Skocz do zawartości

KochamChemie

Brony
  • Zawartość

    715
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    6

Posty napisane przez KochamChemie

  1. Gdyby Draques miał zły dzień albo po prostu byłby bezlitosny, to wtedy już dawno siedziałbyś zbanowany na forumowym księżycu, a są do tego podstawy.

    Gratulacje.

    Na takie posty jak ten powinny być downvote'y i darmowa przepusta na onkologię.

    >admin forum i moderacja mogą wszystko

    >plotka

    Wybierz jedno z powyższych.

    Screencap i na imgura.

    Pewnie zaraz mi nagle uznają ten post za spam, więc traktuj to jako zażalenie za pisanie takiego syfu.

     

     

    Spoko, czekam na falę oskarżeń i otwarcie mojej teczki ( ͡° ͜ʖ ͡°)  Skoro nie potrafisz wyczuć ironii, to nie wiem, jak z tym dalej będzie...

    • +1 6
  2. Po primo: ostrzeżenia za byle co.

    Secundo: admini nie wiedzą co to spam.

    Na pewno spam to nie jest pisanie o bułkach w temacie o bagietkach. Ludzie z umiarem! Zastanówcie się zanim dacie ostrzeżenie!

    Spam to: Istotą spamu jest rozsyłanie dużej ilości informacji o jednakowej treści do nieznanych sobie osób. Nie ma znaczenia, jaka jest treść tych wiadomości. Aby określić wiadomość mianem spamu, musi ona spełnić trzy następujące warunki jednocześnie:

    Treść wiadomości jest niezależna od tożsamości odbiorcy.

    Odbiorca nie wyraził uprzedniej, zamierzonej zgody na otrzymanie tej wiadomości.

    Treść wiadomości daje podstawę do przypuszczeń, iż nadawca wskutek jej wysłania może odnieść zyski nieproporcjonalne w stosunku do korzyści odbiorcy.

    Co jak co... patrząc na ostrzeżenie które dostałeś(aż zero procent), to wydaje mi się, że to i tak mało.

    Widziałem posta za którego dostałeś warna i porównanie spamowania do "pisania o bułkach w temacie o bagietkach" jest błędne. Przypominało to raczej wstawienie w opowiadanie rozdziału, który zawiera jedno zdanie i jest ono związane z tematem na tyle, co RPA z Kosowem.

  3. 1)Obniżenie temperatury do zera oznaczające zatrzymanie się cząsteczki nie może zajść, gdyż według fizyki kwantowej nieoznaczoność tejże cząsteczki poszłaby w nieskończoność. Pech. Cząsteczka byłaby wszędzie. Dosłownie. A to jest niemożliwe.

    2) Definicja czasu chyba tak nie działa. Chociaż nie jestem pewien, musiałbym pomyśleć.

    Z pierwszym wręcz na odwrót. Nieskończoną nieoznaczoność elektronów w cząstce(lub dla wyższych temperatur, nawet cząstki) uzyskuje się dla T>>>>>>>>>>>>>0

    W sensie... T->inf to dN(E) dąży do nieskończoności. Nie chce mi się teraz wprowadzać tutaj funkcji gęstości stanów, bo nie mogę znaleźć gotowej formułki w png a nie ma tutaj Latexa lub innego skryptu matematycznego.

    EDIT

    W każdym razie, jest tam zależność determinująca wielkość wyrażenia:

    Stała/exp(deltaE/kT) gdzie T - temperatura wyrażona w Kelwinach.

    • +1 1

  4. Zatem wyrażę się w inny sposób.

    Wnoszę by wszelkie zachowania mające na celu obrazić kogoś w choćby minimalnym stopniu (tzw. żartobliwe życzenie komuś śmierci/ przezywanie/ skłanianie do usuwania konta/wspominanie o strzelaniu do *wstaw co chcesz, a co dotyczy ludzi*) było karane i to surowo.

     

    Wnoszę aby w czerwcu spadł śnieg.  Co więcej! Chcę zamieci w czerwcu!  Oraz kilkudziesięciu stopni na minusie(w Celsiuszach)

     

    A tak na serio, idąc poza rozumowaniem powyższego cytowania...

     

    1. Przezywanie (chyba obrażanie) jest karane

    2. Nakłanianie do samobójstwa też...

    3. Nakłanianie do przemocy... oj o dziwo też.

    4. Usuwanie konta... no cóż... netykieta tego nie obejmuje, w prawie karnym nie ma za to konsekwencji.  

     

    To, że tobie się nagle nie spodobał zwrot "usuń konto" to mało boli administrację i moderację. Pod obrazę tego nie wetkniesz, groźba to nie jest... masz problem!

    Możesz co najwyżej jako prowokację to zgłosić, jeśli ktoś od czapy do Ciebie zacznie pisać o usuwaniu konta. Ale... to też słaby powód.

     

     

    Znowu dam kolejne tl;dr

    Cry more.  

    • +1 3
  5. Moderacja powinna karać userów za teksty typu "usuń konto", które co delikatniejsze osoby mogą doprowadzić do smutku, zniechęcić do forum, a w najgorszym wypadku doprowadzić do depresji.

    Powinna umożliwić usuwanie ów konta osobiście przez usera.

    Ile więcej awhorycznych userów miało by możliwość odejścia z forum po drama-postingu.

    Tl;dr Cry more.

    • +1 3

  6. - Prowokowanie innych w obraźliwy sposób

    - Obrażanie/Namawianie do samobójstwa

     

    Na te dwa są akurat oddzielne punkty i nie ma sensu w ich redefiniowaniu.

     


    5. Za trolling nie uznaje się:

    - Pisania tematów ekscentrycznych/nieprawdopodobnych typu: pyski alikornów

    - Osobowości aspołecznej

    - Użalania się nad sobą i tematów typu "pomocy".

    Z tą aspołecznością to powinieneś rozwinąć... bo obrażanie innych, prowokacje i zachowania tego typu, są bardzo aspołeczne. Ostatecznie dać jakiś przykład.

    Ogólnie to by było dobre, ale ego niektórych nieco by się skurczyło, gdyby warnowanie było tak sprecyzowane i wymagałoby przemyślenia niektórych spraw więcej niż raz.


  7. Właściwie to myślałem o ciałach bez elektronów, pojedynczych jądrach wodoru. Nie wiem jak chciałbyś trzymać nieruchome elektrony na orbitach. Jednak z elektronami czy nie, bez pędu dziwne rzeczy działy by się z nieoznaczonością. Wyobrażam sobie tunelowanie na drugą stronę wszechświata :).

     

    Ależ w 0K elektrony mogą nadal się poruszać. Tylko jak mówiłem. Spełniają obsadzenie Fermiego.

     

    Teorii Strun nie lubię, bo ufam rozumowaniu Feynmana. Teoria strun nie zakłada stałości wymiarów.

     

    Wygląda to mniej więcej tak:  Jest to spełnione dla wszystkich Fermionów o spinie połówkowym(elektrony pasują)

     

    6f936e0eb300ee38f071b52f1e9fec4c.png gdzie B=1/(kb*T), e - stała matematyczna, E - Energia stanu, u- potencjał chemiczny, T - temperatura bezwzględna w skali Kelvina

  8. @KochamChemie W takim razie wybacz za mój godny autysty dar rozpoznawania skrótów myślowych.

     

    Spoko, czasami używam zbyt daleko idących skrótów. 

     

     

    A i  jeszcze jedno do fizyki kwantowej i zera Kalwinów.

     

    Tak do końca zabronione to nie jest, jednakże w tych wartościach zachodziłyby pewne niezbadane  jak dotąd zjawiska. 

    Rozkład Boltzmanna przybierałby śmieszne wartości. 

    Entropia ciał mogła by być minimalna...

    Elektrony w atomach byłyby w połowie obsadzone na poziomie Fermiego...

    Wiele ciał stało by się nadprzewodnikami.

     

     

    Z technicznego punktu widzenia wygląda to gorzej.

    Może istnieją kostki o wymiarze  1 odległość Plancka na 1 odległość Plancka na jedną odległość Plancka o tej temperaturze... ale... to nie ma technicznego znaczenia.

     

    Jak na razie udało się uzyskać na pojedynczych atomach Cezu 0.01K, ale to nadal daleko od 0K


  9. Co to są wymiary ortogonalne i ortonormalne? Wektory bazy mogą takie być, ale wymiary?

     

    Bazy są wyznaczane przez wektory, więc użyłem skrótu myślowego.

