Skocz do zawartości

Bester

Brony
  • Zawartość

    976
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    23

Wszystko napisane przez Bester

  1. Kiedy wracam po ciężkim dniu w studbazie, kiedy jakiś dzieciak z podstawówki nakopał mi w drodze do domciu, kiedy ktoś powiedział, że jestem brzydki czy mam krzywego ryja, kiedy nie udało mi się zabrać dzieciakowi w wózku lizaka i kiedy po raz kolejny uświadamiam sobie, że nie mam życia, że jestem forever alone, wchodzę na to forum i przez chwilę napawam się kilkoma zielonymi literkami obok mojego nicku. Moje ego rośnie. To ja, moderator. Władca i rządca tego forum, który odpowiada tylko przed administratorami a oni przed samą Celestią i Luną, to ja, ten którego imienia nikt nie wymawia, ten którego wszyscy się lękają, MODERATOR GLOBALNY NA MLPPOLSKA.PL! Po tej krótkiej, acz wspaniałej chwili, zaglądam na sb. Wybieram trzy losowe osoby które dostaną ode mnie bana z dupy. Kiedy moje ofiary są już naznaczone, zaczynam polowanie. Wchodzę na ich profil, zaglądam w tematy i posty. Wybieram jeden i daję 93232973297329101038577498% warna, co w efekcie daje bana na pięć pokoleń w przód. Czuję się taki władczy, potężny, NIEPOKONANY! TO JA! BESTEUR! WŁAŚNIE DAŁEM BANA! Tak... to pierwsza ofiara, jeszcze dwie... Czaję się zatem na kolejną owieczkę, która tego dnia dostanie bana. Czaję się w mroku mojego klaustrofobicznego pokoju, by nabrać pewności siebie, spoglądam na swoją dziewczynę.jpg, której słodkie spojrzenie dodaje mi animuszu. Czuję jak moje ego rozrasta się do niewyobrażalnych rozmiarów. Dopadam go. Dopadam kolejnego usera, który dostnaie wieczystego bana, któy będzie łkał po nocach, ze nie może wejść na to przepiękne i czyste forum. Jestem władcą, jestem rządcą, jestem bogiem tego forum! To ja mam moc, której wy, szaraczki nie macie i o której możecie pomarzyć, to ode mnie zależy czy ty, albo ty, zobaczy jutro tę piękną, wspaniałą stronę główną tej przekozackiej stronki o kolorowych konikach. Została mi ostatnia ofiara... daruję jej. Niech żyje. Nawet nie wie, jak bliska śmierci była. Mój e-pindol przerósł niejedną murzyńską pytę, czuję się wspaniały, niepokonany, nie do ruszenia, przecież żadne odwołanie nie przejdzie, żaden głos wołający o litość nie zostanie usłyszany, pw nie zostanie odczytane, to JA mam władzę nad wami, możecie mi naskoczyć... szaraczki... Dobra, a teraz na poważnie. Nie wiem czy ktoś przeczytał to wyżej, ale jeśli tak, to widzi jaki głupi i bezsensowny jest powyższy tekst. Dokładnie tak jak "zażalenie na moderatora". Powiem wam coś, przytrzymajcie się fotelików, bo może być szok: Czasem, trzeba popatrzeć na swoje zachowanie, zanim zacznie się obrzucać kogoś oskarżeniami za jego postępowanie. (Ty, co ten bester pitoli? ) Szok, nie? Wiecie ilu ludzi na tym forum, na ten przykład, ja nie lubię? Jest kilka osób które chętnie bym udupił, bo ich najzwyczajniej nie trawię, jak widzę jednego z drugim na sb i widzę co piszą, to mam ochotę wywalić komputer za okno. Są ludzie tutaj, który doprowadzają mnie do szewskiej pasji kiedy widzę ich nicki na stronie, przez nich mam ochotę przegryźć sobie kabel od interneta... i wtedy uświadamiam sobie, że przecież oni są gostkami z internetu, na forum o kolorowych kunikach. I puls się uspokaja i kabel odkładam na miejsce... Ale nie o tym. Zmierzałem do tego, iż my też nie musimy niektórych z was lubić, a użerać się z wami musimy. Powiecie: "Sam chciałeś być modem, męcz się teraz" Mogę odpowiedzieć: "Sami się chcieliście tu zarejestrować, męczcie się". Niektórzy z was myślą, że są jedynymi którzy mają przywilej psioczenia na innych. A co, gdyby administracja otworzyła temat "Zażalenia na userów"? Ale by się niektórzy z was zdziwili, że nie każdy ich widzi takimi świętymi jakimi są. "CO?! ON MNIE NIE LUBI?! MNIE WSPANIAŁEGO I PRZYKŁADNEGO USERA?!" Prosta analogia: chcecie wytykać innym błędy - zwróćcie uwagę na swoje. Bóldupicie o jakiegoś randomowego ziomka na forum o kolorowych kuniakach... ile wy, kurde, macie lat... ludzie. A myślałem, że raczej ogólnie znienawidzoną personą jestem Miło mi Rzuciłbym w Ciebie garścią lajków, ale mam tylko jeden. :| ~Goldie Ja bym rzucił garścią banknotów o wysokim nominale i powiedział ,,Pisz dla mnie", ale i ja mogę dać tylko lajka... ~ Myhell
  2. Ja się tam na komedyjach nie znam, chyba, że zacznę opisywac swoje życie, to pasmo żenuy nawet zabawne jest, jak się patrzy z boku W każdym razie, tematykę tę zostawię innym, a sam skupię się na utrzymaniu swojego nieoficjalnego przydomku... btw, pewien zgredzio obiecał mi komcia i dalej go nie otrzymałem
  3. Bester

