Skocz do zawartości

KochamChemie

Brony
  • Zawartość

    715
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez KochamChemie

  1. Tak się przyjrzałem problematyce i doszedłem do kilku wniosków.

    1.Świat kucyków jest zacofany w stosunku do naszego, więc ogólnie możemy zapomnieć o broniach palnych wyższego "tieru" niż prymitywna armata(której koncepcja jest na 100% poznana przez to uniwersum)

    2.Świat kucyków jest jednocześnie o wiele lepiej "uzbrojony" ww rzadkie i najrzadsze surowce, co zmienia trochę dostępność niektórych technologii, ale pełne wyjaśnienie tego będzie później.

    Powiedzmy, ze metalurgia w Equestrii jest na poziomie bardziej zacofanym niż w XVIII-wiecznej Japonii(to tyczy się tylko metalurgii stali).Bo jest, dowodzą temu pewne fakty, takie jak:

    Nieliczne odlewy(do tego trzeba hut, wyjątek stanowią lite, żeliwne osie od kół powozowych i parowozowych)

    Wyroby w większości ze złota i metali nieżelaznych.(znowu niskie temperatury osiągane w procesach hutniczych)

    Jednocześnie mamy technologię robienia blachy i wyrobów walcowanych!! (Ale nie cieszmy się tak,cynk i miedź są dosyć plastyczne, watpie aby były tam użyte wyroby z cechą nadplastyczności)

    Mamy też wysokie budowle w metropoliach takich jak Manehattan.

    To nie sprzyja robieniu broni palnej... Szczególnie tej z elementami tytanowymi.(nadplastyczość i sam fakt uzyskiwania tytanu)

    Jednakże, mogą posiadać jakieś prymitywne jednostrzałowce. (Optymistycznie przyjmuję ze mają technologię materiałów wybuchowych w jakimś stopniu opanowaną.)

    Powiedzmy, ze za pomocą magii można uzyskać dowolny mechanizm uruchamiający spust takiej broni. Pozwala to na używanie owej przez wiele ras. Jednorożce mają ułatwienie. Broń ma pewnie taki ciężar,że odrzut jest jakoś kompensowany.

    Zakladam również, że posiadają wiedzę o każdej broni białej.

    Małe wytrącenie do metalurgii. Parowozy mogą używać elementów żelaznych, gdyż nie pełnią one takiej ważnej roli w parowozach. (Problem stanowią szyny... mogą być wykonane z kiepskiej stali, kto wie co ile je wymieniają i czy przy tak niskim stopniu eksploatacji zużywają się szybko)

    A teraz moja koncepcja!

    Kuce mają spore zasoby kamieni szlachetnych! Ów kamienie są doskonałe jeśli chodzi o technikę laserową. Duże kamienie bez skazy i dobre źródła energii mogą być używane do stworzenia lasera (teraz się używa laserów gazowych, ale te na kryształy też są dobre)

    Laser jest dosyć wdzięczną bronią, gdyż jest precyzyjny,ma spory zasięg,zero odrzutu i ekwipunek, który służy do jego zasilenia jest dosyć odpowiedni na naturalną krzepę kuców. Poza tym ... Wyobraźcie sobie co by mogły zrobić z tym jednorożce! Użycie magii do zasilania w miarę lekkiej broni = profit.

    Kuce ziemne które ciągną za sobą generatory zasilające pokaźnych rozmiarów działo laserowe... A jak mamy laser... to mamy również plazmę!!! Kuce są stworzone do broni bezpośredniej energii! Olbrzymie zasoby metali rzadkich umożliwiają im tworzenie skomplikowanej elektroniki! Nie wiem tylko czy broń energetyczna zalicza się di broni palnej... Więc przepraszam za ewentualny, lekki offtop.

  2. Kucyki natomiast są kompatybilne z każdą bronią "ludzką" pod jednym warunkiem.

     

    1.Są jednorożcami

    2.Są alicornami(przypadek bez sensu, istnieją tylko 4 alicorny)

    3.Są pegazami(szybkość lotu + przypięty oręż może być zabójczym połączeniem.)

     

    Ziemniaki(kuce ziemne) mogą trzymać dłoń w pysku. Jednakże kiepsko się to nadaje do celów militarnych. Ich udźwig i siła pozwala na uczynienie ich doskonałą żywą tarczą. (zakładamy zbroje i jest super)

     

    Broń siodłowa uruchamiana za pomocą ... eee... co? Dobra, to możemy zostawić.

  3. Dziwne, przysiągłbym, że zamroziłem go na amen - pomyślał mag chemii, po czym dostrzegł strumień czegoś, co przypominało ciemną polewę czekoladową. - To może być tylko jedno mruknął pod nosem Chemik, nie spodziewałem się takich umiejętności po nim! ALE TYM RAZEM MU SIĘ TO NIE UDA! - mag wyjął z kieszeni (o rety, ile on ma tych kieszeni?) kawałek białej substancji... przypominało to tabliczkę czekolady.

