Applejuice
Brony-
Zawartość
1987 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
5
Wszystko napisane przez Applejuice
-
MIESZKAŃCY APPLELOOUSY ZAGINĘLI BEZ ŚLADU Kilkoro mieszkańców Appleloousy zniknęło w dziwnych okolicznościach. Nie wiadomo, co im się stało – nie zostawili żadnej wiadomości ani śladów. Najdziwniejsze jest w tym wszystkim to, że co dwa dni znika jeden kucyk – nikt już nie jest bezpieczny… Policja prowadzi śledztwo w tej sprawie. Dodatkowo codziennie w nocy po terenie chodzą strażnicy, którzy zapewniają bezpieczeństwo innym. Lista zaginionych… Miejmy nadzieję, że wkrótce się odnajdą. Każdy, kto ma jakiekolwiek informacje, proszony jest o kontakt z władzami Equestrii. Przeczytałam artykuł kilka razy, nie wiedząc co o tym myśleć. Kiedy uświadomiłam sobie, że sterczę nad kartką przez jakieś pięć minut bez ruchu, i że prawdopodobnie wszyscy na mnie wybałuszają gały jak ryby, podniosłam wzrok i spojrzałam na Twilight. Była piekielnie zmartwiona. - Hej - powiedziałam łagodnie. - Nie ma się czego bać, cukiereczku. - Jak to: nie ma czego? Applejack! - wykrzyknęła fioletowa klacz. Ze zdziwieniem wsłuchiwałam się w jej następne słowa: - To straszne! Co, jeśli stoją za tym jakieś wredne typy? Mogą być niebezpieczni, i dobrze o tym wiesz! Wkrótce wszyscy zostaną porwani, a kto wie, może zaczną też napadać na inne miasta w Equestrii! Odczekałam chwilkę, aż moja przyjaciółka się uspokoi. Kiedy jakimś cudem wreszcie opanowała drżenie i nierówny oddech, starałam się wyjaśnić tę sytuację, wierząc w swoje słowa tylko na pięćdziesiąt procent. Coś w duchu mówiło mi, że jednak nie mam racji... - Powtórzę, że nie ma się czego bać. Skąd możesz wiedzieć, że ktoś ich porwał? Przecież jest napisane: zaginęli BEZ ŚLADU. - Postukałam kopytkiem w ogromny tytuł na pierwszej stronie. - A to znaczy, że nikt nie wie, co się z nimi stało. Równie dobrze... mogli się ukryć i w tej chwili pracują nad czymś, żeby pokonać szarańcze, albo po prostu musieli wyjechać w nagłej sprawie. Tyle. - Applejack, co dwa dni znika jeden kucyk. To nie jest przypadek. Fakt. Tę część chciałam jakoś ukryć, tak by nie dotarła do mojej świadomości. Jednakże to była prawda. To nie mógł być przypadek. Gwałtownie pokręciłam głową. - I tak w to nie wierzę. Jadę do Appleloousy i już. Potrzebują mnie tam. Braeburn mnie potrzebuje, a dla rodziny wszystko - rzekłam i odwróciłam się od Twilight. W tamtej chwili bałam się iść do babci Smith. Wiedziałam, że kiedy jeszcze raz pokażę jej artykuł, nie puści mnie, nawet jeśli ktoś jest w potrzebie. Było to trochę nie fer, jednakże wiedziałam, że tak postąpi. Jest już stara i... no. Martwi się o mnie jakbym była zrobiona z piasku, albo cukru. Z drugiej strony jednak jeśli bez jej wiedzy poszłabym od razu na dworzec popadła by w szał. I nie mówię tu o wściekłości, a o rozpaczy. Byłam w totalnej kropce... Poszłam więc do kawiarenki Pinkie Pie. Babeczki zawsze rozwiązują problemy. Do tego