    Życie bez emocji

    Nie pozostaje mi nic innego jak zgodzić się z tym co napisał Sakitta. Doskonale ujęty i omówiony temat. Jestem pod wrażeniem. Nadmienię może jeszcze, że sam na przestrzeni lat wiele razy myślałem o tym, jak dobrze by było, zostać pozbawionym emocji, tych najbardziej złożonych i skomplikowanych. Nad całkowitym wyrzeczeniem się wszelkich odczuć musiałbym się zastanowić, chociaż sądzę, że postanowiłbym jednak się ich wyzbyć. Być może nie po to by móc się doskonalić, chociaż z czasem zapewne rozpocząłbym ten proces, ale po to, by odzyskać stan równowag i stabilizacji, który został zaburzony i którego odnowa może potrwać, przez co znów, po raz kolejny i kolejny, trzeba się męczyć i to przeboleć. Tak, wiem, "takie jest życie", ale sądzę, że życie bez emocji byłoby... lepsze? Ciężka napisać "lepsze" wiedząc, że nie czułoby się nic. Ale w rzeczy samej, dokładnie tak by było. Taka egzystencja byłaby lepsza pod względem stabilizacji, spokoju, braku skołatanych nerwów i beznadziejnego samopoczucia. Tak właściwie przyszło mi jeszcze jedno pytanie do głowy: "Czy dla takiego stanu stabilizacji, spokoju i ułożenia wszystkiego, bylibyście w stanie poświęcić odczuwanie szczęścia, euforii, zakochania itp?" Zdaję sobie sprawę, ze to brzmi strasznie głupio/beznadziejnie. Ale zastanówcie się przez chwilę nad tym. Czy kiedy wszystko jest tak jak być powinno, kiedy nie odczuwamy smutku, nic nas nie martwi, nie denerwuje, ale też kiedy nie bardzo mamy się z czego cieszyć, nie jest "dobrze"? Cicho, stabilnie, doskonale? Tak właśnie mógłby wyglądać świat bez uczuć i emocji. Stabilny, ułożony, niezmącony i bezpieczny. Myślę, że dla takiego świata, porzuciłbym to ulotne i wątpliwe "szczęście", którego tak bardzo wszyscy pragniemy. Ono nie istnieje, a jego iluzja tylko sprawia ból.
  4. Witajcie, Nie bardzo mam pomysł na jakiś sensowny wstęp, więc przejdę od razu do meritum: Zastanawialiście się, jak mogłoby wyglądać życie bez emocji? Bez smutku, bólu, żalu, radości czy euforii? Oczywiście, zapewne spora część z czytających w tym momencie uśmiechnie się pod nosem i stwierdzi o czym ja pierdzielę, przecież to logiczne, że mało kto wybrałby takie życie w którym nie pozna smaku szczęścia, miłości czy wewnętrznego spełnienia. Przecież dysponujemy sporym wachlarzem emocji, które pozwalają nam na swój sposób odbierać otaczający nas świat, czy nawet niejako komunikować się z innymi ludźmi. Ale spójrzmy na to z innej strony: Czym są emocje? Cytując wikipedię: Do tego zapisu odwołam się dalej w tekście, teraz chciałbym poruszyć kwestię fizjologii związanej z emocjami. Nie będzie to jakiś szerowki naukowy opis, ale pewna podstawa. Otóż, emocje, ich powstawanie, jest związane z rozbudowanym stanem równowagi naszego organizmu. Miejscem uznawanym przez różne źródła za centrum "kierowania" emocjami, uznawany jest układ limbiczny, niewydzielona część naszego mózgu. Ponadto, nie można zapomnieć o hormonach, w tym przypadku endorfinach, które pobudzając odpowiednie receptory (receptory opioidowe) wywołują u nas uczucie przyjemności, dobry nastrój czy nawet zniesienie bólu. Za hormon szczęścia uznaje się serotoninę mającą wpływ na dobowy rytm organizmu. Zauważono, że osoby zakochane posiadają podwyższoną ilość tego związku w organizmie, jednak, ulega on u nich znacznym wahaniom, przez co prowadzi do, nawet skrajnych, zmian nastroju, od euforii po czarną rozpacz. Sam niedobór tego hormonu wpływa negatywnie na organizm, powodując agresję, doprowadzać do stanów depresyjnych i lękowych. Zatem, wspominane ciągle emocje to nic innego jak udział mózgu i jego pnia w regulacji wydzielania odpowiednich związków z odpowiednich grup, które mają na nas wyżej opisany wpływ. To zwykła fizjologia, na którą często sami nie mamy wpływu z różnych względów. Schorzenia, niedobory, być może urazy, mogą doprowadzać do zaburzenia produkcji wspomnianych związków, doprowadzając do znacznego pogorszenia naszego samopoczucia. Zatem: emocje to czysta biochemia, żadne motyle w brzuchu, niewyjaśnione zjawiska, czy inne cuda na kiju. Najzwyklejsze procesy fizjologiczne, takie jak pozostałe w naszym organizmie, a mające tak duży wpływ na nas samych. Przejdźmy zatem dalej: Niektórzy twierdzą, że emocje to coś, co nas opisuje, że jest to fragment naszego jestestwa. Fakt, że potrafimy odczuwać