Thasimathi
Brony-
Zawartość
74 -
Rejestracja
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez Thasimathi
-
Golden obserwowała rozwój sytuacji z rosnącym zadowoleniem. Czuła że to będzie ciekawe. Powiodła spojrzeniem za odchodzącą Octavią, po czym wstała od stolika i skierowała się ku ladzie baru. Wprawny obserwator mógł zauważyć że herbata w jej filiżance jeszcze się skończyła. Jednak była zimna, a ona, gwiazda błyszcząca wzród kucyków nie będzie piła zimnej herbaty. Chciała więc zwyczajnie zamówić drugą. Rzecz jasna, mogłaby znowu zwabić kogoś z obsługi nieziemsko pięknym uśmiechem, ale jak tu nie odpuścić sobie tak dobrej okazji do pewnej małej uszczypliwości? Przechodząc obok Magimercjusza uśmiechnęła się do niego. Tym razem nie chłodno. Tym razem w wyrazie jej pyszczka odczytać można było to, że drwi sobie z niego. -Zdaje się, przegrywasz z nim. - skomentowała cicho. Zadbała o to aby tylko ona i szlachcic mogli to usłyszeć. Postronni i tak na pewno wiedzieli swoje, nie potrzeba było im jej komentarza. Dotarła do lady i zamówiła herbatę z zamiarem powrotu za moment do swojego stolika. Najpierw jednak spojrzała w kierunku Magimercjusza, ciekawa co zrobi ogier. Miała też drobną sprawę do właścicielki lokalu, jednak wpierw należało obserwować ciekawsze rzeczy.
-
Golden uważnie prześledziła poczynanie Magimercjusza. Coś szepnął ochronie, co ewidentnie tyczyło się jej. "Ciesz się póki jeszcze możesz" pomyślała sobie, obserwując dalszy rozwój sytuacji. Przeczesała włosy, piórkiem zakładając jeden z kosmyków za ucho, poprawiając uczesanie. Jednorożec przy stoliku pociągnął łyk ze stojącej obok niego filiżanki z chłodną już herbatą, po czym przewrócił stronę trzymanej gazety. Z chłodem, ale i rosnącym zaciekawieniem słuchała dość głośnej rozmowy. Tajemniczy gość jednak do niej nie podszedł, nie miała więc innego zajęcia. Zresztą.. Może to i lepiej. Rozmowa z nim mogłaby się okazać bardzo niekomfortowa. Nie ma wina? Bzdura. Oczywiście że mają wino. Jednak dobrze że kuc się do tego nie przyznał, było to po prostu rozsądne z jego strony. Uchwyciła podirytowanie "szlachty". Cóż, nie wyszło mu. Mało tego, dalej było jeszcze ciekawiej! Wytrzymała do momentu odmowy Octavii, ale kiedy klacz wypowiedziała ostatnie słowa nie potrafiła ukryć uśmiechu. Jeśliby teraz na nią popatrzył bez najmniejszego problemu wyczytałby na jej pyszczku ogromną satysfakcję. "A nie mówiłam?" - zdawać by się mogło wyrażała jej mimika. Och, oczywiście że mu mówiła. Ostrzegła go na samym początku, ale był głupcem i jej nie posłuchał. I skończył w miejscu które mu wyznaczyła, najpewniej skreślając szanse na przychylność Octavii. Co za szkoda.
-
Widać było po ogierze że trudno mu znieść jej spojrzenie. Nie był pierwszym takim i nie będzie ostatnim. Wytrzymał jednak i odszedł od niej. W czasie kiedy kuce w kawiarni czekały na Octavię, złotogrzywa zamówiła herbatę, płacąc monetami wyjętymi z czarnej, pozłacanej sakiewki, którą miała w zwyczaju nosić ze sobą podróżując. Kelner wyjątkowo podszedł do jej stolika, zachęcony pięknym, ciepłym uśmiechem. Taki sam posłała wchodzącemu źrebięciu. Mogło podejść, jeśliby chciało. Bez problemu poradzi sobie z zadaniem dla podstawówki. Całe to zachowanie wyglądało szczerze i naturalnie - ale tylko "wyglądało". Jej wnętrze przepełnione było chłodem. Nie znosiła dzieci. Męczyły ją i denerwowały, jednak nigdy tego nie okazała. Dzieci czasem były bardzo dobrym narzędziem wpływu, choć w tym otoczeniu jako takie narzędzie źrebię zadziałałoby pewnie tylko na Octavię, która faktycznie chwilę później podeszła do młodego. Były także dość dużym procentem populacji, która miała ją wielbić. Wypranie umysłu małym klaczkom nie było trudne, większość z nich chciała zostać piosenkarkami, aktorkami, czy księżniczkami. Ona, piękna i uzdolniona wypełniała miejsce idolki. Wracając jednak do sytuacji, Golden obserwowała. Przyszła co prawda porozmawiać z wiolonczelistką, jednak zdaje się, znalazła ciekawsze zajęcie. Jej uwaga skupiona była na sytuacji pomiędzy Magimercjuszem a szarą klaczą. Zdradził że ma ochronę. Doprawdy głupie posunięcie. Choć z drugiej strony, rada była że popełnił ten błąd. Dwóch typów już wcześniej rzucało się w oczy, ale teraz wiedziała po czyjej staną stronie. Ciekawa była co im zaoferował, że zgodzili się przystać do kogoś kto reprezentuje sobą tak nieodpowiedzialne zachowania. Ona także nie była sama. Jednak jej spojrzenie nawet nie powędrowało ku siedzącemu przy innym stoliku nieco starszemu jednorożcowi. Był tu już wcześniej, najprawdopodobniej jeszcze przed kompanią niewydarzonego szlachcica. Czytał spokojnie gazetę, zdając się nie zwracać uwagi na otoczenie, nie budząc niczyich podejrzeń. Zwykły, szary gość, najwidoczniej przyzwyczajony do burd wśród młodszej części. Nie miała też zamiaru robić mu kłopotu, to nie była jej jedyna osłona przed nachalnymi kucami. Ktoś jej pokroju potrafił radzić sobie z takimi bucami w subtelniejszy sposób. Ni to z nudów przejechała piórkiem po sakiewce, po chwili okrywając ją skrzydłem. Robiło się nerwowo, przybyła ochrona kawiarni. Lepiej mieć to przy sobie. Zlustrowała chłodnym wzrokiem Ottona i drugiego osobnika, oceniając jakie mają szanse przeciwko tamtym dwóm jednorożcom, oraz rozważając także odwrotną sytuację. W końcu jej wzrok spoczął na ostatnim z obecnych, chociaż nie przybyłym najpóźniej. Zdawał się do tej pory nie uczestniczyć w tym wszystkim. Z niemałym trudem odsunęła wstręt wywołany brakiem manier i przywołała na pyszczek uprzejmy uśmiech sugerujący że jeśli sobie tego życzy, może się dosiąść. Przynajmniej czegoś się o nim dowie, w czasie kiedy Jaśniepan będzie konwersował z Octavią. Nie zmieniało to jednak faktu, iż zamierzała ich uważnie obserwować. Z pewnością zwróci na niego uwagę pewnym zaufanym kucykom. Jednak dopiero po powrocie w swoje strony.
