteż nigdy nie doszło do połączenia Eteru z rzeczywistością, w związku z czym Cielestia ciągle musi zwiastować wyłącznie śmierć, przyglądać się temu, jak kolejne cywilizacje upadają, ale też za każdym razem ponyfikować jakąś część populacji i w ten sposób zbawiać chętnych. Nie wiem, czy dobrze to rozumiem, czy właściwie interpretuję, ale w tym kontekście, Celestia wypada troszeczkę jak postać tragiczna – nieskuteczne narzędzie swoich stwórców, które jest skazane na ciągle te same działania, oglądanie porażek, każda jedna podobna do poprzedniej. Ciekawe, ciekawe, nie powiem, że nie Aha – rozśmieszyło mnie troszkę, gdy się okazało, że jednostką najlepiej predysponowaną do tego, by podjąć decyzję, która zdecyduje o wszystkim, która może spróbować zmienić wszechświat i przerwać to błędne koło, doprowadzić do końca zła i wielkiego połączenia... jest zwykły Polak, maturzysta, Jan Kowalski. Ach, ci Polacy... W każdym razie, mimo niedopracowanej formy, niesatysfakcjonującej końcówki, mocno przeciętnej, raczej nieciekawej konstrukcji opowiadania, która mogła być dużo lepsza, a także paru niewykorzystanych okazji na dodanie extra opisów, muszę przyznać, że miało to ciekawy klimat, no i chociaż ten końcowy dialog przejął całe show, to, co mówi Celestia okazało się dla mnie dosyć intrygujące, na poziomie koncepcyjnym. Miałem wrażenie, że dokonuje się dość wielkiego, że ona naprawdę widziała mnóstwo rzeczy, była niemalże od zawsze i że opowiada o nieskończonym uniwersum oraz historii. A zatem... chyba mogę powiedzieć o małym zaskoczeniu. Do tekstu raczej nie będę powracał, niemniej, zaprezentował się, pomimo swoich zgrzytów i baboli, znacznie lepiej, głównie pod kątem merytorycznym, niż szereg "dzieł" które nie tak dawno temu miałem (nie)przyjemność omawiać. Link do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Recommended Posts
Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony
Utwórz konto
Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!
Zarejestruj nowe kontoZaloguj się
Posiadasz własne konto? Użyj go!
Zaloguj się