Skocz do zawartości

Musicale


Recommended Posts

Czym musicale są tłumaczyć chyba nie trzeba, to dość oczywiste, bo z samej nazwy gatunku wiemy, czego się spodziewać po filmie tego typu- piosenek, muzyki, tańca. Bardzo lubię ten gatunek, zarówno w wydaniu filmowym i teatralnym.

Więc, kilka z musicali, które oglądałam w zupełnie przypadkowej kolejności:

Les Misérables, czyli musicalowa ekranizacja Nędzników

Bardzo dobrze zrobiony musical, który widziałam kilka lat temu w polskiej wersji teatralnej. Bo był on początkowo wystawiany na broadway'u w Anglii. Warszawska Roma całkiem nieźle poradziła sobie zarówno z przetłumaczeniem piosenek i wykonaniem ich, zresztą nic dziwnego. Co do tej filmowej wersji, to najbardziej podobała mi się postać Javerta odegrana przez Russella Crowe'a.

http://www.youtube.com/watch?v=puHjWpciOP8

Co do piosenek, które podobały mi się najbardziej to dużo by wymieniać, bo wszystkie zostały bardzo dobrze wykonane.

Grease 1 & 2

1 & 2, bo dwie części zostały nagrane. Mi bardziej podobała się 2 część, pierwsza jest do obejrzenia, ale rewelacji nie ma. Newton była taka bierna i w ogóle jako postać nie ciekawa, Travolta o wiele lepiej wywiązał się z zadania. Druga część o wiele bardziej mi się podobała głównie dzięki postaci Michelle Pfeiffer, no i fabuła była tuta trochę bardziej zawiła jak w pierwszej. No ale to nie zmienia faktu, że obie części są typowymi filmami dla młodzieży. A Cool Rider to najfajniejsza piosenka z tych dwóch musicali.

http://www.youtube.com/watch?v=Hk3IpNbltyw

Jesus Christ Superstar

Wbrew pozorom film ten nie wyśmiewa się z religii, a w bardzo przyjemny, dobry sposób przedstawia historie Jezusa. Oczywiście niezbyt wiernie, bo w filmach pojawiają się czołgi, a postać Heroda za pewne nie wyglądała tak jak pokazano to w filmie. Ogólnie, musical trochę z jajem, ale postać Jezusa nie jest tutaj w żaden sposób parodiowana czy wyśmiewana, oberwało się za to Herodowi i jednemu z faryzeuszy, który dostał dość ciekawą barwę głosu.

http://www.youtube.com/watch?v=Ebtjj8aFXh8

Chicago

Chyba jeden z najbardziej znanych musicali. Główną bohaterką jego Roxie, która trafia za kratki za zabójstwo kochanka, a że dziewczyna jest ładna i umie robić szum w okół siebie, sprawą bardzo interesują się media, dzięki czemu Roxie i jej adwokat mogą manipulować tym co o sprawie myślą zwykli ludzie, w tym oczywiście członkowie ławy przysięgłych. Epickie piosenki, bardzo fajna fabuła. I bardzo znane i niesamowite Cell block tango

http://www.youtube.com/watch?v=qrrz54UtkCc

Tak więc zapraszam do dyskutowania, dzielenia się swoimi ulubionymi musicalami, piosenkami z nich etc.

Link do komentarza

Szczerze mówiąc jakąś wielką fanką musicali nie jestem. No ale coś tam oglądałam. Kolejność cóż, powiedzmy, że losowa. Jeśli chodzi o Grease, Tenacious D i Sweeney Todd, to ciężko by mi było wybrać, który mi się bardziej podobał, bo są skrajnie różne.

 

Lakier do włosów

Właściwie nie było to dla mnie jakieś wybitne dzieło. Szczerze... Jakoś bardziej zapamiętałam tu jedynie Travoltę. Bo w swojej roli sprawdził się idealnie. Nigdy nie wierzyłam, że on właśnie będzie idealną matką dla głównej bohaterki. Był rewelacyjny po prostu. A sam film. No nic, porusza co prawda ważną tematykę, jak nietolerancja przez społeczeństwo itd. Ale jakoś wybitnie nie zapadła mi w pamięć jego fabuła, czy konkretne piosenki. No nic.

