Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez KougatKnave3

  1. - Myślisz iż mi się kurwa to uśmiecha? Ja chciałem spokojne śledztwo a nie bycie jakąś imitacją kebaba o którym ciągle słyszałem od Gryfiego strażnika w ambasadzie - rzekłem i idziemy do szpitala. Jak wszedłem to odrazu cofnąłem się i zatkałem nos. Kurwa nienawidzę tego zapachu.

    - Kurwa, wali tu gorzej od tego w canterlocie... - rzekłem do Stara a potem podchodzę do pielęgniarki juz bardziej ogarnięty i mówię.

    - Witam. Jestem Szeregowy Moonlight Meadow. Niedawno do was trafiła klacz jednorożca. Klacz ma lawendową sierść oraz jej grzywka lekko kręcona z czego lok opadający na jej oko. Tył grzywy jest rozpuszczony. Sama grzywa ma trzy kolory, czyli jagodowy, purpurowy i akwamarynowy. Jej oczy są w kolorze kobaltowym. Jej znaczek są dwie aury koloru morskiego, nad jasnofioletową różą wiatrów - powiedziałem dokładny opis Starlight. Kurwa... jak się cieszę iż lekcje niektóre mnie uczyły zapamiętywania takich szczegółów.

    - Jest tutaj może owa klacz?

  2. - Ruszajmy do tego szpitala. Musimy się dowiedzieć jak z nią jest i czy jest cała przedewszystkim mając nadzieje iż te rany nie będą aż tak poważne - powiedziałem i lecę z Starem do owego szpitala wyraźnie zmartwiony. Nie dlatego iż znowu praktycznie nawaliłem w funkcji ochroniarza, ale dla tego iż kurwa zacząłem ją lubić. Nie chce by kolejna osoba zaczęła cierpieć z powodu mojego przypału.

  3. Mi na to wszystko oko zaczeło latać... kurwa... wygadałem.

    - Wiecie może gdzie zabrali tą jednoróżkę? Była ona z nami w drużynie i szukamy jej od dobrego czasu - powiedziałem spoglądając na niego. Jak poda mi lokalizacje to dziękuje za nią i udajemy się tam. Po drodze mówię.

    - Dobrze... jak widać jedynie ty nie miałeś dzisiaj wrażeń takich - powiedziałem do Stara idąc koło niego jeśli podano mi lokalizacje. Jak nie to postaram się ją znaleźć inaczej.

  4. Patrzę na to wszystko i mówię.

    - Jak Bogów kocham, jeśli okażę się iż ten pierdolony posąg jakimś kurwa cudem ożył pod moją nieobecność i Starlight była w to zamieszana to ja nie wytrzymam - powiedziałem i pytam się strażnika jakiegoś. Podchodzę do niego i mówię salutując do niego.

    - Szeregowy Moonlight Meadow. Gwardia Księzniczki Twilight Sparkle. Można dowiedzieć się od was co się tutaj dokładnie stało? - zapytałem spoglądając na strażnika/strażnickzę oczekując odpowiedzi.

  5. - Prędzej to Black by okradła kościół a nie ja. Pamiętasz jak zwinęła z tacy 20 bitów bo jak to mówiła "Wszyscy wiedzą iż nie dają celestii tylko dla siebie bierą". Ale masz racje, chodźmy sprawdzić rynek, też miałem tam pójść poszukać w naszym śledztwie - powiedziałem i ruszam więc na rynek z Starem u boku. Po dłuższej chwili mówię.

    - Ale harpun nie miałem namyśli wiesz czego nie? - zapytałem się.

  6. - Ja nie kłamie. Gdyby tak robił to skąd miałbym pancerz który umożliwia mi pływanie szybsze pod wodą, ten harpun oraz tarczę? Harpun prawda mogłem zajebać jakiemuś rybakowi, pancerz może bym dostał w sklepie lepszym, ale kurwa tą tarcze? Myślisz iż byłbym szalony wydać tyle hajsu na coś takiego zwłaszcza po mojej ostatniej wizycie w wiadomym przybytku? Dobrze pamiętasz jakim jestem skąpcem - powiedziałem do niego idąc przy nim.

