-
Zawartość
90 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Ziemowit's Achievements
Mały kucyk (2/17)
156
Reputacja
Aktualizacja statusu
Zobacz wszystkie aktualizacje Ziemowit
-
No dobra, pora trochę ponarzekać. Nie mam nic lepszego do roboty + nudzi mi się .
Mam sobie te 14 lat, idę do tej całej siódmej klasy. Weźmy sobie taki dzień - poniedziałek. Mam sobie na 8:55, ale jako że mam dość długą drogę do domu, muszę obudzić się wcześniej. Powiedzmy, że 8:00-8:10. Rano to się wstaje, ogarniam się i takie tam. Potem przychodzi szkoła. Siedzę sobie, wychodzę na przerwę i tak na przemian. Koniec lekcji o 16:30. W domu jestem koło 17. Godzinka jest na zjedzenie obiadu i przetrawienie, zatem 18. Kolejna godzinka to zadania domowe, mamy godzinę 19. Potem jeszcze kolejna godzinka, albo dwie na naukę. Powiedzmy, że taka 20:30.
I to jest godzina o której nie spotkasz się z kolegami, nie wyjdziesz na dwór. Po prostu siedzi się znudzonym i lekko przymulonym najczęściej przed komputerem i idzie się spać. Całe szczęście przez resztę dni kończę o 14:40, to da się porobić fajne rzeczy.
Nie wiem jak było za waszych czasów, nie mam pojęcia, czy wy też to czujecie/czuliście. Nie wiem również czy to wina szkoły, czy może po prostu ministerstwa. I nie wiem, też czy to wszystko mi się przyda w przyszłości. Może nieco przesadzam, ale co innego jak ma się 14 lat i na osiem godzin wychodzi się z domu, by się pouczyć, a co innego jak mamy 25 lat i idziemy na taki sam czas do pracy. Nie mówię broń Boże, że ci co pracują mają łatwo. W większości mają ciężej ode mnie i współczuje im, ale jednak co innego mając 14 lat, a co innego mając grubo ponad dwudziestkę.
Miło będzie jak napiszecie czy za "waszych czasów" było podobnie i ja mam coś nie tak ze sobą, czy może faktycznie mieliście mniej. Dobranoc.
- Pokaż poprzednie komentarze [3 więcej]
-
U mnie odległość nie grała roli gdyż szkoła zawsze była dość niedaleko. Co innego koniec lekcji. Zdarzało się, że była to 15-16 i wtedy naprawdę był problem z czasem ale zwykle kończyliśmy około godziny 14 (zwykle po). Inna sprawa, że Triste był ostatnim rocznikiem, który uczęszczał do 7 klasy, a my byliśmy pierwszym rocznikiem gimnazjum więc zamieszanie z wprowadzania tego było odczuwalne Kwestię nauki i tego czy wszystko co wbijają Ci do głowy się przydaje... dyplomatycznie przemilczę.
-
Pamiętam jak zawsze gadałam jako gówniak że chce do pracy, wolę pracę itp, to mnie wyśmiewali. Poszłam do tego ogólniaka i nawet miałam ambicje na jakieś studia, które wybrałam sobie sama. Ale przy ilości stresu jakiego się tam nabawiłam rzuciłam to w pizdu i poszłam do najprostszej roboty, za minimalną krajową. Uczę się dalej, bo znalazłam darmową zaoczną szkołę o fajnym kierunku, jednak głównie chodzę do pracy i dalej jak mam iść na zajęcia to wolę do tej męczącej psychicznie jak i fizycznie pracy, bo ciężko mi usiedzieć i słuchać, słuchać, słuchać...
-
No nie wiem, ja jestem w 2LO i mam sporo czasu wolnego Dwa dni w tygodniu mam do 16:30 i jakoś znajduję czas, by wyjść gdzieś z kolegami. Nie raz wracałem do domu po 20.
Lecz z tą nauką muszę się nie zgodzić. Bardzo rzadko spędzam na naukę + pracę domową więcej niż 3 godziny. (No chyba że to są wypracowania, czy rozprawki, bo mam do nich słabość) Materiał z zadania domowego najczęściej wystarczał, ale są też okazyjne kartkówki i sprawdziany to troche więcej się siedzi. Zazwyczaj udaje mi się wszystko zrobić w 1,5h. I serio aż tyle czasu na przeżucie i strawienie obiadu? Nawet jeśli, to chyba można porobić wtedy coś ciekawego i wykorzystać ten czas.
SpoilerOdkryłem też tajną technikę słuchania na lekcji, która pozwala nie tylko na robienie prac domowych szybciej, ale też na brak konieczności powtarzania materiału w domu.