Skocz do zawartości

Ohmowe Ciastko

Brony
  • Zawartość

    1079
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Ohmowe Ciastko

  1. Zostaliście sami. Śmierć. Elegant. Imperator. Kukiełka. Niezwykła dziewczyna. Pustka was okalająca, bez tłumów, które w mgnieniu oka znikły wydawała się jeszcze bardziej pusta.

    -Jesteście jednymi z wielu, choć ciąży na was równie wielka odpowiedzialność co na innych. Jednak nawet w takiej liczbie zbadanie wszystkich śladów, jakie znalazłem, zajmie wam wiele tygodni. Przez ten czas będę całymi swoimi siłami chronił miejsc, które tak kochacie. Tylko to mogę dla was zrobić w zamian za wasze poświęcenie czasu. Dlatego wasze serca mogą być o nich spokojne. Jednak zanim was wyślę proszę, porozmawiajcie przez kilka chwil. Jesteście córami i synami różnych światów. Zanim zaczniecie działać jako zespół potrzebujecie odnaleźć nić zrozumienia.

  2. -Springtrap. Wyróżniasz się w tym otoczeniu, nie przynosząc śmierci, choć dookoła ciebie zbierała duże żniwo. Czasami przyglądałem się tobie, choć nadal nie mam pewnej opinii. Choć kto wie? Może w siedzibie zła zostanie neutralnym jest oznaką czystej duszy?

    -Mira. Czuję żądzę przygody jaka rozpala twe serce. Jednak to, co może cię spotkać z pewnością będzie przewyższało wszystko to, co dotychczas przeżyłaś. Nie bój się powiedzieć, kiedy będziesz chciała wrócić do rodziny i przyjaciół, bo misja ta będzie długa i ciężka.

  3. - Witaj Lloyd. Ciebie to zdążyłem dobrze poznać. Nawet nie możesz wyobrazić sobie ile razy, nawet dla samej pewności, przyglądałem ci się. Jednak ty ciągle umiesz balansować na tej cienkiej linie, która dzieli twą nieobliczalność z Złem. Mam nadzieję, że poplecznicy Zła na widok twej postaci zwątpią, czy ich ścieżka dokądś prowadzi.

     

    -Azirze, panie Shurimy. Po dziś dzień słychać echa żyć twych poddanych, które rozbrzmiewają z ciebie. Więc zdecydowałeś się opuścić Pola Sprawiedliwości, by zanieść sprawiedliwość także do innych światów. Spodziewałem się, że ktoś tak dumny jak ty dołączy do tej misji. Niestety, nie będziesz miał okazji znów walczyć ramię w ramię z twą córą. Prócz dobra znalazłem w niej zbyt dużo chciwości i zbytecznych śmierci. Jednak nie bierz tego za obrazę. W momencie próby pokaże swe wnętrze - jednak próba ta musi być o wszystko. [Cip cip Gołomp ]

  4. -A więc Śmierć. Nie sądziłem, że ciebie tu spotkam. Jednak pojawiłaś się na me wezwanie, za co jestem ci wdzięczny. A jeszcze bardziej uszczęśliwiłaś mnie zgodą na uczestnictwo w tej misji. Nie zdołam oddać ci w światach, po których będziesz podróżowała, pełni twych mocy. Inne byty zajmują się tam zbiorem dusz. Jednak proszę, przecinaj nici żywotów tak rzadko, jak będzie  to możliwe.

  5. ZAPISY ZAMKNIĘTE

     

     

    Zawiśliście w pustce międzygwiezdnej. Choć odległe gwiazdy nie dawały prawie żadnego światła wy widzieliście wszystko. Siebie, rozmaitych gatunków, kształtów i płci oraz coś jeszcze. Coś, czego nie widzieliście nigdy na oczy, jednak znaliście to od dawna.

    -Powstałem kiedy powstała pierwsza myśl. Od tego czasu rozwijam się tak jak me narzędzia; moi twórcy. Jednak nie jestem sam – istnieje także moje przeciwieństwo, Zło, w swej czystej, rozumnej postaci. Celem mojego istnienia jest harmonia, porządek, spokój i rozwój. On także chce rozwoju – jednak go obchodzi tylko rozwój sposobów czynienia zła. A gdy pierwsza istota pokonała ściany wymiarów – rozlaliśmy się po całym multiwersum, łącząc z naszymi odpowiednikami.

    Ja jednak nie ingerowałem bezpośrednio w świat. Byłem tylko tym, który dmuchał na żar waszej duszy, gdy czuliście zwątpienie. Gdy tylko chcieliście podołać próbie, stałem i wspierałem was jak tylko byłem zdolny.