    - Cały czas ci mówię prawdę. Gdyby nie to iż rany zniknęły to bym ci kurwa pokazał ślad po nabiciu mnie na owy harpun. A wież mi... był spory.

  7. Podaje mu moją bandanę mówiąc by uważał, bo sama bandana to dla mnie ważna pamiątka z dzieciństwa. Na niej jest przypinko-moneta. No cóż

    - Proszę. Ta moneta jak ją znalazłem była wypełniona magią i ona mi umożliwiła wejście pod wodę. Uważaj na bandanę, to ważny dla mnie przedmiot - powiedziałem podając mu ją. No... ciekawi mnie co on teraz uczyni. Jak ją zniszczy to ja zniszczę jego. 

  8. - No to chodźmy jej poszukać - rzekłem i ruszam razem z starem poszukać naszej panny szefowej. No cóż, widzę iż mi nie wierzy, ale szczerze to mnie chuj obchodzi teraz. Ważne iż udało nam się naprawić ocean i tylko to się liczy. No cóż... przynajmniej już nic gorszego się nie może dzisiaj stać. Bo co się jeszcze może zdarzyć? Jakiś posąg w kształcie minotaura ożyje i będzie próbował zrobić z tyłka Starlight jesień średniowiecza? Bez przesady. No cóż... zmierzam z Starem na poszukiwania Starlight, byśmy znaleźli ją szybko.

  9. Spoglądam na Stara z uśmiechem.

    - Popatrz... naprawiłem ocean. Zajebistość to mało powiedziane - rzekłem i staje w dumnej pozie i mówię równie z dumą oraz radością - I kurwa nikt nie uwierzy iż taki przegryw życiowy jak naprawił ten cholerny ocean - rzekłem z wyraźną dumą. Normalsi 0, przegrywy 1. Spoglądam na niego.

    - Widziałeś Starlight?

  10. - Byłem zajęty tą sprawą z wodą. Chodźmy nad port bo chce sprawdzić czy ta udręka którą przeżywałem od dwóch godzin na oko się opłaciła. Po drodze ci wszystko opowiem - powiedziałem i się wznoszę by przybrać kierunek na wodę.

    - Znalazłem na targu na ziemi monetę. Niby nic dziwnego ale okazało się iż była magiczna. Wziąłem ją nad wodę po paru minutach myślenia i okazało się iż dzięki tej wodzie mogłem się zanurzyć. Po tem wskoczyłem myśląc iż pod wodą jest powód owego zamarznięcia oceanu. Woda mnie wciągnęła jakbym ważył 5 ton. Na "dnie" odkryłem pałac w którym mieszkał taki wielki gościu co miał ową broń - pokazuje mu harpun - i mnie zaatakował. Po ciężkiej walce udało mi się go chyba cudem pokonać. Potem odkryłem pomieszczenie gdzie znalazłem ową zbroje, a podczas eksploracji samego budynku znalazłem branzoletę która daje mi ciekawy atut - powiedziałem i załączam tarcze. Potem ją wyłączam. - potem szukając drogi wyjścia wylądowałem w tym kościele ale nie mogłem go opuścić. na ołtarzu było jakby miejsce na ową monetę i ją tam wzróciłem. Ołtarz pękł i mnie jakby uleczył i sprawił iż jestem "Trochę" bo nie wiem jak bardzo, silniejszy. Potem wyszedłem z kościoła bo już mogłem a potem spotkałem ciebie. To taka skrócona wersja. Chce sprawdzić czy walka z gościem który ma fetysz nabijania kuce na harpun się opłaciła.

  11. Więc jak będę na zewnątrz to wylatuje w powietrze i rozglądam się by odkryć swoje dokładne położenie. Następnie staram się zobaczyć gdzie jest owe miejsce, no chyba iż coś się dzieje. Mimo wszystko szukam Starlight i/albo Stara. ale wpierw lecę nad wodę i sprawdzam jak się tam sytuacja ma. Wiem iż może chuja to dało... ale chce sprawdzić czy udało mi się odblokować ocean. Jeśli tak... to kurwa będę zajebisty i to będzie druga najprzyjemniejsza dzisiaj rzecz. 

