Skocz do zawartości

Większe dobro [Oneshot][Grimdark][Gore][Kryminał]


Recommended Posts

Mój trzeci fanfic...

Pisałem go długooo, bo tylko na przerwach między zajęciami na studiach. XD
Pewnie będzie w nim dużo błędów, ponieważ jestem "one man army", więc siłą rzeczy nie mogę wszystkiego wyłapać sam. Jak mi je wytkniecie to postaram się je poprawić...

Opis:
Opowieść utrzymana w konwencji kryminału opowiadająca o Blendzie - ziemnym kucu, który z pozoru jest dobrym i szanowanym profesorem i chirurgiem. No właśnie z pozoru. Główny bohater nękany koszmarami zostaje zmuszony do zmiany dotychczasowego sposobu życia.

Ok nie pozostało mi nic innego jak życzyć przyjemnego czytania!

A oto link:

Większe dobro - całość
 

Enjoy!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

[justify]Przepraszam za lekkie opóźnienie, ale za pierwszym razem zjadło mi cały tekst, gdy tylko go napisałem, co odrobinę mnie wyprowadziło z równowagi, a potem jakoś ta ocena wyleciała mi głowy...

Jako że zobligowałem się do wypowiedzenia się o tym opowiadaniu, tak więc teraz się z tej powinności wywiąże. Muszę przyznać, że choć z początku fic nie wywar na mnie większego wrażenia, im bardziej zagłębiałem się w lekturze, tym bardziej byłem historią zaintrygowany, czasem doświadczając syndromu "Jeszcze jednej strony", gdyż historia autentycznie mnie wciągnęła. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie kilka "ale"

- Przecinki: Autor często nie stosuje się do zasad interpunkcji, choć czasem zdarzają się fragmenty, gdzie przecinki wstawił poprawnie. Zadziwiające.

- Powtórzenia:: Niestety, bardzo częsty błąd i można się tylko załamać, gdy w opisie domku Blenda co najmniej siedem razy pojawia się słowo "mieszkanie". A gdy widzę jedno zdanie, w którym dane słowo występuje trzy razy, to mam ochotę walić głową w klawiaturę.

- Akcja, która gna czasem zbyt szybko: W niektórych momentach wszystko jest ładnie opisane, ale czasem autor idzie na skróty. Szczególnym tego przykładem jest fragment, gdy opisuje on siedem miesięcy z życia bohatera w jednym, lakonicznym zdaniu. Zwłaszcza widać to w zakończeniu, które zostało jakby na siłę przyspieszone.

SPOLIERZ ACHTUNG!

- Fabuła: Śmierć ofiar czasem jest zdecydowanie zbyt groteskowa; chciało mi się tylko śmiać, gdy ten kucyk z nadwagą dostał zawału akurat parę sekund po udaremnieniu zbrodni. Zamiast zamierzonego efektu wywołuje to tylko lekkie zażenowanie. Również pegaz, która została powolnie zaszlachtowana w gruncie rzeczy na zurbanizowanym terenie, a potem morderca przeprowadził na niej gruntowną sekcję, po czym umazany krwią niespiesznie wrócił do domu. Nikt nic nie widział. Zresztą wystosować zarzut muszę także wobec głównego bohatera, który zgadza się na ofertę zaproponowaną przez przyjaciela, praktycznie bez wahania. Już nawet nie będę się czepiał zbyt nierealnego zachowania Celestii, czy patetyczności wypowiedzi niektórych policjantów. Bo jest coś gorszego...

Finał.

Naprawdę, cała opowieść mogłaby skończyć się po aresztowaniu. Ale nie, historia musi trwać dalej. Pominę fakt, że ucieczka Blenda jest całkowicie nierealna (Jak sforsował kraty?), bo całkowicie rozbroiło mnie to zdanie:

"(...) napotkał na przeszkodę w postaci całego personelu więziennego, który w tym dniu pozostał w pracy. Dwa jednorożce, dwa kuce ziemne oraz cztery pegazy.

Widząc jak byli uzbrojeni Blend tylko się uśmiechnął. Miał wyraźną przewagę jego bron była ostra i długa, strażnicy byli uzbrojeni tylko w krótkie metalowe pałki, poza tym nie byli mordercami tak jak on. "

Nie wiem co za idiotów musieli zatrudnić w tym więzieniu, by nie byli w stanie powstrzymać jednego osadzonego. Zaś późniejszy motyw z zemstą i "mega super pogromcom alicornóf!" który nie powinien wyjść w ogóle poza amatorskie opowiadania, pominę litościwym milczeniem.

Jednak wbrew mojemu całemu narzekaniu opowiadanie nie jest wcale złe. Wystarczy tylko skończyć jego lekturę na kilka stron przed jego faktycznym końcem...

[/justify]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 years later...

Sivulecdako... ten nick przywodzi wspomnienia. Do tej pory skomentowałem pięć fanfików tego autora, z których tylko „Pirytowe serca” oraz „Płyn życia”, prezentowały w miarę przyzwoity poziom fabuły oraz kreacji postaci. „Prorok”, trzecia część przygód detektyw Red Stripe, doprowadził mnie do wybuchu frustracji. „Przemysł farmaceutyczny” powinien być pomocą dydaktyczną dla studentów prawa i administracji. „Mroczne proroctwa” w ogóle nie powinny się były ukazać w tym stanie. „Większe dobro” zaś, także nie powinno się ukazać bez poważnego przemyślenia sprawy przez autora.

 

Niezależnie od rezultatów swoich prób, Sivulecdako z całą pewnością stara się nadać swoim fanfikom jakiś ważny motyw przewodni a wykreowana przez niego Equestria to miejsce przesiąknięte złem i niesprawiedliwością. Nie inaczej jest i tym razem.

 

Wykładowca medycyny i chirurg o imieniu Blend zaczyna mieć nocne koszmary, które sprawiają, że przez brak snu załamuje się psychicznie i traci pracę oraz posadę na uczelni. Koszmary te cechuje jedno, w każdym z nich zabija kogoś ciosem noża w szyję. Po jednej z zakrapianych alkoholem imprez, będąc w stanie upojenia alkoholowego niechcące zbił klacz, tak jak w swoich snach. Zresztą, bohater myślał, że znowu śni i morderstwa dokonał bezwiednie. Jednak gdy poznał prawdę chciał się oddać w kopyta policji, ale wtedy zdarzyły się dwie rzeczy. Koszmary ustały a później jego przyjaciel zaproponował mu poprawienie wydajności transplantologii miejscowego szpitala. Miał on zabijać kucyki, które i tak by umarły, aby ratować te, którym przeszczep mógł pomóc. Nazywał on to „Większym dobrem”.

 

„Większe dobro” to trzeci fanfik Sivulecdako i widać kolosalny postęp w porównaniu do „Mrocznych proroctw”. Przede wszystkim tempo fanfika jest bardziej równe, tak mnie więcej do połowy, kiedy znowu autor zaczyna się spieszyć i efekt nie jest wcale dobry. Właściwie to w mniej więcej połowie pewne działania bohaterów wydają się być bardzo przyspieszone. Przykładowo śledztwo, które prowadzi detektyw Solve jest bardzo pobieżne i właściwie rozgrywa się za kadrem. Ponadto to w tym miejscu fanfik przestaje być czymś, co można brać na poważnie.

 

Nie mam tylko na myśli Drunkenlestii, która każe Lunie, którą nazywa (bez zachamowań, choć nie bez pewnego wysiłku fizycznego) psychopatką, zająć się sprawą mordercy wycinającego narządy. Sama Luna po przybyciu do miasta zaczyna grać na automacie, kompletnie nie interesując się sprawą. Najbardziej jednak wszelką wiarygodność zniszczył ten fragment:

 

Cytat

 

- Będę potrzebowała twojej pomocy księż... to znaczy Luno. Wciąż nie mogę się przyzwyczaić wybacz - Solve uśmiechnęła się i kontynuowała. – Z uwagi na to, że nie mamy żadnych dowodów, które moglibyśmy powiązać z podejrzanymi, będziemy musieli złapać mordercę na gorącym uczynku, a do tego potrzebna mi będzie pomoc w postaci przydzielenia czterech jednorożców z NTSJ, aby śledzili naszych podejrzanych.

Luna słysząc skrót, który nie powinien być znany dla nikogo poza księżniczkami oraz garstki członków samych „Niewidzialnych Tajnych Służb Jednorożcowych” zareagowała powstając ze swojego krzesła i mówiąc:

- Skąd... Z resztą nieważne. Proszę cały zespółzespól oprócz Solve o opuszczenie sali, chcę zamienić parę słów z naszą panią detektyw.

Dwanaście kucy opuściło pokój, w którym została tylko Luna i Solve.

- Korzystałam już z usług tajnych służb, gdy byłaś na księżycu, stąd wiem o ich istnieniu. Nie martw się tajemnica jest ze mną bezpieczna.

 

 

Rozumiesz, Drogi Czytelniku? Przed chwilą dwanaście kucy, które chyba nie były predystynowane do tego by wiedzieć o NTSJ się o nim dowiedziało a Solve zapewnia, że tajemnica jest z nią bezpieczna? Przecież to jest jakiś bełkot! Czy autor w ogóle przeczytał swojego fanfika, że nie zauważył tej logicznej sprzeczności? A czy jeśli ją dostrzegł to czemu jakoś nie napisał tego tak, żeby ta scena nie wyglądała jak wzięta z kosmosu?

 

Jest to pierwsza tak duża wpadka niszcząca atmosferę fanfika. Kolejne kilka razy tworzy później Blend. Stopniowo przestaje się on przejmować swoimi zbrodniami, potrzebować dla nich usprawiedliwienia. W końcu zostaje złapany i skazany na dożywocie. Oczywiście odgraża się on Lunie i zapewnia, że popełniła wielki błąd.

 

Tak, nie uprzedzając faktów Luna lub też wydający w imieniu księżniczek sąd skazuje go zaledwie na dożywocie. Wielokrotny morderca czuje się tym głęboko urażony. Z jakiegoś powodu autor daje mu jednak ciekawą motywację uzasadniającą jego zemstę na reżimie.

 

 

Cytat

Wszyscy oprócz jednego starego ziemnego kuca o białej jak mąka sierści, siwych włosach i chlebem jako Cutie Mark. Starzec też był mordercą. Była to jedyna osoba, z którą Blend mógł porozmawiać. Podczas jednej z pogawędek złocistobrązowy kuc opowiedział o swoich morderstwach. Biały kuc odwdzięczył się tym samym. Zabił tylko jednego kuca, urzędnika państwowego. Został skazany na 25 lat pozbawienia wolności, co w jego wieku oznaczało to samo co dożywocie. Ów urzędnik domagał się podatku od darowanego chleba. Rodzinna piekarnia białego kuca przez pięć lat obdarowywała niesprzedanym chlebem jedną z podstawówek znajdującej sięsie w nękanej głodem biednej dzielnicy Canterlotu. Urząd skarbowy się o tym dowiedział i zażądał zapłacenia astronomicznego podatku. Rodzinna piekarnia nie posiadała takiej ilości pieniędzy. Sfrustrowany kuc zamordował domagającego się pieniędzy urzędnika no i trafił do wiezienia… W tej historii nie było happyendu. Po pierwszym urzędniku przyszedł drugi zajął piekarnie i wyprzedał jej majątek. Rodzina białego kuca mieszka teraz w biednej dzielnicy Canterlotu, w tej samej którą niegdyś obdarowywała. Po usłyszeniu tej historii w Blendzie cos się zagotowało i przysiągł białemu kucowi, że się za niego zemści karząc księżniczki, które ustanowiły chore prawo. Zresztą i tak miał już do załatwienia sprawę z Luną. 

 

Najgorsze jest to, że ten fanfik, zakrawający na parodię, jest napisany zupełnie na serio. W efekcie Blend, walcząc o sprawiedliwość, morduje bliżej nie określoną ilość kucyków. Jednym z nich jest Celestia. Opis zbrodni jest bardzo pobieżny, tak jakby autor nie wiedział ja to dobrze przedstawić. W tym jednak momencie Blend jest już postacią rodem z parodii. Nie tylko jego motywacja jest upośledzona. Wpierw mordował by ratować innych a potem mordował by się zemścić za to, że poniósł i tak nazbyt łagodną karę ale jeszcze dorzucił do tego walkę z nieprawością w państwie! I przez pobyt w więzieniu stał się prawdziwą maszyną do zabijania! Nieważne co się dzieje, ale musi mordować by nie mieć koszmarów, każdy powód jest dobry, ale autor jakoś o tym nie wspomina w odpowiedniej chwili. Nie, on mu daje pseudo cel. 

 

Ale to jeszcze nic. Końcówka zakrawa na komedię absurdu, której Mrożek by nie wymyślił. Oto Lunę przed Blendem ratuje ten sam kucyk, który namówił mordercę do jego czynów a potem tuszował jego zbrodnie! 

 

Cytat

 

- Przepraszam - powiedział platynowy kuc, który stał nad truchłem swojego najlepszego przyjaciela. Firm rozpłakał się i ze łzami w oczach kontynuował monolog. - Nie było innego wyjścia, wymknąłeś się spod kontroli. Tak straszliwie mi przykro, że właśnie tak się to musiało skończyć - platynowy kuc zamknął powieki przyjaciela, gdyż nie mógł znieść wpatrujących się w niego martwych oczu, po czym podniósł głowę i patrząc w stronę zaskoczonej Luny kontynuował wypowiedż. - Ciebie również przepraszam.

- Mnie za co?! Przecież uratowałeś mi życie! - powiedziała Luna głosem w pełni wyrażającym jej zaskoczenie.

- Bo widzisz tak naprawdę to wszystko wydążyło się z mojej winy...

- Nie rozumiem -  tym razem głos Luny wyrażał zaskoczenie bliskie szaleństwu.

- To ja po pierwszym zabójstwie przedstawiłem Blendowi idee "większego dobra". Patrząc na skutki tej decyzji teraz mogę stwierdzić, że to był błąd. Powinienem był go wydać po pierwszym zabójstwie. Cholera przecież on sam tego chciał... Ale musisz mnie zrozumieć nie chciałem stracićstrącić przyjaciela. Tak naprawdę od początku nie wierzyłem w idee "większego dobra" takie coś nie istnieje. Zło zawsze jest złem. Nawet, gdy jesteśmy święcie przekonani, że czyniąc je czynimy tak naprawdę dobro. Wiem, że przeprosiny nie zwrócą ci siostry i nie zwrócą życia wszystkim innym ofiarom mojego przyjaciela, ale jeszcze raz cięcie przepraszam. Jestem temu wszystkiemu winny w takim samym stopniu jak Blend. I dobrowolnie poddam sięsie stosownej karze.

- Nie obwiniaj się za czyny swojego przyjaciela, to nie twoja wina, przecież nie zmusiłeś go do tych czynów. Wiesz to już koniec tej historii Rzeźnik… to znaczy Blend nie żyje nie będzie już nowych ofiar. Pozostaje nam tylko pogodzić się ze swoimi stratami i spróbować normalnie żyć - powiedziała z początku normalnym, a pod koniec załamanym od tłumienia chęci płaczu głosem. Oboje stali przez chwile w zupełnej ciszy, aż Luna ponownie normalnym głosem kontynuowała wypowiedź. - Wiesz może pójdziemy na kolacje i po niej odstresujemy się trochę? Ostatnio oboje wiele przeszliśmy no i w końcu uratowałeś mi życie.

W normalnej sytuacji Firm nigdy nie zgodziłby się na „jednorazową przygodę”, ale po stracie przyjaciela uznał, że naprawdę potrzebuje odskoczni i przystał na niemoralną propozycje rozładowania stresu. Po czym razem udali się w stronę jednej z bertońskich restauracji.

 

 

Rozumiesz, Szanowny Czytelniku? Luna idzie pić (i pewnie uprawiać seks) z kucykiem, który namawiał mordercę jej siostry do popełniania zbrodni i jeszcze tuszował jego poczynania. Zresztą on sam nie wierzył w tytułowe "większe dobro" i zrobił to tylko dlatego, że przyjaźnił się z kucem, którego przed chwilą zabił! Rozumiesz, szanowny czytelniku, potęgę ich przyjaźni? Dla czyjegoś dobra psychicznego uczynił z kogoś seryjnego mordercę, tuszował jego zbrodnie a potem zabił bo ten wymknął spod kontroli, ale i tak jest smutny, że ten nie żyje! I po tej deklaracji Luna idzie z nim na miasto! Czy to jest jakiś żart! Co za debil tak to zaprojektował!

 

Czy muszę pisać o stronie językowej? Śmieszy mnie wręcz jak autor w duchu totalnej grafomanii opisuje proste rzeczy w maksymalnie skomplikowany sposób. Weźmy taki przykład:

 

Cytat

Symultanicznie zakładał na siebie płaszcz i szybko spacerował w kierunku wyjścia, aby w końcu z impetem przednimi kopytami otworzyć drzwi wejściowe do uniwersytetu medycznego znajdującego się w metropolii znanej jako Bergton.

 

Nie „jednocześnie”, tylko „symultanicznie”! Bo „jednocześnie” jest dla jakichś pierwotniaków czy coś? Autor nie używa słów „śledztwo” tylko „inwestygacja”, nie kala się zwrotem „odwrócić uwagę”, tylko sięga po „dystrakcję”! A jednocześnie tekst jest usiany błędami tak oczywistymi, że wystarczyłoby go przeczytać by je zauważyć. „Ponad to" zamiast „Ponadto” to tylko jeden z wielu przypadków, gdy sposób zapisu całkowicie zmienia znaczenie słowa. Nie liczę przypadków prostych literówek jak „sie” „się”, gdyż słów bez polskich znaków jest tutaj całe zatrzęsienie. Nie piszę tutaj o czymś takim jak brak lub nadmiar przecinków, piszę tutaj o błędach, które można wykryć samemu, jeśli tylko przeczyta się uważnie tekst. Takie błędy wyłapie pierwszy lepszy korektor, nawet amator. Jednym słowem warstwa tekstowa to nieomal tragedia.

 

Podsumowując, nie polecam fanfika „Większe dobro”. Jest on nie tylko źle napisany, ale wręcz pełen idiotycznych sytuacji, które zakrawają na parodię, chociaż są napisane całkiem na serio. Nadal podtrzymuję moją opinię, że tylko seria o przygodach Red Stripe jest cokolwiek godna uwagi moich szanownych czytelników. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Przeczytałem i… ech, w sumie mam problem by to skomentować. To było po prostu dziwne. Dziwniejsze i niestety słabsze niż przemysł farmaceutyczny. 

 

Główny bohater jest dobrym chirurgiem i wykładowcą. Ogólnie jest spoko, ale zaczynają go nawiedzać koszmary o dokonywaniu morderstwa. Przez nie gorzej sypia, zaczyna pić i ma problemy w pracach, więc zostaje zawieszony. I tu już mam pierwszy problem. Bo rozumiem, że mógł nie chcieć samemu isc do psychologa, bo się wstydzi czy coś. Ale dlaczego żaden z jego kolegów mu tego nie zasugerował. W końcu byli lekarzami, to chyba powinni być na tyle ogarnięci by doradzić wizytę u specjalisty, rozmowę z kadrowym, czy cokolwiek. 

No nie doradzili, olali go, a on podczas alkoholowego ciągu zabił bogu ducha winną klacz kawałkiem szkła. Dobra, niech będzie, zabił i zwiał, bo służby są beznadziejne i nie potrafią znaleźć mebli w ikei. Ale potem odwiedza go kolega, który przeczytał o mordzie w gazecie i od razu sobie skojarzył z przyjacielem. Bo pamiętał, że tamten w dzieciństwie zabił gościa, który wlazł do ich szkoły i zabił matematyczkę. W Equestrii, która nie zna morderstw. I chyba nie wpadła na to by posłać dzieciaki do psychologa, bo mogą mieć traumę po tym jak jakiś świr wlazł do szkoły. Już nie mówiąc o tym, że uwierzyli w tłumaczenie o jego śmierci. 

 

No ale co robi nasz kolega głównego bohatera, zamiast posłać go do psychologa, pomóc mu, czy go wkopać? Namawia go do dokonywania kolejnych mordów w celu pozyskania narządów od kucy, które nie zasługują na życie, bo marnują zdrowie. Nie no, zabawa w boga pełna gębą. Może żeby nasz chirurg jeszcze był inteligentny, to by to dłużej pociągnął. Ale niestety nie jest i choć wpadł na to by udawać mordy rytualne przez jakiegoś szaleńca, to nie wpadł na to, że precyzyjnie wycięte serce i byle jak wycięte kilka innych rzeczy, albo precyzyjnie wycięte płuca i byle jak spreparowana reszta każą szukać lekarza, zapewne chirurga i każą szukać operacji.  No brawo. W szpitalu też nikt się raczej nie domyślił, skąd witalne organy, skoro nikt ostatnio nie kojfnął. 

 

Ale dobra, Luna go złapała i wsadziła do paki. Ale takiej zwykłej, bo przecież szaleńców nie trzyma się na księżycu. Prawda. 

Oczywiscie musi uciec i musi dokonać zemsty na Lunie, zabijając Celestię. Bo przecież wejść pod łóżko księżniczki każdy debil potrafi (do łóżka jak się potem okazuje też nie trudno). Za to po morderstwie wraca do domu i marudzi, że mu żarcie spleśniało. Bo nie oddali tego domu nikomu innemu, skoro dostał dożywocie. 


Aczkolwiek w tej części podobała mi się wzmianka o pluszowej Lunie. Fajny, uroczy dodatek.

Ale żeby tego było mało, gdy zostaje namierzony, ucieka i rozwala kilku gwardzistów. Bo zwykły chirurg bez przeszkolenia jest lepszy niż wojsko. Wojsko, które się boi szaleńca, zamiast mu z magii przywalić. Sama Luna za to stoi i czeka aż ją zajdzie od tyłu i zostanie zabity przez najlepszego kumpla. Którego potem Luna wynagradza wspólna kolacją. 

 

Szczerze, to się dla mnie nie klei. Tu jest tyle dziur i nielogiczności w działaniach kucy, że aż nie wiem. 

Aczkolwiek, mogę pochwalić za same mordy. Te są nie najgorzej opisane. dostatecznie medycznie i ciekawie zarazem. Rozbawił mnie też ten przypadek, gdy grubas, który cudem przeżył morderstwo zszedł na zawał. Nie jest to może humor roku, ale jako zabawny przerywnik wyszło fajnie. 

 

Podsumowując, sam koncept tego fika nie był taki zły. Z tego się dało coś wyrzeźbić. Niestety wykonanie jest nieco dziurawe, a do tego im dalej w fik tym bardziej się wszystko robi się mniej logiczne. Szkoda. Raczej nie polecam. 
 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...