-
Golden zwróciła uwagę na poruszenie się na sali, powoli przenosząc wzrok na jeszcze przed chwilą zaopatrzonego w Octavię kuca. A więc jednak. I tutaj, w tej, jak to trafnie ujął "niewielkiej mieścinie", przyciąga uwagę kucy. Wysłuchała tego jakże wymyślnego, ubranego w piękne słowa powitania. Jakże to było ryzykowne z jego strony przedstawiać tyle szczegółów o sobie komuś, kogo napotkało się zupełnie przypadkowo. Imię brzmiało niecodzienne. Szlachecko, choć nie wyznaczało mu godnego miejsca w rodzinie. Piąty.. Prawdę mówiąc, nie wyznaczało przez to żadnego miejsca. Był w stanie uzyskać tym imieniem tyle, ile każdy wyżej postawiony kuc w Equestrii. Był.. "Po prostu Magim." Tyle w nim było szlachty, ile było kunsztu w tym ostatnim określeniu. W oczach Golden imię rodowe nie stawiało go ponad nią. Nadal była wyżej, a jego pozycjana liście okolicznych osób nie widniała nie gdzie indziej, a pod etykietką "zwracający uwagę". Widziała w nim takiego kuca, jakim próbował nie być. Zaślepiony miłością, czy zaślepiony swoim statusem - nie było istotne czym, choć najprawdopodobniej dotkęły go obie te choroby. Zaakcentować należało fakt, że tym zachowaniem wyznaczał sobie kierunek. Kierunek który łatwo będzie zmienić lub wykorzystać, jeśli zajdzie taka potrzeba. -Nie jest w dobrym tonie wyrażać się w ten sposób o otaczających Pana kucach, Panie Stormhold. Myśleć, to jedno. Wyrażać te myśli na głos to drugie. Odpuściła sobie wzmiankę o tym, iż rozmówca zakwalifikował siebie do tego marginesu. -Na Pana miejscu zważałabym na swe słowa, łatwo nimi zjednać sobie kogoś, ale łatwo także skreślić szansę, z której próbuje Pan korzystać. Spojrzała w kierunku odchodzącej Octavii. Cóż jeszcze musiał uczynić ten ogier, co zaskutkowało takim jej zachowaniem? Głos Goldi był melodyjny i czysty, choć przemawiał przez niego chłód i nuta wyższości nad zbyt nachalnym, zbyt pysznym i zuchwałym kucem. -Zwracać się Pan do mnie może Golden. Zaś mój cel wizyty nie powinien znajdować się w kręgu Pańskich zainteresowań. Jej wzrok powrócił ku obliczu ogiera. Zdawał się mówić "Golden. I tylko w ten sposób" - jeśli spróbuje skracać jej miano, jego potencjalna wartość spadnie z i tak już niskiego poziomu w oczach złotogrzywej pegaz. Nie ujawniła czy jest to jej imię, czy też nazwisko rodowe. Tyle ile powiedziała wystarczało. Zachowywała swoją anonimowość, zarazem uświadamiając innych o swojej pozycji ponad nimi. Golden. Złota. Złote dziecko, pierwsza i jedyna ukochana córka wysoko sytuowanych rodziców. Najcenniejszy skarb wielu kucy i zguba równie licznego grona. Nie czuła potrzeby odpowiedzi na żadne inne z pytań. Tymczasem do kawiarni wszedł trzeci kuc. Zdaje się jednak na razie czekał. Teraz, kiedy usłyszał już co nieco mógł włączyć się do rozmowy. Lub wyrobić sobie jakieś zdanie o obecnych tutaj.
-
Wieczór jak na razie wydawał się być spokojny. Słońce powoli zaczynało opadać, kiedy do ponyville przybył gość z daleka. Złotogrzywa klacz szła z uniesioną głową, dumna jak zawsze, choć już nie tak skora do tak częstych manifestacji swojej "wyższości". Teraz już nie szukała okazji na ślepo, zwyczajnie znała swoje możliwości. Wiedziała kiedy warto działać i kogo warto poświęcić w imię dążenia do celu. A przynajmniej tak sądziła. Jej kroki skierowały się do kawiarni, w której ponoć miała występować znana wiolonczelistka. Będąc szczerym, tylko to ją tu sprowadzało. Niedługo więc po wejściu poprzedniego kucyka, w sali pojawiła się i ona. Już przekraczając próg sklasyfikowała siedzące tu kucyki - przywykła do tego, w środowisku w którym się wychowała mniej prosperujący mieszkańcy odpadali już w pierwszym etapie selekcji... Lądowali potem w fabryce, lub w innych miejscach nie odznaczających się ani cieniem prestiżu. Według takich jak Ona, "mniej ważni i niezauważani". Klasa robotnicza, oczywiście potrzebna, ale nie warta jej uwagi. Znała jednak sposób myślenia przeciętnych kucy, toteż ze swoimi przemyśleniami się nie obnosiła. Spojrzała w kierunku Octavii. Kultura wymagała wysłuchania koncertu, więc zgodnie z tym, zachowując ciszę usiadła przy kucu, który ewidentnie wpatrzony był w postać na scenie. Ciekawie będzie poobserwować to z boku. Ślepy zachwyt, skupiony na jednej osobie. Taki, który dawał niewyobrażalny potencjał, jaki można było wykorzystać na tyle różnych sposobów. Pragnęła tego, uwagi i podziwu ze strony innych skierowanej w jej stronę, uczucia władzy nad nimi. Możliwości manipulacji, układania wszystkiego zgodnie z jej scenariuszem. Aktorstwo wpisywało się w jej zdolności. Miała predyspozycje, tak sądziła, ale potrafiła się powstrzymać. Dziś przyszła porozmawiać. I popatrzeć. Kiedy Octawia zakończyła grę, mogła uchwycić dwa spojrzenia. Należące do jej wielbiciela i drugie, należące do pegaz, która uważała samą siebie za równą wiolonczelistce. Równą, a może bedącą ponad, to się okaże.