    Jednak On nie ograniczał się tylko do tego. Gdy mógł, sam zabijał i ranił. Gdy nie mógł, obdarowywał mocą swoich akolitów. Bo tak to już z ludźmi, że ciągnie ich ku złemu. Dlatego on mógł sobie na to pozwolić – ja musiałem ostrożnie dawkować swą moc, by móc pomóc wszędzie tam, gdzie byłem potrzebny.

    Wam się udało. Nie mówię, że nie jest to wasza zasługa. Sami znaleźliście w sobie siłę, by zacząć walkę i rozwijać się z każdą sekundą. Wasi adwersarze pożądali jedynie zniszczenia, otrzymując swą moc od Zła. Ile to razy byliście od włos od wygranej i przegraliście? To właśnie z powodu jego ingerencji. Waszą wartość pokazuje fakt, iż nie daliście się złamać i dążyliście do celu, jakim było zwycięstwo nad złym przeciwnikiem.

    Jednak gdyby Zło nie zdecydowało się zakumulować swej mocy, moglibyście ponownie wrócić na drogę ćwiczeń i walk. I niestety, chcę was prosić o to, byście właśnie to zrobili. Zło ukryło się gdzieś, zbierając w ukryciu moc. Nie wiem, co chce uczynić. Wiem jednak, że będzie dotyczyło to każdej istoty nam podległej.

    Jeśli jesteście gotowi mi pomóc, wystąpcie przed innych. Zrozumiem, jeśli się powstrzymacie. Nigdy nie pomogłem wam bezpośrednio i nie mam prawa takiej pomocy teraz oczekiwać. Jeśli jednak wasz zmysł dobra chce zmazać istnienie Zła... proszę. Jeszcze raz was proszę, pomóżcie mi.

     


    Tl;Dr

    Wcielacie się w postaci z bajek, komiksów, filmów itp. Pierwszy świat, do którego traficie będzie lekkim śledztwem z sporą dozą walki, ale kolejne będę starał się tworzyć na podstawie waszych próśb.

    Jedyny wymóg co wyboru postaci – bohater musiał skończyć jako postać pozytywna. Może być to Zły, który nawrócił się albo ktoś, kto aż do śmierci działał pod przykrywką – musi być to ostatecznie postać, która miała szlachetne pobudki.

    Karta zgłoszeniowa :

    Imię

    Wygląd ( zdjęcie oraz wzrost słownie )

    Charakter ( skrótowo )

    Krótka historia

    Moc i umiejętności

    Link do artykułu na polsko- bądź angielskojęzycznej wikipedii.

     

     

    Wyrażam zgodę na utworzenie własnych postaci. Wtedy jednak proszę o przyłożenie się do każdego punktu z karty postaci.

     

    Rozgrywka

    W postach możecie robić rzeczy pewne. Rozmawiać, siąść tam gdzie staliście itp. W momentach, gdzie wchodzi pewien element ryzyka będą decydowały kości. Jako, że nie znam się zbytnio będę ustalał procentowy próg szansy oraz przemieniał go na kości, dokładniej pięć kości 5k6 – 4. Jeśli macie 20% na coś – potrzebujecie co najmniej 20 oczek. Po pięć procent szansy dla każdego oczka po odjęciu nadmiarowych. Jak ktoś się doliczył nadmiarowego oczka  w możliwych wynikach – to będzie bonus do najbliższego rzutu, w którym ta różnica zmienia wynik.  Progi szans będę tworzył już uwzględniając umiejętności postaci – jeśli ktoś z zdolnością do szybkiego biegu będzie chciał prześcignąć zwykłego człowieka, po prostu opiszę w następnym poście, że to zrobił.

    OP postaci nie zabraniam, bo większość głównych bohaterów z fikcji jest OP. Po prostu początkowo będą mieli problemy z używaniem pełni sił w innych światach.

    Zasady

    I Graj tak, by innym także miło się grało.

  6. [Dla informacji ogólnej - trochę mi się przysnęło z odpisami w sesji, więc te akcje was nie dotyczą i miały miejsce "jakiś czas temu" w świecie gry.]

    Słodka Celestio.

    Thermal biegł ulicami miasta. Dookoła siebie widział rany, zadane budynkom w czasie walki. Uszkodzenia, których sam mógł być twórcą. On kierował smokiem i to na niego spadała odpowiedzialność za każdy zbyteczny atak na miasto. Ciążyło mu to na sercu niczym kamień. Aż w końcu z początkowego biegu, będąc rozpromienionym siłami, które na nowo w nim wezbrały, przeszedł do markotnego, smutnego powłóczenia nogami.