słodziutkie, z lukrem i owocami, bitą śmietaną i czekoladą babeczki... Na samą myśl ślinka cieknie! Gdy weszłam do środka, Pinkie stała za ladą, uśmiechnięta i roześmiana. Zanim jednak podeszłam do niej i zaczęłam gadkę w stylu "Ładna dziś pogoda, Pinkie, prawda?" (no bo o czym miałam rozmawiać? O tym, że ktoś prawdopodobnie porywa kucyki? ) drogę zagrodził mi nie kto inny, a Big Macintosh. - AJ, babcia Smith cię szuka. Mówi, że masz wrócić i z nią porozmawiać - powiedział. Wiedziałam, na czym miała polegać ta rozmowa. "Och, nie, Applejack, nie możesz tam jechać, stanie ci się krzywda!" albo "Masz tutaj zostać, i to już! Nigdzie cię nie puszczę!" lub też "Co z ciebie za wnuczka?!". Możliwości jest wiele. A znając babcię Smith na pewno byłoby ich więcej, niż moja głowa mogłaby znieść. Nie mogłam do tego dopuścić. ********** Co odpowie AJ Big Macintoshowi i jakie będzie jej następne działanie? a.) "Nie, do siana! Zrozum, że to moje życie i ja decyduję o tym co robię! Jestem DOROSŁA, rozumiesz? Babci Smith nic do tego! I tobie też nie!" Potem AJ pójdzie na dworzec i wyjedzie do Appleloousy, nic nie mówiąc swojej rodzinie b.) "Nie mam zamiaru rozmawiać z babcią Smith. Po prostu przekaż jej, że nie jestem dzieckiem, jasne? Nie mam ochoty dalej z tobą rozmawiać. Wszyscy traktujecie mnie jak małolatę! DAJCIE MI SPOKÓJ!" Potem AJ jeszcze przez chwilę zostanie u Pinkie, porozmawia z nią i porozmyśla. Potem wróci do domu, przeprosi babcię i łagodnie wytłumaczy jej, że nic jej nie będzie. Ponadto zabierze ze sobą jedną z przyjaciółek, by babcia się nie martwiła.
-
Sorki że się wtrącę, ale mam coś do zaoferowania Spirytus dostaje Dante, a tym czasem... kto otrzyma... Applejack? Silny alkohol produkowany z jabłek, popularny w Ameryce z okresu kolonialnego (tak na wikipedii pisało). Lista osób, które już trzymają w ręku szklaneczkę ze swoim alkoholem: 1. Wino - Kirara 2. Whiskey - El Martinez 3. Piwo - Legion990 4. Cydr - Braeburn 5. Rum - Xyz 6. Wódka - Avanidius 7. Gin - Applejuice 8. Koniak - FreeFraQ 9. Sake - Vanadiss 10. Szampan - Tarreth 11. Koktajl - Sliver 12. Tequila - El Martinez 13. Sherry - EmoTacoZ 14. Bimber - Ziomisz 15. Calvados - Applejuce 16. Piccolo - Kuoth 17. Frugo - Flutteryay 18. Komandos - Warmen 19. Absynt - Skysplit 20. Spirytus - DantePD 21. Applejack - ???
-
- Plany? Żyć! To mój plan! - wykrzyknął. - Przecież będę tu siedział do końca życia, niech to szlag... No ale weź... Na pewno nie chcesz skorzystać? - nalegał. Wstał, podszedł do ciebie i położył ci drżące dłonie na ramionach. - Co tam ci tydzień, góra trzy tygodnie w areszcie, co? To jest tego warte! Warte więcej niż nasze życia, uwierz mi! Przyglądał się tobie, westchnął i po chwili znowu usiadł na podłodze. - A ty co taki święty jesteś? - mruknął, strzykając kośćmi w kręgosłupie. - Przesiedziałeś pół roku w areszcie i już masz dosyć? Amator z ciebie... Zacząłeś ciężki żywot bandyty, to musisz go dalej ciągnąć jak należy.