     

    OREO! OREO! OREO! - wyskandował na cały regulator. - CZEKO-czeko-czeko-czekooooooooooooooooooo!!!!

     

    Wiązka uderzyła w tabliczkę czekolady lekko nadtapiając jej brzegi... po wchłonięciu całej energii mag zaczął "rytuał"

     

    PRZEKRĘĆ! - próbował przekręcić warstwy czekoladowej tabliczki... niestety bez skutku... udało mu się ją tylko złamać

    POLIŻ! - polizał każdy kawałek czekolady i z lekkim skrzywieniem na twarzy wymówił ostatnie słowo zaklęcia

    ZAMOCZ! - zamachnął się i rzucił w kierunku Seroxa dwa poślinione kawałki czegoś, co przypominało czarną czekoladę. (ohyda!)

     

     

    Widział jak przeciwnik wytwarza wokół Siebie prąd elektryczny, widział jak mroczny szkielet zostaje przywoływany... w głębi ducha, miał nadzieję, że nic nie zepsuł i wszystko pójdzie po jego myśli... oj, chyba wykrakałem.

    Tuż po dotknięciu wody kawałki łakoci wybuchły w kłębie czarnego dymu... chyba coś poszło nie ta... ZARAZ! Czy ja dobrze widzę? Zaklęcie nie zadziałało prawidłowo(zsyłając na przeciwnika Oreowy armagedon z nieba) jednakże, dookoła Seroxa i jego szkieletu stał tłum czekoladowych golemów. Ich wyrzeźbiona muskulatura wyglądała szczególnie dobrze w połączeniu z wiórkowo-kokosowymi włosami.

     

    Drogi przystojniaku! - odpowiedział jeden z golemów - Być może chcesz... - zmaterializował w swoich kakaowych dłoniach litrową butlę z syropem czekoladowym - Dołączyć do naszego... - wylał całą zawartość na siebie, po czym jego "skóra" lśniła się jeszcze bardziej - Oreo? - w ostatnim słowie można było usłyszeć nutkę uwodzicielstwa... biedny Serox! Oglądałem zbyt wiele internetu i wiem jak się to skończy! Pozostałe golemy zbliżyły się do Seroxa i utworzyły ciasny krąg... jakaś dziwna właściwość sprawiała, że nie topiły się w ciepłej od wyładowań wodzie, a sama elektryczność nie wywierała na nich wrażenia.

  4. Hmmm... Nie wiem jak dokładnie Ci to przedstawić,ale tak samo oceniałem podczas poprzedniego konkursu, wiesz... rysunek Zapptera zaskoczył mnie wtedy bardzo pozytywnie Dużo szczegółów, postaci... Ten rysunek był serio ciekawy :rainderp:

     

    Jeszcze jedno, wysyłajcie mi prace na pocztę forumową. [edit]

  5. Witajcie! Mamy środek wakacji, więc uznałem, że pora zorganizować jakiś konkurs działowy. Dawno nie było tutaj konkursu.

     

    Tematyka nie może być banalna(pora na trochę utrudnień). Pewnie nie spodziewaliście się tego!

    Macie za zadanie narysować Fluttershy z NAJDZIWNIEJSZYM STWOREM W OKOLICY! Tak! To może być dziwne, surrealistyczne, nowoczesne, "ryjące mózg", "randomowe"... wiecie... może troszkę przesadzam, bo ogranicza nas regulamin konkursów. (jest on tematem podpiętym w dziale konkursów).

     

    Dobra, ale pora na szczegóły!

     

    1.Oceniana będzie pomysłowość i wykonanie.

    2.Termin oddawania prac, to 2 tygodnie od jutra. 02.08.13

    3.Nagrodą jest odznaka działowa + dodatki.

    4. ??????

    5. Profit!

     

     

    Zgłaszajcie w tym temacie chęci wzięcia udziału w konkursie, ułatwi to ocenienie przydziału nagród i samą organizację konkursu. Zadawajcie pytania jeśli jest to konieczne. Tak więc... połamania ołówków! :enjoy:

  6. Sugestia brata Sangue, w normalnych warunkach była by uznana za bezczelność i brak szacunku wobec przełożonych, był przyzwyczajony do zakonnej dyscypliny i posłuszeństwa bardzo mocno... jednakże Deathwatch rządził się innymi prawami. Szturmowy marine był bardzo doświadczonym żołnierzem, jego rady taktyczne były cenne.

    Flanki były ważne, to prawda... jednakże puszczenie dwóch kosmicznych wilków oddzielnie od Siebie i dodatkowe narażało ich na niebezpieczeństwo ujawnienia się.

     

     

    Chwilę potem przez interkom, brat z zakonu Ultramarines wygłosił kolejną radę. Co prawda, samo wspomnienie o Codex Astartes, wzbudziło w Mrocznym Aniele lekkie zażenowanie.  Tak, same treści znajdujące się w świętej księdze Ultramarines były cenne, ale sugerowanie się wyłącznie nimi było dla kapelana lekko mówiąc "dziwne".

