Skocz do zawartości

[Clop] Echolokacja - Sajback


Generalek

Recommended Posts

Obudziło cię to, co sprawiło, że zasnąłeś - charakterystyczny turkot poruszania się po torach. Pociągiem co chwila lekko trzęsło, jednakże jak każdy już dawno się do tego przyzwyczaiłeś. Otarłeś lekko oczy. Siedziałeś sam w przedziale, w fotelu przy oknie. Na zewnątrz mijałeś pola, łąki, lasy... Czasem przejeżdżaliście przez miasto czy wioskę. Krajobraz wyglądał z grubsza tak samo jak w niemal całej Equestrii, która należała do krajów typowo nizinnych. Jednakże ty mieszkałeś w Canterlot. Tamtejszymi widokami były głównie góry, pagórki, przepaście i inne tego rzeczy.

Spałeś przez kilka godzin, powinno być gdzieś teraz wczesne popołudnie. Musiałeś odpocząć... Ucieczka z domu to nie byle przeżycie. Nadal czułeś lekki szok. Straciłeś swój dom, straciłeś swoje rzeczy... straciłeś rodzinę. Rodzice po czymś takim pewnie nie będą chcieli cię widzieć. Chociaż nie. Jeszcze nie straciłeś. Miałeś przecież siostrę, o której dowiedziałeś się kilka dni temu. Ojciec i matka to przed tobą ukrywali! Nawet nie wiesz, jak ona ma imię ani gdzie mieszka. Ani... dlaczego nie żyła z wami. Przez całe życie byłeś sam. Tak przynajmniej myślałeś. Teraz jednak wiedziałeś. Może i nic ci nie wiadomo o twojej siostrze, ale znajdziesz ją! Wiesz o tym dobrze.

Potarłeś lekko twarz, próbując się rozbudzić. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedziałeś co robić. Nawet nie znałeś celu podróży tego pociągu. Wyglądało na to, że nie zatrzymuje się na stacjach. Czyli jechał prosto do punktu docelowego. Kto wie? Może tam była twoja siostra? Sytuacja z lekka beznadziejna. Mogłeś jej szukać po całej Equestrii. Gdybyś chociaż znał jej imię... Musiałeś podsumować fakty. Mieszka sama... A może rodzice oddali ją do adopcji? Najprawdopodobniej ma drobną budowę ciała, tak ja ty. Powinna być podobna do któregoś z twoich rodziców. Powinna... Nic więcej o niej nie wiedziałeś. Ech, Shylitude pewnie wiedziałby co robić. Może trzeba było go posłuchać i poczekać, aż się ochłonie. Nie mogłeś jednak cofnąć czasu. Przeszłość to przeszłość. Teraz trzeba jednak zająć się teraźniejszością.

Drgnąłeś, gdy usłyszałeś pukanie do drzwi przedziału. Te po chwili odsunęły się kawałek i do środka zajrzała klacz. Miała sierść barwy granatu oraz żółte tęczówki. Swoją błękitno-szarą grzywę nosiła związaną w gustownego francuza. Lewe uszko zakrywał jej czarny, krzywo noszony beret, prawe jednak, nieco postrzępione na końcu, dumnie wystawało z burzy długich włosów.

- Um, przepraszam, czy można? - zapytała nieśmiało swoim cichym głosem - Ogiery z mojego przedziału były zbyt... bezpośrednie jak dla mnie - zarumieniła się lekko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 117
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Powoli zacząłem otwierać oczy. Byłem półprzytomny, więc przedział wydawał mi się restauracją. Umysł kucyka potrafi płatać figle. Po kilku sekundach się otrząsnąłem i zacząłem myśleć o mojej decyzji. Krajobraz za oknem, co chwilę się zmieniał. Wydawało mi się to takie relaksujące a jednocześnie podbudowujące. W Canterlocie, nie widywałem takich widoków. Zwyczajne życie, bez zmartwień, coś o czym myślałem już od dawna. Ucieczka z domu musiała strasznie mnie zmęczyć. Nie wiedziałem jak długo spałem, ale to ostatnia rzecz, która mnie teraz obchodzi. Wszystko zostało za mną, rodzina, przyjaciele, rzeczy. Nie daruję moim rodzicom tego co zrobili. Dlaczego mi nie powiedzieli? Jaki mieli w tym cel? Aktualnie nie chcę ich znać. Chcę tylko znaleźć moją siostrę. Znowu będziemy rodziną, gwarantuję ci to na pewno cię znajdę. Shylitude, może słusznie odradzał mi podróż, ale teraz już za późno. Jednorożec zawsze będzie moim NPNZ i na pewno jeszcze się spotkamy. Nie wiem nawet jak wygląda moja siostra. Możliwe, że ma budowę zbliżoną do mojej a reszta... . Może być kimkolwiek i gdziekolwiek. Nagle pukanie do drzwi, wyrwało mnie z myślenia. Do przedziału weszła klacz. Była granatowa i miało żółte tęczówki. Ponadto Związaną błękitno szarą grzywę i berecik. Jej uszko było lekko postrzępione i wystawało z burzy włosów. Poczułem się dziwnie, jakoś nie przypominam sobie takiego uczucia. Zapytała się czy może usiąść i, że ogiery z jej działu były zbyt bezpośrednie.