-
Hmmm, przyszłość Vinyl i Octavii? Na pewno będą związane z muzyką, wydaje mi się że Hasbro będzie po prostu kontynuować to co robiło do tej pory. Octavia możliwe że wystąpi przed publiką, idąc dalej ścieżką kariery. A co chciałabym zobaczyć? To jest lepsze pytanie Ja osobiście chętnie obejrzałabym wątek o tym jak Octavia bierze pod opiekę jakieś dziecko i uczy je grać. Tu można rozegrać różne scenariusze, od takiego zwykłego, gdzie po prostu jakieś źrebię chce podążać taką ścieżką, po wątek w którym okazywałoby się że muzyka to w jego przypadku wymysł i ambicje rodzica. A tak swoją drogą w takiej wersji dalszych losów sądzicie że jak Octavia zachowałaby się po odkryciu takiego faktu? Po prostu odmówiłaby dalszej nauki, czy może próbowała rozmawiać z rodzicami ucznia, albo pokazać jemu że muzyka klasyczna jest warta poświęcenia? I pytanie też czy zauważyłaby to szybko jeśli na przykład jej uczeń nie chciałby zawieść rodzinki ale jednocześnie nie lubił właściwie grania na instrumencie.
-
Zwykły, nie przepadam za karmelowym Kawa z mlekiem czy bez mleka?
-
Ok, może zacznę od tego że z fizyką się nie lubimy, więc również nie traktujcie mojego posta jako 100% pewne informacje, czy coś w tym stylu. Aczkolwiek mimo tego, bardzo lubię czytać o temacie podróży w czasie, manipulacją, podróżach między wymiarami itd itp , dlatego też poparłam pomysł założenia tego tematu. Więc: To tylko rozważania, nie teoria naukowa Czytając rozmyślania Suchara wpadło mi na myśl coś takiego.. Na razie pomińmy fakt czysto naukowego stwierdzenia czy w ogóle podróż w czasie jest możliwa. Zakładając, że faktycznie ktoś chciałby się cofnąć w czasie i mu się to udało, musiałby mieć kutemu konkretny powód, a więc taka osoba szukałaby raczej możliwości podróży w której zachowałaby świadomość, a nie tylko cofnięcia czasu do jakiegoś okresu, bo wtedy jego wspomnienia zostałyby anulowane, no nie? No więc weźmy pod uwagę to że teoretycznie jakiś gość dostał się do miejsca w czasie kilka lat wcześniej. Wniosek pierwszy: w przeszłości znajdują się aktualnie dwa wcielenia jednej osoby. To, które jest tam naturalnie, zgodnie z linią czasu i to drugie, które dostało się na skutek ingerencji. W przypadku zmiany przeszłości teraz, czy będzie możliwy powrót do przyszłości? Wydaje mi się że z jednej strony tak, a z drugiej nie. Przyszłość została zmieniona, więc jeśli bohater znalazłby jakimś cudem sposób na przeniesienie się do przodu, wylądowałby w innej przyszłości, w której jest już jedna jego kopia (ta, która sobie dorastała normalnie). Nie sądzę aby dostał się z powrotem do swojej poprzedniej wersji. A jeśli wybrałby życie w tej nowej (niezależnie czy faktycznie potem podróżowałby do przodu, czy po prostu został w przeszłości i czekał na nową przyszłość), nadal pozostaje fakt istnienia jego dwóch wersji. Pytanie czy na dłuższą metę byłoby możliwe funkcjonowanie dwóch klonów tej postaci? Czy zmiana losów postaci nie wpłynęłaby jakoś na tą jej wersję która się przenosiła. No i co w przypadku morderstwa, jak to by mogło wpłynąć, kiedy teoretycznie jedna jednostka zostałaby wyeliminowana, ale jednocześnie byłaby ona drugą wersją osoby która mordowała. To oczywiście tylko moje domysły. [Grento, troszkę mnie wyprzedziłeś, ale pozostawię w poście też ten dopisek od siebie o alternatywnych wrzechświatach] Inna sprawa, czy można założyć że istnieje coś takiego jak alternatywne wrzechświaty. Multiświat, multiwrzechświat, wrzechświaty równoległe, czy jakkolwiek inaczej jest to nazywane. Gdyby coś takiego istniało, wtedy czy podróże w czacie i zmienianie przeszłości okazywałyby się raczej podróżamy pomiędzy tymi wymiarami? To nie wykluczałoby chyba podróży w przyszłość, a także zapamiętywania zdarzeń, ponieważ wspomnienia i pobyt postaci podróżujących nadal miałyby miejsca w ich oryginalnej przeszłości, z tym że w pewnym momencie historii byliby po prostu usuwani ze swojego własnego świata, na rzecz pojawienia się w innym. Pytanie także, czy coś nie podróżowałoby w drugą stronę w tym samym czasie bez ich świadomości, aby zastąpić ten brak. Z tym że po takowej podróży za każdym razem musieliby się znajdować w innym równoległym świecie, w którym po zmanipulowaniu wydarzeń widzieliby przyszłość tego konkretnego wymiaru w którym się znaleźli. To opierałoby się na założeniu że w każdy z nich ma jakieś różnice pomiędzy sobą.... Co do Twillight, to wydaje mi się że tu mogłoby mieć miejsce właśnie coś w stylu tego o czym pisałam. Każda podróż mogłaby ostrzegać tak naprawdę inną twillight z alternatywnego wszechświata. W ten sposób, zakładając że nie przenosiłaby się ona "daleko", ale do najbliższego, sama nie zauważy różnicy, że ostrzega nie stricte siebie z przeszłości, tylko swoją jakąś kopię, ale jednocześnie w tym nieskończonym łańcuchu, pomiędzy pierwszym takim ostrzeżeniem a tym ukazanym w serialu mogłoby być tak wiele innych przenosin i ostrzeżeń, że ostatecznie różnica byłaby spora. A więc równie dobrze u pierwszej Twillight mogło faktycznie dziać się coś poważnego, ale w toku tego że każda każdą ostrzegała i tak w nieskończoność, w końcu cykl dotarłby do tych alternatywnych światów, w których właściwie takiej potrzeby ostrzeżenia nie ma, ale jednak pary Twi to robią, choć trochę nie ma to sensu. Triste, opinia o grze opinią, ale drugi spoiler (nie zacytuję żeby komuś nie zaspoilerować też), przywołał mi namyśl te filmy w stylu "oszukać przeznaczenie". Mi osobiście nie wydaje się, aby było coś takiego jak nieuniknione przeznaczenie istniało. Co do samej śmierci.. Każdy kiedyś umrze, aczkolwiek żeby było tak jak było w spoilerze, trzeba chyba było mieć pecha życiowego. Trudno jest mi sobie wyobrazić regułę, która mówi że kto w tym konkretnym czasie musi umrzeć. Równie dobrze, mając wiedzę że ktoś zginie i starając się to powstrzymać np, moglibyśmy nieświadomie prowadzić do sytuacji ryzyka, właśnie przez zbytnią zapobiegawczość.