  12. DOBRA! To było dziwne. No ale nic... uleczony zostałem co... chyba jest nagrodą od bogów za danie na tace? Ale chuj ważne iż już powinno wszystko być na miejscu. Może też się otwarła ta "zasłona" I POZWOLI MI KURWA STĄD WYJŚĆ. Nie to iż nie jestem wierny... dobra, nie wyznaje doktryny księżniczek, ale to kurwa wina wychowania. Mimo wszystko wychodzę na zewnątrz by sprawdzić czy coś się zmieniło. Może będzie jednak jakaś różnica?

  13. Staram się jakoś przebić lecz po paru minutach coś do mnie trafia i spoglądam spowrotem na ołtarz. No... numer z monetą i wodą zadziałał, a tak to innych opcji zdaje się nie mieć. Więc wyciągam monetę i podchodzę do ołtarza. następnie kładę ją na miejscu gdzie było owe miejsce na monetę. Nie mam pewności czy coś to da, ale spróbować mogę. Więc po położeniu monety, spoglądam czy to da jakąś reakcje. Proszę by to coś dało bo mam dzisiaj już dość wrażeń jak na jeden dzień. No nic... oczekuje reakcji.

  14. Wzdycham ciężko. Przeszukam dla pewności jeszcze ołtarz, a jak nic nie będzie to wychodzę z budynku i idę szukać jakiejś żywej duszy która mi powie co i jak i czy jestem w mieście gdzie powinienem być. No jeśli mnie jebnęło gdzieś gdzie kurwa nie powinienem kurwa się znaleźć to będzie problem oczywiście. Nie chce marnować czasu na niepotrzebne rzeczy. Utrapienie i Zaraza. No nic. Idę przeszukać ołtarz dla pewności a potem wychodzę z budynku i idę kogoś szukać w celu zdobycia odpowiedzi.

  15. No nic... Przeszukuje uważnie budynek, jak nie będzie niczego to zmierzam do wyjścia. Cel mojego przeszukiwania? Ktokolwiek kto mógłby mi powiedzieć co i jak. Mam już mętlik w głowie i nie wiem czy wogóle jestem w swoim planie czy kurwa znowu mnie jebnęło gdzieś gdzie skończe walcząc z pewnie jakimś dupnym gościem który będzie mnie nabijał na swoją broń i rzucał po pomieszczeniu. Kurwa jak ja już chce wrócić do tamtego hotelu i położyć się spać. No nic... Jak nie znajdę nikogo to idę na zewnątrz.

  16. Wychodze z budynku z bronią gotową. Mam dzisiaj dosyć. Jak okaże się iż to kurwa znowu jakiś Plan to jak shy kocham, jebne kogoś... o imieniu Star... bo wciąż mi jest winny to za pewne wydarzenie w dzielnicy czerwonych świateł w Canterlocie. No ale no nic. Idę i wychodzę z budynku i rozglądam się uważnie czy nie ma tam czegoś co mogłoby mnie zabić, nadziać, wchłonąć, wyruchać czy inne pojebane rzeczy. No nic... jak będzie bezpiecznie to wznoszę się NA ZEWNĄTRZ i rozglądam się po okolicy.

  17. Wzlatuje w powietrze uważając dokładnie na cokolwiek co mnie może zaatakować. W międzyczasie też staram się też wypatrzeć gdzie dokładnie jestem. Jak mnie jebnęło do jeszcze innego Planu i znów mnie czeka jakaś walka z bossem to ja kurwa nie wytrzymam. No ale nic. Szukam jakiegoś punktu wzrokiem który by mi pomógł by w rozeznaniu się, gdzie ja kurwa jestem. Jeśli też przy okazji zobaczę jakiegoś mieszkańca to się pytam dla pewności. A jak spotkam Starlight albo Stara, to kurwa nawet jeszcze lepiej. No cóż... robię tak jak planuje, jednocześnie uważając.