- I tak siedzę sam. Nie mam nic przeciwko towarzystwie, a zwłaszcza kogoś takiego jak ty. - Lekko się uśmiechnąłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz zarumieniła się jeszcze mocniej, gdy się do niej uśmiechnąłeś, po czym weszła do przedziału. Okazała się pegazem, co było widoczne również w jej budowie ciała - szczupłej i delikatnej. Na grzbiecie niosła lekko niebieskie juki. Z tego, co dostrzegłeś, były to głównie rzeczy podręczne: parę książek, kanapki, butelka popularnego soku jabłkowego, grzebień i inne tego typu rzeczy. Jej Uroczy Znaczek przedstawiał białą spadającą gwiazdę, ciągnącą za sobą błękitny warkocz. Tym, co jednak ci rzuciło ci się w oczy, było zaczerwienie Znaczku. A raczej zadu. Jak po klapsie. Czyli to miała na myśli, mówiąc "zbyt bezpośrednie".

Klacz przeszła przez środek przedziału (przy okazji gustownie kręcąc zadem. Sic! Najpewniej ci się przywidziało), po czym wskoczyła na miejsce naprzeciwko ciebie. Chyba dostrzegła twój wzrok, bo dyskretnie zsunęła nieco juki tak, by zakrywały ślad po uderzeniu. Pegaz po chwili poprawiania pozycji własnego ciała wyciągnęła z torby książkę. "Książę", autora nie dostrzegłeś. Okładka przedstawiała naturalnie kuca w koronie, ubranego w pełną zbroję, klęczącego przed przed klaczą w łachmanach. Czyli kolejne zapewne romansidło, w którym wysoko urodzony zakochiwał się w biednym kucyku. Naturalnie doprawione mnóstwem "pikantnych" momentów, bo jakże inaczej w dzisiejszej literaturze dla młodzieży.

Klacz chyba szybko zdała sobie z tego sprawę, bo ledwo dwie minuty po rozpoczęciu lektury zatrzasnęła książkę, mocno się rumieniąc. Romans powrócił do juków, zaś twoja sąsiadka zaczęła z zainteresowaniem oglądać krajobraz za oknem. Chyba jednak myślami była nadal przy "Księciu," o czym świadczyła czerwień na jej twarzy nieudolnie zakrywana kopytem... oraz czasem spojrzenia ukradkiem rzucone w twoim kierunku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba mój uśmiech nie był na miejscu, ponieważ klacz zarumieniła się jeszcze bardziej. Kiedy weszła do przedziału, okazało się że to pegaz. Po jej szczupłej i lekkiej budowie ciała można było się tego spodziewać. Na grzbiecie niosła niebieskie juki, wypełnione podstawowymi rzeczami. Jej cutie markiem, była spadająca gwiazda. Czyżby zajmowała się astronomią? Osobiście lubię noc, a nocne niebo jest przepiękne. Nagle zauważyłem że ma zaczerwieniony bok. Teraz rozumiem co miała na myśli mówiąc bezpośredni. Jak można tak traktować klacz? Niektóre kuce są po prostu niewychowane. Klacz usiadła na przeciwko mnie, przez chwilę się wiercąc. Wcześniej zakryła bok juki, chyba dostrzegła mój wzrok. Wyciągnęła z torby książke, o tytule "książe". Na okładce było widać dostojnie ubranego ogiera, klęczącego przed klaczą w łachmanach. Pewnie jakaś książka o romansie jakich wiele. Po około 2 minutach, klacz jednak zamknęła książkę i zaczęła się rumienić. No cóż, może opisy tego romansu były zbyt dokładne. Pegazica zaczęła wyglądać przez okno, ale chyba nadal myślała o tej książce, sądząc po rumieńcach na twarzy. Na ten widok lekko się uśmiechnąłem, także patrząc na krajobraz. W pewnej chwili, skierowałem swój wzrok na nią.

