Skocz do zawartości

Poranny Kapitan Scyfer

Brony
  • Zawartość

    144
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    2

Posty napisane przez Poranny Kapitan Scyfer

  1. Moja pierwsza... ach, nie pamiętam, tyle już ich miałem. Od niektórych uciekłem już po pierwszej namiętnej nocy, inne zostawały na dłużej, nigdy jednak nie znalazłem tej jednej, jedynej, najwspanialszej... ale która była pierwsza? Strzelam - Contra na pegasusa, która nawiedza me sny nawet dzisiaj. Pamiętam, że na początku... wstyd się przyznać... nie mogłem sprostać jej wygórowanym oczekiwaniom. Wymagała takiej szybkości... i precyzji... i zdecydowania... ach, to było prawdziwe wyzwanie. Kiedy w końcu, z niemałym trudem, zdołałem dojść (do ostatniego bossa, rzecz jasna), zrozumiałem, czym jest prawdziwe SPEŁNIENIE. I to było wspaniałe, warte wszystkich tych wcześniejszych frustracji i upokorzeń.

    A teraz, te młode...? To już nie to samo. Chcą tylko, za przeproszeniem, dobrego sprzętu. Za łatwe są, krótko powiem. Nawet się nie zdążysz spocić, a tu już po sprawie.

    Ach, gdzie są niegdysiejsze śniegi?

  2. Geralt... ktoś mnie za to pobije...?

    I powiedział do dżina: ,,Odejdź i wychędoż się sam"... cóż, nie dziwota, że mara z lampy wróciła zeźlona...

    Przestałem czytać tę piękną lekturę w momencie, w którym zaczęło być więcej o Ciri, a mniej o nim... to było jakiś czas po jej szkoleniu. Odrzucało mnie od niej na kilometr... miałem wrażenie, że kradnie scenę głównemu bohaterowi. Niezwykle mnie to irytowało...

    Panie koniu fabularny, nie wiesz pan, co straciłeś. I nijak nie mogę zrozumieć tych wszystkich hejterów/czujących-odrzucenie-od-niej-na-kilometr Ciri. Co wam w niej tak strasznie przeszkadza? Mnie osobiście zawsze denerwowały te wszystkie aroganckie czarodziejki, ale bez nich cała saga byłaby odczuwalnie gorsza, bo to taka przeciwwaga. Geralt też potrafi czasem przynudzić, zwłaszcza gdy po raz -enty z rzędu pieprzy te same głupoty: "ja być wiedźmin, ja nie mieć uczuć", ale bez wątpienia jest to doskonale wykreowana postać, między innymi właśnie dzięki temu, że ma WADY.

  3. Polecam Prince of Persia The two Thrones , gierka wciągająca, ładna grafika, ogólnie bardzo dobra gra. Ceny różne, zależy czy kupujesz w sklepach czy na Allegro

    Świetną gierką jest też Resident Evil 5, w pomarańczowej kolekcji klasyki kosztuje tylko 20 zł.

    Teraz za ok. 100 zł możesz kupić całą trylogię Prince of Persia - i to jest moja propozycja. Gry niedoceniane, a miodne i klimatyczne. :fluttershy4:

    [Czyta jeszcze raz pierwszego posta]Aha, uzasadnienie: Jeśli lubisz zręcznościówki, to to jest absolutna klasyka gatunku. Grafika już się trochę zestarzała, ale o piksele się nie potniesz. Animacje ruchu wciąż są doskonałe, system walki w drugiej i trzeciej części jest najlepszy, jaki kiedykolwiek widziałem (akrobacje + manipulacja czasem + dwie bronie + dość wysoki poziom trudności = CUDO).

    Fabuła też ciekawa, utrzymana w specyficznym klimacie perskiej baśni (za wyjątkiem części drugiej, bo tutaj atmosfera robi się mroczna i krwawa). Ach, i muzyka jeszcze - najlepsze soundtracki ever!

    Jedyne, czego bym się uczepił, to polski dubbing, obecny tylko w części pierwszej i trzeciej.

  4. Najlepsza książka z tego cyklu, jaką do tej pory przeczytałem, to właśnie "Bogowie, Honor, Ankh-Morpork". Straż z Sir Samuelem Vimesem na czele miażdży całą konkurencję prócz Rincewinda. Marchewa, Nobby, Colon, Detrytus i jego czapeczka z wiatraczkiem... to są postacie, których nie zapomnę do końca życia.

  5. Widzę, że sprawa jest znacznie poważniejsza, niż myślałem. Tak więc ja też przepraszam za moje wcześniejsze, beztroskie komentarze na twoim profilu. Tak naprawdę nie miałem pojęcia, o czym piszę. Do rzeczy: masz 20 lat, co oznacza że zostało ci jeszcze PRZYNAJMNIEJ z dwa razy tyle. Wiele osób napisało to już przede mną, ale powtórzę: wciąż masz miliardy szans na inne, lepsze życie. I nie mówię, żebyś żył nadzieją. Zrób coś, po prostu ZRÓB COŚ innego, czego nie robiłeś jeszcze nigdy. Z pewnością są tryliony takich rzeczy. Śmierć jest ostateczna, jak to zrobisz, to już nie będzie odwrotu. Pisałeś, że jednak czasem się uśmiechasz. Po śmierci nie będzie żadnego uśmiechu. Po prostu czysta logika: jest źle, więc trzeba coś zmienić w swoim życiu. Chociażby uciec z domu. Śmierć zawsze była i zawsze będzie najgorszym możliwym rozwiązaniem. Też miałem (nawet nie tak dawno) ogromnego doła. Tak ogromnego, że nie miałem już nawet siły na płacz. Też nie mogłem ścierpieć wrzasków własnej matki, też myślałem o samobójstwie. A wystarczyło tylko wziąć plecak z wodą i wyjść z domu, pomaszerować byle gdzie, jak najdalej. Kilka godzin i świat stał się zupełnie inny. Spróbuj, co masz do stracenia?

×
×
  • Utwórz nowe...