     

     

     


    Czyli jeśli jakimś cudem, ludziom udałoby się uzyskać temperaturę zera kalwinów, to zatrzymaliby czas?

     

    A niby jakim prawem? Temperatura jest wyznacza tylko stopień obsadzenia powłok elektronowych oraz poziom Fermiego. (oraz wiele niebezpośrednich rzeczy)

     

    Poza tym. Czas jest pojęciem względnym. Znamy strzałkę czasu(termodynamiczną). Reszta jest sztuczna. Wyznaczamy jednostki czasu na postawie dziania się wydarzeń. (sekunda jest tak zdefiniowana)

    • +1 1
  10. KochamChemie i po co tyle tego nienawistnego języka używasz (czytaj matematyka)

     

    Jeśli dla Ciebie matematyka(Logika w sumie) jest nienawistnym językiem, to nie widzę dla Ciebie przyszłości.

    Serio, nie wiem co napisać, bo nie wiem czy to troll? Albo coś w tym stylu. ( w sumie może być też żart na rozluźnienie atmosfery, ale... ała... suche)

     

    Bez matmy(logiki zdań) ta dyskusja by nie istniała. Człowiek używa jej podświadomie, bo bez niej nie dało by się gadać z sensem... Jest podstawą... słowa pisanego!

    • +1 3
  11. Przeczytałem. I nadal uważam, że ksiądz nie jest potrzebny. Imo zaprezentowałeś ciekawą logikę, ale nawet nie wiem czy tak się powinno interpretować i czytać Biblie. Sądzisz, że to samo byś wywnioskował z Biblii napisanej innym językiem? Angielskiej, greckiej, hebrajskiej?

    Wszak o głupi przecinek powstały duże różnice między świadkami jehowy a resztą chrześcijan :v

    Tak czy inaczej obydwoje się zgodzimy, że to Bóg odpuszcza grzechy a nie ksiądz.

    Dobra, w języku polskim, jest jak jest. 

    Wiemy, że zdanie "Pójdę do kina z Jasiem i Małgosią" jest jednoznacznie, wymaga J i M.  Co się dzieje  po wstawieniu przecinka? W zdaniu z dwoma elementami {J,M} wygląda to dosyć głupio. Dajmy coś trudniejszego, albo dłuższego.

     

    "Pójdę do kina z Jasiem, Małgosią, Tomkiem, Krzysztofem, Zbigniewem i z moją mamą"

     

    Znacznie lepiej.  Można więcej kombinować. Pójście do kina będzie zawierało cały zbiór gości 

    {J,M,T,K,Z,MM} nie da się wykluczyć jednego elementu.

     

     

    Dziwnie to wygląda w innym przypadku.

     

    "Pójdę do kina z Jasiem, Małgosią, Tomkiem, Krzysztofem, Zbigniewem lub z moją mamą"

     

    Polak się zastanowi... "Ej, idziesz z całą grupą, czy z twoją mamą?" Albo jeszcze inaczej, co jest błędne

    "Ej, idziesz z J czy z M, czy z T, czy z K, czy ze Swoją mamą?"

    Aby zaakcentować tę ostatnią opcję, powinniśmy dać spójnik lub, albo jego odpowiednik. "Albo" (to jest jednak jeszcze inny spójnik, powinno dać się go na końcu)  "To albo to", sugeruje jednokrotny wybór pomiędzy jednym a drugim.  

     

     

    Logika, jak okazuje się, jest bardzo uniwersalna dla wielu języków. 

     

    Angielski:

    "Whose soever sins ye remit, they are remitted unto them; [and] whose soever [sins] ye retain, they are retained."

     

    (zachowane są przecinki, logika zdania i zdania wynikowe również)

     

     

    Uwaga, łacina jest gorsza.

     

    "quorum remiseritis peccata remittuntur eis quorum retinueritis detenta sunt "

     

    Dosłownie.

     

    "Komu odpuścicie grzechy odpuszczone są komu zatrzymacie grzechy zatrzymane są" 

     

    Ach, należy zwrócić, że są to orzeczenia tuż obok siebie.   Należy je oddzielić jakimś spójnikiem. Gdyby zdanie miało traktować oddzielnie o wcześniejszym ich odpuszczeniu, to należałoby wstawić "iam"... Lub po prostu rozdzielić zdanie...

     

    Tajemnicą są dla mnie grecki i aramejski. Jednakże wątpię, aby nawet pomijając przecinek dało się ominąć sens zdania.  

    Gdyby ktoś chciał napisać o sensie tego zdania, to musiałby użyć specjalnej konstrukcji, serio, przy łacinie jest zalew tekstu... a przy greckim...

    "an tinwn afhte tav amartiav afientai autoiv an tinwn krathte kekrathntai" jest jeszcze gorzej. Przecinki w sumie pełnią rolę indykatorów i umożliwiają więcej konstrukcji logicznych.   No i ładnie wyglądają. Przyjemnie rozdzielają tekst.

     

     

    A co do ostatecznego, to oczywiście się z tobą zgodzę.  Pisałem to w warunku koniecznym.

  12. Ależ obalają. Obalają twierdzenie, że ksiądz i konfesjonał są konieczne do dobrej spowiedzi. A tekst skierowany od Jezusa do Apostołów, wcale nie oznacza by koniecznie ludzie to słyszeli, może tylko Bóg. Wszak, nawet u katolików grzechy lekkie, nie musza być mówione i je zgładzi sama komunia.

     

    Skoro wolisz konstruować to na własnej logice, to nie ma problemu.

    Twoja opinia XD

     

    Konfesjonał nie jest potrzebny? Być może.  Ksiądz? Przeczytaj mojego posta xD

    Może coś z niego wyciągniesz. 

     

     

     

    Myśl Sobie jak chcesz.

  13. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane. (Jan 20:23 BT)

    Pomijając fakt, że dokładnie tak samo jest napisane w Biblii tysiąclecia... to dosyć kiepskie rozumowanie.

    1. Spowiedź faktycznie polega na wymienieniu na głos

    Nie chcę nic mówić o logice, ale znasz coś takiego jak warunek konieczny i dostateczny? Takie coś w matmie istnieje, ba, a nawet w logice o ile się nie mylę.

     

    Jak to działa w tym przypadku?   Przecinki grają tu dosyć ważną rolę. Są spójnikiem logicznym "i",  albo, jak ktoś woli "jeśli, to" to też w tym przypadku działa, bo ma taką samą tablicę logiczną dla wartości poszczególnych zdań. Przy 1=>1 mamy 1, przy 0=>0 mamy 1, przy 1 i 1 mamy 1, przy zero i zero mamy zero... ale dla symetrii i formalności rachunku zdań lepiej wybrać "=>" , z takich względów, że Zatrzymanie=>zatrzymanie może wtedy dawać jedynkę i po prostu ładniej to wygląda. Zdań mieszanych 1|0 i 0|1 nie ma sensu rozpatrywać, bo są po prostu zwykłymi błędami postępowania. Ksiądz czyli/lub Uczeń Chrystusa odpuścili komuś kto nie żałował grzechu, bądź ksiądz czyli/lub uczeń Chrystusa nie chcieli go odpuścić mimo, że "Tam na Górze" został mu odpuszczony. (Oj, takie się też zdarzyć mogą, chociaż mało kto o nich słyszy.)

     

    A teraz. Czy w z tego zdania wynika, że można się pomodlić o odpuszczenie grzechów i po prostu zostaną odpuszczone?

    Dobra, wprowadźmy warunek konieczny odpuszczenia grzechów.

     

    Po pierwsze, wypadało by za nie żałować? Głupio by wyglądało, jak ktoś popełnia grzech i nie żałuje za niego... i co? Nadal ma chęć popełniania go?

    To chyba nie zadziała.

    Wypadałoby postanowić poprawę... bo na marne idzie wtedy robota z żałowania za grzechy. Można by popaść w recydywę.

    Zadośćuczynienie Bogu? (poprzednie warunki to zapewniają) I bliźniemu, jeśli on był ofiarą grzechu. (Powiedzmy, że ktoś coś ukradł i WYPADAŁOBY mu to zwrócić) 

     

    Powiedzmy, że mamy powyższe warunki. Są to warunki konieczne, wszystkie połączone spójnikiem "i", bo muszą być spełnione wszystkie. 

    Bez nich, nawet jak pójdziemy do spowiedzi i wydukamy kapłanowi bez emocji co się tam robiło, bez zrozumienia... to taka spowiedź jest lipna.

