Skocz do zawartości

Fałszywe oskarżenie (Niklas Drurrp)


Panda Hippis

Recommended Posts

Twoja cela znajdowała w podziemiach zamku w Canterlot. Kraty były bardzo grube, zrobione z metalu najwyższej jakości. Reszta "komnaty" była ozdobiona białymi płytkami na podłodze i na ścianach. Ty natomiast siedziałeś na swojej pryczy myśląc co tutaj robisz. 

Usłyszałeś skrzypienie drzwi. To jeden ze strażników schodził sprawdzić czy jeszcze żyjesz. Na grzbiecie niósł też dla Ciebie kolację. Ot kromka chleba i położony na niej kwiat stokrotki. Rzucił ci tacę przez kraty i oparł się o nie. Spojrzał na Ciebie i stanął twarzą do celi. 

- No i co młody... Żyjesz jeszcze? - spytał strażnik. Jego głos jednak nie był przepełniony złością. Mówił spokojnie i dość cicho. - Po co szlajałeś się po Canterlocie? Życie Ci zbrzydło? Przecież po tym ataku tu się kręci multum straży... - mówił nadal ogier i patrzył na to co robisz, by w razie czego odsunąć się od krat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podszedłem do tacy i chwyciłem jedzenie. Przebywałem już teraz w swojej prawdziwej formie. Nie było sensu marnotrawić energii, zwłaszcza, że ci i tak wiedzieli kim jestem naprawdę.

Szybko pochłonąłem kanapkę i spojrzałem na strażnika.

- Żyłem tu... na długo przed atakiem, więc... dlaczego miałbym opuszczać swój dom? - spytałem cofając się w stronę pryczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednorożec wyciągnął swoją magią pustą tacę i wyrzucił gdzieś za siebie. Spojrzał znów na Ciebie i uśmiechnął się szyderczo.

- Wiesz... Twoja przyjaciółka miała więcej rozumu i chciała uciec... Ale wpadła na nasz patrol - ogier zaśmiał się głośno i wyszedł. 

Drzwi zamknęły się z hukiem. Po chwili wszedł przez nie ten sam strażnik ciągnąc za sobą związanego Changelinga. Ten zmiennokształtny kucyk również różnił się od zwykłych Podmieńców. Miał długą ciemnozieloną grzywę, a jego oczy były krwistoczerwone. Strażnik otworzył drzwi do Twojej celi i wrzucił tam swojego drugiego więźnia, po czym szybko zamknął celę. 

- Miłej... Rozmowy - znów się zaśmiał i wyszedł szybko z pomieszczenia. 

Edytowano przez Panda Hippis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z mojego roju w Equestrii po ataku mógł przebywać w zasadzie tylko jeden changeling, który byłby w stanie przetrwać bez opieki Chrysalis. 

Zbliżyłem się więc do niej i podjąłem próbę rozwiązania.

- Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek jeszcze cię spotkam, Mia... - mruknąłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podmieniec szybkim ruchem zdjął z siebie linę i chwilę rozglądał się po celi. Nagle spojrzał na Ciebie. Przyglądał się Tobie bardzo długo, po czym wstał i podszedł do krat.

- Mia... Już dawno nikt tak do mnie się nie zwracał... - westchnęła klacz - Teraz tylko mówią do mnie "Obiekt 4332".

 Changeling odsunął się od krat i usiadła na pryczy, po czym spojrzała w Twoje oczy. Uśmiechnęła się lekko.

- Niedługo skończysz tak jak ja... Wezmą Cię jeszcze niżej i będą robić straszne rzeczy... - Mia zaśmiała się cicho i położyła na łóżku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- I niech zgadnę... uważają nas za zagrożenie i zrobią wszystko, by się nas pozbyć - mruknąłem. - Nie zdziwiłbym się, gdyby robili sobie to wszystko bez wiedzy tej... Celestii...

Usiadłem w przeciwległym rogu celi.

- Uroczo...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz złowrogo spojrzała w Twoją stronę.