    Aż doszedł do miejsca, które definitywnie nie on uszkodził. W świetle latarni widział kondensującą się nad lodem parę wodną. Po całym lodzie tańczyły ogniki z latarnii, pochodni i księżyca, zbierając się głównie na drobnych strużkach wody, spływających niżej i niżej. Thermal czuł, że miała tu miejsce potężna magia. Nie umiał jednak stwierdzić, czy było to jego przeczucie, czy też na prawdę wyczuł to jako jednorożec. 

    Na placu spróbował włączyć się do pomocy, jednak wybitnie coś mu nie szło. Co prawda z chęcią przyjęto jego pomoc i wydano proste zadanie, jednak w końcu odległe odgłosy walki, widok umarłych wrogów i sojuszników, zniszczenia miasta i złe samopoczucie sporej części otaczających go kucy wydały owoc. Zmęczony życiem przysiadł, dosłownie na chwilkę.

  7.  Wszystko zadziało się zgodnie z planem Cienia. Słupy świata sięgnęły zbroi i przenikając przez mikroskopijne szczeliny, za małe nawet dla drobinek wody czy powietrza, weszły do niej. Po chwili zbroja była niewiele warta, rozrywana od środka wirem, na który nie była przygotowana. Bo nie przeciwko magii została stworzona, a zwykłej broni.

     Czy jednak plan Cienia zawierał w sobie margines na opóźnienia? Bo takie utworzyły karty – spowolniły słupy o milisekundę, informując o nich Kruka. Dla zwykłego człowieka nie było to dość czasu, by cokolwiek zauważyć. Najszybszym tyle czasu zajmowało podświadome zorientowanie się, że coś się dzieje. Cyborg z nadprzewodniczącym mózgiem mógł po takim czasie zacząć wyprowadzać jakiś ruch. Kruk tylko wzmacniając ciało magią osiągał ten sam poziom.

     Jednak teraz to nie magia, a Życie, w formie o poziom niżej niż w poprzednim pojedynku, przyspieszało jego ruchy. Dla Kruka ta milisekunda, jeśli tylko chciał, właśnie jak teraz, trwała i trwała bez końca – choć bardzo szybko wiedział, co chciał zrobić.

     Uciekł z zbroi – taka była prawda. Jednak przed tym pozwolił mieczom zadrapać się – dla potrzeb nauki. Kilka prostych czarów później skopiował do świata magii pewien proces inżynieryjny – inżynierię wsteczną. Badanie czyjejś mocy było zbyt groźne. A dla pewności oczyścił się Rule Maker.

     Pojawił się wysoko, ponad mgłą, w tym samym stroju co na początku pojedynku. Unosząc się w powietrzu siłą silniczków jonowych wyciągnął ręce przed siebie, otwierając dłonie.

    Silic z Kompasik, Saber oraz Abi, zgodzicie się mi pomóc? Będziemy musieli się połączyć.

     Chcesz zostawić biednego Karciarza samego?

     Nie spełniliśmy swojego zadania.

     Sami wiecie, że umie on grać w karty sam z sobą. A wy się nie martwcie, zaraz wszystkiego się dowiecie.

     Poza tym mi to nie przeszkadza.

     Sami słyszeliście. Zgadzacie się? Dobrze.

     -Dopełnienie swobód!

     Kruk zdecydowali, że po połączeniu się z Krukiem będą używać jego miana – tak było łatwiej. To on był najsilniejszą osobowością. Zapewne z powodu, iż to jego moc łączyła ich w jedno. Starali się jednak tak silnych połączeń unikać – proces degeneracji  osobowości był bardzo powolny, ale istniał.

     - Zbrojownia Króla Mórz i Jezior! Gae Assail! Gae Derg!

     W wyciągniętych dłoniach pojawiły się krwistoczerwone włócznie. Gae Assail była tą piękniejszą, z zdobieniami błyszczącymi na jej powierzchni. Patrząc się na nią można było przysiąc, że te ornamenty żyją własnym życiem. Jednak to Gae Derg powodował u magów niepokój, paraliżujący członki.

     Nazwy uczciwie oddawały natury tych włóczni. Gae Derg, niczym mitologiczny odpowiednik, był zaklęty mocą niszczącą magię, Rule Maker’em Abiego.  Jednak była ona tylko po to, by przygotować tor lotu dla Gae Assail – tej, która zawsze trafiała w cel. Tej, która była ciałem z ich ciała, utworzoną mocą Saber, żywej broni, która była cząstką ich.

     Pierwszy zamach. Gae Derg pomknęło w dół, w kierunku glifu, który widział na dole. Liczył, że będzie tam Cień. To jednak nie był jedyny cel. Innym powodem była chęć zniszczenia wszystkich większych run, które mogły być na drodze oraz rozwianie mgły.  Gdy jesteś myśliwym, musisz myśleć jak zwierzyna – tak stajesz się najlepszym łowcą. A gdy wojownik myśli jak broń, jego siła sięgała niebios. Taki rzut, rozwiewający swą siłą mgłę, nawet gdy ręka miotająca niewiele ma w sobie normalnego ciała, był męczący – jednak możliwy dla nich.

     -Ibar!

     Gae Assail pomknęło zaraz później, w kierunku odsłoniętego na światło dnia Cienia. Kruk był gotów pomknąć za swym przeciwnikiem wszędzie – byle by tylko go zniszczyć. Chciał jednak, by każdy to zauważył.

  8. Wyszedł na zewnątrz. Zaraz po otworzeniu drzwi wyjściowych z kamienicy jego uszy uderzyła kakofonia miejskich dźwięków. Samochody, rozmowy osób idących chodnikiem, daleka impreza i jakiś sygnał karetki gdzieś hen stąd. Zwykłe odgłosy miasta, które początkowo były nie do wytrzymania, a w które zdążył już wrosnąć. Czasami, wracając w swe strony, brakowało mu ich.

    Pozornie na chodniku nie było nic ciekawego. Dla większości osób najciekawszą z czynności, jaką mogli wykonywać idąc, było wymijanie wszystkich przechodniów. Jednak mawiali, że okazja czyni złodzieja. Złodziej lustrował wzrokiem wszystkich przechodzących. Jednak zły ptak, co własne gniazdo kale. Jego łowiskiem był cały Nowy Jork - z wykluczeniem Baśniogrodu. 

    Poza tym, jakby Wilk się dowiedział, to żadna gładka gadka by nie wystarczyła.

    Doszedł do baru i wszedł do środka. Czuł się trochę samotny, nie mając zbyt wiele znajomości w okolicy. Ale akurat Simona kojarzył. 

    -Hej, jak tam? - podszedł do mahoniowego mężczyzny. Zwrócił się do osoby, która siedziała obok. Wyciągnął w jej kierunku dłoń. - Jacob jestem.

  9.  Jacob znudzony przeleciał po wszystkich kanałach na telewizorze, a było ich trochę. Melancholia to było okropne uczucie.

    Zwlókł się z sofy, wyłączył wielki telewizor pilotem, który zaraz wylądował na poduszkach. Z stolika przy ścianie podniósł portfel i sprawdził wnętrze. Było tam trochę pieniędzy. Dość, by spróbować stracić trochę czasu na mieście. Wpakował go do kieszeni, do drugiej wkładając telefon, który ostatnio miał okazję zabrać dzieciakowi. Jak żywo pamiętał jego słowa do policjanta, który chciał go uspokoić, by ten przestał wyśmiewać staruszków na emeryturze " Nic nie możesz mi zrobić, mój ojciec jest prawnikiem ". Karma.

    Zamknął drzwi na zamek, który dla niego był zajęciem ja kilkanaście minut - choć był pewien, że najlepsi poradzili by sobie z nim w dwie, może trzy. On był złodziejem, a nie ślusarzem. Wyszedł na zewnątrz, kierując się do najbliższego baru.

  10. Imię: Jacob WIlhelm
    Nazwisko: Bruder
    Imię z bajki: Złodziej
    Bajka lub baśń z której pochodzi postać: The Four Skillful Brothers, czyli Czterej Utalentowani Bracia ( opisu po polsku nie znalazłem, więc dałem nazwę, z którą Wiki coś podpowie )
    Wygląd: Jako złodziejaszek Jacob nie powinien wyróżniać się z tłumu. I tak jest. Krótko ostrzyżone włosy, ułożone w fryzurę, którą każdy widzi co najmniej kilka razy dziennie. Twarz może wydawać się przystojna, jednak jest tak ze względu na miłe dla oka proporcje i ułożenie jej elementów. Nie ma ani za dużych, ani za małych uszu, ust, nosa czy też ciemnych oczu. Wszystko mieści się w granicach rozsądku. Jedyne co może go wyróżniać to pewna płynność ruchu, którą zapewniają może nie obszerne, jednak często używane mięśnie - może nie wygląda na mięśniaka, trochę brakuje do atlety, ale swobodne poruszaniu się po przestrzeni miejskiej nie jest dla niego najmniejszym problemem. Zwykle też ubiera się tak, by choć odrobinę nie wyróżniać się z tłumu. Dlatego na pewnych łowiskach będzie w białej koszuli i ciemnych spodniach, niekiedy w płaszczu i obszernym kapeluszu, choć też bluza i dżiny też zajmują pewne miejsce w jego szafie. Jedyne na co ciężko nie zwrócić uwagi patrząc na jego twarz ze skupieniem to rozbiegany wzrok - złodzieje zawsze szukają okazji.
    Charakter: Choć wychował go złodziej nie stoczył się na dno społeczne. Doskonale wie, że to co robi nie jest dobre - jednak wie też gdzie jest granica, po przekroczeniu której nie upiecze mu się. A na szczęście dla jego moralności ta granica mówi, ile może ukraść, by nie zaszkodzić okradzionemu. Żyj i daj żyć, jak to mówią. Nie ukradnie zmęczonej kobiecie w tanim uniformie pełnego portfela, choćby kilka razy pokazała, że ma tam swoją wypłatę - Rolexy mają jednak tendencję do lądowania w jego kieszeniach. Jako, że jego fach wymaga pewnej skrytości, nie można powiedzieć, że z chęcią opowie losy swojej ciotki piątego pokolenia przypadkowo spotkanej osobie. Potrafi jednak zebrać się na wylewność - szczególnie przy kieliszku. Sam trening jako pierwszy efekt przyniósł zdolność do pełnego kontrolowania twarzy - dlatego łatwo przychodzi mu oszukiwać. Ale nie robi tego jako sztuka dla sztuki. 
    Informacje dodatkowe: Drobny złodziejaszek, który wręcz uwielbia czekoladę. I Rolexy. Jakieś inne błyskotki też są w kręgu jego zainteresowań. Takie drobne zboczenie zawodowe. Ma tendencję do częstych zmian portfeli. Potrafi też trochę przerabiać dokumenty. Zna dobrze Świat Doczesny - do swojej części królestwa, zarządzanej przez najstarszego po nim brata, wraca czasami na weekendy i zwykle na ich święta.

  11. Zdumiony przystanął i rozejrzał się dookoła, choć nie patrząc się na nic. Było to miłe zaskoczenie, że ten trup na długo przed śmiercią przygotował takie luksusy - choć może mieszkał w gorszej dzielnicy? Skoro sklepy miały metalowe wzmocnienia dla wystaw to dlaczego nie mogło być tego w domu?

    Ale nadal nierozwiązana była sprawa zamkniętego pokoju. Wiking chciał się dowiedzieć co tam jest - nie mógł go jednak otworzyć. Dlatego podszedł do niego z szklanką i przyłożył ją do drzwi i ucha, napierając na nie w celu wykluczenia własnych drgań. Póki co nie chciał szukać dziury między drzwiami i podłogą, choć był na to gotowy - czuł jednak jakiś wstręt przed myślą, że będzie musiał klęknąć.

  12. Agi patrzył, jak policjanci podchodzą do niego. Jeden szepnął coś do drugiego i rozeszli się. Starszy z mężczyzn, wysoki, siwy i wąsaty, właśnie do niego podchodził.

    Chłopak zauważył, że trzyma coś w dłoni. Jako dziecko miał nawyk brania w dłonie różnych rzeczy i trzymania ich - sądził jednak, że już dawno się go pozbył. Spojrzał w dół i ujrzał jakąś dziwną kartę. Nie kojarzył, by kiedykolwiek ją widział, a napis na czarnej stronie był dla niego czarną magią. Włożył ją do kieszeni.

    Policjant podszedł do nauczycielki.

     

    Kilka minut później było już po wszystkim. Matka przyjechała, zwyzywała policjantów za to, że nawet nie dali mu jakiejś herbaty na uspokojenie, wyrwała go z przesłuchania utrzymywanego w miłym tonie rozmowy. Zapakowała go w samochód razem z Agnieszką, która mieszkała z nim prawie po sąsiedzku.

    Całą drogę matka rzucała gromami na wszystkich kierowców, a Agnieszka patrzyła się za okno. Agi zwrócił uwagę, że raz po raz ruszała nerwowo dłonią, którą położyła na miejscu między nimi.

    Chłopak siedział i nawet nie słuchał swojej matki. Już dawno jej złorzeczenie na cały świat zaczęło działać mu na nerwy. Już nawet nie pamiętał, kiedy ostatnio z nią porozmawiał. Zawsze była ona i jej powody do narzekania. Najbardziej lubił, gdy przychodziła podpita. Jeśli tylko go zobaczyła spuszczała wzrok i w mgnieniu oka myła się, chwilę później już śpiąc. 

×
×
  • Utwórz nowe...