-
Zawartość
4953 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Wizio
-
Jest godzina 7:50. - A co mam innego robić? - zapytała zirytowana. - Idę zbijać jabłka od rana do nocy, a potem kolacja i spać. Codzienna norma - odpowiedziała bez żadnych emocji.
-
- Zauważyłam, iż jeden z moich poddanych wychodzi na noce spacery. Nieczęsto się to zdarza, gdyż noc według wielu to pora spania - powiedziała Luna siadając na ziemi.
-
- Poradzimy sobie... przeszliśmy już tyle to czemu nie mielibyśmy przejść jeszcze więcej? - odpowiedziałem jej pytaniem. W prawdzie sam nie chciałem trafić na żadną hordę, lecz chciałbym rozładować swoją złość na czymś głupim i bezmózgim.
-
- Co? Nie... skądże. Właściwie to się cieszę, iż kogoś sobie znajdą. Ale szczerze to nie spodziewałem się, iż Rarity jest na twojej liście, lecz kto wie... też warto spróbować - uśmiechnęła się Applejack.
-
Już po chwili podłoga w całym domu była czysta i wręcz lśniła. Z tym jednak podchodziło ryzyko przewrócenia się. Jednakże twoje "szczęście" było taakie wielkie, iż wywinąłeś już orła przy pierwszym kroku.
-
- Nic ci nie jest? - zapytałem się jej wychodząc z namiotu. - Widzę, że znalazłaś nowego... przyjaciela - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem patrząc na zwłoki szwndacza. - Nawet się ze mną nie podzieliłaś tą zabawą... Też chciałbym kogoś poćwiartować... - odpowiedziałem lekko psychopatycznym tonem. - Jednak w tych namiotach nic nie było. Możemy już iść.
-
- Mhm... - powiedziała z głupim uśmieszkiem, a następnie zabrała swój talerz i włożyła go do zlewu. - To casanowa uważaj bo się od tych klaczy nie opędzisz - po raz kolejny się uśmiechnęła.
-
Podszedłem do Wind, a następnie pocałowałem ją. - Musisz się uspokoić. Nie możesz myśleć o tym co tam jest, tylko skupić uwagę na tym czego szukasz. Jeśli tak zrobisz to twoje obawy jak i obrzydzenie zniknie. Ja tak robię, a potrafię nawet się wytarzać w tym cholerstwie.
-
Nie trafiłeś absolutnie nic, a gdy się odwróciłeś to ujrzałeś nikogo innego, niż księżniczkę Lunę, która wpatrywała się w ciebie z niemałym dziwieniem. Na jej ustach tkwił lekki uśmiech, który świadczył o całym tym zamieszaniu. - Witaj Kitsunie - odpowiedziała spokojnym głosem.
-
Tak jak powinno. Środek usunął całkowicie plamy krwi z podłogi i przy okazji zostawił ładny oraz błyszczą część. Teraz wystarczy tylko zmyć resztę krwi z całej drogi od kuchni do łazienki.
-
- I dobrze kuzynku. Próbować zawsze warto - odpowiedziała z uśmiechem kończąc kanapkę. - A jeśli nie uda ci się z Fluttershy to masz kogoś na oku jeszcze? - zapytała z pełną buzią.
-
Darkness przez pierwsze kilka chwil dawał się tak całować, lecz po jakiejś chwili ponownie i znowu namiętnie cię pocałował w usta. Pocałunek trwał dość długo, lecz nie przerwał go tylko postanowił zrobić coś więcej. Nie przerywając pocałunku wsunął swój język do twojej budzi i przytulił ciebie jeszcze mocniej.
-
Wyciągnąłem głowę z namiotu. - Cholera... pusto - powiedziałem, a następnie zacząłem sprawdzać po kolei każdy z namiotów, jaki się tu znajdował. - Musi być tu coś ciekawego do cholery... - pomyślałem z irytacją. Możliwe również, iż to wszystko zostało ograbione już wcześniej, lecz kto to wie...
-
- A co chcesz robić? Zdaję się już na twoją łaskę - powiedziałem z lekkim uśmiechem, a następnie zbliżyłem się do niej i pocałowałem ją w usta.
-
- Celestio... - powiedziała jakby miała się zaraz przewrócić. - Chłopie ty się zdecyduj. Najpierw mi gadasz, iż robisz to wszystko dla Twilight, a teraz nagle chcesz iść do Fluttershy. Zdecydowałeś się już na pewno? Osobiście zrobiłabym tak jak teraz mówisz, lecz to już zależy od ciebie.
-
< O patrz jakiś obiekt spada z nieba! Może być niebezpieczny, więc znajdź jakąś broń. > < Nic się nie martw. Przecież mam patyk > < Mój bohater... > Poszedłeś jeszcze bardziej w głąb sadu. W miejscu gdzie spadł dziwny obiekt nie było nawet śladu, lecz gdy tylko wszedłeś w te okolicę to poczułeś, iż coś lub ktoś stoi za tobą.
-
< Mooooże ^ ^ > W jednej z szafek, w której również znajdował się kosz, znalazłeś paczkę gumowych kopytnic, które były do użytku jednorazowego. Były one do czyszczenia różnych zabrudzeń.
-
- Czego się boisz moja droga? - zapytałem się jej z lekkim uśmiechem, a następnie wsunąłem głowę do pierwszego lepszego namiotu i chwilę się zacząłem rozglądać. Szukałem wszystkiego, co mogło się chodź w najmniejszym stopniu przydać w dalszej podróży.
-
- No dobra... masz mnie - powiedziała z chytrym uśmieszkiem, a następnie zaczęła dokańczać swoja kanapkę. - Coś nie tak? - zapytała z pełną buzią, widząc, iż nie ruszyłeś swojego śniadania.
-
< Przecież sama wyjechałaś... > - Nie. Przecież ty sama tu przybyłaś czyż nie? Ona chyba została w imperium... Mam taką nadzieję - powiedział Shining Armor.
-
- Spokojnie. Nie zapominaj, iż można je zabić tylko po przez zniszczenie pnia mózgu. Odcięcie głowy go nie uszkodzi, więc to... coś nadal będzie funkcjonować. Właściwie to tylko jego głowa - odpowiedziałem jej po czym kontynuowałem zwiedzanie i przeszukiwanie tego obozowiska.
-
Położyłeś się i wpatrywałeś w gwiazdy, a one robiły to samo. Nagle jednak na niebie zobaczyłeś jakiś punkt, który przemieszczał się bardzo szybko. Leciał w stronę sadu i prawdo podobnie wylądował gdzieś w nim.
-
Westchnąłem, a następnie podszedłem bliżej obozu aby dokładnie się mu przyjrzeć. Na wszelki wypadek miałem broń w pogotowiu. Po chwili postanowiłem jednak wejść w jego centrum i porozglądać się tu i tam w poszukiwaniu jakiś ciekawych przedmiotów, które przydadzą się w przyszłości. Prowiant, bronie, strzały to wszystko było teraz na wagę złota.
-
- Jak już mówiłem sprawię aby czyścili językami publiczne toalety. To ich oduczy bycia wrednym dla królewskiej uczennicy - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
-
Pytanie: Dlaczego Amber co chwile zmienia kolor grzywy? .-.