    Jednakże w dalszej części wypowiedzi brata Rohena  znalazł coś niezwykle trafnego. Przekonało go to do kontynuowania marszu w takiej samej formacji jaką ustalił.

    Cel misji był wyraźny... wedrzeć się do bunkra nie ujawniając się. Byli co prawda kosmicznymi marines, aniołami śmierci, wybrańcami Imperatora, ale całej armii Orków by nie odparli, musieli więc ujawnić się najpóźniej jak to możliwe.

     

     

    -Bracie Sangue. Twoje rady są przemyślane i mądre, jednakże brat Rohen ma rację, musimy iść, tak jak idziemy, aby pozostać w ukryciu, możliwie jak najdłużej - odpowiedział Nicodemus w stronę Krwawego Anioła, po czym dodał przez interkom - Kontynuować marsz. Meldować o jakiejkolwiek obecności tych plugawych obcych. Bądźcie czujni bracia!

  7. Właściwie rozpisywanie regulaminu, przed ogłoszeniem konkursu jest trochę męczące, wiąże się to z pisaniem TEGO SAMEGO, tylko w innych słowach.

     

    Dlatego powstaje tutaj ogólny regulamin konkursów.

     

    Wspólne zasady dla konkursów:

     

    1.Prace wszelkiego rodzaju, będą sprawdzane pod względem oryginalności. "Zżynanie" kończy się dyskwalifikacją

    2.NSFW[niezgodny z regulaminem] kontekst prac jest również poddawany dyskwalifikacji. [i warnowaniu, wedle taryfikatora]

     

     

    1. Termin oddawania prac jest zawsze ustalany w temacie konkursowym.

    2.Nagrody się zmieniają. Może być to 1,2,3 miejsce jak i wyróżnienia. (zależy od tego ile osób weźmie udział w konkursie) Czasami są przyznawane wyróżnienia.

     

    Info dodatkowe.

     

    1.Tematyka konkursów waha się pomiędzy konkursami literackimi, poprzez plastyczne. 

    2.Zachęcam do brania w nich udziału!

  8. Po zajściu w świątyni kapelan był lekko zdenerwowany, co rzadko mu się zdarza. Nawet gdy dowiedział się, że w jego drużynie będą walczyć Kosmiczne Wilki zdołał nieco przytłumić nienawiść, wiedział bowiem, że mimo licznych wad, braku dyscypliny oraz przede wszystkim  graniczącego z poważną mutacją udoskonalenia genetycznego Olaf i Syriusz będą dobrymi wojownikami... ALE TO CO ZROBIŁ OLAF PRZESZŁO PEWNE GRANICE NORMY! Był gotowy wybić mu kilka kłów z tej niewyparzonej gęby! Szczęśliwie dla niego, kapitan straży zareagował najszybciej i chyba przytłumił ten dziki temperament. Podziwiał opanowanie kapitana Geleriusa. Dzięki niemu misja mogła się odbyć, a niezbędne ceremoniały napotkały TYLKO minimalne zakłócenia.

     

    Po zakończeniu modlitw nadeszła pora na wejście do kapsuły desantowej i rozpoczęcie misji. Ku chwale Imperium i Imperatora!

     

    Lot nie trwał długo. Nic nie było w stanie zakłócić jego skupionego umysłu. Podczas lotu obmyślał strategię... czuł się odpowiedzialny za swoją drużynę, wiedział, że jej powodzenie zależy głównie od niego. Tuż przed obiegł wzrokiem każdego członka drużyny, wiedział, że teraz jest za późno na cokolwiek. Mógł liczyć tylko na wyszkolenie kosmicznych marines oraz ich fanatyczne oddanie sprawie. Wiedział, że niedługo jego Crozius Arcanum zagłębi się w jakiejś Orkowej, plugawej czaszce. Nastąpiło uderzenie... wylądowali.

     

     

    Kapsuła otworzyła się i uprzęże zabezpieczające otworzyły się. Pierwszy wyszedł brat Rohen, a za nim Sangue i Olaf oraz Syriusz. Nicodemus wyszedł ostatni. Otaczała ich bezkresna dżungla, gdzieś niedaleko kręcili się Orkowie, więc trzeba było działać szybko. Nie mogli być wykryci w tak wczesnym etapie misji... tam gdzie jest jeden zielonoskóry, tam są ich tysiące.  Brat Rohen pokierował swój wzrok na iglice Imperialnych budowli, które można było dojrzeć czujnym okiem... więc to tam mamy się kierować.

    Zebrał na chwilę drużynę, aby przetestować interkomy. Ważna była komunikacja pomiędzy braćmi. Po chwili zaczął wydawać rozkazy.