złość, strach, nienawiść, radość, miłość, sprawia, że jesteśmy ludźmi, że możemy siebie tak nazywać (ja twierdzę, że to dzięki ewolucji, no ale cóż). Emocje definiują nas samych, pozwalają nam określić siebie, wpisać w społeczeństwo i integrować z nim, okazując swoje zainteresowanie, bądź obrzydzenie. Wachlarz emocji jest szeroki i ich ekspresja pomaga nam w codziennym życiu w takim stopniu, że przestajemy zdawać sobie z tego sprawę. Orientujemy się, że emocje towarzyszą nam na każdym kroku dopiero wtedy, gdy zaczynają się one nasilać. Negatywne, bądź pozytywne, nieważne. Wtedy je zauważamy i zdajemy sobie sprawę, że one są przy nas zawsze, nawet kiedy tego nie chcemy. I tutaj dochodzę do mojej opinii. Otóż, uważam, że emocje są naszą największą słabością. Nie fakt, że bez naszych wynalazków w postaci broni białej, palnej czy jakiejkolwiek innej. Jesteśmy bezbronni w starciu z pierwszym lepszym drapieżnikiem, ale nie o tym. Jak wspomniałem, emocje to nasz największy wróg w społeczeństwie, między nami samymi. Są zbyt rozbudowane, złożone, skomplikowane i mają zbyt głęboki wpływ na nas samych. Można je porównać do odbezpieczonego pistoletu w rękach jakiejś małpy, nigdy nie wiemy kiedy coś się stanie i kiedy te emocje spadną na nas. Złożoność tych odczuć wpływa na nas negatywnie. Nie możemy łatwo nimi kierować, nie możemy się ich pozbyć, kiedy tego chcemy. Emocje mogą zostać wykorzystane przez innych ludzi przeciwko nam samym. Przecież niektórzy doskonale na nich grają, perfekcyjnie wykorzystują je do osiągnięcia własnych celi, kosztem innych, na których uczuciach pogrywali, których wykorzystali, bo osoby te bardzo silnie reagowały na te zmiany, przypominam: zmiany poziomu równowagi hormonów naszym organizmie. Grupka związków odpowiadających za nasze samopoczucie ma taki wpływ na nasze życie, decyzje i zachowanie? Czy to nie jest wystarczająco szalone? Sami do końca nie rozumiemy niektórych emocji i ich komplikacji. Jest to coś, co może wywoływac u nas największą euforię, ale też głęboką depresję, mogącą doprowadzić daną osobę do samobójstwa. Zadajcie sobie teraz pytanie: Czy nigdy nie mieliście sytuacji w której czuliście się źle, kiedy chcieliście choć przez chwilę nic nie czuć? Czy w tamtej sytuacji, zniknięcie wszystkich emocji, nie przyniosło by wam ulgi? Takich sytuacji spotykamy wiele: rozstanie, zdrada, śmierć kogoś bliskiego, śmierć ukochanego zwierzaka? Oczywiście, zawsze można powtarzać sobie, że "będzie lepiej", skądś wzięło się określenie "Czas leczy rany", ale czy nie jest to po prostu długotrwały powrót to dawnej równowagi organizmu? Czy nie chcielibyście go przyspieszyć? Albo nie musieć odczuwać tych negatywnych emocji? Dobrze, zaraz ktoś mnie oskarży o pomijanie tych pozytywnych odczuć. Przecież nie codziennie ktoś nas zdradza, opuszcza, umiera. Owszem. Radość, szczęście, euforia, miłość, zakochanie, to jak najbardziej pozytywne stany i znaczny wzrost ilości hormonów w organizmie. Ale nic nie trwa wiecznie. Zawsze stan ten minie. Ilość związku zmaleje, wszystko nam zobojętnieje. Szczęście minie, euforia opadnie. Albo wrócimy do stanu równowagi, zaburzonej przez te uczucia, bądź popadniemy w apatię i smutek, jeśli stało się coś innego. Moim zdaniem, stan równowagi jest optymalny i najzdrowszy dla człowieka. Jego zaburzenie doprowadza do pewnego rozchwiania, które potem trudno unormować i wrócić do punktu wyjściowego. Owszem, różni ludzie różnie na to reagują, jedni poradzą sobie z tym szybciej, inni mogą męczyć się całymi latami. A co gdybyśmy pozostawili podstawowe pragnienia i odczucia, a te rozbudowane, skomplikowane i niebezpieczne odrzucili? Pozostali przy tych, które zapewniają nam przetrwanie, a te które mają na nas destrukcyjny wpływ zniszczyli? Czyż nie było by tak dla nas lepiej? Trwały, nienaruszalny stan równowagi, bezpieczny dla każdego, może nudny, ale stabilny? Co gdybyśmy mogli żyć bez emocji? Gdybyśmy nigdy już nie czuli się źle, samotni, odrzuceni, zmartwieni, nie czulibyśmy straty po śmierci kogoś? Byłoby stabilnie, spokojnie, zdrowo? To tylko moja opinia, temat ten nie ma na celu narzucenia jej komukolwiek, chcę tylko skonfrontować swoje zdanie z waszym. Ciekaw też jestem, czy ktoś się ze mną zgadza i czy rozwinie się jakaś dyskusja tutaj, czy wątek umrze tak szybko jak powstał. Źródła na których się opierałem:
  5. Bester

