-
Zawartość
241 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
ByczekPazerny wygrał w ostatnim dniu 25 Grudzień 2018
ByczekPazerny ma najbardziej lubianą zawartość!
Informacje profilowe
-
Płeć
Ogier
-
Zainteresowania
Nic na poważnie. W ramach wyjątku filmy dramatyczne.
-
Ulubiona postać
Applejack, Rarity, Luna, Spike, Fluttershy, Trixie
Ostatnio na profilu byli
5477 wyświetleń profilu
ByczekPazerny's Achievements
Kucyk (4/17)
366
Reputacja
-
ByczekPazerny zaczął obserwować Syrth
-
Muzycznie nie moje klimaty, ale to wciąga. Aż chce się do lasu...
-
Kurtyna opadła, nastała dziwna cisza. Siedząc przy komputerze zawiesiłem się na moment próbując poukładać myśli. I pomimo otaczającej mnie afonii, oderwaniu od bodźców i przekierowaniu skupienia na obejrzany odcinek, to nic mi w głowie nie zakiełkowało. Może jedynie jakieś uszczypliwości, ale niczego sensownego ogólnie nie udało mi się o tym epizodzie sklecić... Było to kilka dni temu, nawet dobrze nie pamiętam ile. Dzisiaj przeczytałem wasze posty. Wychodzi na to że zdania o "The Last Problem" są podzielone, a to dobrze, bo miałem nadzieje że będę mógł napisać posta w odniesieniu do waszych opinii, z tym że znowu nie pojawiła się u mnie żadna poważna czy wyważona myśl. Udałem się do wanny - tam często udaje mi się znaleźć ciekawe rozkminy (no i przy okazji musiałem się umyć)... ale znowu null. Poddałem się i piszę ten tekst z jałową głową, ale mimo to postaram się coś w nim przekazać... Ostatnia przygoda z Poni, czy może raczej "ostatni z nimi problem" to całkiem niezła rzecz, ale daleko jej do perełki. Muszę podkreślić iż nadal na sercu zalega mi ogromny żal o epizody "The Ending of the End" i wspomnienie o niezwykle bolesnej dla mnie końcówce. Byłem wściekły, i kiedy odpalałem omawiany tutaj odcinek to nastawiałem się do niego negatywnie. Na szczęście jest w nim "to coś" czego brakowało mi w półfinale IX sezonu - klimat, który jest miły i ciepły, z pozytywnymi wibracjami. Ja je wyczułem, a według mnie nie mogło tego zabraknąć na zakończenie całości produkcji. Morał również bardzo dobry, z dobrze podkręconym nastrojem i piosenką świetnie uwieńczającą zobrazowaną puentę. To mi się naprawdę podobało. Co do wykonania i pewnych elementów scenariusza to już niestety, ale wypadły gorzej. Tak jak pisaliście w swoich postach - wyszło to jakby randomowo, niczym średni epizod, gdzieś z połowy serialu. Taki który ogląda się raz lub dwa, a później się o nim zapomina. Problemy głównych bohaterek związane z dniem koronacji oraz ich przebieg to raczej nuda, bo rutyna. Normalnie kiedy w scenariuszu pojawia się taka sztampa to jeszcze da się go uratować dobrymi gagami, ale tutaj tego nie było. Niewiele zapamiętałem śmiesznych scen. Wystawiam 7/10. Specjalnie nie wspomniałem jeszcze o zmianach w wyglądzie postaci i ich