- Przykro mi że kucyki z twojego przedziału zachowywały się tak niepoprawnie. Nie każdy potrafi docenić niewinność drugiej osoby. Miło mi cię poznać, jestem Smooth.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy odezwałeś się, zauważyłeś, że jej juki lekko unoszą się, jakby klacz próbowała wyprostować swoje skrzydła pod nimi. Jednak ona nie zmieniła nawet pozycji, jak gdyby... nawet o tym nie wiedziała. O jejku. Po osiągnięciu pewnego wieku każdy kucyk był edukowany, dlaczego pegazom czasem samoistnie napinają się skrzydła... Jak to nazywał twój nauczyciel od WDŻ? "Nieczyste myśli", bodajże.

Klacz spojrzała na ciebie kątem oka. Rumieniec nie znikał z jej pyszczka.

- Najgorsze jest to, że takie gbury trzymają się w grupach - mruknęła - Spróbuj zaprotestować, a ci się oberwie - odgarnęła na bok kosmyk grzywy opadający jej na prawe oko. Tylko jeden nie został wplątany w francuza, najwyraźniej specjalnie, bo pegaz zaczęła się nim bawić, złudnie skupiając uwagę na nim - Trudno dziś o prawdziwego dżentelmena... - jest wzrok skierował się na ciebie - Falling Star - uśmiechnęła się i mrugnęła okiem. Chyba ciągle nie zauważyła, co się dzieje z jej skrzydłami. Nieświadoma klacz wygięła się i położyła się na kilku miejscach, korzystając z braku kucyków w przedziale. Opuściła głowę na przednie kopyta i przymknęła oczy. Po chwili jednak otwarła jedno - Czemu jedziesz do Baltimare?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy zacząłem mówić do klaczy, jej juki lekko się podniosły. Zupełnie jakby chciała wyprostować skrzydła, ale dlaczego nie zmieniła pozycji... zaraz... . Czy ona? Hmm... chyba ma wobec mnie nieco nieczyste myśli. Klacz spojrzała na mnie kontem oka i nadal się rumieniła. Stwierdziła że takie gbury trzymają się w grupach.

- W takim razie, nie pozostaje mi nic, jak przyznać ci rację. - Uśmiechnąłem się.

Następnie zaczęła bawić się włosami, złudnie skupiając na nich uwagę. Stwierdziła że dzisiaj trudno dziś o prawdziwego dżentelmena. Spojrzała na mnie i podała mi swoje imię, po czym uśmiechnęła się i mrugnęła do mnie. Ona chyba nadal nie wie, co dzieje się z jej skrzydłami. Korzystając z braku miejsc, klacz położyła się na nich, a następnie zapytała się mnie dlaczego jadę do Baltimare. Przynajmniej wiem już dokąd ten pociąg zmierza. Westchnąłem i zacząłem wyglądać przez okno.

- Bez powodu. Jak chusta rzucona z wysokiego budynku, nie mam wyznaczonej drogi. Kieruję się tam, gdzie zaniesie mnie wiatr. Dopuki nie uda mi się wypatrzeć drogi w tym wietrze, jestem zdany na kaprys losu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hmm, pięknie powiedziane... - stwierdziła, przewracając się kusząco na grzbiet. Patrzyła teraz na ciebie do góry nogami, nie przeszkadzało jej to jednak, w końcu była pegazem. Nie pomyślała jednak o pewnej rzeczy - z jej juk powypadała cała zawartość, większość zleciała na podłogę przedziału. Klacz jednak ciągle wpatrywała się w twoje oczy badawczym wzrokiem, ignorując cały bałagan, jaki narobiła - ... i niesamowicie głupie - dokończyła.

Zgrabnie zeskoczyła z siedzisk i zaczęła zbierać swoje rozrzucone mienie, wkładając je ponownie do juk na swoim grzbiecie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz stwierdziła że to pięknie powiedziane, a potem przewruciła się na grzbiet. Patrzyła na mnie do góry nogami. Nie dziwię się jej, mój ojciec też w ten sposób kiedyś mnie podglądał. Jakbym nie mógł mieć prywatności. A jednak nie pomyślała o tym że zawartość jej juk może wypaść. Wszystko rozsypało się po wagonie, jednak ona nadal się na mnie patrzyła. Nagle dokończyła zdanie, twierdząc że to strasznie głupie. Lekko się zaśmiałem i westchnąłem.