    Borderlands (seria)

    Póki co, żałuję, że nie kupiłem sobie GOTY Borderlands 2... mam edycję roku jedynki, ale jakoś nie mogę się za nią zabrać. A season pass do B2 kosztuje 24 eurasy Akurat miałem 9 ojro na steamie a gra kosztowała 4,99 podstawka i 14 czy tam 11 z dlckami... Cierpię teraz
  6. Bester

    Niedziałające awatary

    Najs, taką obsługę techniczną się chwali :3
  7. Bester

    Sugestie dotyczące wywiadów.

    Ja wiem, ja się mało wypowiadam, ale wywiady czytam, fajna sprawa, gud job BiP :3
  8. Bester

    Niedziałające awatary

    Srsly? - Nie ma logo - Wcięło guziczek od przyznawania reputacji - Forum działa jak ślimak na kwasie Jak ja w tych warunkach mam banować użyszkodników?
  9. Niezła Rarabarabara Nasza Goldie się nam wprawia :3
  10. A co kto lubi, ja tam lubię tę postać Tak. Tutaj nie było wielkiego spotkania, otwarcia portalu między wymiarami, przenoszenia się po pijaku do Equestrii. Proste założenie: ludzie i kuce żyją między sobą od zarania dziejów. Oczywiście, mógłbym tutaj pokusić się o rozwijanie całości i mówienie o ich ewolucji, jak te dwie rasy rozwijały się obok siebie, ale nie widzę takiej potrzeby. Poza tym, wkradłoby się tam sporo nieścisłości, niedopowiedzeń, problemów, a przecież to tylko zwykły fik inspirowany serialem o kolorowych kucykach Doskonale wiem, że to właśnie takie rzeczy rozwijają ten świat i to właśnie na nich skupiałem się pisząc najnowszy dodatek. Jedyne ograniczenie to wyobraźnia. Jakby nie patrzeć, magia istnieje, jej natura nie jest poznana, wspominałem przecież o Ośrodkach Badania Magii, więc tu też jest potencjał, można tworzyć. O historii wspomniałem bardzo delikatnie, nie chcąc się w nią zagłębiać, ponieważ musiałbym w drugim oknie, obok worda, mieć odpaloną wikipedię i szukać co ciekawszych wydarzeń historycznych, trzymać się dat, decydować które postacie będą kucami itp. Ja nie znoszę historii. Nie pamiętam z niej kompletnie nic. Więc, nie skupiałem się na niej, nie przerabiałem wydarzeń na potrzeby mojego świata. Z drugiej strony, pozwolę sobie przywłaszczyć kawałek historii związany z nauką. Nie mam co prawda pomysłów jakie odkrycia przypisać kucykom, jakie inne wymyślić, ale tutaj można zaszaleć. Jak wiadomo, wielkie odkrycia są dziełem przypadku, więc czemu nie mogą być dziełem magii? Znów, ogranicza tylko wyobraźnia. Zatem: historia świata - to nie dla mnie, odkrycia, nauka, postęp - mogę potworzyć. Nope. W moim świecie nie ma alicornów wznoszących słońce i księżyc. Nie ma też M6. Same OC, ew, może kiedyś przewinie się jakaś postać z tła. Na przykład taka Octavia :3 Zasadniczo, jeśli ktoś chce korzystać z tego świata, napisać jakiś fik w tym uniwersum - niech pisze. Nie mogę przecież nikomu tego zabronić. Jeśli komuś spodobał się koncept, ma własny zamysł na fik, niech go tworzy. Będzie jakaś alternatywa dla TCB, a będą ludzie i kuce w jednym świecie.