     

    A teraz, warunek dostateczny. Warunkiem dostatecznym jest natomiast obecność świadka.  Z definicji, "Każdy warunek, z którego dany fakt wynika"

     

    Na przykład, jeżeli liczba jest podzielna przez 10, to jest podzielna przez 5. Fakt podzielności przez 10 jest warunkiem wystarczającym dla podzielności przez 5, natomiast fakt podzielności przez 5 jest warunkiem koniecznym dla podzielności przez 10.

     

     

    Druga część zdania o zatrzymaniu grzechów? Jest to zwykłe zaprzeczenie poprzedniego zdania ~(p=>q)

     

    Tak więc, twoje domysły troszkę uzbrojone w logikę niczego nie obalają.

    • +1 3
  14. " A grzech pierworodny może być tylko metaforą, której nie rozumiemy. Wiem, że dla niektórych(tak patrzę na ciebie mój drogi) łącznie wiary i rozumu jest nieakceptowalne, a już w ogóle samotne interpretowanie Pisma Świętego to zbrodnia, ale na szczęście takich ludzi jest coraz mniej i ludzie w końcu przestają bać się myśleć. ^^"

    Patrząc na Twoje wypowiedzi twierdzę, że albo jesteś zadufany w swoim pseudo-intelekcie, albo jesteś przedszkolakiem który każdą wypowiedź traktuje jako osobisty atak na siebie. Serio, opanuj styl pisania, bo twoje wypowiedzi trzymają poziom rowu mariańskiego. Co do formy, bo treści może trochę mają.

    Zachowujesz się jakbyś pozjadał wszystkie rozumy świata czytając losowe stronki w internecie i trochę Biblii.

    Samointerpretacja? Owszem, ale zachowując jakieś standardy. Bo niedługo będziemy mieli tyle wersji drogi do zbawienia ile ludzi na ziemii.

    • +1 2
  15. "Na razie NIE MA ŻADNYCH innych dowodów które można tu wykorzystać. Jeśli się pojawią, historycy z pewnością ogłoszą całemu światu, po wnikliwej analizie i dyskusjach, że jest inaczej. Jednak na ten moment NIE MA takich dowodów. I nie liczyłbym na nagłe znalezisko kuferka pod kolumną w Bazylice św. Piotra, w którym to byłby dokument mówiący o wielomilionowych prześladowaniach ludzi przez Inkwizycję."

    W sumie z tym argumentowaniem Cygnusa od początku chodziło raczej o zanegowaniu, że "istnieje szansa, że inkwizycja mogła zabić dowolną liczbę od jednego do [wstaw dużą liczbę] osób. Można przybliżyć na podstawie zeznań świadków i innych dokumentów, że liczba ta wahała się w jakimś przedziale. A argument, że jak coś nie zostało opalone, jest prawdziwe... Funkcjonuje w obecnej fizyce. Poczytaj Sobie o teorii pola kwantowego i postulatach mechaniki kwantowej.

  16. Polowanie na czarownice to wymysł protestantów? Pozostawię bez komentarza.

     

    Odwołam się do całego posta, cytatem:

     

     

    Ileż to słyszeliśmy opowiadań o straszliwych więzieniach Inkwizycji ! Wierni postulatowi sprawdzania dostępnych źródeł historycznych, porównajmy obraz z nich się wyłaniający z owymi opowiadaniami.

    Inkwizycja miała dwa rodzaje więzień :

    • "tajne więzienie" (odpowiednik dzisiejszego aresztu śledczego)
    • "więzienie karne" (carcel de penitencia) gdzie osoby skazane odsiadywały karę "wiecznego więzienia" (proszę aby nikogo nie myliła ta nazwa - "wieczne więzienie" rzadko bywało dożywociem, wyrok mógł opiewać na wiele lat, ale mogły to być też np. 3 miesiące. Po prostu nazwą tą opatrywano każdy orzeczony wyrok więzienia. W XV i XVI wieku "wiecznym więzieniem" nazywano także obowiązek przebywania w domu krewnych lub nawet zakaz opuszczania miasta)

    Pewnym paradoksem jest, iż więzienia "karne" były zwykle lżejsze niż areszt śledczy. Niektóre z nich były rzeczywiście ciemne i mokre (wymienia się Sewillę, Kordobę i Saragossę), większość jednak była znacznie lżejsza niż "standardowe" więzienia królewskie[1]. Zdarzało się często, iż więźniowie pospolici - osadzeni w więzieniach publicznych - samooskarżali się przed Inkwizycją wyłącznie po to, by przeniesiono ich do owych "lochów Inkwizycji"!

    Nic w tym zresztą dziwnego, skoro - w odróżnieniu od więzień królewskich - w "lochach" Inkwizycji z reguły karmiono regularnie i to wcale nie najgorzej (chleb, mięso, wino). Więźniowie posiadający własne środki mogli sobie ponadto sprowadzać posiłki z miasta ( w tym także owoce i słodycze). Choć brzmi to dla nas - wychowanych na "czarnej legendzie" Inkwizycji - niewiarygodnie, jednym z obowiązków służby więziennej było czuwanie, aby aresztanci nie przejedli w ten sposób całego swojego majątku (nie w ich interesie zresztą - musieli mieć z czego płacić grzywny !). Ubodzy aresztanci dostawali "z urzędu" kapcie, koszule i kalesony, zaś ludzie należący do inteligencji zwykle mogli przechowywać w celi książki oraz przybory do pisania. Wszystkim więźniom zapewniano opiekę lekarską.

    Mężczyźni osadzani byli z reguły w celach pojedynczych, zaś kobiety - w zbiorowych, co miało w założeniu chronić je przed nadużyciami ze strony służby więziennej.

    Oczywiście wszystko to nie oznacza, iż nie zdarzały się nieprawidłowości - wiemy że w 1560 roku w Sewilli bunt więźniów został brutalnie stłumiony, na Wyspach Kanaryjskich w 1792 nakarmiono więźniów soloną rybą bez podania wody, zaś w 1544 roku w Barcelonie ujawniono przypadki "dorabiania" przez obsługę więzienia na obcinaniu racji aresztantów. Jednak sam fakt, iż znamy te przypadki świadczy, iż to nie one stanowiły normę.

    Od XVII wieku często więzienie polegało na obowiązku noszenia specjalnego stroju i powrotu na noc do celi. Dochodziło tu zresztą do zabawnych paradoksów : więzień przebywający w dzień w mieście, a na noc wracający do celi nie musiał - w związku ze statusem osadzonego - płacić podatków. Powodowało to sytuację, iż przedsiębiorcy "osadzeni" mogli oferować towary taniej niż "wolna" konkurencja i nierzadko dorabiali się majątków (kara "wiecznego więzienia" trwała zazwyczaj nie dłużej niż 3 lata, zaś wyrok "więzienia wiecznego i nieodwołalnego" opiewał zwykle na mniej niż 8 lat). Ułatwienia te nie były jednak możliwe w początkach istnienia inkwizycji.

     

    Co Inkwizycja wniosła do życia społecznego ?

    Założę się, że na tak sformułowany podtytuł większość czytelników odruchowo się żachnie - a jednak Inkwizycji właśnie zawdzięczamy szereg instytucji, którymi chlubi się nowożytny system prawny. Pierwszą z tych zdobyczy jest instytucja obrońcy. Z cała pewnością nie był to obrońca w dzisiejszym znaczeniu tego słowa (niektórym posada ta myliła się zapewne z funkcją prokuratorską), jednak fakt pozostaje faktem - to właśnie Officium zawdzięczamy tę - fundamentalną dla nowoczesnego wymiaru sprawiedliwości - instytucję prawną.

    Inną innowacją, może nie tyle wprowadzoną co wskrzeszoną przez Inkwizycję była wieloinstancyjność. Od wyroku trybunału oskarżony mógł się odwoływać, jednak początkowo nie wszystkim więźniom na to zezwalano. Praktyka blokowania części odwołań zanikła z chwilą, kiedy Suprema (naczelny organ inkwizycji w Hiszpanii) wprowadziła obowiązek przekazywania wyroków do siebie dla zatwierdzenia. Zmieniała ona często wyroki nawet bez składania odwołania i to przeważnie na korzyść oskarżonych.