     

    *Bracie Olafie i Syriuszu! Pójdziecie razem z przodu. Kiedy wyczujecie jakiegoś zielonoskórego, będziecie pierwsi, którzy nas o tym poinformują. ZA IMPERATORA!*

     

    Decyzja ta nie była spowodowana niechęcią do dwóch Kosmicznych Wilków, kierował nim zdrowy rozsądek niźli brak sympatii. Wiedział, że zakon Lemana Russa  posiadał naturalnie wyczulone zmysły, zapewne najlepiej wykształcone spośród wszystkich zakonów.  Wywęszą smród zielonych w odpowiednim momencie, to było pewne.

    Zaletą wysłania Olafa razem z Syriuszem było to, że mieli na siebie uspakajający wpływ. Szturmowy marine doskonale uspokajał dzikie zapędy dewastatora. Jednocześnie wiedział, że w przypadku rozpętania ogniowej burzy, nie dojdzie do spopielenia żadnego członka zabójczej drużyny.

     

    *Rohenie! Będziesz szedł za nimi! Ku chwale Imperatora*

    Ultramarine miał stanowić wsparcie ogniowe w przypadku nawiązania walki. Jego zaawansowane systemy celownicze oraz umiejętności dawały w połączeniu dobrego strzelca.

    Jednocześnie stanowił baczenie na Kosmicznych Wilków, którzy szli z przodu.

     

    *Bracie Sangue, pójdziesz obok mnie.*

    Ktoś musi osłaniać tyły... poszedłby z przodu, jednakże wiedział, że jego obecność sprawia, że Olaf i Syriusz będą niespokojni... wiedział, że on tak samo nie przepada za nimi, jak i oni za nim, wiedział jak łatwo wprawić w gniew marines z tego zakonu. Tylko kapelani potrafią przemawiać do Krwawego Anioła w obliczu czarnego gniewu... oby do niego nie doszło. 

     

    Kosmiczne wilki były oddalone jakieś 12 metrów od Rohena, niewiele mniej od niego szedł kapelan i szturmowy marine z zakonu Krwawych Aniołów.

     

    *W drogę bracia! Imperator strzeże!*

  9. Obiecałem zagadkę, to macie.



    Zagadka.


    Applejack była niezbyt zadowolona z przebiegu zdarzeń . Jabłka wykradano praktycznie

    za każdym razem, nawet jak odkrywano kryjówki głodnej wampirzycy, to straty jakie

    ponosili były za duże. Pora było wymyślić coś innego, coś bardziej wyrafinowanego niż

    zaminowywanie prawie każdego składowiska. Kiepskim pomysłem było przekazywanie

    informacji każdemu członkowi rodziny Apple. AJ myślała intensywnie, wspomagała ją

    determinacja i troska o rodzinne interesy.


    Płomyk idei pojawił się w jej głowie...

    - Braaaaaaaaaacie! Chodź na dół!! Mam pewien plan i potrzebuje twojego

    matematycznego talentu.


    AJ wpisała na kartce ciąg liczb. Wskazywała po kolei każdą z nich i patrzyła na brata.

    -Co powiesz o tej? - zapytała z zaniepokojeniem.

    Big Mac myślał i odpowiedział - Taaa... nie!?


    -Troszkę jesteś niezdecydowany. Ale to się pomyśli potem... Aa... Ta?! - wskazała na

    kolejną liczbę

    -Tak! - czerwony ogier odpowiedział ze zdecydowaniem


    - Doskonale! Co z tą? ( wskazała na kolejną liczbę)

    - Tak!

    - Świetnie! Co z TĄ liczbą?

    - Nie-e!

    - Dobrze... Jeszcze osiem takich...


    Otrzymywała kolejno odpowiedzi. Tak, nie, tak, nie, nie, ..., ..., ..., ( nie powiem

    wszystkiego, będzie za łatwo)


    - Bracie, musimy się zdecydować do tej pierwszej liczby. Albo... Mam pomysł.

    Jeśli każda liczba postaci k\((5^n)*(2^m)) jest ułamkiem ze skończonym rozwinięciem


    dziesiętnym... To damy pierwszą na tak. Dobrze?


    -Tak!


    Applejack podzieliła ciąg tak i nie na 4 równe podciągi zachowujące kolejność

    pierwotnego. Dodała po prawej stronie każdego "tak" i postawiła pomiędzy nimi

    miejsce na znaki równości. Jabłonarium, forteca, laboratorium jabłek i skład

    przemytników.


    Na pułapki nie ma miejsca, jabłka chowamy w jednej lokacji.

    -Większy wynik wygrywa braciszku! Cokolwiek miała ba myśli farmerka... Tylko jej brat

    wiedział o co chodzi.



    Trochę opisów.

    Laboratorium rodziny Apple.


    Tajny kompleks znajdujący się gdzieś na terenie farmy Apple. Wejście jest ponoć ukryte


    wśród licznych jabłoni. Stanowi to doskonałą kryjówkę, ponieważ trudno podpatrzeć

    jak ktoś tam wchodzi, albo wychodzi. Sekretne drzwi są otwierane za pomocą zamka

    szyfrowego, jednakże stanowi on prowizoryczne zamknięcie, gdyż jakby się dobrze

    postarać, to można go złamać za pomocą silniejszego uderzenia kopytem. Dla wampira

    nie stanowi to większego wyzwania,jednakże, po co tam się włamywać jeśli nie ma tam

    jabłek?