-
Pobudka do Martiego! Odpisz wreszcie i jako jedyny ogier w grze podejmij decyzję co robicie
-
[MLP] Dowieść swojej wartości u jednorożców - Lovely Flower (Salmonella)
temat napisał nowy post w Archiwum RPG
Applejack na widok was od razu się rozpromieniła. Posłała ci szeroki uśmiech i poklepała krzesło, na którym siedziałaś. - Siadaj, Er! Hej, Big Mac, przynieś krzesło dla Mista! Czerwony ogier z cichym jękiem poszedł do innego pokoju, wziął krzesło i postawił je obok twojego miejsca. - Dziecko, nie powinieneś tak od rana pracować bez śniadania! Dobre śniadanie do podstawa! - skomentowała babcia Smith, wymachując widelcem w stronę pegaza. - Jeszcze sobie coś złamiesz i co? Ja za szpital płacić nie będę. - E tam - odparł Mist ze śmiechem. - Niech się pani nie martwi, na pewno nic mi nie będzie. - No ja myślę - mruknęła babcia i ponownie zabrała się do jedzenia. Po skończonym posiłku Applejack zaprowadziła was do sadu. - Mist już ci wszystko wyjaśnił, ta? - Ogier kiwnął głową. - Dobra. W takim razie miłej pracy. Jakbyście czegoś potrzebowali, będę na zachodnim wzgórzu. Na razie! To powiedziawszy odeszła, zostawiając was samych. - Jak było na przyjęciu? - spytał pegaz, już podchodząc do najbliższego drzewa, z którego jeszcze nie strącił jabłek. - Musiała mnie ominąć spora impreza... -
Klacz wybałuszyła oczy jak ryba. Po chwili zaśmiała się głośno i popatrzyła na ciebie z miłością. - Och, Flame, Flame... - mówiła, kręcąc głową. - No tak, jesteś już w tym wieku... Ogiery zaczynają ci się podobać. Ach, nie sądziłam, że to nadejdzie tak szybko! Kilkoro pacjentów obróciło głowy z zaciekawieniem. Zaczęli przyglądać się tobie z zainteresowaniem, a ty poczułaś, że coraz bardziej się czerwienisz... Nie słyszałaś, co mówiła twoja matka. Po chwili wydała długie, dramatyczne westchnienie i powiedziała: - Nie, nigdy jeszcze nie złamałam skrzydła. Możemy o to spytać doktora, kiedy wejdziemy. - Popatrzyła na staruszka, który spał sobie w najlepsze. - No, kiedy będziemy my? - spytała zdenerwowana. Ponownie wyjęła ze swojej torebki butelkę z wodą i napiła się z niej. Po chwili zauważyłaś, że z twoją mamą jest coś nie tak. Była potwornie zdenerwowana i wątpiłaś, że chodzi tu tylko o twój gips.
-
Imię jest świetne xD Witam kolejnego gracza! Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało ------------------------------------------------------------------------------------------------------- Nie mogłeś się doczekać wyjścia z zakładu karnego. Jeszcze tylko tydzień... minuty ciągnęły się latami. Zbrzydło ci już to brudne miejsce. Nie można było się tu porządnie najeść, strażnicy obserwowali każdy twój ruch... do tego dzieliłeś celę z jakimś szaleńcem, który - na szczęście - był skazany na dożywocie. Był taki... inny, że nawet nie mogłeś wyciągnąć od niego informacji, za co siedzi. Czasami bredził coś do siebie, a nawet śpiewał. Myślałeś, że z nim nie wytrzymasz. Niestety, pozostał jeszcze tydzień. Cholerny tydzień! Przeklinałeś się w duchu, że tamta akcja wyszła tak źle. Czy to przez zbyt głośne ruchy? Nie... na pewno nie. Specjalnie trenowałeś, by twoje kroki były praktycznie bezszelestne. Do tego dokładnie zbadałeś teren, czy nie ma nigdzie żadnego strażnika. Jak się okazało, byłeś bezpieczny, więc śmiało mogłeś kraść. Więc jak, do diabła, tamten strażnik znalazł cię?! - Hehe, ciężko wytrzymać, co? Zdziwiony, odwróciłeś się. Na podłodze siedział twój współlokator. Otoczył ramionami swoje nogi i kołysał się w przód i w tył jak małe dziecko. Patrzył na ciebie z szerokim uśmieszkiem. - No coś taki zdziwiony? Trzeba cieszyć się życiem, jest wiosna! Piękna pora roku! - Wybuchł śmiechem, lecz na krótko. Po chwili, ku twojemu zdziwieniu, jego wyraz twarzy zmienił się. Patrzył na ciebie chytrze i z kpiącym uśmieszkiem. - Został ci jeszcze tydzień, co? Co zamierzasz robić, jak już wyjdziesz z tego śmietnika? Może mały interesik, hmmm? - spytał.