    Warto także powiedzieć, iż o ile koncepcje doktrynalne Lutra nie spotkały się w Hiszpanii ze zbyt gorącym przyjęciem, o tyle postulaty moralne zrealizowano na długo przed wystąpieniem doktora Marcina w Wittenberdze. Prymas Hiszpanii (a od 1507 Generalny Inkwizytor Kastylii) kardynał Cisneros przeprowadził bardzo skrupulatną lustrację usuwając ze stanowisk w Kościele i inkwizycji ludzi niegodnych, a także dbał o poziom wykształcenia duchowieństwa ( w 1508 założył w tym celu uniwersytet). Wydał także walkę handlowi odpustami (co było osią późniejszego wystąpienia Lutra). Praktyka ta nie była zresztą nigdy przez Kościół Powszechny dopuszczona, jednak dość często zdarzały się w jej dziedzinie nadużycia.

    Jeszcze dłuższą pod względem "zdobyczy" kartę ma Inkwizycja Papieska. Mocą ustanowienia papieża Grzegorza IX podsądny nie tylko mógł, ale wręcz musiał mieć obrońcę, i to z kwalifikacjami zawodowego prawnika, zeznania wydobyte na torturach nie mogły być materiałem dowodowym, a oskarżony i jego obrońca mogli się zapoznać z wszystkimi dowodami winy i nazwiskami świadków (rzecz nowa w ówczesnym wymiarze sprawiedliwości i całkowicie różna nawet od praktyki obowiązującej w inkwizycji hiszpańskiej).

    Bardzo surowe kary - do śmieci włącznie - groziły za rzucanie fałszywych oskarżeń (ten punkt staje się oczywisty jeśli pamiętać, iż Rzym powołał inkwizycję papieską przede wszystkim po to, by zapobiec skazywaniu niewygodnych ludzi pod pozorem herezji czy czarów (co było to powszechną praktyką wśród średniowiecznych feudałów). Inkwizycja znała także instytucję ławników - choć pełnili oni raczej rolę konsultacyjną dla zawodowego sędziego. Wprowadzono też - rewolucyjną na owe czasy - zasadę, iż nie wolno karać ludzi niepoczytalnych. Nie była to czysta teoria - przewód sądowy rozpoczynał się od obdukcji lekarskiej.

    Inna innowacją, jaką wprowadziła inkwizycja papieska było wcześniejsze zwolnienie za dobre sprawowanie.

     

    Różne zarzuty

    Wśród zarzutów stawianych postępowaniu inkwizycyjnemu wymienia się zarzut utajniania nazwisk świadków oskarżenia. Ma to rzekomo świadczyć o braku praworządności. Tymczasem powód tej praktyki był całkowicie odmienny:

    W przepisach dotyczących prowadzenia śledztwa wielką szansą dla badanego była możliwość zdyskredytowania świadków oskarżenia przez zarzucenie im przez podsądnego nieobiektywności. Odbywało się to w ten sposób, iż oskarżony mógł podać trybunałowi listę swych "śmiertelnych wrogów" i tym samych zneutralizować ich zeznania (zwracam uwagę iż jest to znacznie więcej, niż może zrobić dla swej obrony podejrzany we współczesnym procesie karnym !). Aby jednak zapobiec oszustwom w tym względzie (np. żeby oskarżony nie neutralizował wszystkich niewygodnych świadków "jak leci") lista zeznających była przed postawionym w stan oskarżenia utajniona. Ten - oczywisty przy tak skonstruowanym mechanizmie eliminowania zeznań osób niechętnych podsądnemu - krok jest dziś przytaczany przez przeciwników Inkwizycji jako argument mający wykazać jej brak praworządności.

    Jak silnym narzędziem była w rękach oskarżonego owa lista "śmiertelnych wrogów" świadczy przypadek Gaspara Torralby z Vayona. Został on aresztowany w 1531 roku pod zarzutem luteranizmu. Torralby był przysłowiową "zakałą" miasteczka, nic dziwnego więc iż do świadczenia przeciw niemu zgłosiło się aż 35 sąsiadów. Podsądny nie znał składu ławki świadków oskarżenia, jednak niewiele myśląc przystąpił do sporządzania listy "śmiertelnych wrogów". Umieścił na niej po prostu wszystkich, którzy mu tylko przyszli na myśl (152 osoby, w tym własną żonę i córkę). Okazało się, iż na liście tej znajdują się również wszyscy świadkowie, a więc proces musiano umorzyć.

    Inną częścią "czarnej legendy" jest rzekome skazywanie na śmierć ludzi szalonych. Oczywiście, podobnie jak inne ówczesne sądy Inkwizycja zapewne skazała pewną liczbę osób które dziś wylądowałyby raczej na oddziale zamkniętym jakiegoś szpitala psychiatrycznego - winić za to należy jednak raczej stan wiedzy medycznej. Dokumenty wskazują jednakże, że niemal zawsze gdy ówczesna, prymitywna medycyna rozpoznawała szaleństwo oskarżonego, sprawa była umarzana.

     

    Kary

    Wbrew rozpowszechnionej opinii, stos nie był najczęściej orzekaną karą. ściśle biorąc, Inkwizycja nie mogła nikogo na stos skazać - nie miała takich uprawnień. Po stwierdzeniu ciężkiego przypadku herezji, Officium przekazywało oskarżonego organom państwa z prośbą o okazanie miłosierdzia i nie przelewanie krwi. Ten zwyczaj "prośby o łaskę" - przejęty od Inkwizycji papieskiej - był jednak tylko formą, gdyż władze państwowe nigdy nie uwzględniły takiej prośby.

    Ustalenie dokładnej liczby osób spalonych na stosie jest dość trudne. Prawdopodobnie najwięcej osób zginęło w ciągu pierwszego półwiecza działalności tej instytucji (być może było to nawet kilka tysięcy osób). W latach późniejszych ( 1560-1700) skazani na śmierć stanowili co najwyżej 1%, zaś później nawet ułamek procenta. W pięćdziesięcioleciu 1759-1808 spalono w Hiszpanii czterech heretyków. Ustalenie dokładnej liczby jest trudne także z tego powodu, iż większość egzekucji nie była wykonywana na skazanych, lecz in effigie, tj. palono w zastępstwie kukły mające wyobrażać skazanego. Ocenia się, iż liczba egzekucji in effigie przekraczała wielokrotnie liczbę rzeczywistych wykonań wyroku (tzw. in persona).

    W wieku XVIII niechęć do wydawania wyroków śmierci w Inkwizycji tak wzrosła, tak że szukano pretekstu do uniewinnienia podsądnego. Niemal zabawny jest tu przypadek księdza Miguela Solano, heretyka i głosiciela herezji. Został on skazany na "przekazanie ramieniu świeckiemu" przez trybunał w Saragossie. Władza naczelna Inkwizycji, Suprema, nakazała odroczenie egzekucji i podjęcie prób nawrócenia. Gdy to nie przyniosło efektu, trybunał uznał go ponownie winnym. Tym razem Suprema wstrzymała wykonanie wyroku pod pozorem badań lekarskich - niestety, ksiądz Miguel okazał się być całkowicie zdrowym. Usiłując jakoś temu zaradzić, zarządzono szeroko zakrojony wywiad środowiskowy - gdy okazało się iż oskarżony chorował niegdyś na jakąś niegroźną chorobę, czym prędzej uznano iż jest on niespełna rozumu i sprawę umorzono.

    Oczywiście przedstawiłem tu szczególny wypadek - w początkach działania Inkwizycji scenariusz taki byłby mało prawdopodobny.

    Arsenał orzekanych kar był dość szeroki. Ich dolegliwość zależała od rodzaju przestępstwa, statusu społecznego i finansowego oskarżonego oraz stopnia okazanej skruchy. Bardzo popularne były kary finansowe (grzywny lub przepadek mienia), nakładano też często pokuty duchowe. Pokutą mogło być słuchanie Mszy świętej, odmawianie różańca czy Psalmów. (Podobnie było w Inkwizycji Rzymskiej - np. Galileusz został skazany na odmawianie raz w tygodniu, przez trzy lata siedmiu psalmów. Ponieważ był człowiekiem wierzącym, po zakończeniu tej kary , kontynuował odmawianie tych psalmów aż do końca życia). Stosowano też wymóg podzielenia się majątkiem z ubogimi, poszczenia w wyznaczone dni itp. Niekiedy stosowano kary "indywidualne" - np. zakaz wykonywania zawodu akuszerki (Walencja 1607) czy zakaz gry w karty i kości (Toledo 1685, sprawa bluźniercy Lucasa Moralesa).

    Kary pieniężne lub przepadek mienia egzekwował poborca konfiskat. Po opłaceniu kosztów działania trybunału, pieniądze trafiały do kasy państwa.

