Jest dobry czas, by podsumować przygodę z Nintendo Switch. Z początku moje nastawienie było sceptyczne. Pograłem trochę w Splatoona na single player i również, mimo że gra była bardzo fajna, to nie zakładałem skorzystać z opcji subskrypcji online. Po pewnym czasie i zakończeniu gry w single player pojawiła się opcja darmowej gry online. Oczywiście skorzystałem i zaczęła się piękna jazda. Splatoon okazał się wyjątkową grą i praktycznie wywrócił do góry nogami moją opinię o tej konsoli.
No i w końcu nastał ten czas. Ostatni i kto wie, czy nie największy Splatfest dobiegł końca, a tym samym prawdopodobnie wszelkiej inne takie duże wydarzenia związane z tą grą. Choć nie brałem udziału we wszystkich tego typu imprezach, to wszystkie, w których brałem udział, bledną przy tym ostatnim. Ilość graczy była tak duża, że lagi występowały co kilka meczów, ale koniec końców odnieśliśmy zwycięstwo.
Wydarzenia takie polegały na tym, że gracze wybierali jedno z 2 stronnictw i walczyli, o zwycięstwo w 3 kategoriach.
Pierwsza kategoria to popularność grupy. Druga i trzecia kategoria to ilość zamalowanych pól i zwycięstwo w meczach. We wszystkich trzech kategoriach wygrała strona reprezentująca Chaos i postać, która była z nią związana, czyli Pearl.
Zwycięstwo jednak nie było łatwe, bo choć udało się wygrać 3:0, to różnicą dosłownie kilku procent.
Jako że ten Splatfest był ostatnim, to graliśmy do upadłego i odnieśliśmy kilka fajnych wygranych w tym dwie, które tutaj zaprezentuję. Jedna wygrana jest już po zwycięstwie i jest to taki mecz na luzie dla odprężenia się, a wyszedł lepiej niż same mecze w czasie trwania wydarzenia.
Pierwsze dwa zdjęcia to takie tam z Splatfestu. Wszystko stylizowane było troszkę na taki... postapo.
Zdjęcie przedstawiające aktualnie używany ekwipunek... jeden z lepszych, jakie udało mi się poskładać. Nastawiony głównie na odporność.
No i w końcu to, co najlepsze, czyli wygrane... Na tym zdjęciu jest moja drużyna, z którą najwięcej meczów wygrałem i jednocześnie najlepiej nam się grało. Wspaniałe i ogarnięte osoby, które naprawdę wiedziały, co się dzieje i jak działać.
A tutaj wygrana z losowymi ludźmi. Na początku szło tak sobie. Był to bardzo wyrównany mecz... jednak od mniej więcej 1 minuty do końca coś jak by wstąpiło w team i zaczęliśmy tak gnieść przeciwną drużynę, że zostali zepchnięci do punktu respawnu... zresztą procenty mówią same za siebie. W tle widzicie mapę, która jest niemal cała w naszych barwach.