-
No cóż. Wreszcie! Mam nadzieję, że nie pozabijamy się nawzajem ani nic, Vanadiss xP ------------------------------------------------------------------------------------------ Nastał kolejny ranek. Obudziłeś się w swoim domu - Hatwick jeszcze spał u twego boku, smacznie chrapiąc. Od razu po otworzeniu oczu usłyszałeś hałasy. Właściwie... były to krzyki. Krzyki dwóch osób - rozpoznałeś Vina, robotnika z farmy Lobarta, oraz strażnika, strzegącego zazwyczaj wejścia do miasta. - Spokój, mówię! - wrzeszczał strażnik, najwyraźniej na darmo. Vino nie dawał za wygraną. - Przysięgam, że widziałem... TO COŚ! - odpowiedział. - Musisz coś z tym zrobić, słyszysz?! Dłużej nie dało się leżeć w takich warunkach. Nawet pies, zdziwiony tym hałasem, wybiegł na dwór, chcąc dowiedzieć się, co się stało. Zdenerwowany i przerażony ton głosu farmera wyraźnie dawał do zrozumienia, że stało się coś złego. Czym mogło być "to coś"? Kolejnym orkiem, który przekroczył granicę Górniczej Doliny? Jeśli tak, ktoś ze straży szybko by się z nim rozprawił - zwykle byli to tylko Orkowie Zwiadowcy, nie dysponujący nadzwyczajną siłą. Wtedy jednak Vino, który jako pierwszy zobaczył potwora, nie był aż tak przerażony... Co może być gorsze od orka? Jedynie BANDA orków, ha. Należało to jednak sprawdzić.
-
Ooo, idealny pluszak dla Yay
-
No ty se chyba żartujesz ;p Ja też jeżdżę, nawet kiedyś obrót taki fajny zrobiłam, ale skończył się glebą xD Dlatego niech ten sport będzie dla bardziej doświadczonych - Vanadiss.
- 414 odpowiedzi
-
- Rainbow dash
- sport
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
[MLP] Wędrować za głosem swojego serca - Grey Tear (El Martinez)
temat napisał nowy post w Archiwum RPG
OK. No to odpisujemy, wreszcie, kurrrde. ________________________________ - Dużo wspólnego? - powtórzyła klacz, przyglądając ci się spod zmrużonych powiek. - Jesteśmy zupełnie inni! I nikt nie chciałby być taki jak Córa Nocy! Dysząc, mierzyła cię wzrokiem. Po chwili cicho westchnęła i spuściła głowę. - Nikt nie chciałby być taki jak ja - szepnęła. Nastała cisza, w której słychać było tylko szumienie wiatru. Powiew targał grzywę klaczy, która stała w miejscu niczym słup soli. Mogło się wydawać, że w ogóle się nie ruszała. Jedynie oddychała głęboko i szybko. Nagle podniosła głowę, a na jej twarzy malował się ten sam wyraz co przedtem. Ton jej głosu nie był jednak przepełniony gniewem, lecz lodem. - Uwierz mi, że nie powinieneś tego robić. Naprawdę. Nie chcę, by komuś stała się krzywda przez to, że zadaje się z niewłaściwą osobą. Skoro znasz historię Cór i Synów Nocy wiesz co dzieje się z tymi, którzy zostaną złapani. Dlatego po prostu odejdź, Grey. I postaraj się zapomnieć. -
No dobra, czas wreszcie odpisać. JEDZIEMY Z TYM KOKSEM! ___________________________ Nightsky, zdziwiony i cały zarumieniony, spojrzał na ciebie.. - Wow. Faktycznie niezłe - powiedział i uśmiechnął się szeroko. - Od razu lepiej. Wreszcie przyszła twoja mama. Jakoś przepchała się przez tłum chorych i dotarła do ciebie. Od razu złapała cię za kopytko i pociągnęła ku sobie. - No już, szybciutko - pośpieszała klacz. - Udało mi się załatwić ci zdjęcie gipsu bez kolejki, doktor się zgodził. Chodź, idziemy. Nie zdążyłaś nawet pożegnać się z ogierem. Matka ciągnęła cię przez korytarze, by w końcu opaść na ławkę obok pewnego starszego ogiera. - Zaraz po tym panu jesteśmy my - wyjaśniła, wyjmując ze swojej torebki butelkę z wodą i biorąc z niej spory łyk. - A ty co taka czerwona? Denerwujesz się? Wiesz przecież, że nie ma się czego bać! Doktor tylko zdejmie ci gips i nic więcej, nawet nie poczujesz. A noga już na pewno jest zdrowa.