  18. Kiwam mu głową. Przed wyjściem jednak zatrzymuje się i mówię na odchodnę.

    - A... i jeszcze raz chciałem ci podziękować za informacje jakie mi dałeś. Oraz postaram się zabardzo go nie uszkodzić - powiedziałem z uśmiechem i upewniając się iż mam tą monetę ruszam w drogę powrotną. Teraz kurwa muszę wymyślić jak wrócić do swojego Planu... czy wymiaru... kurwa wiecie o co chodzi. Dobrze więc. Spróbuje dostać się tą samą drogą jaką tutaj przybyłem czyli wychodzę z Świata Bibliotekarza, przez pałac wracam do "Dziedzinca" Przed pałacem i staram się wykombinować jak mogę wrócić stamtąd... no chyba iż po drodzę znajdę inne przejście do mojego planu.

  19. Westchnąłem. Nie chciałem wywołać u niego złości, lecz domyślałem się iż w dużej mierze to się tak skończy.

    - Spójrz na to iż znam ją dopiero od pół miesiąca. Moja opinia na jej temat jest wciąż mała by dać ci dostatecznie dokładną odpowiedź na jej temat. Twilight nie jest typową księżniczką, prawda. Denerwuje ją nazywanie jej tytułem, nie zachowuje się też jak Księżniczka i zgadzam się, lepiej dla niej byłoby gdyby nie była nią i mimo iż się stara... to z tego co słyszałem nie zawsze wychodzi jej. A co do jej "radzenia sobie ze wszystkim, a z przyjaciółmi Nader wszystkim" jak mi powiedziała pierwszego dnia kiedy się u niej zjawiłem, za pomocą tamtego Białego Pegaza, domyśliłem się iż nie mogą zapobiec wszystkiego. Mimo iż jest moją przełożoną, i ta cała wyprawa jakby jest mym obowiązkiem - rzekłem i spogladam na random pancerz - To jednak w głównej mierze robie to dla moich przyjaciółek z Dzieciństwa które też były ofiarami tego ataku. ZWŁASZCZA Shy - dopowiedziałem i wróciłem do niego wzrokiem. - Mimo wszystko sądząc po twojej reakcji i odpowiedzi... ty byłeś tym "O wiele potężniejszym co był ignorowany", mam racje? - zapytałem się 

  20. Zamyśliłem się.

    - Czyli coś zdenerwowało owych rządców oceanu i oni zablokowali podróż po oceanie poprzez zastygnięcie wody. A ja myślałem iż udało mi się naprawić problem. Jakim jestem idiotą - rzekłem robąc wymuszony uśmiech. Po chwili jednak wracam do niego wzrokiem już lekko spokojniejszym.

    - Księżniczek sam nie trawie. Celestia sprawia wrażenie iż ukrywa swoje prawdziwe cele, choć ja tam się nie znam. Luna... no cóż... tutaj jest różnie. Co do Twilight, prawda, ma ona swoje... momenty... - powiedziałem wspominając 2 dni przed wypadkiem gdzie zostawiła otwarte na oścież drzwi na zewnątrz. - Ale mimo wszystko jestem jej gwardzistą do tego lojalnym. Wiem iż to może wydawać się głupie ale według mnie ona jest dobrą i pomocną księżniczką, mimo iż powoduje u mnie niekiedy ból głowy decyzjami. Dlatego prosiłbym jej nie porównywać do miłośniczki szlachty Celestii - rzekłem spoglądając na niego zły. - Ale nie odbiegajmy od tematu. Jako tako iż raczej nie osiągnąłem to muszę wrócić do... swojego Planu... by odkryć jak naprawić ocean - rzekłem i zarząłem myśleć.

    - nie pozostaje mi nic innego jak wrócić tą samą drogą jaką tutaj trafiłem - rzekłem wprowadzając się w odruch wymiotny na wspomnienie o portalach. 

  21. Spotykam w tym pomieszczeniu Bibliotekarza. Następnie gwizdam z uznaniem po tym jak skończy do mnie mówić i sam się odzywam z przyjaznym tonem. Ignoruje fakt iż mnie podniósł głównie dlatego iż niedawno byłem miotany po całej sali... ale kij z tym.