-
Ok.. Nie będzie po kolei, ale czuję potrzebę odpowiedzenia na to Co do znalezienia przyjaciół to fajnie wyszło xD i hmm... zdaje się equestriańska magia działa też u nas, czy coś @Anoax, owszem, tak powiedziałam. Ale nie wiem czemu zwróciłeś uwagę tylko na część tego o czym gadaliśmy. Wyjaśniając ogólnie, bo zostało to ogólnie tutaj poruszone więc ktoś w sumie może być ciekaw: w ostatecznym rozrachunku faktycznie, na Fluttershy było najmniej dowodów. Jednak na ten moment kiedy głosowaliśmy, była niestety najbardziej obciążona.. Potem okazało się że nie wszystko to co nam się wydawało było prawdziwe i część tych "dowodów" nie była do końca zgodna z prawdą, jak choćby to że pióro należało do Rainbow. No ale niestety.. Czasu było mało, postaci co do których były jakieś podejrzenia chyba też. Nasunęła się fajna teoria, według której żywioły miałyby się łączyć z przedmiotami leżącymi na przeciw nich w kręgu, co wydawało się logiczne, a Fluttershy najbardziej się w to wpasowywała, jako pegaz (od żywiołu powietrza) i postać kontaktująca się ze zwierzątkami (no tu nie tłumaczę). Była najbardziej prawdopodobną i dlatego na nią głosowaliśmy, w tym i ja. @Cahan, powyższe co napisałam o Flutter wiąże się właśnie z jedną z tych niedoróbek o których mówiłam. Na każdą wiedźmę mieliśmy tydzień, co i tak było dosyć napiętym harmonogramem. Każdą.. Prócz tej pierwszej. Event miał zacząć się 9, praktycznie zaczął się 10. (Sprawdziłam specjalnie żeby się nie pomylić) I może dwa dni (licząc od poniedziałku) to nie dużo, ale moim zdaniem jednak biorąc pod uwagę że pełny czas byłby siedmioma... To jednak robią różnicę. Do tego dochodzi fakt, że na początku zawsze jest trochę zamieszania. Nie weszłam w event od razu, ale dopiero w piątek, co dodatkowo skróciło mi czas. Osobiście na przykład trudno mi się było połapać gdzie jest jaka tawerna, na początku nie zauważyłam tabelki na forum na stronie głównej, a nie było o niej informacji w poście rozpoczynającym wzgórze. W widoku z telefonu tego spisu linków w ogóle nie mam. Podejrzewam, zarówno na podstawie tego kto jak i ile pisał jak i rozmów z innymi Łowcami że nie tylko ja miałam lekki kłopot w odnalezieniu się, no ale nie będę tu mówić za nikogo. To moja opinia. Wracając jednak do pytania dlaczego w pierwszym paleniu przydałoby się więcej czasu.. no cóż, każdym z następnych tygodni mieliśmy już jakieś wskazówki z poprzednich, a na samym początku startowaliśmy z najmniejszą wiedzą i najmniejszym czasem na zbadanie tego. Jak widać też odbiło się to i na spalonej postaci.. Choć jeśli nie Anoax, spłonął by kto inny, komu też byłoby pewnie teraz przykro :c Co do Starlight... No tak, to wiele tłumaczy xD Niestety właśnie te Kraśne kucyki zinterpretowałam jako silną wskazówkę, jak widać teraz, błędnie. Aczkolwiek doceniam za wymyślenie motywu gry planszowej, ciekawie się to śledziło. No i wcześniej oczywiście zapomniałam tego dopisać pomiędzy wszystkim co chciałam zawrzeć w poście, aczkolwiek obserwowałam też rozwój pisania postacią Zecory i bardzo duży plus za to. Poruszenie tego jak takie egzekucje wpływają na psychologię tej postaci (<- i to też się tyczy Luny) było moim zdaniem bardzo dobrym posunięciem i podniosło prowadzenie eventu o lvl wyżej. Jedyne co, to zrobiło mi się bardzo przykro w momencie czytania post po manifestacji przyjaźni na wzgórzu, kiedy wszyscy się tam zeszli i stanęli ramię w ramię obok siebie, pokazując że mimo tego wszystkiego właśnie udało im się stworzyć przyjaźń... A zostało to podsumowane krótkim "Przyjaźń umarła w płomieniach jeszcze przed Księżniczką Przyjaźni." Uffh znowu to wyjdzie za długie, więc na razie co do Zecory tyle, bo jeszcze chcę napisać coś o tych ogierach w evencie xD Otóż nie do końca to tak było, aczkolwiek nie dziwię ci się xD No ale ogierów w evencie (i w sumie w mlp chyba też) było tak trochę mniej, więc siłą rzeczy więcej uwagi poświęcone zostało klaczom. Aczkolwiek jeśli dobrze pamiętam, przez chwilę podejrzenie było chyba rzucane i na płeć męską. A co do Sunbursta, to była tawerna w której przyjemnie mi się pisało podczas grania w planszówkę. Taka spokojniutka, miła w tworzeniu fabułka. No i liczyłam na to że jednak znajdzie Cindy przy tej flaszce w nocy.. Pewnie znowu przegapiłam coś, o czym chciałabym napisać..
-
"Co do powyższych wypowiedzi łowców się zgodzę" Wreszcie zaczyna się weekend, więc mam czas żeby poodpisywać tam, gdzie chciałam coś napisać Pomysł eventu mi się podobał, a klimat według mnie został dobrze oddany. Na samym początku sądziłam że nie będę raczej uczestniczyć - studiuję, na serio brak mi czasu. Potem napisałam pierwszego posta, trochę pod wpływem impulsu i też raczej nie z zamiarem zostania na dłużej. Byłam ciekawa tawerny shadowbolts i fajnie na starcie wyszło że moją postać akurat tam skierowano Przyjemnie też mi się pisało, wmawiając pani kapitan że Rainbow może nie żyć, mimo że właściwie nie było to powiedziane. Na początku Cindy też miała pozostać neutralna, tylko podsuwając pomysły wiedźm, aczkolwiek wyszło jak wyszło. Trochę żałuję że Dash nie brała udziału w evencie, bo przedstawienia tej postaci też byłam ciekawa, aczkolwiek fajnie że przynajmniej w końcówce została wspomniana. Niestety było mnóstwo niedoróbek, wskazówki często były dla mnie dość nieczytelne. Możliwe też że doszukiwałam się wskazówek tam gdzie ich nie było. Czasem niektóre tawerny trochę mało aktywne, co burzyło czasoprzestrzeń akcji i trochę wytrącało mnie z rytmu pisania. Terminy moim zdaniem trochę zbyt napięte, w tygodniu praktycznie nie miałam czasu, może poza tym ostatnim, gdzie było trochę wolnego na święta. No ale rozumiem, że wrzucenie czterech wiedźm na miesiąc czasu tego niestety wymagało. No i godzina palenia przypadła akurat na moment kiedy musiałam przejść się z dworca kolejowego do mieszkania, co nie ułatwiało obecności xD Dziękuję że w ostatnim tygodniu przychyliliście się do prośby i zaczekaliście na mnie. Przez to co mniej więcej powyżej opisałam, gdzieś chyba przy ok połowie eventu przestałam mieć ochotę dalej grać i serio miałam zamiar wycofać z tego moją ockę. Przyczynił się do tego też trochę fakt, że któraś z wiedźm zabrała mi szansę na wskazówkę w tygodniu, gdzie miałam sporo do zrobienia i nie za dużo czasu na rozpisywanie się. Na szczęście jednak trafiłam na łowców Razem z @MagiMemNon, @Grento YTP, @Suchar i @darkblodpony udało nam się stworzyć cudowną grupę, za co wam serdecznie dziękuję Pisząc kłótnię przy bodajże trzeciej (?) egzekucji śmiałam się cały wieczór. To na serio bardzo poprawiło mi humor A czy nikt nie zadał sobie trudu żeby rozgryźć dlaczego padło "ale"? Nie zgodzę się z tym, zastanawialiśmy się nad tym, Lyra wręcz była drugą podejrzaną. Ostatecznie jednak wtedy uznaliśmy że była wrabiana (a potem się okazało że to był błąd) Co do Spitfire, nie spodziewałam się że to ona będzie wiedźmą, wydawała mi się tak zupełnie normalnie i naturalnie odgrywana, więc z mojej prywatnej listy podejrzanych ją wyeliminowałam. Wracając jednak jeszcze do łowców, obserwowałam obserwowałam także inne prócz naszego małego mane5. I tak zauważyłam choćby Lonely Mare, która mimo krótkich postów i chyba niezbyt długiego uczestnictwa w evencie, mocno mnie zaciekawiła i czekałam na kolejne posty. Chętnie bym o niej więcej poczytała Doktorek również przyjemnie zagrany, a co do Diany - nie wiem jak mogłam się nie domyślić że mogłaby być klonem Pinkie Ocka Accouu widziałam mało, a szkoda. Odegranie postaci Starlight moim zdaniem było świetne, choć też nasunęło mi mnóstwo różnych wniosków i "wskazówek" do pisanej w którymśtam momencie tabelki, które może niekoniecznie były zgodne z tym, co wskazówkami miało być xD Nadal jestem ciekawa o co chodziło z Kraśnymi kucykami. Podsumowując, powiem tak: niejedną postać roleplayowałam i na kilku forach grałam. Mam jednak mocne skłonności do porzucania postaci i zniechęcenia się do dalszego pisania, co i tym razem mnie nie ominęło. Ostatecznie jednak zostałam członkiem Grupy Łowców i to dało mi dużego kopniaka motywacji do pisania. Takim to sposobem, postać Cigarette Swing, bardzo mi się rozwinęła. A na początku była to jedna z jakiśtam drugoplanowych ocek z Houndsmoor (moja wymyślona wieś, kto wie ten wie). Cieszę się że mogłam wrócić na chwilę do roleplaya w takiej postaci, w jakiej pisać lubię pisać Wyszło bardzo fajnie, spotkałam ludzi z którymi utrzymujemy kontakt i jak wspomniał Grento, nawet pisze się fanfik Collaby może i czasem mają tendencje do nie wychodzenia tak dobrze jak fiki pisane przez jedną osobę, ale chodzi przecież o to, by przy pisaniu dobrze się bawić, no nie? A ja z przyjemnością pomogę, w czymś takim. Co do pomysłu konkursu na sequel, nie jestem pewna czy w ogóle uda mi się wziąć udział (tutaj ponownie niestety na drodze do spełnienia tego planu staje mi brak czasu), aczkolwiek mam fajny pomysł i może spróbuję.. Na razie jednak staram się stworzyć tekst na inny konkurs, ciekawe czy w ogóle uda mi się chociaż z tym zdążyć No.. to chyba tyle już, miałam napisać króciutkie podsumowanie, ale troszkę się przedłużyło xD
-
Cindy spojrzała w kierunki Silver. Tak.. Może nie będą pamiętać. Ale może będą mieć jakieś przeczucia, będą mieli wrażenie że kogoś skądś znają? Coś jak deja vu? Wspomnienia większości z nich najpewniej się cofną, ale nadal będą tymi samymi istotami. Cindy nie była ani religijna, ani nie przykładała wagi do duchowości, ale słyszała co nieco o duchach kucyków. A co jeśli taki duch mógłby zabrać ze sobą jakąś formę pamięci? Nie zastanawiała się czy to były informacje prawdziwe, czy tylko zmyślone niegdyś przez kogoś, po prostu chwytała się każdego pomysłu, który mógłby mieć chociaż cień szansy na ocalenie tego. A może tylko jej się wydawało i próbowała sobie to tłumaczyć, aby odsunąć myśli od faktu, że mogłaby zostać rozdzielona z Łowcami. -Sam Koszmar też mógłby pokusić się o takie działanie. No wiecie, usunięcie pamięci tym, którzy chcieli mu przeszkodzić... Lepiej mieć jakiś sposób powrotu, nawet jeśli miałby nie zadziałać.. W takiej sytuacji, Ci z grupy którzy nie doświadczą skutków działania tworu Luny, będą mieli możliwość przypomnienia reszcie kim są. -Magia to potężna moc. Zaklęcie cofnięcie czasu może mogłoby zostawić po sobie jakiś ślad? Nie skontaktuję się teraz z Rose, szkoda.. Ona wiedziałaby więcej o tym. Może nawet byłaby zdolna wyśledzić, czy Starlight faktycznie użyła czegoś w tym rodzaju. Przypomniała sobie wizerunek jednej z dwóch najzdolniejszych jednorożców w jej wiosce. Ostatnio kiedy ją widziała, minęły się tylko w milczeniu. Czy Rosi by pomogła? Nie wiedziała. Powinna bardziej dbać o swoje relacje z mieszkańcami Houndsmoor...