- Racja. Co ja tu w ogóle robię... . - Uśmiechnąłem się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Siedzisz i rozmawiasz ze mną - zaśmiała się, wkładając ostatnią książkę do juków. Wtedy też zdjęła je z grzbietu i położyła na wolnym siedzisku - Och... - jęknęła, gdy zobaczyła, jak je skrzydła napinają się. Spłonęła rumieńcem, ale po chwili potrząsnęła głową i znów położyła się na swoim poprzednim miejscu - Minęło trochę czasu, co nie, klaczko? - mruknęła cicho do samej siebie, po czym ponownie przewróciła się na grzbiet.

- A co cię skłoniło do takiego głupiego czynu, hmm? Rzadko kto postanawia "Wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bilet, nie dbać o..." - zanuciła, po czym nagle przerwała i westchnęła - Spaliłam - stwierdziła, zaczynając się bawić własnym warkoczem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, w sumie faktycznie z nią rozmawiam. Klacz schowała ostatnią książkę do juki, po czym położyła ją na wolnym siedzeniu. Wtedy dało się zobaczyć jak bardzo jej skrzydła się napinają. Klacz jęknęła i spłoneła rumieńcem. Sam nie wiem, co powstrzymało mnie od wybuchnięcia śmiechem, ale też się lekko zawstydziłem, chociaż nie dałem tego po sobie poznać. Zaczęła się pytać, co skłoniło mnie do tej podróży, cytując przy okazji pewną melodię która, raczej jej nie wyszła. Powiedzieć jej? Chyba raczej nie powinienem... . A co tam. Na dłuższą chwilę zamilkłem, po czym przyłożyłem kopyto do okna.

- Moja siostra... . - Powiedziałem z lekkim uśmiechem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Twoja siostra, powiadasz? Mieszka w Baltimare? Studiuję tam, może się znamy - klacz zapytała, przeciągając się. Jej skrzydła powoli powracały do normalnego stanu. Po chwili przestała bawić się własnym warkoczem i zaczęła się patrzyć na ciebie ciekawskim wzrokiem. Zdjęła z głowy berecik (który do tej pory trzymał się jej czupryny nawet do góry nogami), przez co ukazało ci się drugie uszko, w połowie przełamane, co nadawało pegazowi uroczego wyglądu psotnika. Dostrzegłeś również, że zaczerwienie na zadzie zniknęło. Falling Star zaś uśmiechnęła się do ciebie. To było ostatnie, co zapamiętałeś, dopóki potężne szarpnięcie nie wyrwało cię z siedzenia.

Obudziłeś się obolały, ledwo przypominając sobie, kim jesteś. Twój wzrok ograniczała dziwna, czerwona mgiełka. Instynktownie przetarłeś oczy kopytem i wtedy poczułeś na nim coś mokrego. To krew spływała ci z czoła. Po chwili dotarło do ciebie ostre pieczenie w różnych miejscach na całym ciele. Bolało, ale wyglądało na to, że to nic poważniejszego. Podniosłeś głowę. I uświadomiłeś sobie, że leżysz na ścianie przedziału.

Ciągle znajdowałeś się w tym samym przedziale, w którym podróżowałeś, ale obróconym o dziewięćdziesiąt stopni. Podłoga i sufit były dziwnie powyginane, zaś z aktualnego sklepienia zwisały drzwi na jedynym zawiasie, który przetrwał. Leżałeś tuż obok wybitego okna, aktualnie pokazującego jedynie trawę oraz leżące na niej ciało.