    Do standardowego arsenału kar należała też banicja (dla obywateli Hiszpańskich) lub nakaz opuszczenia kraju (dla obcokrajowców). Stosowano też przeciwieństwo - nakaz pozostawania w określonej miejscowości. Jak widać, poza pokutami "duchowymi" stosowane kary nie odbiegały zbytnio od tych wymierzanych przez ówczesne sądy świeckie. Przykładem może być kara chłosty, wymierzana publicznie. Władze Inkwizycji jednak nie zezwalały na agresywne zachowanie publiczności, o czym świadczyć może edykt Supremy z 1680 roku, piętnujący wypadki obrzucania skazańców kamieniami przez asystujący przy karze tłum.

    Pewnym specyficznym rodzajem kary był obowiązek sambenito, tj. noszenia specjalnego stroju. Dla ludzi z wysoką pozycją społeczną sporą dolegliwością były też inhabitacje, to jest zakazy pełnienia ważnych funkcji społecznych przez dzieci skazanego. Prowadziło to niekiedy do paradoksów : w 1590 roku w Los Santos Cristobal Rodriquez (syn człowieka skazanego na inhabitację) zachował funkcję szefa straży oświadczając publicznie iż jest... bękartem. Oświadczenie to - w innych okolicznościach uważane w XVI wieku za wstydliwe - pozwoliło mu obejść wyrok trybunału.

    Najcięższe kary to oczywiście galery i stos. Na pomysł tej pierwszej kary wpadł król Ferdynand na początku XVI wieku - zapewniając sobie tym samym "kadry" dla marynarki wojennej. Współpraca jednak nie układała się najlepiej, gdyż flota hiszpańska niechętnie zwalniała więźniów, którym kara się już zakończyła. Zmuszało to Inkwizycję do wielokrotnych monitów w tej sprawie. Na galery nie skazywano kobiet, które w zamian były kierowane do bezpłatnej pracy w szpitalach lub przytułkach dla sierot.

     

    Tortury

    Tortury są najbardziej chyba integralną częścią czarnego obrazu Inkwizycji. Jak było naprawdę ?

    Do drugiej połowy XVIII wieku (kiedy to wiele krajów zrezygnowało z ich stosowania pod wpływem argumentacji takich myślicieli jak Monteskiusz czy Sonnenfels) tortury były normalnym sposobem prowadzenia przesłuchań i wyjaśniania wątpliwości przez europejskie sądy. Panowało w Europie tzw. prawo magdeburskie, gdzie głównym dowodem było przyznanie się oskarżonego do winy, a głównym środkiem skłonienia go do tego - tortury. (Aby pokazać tło epoki warto dodać, iż jest to czas kiedy każdy sąd miejski złożony z mieszczan i kata miał prawo do wymierzenia 21 rodzajów śmierci "kwalifikowanej" - tzn. połączonej z torturami - za kradzież, cudzołóstwo i tym podobne przestępstwa). Stosowanie tortur wynikało z zaliczenia herezji do zwykłych , ściganych przez państwo przestępstw, choć hiszpańska Inkwizycja wyróżniała się tu raczej pozytywnie wśród innych trybunałów - tortury były łagodniejsze i rzadziej stosowane, a przede wszystkim ich używanie było ujęte w ramy ścisłych przepisów.

    Do stosowania tortur w przewodzie sądowym zniechęcały procedury samej Inkwizycji - bowiem jeśli więzień "pokonał" tortury - sprawa była umarzana (co prawda w pewnym okresie zdarzało się, iż osobnik ten lądował w ramach pokuty na pewien czas nawet na galerach). Nie była to możliwość czysto teoretyczna - stosunkowo wielu więźniów w ten sposób uzyskiwało wolność. źródła podają przykładowo, iż na auto (ogłoszeniu wyroku) w 1594 roku w Walencji umorzono z powodu "pokonania tortur" 53 z ogólnej liczby 96 spraw.

    Być może ten przepis Officjum sprawił, iż jak pokazują badania archiwalne tortury były stosowane w ok. 10% śledztw.

    Innym czynnikiem był wymóg oględzin lekarskich przed przystąpieniem do tortur. W przypadku złego stanu zdrowia lekarz po prostu zabraniał ich stosowania. Musiało się to zdarzać dość często, gdyż zachowała się datowana na 1622 rok, nagana związana ze zbyt częstym korzystaniem z tego paragrafu.

    Lekarz zresztą musiał być obecny także przy samych torturach, aby tortury nie spowodowały trwałego kalectwa czy śmierci oskarżonego. W razie potrzeby przerywał ich stosowanie.

    Wiadomo ponadto, iż tortur nie stosowano w przypadku lżejszych zarzutów, gdy zachodziła obawa iż mogłyby w praktyce być dolegliwsze od orzeczonej kary.

    Wbrew rozpowszechnionym opiniom Inkwizycja hiszpańska nie stosowała ani przypalania żelazem, ani w ogóle szerokiego wachlarza tortur. Dopuszczalne były w zasadzie trzy metody :

    • garrucha (podnoszenie przy pomocy liny przywiązanej do związanych na plecach rąk
    • toca (kneblowanie w położeniu "do góry nogami" i podduszaniu strumieniem wody - przepisy dopuszczały maksymalnie 15 litrów)
    • potro (mocne krępowanie ramion sznurem i zaciskaniu go w ten sposób, aby wrzynał się w ręce)

    Oczywiście należy zakładać, że zdarzały się w tej sprawie nadużycia - świadczą o tym reprymendy naczelnej rady Inkwizycji (tzw. Supremy) z lat 1484, 1488, 1500, 1561, 1575, 1627, 1630 i 1667. Jednak nadużycia te nie były tolerowane, a znane z literatury opisy (czytaliście Studnie i wahadło E.A.Poe ?) należy włożyć między bajki.

    Pewną ciekawostką jest, iż inkwizytorzy - zgodnie z Kodeksem Kanonicznym - nie mieli prawa obecności podczas tortur.

    W zasadzie przepisy nie pozwalały na kilkukrotne stosowanie tortur (dopuszczona była jedna sesja trwająca pół godziny). Niestety ten przepis bywał obchodzony (przez interpretację następnej sesji jako kontynuacji poprzedniej), jednak rzadko przekraczano liczbę trzech sesji. I tu inkwizycja wyróżniała się pozytywnie na tle innych sądów, w których w Europie przyjęta była zasada 5 paleń (sesji tortur) - po szóstej sąd rezygnował z oskarżenia ( stąd polskie powiedzenie "pal go sześć" oznaczające rezygnację).

    Zeznania wydobyte na torturach traciły swą ważność, jeśli podsądny nie potwierdził ich w ciągu 24 godzin na sali sądowej. Przeczy to powszechnie przyjętej opinii, iż tortury miały na celu wymuszenie zeznań obciążających - stanowiły one raczej coś w rodzaju ordallii czy znanych z wcześniejszych procesów karnych pojedynków sądowych, przy czym zdaje się iż nie miano złudzeń, iż ucierpią także niewinni. Francisco Peni (teoretyk Inkwizycji) tak oświadczał torturowanym : "Nie przyznawaj się do tego, czego nie zrobiłeś i pamiętaj, że jeśli zniesiesz z pokorą niesprawiedliwość i męczarnie, dostąpisz chwały męczeńskiej". Nie da się ukryć, że takie podejście powodowało niejednokrotnie zarówno skazywanie niewinnych, jak i uwalnianie winnych.

     

    Walka z zabobonem

    W wiekach średnich pobożność ludowa pełna była różnego rodzaju "nawiedzonych", przy czym niektórzy z nich posuwali się do dość zaskakujących twierdzeń, np. negowali potrzebę pracy, rodziny, niektórzy nawet uważali że wiara upoważnia człowieka do rozpusty (dokładniej - uważali iż człowiek "czysty" może uprawiać rozpustę nie grzesząc - słynny casus ks.Medrano z Toledo). Były także "beatas" ("świętoszki") które np. twierdziły iż są żoną Jezusa, propagowały wizje i przepowiednie, sprzedawały amulety etc.

    Inkwizycja ścigała te wypaczenia, postępując jednak stosunkowo łagodnie. Wynikało to z przekonania, iż "oświeceni" są w istocie ludźmi dobrej woli, wprowadzonymi w błąd przez siły szatańskie.

    Całkiem inaczej podchodzono do "fałszywych mistyków" (oszustów religijnych). Tych ścigano surowo, choć rzadko bywali skazywani na karę śmierci - głównym celem było zdemaskowanie ich szarlatanerii. Trzeba powiedzieć, że o ile większość działań Inkwizycji - wbrew dzisiejszym opiniom - cieszyła się poparciem ludności, o tyle walka z szarlatanerią wywoływała wiele niesnasek. Officium nie ugięło się jednak przed humorami ludu i w wiekach XVI-XVIII przeprowadziło wiele procesów o "fałszywą mistykę", niejednokrotnie występując odważnie przeciwko możnym tego świata.

    Zepsucie to nie ominęło także niektórych domów zakonnych - przykładem był proces kwietystów z Corella. Oskarżonymi byli przełożeni dwu klasztorów - męskiego i żeńskiego. On - Juan de la Vega - uważał się za najwiekszego współczesnego mistyka hiszpańskiego, ona zaś - Agueda de Luna - słynęła z "cudów" i "wizji". śledztwo wykryło, iż mieli oni pięcioro dzieci, które dusili zamiast po urodzeniu. "Matka" Agueda zmarła w więzieniu, zapadły także wyroki dożywocia oraz nakazano zwrot i zniszczenie wszystkich "dewocjonaliów" wyprodukowanych przez straszliwą parę.

    Ta troska o moralność ludzi Kościoła miewała także niestety złe skutki; znany mistyk, św.Ignacy Loyola, autor używanych i cenionych do dziś "ćwiczeń duchowych" (tzw.rekolekcje ignacjańskie) został oskarżony o iluminizm i przesiedział 7 tygodni w więzieniu oraz nakazano mu wstrzymać się z działalnością publiczną na 3 lata.

     

    Palenie czarownic

    Cóż bardziej się kojarzy w powszechnej świadomości z Inkwizycją jak nie procesy o czary i palenie na stosie czarownic ? Prześledźmy zatem fakty, gdyż na przykładzie procesów o czary najlepiej chyba widać funkcjonowanie propagandy tworzącej "czarna legendę" inkwizycji. Ale zacznijmy od początku...

    We wczesnym średniowieczu praktyki magiczne były bardzo rozpowszechnione. Zjawisko to było trudne do powstrzymania - nie zaradziła im ani bulla papieża Jana XXII z 1326 roku (Super illius specula) ani nawet rozporządzenia królewskie (w Kastylii w roku 1414 państwo wydało przepis skazujący na śmierć magów, wróżbitów i astrologów - niemal zupełnie bezskutecznie).

    Na początku władze Inkwizycji nie były pewne, czy sprawy takie w ogóle podlegają ich kompetencji - badano ich związek z wiarą. Zajmowano się raczej tymi spośród nich, które miały bezpośredni związek z kultem szatańskim lub w których - w trakcie obrzędów "magicznych" - profanowano hostię, wodę święconą, oleje chrzcielne, krucyfiks itp.

    Tak więc, aż do roku 1576 istniała pewna dualność - magią zajmowała się zarówno inkwizycja, jak i sądy królewskie i biskupie. Co więcej, sądy inkwizycji były dużo mniej surowe od państwowych (zwykle było to publiczne odrzeczenie, chłosta lub grzywna - w ciężkich przypadkach banicja lub więzienie).

    Po roku 1576 Officium, wychodząc z założenia, iż wiara w astrologię kłóci się z wiarą w wolną wolę człowieka ( na takim stanowisku zresztą stoi Kościół do dziś) wprowadziła książki astrologiczne na indeks (uważano jednak, by nie zabronić używania książek mówiących o zastosowaniu nauki o gwiazdach w rolnictwie, medycynie czy nawigacji). Usiłowano również nakłonić uniwersytet w Salamance do likwidacji wykładów astrologicznych. Zabiegi te zbiegły się w czasie z bullą papieża Sykstusa V Coeli et Terrae, potępiającą oprócz astrologii także wróżbiarstwo i inne praktyki magiczne (zresztą czarostwo potępiali też papieże Innocenty VIII, Aleksander VI, Leon X, Hadrian VI i Klemens VII).

    Wyroki wówczas nie były wysokie - jedynie duchowni mogli się spodziewać dodatkowo utraty święceń.

    W 1486 roku wychodzi książka Młot na czarownice (autorami byli niemieccy inkwizytorzy Sprenger i Kramer) w którym opisano "praktyki" czarownic. Trudno powiedzieć na ile oddawała ona rzeczywistość ówczesnego satanizmu (opisy są raczej wątpliwej wiarygodności), niemniej stała się ona na długie lata szeroko rozpowszechnioną lekturą, mimo potępienia książki przez papieża Aleksandra VI. Ten sam papież zresztą osobiście uchylał wyroki procesów o czary, a gdy w roku 1492 król Hiszpanii Juan wydał edykt wypędzający Żydów (jeśli się nie nawrócą w ciągu czterech miesięcy), papież udzielił im schronienia. (Podobnie gdy Manuel (król portugalski) chciał w pięć lat później skłonić Żydów siłą do chrztu, Aleksander VI wsparł protest miejscowego biskupa i wymógł dla Żydów edykt tolerancyjny.)

    Aleksander VI nie był zresztą wyjątkiem - już wcześniej papieże Innocenty III, Honoriusz III, Grzegorz IX, Celestyn IV, Innocenty IV, Aleksander IV, Urban IV, Klemens IV uchylali wyroki skazujące na śmierć (niestety królowie z reguły nie respektowali takiego uchylenia. W 1252 roku papież Innocenty IV wydał nawet bullę (ad exstirpanda) nakazującą łagodne traktowanie uwięzionych. Powtórzył też w niej zakaz stosowania tortur wobec przesłuchiwanych.

    Nadejście Reformacji jeszcze zaogniło sytuację. Zarówno Marcin Luter, jak i Kalwin czy Bullinger ostro występowali przeciw czarownicom. O ile jednak w krajach, gdzie istniała inkwizycja, poddana szczegółowym przepisom co do sposobu prowadzenia śledztwa i wydawania wyroków proces - nazwijmy to umownie "polowania na czarownice" był ograniczony ścisłymi normami prawnymi i weryfikowany przez władze zwierzchnie, o tyle w innych krajach procesy o czary pozostawiono lokalnym trybunałom. Warto dodać w tym miejscu, że każdy feudał miał pewną władzę sądowniczą na podległych mu terenach - tak więc niedobrze było być majętnym lub nie lubianym przez wojewodę sąsiadem. Pod pozorem oskarżenia o czary załatwiano prywatne porachunki. Skutkiem takiego układu czynników było, iż - według dzisiejszych szacunków - ponad 90% czarownic spalono w krajach protestanckich !

    W samych tylko Niemczech stracono ok. 100 000 (sto tysięcy) czarownic, podczas gdy całkowita liczba osób skazanych na śmierć przez Inkwizycję Hiszpańską przez cały okres jej trwania wynosi najwyżej 25 000 osób 2 (niektórzy historycy podają nawet liczbę... 1 tysiąca). W ogólnym szaleństwie spalono w całej Europie za czary ok. pół miliona osób3.

    W Hiszpanii (podobnie zresztą jak w całej Europie) czarostwo ścigały przede wszystkim władze świeckie ( a także - w mniejszym stopniu - sądy biskupie), zaś największą aktywność przejawiali sędziowie prowincjonalni. Podczas gdy w całej Europie trwał szał palenia czarownic, Generalny Inkwizytor zwołał do Granady w 1526 roku sesję teologiczną która miała rozstrzygnąć realność istnienia czarownic, sabatów itp. Chociaż sesja potwierdziła istnienie czarostwa, jednak ujawniła się na niej frakcja (której przewodził przyszły Generalny Inkwizytor Fernando de Valdes), która poddawała w wątpliwość istnienie czarownic. Fakt ten wpłynął niewątpliwie na to iż od tej pory władze inkwizycji wielokrotnie zalecały ostrożność i powściągliwość w sprawach o czary. Co więcej, stwierdzono iż najskuteczniejszą metodą walki z czarostwem jest intensyfikacja misji ewangelizacyjnej na terenach zagrożonych tymi praktykami, powszechne oświecenie religijne oraz fundowanie obiektów sakralnych w miejscach rzekomych sabatów. Grupa Valdesa wysunęła nawet postulat wypłacania z funduszy inkwizycji zapomogi najbiedniejszym, aby nie szukali pomocy w praktykach magicznych.

    Bardzo znanym wydarzeniem w Hiszpanii była sprawa czarownic z Navarry - w sprawie tej, prawdopodobnie opartej na podnieconych nastrojach zapadło kilkadziesiąt wyroków śmierci i pojawiło się sporo fantastycznych opisów. Działo się to w roku 1527.

    Sytuacja ta omal nie powtórzyła się - także w Navarze - w roku 1538. Teraz jednak władze inkwizycji, nie chcąc dopuścić ponownie do wymknięcia się sytuacji spod kontroli wysłały na miejsce specjalnego wizytatora mającego przekonywać miejscową ludność o wątpliwej wartości książek w rodzaju Młota na czarownice. Równocześnie zaostrzono kontrolę lokalnych trybunałów (np. z tego powodu zdymisjonowano w 1550 inkwizytora Sarmiento w Barcelonie).

    Jak widać, mimo szaleństwa w całej Europie, władze inkwizycji nie uległy manii polowań na czarownice. W 1530 roku rozesłano okólnik zalecający ostrożność, zaś wkrótce potem Suprema nakazała przesyłanie do siebie wszystkich wyroków do zatwierdzenia - i z reguły je łagodziła. Ograniczono także dowolność postępowania, żądano dowodów iż taka czy inna szkoda nie mogła powstać z przyczyn naturalnych, lecz jest efektem działania magicznego. Wszystko to prowadziło do niechęci ze strony sędziów świeckich, którzy orzekali w sprawach o czary znacznie wyższe wyroki i czynili to dużo łatwiej. Niechęć ta była tym większa, że inkwizycja zabroniła przekazywania swoich aresztantów sądom świeckim i biskupim, gdyż równało się to częstokroć w praktyce wyrokowi śmierci.

    Znany jest też wypadek, w którym w jednym z trybunałów przyjęto wykładnię, iż samo zgłoszenie oskarżenia o czary mogło być zinterpretowane jako... herezja. Ten prosty manewr powstrzymał nawałę donosów i ostudził ogólną histerię ludności.

    Do dziś nie do końca wyjaśnione są powody tak wielkiej powściągliwości inkwizycji w sprawie czarów. Na pewno jakąś rolę odegrała tu - dość sceptyczna - postawa Inkwizytorów Generalnych (którzy byli z reguły ludźmi wykształconymi), niechęć do represjonowania tzw. starych chrześcijan oraz to, że inkwizycja posiadała zarówno kadry naukowe zdolne do chłodnej refleksji nad sprawą, jak i aparat umożliwiający powstrzymanie samowoli swoich trybunałów. Nadto podsądni w sprawach o czary wywodzili się z dołów hiszpańskiego społeczeństwa - co czyniło ich w oczach trybunału raczej ofiarami, niż wspólnikami diabła.

    Momentem zwrotnym okazała się - paradoksalnie - najbardziej tragiczna karta. W górskim regionie Zugarramurdi w Baskoni, pod wpływem łowów na czarownice uprawianych w pobliskiej Francji wybuchła psychoza strachu. Dokonywano krwawych samosądów, tak że wiele osób zgłaszało się z denuncjacją lub autodenuncjacją do władz świeckich, kościelnych i inkwizycji. Ta ostatnia postanowiła wysłać z misją wizytatora, Juana Valle de Alvarado. Ów w trakcie kilkumiesięcznej wędrówki zebrał oskarżenia przeciw 280 osobom, z czego aresztowano 40 osób (11 z nich otrzymało wyroki śmierci - z tego faktycznie spalono 6 osób).

    Wydarzenia te nie uśmierzyły psychozy w regionie - przeciwnie, samosądy przybrały na sile. W tej sytuacji Suprema zdecydowała się posłać innego wizytatora - został nim członek trybunału inkwizycyjnego Alonso de Salazar y Frias. On także podjął, trwającą 8 miesięcy, wędrówkę po górskim regionie Zugarramurdi. W wyniku auto- i denuncjacji zebrał oskarżenia przeciw ponad 6000 osób. Alonso jednak był prawnikiem i to krytycznym - nie aresztował nikogo, lecz poddał analizie zgromadzony materiał dowodowy. Wykonał także wizje lokalne na miejscu rzekomych sabatów, wykonał próby działania "maści czarownic" (jak łatwo się domyślić, okazało się iż nie potrafi ona ani umożliwić lewitacji, ani nie jest szkodliwa dla zwierząt), dokonał konfrontacji zeznań a nawet zlecił badania lekarskie kobiet, które twierdziły że współżyły z szatanem (niektóre z nich okazały się być dziewicami).

    W tej sytuacji napisał raport dla Supremy, w którym zawarł m.in. następujące słowa :

    '[...] Rozważywszy to wszystko z należytą chrześcijańską wnikliwością, nie znalazłem najmniejszych podstaw, by sądzić, że choćby w jednym przypadku doszło do prawdziwych czarów.

    [...] Na podstawie mojego doświadczenia wnioskuję o wadze milczenia i powściągliwości, jako że nie było czarownic ani zauroczonych, dopóki nie zaczęto mówić i pisać na ich temat.[...]'

    31 sierpnia 1614 roku Suprema przyznała, iż wyroki w sprawie regionu Zugarramurdi były błędem i formalnie rehabilitowała skazanych, co wiązało się z cofnięciem konfiskat itp. kar dodatkowych. Aby aresztować jakąkolwiek osobę z oskarżenia o czary, potrzebne było od tej chwili przedstawienie niezbitych dowodów, zgoda wszystkich członków trybunału oraz uzyskanie zezwolenia Supremy. Umorzono wszystkie trwające jeszcze procesy o czary, zaś lokalne trybunały otrzymały specjalne kwestionariusze pytań, które miały sformalizować przesłuchania w sprawach o czarostwo. Jeśli ktoś sam zgłaszał się do trybunału należało zadać pytanie czy owa niewierność zdarza się tylko nocą, czy też w dzień - po usłyszeniu odpowiedzi "nocą" kwalifikowano zeznania jako relację ze snu i nie brano ich pod uwagę. Zakazano publikowania sensacyjnych szczegółów i odebrano możliwość orzekania w sprawach o czary sądom świeckim. Wezwano do nasilenia ewangelizacji na terenach objętych psychozą strachu przed czarownicami.

    Mimo że przez wiele jeszcze lat w Europie płonęły stosy, po przełomowym roku 1614 inkwizycja hiszpańska nie skazała na śmierć ani jednej osoby w sprawie o czary - wszystkie procesy kończyły się uniewinnieniem lub czysto symbolicznymi karami. Stanowi to jaskrawy kontrast z krajami protestanckimi - nic zresztą dziwnego jeśli pamięta się jak wielkim zapałem, wręcz obsesją chwytania czarownic pałał zarówno Marcin Luter, jak i Kalwin (w 1545 roku Kalwin spalił za czary - wg własnego widzimisię, bez żadnego sądu - 31 osób w Genewie).

    Choć trudno w to uwierzyć człowiekowi wychowanemu na propagandzie mówiącej jak to inkwizycja hiszpańska polowała na czarownice, fakty świadczą iż właśnie zachowanie świętego Officium w tej sprawie stanowi najjaśniejszy punkt na mapie średniowiecznej Europy.

     

    Zakres zainteresowań Inkwizycji

    Jako się rzekło, magią i czarownicami zajmowała się inkwizycja raczej niechętnie. Jakie były w takim razie jej główne dziedziny zainteresowań ? Można właściwie je podzielić na cztery rodzaje :

    • judaizujący chrześcijanie
    • moryskowie (mahometanizujący chrześcijanie)
    • heretycy
    • przestępcy przeciw moralności (sodomici, bluźniercy, bigamiści etc.)

    Wbrew obiegowym opiniom, Inkwizycja nie posiadała uprawnień do poddawania śledztwu osób nie będących katolikami (wyjątkiem było czynne znieważenie katolicyzmu lub kapłanów, niemniej procesy takie były rzadkością). Tak więc na przykład deportacje Żydów z Hiszpanii nie miały nic wspólnego z Inkwizycją - były posunięciem królewskim.

    Zasady zachowania zakresu działania bardzo pilnie przestrzegano - w [1] przytoczony jest casus, kiedy to w 1623 roku w Valladolid pewna skazana kobieta prowadzona na miejsce egzekucji poczęła krzyczeć, jakoby nigdy nie została ochrzczona. Reakcją było natychmiastowe wstrzymanie egzekucji i śledztwo, czy tak jest w istocie.

    Podobnie przepisy nie zezwalały na poddawanie śledztwu dzieci - z przykrością trzeba jednak powiedzieć, iż zakaz ten bywał obchodzony.

