Dziś w pracy mieliśmy małego, wychudzonego, przyjacielskiego, miauczącego gościa... Może i był uroczy, ale nie mógł z nami zostać. Co gorsza był bardzo uparty i wracał za każdym razem gdy wyniosłem go na zewnątrz. Po trzech "spacerach" dałem sobie spokój...
Czuję się coraz lepiej, jakbym się powoli odradzał. Niestety... powoli. Moja sytuacja jako taka dalej jest no lipna, bardzo ograniczony dostęp do internetu bo dalej bez kompa żadnego, ale biorę się za to, na co mam wpływ. Pozdrawiam ciepło wszystkich was, co się pokazaliście w ciężkich dla mnie chwilach.
1
point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00