Ja prawdę mówiąc czerpię przyjemność z obu rzeczy - jak popatrzę na swoją kolekcję modeli to rzeczywiście czuję nielichą satysfakcję, tym bardziej, że przecież wiem ile czasu i roboty kosztowało mnie ich zrobienie. Z drugiej strony, jak rozgromię jakiegoś typka w Starcrafcie to też daje mi tego przysłowiowego "powera" i mogę na tym jechać przez cały dzień. Muszę jednak przyznać, że też pomału, bo pomału, ale z gierek komputerowych wyrastam, pewnie zostanę już tylko przy 3-4 ulubionych seriach i za parę lat będę już retro Co innego planszówki - wieczór ze znajomymi/rodziną przy dobrej partii np. w Osadnikach z Catanu, Eclipse, Race for the Galaxy, czy czymkolwiek innym również potrafi tak pozytywnie człowieka naładować, że takie ponure myśli gdzieś ulecą.
A tak na co dzień pomaga też kucharzenie i wymyślanie co by tu upichcić, żeby było smacznie (i tanio!) - satysfakcja z pysznego, osobiście przygotowanego obiadku i poobiednia drzemka nigdy mnie nie zawiodły