przyszłości bo uważam że nie powinno się tych elementów zawierać w ocenie epizodu. On obrazuje to poprawnie, czyli tak jak chcieli twórcy, a zmiany są czymś o wiele dalej idącym. Gdzieś po prostu musieli pokazać jak mniej więcej będzie wyglądało uniwersum u kresu tego tytułu, no więc padło na "The Last Problem". Ale do rzeczy - Twilight wygląda do dupy. Nieładna, zrobiona na skróty, jakby ciosana w kamieniu (co przeczy temu że zrobiona na skróty, ale to tak metaforycznie napisałem ). Jej falująca grzywa nie ma tego samego efektu lekkości i zwiewności co fryz jej poprzedniczek, bardziej przypomina mi płachtę szarganą przez wiatr. Słabo, słabo. Design pozostałych Mane6 również mi się nie podoba, są dosyć cudaczne. Applejack jest jakby niechlujna, z kolei Rarity już osiwiała? No cóż - zawsze za dużo pracowała, musiało się to kiedyś odbić na jej zdrowiu i wyglądzie. Pinkie przerysowana tak że chyba bardziej się nie dało. Co do RD i FS nie mogę się jakoś bardzo przywalić, ale w sumie nie wyszły ciekawie. Za to Spike akurat spoko. Widać że 20 lat brania Syntholu zrobiło swoje - wy się czepiacie że chłopak głos ma ten sam... otóż on jeszcze nie dorósł, bo u smoków trwa to dłużej, a przyrost masy zawdzięcza odpowiednio dobranym sterydom i diecie z kryształów. Moim zdaniem jest O.K. A tak poza tym był najzabawniejszym bohaterem w tym odcinku. Wydaje mi się że jak na 20 minut animacji producentom udało się pokazać to co ważne. To trudna sztuka zobrazować zakończenie tak wielu wątków, dopiąć wszystkie elementy w jedną, zadowalającą całość, zwłaszcza gdy mowa o tak rozbudowanym uniwersum, i to nie tylko w kanonie co również przez fandom. Przypomniał mi się ostatni rozdział z książek o Harrym Potterze. Nie będę się przyczepiał że czegoś mi zabrakło, bo nie było możliwości abym zobaczył wszystko co sprawiłoby mi satysfakcję, ale cieszę się z przynajmniej kilku elementów które w serialu zostały oficjalnie odzwierciedlone, jak np. dziecię Big Mac'a i Sugar Belle, ship Pinkie z Cheese'm czy widok dorosłego rodzeństwa Cake (bydlaki nieźle wyrosły). Oczywiście jest też druga strona medalu, i naprawdę mam nadzieje że @Natuszka się myli co do związku między Rainbow a AJ. Oczywiście krótka scena z odcinka nie pozostawia wielu złudzeń i ciężko jest z nią dyskutować, lecz nie jest przy tym jednoznacznym potwierdzeniem... z resztą Discord z Fluttershy to również bardzo ssąca parka, i także w tym przypadku zaklinam rzeczywistość licząc że znajdzie się na to inne wytłumaczenie. Może jakiś twist, kiedyś tam, w przyszłości? Sprostowanie w jednym z wywiadów z którymś z producentów? Tak czy siak - AppleDash i DiscoShy to badziewie. Oczywiście nie ma to wpływu na moją ocenę epizodu, ale napisałem o tym tutaj bo wydaje mi się że nie będzie lepszej okazji aby ten wątek gdzieś indziej poruszyć.