-
Warmen, czy jeszcze długo mam czekać z odpowiedzią? D:
-
Haha, widzę że nikt nie chce urosnąć xd W takim razie kumys znika z listy (*MAAAAAAGIAAAAA*) i od teraz alkohole będzie dawał Marti, bo on się zna xd Hihi ^^
-
//Pozwolę sobie na leciutkie opisanie parku ______________ - Ostatnio coś strasznie sypiesz tymi komplementami - zaśmiałam się. Po chwili doszliśmy do jeziora. Nad brzegiem bawiły się dzieci - jedne grały w piłkę, inne puszczały latawce, jeszcze inne bawiły się nad wodą. Czas w tym mieście płynął beztrosko - zupełnie inaczej niż Fillydelphi. Miałam ochotę bawić się razem z nimi i zupełnie zapomnieć o całym świecie. Gdyby to tylko było możliwe... Miałam jednak przy sobie Erika. Był dla mnie kimś więcej niż tylko partnerem i jedyną miłością. Był również... wsparciem i moim strażnikiem. Tak, strażnik to odpowiednie słowo. Podeszłam do brzegu i wzniosłam się w powietrze, szybując tuż nad wodą. Delikatna bryza łaskotała mnie w twarz, a wiatr muskał mi włosy. Uczucie wolności było niesamowite. Po chwili zawróciłam do Erika. - Hej, Casanova! - wykrzyknęłam w jego kierunku. - TO też uważasz za słodkie? Szybkim machnięciem skrzydła oblałam go wodą i ze śmiechem poleciałam do małego obszaru na środku parku porośniętymi drzewami. Schowałam się za ogromnym dębem i czekałam aż ogier mnie znajdzie - lub też nie.
-
Mogę zapewnić, że shipping z AJ nie będzie taki słitaśny jak większość A grimdark i tak będzie lekki. No, inaczej ta Wiolonczela, czy co x.X Ankieta jeszcze przez jakiś czas będzie otwarta, więc w każdej chwili głosy mogą ulec zmianie. Aha - widzę, że większość osób głosuje na B. Wkrótce dodam wpis.
-
Witam wszystkich wiernych oraz tych mniej wiernych fanów Applejack! Wreszcie postanowiłam rozruszać dział, jeśli chodzi o opowiadania. Ten event można śmiało nazwać pamiętnikiem, ale tak lepiej brzmi Tutaj również będziecie decydować o dalszych losach głównej bohaterki, wiecie, tak jak w przygodach: A, B, C, D. Teraz postaram się bardziej to rozbudować. Ogólnie postaram się wszystko LEPIEJ napisać. To jest już bardzo dawno zapowiadany western - mam nadzieję, że ktoś coś napisze Narracja jest prowadzona w pierwszej osobie - taka odmiana ^^ Spróbuję nie pisać ściany tekstu, żeby więcej osób przeczytało AHA! Proszę również o oddanie głosu w ankiecie odnośnie tego, jaki klimat ma mieć ta historyjka - chcę żeby wam przypadła do gustu (żeby nie było - ogólny zapis fabuły mam. Od was jednak zależy, czy będzie to grimdark, shipp czy co tam jeszcze dodam do ankiety xP) Dobra. Bez przeciągania - miłej lektury! Applejack - Klacz Zachodu by Soczek (Applejuice) Przekonywanie babci Smith o wyjeździe coraz bardziej mnie nudziło i denerwowało. Ciągłe powtarzanie "Spokojnie, babuniu, przecież niedługo wrócę!" i "Na pewno nic mi się nie stanie. Przecież Braeburn będzie w pobliżu, nie?" najwyraźniej nie wystarczało. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam układać sobie w myślach długi monolog. Ignorując niespokojne zrzędzenie staruszki, powiedziałam: - Babciu. MUSZĘ pojechać do Appleloousy. Innej możliwości nie ma. Wiesz przecież, że mnie tam potrzebują. Beze mnie nie poradzą sobie z sadem i nie powstrzymają plagi szarańczy. Jako jedna z nielicznych wiem, jak się ich pozbyć. A moje rady na pewno przydadzą się innym. Poza tym, nie widziałam się z Braeburnem już bardzo długo. W końcu trzeba go odwiedzić, nie? - Widząc, że ta przemowa nie skutkuje, wykrzyknęłam: - Och, babciu! Nie jestem dzieckiem! - Wiem o tym, ale i tak się martwię. Powiedziała to tak łagodnie, że aż się zdziwiłam. Dostrzegłam nawet w jej oczach łzy. To było zdecydowanie dziwne i niepodobne do babci Smith. - Ale czemu? - spytałam, podchodząc bliżej do staruszki. - Już ci mówiłam, że nic mi się nie stanie, że Braeburn będzie w pobliżu i... - Nie czytałaś porannej gazety, co? Te słowa od razu zamknęły mi usta. Gazety? A co to ma wspólnego z moim wyjazdem? - No nie, nie czytałam - odparłam z wahaniem. - Więc idź do miasta i ją kup - odrzekła zdenerwowanym tonem babcia. - Wtedy zastanów się dwa razy nad tym, co chcesz zrobić. To powiedziawszy odwróciła się w stronę domu i odeszła. Byłam zszokowana. Nie rozumiałam jej zachowania. Nigdy wcześniej nie odchodziła, pozostawiając mnie w takim bagnie. No, znaczy się - problemie. Bo gazeta, która przeraziła babcię do łez, na pewno musiała być problemem. Zastanawiałam się, co ta gazeta - czy też artykuł, mniejsza o to - miałaby zmienić. Przyznam szczerze, że babcia od początku nie była zadowolona z wyjazdu, ale dzisiaj była wyjątkowo... inna. Tak bardzo inna, że od razu opuściłam naszą farmę i poszłam do miasta kupić gazetę, ignorując swoje obowiązki. Trochę nie rozumiałam również tego, że staruszka nie dała mi jej osobiście. Czyżby to było takie ważne, że musiałam się o tym domyśleć sama? Może w gazecie będzie jakieś ogłoszenie o... szajce złodziei, która napada na podróżników? Taaa, zdecydowanie. To musiało być coś w tym stylu. Kiedy dotarłam już do głównej fontanny, zaczęłam się uspokajać. - Jeśli rzeczywiście coś takiego dzieje się w Appleloousie, sama się z tym rozprawię - mruknęłam. - Ciężko będzie jednak przekonać babcię Smith... Zresztą - kim ona jest? Moją niańką?! Sama decyduję o sobie! Nie zdałam sobie sprawy, że z każdą chwilą wypowiadałam słowa coraz głośniej. Kucyki gapiły się na mnie zdziwione, a ja uśmiechnęłam się niezręcznie. Musiałam być czerwona jak burak. - Hej, każdy ma problemy, nie? - powiedziałam do nich. - Problem? Na dźwięk głosu Twilight aż podskoczyłam ze strachu. - Twilight! Rany Julek, ale mnie przestraszyłaś! - Och, wybacz - odparła szybko Twilight - ale usłyszałam, że masz jakiś problem... - No... Babcia Smith posłała mnie po gazetę. Fioletowa jednorożec roześmiała się. - I to jest twój problem? - Nie, do siana. Problemem jest to, co znajduje się W GAZECIE. Podobno to ma mnie... "odprzekonać" od wyjazdu do Appleloousy. Babcia jak o tym wspominała to tak się zmartwiła, że aż się rozpłakała. Mina klaczki od razu zrzedła. Zaśmiałam się ponuro. - Może wiesz coś na ten temat? Twilight spuściła głowę. - Nie sądziłam, że wyjeżdżasz tak szybko. Tak, wiem. Czytałam gazetę. Mam ją w... - Dawaj - rzuciłam krótko. Fioletowa klaczka wyjęła ze swojej torby zwiniętą w rulonik gazetę. Nie musiałam szukać długo - interesujący mnie artykuł znajdował się już na pierwszej stronie. Dobrze. Jako wasze pierwsze zadanie jest wybranie artykułu, który ujrzała Applejack w gazecie. a.) SZAJKA ZŁODZIEI – STRZEŻCIE