- 252 odpowiedzi
-
Cindy zabrała jeden z kryształów. Może się przydać.. Jeśli Starlight cofnie czas pewnie zostanie go pozbawiona, ale do tego czasu, oraz jeśliby jednoróżka miała inny plan, warto mieć ze sobą coś takiego. Nieważne czy przegrali, czy wygrali z koszmarem, kucyki i tak będą pewnie na nich wściekłe. Za stosy, za palenie żywcem mieszkańców wioski. Kto wie, kiedy ktoś wpadnie w kłopoty. Co prawda kurs samoobrony w wiosce zaliczyła na piąteczkę, ale wtedy to była tylko teoria. Czy udałoby jej się to zastosować w realnej sytuacji zagrożenia? Nie wiedziała. Ale wolała o tym nie myśleć. Lepiej nie wywoływać wilka z lasu. Zapamiętała co mówiła o sobie reszta z łowców. Wydała z siebie ciche "oh", przykładając końcówkę skrzydła do pyszczka, słysząc Galiona. Nie wiedziała że starzec... To była straszna historia. I jednocześnie, pokazywała jak silna jest przyjaźń. Thounderbolt bezsprzecznie zasługiwał na takie miano. Mimowolnie jej myśli uciekły na chwilę w stronę Seabreeze, znajomej z Houndsmoor. Ona też wiązała życie z oceanem. Cigarette pomyślała sobie, że lepiej żeby nie spotkała Zebrican na swojej drodze. Oczywiście że lepiej.. Mimo że znajoma pływała pod czarną banderą i krwawymi żaglami, więc najpewniej jej załoga potrafiłaby się obronić, stworzyłoby to niepotrzebne ryzyko. I tak już zbyt wiele ryzykowali podejmując się takiego zajęcia jakim było piractwo. Z drugiej jednak strony, Cindy wiedziała, że mimo że (jak chyba prawie każdy z tej nieszczęsnej wsi) Seabreeze miała dużo na sumieniu, nie dopuściłaby się takiego okrucieństwa. Jeńcy z jej okrętu zazwyczaj przeżywali. A przynajmniej dawano im taką możliwość, porzucając najczęściej gdzieś na morzu, w pobliżu któregoś z brzegów, lub wręcz na nabrzeżu. Jednak czy takie zachowanie odkupiało winy tych kucyków? Odsunęła od siebie te myśli, wracając do przyjaciół. Rzuciła kostką i przesunęła postać na następne pole w grze.. Przeczytała co oznaczało miejsce na którym wylądowała i odpowiednio się do tego zastosowała, po czym podała kość Rubby. -Racja - zwróciła się do Vocala. -Ale może Starlight wymyśliła jakiś inny plan.. Spojrzała na jego róg. Miał dużo szczęścia. Jedna z sióstr Mood swój róg straciła. Nauczyła się kontrolować magię mimo tego - była bardzo zdolna. Dziedziczyła przecież potencjał po przodkach.. Ale to nie była już ta sama magia. Ani pełnia jej możliwości. Miała problem z zaklęciami wymagającymi dużej precyzji, a jej czary kierowały się bardziej ku sianiu kontrolowanego chaosu.
- 252 odpowiedzi
-
- 2
-
Cindy słuchała przyjaciół, dzieląc uwagę pomiędzy rozgrywkę a to, co do niej docierało. Czyli Starlight żyła, ale jeśli.. Nagle dotarło do niej co się stanie, jeśli cofnie się w czasie i zmieni przyszłość. Oderwała się na chwilę od gry. -Jeśli zaingeruje w czasoprzestrzeń, to niedobrze. - stwierdziła. Na jej pyszczku pojawił się wyraz troski. -My.. Spotkaliśmy się dopiero podczas polowania. Jeśli ono się nie odbędzie.. - na chwilkę zamilkła. Zakręciła na skrzydle kosmyk włosów, po czym przychyliła się bliżej do siedzących, czekając aż dziadek też tu wróci. -Jeśli ktoś z was zatrzymałby wspomnienia, dawniej, kiedy trzymałam się jeszcze z grupką osób z mojej wioski, wymyślaliśmy sekretne podpisy. Moim był rysunek stokrotki z wpisaną literą C. Może to głupie wspomnienie z dzieciństwa, ale wiedzieli to wyłącznie moi przyjaciele. Jeśli coś miałoby sprawić że nie zapamiętam tych wydarzeń, po tym na pewno rozpoznam kim jesteście. Wróciła do gry, przesuwając swoją postać naprzód, zgodnie z kostką. -Obym jednak się myliła.. Cokolwiek by się stało, nie chcę was stracić.