Falling Star leżała na prawym boku, odwrócona do ciebie grzbietem. Wyglądała na niemal całą. Jednak skutecznie zaprzeczała temu powstająca pod nią kałuża krwi oraz odłamki szkła wokół jej ciała. Musiała uderzyć okno i wybić szybę własnym ciałem. Widziałeś, że oddycha, choć ciężko. Między ścianą przedziału stanowiącą teraz podłoże a trawą znajdowała się szpara. Wygląła na dość szeroką, byś mógł się przecisnąć i wydostać z wagonu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stwierdziła że może ją znać. Nie wiem nawet czy żyje w tym mieście. To jak rzucanie lotką w mapę, jakie są szanse że trafię? Znikome, ale od czegoś trzeba zacząć. Klacz zdjęła beret i ukazała swoje drugie uszko, lekko przełamane. Może jest jakimś psotnikiem. Pegazica uśmiechnęła się do mnie i wtedy nagle coś mną szarpnęło i straciłem przytomność. Obudziłem się obolały, nic nie kojarzyłem, nie wiedziałem nawet jak się nazywam, ani gdzie jestem. Poczułem coś mokrego, kiedy przetarłem oczy i okazało się że krwawię. Całe ciało mnie piekło. Mam nadzieję że to nic poważnego. Po chwili, zdałem sobie sprawę że leżę na ścianie przedziału. Co?! Była katastrofa kolejowa?! Jakim cudem... jak można mieć takiego pecha?! To na pewno sen. Obudź się! Do cholery, obudź się! Krzyki nic nie dawały, to była rzeczywistość. Moja bluza była poszarpana, tylko mi wadziła, więc ją zdjąłem. Moje włosy były teraz rospuszczone. Pewnie opaska mi spadła. Teraz mam ważniejsze rzeczy. Leżałem obok okna, które odsłaniało teraz jedynie trawę i ciało... to było ciało klaczy. Wyglądała cało, ale wydobywała się z pod niej kałuża krwi. Pewnie uderzyła w okno. Oddychała, ale ciężko. Gdyby nie to że ona tu jest, zacząłbym się śmiać. Tylko ja potrafię pojechać pociągiem i od razu uczestniczyć w katastrofie. Jeśli przeznaczeniem ktoś kieruje, to ma bardzo spaczone poczucie humoru. Zauważyłem jednak jakąś szparę. Mógłbym się przez nią przecisnąć, ale nie zostawię klaczy. Muszę jej jakoś pomóc. Wstałem na kopyta.

- Falling. Jesteś przytomna? Proszę... odpowiedz. - Zacząłem pytać, podchodząc do pegazicy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz jęknęła z bólu i zaszlochała, słysząc twój głos.

- To boli... - po widocznym policzku popłynęła jej łza zmieszana z krwią - Tak bardzo boli... - spróbowała podnieść głowę, ale ten wysiłek poszedł na marne. Ponownie opadła na ziemię. Pegaz jednak łatwo się nie poddawała.

Chwilę zbierała w sobie siły, po czym szarpnęła całym ciałem w górę. Udało jej się wstać... Na ledwie sekundę. Pod kucykiem załamało się prawe kopyto. Niemalże upadła, ale złapała równowagę i przyklękła. Teraz byłeś w stanie zobaczyć prawą stronę jej ciała.

W przednim kopycie tkwiło przynajmniej kilkanaście szklanych odłamków. Z każdej ranki ciekła krew, skutecznie farbując sierść dookoła na bordo. W torsie również znajdowało się od niemiara przezroczystych drzazg, ale, chwała Celestii, zdarzył się chyba cud, bo nie dostrzegłeś obrzęku sugerującego połamane żebra, jedynie siniaki. O dziwo, zad pozostał nietknięty, tylne kopyto również wyglądało nieźle. Jednakże najbardziej martwiły obrażenia prawej strony głowy. Z czoła ciągle lała się posoka, zaś klacz zaciskała mocno oko, którego powieka stanowiła popękaną skorupę z zaschniętej krwi.

- Smooth... proszę... pomóż mi - zaszlochała, chwiejąc się na kopytach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz jęknęła. Jest przytomna, to dobrze. Powiedziała że ją boli. Wyglądała strasznie. Gorzej niż mogłem przypuszczać. Próbowała podnieść głowę, ale to był próżny wysiłek. Ku mojemu zaskoczeniu, jakoś udało się jej wstać. Jednak prawe kopyto się pod nią załamało. W kopycie tkwiło kilkanaście odłamków szkła. Jej tors, także był nimi pokryty, ale... czy to możliwe? Nie dostrzegłem obrzęku, widać nie ma złamanych żeber. Mimo spaczonego humoru, los bywa czasem łaskawy. Najbardziej martwiły mnie obrażenia prawej strony głowy. Z czoła lała się posoka, a klacz zaciskała mocno oko. Wydaje mi się że nie da się go odratować. Czy ja naprawdę nie śnie?! Szlochając prosiła bym jej pomógł. Podszedłem do niej i podtszymałem ją.