- Ty nic nie rozumiesz... Ci strażnicy już niedługo wezmą Cię do sali obok i będą torturować... I to tak długo, aż przyznasz się do jakiegoś przestępstwa! - Podmieniec wręcz krzyczał. - A jak to nie pomoże, to wyczyszczą Ci pamięć i wmówią, że coś zrobiłeś... - Mia westchnęła. - Takim sposobem załatwili Cindrellę z innej kolonii... 

Changeling zszedł z pryczy i podszedł do kraty się rozejrzeć. Po chwili obrócił się i znów spojrzał w Twoje oczy.

- Celestia nic o tym nie wie... Strażnicy później się pochwalą, że złapali wszystkich zbrodniarzy i skażą publicznie na śmierć... - klacz zaśmiała się szyderczo. - No tak... A Ty pewnie myślałeś, że to pomyłka i Cię wypuszczą... - zaśmiała się jeszcze głośniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Zorientowałem się o tym w chwili, gdy tylko spojrzałem na tamtego strażnika, gdy mówił, że cię podrzuci - stwierdziłem cierpko. - A jak ich zaatakujemy, będą mieć dowód naszej winy... 

Spojrzałem na nią podejrzliwie.

- Albo nawet w tej chwili zdobywają potrzebne informacje, zmuszając nas do rozmowy między sobą...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czyli jednak nie jesteś taki głupi na jakiego wyglądasz... - stwierdziła cicho klacz.

Znów podeszła do pryczy. Tym razem położyła się na niej wygodnie i podłożyła sobie kopyta pod głowę. Spojrzała na Ciebie i uśmiechnęła się lekko.

- Długo już tu jestem... Oni są tacy prymitywni. Nie mają kamer... Ani nawet podsłuchów - mówiła Mia. - A co do ataku... Możemy uciec. Chyba wiem co można zrobić... - Podmieniec zszedł z pryczy i podszedł do Ciebie. - Tylko... Czy Ty się na to piszesz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz spojrzała na ogiera.

- No wiesz... Zawsze możesz tu zostać i zgnić w męczarniach - zaśmiała się głupio, ale natychmiast spoważniała. - No dobra... Więc kiedy strażnicy ciągali mnie po różnych salach, by mnie torturować, widziałam trzech kuców, którzy ubrani byli w białe, ochronne fartuchy i czarne maski. Wydaje mi się, że oni są tu są na wypadek jakiegoś skażenia. Możemy coś zrobić, by tu przybiegli i weszli do celi... A potem my ich znokautujemy i weźmiemy ich ciuchy. Wtedy będziemy mieli okazję zwiać! - Mia mówiła z nieukrywanym entuzjazmem. Szczególnie w momencie, w którym wspomniała o unieszkodliwianiu strażników.

Klacz powoli się uspokajała i rozglądała się po celi. Czekała na Twoją odpowiedź i liczyła na pomoc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mia znów się wzburzyła i spojrzała na Ciebie gniewnie.

- Czy Ty nie rozumiesz, że nie chcą informacji?! Oni chcą, żebyśmy się przyznali do niepopełnionych zbrodni, żeby mogli nas zgładzić! - klacz krzyczała Ci prosto w twarz.

Po chwili wstała i podeszła do jednej z brudnych ścian celi. Przykucnęła i odwróciła się w Twoją stronę trzymając w kopytach zdechłego szczura. Uśmiechnęła się szyderczo i popatrzyła w Twoją stronę.

- To ich tu zwabi... Wystarczy, że coś z tym zrobimy... - mówił entuzjastycznie Podmieniec. - Możesz usiąść przy łóżku, wrzucić szczura pod nie i mówić, że zatrułeś się czymś i to zaraźliwe! Ty weźmiesz jednego, a ja ogłuszę drugiego! - Mia wręcz skakała z radości, gdy omawiała plan działania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brzmiało to dość ryzykownie. Zwłaszcza, że nie mieliśmy pewności, że pozostawią nas przy życiu w chwili zatrucia. Co prawda straciliby kozły ofiarne, ale mogli wymyślić dowolną historyjkę o naszym zejściu.