- 252 odpowiedzi
-
- 3
-
Cindy nie poszła na górę. Słuchała co prawda głosów, które stamtąd dobiegały. W końcu też zdołała opanować samą siebie i się uspokoić. Trochę to zajęło.. ALe dlaczegóż reszta tu obecnych miałaby się dziwić? Każdy na swój sposób odreagowywał wydarzenia. Ona właśnie w taki. Starlight mogła żyć? Dotarły do niej tylko strzępki informacji z góry. Skoro tak, to jest troszkę lepiej niż było. Nawet uniosła kącik ust, jakby leciuśkim uśmiechu, jednak nie była to oznaka radości. Jednak łeb podniosła dopiero wtedy, kiedy odezwała się Rubby. -Ja z tobą zagram. - Stwierdziła. Dlaczegóż by nie? Kraśne kuce tyle już namieszały, może wartałoby je faktycznie jakoś bliżej poznać. Pinkie nie miała tej gry w tawernie, Sunburst też nie, choć u niego są planszówki, ale Starlight pewnie gdzieś to schowała, skoro była taką fanką. -Tylko nie bierzmy żadnych książko-dodatków, sądzę że instrukcja z pudełka wystarczy. - uśmiechnęła się lekko. Pewnie nie ruszy książek przez następny tydzień, miała serdecznie dość takich zjawisk, jakie widzieli podczas tego miesiąca.
- 252 odpowiedzi
-
- 1
-
Cindy na początku tylko słuchała. Słowa wlatywały do jej uszu i jakby wylatywały. Potem jednak zmieniła pozycję łba, na taką żeby to widzieć. Zdjęcie. No i co z tego? -Przecież nie zrobiła się niewidzia.. lna.. - pociągnęła nosem, gdzieś w środku jednego ze słów, przez co wydawało się być przerwane. -To pewnie jego kopia.. Tego zdjęcia. Pesymizm. Złapała się na tym, że myśli pesymistycznie. Może.. Może powinna pomyśleć coś innego. Albo przynajmniej powiedzieć. -Nie znam się na zaklęciach. Może przeniosła siebie do tego zdjęcia żeby być z Trixie? Wzruszyła ramionami, podsuwając losową teorię, po czym ponownie położyła łeb tak, że nie było widać jej pyszczka. Powoli ogarniało ją zmęczenie, a światło wydawało się jakby jaśniejsze dla zeszklonych przez łzy oczy. Chyba wolała jednak bazować na słuchu. Tak będzie dla niej lepiej. -Co to za zaklęcia. W tej książce. Śledztwo.. Ciągle śledztwo, nawet kiedy powinno się już skończyć. Ale dobrze, zrobi to jeszcze ten jeden ostatni raz, ze względu na przyjaciół. Jeśli tego chcieli.
- 252 odpowiedzi
-
Cindy, wciąż pozostając w pozycji półleżącej na stoliku, z głową opartą o kopytka, zaprzeczyła ruchem łba, słuchając słów dziadka, po czym wyszeptała krótkie "Nie". On nie mógł brać tego na swoje sumienie, miał dziecko. Może dorosłe, ale miał. Podniosła łeb, ocierając mokry policzek. -Nie.. - Starała się utrzymywać napływ smutku na wodzy. Musiała, dla starca, żeby nie zdążyć rozkleić znowu zanim dokończy zdanie. Pomyśleć, że jedno zdanie mogłoby być tak trudne do wypowiedzenia.. -Nie twoja wina.. Ja.. Ja mogłam to przewidzieć.. Pomyśleć.. Widziałam już podobny żal.. Patrzyła się w jego stronę, ale trudno było określić czy aby na pewno na niego, czy nie na ścianę gdzieś dalej. -Ale byłam głupia.. Powoli powróciła do opierania się o stół. Straciła energię na jakiekolwiek działanie. Była im wdzięczna za to że tu byli, ale nie umiała okazać tego w jakiś bardziej widoczny sposób. To po prostu... Było zbyt trudne. Vocal.. On może miał rację. Może właśnie w to powinna wierzyć. Wiedźmy.. To przez nie wszystko to się działo. -To prawda.. Wiedźmy.. One niosły zniszczenie.. Wszystkim.. Co kilka słów musiała przerywać, żeby znowu się nie rozpłakać. Książka? Jaka książka... Ich też miała już dość, podobnie jak wiedźm.
- 252 odpowiedzi
-
Żałobny orszak.. Być może tak, być może tym właśnie to było. Choć przynajmniej byli razem. Ale Cindy nie potrafiła się jakoś odezwać, dusząc w sobie chęć płaczu. Przysiadła przy ladzie jak reszta, patrząc gdzieś w przestrzeń. Sama pewnie popełniłaby jakieś głupstwo gdyby nie obecność pozostałych łowców.. Nie zauważyła w którym dokładnie momencie na salę weszła barmanka. Zwróciła na nią uwagę dopiero, kiedy ją usłyszała. Opierając kopytka o stół, powoli odwróciła głowę w jej kierunku, długo spoglądając jej w oczy. W spojrzeniu tym nie dało się wyczytać emocji. Był tam jedynie jakiś rodzaj pustki, czy też żalu. Zwilgotniałe, mieniły się w świetle tawerny. Ale powstrzymywała się, choć z trudem. Nagle opuściła łeb, opierając go o blat i kopytka. Grzywa otoczyła smutno jej pyszczek. Można było usłyszeć cichy, pojedynczy szloch. Najgorsze teraz miało być wyczekiwanie. I równie złe było to, że zabili Starlight. Jeśli zginęła, to oni ją zabili... Razem z Trixie. Pociągnęła noskiem, nie podnosząc jednak łba. Jeśli kiedyś planowała wracać do Houdsmoor po tych wydarzeniach, to teraz jej plany się rozleciały. Wolała zostać z łowcami. Albo chociaż z którymkolwiek spośród łowców. Nie. Sama. Nie teraz. Ale jak powiedzieć im to, jeśli była winna unicestwienia Starlight? Ta czarodziejka była dla dziadka przyjaciółką. Dlaczego ona nie zareagowała.. -Przepraszam was.. Mogłam coś.. próbować zrobić, może gdybym.. wytrąciła ją z tego miejsca, może.. Może ocaliłaby ją. Albo zginęłyby razem. Słowa były ledwo słyszalne. Brzmiało to jakby coś chciała jeszcze powiedzieć, ale nie dokończyła, ponownie dusząc płacz. Nie potrafiła dokończyć, brała winę na swoje sumienie, ale co z niej za kucyk, jeśli nie umiała wydusić tego bez szlochu? Lepiej.. Lepiej więc było przestać i schować to w sobie.. Tak sądziła..