- Pomogę ci. Nie zostawię cię tu. Albo wydostanę się stąd z tobą, albo wcale. Ale musisz mi zaufać. W wagonie zrobiła się szpara, przez którą możemy się wydostać. Pomogę ci się przez nią przecisnąć. Pamiętaj że nie możesz stracić przytomności. Na pewno dasz radę, wierzę w ciebie. - Powiedziałem to bardzo pewnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Falling Star instynktownie przylgnęła do ciebie. Poczułeś, jak się opiera o twoje ciało. Zaczęła spływać po tobie jej ciepła krew. Zobaczyłeś, jak skinęła głową na znak, że rozumie. Podeszliście wspólnie do szpary. Klacz zawahała się, jakby cię nie chciała puszczać, ale w końcu położyła się na ziemi i przeczołgała się pod ścianą wagonu. Pomogłeś jej się przecisnąć, pchając jej zad. Wspominałem, że zad uchronił się od obrażeń? A że był bardzo zgrabny? Tak więc, czynność ta nie należała do najmniej przyjemnych w twoim życiu.

Pegaz w końcu znalazła się po drugiej stronie. Sam wtedy położyłeś się. Dla kogoś takiego jak ty przejście przez taką szparę było pestką. Przeczołgałeś się na zewnątrz. Falling Star leżała przy wejściu, czekając na ciebie, jej rany wyglądały jeszcze okropniej w świetle dziennym. Na twój widok podniosła się z wysiłkiem ziemi i po prostu przytuliła się do twojego ciała. Po chwili poczułeś, jak jej uścisk słabnie... Zemdlała. Nawet jeśli chciałeś ją złapać, nie mogłeś. Bo sam sekundę później odpłynąłeś.

Obudziły cię denerwujące promienie słoneczne. Ostre i palące. Coś jednak powstrzymywało twoje powieki przed zamknięciem się. Światło jednak po chwili znikło. Po czym pojawiło się ponownie. I znów znikło. Tak w kółko kilka razy, co było nader irytujące. W końcu jednak chyba dało ci spokój...

- Reakcja na bodźce poprawna - usłyszałeś koło siebie - Halo, czy słyszy mnie pan? Halo? - przez zmrużone powieki dostrzegłeś postać w kitlu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz przyglnęła do mnie, poczułem jej krew na swoim ciele. Kątem oka zobaczyłem jej skinienie, co oznaczało że zrozumiała. Podeszliśmy do szpary. Pegazica, chyba się zawachała, jakby nie chciała mnie puszczać, w sumie w naszej sytuacji to nie było nic dziwnego. Zaczęła przeciskać się przez szparę, pomagałem jej nieco pchając jej zad. No... może różne rzeczy przychodziły mi do głowy, ale... nie ma na to czasu! Kiedy znalazła się po drugiej stronie, przyszła kolei na mnie. Ja nie miałem na szczęście z tym problemów, w końcu trudno o drugiego, tak rozciągniętego kuca jak ja. Kiedy udało mi się wyjść, stwierdziłem że jej rany są jeszcze gorsze niż myślałem. Jakimś cudem klacz, mnie przytuliła... ona to musi mieć wytrzymałość. Jej uścisk zaczął słabnąć... zemdlała, a sekundę później ja też odpłynąłem. Jedyne co udało mi się powiedzieć to: "No świetnie...." . Obudziło mnie dziwne światło. Nie wiedziałem co to, ale mnie wkurzało, w dodatku nie mogłem zamknąć powiek. Owe światełko, co chwila się zapalało i gasło, aż w końcu dało mi spokuj. Usłyszałem kogoś... reakcja na bodźce.... . Mam nadzieję że nie umarłem, mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Postać w kitlu zapytała się czy ją słyszę.