    Być może najbardziej znaną i komentowaną sprawą jest okres zwalczania herezji Katarów (albigensów), których przedstawia się dziś często jako niewinnych i łagodnych dziwaków. Prawda jednak była inna - Katarzy uważali świat materialny ( w tym ciało człowieka) za dzieło szatana a seks - za zbrodnię. Obrzęd "Oczyszczenia" polegał na zamurowaniu wskazanej osoby celem wyniszczenia jej ciała przez śmierć głodową. Bezpośrednim powodem niechęci chrześcijan do Katarów były morderstwa ( i to na dużą skalę) jakich dopuszczali się oni na katolikach ( szczególnie na duchownych). Nie zamierzam tu twierdzić, iż lekarstwo (wyprawa krzyżowa przeciw albigensom) było mniej krwawe niż choroba - jednak stanowczo należy przeciwstawić się legendzie o "łagodnych Katarach".

    W procesach przeciw albigensom uczestniczyła jedna z postaci "czarnej legendy inkwizycji", inkwizytor Tuluzy Bernard Gui. Propaganda antykatolicka ( a także współcześni literaci - patrz Imię Róży Umberto Eco) przypisują mu niezwykłą krwiożerczość i "palenie wszystkich jak leci". Dokumenty mówią jednak, iż wydawał on mniej więcej 1 orzeczenie "przekazania ramieniu świeckiemu" (czyli praktycznie kary śmierci) na 100 procesów. W swym podręczniku pisał iż inkwizytor powinien: "zawsze zachować spokój, nie dać się ponieść złości ani oburzeniu... powinien nie zatwardzać swego serca i nie odmawiać zmniejszenia albo złagodzenia kary zależnie od towarzyszących okoliczności... W przypadkach wątpliwych powinien być ostrożny, powinien wysłuchiwać, dyskutować i badać, aby dojść cierpliwie do światła prawdy"[2].

    Podobna historia jest z Torquemadą - najbardziej "czarna" wersja mówi o 2% wyroków śmierci. I on zostawił zapiski, w których napominał aby "sędziowie nie ulegali gniewowi ani łatwym uproszczeniom, aby pamiętali o miłosierdziu i o tym, że ich celem jest zwalczanie grzechu, nie grzeszników."[2] Takie słowa mniej dziwią, jeśli się wie iż ów człowiek, stanowiący ulubiony cel ataków swój majątek (już za życia, nie dopiero testamencie) przeznaczał dla biednych ( w tym dla rodzin osób skazanych przez inkwizycję).

    Chciałbym być dobrze zrozumiany, dlatego też powtórzę zastrzeżenie z początku tego tekstu - bynajmniej nie zachwyca mnie że 1 czy 2% oskarżonych zostało straconych. Niemniej obraz ten tak jaskrawo różni się od przedstawianego w literaturze popularnej i rozpowszechnionego w świadomości milionów ludzi, iż trudno nie podziwiać sprawności propagandy antykatolickiej, która go ukształtowała. Dla przykładu : Robert Steel w poważnym dziele Social England pisze "W Anglii liczba powieszonych za herezję przewyższa trzydzieści do czterdziestu razy analogiczne dane dla działalności Inkwizycji Hiszpańskiej". A jednak inkwizycja jest na ustach i w świadomości wszystkich, zaś o rzezi katolików wstydliwie zapomniano.

    Podobnie sprawa ma się z tzw. rewolucją francuską. W ciągu zaledwie dwu lat (1792-1794) zabito 36000 ludzi, w tym 12 000 bez sądu. O XX-wiecznych ( liczonych dziesiątkami milionów) ofiarach komunizmu nawet szkoda wspominać. Zresztą - jeśli mówimy o Hiszpanii - to komuniści zdołali tam w ciągu czterech lat (1936-1939) rzekomo oświeconego wieku XX zamordować 60 000 ludzi których jedyną wina było pochodzenie, śluby zakonne, posiadanie majątku lub zbyt wysokie wykształcenie. Jak widać, tworzone często porównania inkwizycji do stalinizmu czy hitleryzmu (socjalizmu internacjonalistycznego lub nacjonalistycznego) są głęboko nieuzasadnione i dla Officium krzywdzące.

    Oczywiście to wszystko nie stanowi jakiegoś usprawiedliwienia inkwizycji - cieszyłbym się jednak, gdyby w oskarżeniach zachowano odpowiednie proporcje, i by Ci których "współwyznawcy" (zarówno wiary jak i niewiary) mają znacznie więcej ofiar na sumieniu nie ujawniali tak dobrego samopoczucia oskarżając Kościół Katolicki.

    Prześladowania zarówno "mahometanizujących" jak i "judaizujących" chrześcijan (nigdy - przynajmniej ze strony inkwizycji - ortodoksyjnych Żydów) są najprzykrzejszą sprawą dla katolika przy omawianiu inkwizycji hiszpańskiej. I nie jest żadnym pocieszeniem, iż reszta Europy nie była w tej dziedzinie lepsza ani że przywódca Reformacji, Marcin Luter, nienawidził Żydów, planował ich wyniszczenie lub wypędzenie z Europy oraz że wzywał do pogromów. Owszem, powinno to nieco stonować zapędy krytyczne naszych Braci Odłączonych, niemniej stanowi niewątpliwie powód do smutku i przeprosin ze strony katolików.

    "Judaizujący" byli prześladowani szczególnie w pierwszych latach istnienia Officium, kiedy to nie ujęto jeszcze śledztwa w twarde ramy przepisów, a poszczególne trybunały lokalne miały dużą samodzielność. Co gorsze, byli oni niejako wzięci " w dwa ognie" - z jednej strony stała inkwizycja, z drugiej zaś ortodoksyjni Żydzi, którzy nie cierpieli "przechrztów". Do końca XV wieku w ściganiu "judaizujących" z inkwizycją aktywnie współpracowali więc lokalni rabini.

    Pod koniec XV wieku papież Sykstus IV próbował ograniczyć samowolę hiszpańskiej inkwizycji wydając w 1482 specjalną bullę. Zarzucał w niej inkwizytorom kierowanie się żądzą zysku i wystawianie dusz podsądnych na niebezpieczeństwo, przypominał o obowiązku zaznajamiania oskarżonych z zarzutami, brania pod uwagę okoliczności łagodzących oraz umożliwienia apelacji do Rzymu. Nakazywał także przestrzeganie prawa oskarżonego do posiadania adwokata. Szczególnie ważne było to, iż papież udzielił jednocześnie generalnej amnestii.Wielu historyków jest zgodnych, że gdyby papież nie ugiął się przed żądaniami królów hiszpańskich i nie odwołał tej bulli, byłby to koniec hiszpańskiej inkwizycji. Niestety, papiestwo nie wykazało należytego hartu ducha i od tej chwili Rzym praktycznie stracił wpływ na inkwizycję. Doszło nawet do tego, iż papieskie zarządzenia zmierzające do poprawy losu oskarżonych nie mogły być w Hiszpanii rozpowszechniane - król wsparł wręcz ten zakaz karą śmierci.

    W późniejszych wiekach nacisk przesunął się z represji na próby nawrócenia, choć przyznać trzeba że jeszcze kilkukrotnie aktywność Officium w tej dziedzinie rozpalała się na nowo.

    Przestępcy przeciw moralności (bluźnierstwa, bigamia, nieortodoksyjność, magia, sodomia) stanowią przedmiot większości spraw począwszy od XVI wieku, przy czym inkwizycja jest zwykle łagodniejsza w tych sprawach niż równoległe sądy świeckie. Być może przyczyna leżała w tym, iż Officium była przeznaczona nie tyle do sądzenia grzeszników, co do zapobieżenia odstępstwom od wiary. Tak więc np. prędzej interesowano się kimś kto głosił iż współżycie przed ślubem nie jest grzechem niż kimś kto taką rozpustę praktykował.

    W sposób ścisły, inkwizycja była urzędem o charakterze eksperckim której jedyne prawdziwe zadanie polegało na orzekaniu o zgodności lub sprzeczności różnych poglądów, prądów i czynów z regułami wiary. W tym sensie inkwizycja istnieje do dziś pod nazwą Kongregacja ds. Doktryny Wiary.

     

    Konkluzja:

    Inkwizycja robiła złe rzeczy, ale wiele osób ubarwia sobie fakty... PAMIĘTAJCIE O 600000000000000000000000000000000000000000000000 stosów!

    • +1 2
×
×
  • Utwórz nowe...