- 252 odpowiedzi
-
Cindy patrzyła na stos. Tym razem już nie odwracała wzroku, jak wcześniej. Chciała to widzieć. Wiedziała że nie powinna, ale chciała. Chciała wiedzieć, czy dobrze wybrali. Jeśli nie, świat zmieni się na długi, długi czas. Trwała by tak, patrząc na tańczący ogień do końca, do samego końca jego życia, prawdopodobnie poddając się w końcu uczuciom, które kotłowały się w niej gdzieś w głębi przez cały ten czas i których podczas śledztwa nie dopuszczała do siebie - z jednym małym wyjątkiem kiedy w chwili słabości siedząc w nocy w tawernie Sunbursta wypiła mu jego alkohol. Jednak z tego dziwnego stanu wybudził ją głos Galiona. Nagle odwróciła wzrok w jego kierunku. Mówił coś do Starlight. -Przepraszam Cię, tak trzeba.. Szepnęła do klaczy. Obserwowała ją i niepokoiło ją to co się z nią dzieje. To był jej wybuch emocji. Spalili jej przyjaciółkę. I najgorsze było to, że Cindy rozumiała ją. Nie zareagowała kiedy Glimmer chciała wysadzić siebie, jedynie przymykając oczy, chroniąc się przed blaskiem energii. Nie ze względu na to, że było jej to obojętne, ale właśnie ze względu na to, że to rozumiała. Głośno wciągnęła powietrze. Raz... Dwa... Trzy... Pozbierała się z ziemi i podeszła do przyjaciół. Tak, przyjaciół. Jeśli zebra uważała że przyjaźń zginęła.. Myliła się. Myliła się i to srogo i jeszcze za to zapłaci. Jeśli tak uważała, była zaślepiona na to co się działo i co mówili o przyjaźni chwilę przed ogniskiem. To było przykre.. Było przykre dlatego, że przez to ona już nie zazna przyjaźni. Ani tej, którą poznała Cindy, ani innej. A mogła.. Mogła, tak jak i oni mogli w tak okrutnym czasie utworzyć więzy przyjaźni. Był do tego zdolny starzec, który stracił dziecko; nieśmiały jednorożec z dalekiej metropolii; podmieniec, który dopiero uczył się życia tutaj; oraz batpony z brzemieniem z przeszłości. I pegaz, która odrzucała emocje i uczucia, odsuwając od siebie wszystko co dotykało innych, wmawiająca sobie że nigdy już nie trafi w takie grono. W jak dużym błędzie tkwiła myśląc, że pisana jest jej samotność.. Oni wszyscy dali radę. Stworzyli grono przyjaciół - bardzo zżyte grono. Mimo kłótni, mimo Koszmaru. Miała nadzieję że jej też się uda.. Spojrzała w jej kierunku, a potem wróciła spojrzeniem do Łowców. Jeśli było potrzeba, pomogła im się podnieść z ziemi po wybuchu. -Nie patrzcie na to.. Chodźmy gdzieś razem. Nikt teraz nie powinien zostać sam.. Ja też nie chcę. Spuściła wzrok na moment, przyznając się do tego. Nie chciała być sama. Już nie chciała, teraz, kiedy miała ich, znała coś lepszego. A gdzie się udali? Tę decyzję pozostawiła im, ona tylko poszła za większością. Oby za wszystkimi. To absurdalne, ale kierunkiem była właśnie tawerna Starlight. Ostatnio wszystko co się działo było absurdem.
-
Cindy westchnęła, siadając. Wzięła ciastko od Rubby, odwdzięczając się uśmiechem. Była taka miła... Cigarette pomyślała sobie że to może być ostatnie takie ciastko w życiu. Oby nie. -Ja zgadzam się z Wami. Myślałam nad tym sporo i to wszystko łączy się ze sobą.. Głosuję na Trixie.
-
Cindy złapała wreszcie oddech, po czym unosząc głowę wyżej podeszła do grupy. -Przyjaźń istniała przed Twillight, może więc i istnieć bez niej. Wy jesteście dla mnie tego dowodem. I.. Dziękuję wam za to. Zwróciła się oczywiście do pozostałej czwórki łowców. -Opuszczając moją wieś sądziłam że kiedy rozpadła się stara paczka kumpel pozostanę sama.. Ale teraz już wiem że nie. Stanę u waszego boku, nawet jeśli miałabym przypłacić to życiem. Była pewna tego co mówi. I była pewna że nie myli się co do wyboru przyjaciół. Prócz tego zwróciła się też do Vocala, podchodząc i.. Przytulając go. -Nikt z nas nie wiedział że to tak zadziała. Nie wiń się, cieszę się że zecorze udało się Ciebie uleczyć.
-
Lekko spóźniona na wzgórzu wylądowała Cindy. Oddychała nieco ciężej niż zwykle, przez szybki lot. Skrzydłem dała znać innym że potrzebuje chwili na odsapnięcie. Zaraz zagłosuje. /zaczekajcie troszkę, ok? Ledwo co wróciłam do domu, za chwilę bd mogła pisać xD
-
Po wizycie u Luny, Cindy pędem poleciała na wzgórze. Chciała wiedzieć, co z przyjacielem. Wylądowała niedaleko, wzbudzając bardzo silny powiew wiatru, po czym podbiegła do kucyków, patrząc z troską na tego, zaklętego w krysztale. -Wymyśliliście coś? Luna twierdzi, że to klątwa. Podobno nie jest śmiertelna, na szczęście.... Podeszła nieco bliżej i popatrzyła na uwięziony pyszczek ogiera tak, że on też mógł ją widzieć. -Mam nadzieję że do nas wrócisz..