- Tia.... . Słyszę... . Pamiętam pociąg... i klacz. Mam nadzieję że nie mam urazu głowy... gdzie ja jestem? Co się stało? - Ledwo udało mi się zapytać. Dlaczego wspomniałem o urazie głowy? Bo jeśli mam uraz, to pewnie ogolą mi głowę... .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Można tak powiedzieć. Miałeś wstrząs mózg, to dlatego straciłeś przytomność. Nie wiem, jakim cudem, ale nie stało ci się nic poważniejszego - poinformowała cię postać w kitlu - Jesteś w szpitalu w Baltimare. Pociąg... wykoleił się, jeszcze nie wiadomo dlaczego. Nadal wyciągają rannych z wraku. Zaś jeśli chodzi o klacz... Według spisu tylko ty wykupiłeś miejsce w swoim przedziale - wzrok ci się wyostrzył i zacząłeś dostrzegać szczegóły. Faktycznie znajdowałeś się w szpitalnej sali. Leżałeś w nieskazitelnie białym łóżku, dookoła stały podobne, jak na razie puste. Na stoliczku obok leżała twoja kurtka. Głupio, że ją wtedy zdjąłeś, miałeś przecież w niej wszystkie oszczędności. Twoje ciało wyglądało na całe, w paru miejscach miałeś siniaki i szwy. Los obszedł się z tobą łaskawie... Czego wiedziałeś, że nie można było powiedzieć o Falling Star. Lekarz spojrzał na ciebie z uwagą, jak rozglądasz się po pomieszczeniu - Zawiadomię pańską rodzinę, panie Smooth Sound. Na pewno się martwią - zdziwiłeś się, że zna twoje imię, ale kucyk pomachał przed twoimi oczami kartą z twoim imieniem - Mamy bazę danych wspólną dla wszystkich szpitali. Wystarczy, że leczyłeś się w jednym i jesteś zarejestrowany. Tak więc, zawiadomię pana rodziców... Oczywiście, jest pan pełnoletni i możesz odmówić... ale pewnie pan tego nie zrobi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okazało się że miałem jedynie wstrząs muzgu. Mogło być gorzej. Z tego co się dowiedziałem, byłem w szpitalu w Baltimare. Pociąg się wykoleił, jakbym nie wiedział. Podobno nie wiadomo dlaczego, ale wciąż wyciągają rannych. Co do klaczy to powiedział że tylko ja wykupiłem bilet na ten przedział. Moja kurtka leżała na stoliku. Nie wiem jakim cudem się tam znalazła, ale to nie jest teraz ważne. Lekarz powiedział że powiadomi moją rodzinę... zaraz, skąd on zna moje imię? Aha.. ,pomyślałem kiedy opowiedział mi o tej bazie danych. Stwierdził że powiadomi moich rodziców i że mogę odmówić.

- Nie. Niech pan ich nie powiadamia. Nie życzę sobie by o tym wiedzieli.... . Do mojego wagonu, kilka minut przed wypadkiem wszedła klacz... niejaka Falling Star... . Czy ona żyje?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lekarz podniósł pytająco brew, ale nie skomentował prośby o niepowiadamianie rodziny. Zamiast tego postanowił odpowiedzieć na twoje pytanie dotyczące Falling Star.

- Po pierwsze, nawet gdybym wiedział, o kogo ci chodzi, przysięga lekarska zabrania mi podawania ci jakichkolwiek informacji na jej temat. Po drugie, pod opiekę przekazano mi jedynie tę salę. Widzisz tu kogoś innego niż sieb... - kucyk machnął kopytem na około i nagle przerwał, gdy przez drzwi wjechało łóżko, pchane przez dwóch pielęgniarzy. Zgadnij, kto na nim leżał.

Pielęgniarze podjechali do łóżka na lewo od ciebie i przenieśli na nie Falling Star. Widoczna dla ciebie prawa strona jej ciała pokryta była opatrunkami. Zakryto jej nawet oko. Jeden z kucyków przekazał jej kartę lekarzowi. Ten spojrzał na podany przedmiot.

- Wszystkie badania zrobione. Jedynie obserwować i zmieniać opatrunki - mruknął do samego siebie, po czym wyszedł z pomieszczenia razem z pielęgniarzami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba zdziwiłem doktora moją prośbą, bo aż podniusł brew. Zamiast tego, wolał chyba odpowiedzieć na pytanie o klacz. Niestety, nie mogłem otrzymać informacji o niej ponieważ, usta zatyka mu tajemnica lekarska. No i niby przekazano mu jedynie opiekę nademną... , lecz nagle do sali wszedli pielęgniarze z... Falling! O rety... już się bałem że nie żyje. Widoczna dla mbie prawa strona jej ciała, była pokryta opatrunkami. Musiała ucierpieć mocniej niż myślałem. No dlaczego ja mam takiego pecha! Doktor coś tam mruknął i wyszedł z pielęgniarzami. Nie wiedziałem czy jest przytomna. Westchnąłem.