    - Niezłą kolekcje tutaj zebrałeś. Co do tej zbroii to znalazłem ją szczerze przypadkiem wśród "Bólu oraz miotania mną po pomieszczeniu". Do tej posiadłości trafiłem dzięki tej monecie - pokazuje mu ją - Woda w Stableside dosłownie zastygła. Kuce łażą po niej jakby byli jakimiś bogami, a statki nie mogą się poruszać. Ta moneta sprawiła iż "zanurzyłem się" w wodzie i trafiłem do podwodnego pałacu. Tam po eksploracji natrafiłem na wielkiego gościa od którego po jego pokonaniu wziąłem tą broń - pokazuje harpun - a potem znalazłem Klucz. W tronie owego przeciwnika była dziurka od klucza która otwierała przejście do pomieszczenia w którym znalazłem owy pancerz. Wiesz może co dokładnie jest? Skoro mówisz iż jest "wspaniały" to coś mi mówi iz nie masz namyśli tylko wyglądu, nie? - zapytałem się go. W sumie on wie prawie wszystko, więc może też dowiem się co nieco na temat tej wody co się tam strajkuje.

  22. Kiedy wychodze z portalu niemal od razu padam na podłogę i dostaje odruchu który kończy się wymiotami, lecz nie nastało to. Spoglądam na portal, albo miejsce gdzie jest portal i mówię.

    - Zaraza, nie cierpię portali - powiedziałem i wstaje. Następnie udaje się powoli, aczkolwiek ostrożnie do środka pomieszczenia. No cóż... niedawno walczyłem z jebutnym gościem, i wciąż boli mnie wszystko po tamtym nabiciu oraz rzuceniu mną przez praktycznie pół pomieszczenia... ach jak ja teraz zazdroszcze Starlight. Pewnie się teraz bawią i gadają spokojnie w Tawernie oczekując i niecierpliwiąc się na mój powrót... no... jestem pewny iż niemal od razu mnie zabiją jak się tam pokaże po... ile ja tu czasu jestem?

  23. Stoje i patrze na portal. hmm... albo ten portal zaprowadzi mnie na brzeg tam gdzie mnie wciągnięto, albo zaprowadzi mnie do biblioteki gdzie wogóle się dowiedziałem celu wyprawy... albo wyśle mnie do wymiaru gdzie będę umierał powoli i w potwornej agonii. No cóż... więc wchodzę. I tak nie mam tutaj nic do roboty... a zostać tu nie chce, więc zbytnio wyboru nie mam. Tak więc idę i wchodzę do portalu. Co mnie nie zabije to mnie wzmocni, jak to mówią. No a poza tym jak wcześniej zaznaczyłem innej drogi nie ma... więc mimo wszystko muszę skorzystać z tej.

  24. Podchodzę do zbroii rozglądając się uważnie za zagrożeniami. Po chwili jak upewnie się iż wszystko będzie dobrze to spoglądam na stan swojej zbroii. Cóż... po tym jak ten stwór pare razy mną miotał to zgaduje iż jest ledwo w lepszym stanie od mokrego papieru toaletowego... no nic. Tak czy siak ściągam zbroje i zaczynam mierzyć owy pancerz. Nawet fajny... plus moje ulubione kolory... oraz pasuje do mojej nowej broni głównej, bo zresztą jak kazdy żołnierz miałem trening bronią drzewcową, i tutaj jest ona na moim 2 miejscu sprawności... na pierwszym są miecze ale tylko dlatego iż lepiej mi nimi szło... co jest oczywiście oczywiste. No nic... mierzę zbroje i spoglądam na coś co dałoby mi jakieś odbicie...

  25. No... schody w dół zdecydowanie nie kojarzą mi się z Horrorami od Rainbow Dash które mi opowiadała za dzieciaka... kurwa ani trochę. No nic. Zajebałem tego tutaj wiec jakieś Boboki czy Hoboćki nie są mi już straszne. Chuj tam iż w ciemnych miejscach wystarczy iż ktoś mnie dotknie i chuj już szczam pod siebie... KAŻDY MA SIĘ PRAWO CZEGOŚ BAĆ... u mnie to Ciemność...

    Ośmiornice...

    Wampiry...

    Oraz oczywiście Delfiny... to są chore stworzenia... CHORE!

    No nic... z bronią gotową do ataku, schodzę na dół gotowy na atak jakiegoś paskudztwa.

×
×
  • Utwórz nowe...