 

Hair

Szaleństwo. W sumie to widziałam film raz w życiu, w dodatku jakieś 3 lata temu, jak byłam w pierwszej liceum. Puszczali go w nałęczowskim kinie, wstęp za darmo, to co tam, poszłam obejrzeć ten staroć. Film o hipisach, którego obejrzenia nie żałuję, chociaż były momenty, że takie hmm... patologiczne to było. Te wszystkie sceny zażywania narkotyków. Nie mniej jednak przyśpiewki aktorów, piosenki, pamiętam, że nuciłam je jeszcze po obejrzeniu filmu. 

 

Tenacious D: Kostka Przeznaczenia

Jednym słowem: GENIALNE. Komedia była wręcz wyśmienita, piosenki świetne i do tej pory słucham ich i uwielbiam sam fakt, że ludzie włączają je na konwentach na Ultrastarze. Tak trzymać! Jack Black sam w sobie jest dla mnie znakiem, że film będzie genialny, no ale toż to jest po prostu super. Gra aktorska więc była super, muzyka rewelacja. Wiem, że zdania na temat filmu są skrajnie różne, przeważnie albo podoba się on niesamowicie, albo nie podoba wcale. Zależy co do kogo trafi. Ja zawsze będę wierna Kickapoo i Beelzeboss.

http://www.youtube.com/watch?v=hvvjiE4AdUI

We are the D!

 

Jeśli chodzi o Grease, to równiwidziałam obie części. I akurat zdecydowanie bardziej podobała mi się pierwsza część. Czemu? Piosenki znacznie bardziej wpadły w ucho i wryły się w głowę. No i młody Travolta. Jestem wielką fanką filmów z nim, bo na prawdę wypada super. Co do Newton, jej śpiew bardzo mi podpasował. Dla odmiany z dwójki nie jestem w stanie wymienić nawet jednego tytułu piosenki. Po prostu, obejrzałam, bo akurat leciało w TV. O tyle o ile jedynkę obejrzę jeszcze wiele razy, to dwójkę może tak, może nie. Jeśli chodzi o piosenki zdecydowanie Summer Nights, Greased Lighteninng i You're The One That I Want.

http://www.youtube.com/watch?v=aataTbxlWeM

Giętkie kolanka!

 

Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street

O, to jest musical, jaki mi się bardzo podobał. Może przez sam klima filmu. Cóż, na pewno związek z tym miała też jak dla mnie świetna obsada filmu. Johnny Depp, Helena Bonham Carter i Alan Rickman, to jest coś! Co prawda wkurza mnie fakt, że nie miałam możliwości obejrzeć filmu w klimatycznych warunkach, trzeba nadrobić zaległości. Tak czy inaczej, piosenka Preety Women, mistrzostwo, no po prostu. Śpiewana przez tak kontrastowe głosy, w takiej sytuacji. No nie chcę spoilerować, ale film szczerze polecam.

http://www.youtube.com/watch?v=JivxdDwr478

Każda odsłona Johnny'ego Deppa na zawsze w moim sercu.

Link do komentarza
  • 3 months later...

Z musicali, widzianych w telewizji - Singing in the Rain. Stary musical, ale wyróżnia się takim szczerym optymizmem, który poprawia humor. W dodatku bardzo fajne piosenki i imponujące układy choreograficzne.

Z musicali, widzianych na żywo - Metro. Najsłynniejszy i najdłużej istniejący polski musical. Widziałem go dwa razy w Buffo - raz z nową obsadą, a raz ze starą (pierwszą, sprzed 23 lat), oba razy w tym roku. Fabuła może nie jest jakaś imponująca, ale dość ciekawa - grupa młodych śpiewaków wybiera się na casting do teatru, ale są tak zestresowani, że całkowicie zawalają swój występ. W dodatku główna bohaterka spóźnia się i nawet nie dostaje szansy na występ. Na stacji metra spotykają Jana, który koncertuje tam od dawna, wyobcowany zupełnie z otaczającego go świata. Razem z nim cała grupa tworzy zespół, koncertujący na tej stacji. Zdobywają sławę, aż w końcu teatr, który ich odrzucił, postanawia ich zwerbować. Prowadzi to do dość nieoczekiwanego i robiącego wrażenie zakończenia, którego na pewno nie będę tu zdradzał. Na pewno warto to zobaczyć. Piosenki są bardzo udane i zostają w pamięci na długo. Również układy choreograficzne i efekty laserowe robią duże wrażenie - trójwymiarowe napisy wirujące nam przed nosem (żadnych okularów do 3D się tu nie używa), ściany światła, czy nawet efekt symulujący niebo z chmurami i wyłaniające się z niego postacie - świetnie to wygląda. Pierwsza obsada sprzed 23 lat nadal daje radę i pewnie za 2 lata na 25-leciu znów będzie można ich zobaczyć. Nawet tancerze, prawie już 50-letni, nadal mają imponującą kondycję i bez problemu radzą sobie z bardzo trudnymi układami tańca.