  11. Ujmę to tak: Sam uwielbiam świat który udało mi się wykreować na potrzeby tego fika, ponadto główni bohaterowie, to chyba najlepiej wykreowane przeze mnie postacie, w moich fikach. Doskonale pisze mi się jako Maks, bo nie ma co ukrywać - Maks jest w pewnym sensie moją kalką, więc pisze mi się łatwo. Teraz: o ile chcę faktycznie rozwinąć ten świat, pisać inne fiki dziejące się w tym uniwersum, gdzie kucyki żyją obok siebie, o tyle nie czuję się już dobrze w innej roli w tym świecie. Chodzi mi o to, że nie chce już nadwyrężać samego "Save Me". Ta historia została zamknięta, dostała dwa rozdziały specjalne i tu powinna zostać w takiej formie jakiej jest. Nadmierne dopisywanie kolejnych rozdziałów specjalnych wpłynie negatywnie na ten fik, a pisanie innych nie szło mi tak dobrze, bym był zadowolony z efektu. Po części sam nie ogarniam czemu akurat ten a nie inny mój fik odniósł taki sukces. Przecież już wcześniej kreowałem postapokaliptyczne światy, czy to w "Łowcy Dusz", czy w "Czekając na koniec świata". Obydwa te opowiadania zaginęły gdzieś w odmętach działu i mało kto o nich pamięta, a tematykę miały podobną. Nawet eksperymentowałem z formą w "Raporcie z Piekła", który był dodatkiem do "Łowcy", a i on też nie odniósł sukcesu. Zatem, nie do końca wiem, co tak naprawdę przyciągnęło czytelników. Obstawiam, że postacie ich relacje i może fabuła. Zatem, w innych fikach, nawet wykorzystujących ten świat zabraknie tych elementów, więc i one zostaną zapomniane. W chwili obecnej nie mam rzeczowego pomysłu na opowiadanie w tym uniwersum, gdzie bohaterowie zaskarbią sobie taką sympatię, a samego głównego fika, nie chcę nadwyrężać. Pomyśli się. Nie mówię, że nie napiszę nic w tym świecie, nie chcę po prostu napisać czegoś, co będzie słabe. Jakiś czas temu próbowałem napisać fik w świecie podobnym do TCB. Własna interpretacja i takie tam, ale został porzucony przez brak zainteresowania.
  12. Rozkręcił się mały offtop. Przypominam, że wątek ten służy do zwracania uwagi na błędy moderatorów, nie do dyskusji, jak bardzo dziwne są niektóre odstępstwa od normy. Trzymajcie się zatem tematu dyskusji.
  13. Ten fik to kolejna próba zastosowania czegoś nowego i czegoś z czym nie miałem jeszcze okazji eksperymentować. O ile nie jest to już to klasyczna narracja pierwszoosobowa, tak jest to zapewne swego rodzaju nowość, ponieważ nie spotkałem się z czymś takim, w tym dziale, wcześniej. Ot, taki mały eksperyment. Nieduży, jakieś 11 stron. Zatem, by nie przedłużać, zapraszam: Trzy... dwa... jeden... Akcja!
  14. Dobra, to ogarnijmy to po mojemu: Ja dostaję nagrodę za I, II i III miejsce, bo jak wiadomo jestem the best(er). Wszyscy są szczęśliwi, Dolar ma konkurs z głowy i jest cacy. :3
  15. Bester