SIĘ, PODRÓŻNICY! UWAGA! Ważna informacja dla wszystkich kucyków, którzy zamierzają w najbliższym tygodniu jechać do Appleloousy! W miasteczku został obrabowany bank. Za całą sprawę odpowiada grupka przestępców, którzy niedawno wyszli z więzienia, znani pod kryptonimem „Czerwoni”. SĄ UZBROJENI I NIE WIEMY GDZIE SIĘ ZNADUJĄ. Do władz Equestrii ostatnio doszła informacja, że Czerwoni napadają na pociągi, które jadą do Appleloousy. Jeden został już uprowadzony – na szczęście nikomu nic się nie stało, a banda znów uciekła. PROSIMY WSZYSTKICH O ZACHOWANIE BEZPIECZEŃSTWA! Odmawiamy odbywania podróży do tamtego miasteczka – jeśli wam życie miłe, zostańcie w domu!!! Policjanci nadal szukają zbiegłych więźniów. O postępach akcji będziemy was informować na bieżąco. b.) MIESZKAŃCY APPLELOOUSY ZAGINĘLI BEZ ŚLADU Kilkoro mieszkańców Appleloousy zniknęło w dziwnych okolicznościach. Nie wiadomo, co im się stało – nie zostawili żadnej wiadomości ani śladów. Najdziwniejsze jest w tym wszystkim to, że co dwa dni znika jeden kucyk – nikt już nie jest bezpieczny… Policja prowadzi śledztwo w tej sprawie. Dodatkowo codziennie w nocy po terenie chodzą strażnicy, którzy zapewniają bezpieczeństwo innym. Lista zaginionych… Miejmy nadzieję, że wkrótce się odnajdą. Każdy, kto ma jakiekolwiek informacje, proszony jest o kontakt z władzami Equestrii. c.) OGROMNY POŻAR W BUDYNKU SZERYFA – SILVERSTAR CIĘŻKO ZRANIONY Wczorajszego wieczora został podpalony budynek szeryfa. Silverstar ze względu na ciężkie oparzenia wylądował w szpitalu Świętej Szechiny w Canterlot. Nie wiadomo, jaki był cel napastnika. Nie wiadomo również, gdzie on się znajduje. W mieście organizowane są wybory na tymczasowego nowego szeryfa. Wiadomo już, że Slirverstar przez długi czas nie powróci na swoje stanowisko. d.) DROGI RODZICU – POMYŚL, ZANIM TWOJE DZIECKO WYJEDZIE! Coraz więcej młodych kucyków wyjeżdża, by dalej się kształcić – często bardzo daleko od swojej rodziny. Bywa również tak, że młody kucyk może nie powrócić. Trzeba z nim porozmawiac! Więcej informacji na stronie 15.
-
Haha, widzę, że mój regent nie próżnuje ;p Komandos dla Warmena. Wiecie, ja się na alkoholach nie znam, ofc, ale coś znalazłam. Kumys (lol) Kumys (w Mongolii nazywany ajrag) to mleczny napój alkoholowy powstający w wyniku fermentacji alkoholowej cukru mlecznego. Kumys jest alkoholem musującym, zawiera, prócz zmniejszonej ilości cukru i produktów jego fermentacji (alkoholu) inne składniki mleka (mniej więcej w zwykłym stosunku). Kumys jest tradycyjnym napojem koczowniczych ludów centralnej Azji (mongolskich, kirgiskich, tatarskich, baszkirskich). Podstawą napoju jest mleko klaczy, czasem jednak przyrządza się go z mleka jaka, oślego, wielbłądziego, lub owczego Pij mleko - będziesz wielki! Lista osób, które już trzymają w ręku szklaneczkę ze swoim alkoholem: 1. Wino - Kirara 2. Whiskey - El Martinez 3. Piwo - Legion990 4. Cydr - Braeburn 5. Rum - Xyz 6. Wódka - Avanidius 7. Gin - Applejuice 8. Koniak - FreeFraQ 9. Sake - Vanadiss 10. Szampan - Tarreth 11. Koktajl - Sliver 12. Tequila - El Martinez 13. Sherry - EmoTacoZ 14. Bimber - Ziomisz 15. Calvados - Applejuce 16. Piccolo - Kuoth 17. Frugo - Flutteryay 18. Komandos - Warmen 19. Kumys - ???
