Skocz do zawartości

Kto pierwszy, ten lepszy - Ruffian (inka2001)


black_scroll

Recommended Posts

Kiedy Chuck to usłyszał, zaczął cię jeszcze bardziej gilgotać. Chuck uśmiechnął się, prezentując swoje zadbane uzębienie.

- Dzisiejszy trening zaczynamy od łaskotek.

Zaczął dobierać się do innych, wrażliwych na łaskotki miejsc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łaskotki zelżały, aż w końcu, Chuck przestał cię gilgotać. 

- No, koniec wygłupów - powiedział, udając poważny ton. Nagle puścił się pędem przed siebie - Spróbuj mnie dogonić! - krzyknął, oddalając się szybko od ciebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wstałam i pobiegłam za nim. Biegłam tak szybko, jak było mnie na to stać. Poczułam się jak ptak, jakbym latała. Moja grzywa rozwiała się i czasem zasłaniała mi oczy, przez co schylałam głowę aby odgarnąć ją od pyszczka pocierając nią o przednią nogę. Czułam jak doganiam Chucka.

- Zaraz cię złapię! - Krzyknęłam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po kilku chwilach dogoniłaś i zrównałaś się z Chuckiem. Biegliście równo ze sobą. Już w tym momencie wiedziałaś, że kiedy tylko się zatrzymacie, z niedawnej starannej grzywy ogiera zostanie wielka rozczochrana kula, pozlepiana potem.

- Nie-ezła jesteś - zaczął powoli dyszeć. Nie miał tak dobrej kondycji jak tyle, ale na razie się trzymał. Mijaliście pierwsze kucyki, które przy porannym słońcu, zmierzały do swoich miejsc pracy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wskoczyłaś Chuckowi na grzbiet. Twoje niespodziewane zachowanie wytrąciło ogiera z równowagi, który potknął się o własne kopyto. Oboje przekoziołkowaliście kilka metrów. Chuck wylądował na grzbiecie, rozłożony na płytach chodnika, a ty na nim. Wasze pyszczki były bliziutko, tuż przy sobie. Chuck potarł sobie potylicę kopytkiem.

- Ale jesteś głupia... - mimo wszystko uśmiechał się głupkowato z przymkniętymi oczami. Gdy je otworzył, jego wzrok powędrował do twoich. - Wiesz, nigdy nie zauważyłem, że masz ładne oczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Doszliście spokojnie na stadion. Trybuny były puste, lecz po torze biegały już dwie klacze.

- Patrz, jednak nie jesteśmy pierwsi - zauważył Chuck. - Widać nie tylko my mamy takie zaparcie żeby wstawać o tak barbarzyńskiej porze.

Słońce powoli wznosiło się znad horyzontu, grzejąc coraz przyjemniej wasze grzbiety.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Poczekaliście, aż klacze przebiegną koło was, i dopiero wtedy zaczęliście biegać po torze. Miasto dbało o miejsca użytku publicznego, toteż nawierzchnia była delikatnie chropowata, zapewniając odpowiednią przyczepność, ale jednak była na tyle miękka, że nawet biegając kilka godzin po niej, ciężko było otrzeć sobie kopytka. Słońce wzeszło wyżej, skracając cienie, i wydostając znaczną część toru, z cienia trybun.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biegliście z Chuckiem kopytko obok kopytka, jednak po kilkunastu okrążeniach, zaczął zostawać w tyle.

- Może ja.... chwilę odpo... cznę - wydyszał, schodząc z toru i siadając na trybunie. Cały czas śledził to jak pędziłaś po torze.

- Łał niezła jest - usłyszałaś, jak mówi jedna biegaczka do drugiej, kiedy kolejny raz je dublowałaś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiatr rozwiewał ci grzywę, a słońce grzało w ciemną sierść. Zasuwałaś tak szybko, że dla postronnych byłaś najpewniej czarnym kółkiem na bieżni. Chuck chyba coś krzyknął, ale świst powietrza zagłuszył wszystko. Biegłaś dalej, robiąc kolejne okrążenia, dając z siebie wszystko. W głowie pojawiła ci się dobra myśl "Uda mi się wygrać". Po kilku kolejnych rundkach zwolniłaś, chcąc trochę odpocząć, jednocześnie nie przerywając treningu. Kiedy obejrzałaś się na trybuny, okazało się, że Chuck gdzieś zniknął.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Przystanęłam. Nie wiedziałam co robić. Ruszyłam stępem w stronę wyjścia z toru. Zaczęłam rozglądać się przerażona, a jednocześnie przestraszona, lecz z myślą, która nie dawała mi spokoju ruszyłam w stronę, którą moim zdaniem powinien wyjść Chuck.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak spodziewałaś się, był przy fontannie, służącej za wodopój, znajdującej się tuż za stadionem. Chuck chlipał wodę, jakby przez tydzień siedział na pustyni.

- O, już skończyłaś trening? - spytał pomiędzy kolejnymi łykami. - Szybko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

- Ale co ja...? - powiedział zdziwiony. - Hej, czekaj! - krzyknął za tobą, kiedy rozgniewana  skierowałaś się w stronę toru. Podbiegł do ciebie i zatrzymał cię, łapiąc za ramię. - Co ja takiego zrobiłem? Poszedłem się tylko napić - stanął naprzeciw ciebie, patrząc z poważną miną w twoje oczy. - I nic mi się nie stało - kącik ust uniósł mu się nieznacznie. Chyba miał nadzieję, jak najszybciej przegnać twój zły humor.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...