- Dobra... - mruknąłem układając się na łóżku. - Wołaj ich... masz zdecydowanie donośniejszy głos ode mnie - dodałem z uśmieszkiem, po czym wrzuciłem szczura pod koję i przygotowałem się do wyglądania na umierającego. Wystarczyło ku temu nieco magii... Co prawda na dłuższą metę dało się to rozpoznać, ale dawało zwykle wystarczającą ilość czasu, by przygotować zasadzkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
Mia uśmiechnęła się szeroko w Twoją stronę i kiwnęła twierdząco głową. Obróciła się w stronę krat, nabrała powietrza i... Krzyknęła tak głośno, że większość stalaktytów znajdujących się w komnacie zachwiało się, a kilka z nich spadło na ziemię i roztrzaskało się. 
Po kilku minutach czekania do piwnicy zeszło dwóch strażników.
- Co jest? Co się drzecie?! - krzyknął z progu jeden z nich.
- On jest chory, nie widzisz?! - odpowiedziała klacz stojąca pod ścianą na przeciwko Ciebie. - Wezwij tych od zakażeń, idioto! Może to groźne! - krzyczała jeszcze głośniej niż strażnik.
Uzbrojony ogier, który jako pierwszy wszedł do pomieszczenia nieco się zdenerwował, kiedy Mia nazwała go idiotą. Chciał się za to odszczeknąć, ale nie chciał się sprzeczać z więźniem i pędem pobiegł po dwóch lekarzy w białych fartuchach. 
I znów po chwili wbiegły dwa kucyki ubrane w stroje ochronne. Strażnicy wyszli uważając, że skoro lekarzy jest dwóch to poradzą sobie sami. Tymczasem jeden z wezwanych ogierów otworzył celę, wszedł do środka i podszedł do Ciebie. Drugi kuc podszedł do Mii i pilnował, by nie zrobiła jakiegoś głupstwa. 
Pierwszy z lekarzy, który Cię badał, po krótkich oględzinach odwrócił się do swojego towarzysza i wyszeptał mu coś niewyraźnie do ucha. Klacz mają prawdopodobnie jedyną okazję, gdy ogier na nią nie patrzy, kiwnęła lekko głową dając Ci znak do działania.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiedziałem, że muszę zaatakować właśnie teraz, póki są rozkojarzeni. Chwila później i już powiadomiliby strażników informując ich o moim udawaniu choroby, za co z pewnością uzyskałbym audiencję u Inkwizycji.

Podniosłem się więc i szybko rzuciłem się na stojącego tyłem do mnie lekarza, by przygwoździć go do ziemi i jak najszybciej znokautować. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widząc, że właśnie zaatakowałeś jednego z lekarzy, Mia bez wahania uderzyła kopytkiem drugiego ogiera. Ten upadł na ziemie, a klacz skoczyła na niego i zaczęła go okładać kopytkami po twarzy i brzuchu. Pomimo tego, że strój ochronny przejmował część siły uderzenia, kuc i tak stracił przytomność. Mia widząc, że zaatakowany przez nią osobnik już się nie rusza, obróciła ogiera na brzuch i rozpięła jego kombinezon. Zanim jednak go założyła, spojrzała za siebie, by zobaczyć jak sobie radzisz ze swoim przeciwnikiem. 
Lekarz z którym walczyłeś był o wiele trudniejszy do pokonania. Był przygotowany na tego typu zagranie i nie dał się tak łatwo znokautować. Co prawda leżał na ziemi, ale zacięcie się bronił. Zdołał uderzyć Cię kilka razy w twarz i starał się obrócić tak, byś to Ty był przybity do ziemi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mia miała oczywiście większe szczęście ze swoim przeciwnikiem. Mój zdecydowanie musiał pochodzić z jakiegoś szpitala... psycho... jakiegoś, no, w każdym razie takiego, gdzie leczyli zwariowane kuce. Raz czy dwa klienci opowiadali mi, że pracujący tam pielęgniarze musieli wykazywać się większą siłą fizyczną. 

Nie mogłem mu odpuścić, bo w tym wypadku zdołałby krzyknąć i nasz plan spaliłby na panewce. Postanowiłem wykorzystać więc ułamek magii, by błysnąć mu w oczy. Krótki rozbłysk światła nie wymagał dużych (i wyczuwalnych) nakładów energii, a mógł skutecznie przechylić szalę na moją korzyść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...