    Sekret położenia jest przekazywany z pokolenia na pokolenie.

    Laboratorium służy do opracowywania prototypowych jabłecznych przepisów. Dzięki

    nim rodzina Apple może wprowadzać na rynek rewolucyjne i wyśmienite produkty. To

    one zapewniają im największe zyski.


    Kryjówka przemytników.

    Kiedy babcia Smith była jeszcze młoda, a podatki imperium były dosyć wysokie, to po

    Equestrii podróżowali handlarze i przemytnicy.


    Ci pierwsi akceptowali wysokie myto i mimo trudnych i nieraz mało zyskownych

    transakcji żyli szczęśliwie. Byli spokojni i nie mieli nic na sumieniu. Gdy kontrola

    graniczna przeszukiwała ich towar, to po prostu czekali na koniec odprawy i w razie

    niejasności byli w stanie pokazać odpowiednie dokumenty... Zyski były małe i stabilne.


    Przemytnikom nie pasowały małe zyski. Trudnili się przewożeniem niezbyt legalnych,

    egzotycznych szczepów jabłoni. Te rosły szybko i dawały dużo , kiepskich jakościowo

    jabłek... Niestety ów drzewa zatruwały glebę i nie pozwalały rosnąć innym, lepszym

    szczepom.


    Trudno więc się dziwić, że te szkodliwe drzewa zostały zakazane. Przemytnicy kryli

    swój towar w dobrze ukrytych magazynach. Jeden z nich przez przypadek odkryła

    Applebloom podczas zabaw ze znaczkową ligą. Kryjówka jest w dobrym stanie. Służy

    teraz jako magazyn rezerwowy dla rodziny Apple.

  10. I inny przykład. Po pokoju Cahan szaleje wnerwiona Cahan i rzuca wszystkim wszędzie i na chybił trafił. W teorii ma szansę posprzątać w ten sposób pokój. Jeśli będzie robić to wystarczająco długo.

    Więc pytanie - bałaganiąca Cahan, która niewątpliwie dostarcza energii zmniejsza czy zwiększa entropię?

     

     

    Oj! Tu jest trudny przypadek. 

     

    Ale weźmy jakiś prosty model. Powiedzmy, że ułożyłaś na biurku ładną kostkę z książek. Taki stosik. Ma on metastabilny charakter(rozważamy nieskończenie długie i szerokie biurko). Trzeba w niego przywalić aby się rozpadł, ale zauważ, że te na górze wywalą się najprędzej. Masz wpływ energii potencjalnej(powszechne ciążenie). Rozwalając to, entropia rośnie, ale jak położysz dużo zeszytów, to wytworzy to również sporo energii. (nie więcej ile dałaś do budowania tego wieżowca) 

     

    Tak samo z sytuacją statyczną, położyłaś nisko książki =>mało włożyłaś w budowę tego tworu => proporcjonalnie do dostarczania energii "entropia" się zwiększa. Ale... mało tej energii jest zgromadzone. 

     

    Powiedzmy, że w tym wypadku twierdzenie o włożenie energii do zmian entropii się przekształca na bilans energetyczny. Namachasz się żeby to rozwalić i żeby to sprzątnąć.(niekoniecznie tyle samo machania co sprzątania... zależy jak ustawiasz rzeczy i czy nie gromadzisz w nich energii w postaci potencjalnej)

     

    Bałaganiąca Cahan zwiększa entropię, ale będziesz musiała się namachać, aby to sprzątnąć, bo samo się to nie zrobi.

     

    (to przybliżony model... nie zdajesz sobie sprawy ile pobocznych bilansów jest po drodze, serio, opisanie tego w 100% to masakra dla każdego fizyka/chemika)

  11. Spinacz jest przykładem zarodka homogenicznego. (inny materiał, zadrapania na spinaczu mają rozwiniętą powierzchnię i przyczynia się to do zmniejszenia czynnika wpływającego na korzyść krystalizacji >zmniejszenie energii granic ziarn) Bez tego spinacza, to byś niewiele zrobiła, poza tym... istnieje graniczne stężenie soli/substancji (nie licząc korozji spinacza), dla której zajdzie krystalizacja. Wynika to z równania Gibbsa, które jest podstawowym równaniem termodynamiki(no może nie dla fizyków... dla chemików bardziej)

     

     

    A zauważyłaś, że ze stanu gazowego woda przechodzi do stanu ciekłego oddając sporo energii? Musi też istnieć powierzchnia. Poza tym, ciało ów(gaz) oddaje ciepło(powiedzmy, że czajnikowi), i bilans energii się zgadza. Nie było samorzutnego zwiększenia energii. (zauważ, że gdyby bez transmisji ciepła, woda robiła się cieczą, to entropia by się zmniejszała(rosło by uporządkowanie), jednocześnie zwiększając energię układu) W tym samoporządkowaniu chodzi o to, że bez transmisji energii nie da się zrobić bardziej uporządkowanego układu. Nawet w krystalizacji na spinaczu... występuje ten czynnik zmniejszający entalpię swobodną, co umożliwia reakcję o dodatnim bilansie energetycznym. 

     

    Są też sole, które podczas rozpuszczania się chłodzą układ. Czemu? Jest to spowodowane >0 entalpią swobodną(entalipa jest fajnym pojęciem, bo jest funkcją stanu). Układ musi dostarczyć energii aby się zniszczyło uporządkowanie. Ale nie ma samorzutności co do porządkowania... Musimy dostarczyć energii aby to cofnąć. Choćby odparować wodę. (albo ochłodzić do stanu, gdzie się będzie rekrystalizowała) 

     

    Są też takie substancje, które rozpuszczając się dostarczają ciepła podczas rozpuszczania, ale musimy to ochłodzić=też dostarczyć energii(za pomocą chłodziarki), aby to wykrystalizować ponownie. Albo odparować wodę.

     

    Zbijanie się cukru pudru w grudy jest spowodowane wilgocią. (to samo skraplanie co w tej parze wodnej). Trzymam cukier puder w eksykatorze i mi się nie zbryla. (serio...)

     

     

    Nic się samo nie robi. Świat jest w równowadze termodynamicznej. Liczba rzeczy quasi(ledwo) stworzonych, jest równa liczbie rzeczy quasi zniszczonych. (twierdzę, że stworzenie coś przeciwko porządek=>chaos jest możliwe w bardzo małych układach, rzędów kilku molekuł... liczyłem to, prawdopodobieństwa wychodzą ładne). Świat dąży do równowagi... ale może się doprowadzać do tego stanu dosyć długo.


  12. bo po prostu pokryje elementy naczynia i stanie się to zgodnie z prawami fizyki,

     

    No chyba tej fizyki, albo sensu moje posta całkowicie nie rozumiesz... :facehoof:

    To zdanie mnie... zaskoczyło(negatywnie) 

     

    Gdybyś się uważniej przyjrzała, to ów eksperyment pokazuje, że bez zewnętrznego źródła energii bądź bodźca w postaci zarodka większego od krytycznego(dG(zarodkowania)<0), z mikrostanu o entropii S1 nie może powstać układ o stanie entropii mniejszym od S1. Rozpatrując FUNDAMENTALNE prawa fizyki.(te fenomenologiczne) doskonale wiemy, że samorzutne reakcje, które dążą do uporządkowania, nie są w stanie zachodzić. (Możesz sobie policzyć ze wzoru na entropię (tym razem statystyczną, bo ta fenomenologiczna się do tego nie nadaje), że PRAWDOPODOBIEŃSTWO zaistnienia mikrostanu o większym uporządkowaniu(dużo większym... kryształ w stosunku do roztworu ma sporo większe uporządkowanie bliższe i dalsze) jest dosyć( o kurdę... to bardzo spore dosyć, kalkulator mi nie policzy dla 1g sacharozy=mała część mola ów substancji) małe.

  13. Jak widzę tę dyskusję, to przypomina mi ona filozoficzny bełkot niźli dyskusję o "biologii"(czymkolwiek taki ogólnik może być... ) 

     

     

     


    A czym innym ma być? Jesteśmy fizyką i biologią. Istniejemy zapewne bez celu, chaos ma to do siebie, że w końcu może powstać wszystko.
     

     

    Jak zobaczyłem to, to padłem... sam nie wiem od czego... może od śmiechu, może od nadwyrężenia gruczołów łzowych, może z przerażenia... 

     

    >jesteśmy biologią i fizyką 

    >rzucanie uogólnionymi pojęciami w "fachowej"(ale nadużywam tego słowa) dyskusji

     

    Biologia, chemia, fizyka to tylko bardzooooooo uogólnione nazwy dla pewnych dziedzin nauki... sama nauka jest bardzo uogólnionym pojęciem, ale nie ma lepszego. Błagam... używaj innych pojęć(nie wiem jakich), bo mówienie "Jesteśmy chemią/fizyką/biologią" brzmi jak twierdzenie wysnute przez pijanego w cztery d**y filozofa, po uprzednim zażyciu sporej dawki "halunów". (bez obrazy)

     

    Poza tym.

    Kurdę... weźcie nie krzywdzicie mojej ukochanej fizyki! Szczególnie kwantowej... bo będę zły, bardzo zły. Chemii w to też nie mieszajcie... matmę zostawcie.

    Na biologii mi nie zależy. [tutaj uogólniam specjalnie dziedziny nauki] 

     

     

    Jeszcze jedno. 

     

    >"chaos ma to do siebie, że w końcu może powstać wszystko" 

     

    Ekchm... pojęcie chaos ma to do siebie, że jest nieprofesjonalne, aczkolwiek tutaj wyjątkowo pasuje. 

    Czy z chaosu, przypadkowo może powstać wszystko? No dobra. Weź rozpuść sobie w szklance wody kostkę cukru. Potem w wilgotnym pomieszczeniu zostaw ją, i poczekaj aż wykrystalizuje z niej mikrorzeźba. Taka mniejsza wersja Piety lub coś w tym stylu. Jak ją wykrystalizujesz, to załóż biznes.... sprzedawaj takie cuda... PROFIT! (ogólnie poczekaj, aż cokolwiek z tej szklanki wykrystalizuje... też Ci sporo zapłacą za to zjawisko) 

     

    Ten eksperyment doskonale oddaje możliwości układu chaos->ład/porządek

  14. Dobra, padła poważna propozycja, a mianowicie Krzyźwieł dał mi do pomyślenia, żeby ów wyjście nad Świder odbyło się w niedzielę, a nie w sobotę. 

     

    Póki co, są już trzy osoby za tym terminem: Krzyźwieł, Marek, Ja. 

     

    Chciałbym aby chętni na ten termin(ta niedziela) napisali posta czy odpowiada im ten termin. Wiecie... wakacje są długie i nawet jak ktoś nie miał czasu tę niedzielę, to zawsze można zorganizować to później.

  15. Chcę ciasto, ale takie dobre! Wiesz, nie gustuję w mieszaninie galaretki i kremu czekoladowego. JEŚLI JEST CZEKOLADOWE TO MA BYĆ CZYSTO CZEKOLADOWE! 

    JEŚLI JEST OWOCOWE! TO MA BYĆ OWOCOWE! ( nie koniecznie kwaśne) 

     

    Ogólnie. Marzy mi się torcik, taki dobry... nie przesłodzony... czekoladowo-karmelowy z LEKKĄ posypką kokosową. To tyle. Proszę... :octcry:

  16. Wypowiedź brata Rohena zaskoczyła  kapelana. Był wstrząśnięty jego postawą, gdyby był wśród swojej braci, nikt nie ośmieliłby się na wystąpienie przed szereg i zadawanie tak bezpośrednich pytań.  Miało to jednakże swoje zalety, jako baczny słuchacz dowiedział się niektórych faktach szybciej niż potrzebował. Jednakże kolejne pytanie wywołało w jego umyśle swoistą furię. Nie dość, że w obecności INKWIZYTORA raczył PODWAŻYĆ cel misji!

    Nawet Ci barbarzyńcy i pół-mutanci z  Kosmicznych Wilków miały na tyle ogłady aby stać w szeregu! Jeszcze ten chaos... sama myśl o spotkaniu... ZDRAJCÓW wywoływała w kapelanie wściekłość i furię, którą powstrzymywał jedynie poprzez swoje wyszkolenie i niezwykłe opanowanie nie dokonał rękoczynu. Jeśli faktycznie jest tam chaos... upadli... to... 

     

    Skóra na mechanicznej żuchwie napięła się zmieniając kolor na blady dookoła nitów, kontrolki w pancerzu wspomaganym pokazywały znaczne naciski w serwomotorach pancernych rękawic. 

     

    Pożałują, że zdradzili Imperium i IMPERATORA! Mentalny gniew dobiegł końca, jednakże ciąg rozmyśleń i rozważań na temat zdradzieckich sił ciągle przewijał się w umyśle kapelana. Mało co może wyrwać go ze stabilności psychicznej, nawet bluźnierstwa i kłamstwa upadłego anioła nie zdołały tego zrobić. Był w końcu kapelanem śledczym, nie na darmo przeszedł próby wiary.

     

    Słowa inkwizytora mogły wzbudzić strach w najwierniejszym słudze Imperium. Każdy wiedział, jak absolutną i niepodważalną władzę maja inkwizytorzy Ordo Xenos. Patrzył się w oczy kapitana i w sercu przepraszał za podopiecznego. Więcej się to nie powtórzy...

    Po odprawie zaniepokoiła go jedna wiadomość, był to czas jaki dano mu na spędzenie z drużyną. Nie niepokoił go bynajmniej fakt, że modlitwa będzie za krótka aby uspokoić brata Sangue, czy też dać chwilę skupienia dwóm Kosmicznym Wilkom, najgorszy był fakt, że nie starczy mu czasu na rozmowę, nie będzie mógł się upewnić dodatkowo czy drużyna zrozumiała rozkazy. 

     

     

    Udali się do kaplicy, razem z kapitanem. Wiedział, że potrzebują tego przed misją. Kaplica była wspaniałym, klimatycznym i cichym miejscem. Kapitan dał mu znak, że mogą zaczynać.

    Mroczny Anioł kazał marines przyklęknąć, od razu na skinienie kapelana uruchomił się serwitor. Bezmyślna, humanoidalna maszyna służyła jako trzymadełko na księgę psalmów i hymnów do Imperatora. Na rozkaz serwitor otworzył ją na odpowiedniej stronie a kapelan mógł zacząć odprawiać obrzędy. Zaczął od litanii poświęcenia. 

     

     

    Gdzie jest niepewność, tam przyniosę światło

    Gdzie jest zwątpienie, tam zasieję wiarę

    Gdzie jest wstyd, tam wyznaczę pokutę

    Gdzie jest gniew, przekieruję jego bieg.

    Słowo w mojej duszy będzie jak bolter na polu bitwy.

     

     

    Po kilku litaniach nadeszła pora na śluby bitewne. Podchodził do każdego brata z drużyny i powtarzał słowa przysięgi spisane na pergaminowej wstędze. Po zakończeniu ślubu każdy brat przyklejał ów pieczęć do pancerza za pomocą czerwonego laku. Był gotowy, chciał wierzyć w to, że drużyna wykona każdy jego rozkaz bez wahania, miał pewne wątpliwości co do Syriusza i Olafa... oby nie nażłopali się tego swojego cuchnącego piwska.

    Zwrócił się w stronę Białego Rycerza i donośnym głosem powiedział. 

     

    -Kapitanie! Jesteśmy gotowi!  

     

    Teraz był zdany wyłącznie na wyszkolenie zabójczej drużyny i na wolę Imperatora. Oby wysłuchał jego próśb. Herezja rodzi się z bezczynności. 

    Nie mógł być bardziej gotowy. Orków czekała zagłada z rąk wybrańców Imperatora.  To ONI! Anioły Śmierci! Młot na obcych! Plugawi zielonoskórzy będą żałować tego dnia, kiedy napadli na laboratoria Ordo Xenos. 

    ŚMIERĆ MUTANTOM! ŚMIERĆ WROGOM IMPERATORA! ŚMIERĆ HERETYKOM! 

  17. Po pierwsze, chciałem was przeprosić za zwlekanie. Dopadły mnie sesja i praktyki, oraz sesja w klimacie wh40k na tym forum. Naormalnie zapomniałem o tej zabawie, ale szczęśliwy jestem,  że mam was. Maisha mi przypomniała o tym. Tak więc... stoimy jedną zagadkę mniej niż 

     

    Jabłka znajdowały się w Jabłonarium. Młyn był pusty. Reszta to pułapki. 

     

    Fistach, dobrze kombinowałeś, ale dałeś się wciągnać w mamrotanie i ogólniki pana żeglarza-matematyka(kurdę... niezły jest). Pod właściwym numerem oznacza po prostu wypełnienie zdania. Numer=id kryjówki=nazwa, to jest filozoficzne stwierdzenie. (tak wiem... filozofia w tym wypadku nic tu nie wnosi, ale jakoś muszę to zapełnić) 

     

    Dobrzeście kombinowali. Piwnica to jest to. Apple Bloom mówi prawdę... są cztery pułapki. Wpadłeś Fistachu na jedną, wybacz... musiałem wetchnąć trochę humanizmu, aby zabawa nie była za łatwa. Zbyt dobrze rozkminiasz te 100% ścisłe. 

     

     

    Tak poza tym... Ryma i Arcane dostają po 4 jabłek. Daję wynik sumaryczny i możecie czekać na nową zagadkę, ze zresetowanymi, nowymi lokacjami. (niekoniecznie 6 nowych)

     

    Postaram się wymyślić zagadkę bazującą na pewnej znajomości logiki i wiedzy ogólnonaukowej. (spodziewajcie się więc ukrytych konkretów historycznych/numerologii/szyfrów/fizycznych teorii/sofizmatów/i wiele innych)

     

    Tak więc. 

     

    Ryma + 4 jabłek = (sumując od pierwszego posta)  6

    Arcane + 4 jabłek = (sumując od pierwszego posta) 6 

    Fistach + 0 jabłek = (sumując od pierwszego posta) 8

    Uszatka = 3

    Scyfer = 4

    Ścierwisław = 1

     

     


  18. Widać nie tylko progress, ale i wykształcający się styl. Masz moją uwagę, Chemik

     

    Dzięki, staram się jak mogę. Rysuję co najmniej 7 szkiców tygodniowo. Zero wzorców do budowy ciała i do pyszczków.(chociaż to postanowienie doprowadza mnie do szewskiej pasji jak czegoś nie widzę/nie czuję)  Czasami do oczu sobie wezmę, albo zerknę na jakiś rysunek jak mi anatomia na prawdę źle pójdzie.  

     


    spróbuj dopracować te prace tak aby były dokonczone. Bo podstawy sa juz poprawne, czas pokombinować nad wypełnieniem, dopracowaniem

     

    Wiesz, cieniowanie to ja zamierzam trenować oddzielnie, niekoniecznie na rysunkach kuców. Bardzo mnie jarają rzuty aksonometryczne z cieniowaniem. 

     

     

    A oto nowy szkic, mam jeszcze kilka innych, ale wrzuciłem ten "bardziej udany" 

     

    MtlEfB7.jpg

×
×
  • Utwórz nowe...