    Borderlands (seria)

    Kilka dni temu ukończyłem Borderlands 2. Gra niesamowicie mnie wciągnęła, kiedy tylko do niej zasiadałem, wiedziałem, że to nie będzie "chwilka". Minimum 1,5h posiadówk i młócenia stworków, psycholi, bossów, zbierania kasiory i erydium. Co jakiś czas trafiały się momenty w których parskałem śmiechem, ale też niejednokrotnie przeklinałem na czym świat stoi, kiedy noobiłem i nie mogłem utłuc jakiegoś bosa, czy czegoś innego. Zatem, emocje, czy to negatywne, czy radość, że wreszcie się udało kogoś zaszlachtować, były. Dawno, oj dawno żadna gra mnie tak nie wciągnęła i nie trzymała przy sobie. Dawno nie trafiłem na tytuł który tak mi się spodoba. Praktycznie przestałem grać w pozostałe pozycje, tylko cisnąłem Borderlandsa Jedynka niestety nie wciągnęła mnie. Raczej znudziła. Sam nie wiem czemu. Ale, widząc opinie o drugiej części, postanowiłem ją kupić na jednej z promocji i nie żałuję. Teraz pewnie zabiorę się za jedynkę, by też poznać jej historię. A potem, może kiedyś upoluje się Pre-sequel na jakiejś ładnej promocji :3
  16. Fik jest już skończony, to były tylko rozdziały specjalne. Tak jak wspomniałem "One Last Day" jest ostatnim, oficjalnym, dodatkiem do tego opowiadania. I owszem, jeśli chcesz - możesz go wydać, też sobie zgarnę egzemplarz Autentycznie - przypadek. Nie odnosiłbym się tak bezpośrednio do realnej osoby, zwłaszcza, że odniesienie dotyczy negatywnej postaci. Imię pierwsze z brzegu, nazwisko też
  17. A oto i ostatni z rozdziałów specjalnych dedykowanych temu opowiadaniu: One Last Day Jak zawsze, podziękowania dla Foley`a, za wytrwały pre-reading i opinię. A do rozdziału polecam utworek:
  18. Zazwyczaj przechodzę obojętnie wobec komentarzy nie dotyczących moich fików, ale tym zdaniem, skłoniłeś mnie, by się wypowiedzieć: Może i masz rację względem przypisów, niemniej, mi one nijak nie przeszkadzały. Owszem, zerkałem na nie, ale skupiałem się na wydźwięku tekstu a nie dopiskach autorki. W tym wypadku, sądzę, że skupiono się na głównym przesłaniu tej sentencji. Oryginał, jak i interpretacja niosą tę samą informacje, więc i tak i tak zostaną przypisane właściwej osobie. Tekst nie ma charakteru naukowego i historycznego, więc nie widzę potrzeby skupiania się na takich drobiazgach. Ponadto, w mojej opinii Twoja wypowiedź w tym miejscu ma nadto negatywny wydźwięk. Sugerujesz niekompetencję w pewnej marginalnej kwestii... serio? Bo przypisy to najważniejsza i tworząca klimat część fika. W książkach też marudzisz, że wyjaśnienie w przypisie psuje klimat? Czepialstwo na siłę.
  19. Dziękuję za wasze komentarze Publikując to opowiadanie miałem cichą nadzieję, że rozwinie się pewna dyskusja w wątki, na temat poruszony w tekście. No nic, w każdym razie, poniżej w spoilerze jest jedno z możliwych rozwiązań, może kogoś jeszcze to zainteresuje.
  20. Pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Kolejne nic nie wnoszące posty zostaną potraktowane jako spam. Jeśli już zabieracie głos w tym temacie, starajcie się, by wasza wypowiedź była rzeczowa i konkretna. Jasne zarzuty i ewentualne propozycje. Heheszki na SB, nie tutaj.
  21. Bester