- Nie żałuję... - Stwierdziłem jakby sam do siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Niby czego? - odezwała się Falling Star, leżąc ciągle nieruchomo. Nie musiałeś widzieć jej twarzy, bo wiedzieć, jakie emocje nią targały. Czułeś w jej tonie głosu wyrzuty i wściekłość - Tego, że wsiadłeś do pociągu? Nie masz czego żałować - wysyczała przez zaciśnięte zęby - Ledwie się poobijałeś. A ja? Ja jestem oszpecona na całe życie. Lekarz, który mnie badał, mówił, że nie ma szansy na odzyskanie wzroku w oku - wpół mówiła, pół szlochała. Wściekłość w jej głosie była wymierzona w ciebie, jakbyś to ty stał za tym całym wykolejeniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz nakrzyczała na mnie. Widać że cierpiała. Doktor powiedział że nie odzyska wzroku w oko. Czułem się jakby to była moja wina, klacz chyba też tak myślała. Ta myśl mnie podłamała. Czy mogłem coś zrobić? Czy mogłem jej jakoś pomóc? Nie! Pomogłem jej.

- Tak... . Nie żałuję że wsiadłem do pociągu. Gdybym tego nie zrobił, nie mógłbym ci pomóc. Ale... gdybym tego nie zrobił, to nie wsiadłabyś do tego wagonu. Jeśli uważasz że to przeze mnie, to, to rozumiem. Wybacz... - Czułem się okropnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja... Ja... - zająkała klacz, nie wiedząc, co powiedzieć, po czym w końcu się poruszyła. Odwróciła się do ciebie grzbietem. Już przedtem nie mogła cię zobaczyć, za to wiedziała, że ty widzisz ją. Nie chciała, żebyś patrzył, jak ona... Wybuchła płaczem, przerywany spazmatycznymi wdechami powietrza. Żadnym tam szlochem z bólu. Lekarze już pewnie dawno podali jej leki. Płakała, bo musiała się wypłakać. Przytłoczyła ją sytuacja, rany, poczucie winy, że obarczyła cię za to wszystko -Je-estem po prostu idiot-tką - wyjąkała, smarkając i kuląc się w sobie. Po chwili wzięła kilka głębszych powietrza, powoli uspokajając się - Ty... odchodzisz, prawda? - spytała, głośno pociągając nosem - Nic ci się nie stało, rodzina pewnie już w drodze... Twoja siostra chyba zaraz tu będzie, w końcu mieszkała w Baltimare... Teraz będę leżeć tu sama.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co powiedziałem, musiało jeszcze bardziej ją zdołować, bo nie wiedziała co powiedzieć. Przewruciła się do mnie grzbietem i zaczęła płakać i to bardzo intensywnie. Nie winię ją za to. Stwierdziła że jest idiotką... niech tak nie mówi, bo nią nie jest. Spytała się czy odchodzę. Stwierdziła że moja rodzina, zaraz tu będzie.

- Nie. Powiedziałem by ich nie powiadamiali. Moja siostra także tu nie mieszka. Kierowałem się tu tylko przechodnie. Nie będziesz tu leżeć sama, będę przy tobie. Powiem to samo co w pociągu, albo opuszczę ten szpital z tobą, albo wcale. Zostanę z tobą dopuki nie wyzdrowiejesz, obiecuję ci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Falling Star jeszcze kilka razy pociągnęła nosem. Mogło się wydawać, że twoje słowa do nie dotarły, ale po chwili klacz odwróciła się do ciebie. Jej oko było zaczerwienione od płaczu, lecz wyglądało na to, że już się uspokoiła. Opierała się teraz na obandażowanej części ciała. Przymrużyła powiekę i jęknęła z bólu, ale nie zmieniała pozycji. Kilka sekund później zamknęła oko i rozluźniła się. Wyglądała, jakby zasnęła, ale pegaz szybko wyprowadziła cię z tego złudzenia.

- Lekarz powiedział, że zdejmą mi opatrunki już za kilka dni. Oczywiście nadal będę miała szwy... Takie szczęście, zamiast paradować jako pół mumia, będę udawać nieudany eksperyment jakiegoś szalonego naukowca - zaśmiała się cicho - W sumie... Powiedz mi, Smooth, jak ogierom podobają się klacze z opaskami na oko? - zapytała, już się nieco uśmiechając. Po chwili sięgnęła zdrowym kopytem za głowę i znieruchomiała ze zdziwieniem na pyszczku - Umm, Smooth... Mógłbyś tutaj podejść? - ponownie uśmiechnęła się, tym razem z zakłopotania - Ja... Pewnie jesteś obolały i wolałbyś nie wstawać, ale... potrzebuję pomocy z rozpuszczeniem włosów. Ciężko to zrobić jednym kopytem, a jeśli mam już tu leżeć kilka dni, to nie chcę mieć grubego warkocza pod grzbietem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...