Edytowano przez kamiledi15
Link do komentarza
  • 4 weeks later...

Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street

O, to jest musical, jaki mi się bardzo podobał. Może przez sam klima filmu. Cóż, na pewno związek z tym miała też jak dla mnie świetna obsada filmu. Johnny Depp, Helena Bonham Carter i Alan Rickman, to jest coś! Co prawda wkurza mnie fakt, że nie miałam możliwości obejrzeć filmu w klimatycznych warunkach, trzeba nadrobić zaległości. Tak czy inaczej, piosenka Preety Women, mistrzostwo, no po prostu. Śpiewana przez tak kontrastowe głosy, w takiej sytuacji. No nie chcę spoilerować, ale film szczerze polecam.

Zgadzam się w stu procentach. Widziałam i nie wiem jak mogłam zapomnieć wymienić go w pierwszym poście. Ogólnie najlepszy musical jaki miała okazje oglądać.

 

Ogólnie to chciałam napisać o The Rocky Horror Picture Show, dość dziwnym i w sumie oryginalnym musicalu. Głównymi bohaterami filmu są świeżo upieczeni narzeczeni- Brad i Janet, którzy w pewną burzliwą noc dostają się do zamku- posiadłości szalonego naukowca, biseksualnego transwestyty, który akurat w tą noc urządza imprezę na której chce zaprezentować swój nowy "wynalazek". Tyle z fabuły by nie odbierać innym wątpliwej przyjemności z oglądania tego filmu.

Film do połowy jest w sumie całkiem spoko, potem wszystko spada na łeb i szyje, dziwnie poprzebierani ludzie zamiast interesować (po jaki męski organ rozrodczy się oni tak poprzebierali, kim są i o co im chodzi) zaczynają powoli irytować. Szalony naukowiec transwestyta, który z początku fascynował staje się również irytujący. Niezbyty podobała mi się również para służących (brat i siostra), którzy teoretycznie powinni być szaleni (przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie oglądając ten film) są nieprzekonujący, niektóre ich gest wydają się być wyuczone, a nie robione (?) pod wpływem impulsu, a szkoda, bo jak ich zobaczyłam miałam nadzieje, że będą ogromną zaletą tego filmu. Piosenki były całkiem spoko, jednak jakoś bez żadnej rewelacji.

I jeszcze Moulin Rouge! musical, który wykorzystuje znane przez wszystkich popkulturowe przeboje, mamy tam między innymi covery: Diamonds are a Girls Best Friend, Lady Marmalade (podałam oryginały piosenek, nie covery z filmu). Pomysł całkiem fajny, w końcu kto by nie chciał w trakcie oglądania nucić sobie pod nosem piosenki, które właściwie dobrze zna. Z tymże, fabuła jest całkowicie do bani, logika cierpi i to bardzo:

Ogólnie chodzi o to, że główna bohaterka chce być aktorką w prawdziwym teatrze, póki co jest striptizerką i kurtyzną w Mouline Rouge. Klub ten odwiedzają bogaci faceci, którzy obrzucają tańczące tam kobiety diamentami i na bank wydają tam mnóstwo hajsów, więc czemu właściciel tego klubu potrzebuje jakiegoś bogatego księcia by zmienić klub w teatr? W końcu, prowadząc klub cieszący się taką popularnością sam hajsów musi mieć jak lodu. Scenę właściwie już miał... nie stać go było na krzesełka? Zdjęcie erotycznych dekoracji? No i czemu dla kaprysu jednej dziewczyny chciał oddać swój klub dziwnemu księciu? To kompletnie nie ma sensu.

Ale piosenki wykonane są całkiem fajne. Na przykład ta piosenka jest dużo lepsza od oryginału.

Link do komentarza
×
×
  • Utwórz nowe...