    Wasza przyszłość

    O tej opcji nie pomyślałem a to nie głupie się wydaje Chyba, że wcześniej na "misji pokojowej" jakiś snajper odstrzeli mi głowę...
  22. Jest Celestia, jest pro Świetne :3
  23. Bester

    Wasza przyszłość

    Pozwolicie, że sobie pomarudzę tutaj? Jeśli ktoś nie chce czytać marudzenia - scroll. Wprawdzie rzadko wypowiadam się na forum, a jeszcze rzadziej w podobnych tematach, tak tym razem mam ochotę się wypowiedzieć. Obecnie jestem w trakcie kończenia marnowania pięciu lat życia na znienawidzonym kierunku (napisać magisterkę i się obronić), po którym zasadniczo pracy raczej nie znajdę, ponieważ po pierwsze: uczelnia którą kończę nie zapewnia nam odpowiednich uprawnień do pracy jako diagnosta laboratoryjny (sic! Siedzę od cholery godzin na pracowniach, w laboratoriach. Uprawnienia? A po co mi to? Masz dyplom i wypier...), po drugie: już podczas szukania przytulnego labo na odbycie praktyk, nigdzie mnie i ludzi ode mnie z roku, nie chcieli. Uczelnia nie podpisała żadnych umów ze szpitalami, laboratoriami zakładowymi, przychodniami, z jakimkolwiek ośrodkiem, no bo po co? I tak jak jeszcze parę lat temu miałem różne plany na przyszłość, wyjazd za granicę, ogarnięcie różnorodnych szkoleń i kursów, zrobienie prawa jazdy, podjecie jakiejkolwiek pracy a w międzyczasie staż w jakimś labo. Kiedyś na uczelni przewinęła się oferta studiów podyplomowych - biologia sądowa. Chciałem się na to wybrać po magisterce. Obecnie natomiast, mam nieziemsko dosyć obecnego kierunku. Nie mam żadnego konkretnego planu na przyszłość. Nie wiem co będę robił po studiach. Pewnie skończę w jakimś maku, czy innym podobnym miejscu. Sądzę, że zmarnowałem te pięć lat, mogłem zaraz po maturze iść do pracy, porobić jakieś kursy i szkolenia, a tak? W trakcie ostatnich lat nie było nawet kiedy. W semestrze po 460 godzin zajęć, rozłożonych całkowicie z dupy w tygodniu, po 4-5 egzaminów w sesji. W wakacje człowiek nie miał ochoty na nic, ponieważ i tak wisiało widmo powrotu do tego mordoru. Pomińmy szczegóły wyboru takiego a nie innego kierunku. Reasumując: Nie wiem co będę robił. Obawiam się, że w przeciągu kolejnych miesięcy już całkowicie zobojętnieje mi jak potoczy się moje dalsze życie. Wszelkie plany porzuciłem, nie zamierzam iść na podyplomówkę, nie zamierzam robić drugiej magisterki, nie wybieram się na żadne kursy czy szkolenia. Mam je po prostu gdzieś. Pewnie wrócę na swoje zadupie z którego wybyłem na studia i tam sobie zgniję. Trochę ludzi związanych z biologią/medycyną/chemią/technologią żywienia widuję w fandomie. Sporo nerdów, ale inne nauki ścisłe trzymają się mocno
  24. Dzisiaj krótka forma, zaledwie siedem stron. Trochę rozmyślań i wspomnień pewnego kuca w pewnym miejscu. O czym rozmyśla i co wspomina dowiecie się z samego tekstu, zapraszam do lektury: Czwarta trzydzieści
×
×
  • Utwórz nowe...