-
Eh, no i stało się. Moje obawy się potwierdziły, jestem smutny i źle się czuje po obejrzeniu tego czegoś. Co prawda mniej więcej wiedziałem z czym przyjdzie mi się zmierzyć bo w ostatnich tygodniach obżarłem się spoilerów, jednakże w głębi serca tliła się nadzieja że wydarzy się coś co poskleja obrazki z wycieków w jedną, elegancką całość. No, ale dupa... Zacznę może ogólnie, i najlepiej od wad. Po pierwsze znowu mamy kompresję wątków, czyli coś co niesamowicie roztrwania potencjał chyba każdego aspektu fabuły. Wielka szkoda, ale przez brak rozwinięcia przynajmniej połowy z podanej treści znowu odnoszę wrażenie jakbym przekartkował jakąś książkę. Wszystko pędzi zbyt szybko i nijako. Z jednej strony antagoniści błaho zdobywają przewagę, protagoniści tracą wiarę, a motyw skłócenia całej populacji poni i pojawienie się Windigów jest najzwyklej z czapy i bez polotu, dokooptowany po to aby podkręcić apokaliptyczny klimat, który znowu udaje się rozwiać dosyć oczywistymi metodami. Bardzo dużo czasu poświęcono patetycznym przemową i dialogom, a były one słabe i miałkie. Niestety, ale do mnie ta narracja nie przemówiła, pod tym względem zdecydowanie lepiej wypadają epki z IV sezonu - "Twilight's Kingdom", a mamy w nich wolniejsze tempo i grozę skradającą się po cichu. Atmosfera powstaje stopniowo i o wiele bardziej subtelnie. To był sztos! Twist z intrygą Discorda jest najgorszą rzeczą jaka w tym wszystkim mogła się znaleźć. Pisałem w komentarzu pod odcinkami "The Beginning of the End" że: Otóż proszę Państwa - już nie. To co odjebało się w "The Ending of the End" jest zdecydowanie gorsze. Bezmyślność Discorda czy w ogóle motyw jego postępowania są niesamowicie fatalne. Ciekawy i intrygujący klimat jaki zapanował w sezonie 9 związany z pojawieniem się Grogara był zajawkowy, dawał nadzieję na coś ekstra przy końcu serialu, przy czym liczyłem głównie na poznanie historii Equestrii współczesnej Koziołkowi. I cała otoczka zostało rozerwana i wywalona do kosza, bo chodziło tylko o to że Discord chciał podbudować samoocenę Twilight. Ok, producentom z pewnością udało się mnie zaskoczyć, z resztą stawiam że mało kto brał pod uwagę taki obrót spraw. Pojawił się szok, zaskoczenie i niby powinno być spoko, ale był to jednak wątek tak zły i tak głupi że chyba nikt nie mógł go przewidzieć. Ten twist ruszył z miejsca, zrobił obrót o 360° i sam kopnął się w dupę. Z powyższych dwóch wad wyłaniają się kolejne, nieco mniejsze, jednakże również szkodliwe. Są to między innymi pewne kwestie związane z logiką świata, jak to że Tirek tym razem nie mógł pochłonąć magii Discorda, mimo iż już kiedyś to zrobił. Poza tym Filary wypadły niesamowicie niedorzecznie dając się tak łatwo sprać. A na sam koniec kłótnię pomiędzy rozdartymi kucykami załagadzają jakieś małe pierdki... to już mogli chociaż oddać tę rolę CMC. Wiele szmelcu jak na dwa epizody, a rozczarowania jeszcze więcej. Mimo wszystko muszę przyznać iż wykonanie było O.K, graficy nie zawiedli, a muzyka również budowała odpowiedni klimat. Szanuję próbę nadania ważnym postaciom istotnych ról, ale pomimo iż było to zaiste szlachetne i istotne dla miłośników poszczególnych kucyków (i nie tylko), to wypadło to siarczyście biednie. Scenariusz jest tym co woła o pomstę do nieba, od niego gnije wszystko inne. I pomyśleć że gdyby twórcy przełamali schemat nieco bardziej i oddali na finałowe odcinki nie 3, a np. 5 epizodów to być może dostalibyśmy bardziej zjadliwego buta. No, ale niestety - w sezonie 9 mamy klasyczną liczbę epizodów, a niektóre z nich wcale nie musiały się pojawić bo nie wprowadzają do serialu niczego istotnego, nawet poczucia humoru. Aha, no i a propos - w "The Ending of the End" trafiły się scenki które mnie rozbawiły. Było ich kilka, ale w pamięci pozostał mi głównie Discord rzucający kamieniami w antagonistów i Twalot z parafrazą wyjętą z "Pinky'iego i Mózga". xD Nie umiem wystawić konkretnej oceny. Waham się pomiędzy tymi niskimi, ale finał przyniósł mi spory ładunek emocjonalny, i prawdę powiedziawszy trudno jest mi pogodzić się z tym co stało się w niemal samym finale. Moje przewidywania okazały się nietrafione - nie doszło do żadnej rehabilitacji złodupców. Kiedy zakładałem sobie na początku tego sezonu pewne kwestie związane z nawróceniem szwarccharakterów to podśmiewałem się w duchu myśląc sobie jaki ten serial jest poczciwy i przewidywalny. I dzięki temu czułem się lepiej, bo chciałem aby takim był i przysparzał mi pozytywnych emocji. A teraz czuję się tak jakby ktoś dał mi w mordę... i nie mam namyśli tego że znowu nie odgadłem scenariusza. Przeraża mnie i smuci to w jaki sposób została potraktowana trójka Cozy - Tirek - Krysia. Mam ochotę przekląć. Jak dla mnie niszczy to sielankowy i przyjazny klimat tej produkcji. Wygląda to okropnie i niepokojąco gdy jedyną opcją jaką posiadają pozytywni bohaterowie względem swoich przeciwników jest kula w łeb, w dodatku udział w tym sądzie kapturowym przypada również nawróconym przestępcom. Widzę w tym ogromną niesprawiedliwość, zwłaszcza że producenci przybliżyli nam nieco sylwetki wszystkich trzech złodupców, między innymi prezentując ich od bardziej społecznej strony oraz stonowali otaczającą ich złowieszczą atmosferę i wprowadzili im wątki komediowe. Do odcinków finałowych przystąpili bardziej jako zło ośmieszone, aniżeli zło ostateczne. To wszystko rokowało na pozytywne zmiany, a happy end mógł być niesamowicie w klimacie "Friendship is Magic". Niestety, wygląda na to że o lekcji ze Stygiana czy Starlight wszyscy zapomnieli, włącznie z najważniejszymi - scenarzystami. Pozwolili mi najpierw uwierzyć w to że serial da nam nawrócenie lubianych przeze mnie postaci i ostatecznie udzieli im amnestii, a i być może nieco wytłumaczy ich motywy. No a skończyło się czekanem w oku. Muszę podkreślić również jeden z najbardziej bolesnych i uwierających faktów - otóż najbardziej niesprawiedliwym elementem całej tej chorej poni-szopki jest to że atak na Equestrię zainicjowany i zainspirowany jest przez kolesia (w dodatku dawnego złoczyńce, miłosiernie ułaskawionego) który nie ponosi za to żadnych konsekwencji i w dodatku na sam koniec zostaje sędzią i katem zarazem. (!) A karą jest zamiana w rzeźbę i stanie się żywą ozdobą. Niesamowicie mnie to mierzi i jestem wręcz obrzydliwie zdruzgotany. Nie wiem jak to ocenić, bo kwestia którą poruszyłem w ostatnim akapicie wali mi się na łeb i na serce, zajmuje mi niemal wszystkie myśli związane z tymi odcinkami. Gdybym miał się kierować wyłącznie tym to padła by ocena 1/10, jednakże tu o chodzi o obiektywizm... nie będzie oceny. To drugi raz kiedy nie umiem się konkretnie opowiedzieć w ankiecie. Rzeczony Varak to ojciec Tireka. Został zobrazowany w komiksach.
-
Ekipa, może poczekajmy z oficjalnym tematem odnośnie odcinka zanim będziemy się na niego skarżyć? Myślę tak jak większość fandomu, że z tych puzzli które widziałem na Derpibooru wychodzi bardzo brzydki obrazek, ale wolałbym zapoznać się z całością a dopiero później orać i patrzeć jak inni orzą. Wszystko w jednym miejscu i na temat. Zrobię mimo to delikatny offtop, ale zastanawiam się tylko nad jedną kwestią - filmem. Bo ponoć ma wyjść drugi. Jest to prawda, czy jedynie plotka? Bo jeśli tak to MOŻE koniec serialu to jeszcze nie koniec wszystkich wątków? Nie wiem, ale daje mi to do myślenia że przypuszczalnie czeka nas jakiś ważny obrót wydarzeń? Że pojawi się coś co odmieni oblicze tego dantejskiego finiszu?
-
Miłe zaskoczenie. Biorąc pod uwagę iż odcinki o A.K. Yerling należą do najgłupszych w serialu to tym razem przyznaje iż bawiłem się przednio. Nie był to epizod śmieszny, ale w dużej mierze wciągający. Przewidywalny? Niestety tak, ale zadowolony jestem że czarne charaktery zostały wybielone i otrzymały drugie życie po dobrej stronie. Miły i przyjazny happy end. Daję temu 7/10, bo brakuje tutaj humoru i jest łatwo przewidzieć bieg wydarzeń, lecz paradoksalnie "Daring Doubt" naprawdę mnie pochłonęło i nim się zorientowałem odcinek był już na końcowej prostej.
-
Stóweczki, Ziom!!!
-
Meh, znowu Szkoła Przyjaźni. Miałem nadzieję że zamiotą ten badziew pod dywan i nie będę go widział aż do odcinków końcowych... ale byłem naiwny. Cóż, dobre chociaż to że wypuścili kolejny epek o Starlight i Trixie bo już dawno ich nie było. I niestety, ale jest to prawdopodobnie ostatni raz poświęcony parze jednorożców. Wyszło to to dosyć przeciętnie, brakowało mi elementów naprawdę zabawnych i przebojowych. Wielka i Potężna bardziej mnie irytowała niż śmieszyła, z kolei jej fumfelka miałka kilka fajnych momentów, ale zdecydowanie za mało. Wpada minus. Scenariusz był spoko, niegłupi i urozmaicony okazjonalnymi postaciami co z pewnością wpłynęło na moje zainteresowanie tym epizodem. Dokooptowane poni dostały nawet swoje kwestie, co było już wyjątkową niespodzianką! Ok, żeby zbytnio się nie rozwlekać - 6/10. Bo to taki sucharek w kolorach tęczy. Nie spodziewałem się pojawienia Sunbursta, i przyznaje że jest to najlepsze rozwiązanie jakie Starlight mogła wybrać (gratuluję Trixie, szczwana bestio ). Koleś bardzo się nadaje i w ogóle, ale cieszy mnie to że na zakończenie serialu sympatyczny nerd otrzymał dopełniającą go rolę. Chciałbym żeby wszystkie kucyki, a zwłaszcza te z M6 również zostały w podobny sposób uhonorowane.
-
Odcinek całkiem spoko, udany, zabawny i niosący z sobą ładunek pozytywnych zmian. Podobało mi się, ale nie stawiał bym go wyżej od wielu innych epizodów. Jest po prostu fajnie. Zanim przejdę do szczegółów przyznam się że oceniam ten materiał na 7/10. A dlaczego? Między innymi z powodu scenariusza który został dobrze napisany, jest interesujący i nie atakuje głupotą. Sceny są przemyślane, a i śmiesznie się robi za każdym razem kiedy Rarity angażuje którąkolwiek ze swoich przyjaciółek na miejsce Spike'a. Z resztą Pianka kolejny raz wypada na No. 1 komediantek tego serialu, choć niekiedy jej zachowanie było trochę za bardzo pojechane, nawet jak na nią. Cieszę się że wpleciono każdą z M6, a do tego starczyło czasu antenowego dla innych postaci, jak np. Gabby, a Spajkuś dostał chyba rolę sezonu. xD Ogólnie fajnie, mam po tym odcinku miłe odczucia, nie mogę doczekać się wersji w PL. Niechaj o mocy tego epka świadczy to że oglądałem go po weselu kumpla, na wisielczym kacu, a wtedy mało co mi się podoba. A co do wad? No właśnie są. Między innymi Rarity zdecydowanie za bardzo odmóżdżona, lub najzwyklej przesadnie wstrętna, czyli znowu zbyt daleko idące przerysowanie. Inna sprawa to to że w "Dragon Dropped" nie dzieje się na tyle dużo by warto było o nim coś więcej pisać. Ot, dobry, niezepsuty materiał. Zastanawiam się co to były za emocje - te które przejawiała Rarity po tym gdy się połapała że Spike ją olewa? Czy to była zazdrość? Moim zdaniem niekoniecznie. Gdy tak o niej pomyślę to przypominało mi to bardziej szok związany z przełamaniem się Kolca. Urwał się jej ze smyczy i dał niezły pokaz dojrzałości. Gratuluję. Naprawdę, cieszę się że oddali temu kurduplowi nieco sprawiedliwości na zakończenie serialu, a jego osobowość została choć cokolwiek rozwinięta w dobrą stronę. Mam nadzieje że ta dobra zmiana zostanie utrwalona.
-
Ciekawie. A najciekawsze jest to że przed obejrzeniem tego epka nie wiedziałem że ten mały, zawszony królik jest aż takim ścierwem. Doprawdy, koleś jest pogięty pod każdym chyba względem, stoi bardzo wysoko w skali patologii. Chyba jedynie wrodzona naiwna dobroć podtrzymuje u Fluttershy troskę o tego gryzonia. Serial się kończy, wątki są domykane, więc przyszła i kolej na lekcję pokory u jednego z najbardziej obrzydliwych charakterów tej produkcji. I co? Niby fajnie, ale ja mam niestety niedosyt. Znając ogólny zarys fabuły liczyłem na coś mocnego, pamiętliwego. Takie coś po czym Angel nie usiądzie na dupie przez kilka tygodni, a jego przerośnięte ego będzie musiało skurczyć się ze wstydu do wielkości chrupki Nesquicka. Wyszło moim zdaniem neutralnie, nader kompromisowo mógłbym rzec. Bo oto szkodnik sieje ferment i zatruwa życie innym pupilom Flutterki, ale w morale wina zostaje podzielona i przypada nie tylko antagoniście, co również postaci zdecydowanie pozytywnej. Puenta nie spodobała mi się. Jest niesprawiedliwa. Nawet jeśli protagonistka cokolwiek zawiniła (rozpieściła chama, więc jest po części odpowiedzialna), to kara dla Angela jest nieadekwatna do jego poczynań - butnych i samolubnych, w tym poświęcania zdrowia i życia innych (!) dla własnych korzyści. To taka moja subiektywna ocena. Przepraszam, uniosłem się. A tak poza tym odcinek był spoko, dosyć dużo się działo i tak jak napisałem w słowie wstępu - było ciekawie. Nie wiedziałem jak się sprawy potoczą, a zamiana ciał między Fluttershy a Angelem była dla mnie zaskoczeniem. Fajne rozwiązanie, choć mogło być lepiej poprowadzone. Problem z tym epizodem mam chyba głównie przez... no właśnie, Królika którym gardzę. Przerysowali go zanadto, ale to akurat jest ogólna i naczelna wada tego sezonu. No i mało się pośmiałem. 6/10, to jest lekko, to jest takie wiesz.
-
Całkiem fajnie że producenci postanowili wypuścić kilka epizodów o poczynaniach antagonistów zanim dojdzie do wielkiego finału. Podoba mi się ten pomysł bo dzięki temu dowiadujemy się co nieco o możliwych wątkach w odcinkach końcowych. Moja ciekawość została mocno podrażniona i już nie mogę doczekać się na zapoznanie z zakończeniem. Poza tym trio złoczyńców wypada całkiem zabawnie i z racji iż nie pojawią się nader często to jeszcze nie zdążyli mi się znudzić. "The Summer Sun Setback" wypada moim zdaniem gorzej od "Frenemies", ale z racji dużej liczby postaci to i tak jest w mojej ocenie epizodem całkiem fajnym i przy okazji wciągającym. Nie będę przyczepiał się do niektórych głupotek których byliśmy świadkami, ale poza nimi to na minus wypada wykonanie - bo miałem wrażenie iż cały scenariusz przebiega nieco chaotycznie, a i z racji potencjału mogło by być o wiele śmieszniej. Myślę że 7/10 będzie git. Hehe, podobała mi się złość Applejack po tym jak problemy z organizacją wyszły na jaw przed Twilight. Ma dziewczyna rację, i ciekaw jestem czy będzie jej to zapamiętane i przy następnym razie (o ile taki będzie) inne poni od razu się jej posłuchają. Discord z kolei to nie najlepszy kumpel. xD Ja rozumiem że gdyby chodziło o jakieś niebezpieczeństwo to z pewnością nie stałby z założonymi rękami, ale biorąc pod uwagę że użycie magii to dla niego żadna fatyga to mógłby przestać lecieć w Jana i wesprzeć kogo trzeba. Z drugiej strony trochę się chłopu nie dziwię, bo życie w stałym i harmonijnym friendshipie musi go strasznie nudzić, to też kiedy dzieje się coś nieplanowanego to może potraktować to jako rozrywkę.
-
Uczciwie rzecz biorąc to ja będę na Woodzie, ale nie łączę tego wyjazdu z tematyką Poni. Jadę dlatego że dawno mnie tam nie było i chciałbym sobie odświeżyć.
-
W sprzyjających okolicznościach - ogromnym. Zjadł/abyś pizzę z owocami morza?
-
"A Trivial Pursuit" to dosyć dziwny odcinek. Dziwny, lecz mimo to fajny bo momentami zabawny i urozmaicony liczną obsadą. Dużo rzadkich charakterów zagościło w tej 20 minutowej animacji - Bulk Biceps, Cranky Doodle, Sunburst i garstka innych, a wszyscy oni byli fajnym uzupełnieniem do scenariusza który kolejny raz obnażył negatywne cechy Twalota. Nie mam nic przeciwko problematyce tego materiału, ale twórcy nieco pojechali po bandzie z przesadyzmem TS. Nie musieli aż tak bardzo wykrzywiać jej psychy ażeby widzowie zrozumieli że dosięgły ją ogromne (?) rozterki. Dokładnie. W tym odcinku liczba tych groteskowych pyszczków przekroczyła subtelną granicę i uczyniła ten spektakl lekko niesmacznym. Twilight chyba przez większość epizodu nie ma normalnego wyrazu swojej buźki, a jakąś dziwną, groteskową facjatę. Pinkie z resztą też szaleje pod tym względem, co właściwie jest głównym minusem. Wklepuję do ankiety 7/10, głównie przez to że lekko się wciągnąłem, nie nudziłem i nieco pośmiałem. No i mnogość postaci która jest ogromnym pozytywem, bo dzięki nim nie musiałem przez cały ten czas oglądać rozhisteryzowanego Twalota. Pinkie Pie jako postać pierwszoplanowa? Hmm, ja może tracę już rachubę, ale odnoszę wrażenie że jest to druga po Księżniczce Przyjaźni pucułka z M6 która dostaje najwięcej uwagi w tym sezonie. Nie wiem, tak mi się tylko wydaje. I trochę mnie to denerwuj bo czas ucieka i obawiam się że nie starczy go dla pozostałych poni. W trakcie odcinka obserwowałem zmieniającą się punktację, no i kibicowałem drużynie Applejack i Dr. Hooves'a. Myślałem że doktor posiada większą wiedzę, ale niestety - na prowadzenie wyszli tylko raz, co rzuca nienajlepsze światło na tego szacownego naukowca. Szkoda że nie jest jasne kto wygrał turniej, ale myślę że najbardziej bekowe byłoby zwycięstwo Fluttershy i Bulk'a, albo chociaż Maud wraz z jej facetem.
-
ByczekPazerny zaczął obserwować Dzidek Chan
-
@Dzidek Chan W niektórych kwestiach się zgadzamy, ale widzę iż ma Pan ciekawą zajawkę na trupy w serialu o malutkich kucusiach. Nie no, żart. Chciałem zrobić zawadiacki wstęp do posta... Powiedzmy że jeżeli chodzi o rodziców Rarity i Sweetie Belle to myślę podobnie - niewiele o nich wiadomo, a szkoda. Wydają mi się zabawni, a odcinek dogłębniej obrazujący relacja w całej familii Pianki mógłby wywołać niezłą bekę. Niestety, to już prawdopodobnie jedynie marzenie. Szorstko. Ale prawdę powiedziawszy to ja również mam nadzieję że tak właśnie jest. Taki element czyni z tej kreskówki nieco dojrzalszą i ambitniejszą, i po trochę uzmysławia pewne nieprzyjemne i smutne aspekty naszego życia. I robi to w całkiem przystępny sposób. Z resztą odcinek poświęcony Pear Butter i Bright Mac'owi był na tyle ładny i wzruszający że emocje jakie po sobie pozostawił nie powinny być zaprzepaszczone przez jakiś nagły i dziwny twist. Z tym że oficjalnego potwierdzenia w serialu nigdy nie było, a więc wszystko jeszcze może się zdarzyć. No i właśnie bardzo dobrze! Wydaje mi się że gdyby w CMC były trzy pucułki (z Babs to cztery, ale ona jest mniej istotna dla całości), i dwie z nich to sieroty, to byłaby to dosyć niepokojąca tendencja jak na tak sielankowe i kolorowe uniwersum. Kurczak to fajna postać, pozbawienie jej najbliższej rodziny to czyn zbyt okrutny, wymykający się nieco klimatowi bajki. Bo w sumie mówimy o bohaterce która w tym serialu solidnie dostała po dupie. Sam fakt niezdolności latania czyni z niej postać tragiczną i smutną, taką której się kibicuje i życzy jak najlepiej, a zrzucanie na jej barki kolejnego wątku dramatycznego stworzyło by spory problem w zbudowaniu dla niej końcowego happy end'u. Druga sprawa to to że rodzice Scootaloo są martwi było tylko i wyłącznie wymysłem fandomu - co prawda z pewnymi poszlakami płynącymi z serialu, ale nigdy z oficjalnym tego potwierdzeniem. Ci którzy są rozczarowani nie powinni mieć pretensji do producentów o takie zamknięcie wątku, a jedynie o brak wcześniejszych wyjaśnień. I "The Last Crusade" wcale nie jest głupie.
-
Średniaczek. Nie dostrzegłem w tym epku jakiś znamiennych minusów, nie mam zamiaru koniecznie się ich doszukiwać, ale powodów do zachwytu też właściwie nie ma. Spokojny, optymalnie zabawny, lekko nudny i dosyć kolorowy. Za to puenta jest całkiem fajna. Podoba mi się również szeroka obsada, i lajtowe debiutantki w postaci dwóch przewodnich tancerek. Uczniowie szkoły przyjaźni też dostali całkiem fajne role. Snips i Snails w końcu zdążyli się pojawić, a to bardzo fajnie, bo obawiałem się że przed zakończeniem FiM już nigdy chłopaczków nie uświadczymy. No, "2, 4, 6, Greaaat!" to najzwyklej rzecz ujmując typowy "odcinek środka" - wykonany zadowalająco, ale nie niosący z sobą wielkich ładunków niespodzianek i radochy. Dostaje ode mnie 6/10.