-
Dobra, Kuoth - dostajesz Piccolo! A Yay jest smutna :< Oj tam, oj tam... Może... Yay dostanie Frugo? Lista osób, które już trzymają w ręku szklaneczkę ze swoim alkoholem: 1. Wino - Kirara 2. Whiskey - El Martinez 3. Piwo - Legion990 4. Cydr - Braeburn 5. Rum - Xyz 6. Wódka - Avanidius 7. Gin - Applejuice 8. Koniak - FreeFraQ 9. Sake - Vanadiss 10. Szampan - Tarreth 11. Koktajl - Sliver 12. Tequila - El Martinez 13. Sherry - EmoTacoZ 14. Bimber - Ziomisz 15. Calvados - Applejuce 16. Piccolo - Kuoth 17. Frugo - ???
-
Niechaj Kuoth będzie.
-
[MLP] Dowieść swojej wartości u jednorożców - Lovely Flower (Salmonella)
temat napisał nowy post w Archiwum RPG
Mist zatrzymał się tak gwałtownie, że jabłka znajdujące się w wózku omal z niego nie wyleciały. Przez chwilę stał tak zdziwiony i najwyraźniej speszony, lecz po chwili szybko odpiął skórzane pasy i - ku twojemu zdziwieniu - pocałował cię. Zanurzył prawe kopytko w twojej grzywie, a lewym objął cię, przygarniając mocniej do siebie. Jego pocałunek był tak namiętny, że przez chwilę mogłaś nawet usłyszeć szybkie bicie jego serca. Ogier zaś cicho postękiwał z rozkoszy, a z każdą chwilą pocałunek stawał się głębszy. Jego dotyk sprawił, że po twojej skórze przeszedł wspaniały, elektryzujący impuls, roznoszący ciepło po całym ciele. Miałaś ochotę utonąć w jego zmysłowym ciele i na zawsze pozostać w jego ramionach - niestety to nie było możliwe. Rzeczywistość przebiła się przez mgiełkę namiętności niczym ostry sztylet, kiedy pegaz z wyraźnym niezadowoleniem oderwał swoje wargi od twoich. Podobnie jak tobie brakowało mu tchu. Był również lekko zarumieniony. Wasze twarze nadal znajdowały się bardzo blisko siebie. - To nie ty powinnaś przepraszać - wyszeptał. - To moja wina. Zachowałem się jak skończony dupek. To ja powinienem prosić o wybaczenie... - Niezgrabnie odgarnął ci z czoła kosmyk włosów i uśmiechnął się tak, jakby został przyłapany przez mamę na podbieraniu ciasteczek. - A więc... czy to ty wybaczysz mi? -
- Do szóstej - odparł. - Ty też chyba chodzisz do szóstej, nie? Tyle że jesteśmy w osobnych klasach. Umilkł na chwilę i jęknął kilka razy, najwyraźniej walcząc z ciężkim bólem. - Coś ty - odezwał się po chwili - Być pegazem jest fantastycznie. Możesz latać, być wolnym... To wspaniałe uczucia. Szkoda tylko, że te piekielne skrzydła muszą tak boleć, kiedy je się złamie. Wykrzywił twarz z bólu, a potem zmusił się, by spojrzeć ci w oczy i... wyszczerzył się od ucha do ucha. - Masz super włosy, Flame.
-
Księżniczko, czy kiedykolwiek chciałaś... przestać być najważniejszą osobliwością w całej Equestrii, potężnym alikornem i władcą wszystkich, i po prostu wieść beztroskie życie zwykłego kucyka, bez żadnych trudnych problemów do rozwiązania?
-
Zdecydowanie Cahir
- 414 odpowiedzi
-
- Rainbow dash
- sport
-
(i 1 więcej)
Tagi: